Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

poszłam do szkoły na luzie, bez zbędnych emocji. Humor dopisuje mi od samego rana, choć przede mną duuużo nauki... ale nie załamuję się, wiem że musi być dobrze bo żyje sama dla siebie. To moje życie, za oknem piękna słoneczna pogoda
Oczywiście jest jeszcze we mnie niepokój, jak w każdym człowieku, ale jest to normalny strach.

To jakbyś pisała o mnie - takim mnie od kilku tygodni. Świetnie że to wszystko tak szybko zrozumiałaś. I nigdy nie poddawaj tego w wątpliwość. Bo to wspaniały stan, z którego nie warto wychodzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jakbyś pisała o mnie - takim mnie od kilku tygodni. Świetnie że to wszystko tak szybko zrozumiałaś. I nigdy nie poddawaj tego w wątpliwość. Bo to wspaniały stan, z którego nie warto wychodzić.

Będe walczyć z całych sił, aby ten błogosławiosy stan trwał i trwał...

Mam nadzieję że teraz będzie mi łatwiej bo za oknem wiosna i coraz częściej świeci słońce!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy mi powtarzają że jestem silna, że dam rady, że to że tamto. Przepraszam za ton ale jestem sflustrowana... Nie jestem silna. Nie szanuję i nienawidzę siebie. Jestem kompletnie bezradna, beznadziejna, pomylona. Jacie jak mnie to wkurza!!! Jak mogę oczekiwać że ktoś mnie potraktuje dobrze gdy sama uważam się jak szmatę??? Sama się proszę o kopa w d.... I do tego narzekam. Jestem przecież taka głupia że nie mogę... idę sobie pokrzyczeć w poduszkę... Pa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kawa przykro mi, że jesteś w takiej sytuacji, ale nie zapijaj smutków alkoholem. Znajdź w sobie sile, żeby to wszystko jakoś ogarnąć. Musisz sobie z tym poradzić. Przeważnie ludzie dzialają pod wplywem emocji i kierują się nimi. Bo nie jest latwo radzić sobie ze smutnymi emocjami. Ale może to wcale nie wygląda tak źle? Jutro się obudzisz i poczujesz się lepiej, glowa do góry!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

„opowiem wam jej historie”

Dlugo się zabierałam do napisania tego, ale w koncu po to tu przyszlam by sobie pomoc. Chce się wyżalić tak jak większość z nas… wiem ze tu nie przeczytam „kobieto przestan się dołować”

Pati chyba już urodzila się z niska samoocena … ale jakos tam sobie zyla. W szkole była dobra uczennica … kiedy pokazala ze może być w czolowce zaczeto tego od niej oczekiwac wiec zaczela stawiac sobie coraz wyżej poprzeczke. Tylko ambicje chyba przerosly jej możliwości.

Ale Zycie nie konczy się na szkole … milosc … z jednej nieszczęśliwej w druga … ale mama zawsze mówiła „kazda potwora znajdzie swego amatora”  no i znalazla- pojawil się Adam … to było niesamowite … taka milosc od pierwszego wejrzenia .. wierzycie w to ?? bylam w niebie … żyliśmy tak sobie razem … roznie bywalo wiem mam trudny charakter … ciezko ze mna wytrzymac … kiedy poszlam na studia i zdalam sobie sprawe ze nie dam rady ze zawiode wszytkich którzy wierzyli w moja inteligencje stalam się po prostu nieznosna… Az pewnego razu 26 grudnia powiedziałam chce to zakończyć … nie pytajcie dlaczego – nie wiem  nie chciał walczyc … spytal tylko czy taka jest moja decyzja … powiedziałam ze jeszcze będzie szczesliwy … a on na to ze nie „jestes calym moim swiatem” powiedział i odszedł. Było mi dobrze do czasu kiedy przyjechal odwiedzic moja siostre. Wtedy zrozumiałam ze stracilam milosc swego zycia … przyznalam się do Bledu … wróciliśmy do siebie … kochaliśmy się a nastepnego dnia dostalam sms „ ja już nie potrafie z toba być” zabolało …. Bardzo. Po kilku dniach dowiedziałam się ze jest z kims … jak latwo w miesiąc można zmienic caly swiat …. W tym czasie zrezygnowałam ze studiow … wymioty z nerwow przed każdym kolem i bezowocna nauka sprawily ze się poddalam przed pierwsza sesja … i tak wlasnie zakończył się okres sielanki … minal rok a ja nie mogę się pozbierac … swiat mój się zawalil … nie to ja sama go zawaliłam …

Wciągnęłam się w wirtualny swiat … uzależniłam się od ilove, gadu, od poznawania ludzi od szukania milosi ale to daje tylko krzywde … nie chce tak już ….

Teraz pracuje i studiuje zaocznie … wiec powiecie ze nie jest ze mna tak zle … jakos daje rade … czasem nawet wychodze z przyjaciółmi ale to nie Zycie … to wegetacja

Zrobiłam pierwszy krok napisałam ze jest mi zle … może to cos da a może nie ale dlugo tak nie wytrzymam

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:20 am ]

chyba zrobilam tu maly balagan :) powinnam umiescic to w jeczarni ... piotrek mozesz to poprawic ?? a moze komus bedzie chcialo sie to przeczytac a moze nie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem. Całą noc przeryczałam do poduszki. Jestem niewyspana i ledwo patrzę na oczy (są tak spuchnięte). Przepraszam Piotrek za siebie. Wyżywam się na tych, którzy nie są nic winni (poza rzyczliwością:).

Właściwie niewiem co się ze mną dzieje. I to mnie tak złości. Parę miesięcy temu cieszyłam się pracą, sympatią (innych i siebie samej), teraz odcinam się od świata, uciekam nawet od mamy, olewam wszystko. Boję się konsekwencji tego stanu. Chcę coś z tym zrobić ale nie mam pojęcia co.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Pati!

A mi się chciało :smile:

A to dlatego, że to co piszesz jest mi bardzo bliskie. Też jestem owocem czyichś niespełnionych ambicji. Całe moje dotychczasowe życie polegało na spełnianiu czyichś oczekiwań. Beti ma mieć dobre oceny. Miała. Beti miała pójść na studia. Poszła. Beti musiała byc ładna, zgrabna. Była. Beti musiała być mila, pogodna, sympatyczna, grzeczna bla bla bla.... Była. Nikogo nie obchodziło jakim kosztem Beti stała się taka jak tego ktoś chciał. Beti była w tym taka dobra, że w każdym otoczeniu (nawet tym extremalnym: narkotyki, alkohol, szybkie samochody, ryzyko na granicy śmierci) świetnie potrafiła się zaadoptować.

Teraz jak na to patrzę to rzygac mi się chce.

Czuję się jak małe dziecko. Tylko z wieeeeelkim bagażem doświadczeń. I trzeba to nieść...

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:09 am ]

I żyć dalej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba znalazlam pokrewna duszyczke tu ...

u mnie chyba bylo troszke inaczej nikt nie oczekiwal ze bede ladna, zgrabna i nie jestem :)

czy pod wzgledem samotnosci tez masz podobnie ?? masz obok siebie kogos z kim mozesz pogadac ?? wiesz odkad moja siostra wyjechala do angli jestem tu sama jak palec.. jedyni przyjaciele to wirtualni przyjaciele czyli tacy troche na niby :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej i u mnie podobnie.Troche tak jakby ktoś napisał scenariusz oparty na moim życiu.Wygórowane ambicje-na początku rodziców a później moje...Chciałam pracować,studiować,uczyć się języków,rozwijać pasje i zainteresowania a przy tym być naj!Nawet nie zauważyłam kiedy ten ciężar mnie przygniótł do tego stopnia że teraz nie jestem wstanie sobie z niczym poradzić.Taki paradoks...Też czuję się samotna-może dlatego że ludzie wolą mnie która udaje że jest ok a nie jest..sama nie wim...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jacy na niby!

Ja jestem naprawdę i przeszłam to samo piekło co Ty!

I mówię Ci że Ty też z tego wyjdziesz!

Co do Twojego wyglądu to mnie nie obchodzi czy jesteś gruga, chuda, czy w sam raz. Ważne co masz w środku, jakie masz serduszko. Ważne, że jesteś wrażliwa, wartościowa duchowo.

Uszki do góry Słoneczko!

A co do samotności. Zaczyman się z nią oswajać. Zaczyna mi być z nią dobrze. To dobra kupela. Cierpliwa, wyrozumiała. Wreszcie mam czas dla siebie. Pozwala mi nic nie robić i nie ma do mnie o to pretensji. Pozwala mi wyglądać tak jak się czuję.

Co do pogadania, to nie - nie mam nikogo w realu, z kim mogłabym porozmawiać o moich bolączkach. Owszem, mam przyjaciół, ale oni mogą mi jedynie współczuć. Do końca nigdy nie zrozumieją co przeżywam. Nie mogę też od nich tego wymagać, ponieważ nie mogą tego wiedzieć - są "zdrowi" i nikomu nie życzę aby przechodził takie piekło. Pozatym, dzięki nim zapominam o tym co był i uczę się żyć normalnie - nie myśleć tyko o tym jak wyglądam, nie przejmować się tym co o mnie powiedzą, czy spełnię ich oczekiwania.

Nie jest idealnie. Długa jeszcze droga przedemną. Ale tak szczerze mówiąc, to właśnie tutaj, na tym forum, łapię jakiś taki optymizm.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak tu sa niesamowici ludzie ... m.in dzieki tobie dzis sie usmiechnelam a teraz znow placze ... za godzine wychodze do pracy ... bo musze ale ta pogoda zamiast nastrajac mnie pozytywnie sprawia mi bol ... gdy sie patrzy na tych wszystkich szczesliwych ludzi na ulicach ... te pary ... ja tezx tak kiedys mialam i sama to zniszczylam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bethi naprawdę nie masz za co przepraszać. Tylko chciałem, żebyś zwróciła uwagę, co robi ten stan frustracji. Człowiek w nerwach potrafi powiedzieć/napisać wiele złych rzeczy. Nic złego o mnie nie napisałaś. Najgorsze, że w taki sposób siebie potraktowałaś

Nie jestem silna. Nie szanuję i nienawidzę siebie. Jestem kompletnie bezradna, beznadziejna, pomylona.
sama uważam się jak szmatę
I do tego narzekam. Jestem przecież taka głupia że nie mogę...

Myślę, że to nieprawda powiedziana w napadzie nerwów. A i może było właśnie w niej trochę szczerości - tego, jak siebie postrzegasz. Ale myślę, że nie jest tak, jak napisałaś. Czasem frustracja przychodzi sama znienacka, ale czasem można się samemu w nią wkręcić - w tym drugim przypadku postaraj się wyciszyć i potraktować całą sprawę na zimno, bez zbędnych (szkodliwych) emocji.

Wyżywam się na tych, którzy nie są nic winni (poza rzyczliwością:).

Właśnie wyżyłaś się na sobie w poprzednim poście (nie na innych).

 

Pomyśl, czego konsekwencją jest ten stan. Często łatwo odszukać w przeszłości wydarzenia poprzedzające taki stan. To może być jeden cios, a czasami coś, co dręczy długo i w końcu potrafi złamać człowieka. Możliwe, że w ten sposób odszukasz w sobie pewien konflikt wewnętrzny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja mam depresję z biedy.

Mąż stracił pracę (dwa lata temu) i jest coraz gorzej. Oszczędności skończyły się . Mojej pensji nie starcza na opłacenie rachunków, jedzenie i obsługę kredytu (na lat 25!). Próbowłam w pracy wywalczyc podwyżkę, nawet biorąc dodatkowa robote i próbując jeszcze wziąć. Dostali podwyżki inni - ci ze znajomościami i pracujący mniej. Pracy na razie nie zmienię, bo w tym stanie psychicznym nie dam sobie rady. Tym bardziej że sie ucze (w tym jedyna nadzieja, ale jeszcze dłuuugo i nie idzie mi). Siedzę w robocie i nie mam siły nic robić więc mnie chyba wreszcie wywalą. Nie mam pieniędzy na jakiekolwiek ubranie, na kupno lepszego jedzenia. Wydaję duzo na leki, bo przewlekle choruję. Pogrążam się w apatii. Bank zabierze nam mieszkanie, ja sie wyprowadze do mamy , mąż też (on do swojej). I bedzie koniec.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

piotrek mozesz to poprawic

jak poprawić to już Piotrek ;) oj, poprawiłbym ale nie mam możliwości moderacji tego subforum (zajmuję się : nerwicą lękową, psychologią, krokami do wolności i offtopiciem). A poza tym nie bardzo jest tu co poprawiać ;).

 

Tak przeczytałem wszystko z góry na dół i powiem, że też się czuję jako wynik czyichś chęci, marzeń, planów, scenariusza itp. I od pewnego czasu tak myślę (i zaczynam w to wierzyć), że trzeba zrobić 2 rzeczy:

1. Zaakceptować siebie - takim jaki jestem - czyli jest dobrze.

2. Rozwijać się - przecież może być jeszcze lepiej niż dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piotrekna prezydenta

A kto by tu Was pocieszał??? Na prezydenta? Co to to nie... kaczką nie będę. ;)

Ala.A. - to co napisałaś na końcu to kiepska perspektywa. Staraj się utrzymać swoją pracę. Wyobrażam sobie, jak jest Ci ciężko. Ale jeśli jest źle, to lepiej to poprawić, a nie pogorszyć - prawda?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, lepiej utrzymać pracę. Ale mnie jest już wszystko jedno. Skoro i tak zmierza wszystko ku katastrofie, skoro i tak wegetuję, to jak mnie wywalą przynajmniej męczyć się nie będę w robocie i zabierać pracę innym. Po prostu jest mi wszystko jedno.

Cała energię poświęciłam na to by lepiej zarobić (by starczyło przynajmniej) i NIC. Drugą część energii na naukę, z której NIC nie wychodzi. Wszystko jest za trudne i za dużo.

W pracy konkurencja ogromna. Wyścig szczurów. Jak stoisz w miejscu to cofasz się, bo inni biegną do przodu (nie, nie idą).

Nie mam już siły. Wyprułam z siebie energię całą na działania które do NICZEGO nie doprowadziły oprócz tego, że jestem w tym samym , złym położeniu, które pogarsza się.

Więc po co w ogóle coś robić. Nawet nie mam kasy na porządnego lekarza i leki na depresje bo mi ledwo starcza na te choroby, które mam (bo jak nie wezmę, to się z bólu będę zwijać).

Nawet nie mam mysli samobójczych. Tylko NIC mi sie nie chce. Zastygam i godzinami nie odzywam się do nikogo. Siedzę . I tylko tak jest znośnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ala.A.

Dzisiaj rozmawiałem z kumplem. I z tej rozmowy wyszły bardzo (moim zdaniem) istotne wnioski. W moim wypadku chodzi o przygotowanie do matury. Jeżeli ktoś postawi sobie poprzeczkę za wysoko, to nie wiadomo jakby się starał, to będzie wiecznie dochodzić do wniosku, że to co robi - to za mało. A jednak może wiele robi i nie zdaje sobie z tego sprawy. Myślę, że tak jest z twoją pracą i nauką.

Tylko NIC mi sie nie chce. Zastygam i godzinami nie odzywam się do nikogo. Siedzę . I tylko tak jest znośnie.

Miałem często tak... ostatnio mi przechodzi. To rodzaj ucieczki. Czasem nawet poprawi samopoczucie, ale ważne, żeby takie (ja to tak nazywam) odpływanie nie stało się nałogiem. W końcu też trzeba żyć. A też uciekanie od problemu go nie rozwiąże.

Tak w sumie - szczerze - myślę, że będzie dobrze. Postaraj się zebrać w sobie jeszcze trochę siły. Jeżeli ktoś czegoś chce i do tego dąży - z całej siły - to osiągnie cel.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skąd Ty bierzesz tyle opanowania i trzeźwości?

Bethi - tego nie trzeba znikąd brać. To jest we mnie, w Tobie, w każdym człowieku. Tylko trzeba to w sobie obudzić. Ja po prostu próbowałem, co jest dla mnie lepsze, co gorsze, w jakim stanie się lepiej czuję a w jakim gorzej. Co do opanowania i trzeźwości - myślę, że mi wiele jeszcze brakuje ;) . Ale staram się jak mogę. Wierzę, że można w znacznym stopniu kształtować swoją psychikę - jak kowal w wierszu Staffa. Ty też możesz naprawdę wiele zrobić - wierzę w Ciebie, że potrafisz. Wystarczą 3 rzeczy: chęci, wiara, praca. I dużo można w sobie tym sposobem poprawić. To jest prawie na wyciągnięcie ręki. Jednak widzę, że taka szczera wiara w to nie zawsze jest na wyciągnięcie ręki. Ale też jest dostępna dla każdego. To też zależy, jak kto chce tą rękę wyciągnąć i czy wierzy w siebie, po potrafi, ale często nie chce spróbować. Ufff... ale mnie natchnienie na pisanie wzięło :P Myślę, że przekazałem swój pogląd i mam nadzieję, że wyciągniesz z tego jakieś dobre wnioski Bethi. Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×