Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Natręctw - Moja historia, objawy, co zrobić...


madeline20

Rekomendowane odpowiedzi

Witam! :smile:

 

Już tu kiedyś napisałem parę postów, nie mniej jednak piszę rzadko (częściej czytam) :smile: Postanowiłem że opiszę swoje obecne objawy(piszę obecne bo to cholerstwo lubi ewoluować). Jeszcze rok temu moim głównym problemem były lęki i myśli że mógłbym zrobić krzywdę swojej dziewczynie którą Kocham nad życie. Dziś te myśli znacznie osłabły ale pojawiły się inne. Takie np. że jestem pedofilem (to okropieństwo tyczy się głównie dwunastoletniej siostry mojej dziewczyny)...największym problemem jest jednak przejmowanie się wszystkim i analiza wszystkiego o czym się pomyślało lub tego co się zrobiło przed chwilą (lub ma się zamiar zrobić). Za każdym razem gdy np. coś o kimś źle pomyślę to mam przymus zastanawiania się nad tym czy miałem powód tak pomyśleć czy to tylko mój wymysł i jestem złym człowiekiem że tak myślę. Muszę sobie wręcz to konkretnie w myślach uzasadnić że: "Mogę sobie tak pomyśleć bo X,Y,Z i inni w mojej sytuacji też by sobie tak pomyśleli więc to uzasadnione" Jeśli tego w skupieniu nie przeanalizuję w ten sposób to odczuwam dyskomfort. Jest to szczególnie uporczywe w sytuacji przebywania w towarzystwie. Nie wyjdę przecież na chwilę specjalnie po to żeby sobie przeanalizować jakaś myśl po to żeby wrócić i po pomyśleniu czegoś następnego znowu wychodzić...Czasami daje to taki skutek że takie nie przeanalizowane myśli piętrzą się podczas spotkania i narastający dyskomfort powoduje ostatecznie znaczne obniżenie nastroju. Tak jest praktycznie ze wszystkim :? . Jeśli mam jakąś myśl natrętną (np. że chciałbym kogoś zabić) to znowu pojawia się przymus powiedzenia do siebie w myślach tekst w stylu:"To jest tylko nerwica natręctw, w rzeczywistości bym tak nie zrobił" jakby to miało coś zmienić....Kiedy sobie ustalę że np. w danym dniu coś zrobię np. to że w jakimś tam dniu zacznę pisać pracę licencjacką, to jeżeli z jakichkolwiek, choćby nie wiem jak obiektywnych powodów tego nie zrobię tylko przełożę na dzień następny to odczuwam przymus uzasadniania i tłumaczenia się przed samym sobą dlaczego zrobiłem tak a nie inaczej i zapewnianie się, że pomimo tego iż początek pisania pracy przełożyłem to i tak zdążę i będzie ok, zaliczę studia itd. .Ogólnie odczuwam potrzebę planowania jak ja to nazywam "głównych zadań" do wykonania w danym dniu i potrafię co kilkadziesiąt minut powtarzać je sobie w myślach żeby nie odczuwać dyskomfortu że coś mogłem pominąć. I jak wyżej, jeżeli czegokolwiek nie zrobię to znowu muszę się samemu sobie tłumaczyć dlaczego i analizować co z tego wyniknie...bywa i tak że od tego wszystkiego pojawia się myśl że skoro tak robię to znaczy że jestem nienormalny i mnie odwiozą do psychiatryka albo mam guza mózgu... Strach przed zwariowaniem pojawia się również bez powodu. Czasem przy wykonywaniu niektórych czynności, zastanawiam się jak to robią inni, czy to że ja robię tak a inni tak nie jest dowodem na to że jestem nienormalny itp. Najgorsza w tym strachu przed zwariowaniem nie jest perspektywa zwariowania samego w sobie, tylko myśl że jak zwariuję to nie będę kontaktował z rzeczywistością i już nigdy normalnie nie spędzę czasu ze swoją dziewczyną i bliskimi, że nie zdążę do tego czasu udowodnić dziewczynie że ją kocham i mi na niej zależy, że nie przeżyjemy tych wszystkich chwil które moglibyśmy w czasie naszego dalszego życia przeżyć... :( mógłbym tak długo pisać (jak każdy kto ma nerwicę). Ogólnie staram się myśleć optymistycznie, czasem są dni tragiczne ale są i dni kiedy jest spoko :D Byłem już na wizycie u psychoterapeutki (prywatnie) ale powiedziała że żeby zacząć psychoterapię powinienem mieć jakieś własne dochody (a tych na razie brak) a nie od rodziców i że to dla dobra terapii żeby się po jakimś czasie nie okazało że mnie nie stać i trzeba przerwać terapię itd. Dlatego też jestem w trakcie poszukiwania pracy. Czy ktoś ma podobne objawy? Przepraszam za tak długi wpis ale chciałem to w miarę dokładnie opisać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michał1990 napisales: "Muszę sobie wręcz to konkretnie w myślach uzasadnić że: "Mogę sobie tak pomyśleć bo X,Y,Z i inni w mojej sytuacji też by sobie tak pomyśleli więc to uzasadnione" Jeśli tego w skupieniu nie przeanalizuję w ten sposób to odczuwam dyskomfort."

Ja mam dokladnie to samo tzn.to analizowanie w myslach.Nie zawsze ale dosyc czesto.Jak przeczytalam Twoj post troche mi ulzylo,ze nie tylko ja tak mam,choc oczywiscie nikomu tego nie zycze,bo to meczace i uporczywe.

Napisales tez,ze:"Jest to szczególnie uporczywe w sytuacji przebywania w towarzystwie. Nie wyjdę przecież na chwilę specjalnie po to żeby sobie przeanalizować jakaś myśl po to żeby wrócić i po pomyśleniu czegoś następnego znowu wychodzić..."

W takich sytuacjach ja nie wychodze tylko po prostu mowie "Czekajcie musze sobie cos przemyslec" :D Rodzina,Maz i przyjaciolki wiedza o co mi chodzi i na ta sekunde czy dwie po prostu milkną :smile: Ja robie w myslach szybka analize i wracamy do rozmowy.Jest to jakis sposob i zadne mysli mi sie nie piętrzą.

Jesli nie chcesz mowic tak jak ja to mozesz mowic "Sorrki,musze sie nad czyms zastanowic przez sekunde" albo "Musze sobie cos przypomniec" albo cos w tym stylu.Sprobuj jesli masz ochote,mi to pomaga.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Serena Cieszę się że Ci nieco ulżyło, mnie też, zawsze jest lepiej kiedy człowiek się dowie że nie jest jedyny na świecie ze swoim problemem :smile: Dlatego też lubię czytać to forum, najczęściej czytam właśnie o objawach :smile:

Jeśli chodzi natomiast o Twoją poradę to u mnie by to nie przeszło, zdecydowana większość osób w moim otoczeniu nie wie o moich zaburzeniach, wiedzą tylko "wybrańcy", nie wiem nawet czy kiedykolwiek będę w stanie choćby części z nich tego wszystkiego ujawnić. Druga opcja również nie wchodzi w grę, czuł bym się zbyt dziwnie. No ale potrzeba matką wynalazków i również wymyśliłem swój sposób, po prostu staram się tego wszystkiego w myślach w towarzystwie nie powtarzać. Przed wyjściem obiecuję sobie żelazną konsekwencję, że choćby nie wiem co się działo to nie będę nic analizował. Nie zawsze się udaje, w praktyce nerwica mocno ciśnie z byle powodu, trzeba dużego samozaparcia, ale jednak jakoś to działa :smile: Czasem wyjście do toalety za potrzebą jest tym momentem w którym można nieco odsapnąć :D

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie paradoksalnie najgorsze jest to, że przy tych wszystkich schizach pozoztajemy normalnymi ludźmi. Ja mam wrażenie, że czasami już nawet wolałbym mieć jakiś atak z pianą w ustach etc, ale żeby w taki sposób odzyskać wewnętrzny spokój. I móc funkcjonować normalnie.

 

A mózg serwuje coraz nowsze intelektualne tortury. Robienie bezsensownych kroków, niepotrzebne powtarzania jakichś zapewnień, także szeptem, że jestem chory i muszę mieć chorobę w głębokim poważaniu. I do tego najlepiej jakąś określoną ilość razy. Nie znam bardziej bezsensownej i głupiej choroby . I tych idiotyzmów, żeby iść określoną stroną ulicy. I tych wszystkich DURNYCH pseudoskojarzeń typu " autobus nr Y jedzie do szpitala, więc "lepiej" nie wydawać w sklepie Y złotych . Głowa trzeszczy od zapamiętywania tych kłamliwych pseudoregułek. Czasm mam tych bzdur aż tyle w jednym czasie, że NIE NADĄŻAM z "obsługiwaniem" każdej z głupot.

 

Nie wiem jak wy, ale ja już mam czasami lęk przed wpisywaniem literek albo wyrazów. Muszę wpisywać, często kopiując literki z innych stron. I ciągle elektryzujący lęk, który zdaje się że za chwilę wysadzi mózg.

 

Boję się wizyty u psychiatrów, bo nie chcę mieć żadnej historii choroby w archiwach czy innych papierach. Jestem tylko ciekaw czy należałby się jakiś stopień niepełnosprawności ?

 

 

 

 

Wcale mi nie zależy na świadczeniach, ale dzięki stopniowi może łatwiej bym znalazł pracę. I był traktowany jak człowiek anie robol, który nie ma prawa na chwilę stanąć i poukładać w głowie natłok bzdur lub chociaż odetchnąć ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nazwaużytkownika "Czasm mam tych bzdur aż tyle w jednym czasie, że NIE NADĄŻAM z "obsługiwaniem" każdej z głupot." Mi sie tez to zdarza.Blogoslawione sa dla mnie chwile kiedy moge zresetowac mozg i "wylaczyc myslenie".Nie zawsze sie jednak da.Przed snem mam natlok mysli,kiedy wreszcie uda mi sie zasnac jest jakas ulga.Ale nie bardzo ja odczuwam,bo przeciez spie,wiec nie jestem w stanie swiadomie sie tym cieszyc.Jak tylko wstaje-mysli od rana, na "dzien dobry".Jednym sposobem dla mnie na reset jest alkohol ale pije bardzo rzadko,moze 3-4 razy w roku i nie do zgonu :D tylko do lekkiego upojenia.Ale jestem wtedy tak zrelaksowana,usmiechnieta,no jak nie ja.Malo co mnie wtedy dreczy,co najwyzej mycie rak ale to jakos moge zniesc.Ogolnie nie polecam leczenia sie alkoholem i absolutnie tego nie stosuje,po prostu jak jest jakas impreza i przy okazji zdazy mi sie maly reset to spoko.Jako drugi (i czesciej stosowany przeze mnie) sposob na reset mozgu polecam joge.Czlowiek tak sie skupia na prawidlowym oddychaniu i prawidlowym wykonywaniu cwiczen,ze nie ma kiedy myslec o natretnych duperelach :smile: Oczywiscie najlepiej dziala cwiczona systematycznie ale kazde nawet pojedyncze wyciszenie daje ulge.Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć :)

Jestem tu nowy, wczoraj poczytałem troszkę i fajne wiedzieć że jednak nie jest się całkiem samym.

 

Z problemami walczę od hmmm 4-3 lat? Zaczęło się od sprawdzania wtyczek w akwarium (czy są podłączone itp) Potem włączanie i wyłączanie światła.

W końcu wylądowałem u psychologa, były hipnozy, ćwiczenia.. Później zostałem skierowany do psychiatry. Chodzę do tej pory. Przyjmuję Setaloft.

 

Wydaje mi się, że natręctwa mają różne nasilenia zależnie od sytuacji, stanu zdrowia.

Towarzyszą mi natręctwa na tle religijnym, a także...zdrowotnym?

 

Muszę się zastanawiać, czy nie skłamałem mówiąc, żartując, a także pisząc na forum ;) . Takie zachowania towarzyszą bardziej po spowiedzi (akurat mamy okres świąteczny :mrgreen: )

Jako, że jestem nastolatkiem towarzyszy mi popęd seksualny, a co za tym idzie masturbacja (dość częsta), A więc później dręczą mnie myśli, że gdzieś jest moje nasienie, może się do kogoś "dostać" itp itd.

Nie wiem czy zalicza się to także do nn, ale mam także uporczywe myśli dotyczące akceptacji ze strony rówieśników. Niestety nie aż tak często spędzam czas po szkole ze znajomymi, (przynajmniej zostałem zaproszony na sylwestra :P )

 

 

pozdrawiam i Wesołych Świąt !

 

-- 22 gru 2011, 19:54 --

 

o jeszcze można dodać, że zastanawiam się, czy dana sytuacja się wydarzyła, analizuję moje czynności.

do tego czasami modlę się więcej razy (albo zastanawiam się czy się już pomodliłem czy też nie), zamiast przeżegnać się raz przed posiłkiem robię to minimum 2. itp.

Przynajmniej tak mi się zdaje że tak jest.. :)

 

Wg mnie Setaloft pomaga, nie odczuwam jakichś skutków ubocznych (odczuwam dyskomfort (ból?) szyi itp, ale to raczej z racji wysokiego wzrostu oraz noszenia plecaka na jednym ramieniu ;p )

 

Dawniej było strasznie, obecnie zwiększyłem dawkę do 150mg i jakoś sobie radzę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nazwaużytkownika Ja mam inne podejście, cieszę się że pomimo tego wszystkiego potrafimy pozostać normalnymi ludźmi :smile: Cieszę się że się głupio nie zachowuję w towarzystwie i właściwie niemalże prawie nic po mnie nie widać :smile: Paradoksalnie to co po mnie widać nie jest spowodowane nerwicą, lecz raczej czymś w rodzaju fobii społecznej przez co czasem potrafię się trochę ośmieszyć...Czasem też przez nerwicę jestem nieco poirytowany i mam niższy jakby to powiedzieć próg frustracji. To ostatnie praktycznie zauważa tylko moja dziewczyna :smile:

"A mózg serwuje coraz nowsze intelektualne tortury. Robienie bezsensownych kroków, niepotrzebne powtarzania jakichś zapewnień, także szeptem, że jestem chory i muszę mieć chorobę w głębokim poważaniu. I do tego najlepiej jakąś określoną ilość razy. Nie znam bardziej bezsensownej i głupiej choroby . I tych idiotyzmów, żeby iść określoną stroną ulicy. I tych wszystkich DURNYCH pseudoskojarzeń typu " autobus nr Y jedzie do szpitala, więc "lepiej" nie wydawać w sklepie Y złotych . Głowa trzeszczy od zapamiętywania tych kłamliwych pseudoregułek. Czasem mam tych bzdur aż tyle w jednym czasie, że NIE NADĄŻAM z "obsługiwaniem" każdej z głupot."

Fakt, wybitnie irracjonalne zaburzenie z wyjątkowo dużym zagęszczeniem bredni na które zwykły człowiek w życiu nie zwróciłby uwagi. Jeśli chodzi o ilość problemów to przeciętny nerwus ma ich w ciągu godziny zapewne więcej niż przeciętny człowiek w ciągu całego dnia. Na 99% z nich sam nigdy nie zwracał uwagi kiedy jeszcze nie był nerwusem...i ta delikatna niepewność ciągle towarzysząca człowiekowi wtedy gdy ma poprawę nastroju i wręcz promienieje radością, czy czasem za chwilę nie wydarzy się coś co spowoduje nawrót obsesji, wątpliwości, wyrzutów sumienia i grobowych nastrojów. A zagrożenia czyhają na każdym rogu, w każdym domu i pokoju, na każdej stronie internetowej.... :( Mnie bardzo wkurza właśnie to, ciągła niepewność tego co będzie za 10 minut...

Jeśli chodzi o nienadążanie z obsługiwaniem głupot to mnie też się zdarza, wtedy przemożne uczucie że czegoś nie zrobiłem, nie przemyślałem dokładnie do końca ciągnie mój nastrój na dno i wtedy zdarza się że pomaga tylko płacz, potem nastrój ulega poprawie.

 

Robal95

 

Hmmm: "Muszę się zastanawiać, czy nie skłamałem mówiąc, żartując, a także pisząc na forum ;)" a później "Przynajmniej tak mi się zdaje że tak jest.. :)" Nie wiem czy to dobrze interpretuję Twoje wypowiedzi ale ja mam tak że często do swoich wypowiedzi dodaję "O ile dobrze pamiętam" i inne tego typu zwroty a to dlatego że jeśli powiem coś czego prawdziwości nie jestem na 100% pewien to mam dyskomfort psychiczny związany z ryzykiem tego, iż mogłem powiedzieć nieprawdę lub nie do końca prawdę. Wypowiedzenie magicznych słów właśnie typu:""O ile dobrze pamiętam" jest sposobem na zabezpieczenie się przed lękiem, wtedy w świadomości pozostaje fakt, że niejako ostrzegłem wszystkich przed możliwością swojej pomyłki więc nie mam się czym martwić... :D Czy o to chodziło czy o coś zupełnie innego?

 

"Jako, że jestem nastolatkiem towarzyszy mi popęd seksualny, a co za tym idzie masturbacja (dość częsta), A więc później dręczą mnie myśli, że gdzieś jest moje nasienie, może się do kogoś "dostać" itp itd." Ja miałem trochę inaczej, odczuwałem lęk związany z faktem samej masturbacji, było to związane z obsesjami religijnymi, bo to przecież religia zakazuje itp. Obecnie często mam natomiast lęk związany z możliwością zapłodnienia a zdarza się on w sytuacjach które nie bardzo chcę opisywać publicznie ;) Obsesje typu modlenie się po 3, 5 i więcej razy też miałem, bluźniercze myśli o Bogu? A jakże:D To było dawno, później nerwica niemal całkowicie zniknęła a zanim wróciła to w międzyczasie zostałem ateistą i od tamtego czasu po obsesjach religijnych ani śladu ;) Typowe w NN jest właśnie to że atakuje w sferach z którymi wiążemy najsilniejsze uczucia, których się boimy itp.

 

To się rozpisałem :D Mam nadzieję że nikt nie będzie mi miał tego za złe ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie modlenie sie zawsze wieczorem tez przechodziłam, w sumie nigdy nie byłam relgijna w tym wypadku u mnie bardziej chodziło o lęk przed czyms innym, ze ja tego nie zrobę to się wydarzy przykra rzecz w sumie to nie była modlitwa tylko strach przed przykrym wydarzeniem, ze ktos umrze czy wybuchnie nagle wojna atomowa i będzie koniec cywilizacji, czy coś takiego, obecnie to nie mam jazd nawet z gaszeniem światła czyli czyms co mnie męczyło najbardziej od zawsze niemal ,ale z nerwcą natręctw mozna sobie i bez leków poradzić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich.Mam 16 lat Opiszę kilka moich absurdalnych natręctw:

 

Zawsze kładąc się spać włączam na komórce tryb cichy, ponieważ boję się, że np. dźwięk przychodzącego SMS-a obudzi mnie w nocy.

 

Nienawidzę dotykać klamek, spłuczek i desek klozetowych. Zawsze robię to łokciem lub z wielkim obrzydzeniem :brawo: .

 

Ciągle liczę otwory w gniazdkach włącznikach itp.

 

To by było na tyle. Oczywiście natręctw jest w moim przypadku wiele więcej, ale teraz nie chce mi się pisać :D . Pozdrawiam

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fatamorgana, No to chyba każdy wycisza dzwonki na noc ;)

Też nie lubię dotykać klamek ale spróbuj chociaż przez chusteczkę jak się tak brzydzisz :P

Też liczę otwory nawet jak jestem w WC i sikam do pisuaru i za każdym to liczę ;)

 

 

JAk dla mnie to Ci nic nie dolega, Robienie problemów tylko 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WITAM

Chcialbym tutaj dowiedziec się co mam zrobic z moim stanem psychicznym jak zrobic zeby czuc sie lepiej , normalnie tak jak bylo kiedys. Moj stan nie jest za dobry , opisze krotko w czym rzecz. Od dziecka mialem roznego rodzaju natretne mysli , np. takie cos ze jak rano nie wstane prawa noga z lozka to cos sie stanie , co powtarzalem kazdego dnia. Pozniej zaczely mi sie pojawiac tiki nerwowe , napady lęku , paniki , dusznosci , mysli ze moge komus zrobic krzywde , szczegolnie bliskim. Zaczolem sie leczyc u psychiatry. Bralem leki kilka miesiecy i mozna powiedziec ze czulem sie normalnie , nic mi nie dokuczalo. Pozniej pojawil sie alkohol , dziennie az do dzis pozwalalem sobie wypic. Konkretna nerwica zaczela sie w lutym 2011 roku. Leki odstawilem na poczatku wakacji. Poznalem dziewczyne , z ktora bylo mi dobrze , jestem w niej bardzo zakochany. Czulem sie dobrze , az do czasu kiedy przyszedl wiekszy stres , wtedy jak mnie zostawila. Wrocily mi lęki , natrectwa i wszystko inne. Wtedy zaczolem jeszcze bardziej pić. Pozniej kiedy widzialem ze moj stan jest powazny i musze cos zrobic , postanowilem wrocic do lekow. Bralem leki. Jak bylo lepiej pilem alkohol. To byl blad z mojej strony. Jescze jak bylem z moja dziewczyna , to ciagle stresowalem sie np. na to jak nie odpisywala mi smsow , nie odbierala telefonu , odrazu pojawialy mi sie mysli : Moze mnie nie kocha , ma kogos innego , niechce byc juz ze mna. Kazdego dnia o okreslonej porze kiedy konczyla lekcje na uczelni i nie napisala do mnie smsa mialem stres i lęk i wlasnie takie natretne mysli. Ostanio mialem taki okres ze raz bralem leki , a raz odstawialem i pilem alkohol. Jakis miesiac temu , ta dziewczyna chciala byc ze mna spowrotem. Ja sie bardzo ucieszylem i chcialem do niej wrocic ,zwlaszcza dlatego ze rzucila mnie z mojej winy. Teraz jest tak samo , mam stres lęki , czekam na smsy , caly czas zyje nią , mam lęk ze ktoregos dnia mnie rzuci i wogule. Jak nie odpisze mi na sms mam straszna depresje , nie czuje sensu zycia , jestem zalamany , a jak dostane smsa to odrazu mam humor do zycia ;/ . Jak napisze jej sms to sprawdzam wszystko kilka razy czy dobrze napisalem bo mam strach ze sie obrazi na mnie. Co ja mam zrobic zeby tego nie bylo , nie pajać do niej takimi uczuciami??? Kazdego dnia boje sie ze przez ten stres i nerwy , bo to juz dlugo trwaa , ze poprostu umrę. Jak pale papierosa to dopiero mam lęk i stres ze to mnie zabije. Mam tez takie natrentne mysli ze boje sie np. o to ze jakis moj kolega napisal do niej cos glupiego w moim imieniu , i dlatego nie odpisuje mi na smsa. Czy ja mam jakas chorobe psychiczna czy co?? Boje sie tego , niewiem co mam dalej robic , mam mysli samobojcze , a boje sie smierci. Chcialbym normalnie zyc. Teraz biore caly czas leki anafranil sr 75 i atarax. Pije ziola na uspokojenie biore magnez. Bylem u kilku lekarzy i mowia ze to nerwica lękowa polaczona z nerwica natrectw i zaburzeniami obsesyjno- kompulsywnymi. Jak sie tego pozbyc doradzcie cos???? Dodam ze zawsze uprawialem duzo sportu , silownia , treningi itd. Chcialbym dalej kontynuowac to ale lęki mi nie pozwalaja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hooligan123 "Jescze jak bylem z moja dziewczyna , to ciagle stresowalem sie np. na to jak nie odpisywala mi smsow , nie odbierala telefonu , odrazu pojawialy mi sie mysli : Moze mnie nie kocha , ma kogos innego , niechce byc juz ze mna." i "Teraz jest tak samo , mam stres lęki , czekam na smsy , caly czas zyje nią , mam lęk ze ktoregos dnia mnie rzuci i wogule. Jak nie odpisze mi na sms mam straszna depresje , nie czuje sensu zycia , jestem zalamany , a jak dostane smsa to odrazu mam humor do zycia ;/ . Jak napisze jej sms to sprawdzam wszystko kilka razy czy dobrze napisalem bo mam strach ze sie obrazi na mnie. " O, to widze że to nie tylko ja tak miałem... :smile: Miałem tak parę lat do tyłu. Kiedy poznałem swoją dziewczynę, miałem już natręctwa(a właściwie jeszcze bo już łagodniały a potem zniknęły, jak się miało okazać, do czasu) i ogólnie niskie poczucie własnej wartości, właściwie znalezienie dziewczyny w tamtym czasie to było takie "Mission impossible". Właściwie to Ona mnie "przygarnęła" nieco jeśli można tak powiedzieć bo na pewno tego nie można nazwać podrywem, miałem mnóstwo szczęścia:) Ale do rzeczy, nie pamiętam na jakim etapie naszego związku ale jednak bliżej początku niż dnia dzisiejszego miałem takie intensywne epizody w których miałem identyczne objawy tzn. idealne pisanie SMS-ów żeby wszystko było git i żeby czegoś nie spieprzyć, zamartwianie się tym że już minęło 20 minut a Ona dalej nie odpisuje, raptowna poprawa nastroju po dźwięku przychodzącego SMS-a itd. Ciągły lęk że mnie zostawi też mi towarzyszył.Były takie sytuacje że gdy się spotykaliśmy to generalnie niewiele rozmawialiśmy(głównie z tego powodu że nie byłem zbyt rozmowny). Bałem się więc że jak nie będę z Nią rozmawiał, nie będę co chwilę wymyślał jakichś rzeczy które by Ją mogły zainteresować to mnie rzuci więc się starałem jak mogłem. Staranie się dawało negatywne efekty bo czym bardziej myślałem co by tu powiedzieć, czym by tu ją zainteresować tym większą pustkę miałem w głowie i tym mniej mówiłem. Lęk towarzyszył mi przez cały dzień, zmuszałem się do tego żeby być idealny, robić wszystko co mi "karze" bo jak nie to mnie rzuci itp. Jeśli choć trochę coś nie poszło po mojej myśli to się stresowałem że to będzie miało jakiś negatywny wpływ na nasz związek...ten stres było widać na zewnątrz więc się stresowałem że Ona to widzi i to że to widzi będzie miało wpływ na nasz związek... Po takich "przeżyciach" gdy wracałem od Niej do domu, to ryczałem bo przecież miałem być super a jak zwykle schrzaniłem itp, itd. mógłbym tak długo pisać. Generalnie więc nie jest to nic takiego wyjątkowego, zresztą o ile się nie mylę to już gdzieś na forum ktoś pisał o tego typu problemach chociaż pewien nie jestem. Jak zrobić "żeby nie pałać takimi uczuciami"? Psychika każdego jest skonstruowana trochę inaczej, każdy ma inną sytuację w związku, trudno podawać jakieś niezawodne recepty. Nawet szczerze nie pamiętam jak to się u mnie skończyło, jakoś ustało z biegiem czasu (parę ładnych miesięcy poszło zanim myśli się uspokoiły. Dziś wciąż jestem z tą sama ukochaną dziewczyna co wtedy i pod względem omawianych objawów nie mam dziś praktycznie żadnych problemów choć oczywiście przypałętały się inne rzeczy.). Myślę że szczere rozmowy z dziewczyną na takie tematy zawsze są pomocne. No i oczywiście najlepiej psychoterapia, leki to nie wszystko, jednak to g***o trzeba zwalczać kompleksowo. Te konkretne objawy mogą też oczywiście przejść same jak w moim przypadku ale dobrze by było to usunąć razem z resztą objawów właśnie za pomocą psychoterapii. Generalnie cała sprawa z "pałaniem uczuciami" sprowadza się do tego żeby się nauczyć tak nie tragizować z byle powodu (że nie napisała SMS-a to znaczy że nie kocha) choć wiem że łatwo powiedzieć, strasznie trudno zrobić.

Twoje lęki że od tego umrzesz itp. to typowe wyolbrzymianie problemu często spotykane w nerwicy. Ja jak coś zapomnę (np. tego gdzie schowałem pieniądze które przed chwilą ze sobą wziąłem) albo się w czymś pomylę albo się nie mogę skupić na oglądaniu filmu to nie raz mam "fazy" że to jest objaw jakiejś psychozy czy schizofrenii i zraz zwariuję chociaż to nonsens. Zauważ że tak samo jest z tymi SMS-ami. Błacha rzecz jest przez nerwicę powiększana do monstrualnych rozmiarów jakiejś tragedii. Choroba psychiczna to to nie jest, jest to zaburzenie które można wyleczyć więc należy myśleć optymistycznie i się nie łamać choćby nie wiem co!

 

Pozdrawiam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hooligan123

 

"Dzieki za odpowiedz , bo juz myslalem ze jestem sam z ta przypadloscia"

 

To chyba najczęściej spotykana wypowiedź na tym forum ;) Chyba każdy nerwicowiec czuje strach przed tym że jest sam ze swoim cierpieniem...na szczęście to w pewnym sensie "tylko" nerwica... :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytam to forum już od kilku dni i zastanawiałam się czy napisać, bo napisanie o swojej słabości to przyznanie się do niej, Ale może to jakiś krok do normalności? Jestem ciekawa jak NN wpłynęła na Waszą pracę, związki,

 

Krótko o mnie. Mam NN chyba od jakiś 13 lat, od kiedy umarła moja mama 3 listopada, w wieku 33 lat i znienawidziłam tą liczbę. Zaczęłam jej unikać, dotykać wszystkiego tyle razy żeby nie wyszło 3. Potem "szukałam" bezpiecznych liczb, które zagwarantują, że nie stanie się nic złego. Bo "coś złego" jest właśnie tym co mnie męczy. Objawy, czyli dotykanie, mówienie, liczenie i inne występuję u mnie ok. 50 razy dziennie, jak mam zły dzień to więcej :( Kiedyś powiedziałam mężowi (który się wkurza jak dotykam ubrań ok. 5 razy licząc w myślach do 39 za każdym razem przed snem), że chyba mam NN ale nic się tym nie zainteresował. Chyba myślał, że żartuję, albo nie wie, że takie zachowania to choroba.

 

Co mam zrobić? Psych?

Chciałabym, żeby to mąż był dla mnie wsparciem, ale boję się mu o tym powiedzieć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć. od kilku lat bardzo mnie interesują wszelkie zaburzenia nerwicowe, szczególnie nerwica natręctw. pewnie dlatego, że sama miałam drobne problemy tego typu, a bliska mi osoba choruje właśnie na zaburzenia kompulsywno-obsesyjne. tak czy inaczej, chciałabym kiedyś pomagać ludziom, którzy mają dość swoich natręctw, a zwłaszcza tym, u których choroba posunęła się tak daleko, że trudno im żyć. teraz piszę pracę magisterską, jednak będzie gówno warta, jeśli napiszę ją "teoretycznie" nie rozmawiając z żywymi ludźmi. chciałam więc zapytać, czy ktoś nie zechciałby się ze mną spotkać, albo przynajmniej skontaktować i nie odpowiedzieć mi na kilka pytań.

jeśli ktoś zechciałby odpowiedzieć na moją prośbę, proszę o kontakt: gg 4360141; e-mail: pmrgrabarczyk@yahoo.de lub nr telefonu: 669078272 pozdrawiam wszystkich i życzę jak najwięcej spontaniczności:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sto Hej,bez wstepow napisze Ci pare slow ;) Ja jak zatrybilam,ze mam NN powiedzialam o tym mojemu Mezowi.Musialam mu powiedziec zeby jakos wyjasnic moje bezsensowne zachowania.Wcale nie odebral tego jako cos zlego tzn.owszem martwi sie o mnie ale nie uwaza zebym byla nienormalna czy cos.Moze komus innemu balabym sie powiedziec ale jesli chodzi o Meza wiedzialam,ze moge na niego liczyc.Niestety jednak prawda jest taka,ze ktos kto nie ma NN nie do konca rozumie o co w tym chodzi.Nie kazdy czai jak to jest z tym przymusem robienia czegos w okreslony sposob czy po iles razy.Po prostu ta druga polowka musi to zaakceptowac i tyle i jakos trzeba z tym zyc.Moze pokaz Mezowi kilka stron z tego forum zeby zobaczyl,ze to naprawde potrafi byc meczace?moze po prostu z nim pogadaj?zycze powodzenia i trzymam kciuki za Ciebie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wszystkim,

 

Wiem że długo ale trapi mnie to bardzo - proszę przeczytaj może będziesz umiał jakoś pomóc coś doradzić albo miałeś - miałaś podobnie.

 

Trafiłem tutaj tak jak pewnie większość z użytkowników googlając o swoim problemie w internecie. Nie wiem czy posiadam NN czy to co innego ale postanowiłem się tym podzielić.

 

Generalnie mam 25 lat i jak ktoś spojrzy z boku mógłby stwierdzić że mam na prawdę bardzo fajne życie, że jestem ułożony, odpowiedzialny, dobrze płatną pracę, znacznie wyższą niż średnia krajowa czy średnia w Warszawie. Studia na ukończeniu na dobrym kierunku - obroniona praca inżynierska na dniach będę bronił pracę magisterską (jest już skończona). Od ponad 2 lat jestem w związku z dziewczyną.

 

No i zaczeło się pewnego dnia mam -wizję - myśl - wyobrażenie jak zabijam swoją dziewczynę, początkowo mówiłem sobie o czym ty myślisz i jaki jesteś walnięty 'pierdo**ty' że jak wogóle można o czymś takim myśleć. Początkowo rzadko potem taki myśli pojawiały się coraz częściej zwykle w nocy przed snem. Ściskało mnie w brzuchu i drętwiały ręce. Bałem się że w końcu nie wytrzymam i to zrobię .Czym bardziej starałem się o tym nie myśleć przychodziło częściej. Chociaż bywał momenty że nie było tych myśli kilka miesięcy kilka tygodni i nieraz znowu wracały. Wtedy po raz pierwszy trafiłem na to forum i materiały o NN czytałem podobne historie dziewczyn , chłopaków , matek , ojców. Analizowałem przeszłość czy nie miałem wcześniej takich dziwactw. No to oprócz tego że jak pomyślałem że nie zamknąłem drzwi to musiałem się wrócić i je sprawdzić, czy sprawdzić żelazko pomimo tego że nie prasowałem. Albo czy światło jest zgaszone na strychu bo mógłby się od tego dom zapalić (też tam nikt nie był). Wieczorem przed snem jak jestem w domu - zwykle w weekendy sprawdzam czy drzwi są zamknięte - zdejmuje czajnik elektryczny z tego co go nagrzewa, sprawdzam czy kurki są z gazem zakręcone oraz czy włączniki światła w kuchni są napewno wyłączone (ale nie dociskam ich za mocno bo może coś się stanie jak w drugą stonę je przecisne) [Ładne mi oprócz czego ktoś po tym stwierdziłby że ma nierówno pod sufitem].

Pewnego razu po spacerze z moją dziewczyną po zoo chciała wstąpić do kościoła ja wtedy byłem nękany tymi wizjami i wyobrażeniami o zabijaniu. Opowiedziałem jej o tym i przekonała mnie że warto iść do psychologa. Sam kilka razy o tym myślałem ale wstydziłem się o tym komuś powiedzieć. Ów terapia które generalnie polega tylko na tym że ja mówię a psycholog mnie słucha czasem coś tam dopytując trwa już 1,5 roku. Z "zabijaniem" podczas terapii było różnie aż w końcu przestały się te obrazy pojawiać. Ale ja dalej jadąc samochodem jak w radio mówią o morderstwie to ja przełączam na muzykę, nie oglądam wiadomości a jeżeli już to tylko ekonomiczne(podoba mi się ekomomia, mogę o niej dużo mówić i rozmawiać z innymi). Filmy z zabijaniem raczej nie - komedie romantyczne - zwykłe komedie.

Bardzo często wyobrażałem sobie jak zabiłem i próbuje wymigać się od kary, albo że próbowałem ale się nie udało dostaje jakiś wyrok i po wyjściu z więzienia dalej chce być z moją dziewczyną. Liczę że mnie przyjmie, albo że bojąc się tych myśli popełniam samobójstwo , po czym na wiadomość o mojej śmierci ginie mój tata(dostaje zawału lub coś podobnego) i samobójstwo popełnia brat (jak o tym myślę to łzy napływają mi do oczu.)[Żyjemy bez mamy - zmarła prawie 3 lata temu].

 

No i po jakimś czasie wydawało się że jest ok, myśli przestały nachodzić wydawało mi się że jestem szczęśliwy. Mam dziewczynę , pracę, kończę studia.

 

No i kolega zaprosił mnie na piwko - myślałem że będzie dobra okazja żeby namówić go do wstąpienia do pewnego programu typu cashback za lojalność (piramida) ja wstąpiłem by pomóc dobremu koledze ale pomyślałem że i ja spróbuje. Generalnie było spoko dużo śmiechu poznaliśmy jakiś ludzi z wymiany studenckiej - była okazja do pogadania po angielsku. Jak to w trakcie takiej imprezy ktoś się upił i coś chciał się bić ale my z kolegą nie chcieliśmy wszczynać bójki. Ale z imprezy pamiętam jeszcze tyle że wychodząc na papierosa (pale tylko jak coś wypije) nagle bije się z jakimś chłopakiem (bije to zbyt mocno powiedziane) ja go odepchnąłem a sam dostałem w twarz. (siniaków nie miałem) No i przechodziła straż miejska i mnie odciągneła dostałem mandat. (to jeszcze pamiętałem) Miałem wrażenie że ktoś do mnie podchodzi i mówi tak jak by mnie znał. Potem już nic nie pamiętam. Wiem że ok 3 napisałem do dziewczyny że ją kocham i wracam spać. A ok 2:50 wypłacałem gotówkę z bankomatu. Zaczęły się związane z tym wydarzeniem myśli ktoś podał mi tabletkę gwałtu i zmusił do zabicia kogoś. Sprawdzałem ubrania czy nie ma krwi itp rzeczy - czysto więc ktoś dał mi pistolet żebym strzelił, albo kogoś udusiłem. Sprawdziłem gdzie wypłacałem kasę bankomat był przy klubie gejowskim , zacząłem się zastanawiać czy tam byłem, że ktoś mnie tam wykorzystał. Nawet poszedłem następnego dnia zapytać czy byłem w środku barman mnie nie pamiętał. Ja miejsca w środku też nie. Od tego momentu mineły już 3 miesiące, jak widziałem policję to bałem się że idą po mnie, sygnały policji, karetki jadą po mnie było znowu ciężko. A nie pamiętam 1:40 h z tego wyjścia. Kiedyś też jak urwał mi się film w akademiku - nie wychodziliśmy na miasto - myślałem że zabiłem jakąś małą dziewczynkę i zakopałem ją w lesie nawet poszedłem sprawdzić bagażnik mojego samochodu czytałem wszystkie kroniki kryminalne w internecie.

 

Ale do tematu po weekendzie który spędziełm ze swoją dziewczyną wróciłem do swojego akademika, przyszła noc i jak zwykle miałem problemy żeby usnąć, (tak tego jeszcze nie mówiłem) w nocy jak śpię w akademiku bez swojej dziewczyny (bo z nią i jak śpię w domu to objawów tych nie ma) wydaje mi się że zaraz się uduszę ciężko mi przełknąć ślinę, serce zaczyna mi walić boje się że dostanę zawału lub się uduszę , często wstaje i patrze czy mam drożne gardło. Już zadzwoniłem do dziewczyny i zacząłem z nią rozmawiać powiedziała że jak nie będę mógł usnąć to żebym po nią przyjechał (jakiś czas temu też tak zrobiliśmy). Ale wziąłem jakiś lek przeciwuczuleniowy (na nic nie jestem uczulony ale moja szafka z lekami to prawdziwa apteka) i się uspokoiłem.

Następnego dnia po tej nocy miałem spotkanie z psychologiem opowiedziałem o tym i coś wewnątrz mnie kazało mi powiedzieć że jestem gejem , ale nie zrobiłem tego, i teraz znowu to samo w brzuchu mnie skręca, ręce drętwieją, mam wybuchy płaczu jak znowu myślę że nie mógłbym być gejem zaczynam myśleć o samobójstwie dalej wizje śmierci ojca śmierci brata - płacz ale taki inny taki wyrywający się, myśląc o tym mogę zacząć płakać w sekundę. Wcześniej jakiś czas jak czasem przechodził chłopak obok mnie miałem obraz że go całuje, nie musiał być przystojny. Zacząłem sprawdzać co mnie podnieca całuje się ze swoją dziewczyną szybko dostaję wzwodu mam ochotę się z nią kochać. Zresztą kochaliśmy się 3 dni temu było fajnie, prawie usnęliśmy przytuleni do siebie na podłodze. Ale teraz patrze na każdego chłopka i oceniam , przeglądając jakieś demotywatory, kwejka czy coś takiego było zdjęcie 3 gości całujących się i nie wiem czy to mnie podnieciło czy przestraszyło. I znowu mój spokój ducha nie istnieje a jeszcze tydzień temu jak ktoś by się mnie spytał powiedziałbym mu że byłem szczęśliwy. Chciałem dodać jeszcze że po feralnym upiciu powiedziałem sobie że jak mnie nie zamkną i obronie mgr to chyba będzie czas żeby oświadczyć się mojej dziewczynie. Wcześniej też o tym myślałem (jak były wizje zabójstwa) ale nie potrafiłbym z nią żyć z takimi myślami.

Ktoś kiedyś napisał że też miał myśli o gejostwie rozstał się z obecną dziewczyną i onne znikneły. Jednak jak ja myślę o rozstaniu z nią - bo może będę miał spokój to zaraz pojawia się myśl ale jak to mam się z nią rozstać tylko dzięki niej ostatnie dni przetrwałem była przy mnie prawie cały czas, jak to już z nią nie będę. Dodam jeszcze że wcześniej nigdy nie miałem takiej fantazji erotycznej z chłopakiem nigdy nie śnił mi się taki sen (chyba). Zawsze bałem się że mogę zostać psychopatą , że coś mi umysł każe zrobić wbrew racjonalnemu mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wygląda to jak nerwica natręctw z obsesjami dot. agresji. Natręctwa na temat odmiennej orientacji seksualnej też są dość powszechne. Może warto by było się z tym udać do specjalisty? Mam na myśli psychiatrę. Niekoniecznie, żeby od razu łykać prochy, ale żeby rozwiać wątpliwości dla świętego spokoju. Co Twój psycholog o tym wszystkim sądzi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzisz psycholog kiedyś powiedział ze wynika to stąd że nie umiem rozstać się ze swoją dziewczyną przyznam się że coś w tym było jednak wiem że rozstanie z nią mogłoby być największym błędem i jakiś czas temu te obawy o to rozstanie mi znikły i przestałem o tym myśleć. Tak to mówiłem sobie że rozstanę się z nią za jakiś tam czas itp. Jednak bywało wtedy różnie czasem się kłóciliśmy itp. Jak było fajnie to o takich rzeczach nie myślałem.

 

BTW czy przepinałeś mojego posta myślałem że wysłałem go do NN.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×