Skocz do zawartości
Nerwica.com

Marihuana


flare

Rekomendowane odpowiedzi

Mnie właśnie bad tripy zmieniły... na lepsze :smile:

Trzymaj się, mam nadzieję że u Ciebie też będzie lepiej. Mam podobne zdanie o polskich lekarzach, szczególnie psychiatrach i psychologach :P Jest bardzo niewielu takich, którzy są otwarci na niestandardowe rozwiązania. Niestety większość jak słyszy o nielegalnych używkach to od razu gada głupoty i moralizuje, tak naprawdę nie mając o tym pojęcia.

Życzę powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kwas jest szczegolny , kazdy trip jest troche dobry troche zly..

Za sprawa tego spojrzenia "z drugiej strony" z punktu widzenia osobowosci uniwersalnej , ktora wie co dobre , a co zle

I to spojrzenie jakby na dwie strony medalu - jak moze byc pieknie , a jak moze byc horror .

Kwas mi dal jasne przeslanie - "nie bierz mnie wiecej" i nie wzialem od 25 lat

Jadlem tylko grzyby , bo wiedzialem co jem i ile jem , przy kwasie to loteria

Ale wiele rzeczy zrozumialem ,zaczalem inaczej postrzegac ludzi i siebie , stalem sie mniej konfliktowy

I to przeswiadczenie , ze jest "cos" o czym 99% ludzi nie ma pojecia ;-)

Polecalbym takie doswiadcenie szczegolnie teologom , ksiezom , badaczom pisma itp , bo to czysty mistycyzm :-)

Jednak swiat realny nijak ma sie do tamtego , a szukanie na sile odniesien moze doprowadzic niektorych do szalenstwa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jadlem tylko grzyby , bo wiedzialem co jem i ile jem , przy kwasie to loteria

Niekoniecznie, każdy grzyb jest inny, każdy ma trochę większe/mniejsze stężenie psylocybiny, nigdy nie wiesz ile tak naprawdę tego przyjmujesz. Dlatego dobre są syntetyczne analogi psylocyny (swoją drogą legalne ;) ), tam możesz sobie przynajmniej odmierzyć konkretną dawkę i na tej podstawie robić badania. Oczywiście nie są to idealne substancje, ale niektóre bardzo podobnie działają.

Przy kwasie, jeżeli masz pewność co do źródła, można niemal dokładnie określić ile ug ma każdy karton. Oczywiście dochodzi też możliwość nierównomiernego nasączenia, ale z tego co się obserwuje znaczna część ma deklarowaną ilość.

Co do tripów - każdy jest trochę inny. Nawet na tej samej substancji, tej samej dawce, można przeżyć dwa różne doświadczenia. Moim zdaniem set & setting i nastawienie psychiczne, samopoczucie, itp, mają tutaj nawet większe znaczenie niż sama substancja i jej dawka.

 

Aha, wiem, chodziło Ci o to, że często zamiast deklarowanego kwasu jest coś innego, właśnie jakieś analogi z grupy tryptamin lub fenyloetyloamin. Oczywiście to jest niestety częste, dlatego ważne jest, żeby znać swoje źródło, nigdy nie kupować od nieznanych osób. Dlatego też osobiście preferuję legalnie dostępne substancje syntetyczne, wtedy przynajmniej mamy pewność co do substancji i jej pochodzenia.

Chociaż właśnie w tych "zamiennikach" kwasu trafiają się "perełki", które działają bardzo ciekawie i niekiedy nawet przewyższają kwas czy grzyby (mówię o niektórych substancjach z grupy 2C, NBOME, czy DO-x). Tylko jak już ktoś się na nie decyduje to warto je sobie świadomie przyjmować, nie przez przypadek, no i przede wszystkim wcześniej przeczytać jak najwięcej informacji na ich temat.

 

W sumie offtopic się znowu zrobił, bo temat jest o MJ ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"THC wiąże się w surowicy z lipoproteinami i albuminami. Stężenie tetrahydrokannabinolu obniża się dość szybko w osoczu. THC jest wyjątkowo lipofilny ("lubiący tłuszcz"), dlatego jest szybko rozprowadzany głównie do tkanki tłuszczowej i uwalnia się z niej przez kilka dni (okres półtrwania przekracza 20 godzin). THC pozostaje w organizmie przez wiele godzin od przyjęcia, mimo że jego działanie relaksujące utrzymuje się przez około 3 godziny. THC ulega w organizmie intensywnym przemianom i do moczu przechodzi zaledwie 1% niezmienionego związku. Już podczas palenia trawki THC jest metabolizowany przez tkankę płucną (jako lipofilny „utknął” w surfaktancie), a po spożyciu doustnym wywarów z THC jest intensywnie „przerabiany” przez wątrobę, gdzie przyłączane są grupy hydroksylowe i karboksylowe. Niewielka ilość ulega w przemianie do 11 hydroksy THC, będącego substancją bardziej aktywną niż sam THC. Większość THC przekształca się w nieaktywne metabolity. Najważniejszym jest kwas 11nor Δ9 tetrahydrokannabinolo - 9 karboksylowy (9 karboksy THC). To właśnie jego obecność w moczu jest najpewniejszym dowodem stosowania preparatów Cannabis. U osobnika korzystającego okazjonalnie (2 razy w tygodniu) można wykryć go przez kolejne 1-3 dni, a po przewlekłym zażywaniu nawet tydzień i dłużej. Na stężenie narkotyków w moczu oddziałuje wiele czynników, przede wszystkim ilość wypitych płynów. Jego stężenie w moczu po obfitym „nawodnieniu” może zmieniać się nawet 10 razy, dając w rezultacie wynik ujemny".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja historia - pomóżcie

 

Witam.

 

Podzielę się z Wami moją historią. Pierwszy napad bardzo silnego lęku przeżyłem po zapaleniu naprawdę niewielkiej ilości marihuany, było to jakieś dwa miesiące temu. Wiem, popełniłem błąd, którego bardzo żałuję i proszę o wyrozumiałość.

Na wstępie zaznaczam, iż nie jestem uzależniony, a kontakt z wszelkimi używkami był bardzo znikomy. Mam 21 lat, masę planów na przyszłość, jednak od niedawna

wszystko stanęło pod znakiem zapytania. Tak więc - pół godziny po zapaleniu małej ilości przeżyłem napad bardzo silnego lęku. Czułem, że wariuję. Oblał mnie zimny pot. Trzęsły mi się rece, a w uszach słyszałem coś w rodzaju silnego pisku. Miałem wrażenie, że ten pisk narasta i ciągle "przyspiesza". Pojawiły się bardzo intensywne myśli samobójcze. Ból psychiczny był bardzo ciężki do zniesienia. Po 30 minutach wszystko wróciło do normy. Udało mi się uspokoić, ochłonąć... Wydawało mi się, że na tym koniec. Jednak myliłem się...

Po miesiącu czasu, wieczorem, w momencie kiedy usypiałem znów pojawił się ten lęk. Kołatanie serca, zimne poty, suchość w ustach i te uczucie paniki... Nie bałem się, że umrę, jak to odczuwa wielu ludzi z nerwicą. Ja po prostu czułem, że wariuję, że to początek choroby psychicznej. Totalna panika, dezorientacja i strach przed tym, co się ze mną stanie. Po godzinie udało mi się usnąć, był to sen bardzo płytki. Po przebudzeniu znów to samo. Lęk nadchodzący falami, widzenie świata w ciemnych barwach, pisk w uszach, bezsenność, ogromna nadwrażliwość na dźwięki, zero koncentracji, derealizacja, chwilowa depersonalizacja, silne myśli samobójcze, brak apetytu (w tydzień schudłem 5 kg), nudności, uczucie zimna i roztrzęsienie. Miałem wrażenie, że mogę stać się nieprzewidywalny, że nie zapanuję nad tym. Czułem się bardzo wyobcowany, potrzebowałem jak nigdy obecności rodziny i dziewczyny. Powiedziałem im o tym po 2 dniach, kiedy to musiałem zrezygnować z pracy. Całymi dniami leżałem w łóżku, pogłębiał się we mnie autyzm, apatia, kompletna utrata zainteresowań, ogromny lęk połączony ze smutkiem. Dostałem też dość wyraźnego wytrzeszczu gałek ocznych. Czułem, że ogarnia mnie jakaś psychoza. Próbowałem wręcz zmuszać się do snu, jednak natłok myśli (coś w rodzaju głośnych myśli, odgłosów i obrazów w głowie - tylko przed zaśnięciem) uniemożliwiał mi to. Z wielkim trudem udawało mi się wyjść spotkać z dziewczyną, która bardzo mnie wspiera. Jednak właśnie uczucie tej miłości dodawało mi sił. Zrozumiałem i doceniłem jak bardzo liczy się wsparcie drugiej osoby. Najgorzej się czułem będąc sam.

 

Mój ojciec choruje od 20 roku życia na schizofrenię, cały czas boję się, że to może być jej początek.

 

Od tamtej pory, kiedy momentami nieco lepiej się czułem, zacząłem głębiej interesować się tematyką chorób psychicznych, reakcjami zachodzącymi wtedy w mózgu, leków, znaczeniu hormonów a także wpływie witamin i minerałów na zdrowie psychiczne. Starałem powiązać się objawy z innymi chorobami, jednak nie wmawiałem sobie ich. Informacje zawarte na różnych forach i portalach o podobnej tematyce często dodawały mi wiary, otuchy jednak bywało, że ten nadmiar wiedzy i styczność z autentycznymi ludzkimi historiami zmagającymi się ze schorzeniami psychicznymi po prostu mnie dołowała.

Oczywiście kierowany przez lekarza rodzinnego, zrobiłem morfologię i TSH - wszystko w normie. Lekarz powiedział, że to może być przemęczenie (pracowałem fizycznie), jednak wiedziałem, że to wina psychiki. Natychmiast umówiłem się na prywatną wizytę u psychiatry. W międzyczasie poczułem się troszke lepiej, zażywałem potas i magnez, piłem melisę... stopniowo i powoli mijało uczucie derealizacji, nastrój minimalnie się polepszał. Marzyłem o tym, by normalnie usnąć, potrafić się uśmiechnąć, nie czuć lęku, wyzbyć się myśli samobójczych i derealizacji.

 

Specjalista stwierdził zespół lęku napadowego. Wykluczył schizofrenię. Stwierdził, że skoro objawy lekko ustąpiły, czas zadziałał na moją korzyść. Jednak nie pocieszyło mnie to. Po półgodzinnej wizycie dostałem lek z grupy SSRI - Parogen, w dawce 20 mg, raz dziennie, rano. Powiedział, że 2/3 pacjentów po półrocznej kuracji zostaje załkowicie wyleczona. Od wizyty minął tydzień, a ja nadal nie przyjmuję leku. Wiem, że równowaga w moim mózgu została znacznie zachwiana i to ona odpowiada za piekło emocjonalne, którego doświadczam. Jednak obawiam się początkowych skutków ubocznych, nasilenia objawów i oziębłości emocjonalnej. Uczę się zaocznie, za 2 tygodnie mam bardzo ważne egzaminy. Nie wiem, co robić.

 

Dodam, iż jestem nosicielem wirusa HCV, który jest w "uśpionej fazie", nie wymaga jeszcze specjalistycznego leczenia, przyjmuję póki co tylko Essentiale Forte na regenerację wątroby. Mimo wszystko oddziaływuje na mnie cały czas. Jest to wirus bardzo podstępny. Nie dość, że wyniszcza wątrobę, to ma bardzo niekorzystny wpływ na układ nerwowy. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę: "HCV depresja" , "HCV układ nerwowy". Jego obecność jest określana mianem choroby "ciała i duszy".

 

Mam też problem w mieszkaniu z wilgocią/grzybem wychodzącym na ścianach w dość sporej ilości. Z tego wiadomo, przebywanie w takich pomieszczeniach może objawiać się nerwicą i depresją, jak również może te choroby nasilać lub wywoływać nawroty. Trzy lata temu, gdy też zmagałem się z wilgocią miałem epizod depresyjny. Może to tylko zbieg okoliczności. Inni domownicy nie mają takich dolegliwości. Także ciężko mi teraz realnie to ocenić.

 

Wymienię teraz szereg objawów, które występują u mnie od momentu pierwszego, nocnego napadu lęku (występują nagle, w rożnym nasileniu i częstotliwości, czasem czuję się naprawdę dobrze i mało co je odczuwam):

 

- zmienne nastroje, chwiejność emocjonalna (czuję się dobrze, by w ciągu kilku minut nastrój zmienił się w depresyjny, apatyczny, bądź rozdrażnienie, niepewność, uczucie niepokoju)

- nadwrażliwość na dźwięki (w szczególności te ciągłe lub wysokich częstotliwości - najczęściej je wyłapuję, gdy jest cisza)

- piski w uszach (najczęściej wieczorem, czasem zdarzają się lekkie, pulsujące szumy, odczuwam wtedy wyraźny wzrost ciśnienia i ból głowy)

- uczucie "zawieszania się" i dekoncentracji

- wieczorem, przed "wymuszonym" snem, uczucie silnego, nieuzasadnionego, panicznego lęku (wraz z szybszym tętnem)

- uczucie zimna bądź lekkie uderzenia gorąca

- suchość w ustach

- chwilowe uczucie derealizacji, wyobcowania, dezorientacji

- czasem lekki ból gałek ocznych

- wrażenie, iż pewne czynności i wartości życiowe stają mi się obojętne

- zdarzają się myśli samobójcze

- zmienny apetyt i libido

- chwilowe wrażenie obniżenia zdolności intelektualnych

- czasem boję się rzeczy pozornie prostych i oczywistych

- nocne drętwienie kończyn

- lekkie zawroty głowy, uczucie "miękkich nóg"

 

Kiedy uda mi się czymś zająć, objawy odczuwam mniej. Pomaga mi obecność bliskich osób, gdyż czasem czuję się jak bezbronne dziecko. Dobrze też działa duża ilość światła słonecznego. Teraz praktycznie nic po mnie nie widać, wszystko przeżywam w środku. Jedynie podczas rozmowy z dziewczyną mówię jej o wszystkim, co bardzo mi pomaga. Jednak są teraz momenty zwątpienia, w szczególności wieczorem, kiedy obiecuję sobie, że od rana zacznę brać lek. Obawiam się kolejnego, silnego nawrotu. Leczenie farmakologiczne powinno być podstawą, a mnie nadal odstraszają skutki uboczne. Z racji tego, iż zawiniło zapalenie marihuany, nie wiem czy psychoterapia będzie mogła mi pomóc.

 

Wcześniej byłem pewny siebie, uśmiechnięty i pozytywnie nastawiony do życia.

 

Chciałem dokładnie nakreślić mój stan, dlatego opisałem moją sytuację bardzo szczegółowo. Wiem, że ludzie tu obecni posiadają dużą wiedzę, dlatego liczę na pomoc.

 

Będę bardzo wdzięczny za wszelkie opinie i porady.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj

Po pierwsze , to nie wiadomo co paliles ? , moze to byla tzw, maczanka czyli MJ + syntetyk

I na to bym stawial , ale tu Pani expert zapewne nie bedzie miala wiedzy ;-)

Pol biedy jesli to byla "maczanka" MJ + kanabinol , ale z tego co piszesz , to raczej jakas inna substancja

Z tego co piszesz , rozumiem ze miales wczesniej do czynienia z MJ , a tylko ta jedna sytuacja wywolala dziwne objawy ...

Oczywiscie jest tez mozliwosc , ze jestes w "grupie ryzyka" jesli chodzi o uzywanie MJ , ale to bys wiedzial juz po pierwszym kontakcie , poniewaz MJ potrafi zainicjowac jakis stan psychotyczny ,ale TYLKO w wypadku jesli jesli taka chorobe masz ( miales) czyli jestes na nia I TAK podatny

Ja jednak sadze , ze Twoj stan chyba nie ma nic wspolnego z MJ , a jesli to zaindukowales sobie stan depresyjny , co bywa , o ile masz do takowego predyspozycje

Jednak i tak stawiam ze paliles syntetyk i to raczej nie kanabinoidowy , bo takowe opisuje w tym watku strone wczesniej <---

Pozdrawiam

HST

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Essential,

niektórym ludziom ,jak opisujesz nawet po "oryginalnej" trawce mogą zdarzyć się takie jak Tobie Bad-Tripy.Ale to co się działo póżniej ,to już w osądzaniu kto tu jest winny byłbym bardzo ostrożny.Po prostu nie wiem ,a tematykę znam dobrze.Również 12 lat BYŁEM nosicielem wirusa HCV,w 2009 pozbyłem się hujostwa.Wiem o tym dużo,i to ,że wirus może bardzo osłabiać psychicznie i fizycznie,w skrajnych wypadkach nawet to o czym piszesz.Ja przykładowo byłem bardzo słaby fizycznie,nie miałem dosłownie na nic sił.Wirus jest ,jak pewnie wiesz bardzo ekspansywny i "niemy" i ukryty,ale robi swoje.Dziwią mnie u Ciebie dwie rzeczy,czemu nie bierzesz parogenu?Jest to super -lek szczególnie jak sie ma tak depresjogennego wirusa HCV.Boisz się? ,a czy ty dzieckiem jesteś???Ocknij się!! ! A druga sprawa,domagaj sie od tych sskyurwieli leczenia interferonem,a nie zwodzenia, że wirus jest uśpiony ,czy jakieś tam bajdy.Wirus jest zawsze uśpiony ,a wątrobę i cały ustrój wpirdala żywcem.Jedna zasada IM SZYBCIEJ TYM LEPIEJ!!! I powiem Ci tak jeszcze ,jak już bedziesz na terapii ITER.+RYBA. nie dasz rady przejść leczenia bez antydepresantów( W USA to norma ,że podaje się antydepresant,u nas jak zwykle kicha).Nawet z antydepresantami jest kurewsko ciężko ,ale OPŁACA SIE>Mam to porównanie -wtedy a dzisiaj.Chłopie weż się za siebie,Twoje złe stany moga byc efektem kilku( wilgoc i pleśń jak najbardziej) -wydaje mi sie - nałożonych na siebie rzeczy. Ale jak będziesz tylko jęczał to nic nie zmienisz ,pozdrawiam.Aha ,zrób też wyniki na obecność kandydozy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Wam za odpowiedź.

 

No właśnie, jestem w grupie ryzyka jeśli chodzi o dolegliwości psychiczne. Na pewno mają tu duże znaczenie geny od ojca chorego na schizofrenię - to raz. Dwa - wirus HCV. Działa na mnie podstępnie, jak na każdego. Wyniszcza wątrobę i układ nerwowy.

 

Paweł, mam skierowanie na badania biochemii wirusa, wcześniej poprzednia hepatolog tylko robiła mi badania ALAT, który znacznie się zmniejszył. Wizytę mam w marcu. Trzy lata temu miałem epizod dość silnej depresji, jednak co dziwne - zaczęła ustępować gdy zacząłem przyjmować witaminy i minerały w postaci sportowego suplementu. Także przyczyna mogła leżeć w znacznych niedoborach spowodowanych ciężkim treningiem (2 lata siłowni), bądź też wirus mógł już zacząć robić swoje.

 

Ciągle też myślę o zrobieniu badań na kandydozę, więc trafiłeś w sedno.

 

Co do MJ - mogła być moczona, jednak ludzie, z którymi paliłem nic złego nie odczuli, nawet nie wiedzą co mi dolega. Dobrze, że przyjąłem wtedy śladową ilość. Bardzo tego żałuję, bo ból psychiczny bywa nie do zniesienia.

 

Dziś zacząłem przyjmować Parogen. Nie ma póki co jakiś wielkich skutków ubocznych. Było lekkie podniesienie nastroju i gadatliwości (może to zasługa dużej dawki słońca). Czasem pocą lub trzęsą mi się ręce i czuję się lekko splątany. Nachodzi mnie też uczucie chwilowego lęku i niepokoju. Zobaczymy, jak będzie wyglądać to wieczorem i w nocy. Każda noc to dla mnie męczarnia. Mam nadzieje, że lek zacznie stabilnie działać gdzieś za 2 tygodnie. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Essentiale,

na badania biochemii wirusa,

chodzi tutaj o genotyp wirusa? Bo jeśli tak ,to obyś miał 3A ,jak ja.Gorzej jak wyjdzie 1.No, ale trzeba być dobrej myśli.

Same alat i aspat tak naprawdę nic nie mówią ,tyle tylko ,że w organiżnie trwa stan zapalny,ale nie jest to żaden wyznacznik do leczenia interferonem.Może skakać ,a nawet być w lepszych okresach w normie.DOMAGAJ SE LECZENIA, bo na samych essentialach daleko nie zajedziesz. Obecność wirusa ma kluczowe znaczenie dla układu nerwowego.Zżera go tak samo jak wątrobę( w sekcjach zwłok mózgi osób chorych tak samo były zainfekowane wirusem).Depresje ,przy tym ścierwie HCV jak najbardziej- szczególnie kiedy wiremia (ilość) wirusa rośnie.Osłabienie fizyczne bez przyczyny,i innych dziesiątki specyficznych nieciekawych objawów. Ty na dodatek masz obciążenie genetyczne po Tacie,a to tylko pogarsza Twoje perspektywy.Jesteś młody,nie jest więc najgorzej,warto walczyć,musisz walczyć!!!

Nie wiem co paliłeś ,może jebaną maczankę.Spróbowałem owych "ziółek",jak były jeszcze dopalacze sklepowe.MASAKRA>po niektórych miałem na drugi,trzeci dzień straszliwe doły,że musiałem ratować się antydepresantami.Są ludzie ,którym zioło nie służy i często wyłapują paniczne akcje.Ty chyba musisz najpewniej odpocząć od zielonego.A od alkoholu to nawet MUSISZ,jak chcesz żyć.Przy HCV nawet najmniejsza ilość alko to mega trucizna.Więc uważaj z chemią(rekreacyjną)!!!Łykaj dużo suplementów i witamin,z heparegene na czele.To może tylko pomóc.

Dobrze ,ze zacząłeś brać parogen.Zanim się wkręci i ustabilizuje minie ze trzy tygodnie średnio .I w ten sposób pomalutku zaczniesz wychodzić na prostą.Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Paweł, do zbadania na marzec mam:

 

ALAT, GGTP - biochemia

AFP, ANTY HCV - immunochemia

no i oczywiście morfologia.

 

A u Ciebie jak sytuacja z HCV wyglądała? Natomiast jak jest teraz?

 

Za dużo przyczyn się u mnie skumulowało, niestety.

 

Po Parogenie zaczynam łapać lekkie nasilenie niektórych objawów, co powinno ustąpić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

siemka..

trawę palę regularnie od 6 lat.. od roku nie codziennie.. wczesniej praktycznie od rana do nocy.. od dawna nie czerpię satysfakcji z palenia, a jeśli czerpię to jest ona znikoma.. o dziwo za 4 miesiące skończę dopiero 21 lat.. kiedy zapalę zazwyczaj odczuwam początkowo lekki stan euforii (naprawdę minimalny, i muszę być dobrze zbakany), rozluźnienia i jasności umysłu. Nie mija 20 minut i odcinam się od rzeczywistości.. ludzie mnie nudzą, w ogóle mnie nie interesują, są tak kurewsko nudni ze ja pierdolę!!! nie chce mi się z nikim wtedy gadać, najchętniej wyjebałbym się na łóżku, zjadł coś, zapuścił muzę i poszedł spać. trawa już mi nie służy.. ale co 2, 3 dzień muszę zapalić.. jak nie zapalę to latam, dosłownie. Średnio 2 razy w tygodniu ktoś się mnie pyta, czy żarłem fetę :) Cierpię na lęk uogólniony, cały czas odczuwam niepokój, stres, szczególnie poza domem. Podejrzewam u siebie jakiś rodzaj fobii społecznej, chociaż to trochę absurd, bo nie mam problemów z rozmawianiem z ludźmi.. No chyba, że dostanę 'pseudoataku'. Mój główny problem to pocenie się. Pocę się jak szczur, potrafię odkurzyć dwa pokoje i być zlany potem. Potrafię wejść na 4 piętro i być zlany jak pojebany. Gdy zaczynam się pocić to zaczynam się denerwować i wtedy objawy się kurewsko nasilają (nakręcam się tylko w obecności osób trzecich). Ba! potrafię zacząć się pocić siedząc wygodnie u ziomka/kumpeli pod wpływem myśli (!). Jeśli ktoś zada mi jakieś niewygodne pytanie, albo usłyszę coś, co mi nie pasuje, pocę się. Pot zaczyna spływać mi po skroniach, po czole.. wszędzie. Nie panuję po prostu nad emocjami.. Wydostają mi się same z głowy. Do tego czuję zajebiste kołatanie serca NON STOP, 24/h. I z tą fobią społeczną to chyba mam ciut racji.. przykład: wchodzę do biura, mówię 'dzien dobry' i 3 pary oczu zajebistych kobiet jest skierowanych na mnie. Jak myślicie, co wtedy? Zaczynam się pocić i denerwować z tego powodu, czyt. błędne koło. Czuję wtedy, że muszę czym prędzej stamtąd spierdalać, bo jest mi głupio. Są dni, gdy jestem jakoś bardziej wyczilowany.. Wtedy podczas rozmowy z nieznajomymi ludźmi nic mi się nie dzieje, o dziwo.

Stan ten trwa już z 4,5 lat jakoś.. I ciągle się pogarsza :< Dodam, że z 5,6 lat temu byłem sportowcem, trenowałem kilka rzeczy naraz. Teraz gdy przebiegnę 100 metrów szybkim tempem serce wypierdala mi z klatki piersiowej. Nie wiem jak mam życ.. KURWA! Robiłem badania..wszystko jest OK.. tarczyca i inne badziewia w normie. Spróbujcie mnie jakoś sklasyfikować bo ja już nie wiem co jest pięć.. Wiem jedno, miejsce w którym stoję teraz nazywa się DUPĄ, a ja nie chce dłużej tkwić w dupie. pozdrówki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem bogiem, niewykluczone, że Twoje problemy z nadmierną potliwością biorą swój początek w długotrwałym paleniu marihuany. Być może narkotyk (THC) miał swój wpływ na działanie układu nerwowego, a konkretniej oddziaływał na układ autonomiczny, który zawiaduje pracą narządów wewnętrznych, w tym na gruczoły potowe w skórze. Pobudzenie układu przywspółczulnego (parasympatycznego/cholinoergicznego) skutkuje uogólnionym poceniem. Czy robiłeś sobie dokładne badania hormonalne? Być może interpretacja tych wyników badań byłaby kluczem do rozwiązania Twoich problemów. Przez Internet nikt Cię nie "sklasyfikuje" ani nie zdiagnozuje. Możemy pisać jedynie o swoich domysłach i przypuszczeniach. Myślę, że diagnoza fobii społecznej raczej nie dotyczy Twojego przypadku. Raczej drążyłabym temat w kierunku powikłań po paleniu "trawki". Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ekspert_abcZdrowie, dzięki, że odpowiedziałeś. Badań hormonalnych nie robiłem, ale to może być dobry trop.. każdy nowy pomysł może okazać się rozwiązaniem.. Zapomniałem dodać jeszcze, że na dzisiejsze funkcjonowanie mego organizmu mogło znacznie wpłynąć wychowywanie mnie w ciągłym stresie.. Nie pochodzę z żadnej rodziny patologicznej, nie miałem nigdy w domu problemu z alkoholem ani niczym podobnym.. po prostu jeden z moich rodziców zatroszczył się o to, żebym od małego żył w napięciu.. Sytuacje takie nigdy nie trwały non stop, ale ciągle powracały i na pewno wywarły wpływ na psychikę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj @Jestem bogiem,

zacznę może od tego ,że Ty bogiem nie jesteś,a masz już swojego krwiopijczego i ciągle głodnego bożka w kolorze prawie wiosennej zieleni.Ale koniec z przygaduchami.Temat zielonego jest mi b.dobrze znany, i wcale i ani trochę nie zdziwił lub zaskoczył mnie Twój post.Wynika z tego,że zacząłeś już kopcić w wieku 15 lat i nie oszczędzałeś siebie w tym klimacie.Wcześnie ,bardzo wcześnie . Do tego +6 zadymionych latek,niezłe osiągi,i zapewne wiele straconych życiowych okazji i kasy.Sam jestem niepijącym alkoholikiem ,i wiem co to znaczy wpieprzyć się w nałóg. Wiesz ,gdy miałem dwadzieścia parę lat to również bardzo często i nawet ostro paliłem zielone ,a poty wtedy były bardzo częstym gościem na mojej skórze.Ojjj,szczególnie podczas snu.

W dodatku i to jest najgorsze, takie codzienne lub prawie codzienne jaranie to prawdziwa rozpierducha emocjonalna ,rozkurwieenie na wszystko i wszystkich o byle co i niewspółmierne.Pamięć i kojarzenie to istna ruina ,pewnie o tym zapomniałeś powiedzieć.Poty , o których piszesz i które tak bardzo Ci dokuczają to reakcja organizmu na jady ,którymi ciągle go karmisz.Na 10000%,dosłownie.Organizm w ten sposób oczyszcza się ,bo gdyby ten mechanizm nie zadziałał zatrułbyś się od środka.Chłopie Ty nie masz żadnej fobii,absolutnie ,Ty masz problem z uzależnieniem,który w Twoim wydaniu przybrał wręcz monstrualne wymiary. Jedynym Twoim atutem jest to,że masz 21 lat ,jesteś młody a całe życie przed Tobą.Gdybyś był po 40 nie wiem ,czy napisałbym Tobie ten post. Powiem Ci ,że mam koleżkę ,który pali tak jak Ty ,z tą różnicą ,że trwa to u niego już około 20 lat.Facet jest już tak rozjebany emocjonalnie,że jak sam powiedział jak by nie zapalił dzień w dzień to boi się ,żeby kogoś zabił z nerwów.Pali codziennie,a jak nie zapali to nie zaśnie ,nie zje (totalny brak apetytu)a jego mina przypomina najgorszą nędzę wkurwienia i złóści.Człowieku ,ogarnij się! Nie widzę dla Ciebie innego ratunku jak półroczny odwyk w tym kierunku w miejscu daleko od domu ,ćpunków-kolesi i złodziejskich dilów.Nie dasz rady sam !Za huja!(sorry za wyrażenie,poniosło mnie).Nie łudż się ,Ty już na zawsze straciłeś kontrolę nad "niewinną trawką",jak ja nad alkoholem.Dla mnie kieliszek to za dużo ,a skrzynka za mało-odnieś sobie to do trawencji.Zmierzasz do przepaści i samozatracenia paląc dalej,ale to Twój wybór i nic mi do tego.Lecz gdyby udało Ci się chociaż wytrzymać z 1-2miesiące bez zielonego zobaczyłbyś jak znikły by poty i cala reszta atrakcji związanych z tą" rozrywką".Dasz radę ?,Nie wierzę w to jednak ,że bez fachowej pomocy Ci się to uda ,za cienki jesteś w stosunku do swego zielonego bożka Panie@Jestem bogiem.Pozdrawiam Cie i przepraszam ,jeśli uraziłem Cię swoim może zbyt ostrym tonem wypowiedzi.Trzymaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paweł3, dzięki za odpowiedź;) tak, z pamięcią u mnie kiepsko.. z koncentracją jeszcze gorzej. Nie mówiąc już o zaburzeniach snu.. Powiem Ci tak, zrobiłem raz sobie niemal półtoramiesięczną przerwę w paleniu i objawy wegetatywne wcale nie zniknęły.. był akurat czerwiec i pamiętam jak od siedzenia przy kompie siedziałem cały zapocony.. mokre stopy, dłonie jak japier****.. nie wiem w którym iść kierunku bo jak na razie wszystko idzie na wspak.. gdy pale jest źle, gdy nie palę jeszcze gorzej bo chodzę jakbym się nawciągał jakiegoś lewego towaru.. moja psychika to straszny burdel..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Posłuchaj ,może faktycznie oprócz tego,że palisz jak palisz masz w tym kierunku duże predyspozycje.Być może .Są i na to skuteczne lekarstwa,np.;DITROPAN,radzę przetestować.Na początku trochę zamula ,ale z czasem jest lepiej ,a i poty o wiele mniejsze.Co do Twoich jazd bez palenia ,jest to tzw efekt z odbicia.Psychika szaleje,bez swojego jadu.Na rynku farmaceutycznym jest wiele leków ,które z powodzeniem dały by temu radę ,abyś względnie dobrze przetrwał najgorszy okres absty.Warunek jednak jest jeden,koniec zielonego.Musiałbyś się udać do psychiatry,ew. terapeuty uzależnień i coś z tym zrobić,Samemu niewiele zdziałasz.Pozdro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem bogiem,

Troche masz objawy podobne do moich tylko silniejesze chyba, ja sie zaczynam pocić w sytuacjach stresowych oficjalnych, gubię się wtedy cała , nie wiem co robić itp. natomiast przy znajomych nie mam takich objawów. Trawy nigdy nie paliłam , no moze kilka razy w zyciu by spróbowac a objawy mam bardzo podobne do Twoich. Tak samo mam przy problemowych pytaniach zamiast myśleć jak odpowiedzieć to sie rozbijam z tym,że tylko sytuacje oficjalne, ale potrafię dostac juz takiego zakrecenia czasami np. na prywatnej wizycie u okulisty, za która płące na dodatek.

 

-- 16 gru 2011, 19:06 --

 

Lęk uogólniony tez mam bardzo podobny do tego, który ty opisałeś , nie ma chyba na to żadnego cudownego środka, , u mnie to rzadziej chyba niz u Ciebie wystepuje na szczęście. Też w sumie nie mam kłopotów w rozmowie z ludźmi i to jest ten paradoks w tym największy w tym wszystkim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem bogiem, przebadaj się dokładnie na hormony, takie objawy mogą się pojawiać m.in. przy problemach z tarczycą, albo po prostu od nerwicy (jeżeli wyniki badań wyjdą czyste), która może być spowodowana nałogami.

 

tahela, u Ciebie to raczej problem na tle nerwicowym, z resztą dużo osób tak ma, jednym się trzęsą ręce, inni się pocą. Ja doświadczam wzmożonego pocenia zarówno przez tarczycę (i problemy ze zdrowiem w dzieciństwie) jak i przez problemy nerwicowe.

 

 

Leczenie tego zbyt intensywnego pocenia się może być trudne, bo to zależy od przyczyny, dlatego najpierw ją trzeba dokładnie ustalić. Są leki hamujące działanie gruczołów potowych, ale ich stosowanie też nie jest obojętne dla organizmu, bo jak wiadomo, pocić się trzeba. Więc uważajcie, zanim cokolwiek zaczniecie brać bez zrobienia gruntownych badań. I najlepiej skonsultować wyniki z kilkoma niezależnymi lekarzami, bo wielu z nich często "przediagnozowuje" ludzi, szczególnie jeżeli chodzi o tarczycę - tutaj najczęściej jest diagnozowana choroba Hashimoto, zupełnie bez podstaw, co jest dużą przesadą. Więc trzeba być podejrzliwym w tym wypadku.

 

 

edit: dopiero teraz doczytałem, że robiłeś badania. No ale może innym się przyda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@paweł3

zacznę może od tego ,że Ty bogiem nie jesteś

A dlaczego być nie może dla siebie?

 

,a masz już swojego krwiopijczego i ciągle głodnego bożka w kolorze prawie wiosennej zieleni

:lol::lol::lol:

 

TYLKO JEZUS UZDRAWIA

:lol::lol::lol::lol::lol::lol::lol::lol::lol:

Po co nam medycyna? Przecież jest Dżizas :lol::lol::lol:

 

@jestem bogiem:

Ja raczej nie wierzę by zaraz hormony Ci powariowały. Jak masz kasę możesz pobawić się w psychiatrę ale i neurologa, to bardziej wygląda na zaburzenia układu nerwowego niż hormonalnego. Nie panikuj ; )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak masz kasę możesz pobawić się w psychiatrę ale i neurologa

 

Chyba muszę się w to pobawić..bo uwierz mi, z takimi dolegliwościami na prawdę często się bardzo męczę. ale neurolog odpada, chodziłem do kilku, ale oni leczą tylko objawy, czyli stoisz w miejscu, jest lek, jest lepiej (pozornie lepiej), konczy się lek - powrót do normalności i dodatkowo się uzależniasz. Powiem szczerze, że te leki w moim przypadku dawały mizerny skutek, a ostatnie co brałem to Benzodiazepiny. pozdrówki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie nie, daruj sobie leczenie u neurologa! Idź przed psychiatrą raz, żeby sprawdził czy poprawnie działa układ nerwowy. "Zaburzenia" umysłowe nie wpływają na sam układ nerwowy, jedynie go pobudzają. Daruj sobie, że leki Ci pomogą, wiadomo że nie pomagają chyba że są efektem placebo. Leki są po to, by wyciszyć organizm i nieco ogłupić, żeby nie wariował na każdy bodziec.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

neurolog stwierdził u mnie nerwicę. więc układ nerwowy nie działa poprawnie. placebo? piękna rzecz. raz lekarz po zobaczeniu moich objawów pytał się czy dostałem lek (nie pamiętam nazwy) który nie jest psychotropem, a przy objawach nerwicy często lekarze przepisują go jako pierwszy, żeby sprawdzić działanie (był to lek podawany w szpitalach na szybkie uspokojenie). I pamiętam było lato, gorąco, duszno jak japie***le, a ja śmiałem się w głowie sam do siebie, że się nie pocę, nawet robiłem sobie potyczkę z mózgiem, wymuszałem na nim zdenerwowanie, co miało spowodować pocenie się, a za cholerę nie mogłem z siebie kropli wycisnąć .. :D niestety.. następnego dnia wziąłem taką samą dawkę- nic. jeszcze jedną, kolejną - nic. placebo.. któregoś dnia wziąłem 5 tabsów i poszedłem do niego (po jednej ludzie piszą, że cały dzień śpią na stojąco) i był w szoku;) wyglądałem jakbym wypił za dużo kawy..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Cytuj:

TYLKO JEZUS UZDRAWIA

 

Posłuchaj Gościu @L:)

Tylko jedno krótkie zdanie. Nie komentuje się na Ogólnym Forum czyiś podpisów ani avatarów.Masz z tym problem to napisz mi na PW. I nie Dżizas,bo to nie Twój koleżka spod bloku, tylko jak już to Jezus Chrystus. To tylko tak dla wyjaśnienia.Skończyłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×