Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Ojej... Różo... nie mów że jesteś głupia... ani odczłowieczona. Nerwica, depresja, to problemy, które niestety czy chcemy, czy nie - przenoszą się na całą rodzinę, bliskich. I zarówno jak my możemy mieć tego dość, tak samo rodzina też. Przecież nie powiedział, że ma Ciebie dość, tylko twojej nerwicy. A może też płacisz teraz za długotrwałe ukrywanie tej nerwicy. Spójrz z punktu widzenia syna - ukrywałaś to - on o tym nie wiedział. Teraz otworzyłaś się i może to jest dla niego zbyt nagłe, może nawet dziwne. Z drugiej strony bardzo dobrze też Ciebie rozumiem. Bo to naprawdę musiało zaboleć. Wiem coś o tym :? . Wydaje mi się, że tu może pomóc szczera (bardzo szczera) rozmowa - z chęcią do tej rozmowy z obu stron. Tak, aby wszystko sobie wyjaśnić. Pozdrawiam Cię serdecznie Różo, trzymaj się :) !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja kochana Różo tule cie do serduszka i placze razem z Toba :cry: wiem co to znaczy kiedy ktos najblizszy nas nie rozumie,ale zgadzam sie z Piotrkiem ze to pewnie bylo w nerwach-bo widzisz on pewnie tez sie denerwuje:)moze ma to po Mamie :smile: oczywiscie to zart-ale powaznie-to kiedys tez sprawilam przykrosc swojej Mamusi i dlugo tego zalowalam,przezywalam to bardziej niz Ona bo widzac jak placze serce krajalo mi sie jak nie wiem co,sadze ze tak tez jest w przypadku Twego syna,ze zaluje teraz i to bardzo,dlatego postaraj sie zapomniec i nie mysl o tym w takich kategoriach kochana moja!sciskam cie mocno!bedzie dobrze :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochana Różo jest mi bardzo przykro co się dzisiaj w twoim życiu wydarzyło. :cry: Bardzo długo się zastanawiałam jak Cię pocieszyć byś mogła poczuć się lepiej i na pewno Twojemu synowi też jest przykro. Tylko mam jeden problem tak naprawdę zastanawiam się w jakim wieku on jest. Być może już wspominałaś, a jakoś omyłkowo przeoczyłam wiek syna. I Tu chcę być bardzo ostrożna by nie urazić Ciebie i Twojego syna którego bardzo kochasz i głowę daję że on ciebie również.

Ale jednego co jestem pewna masz pełne prawo do pomyłek, płaczu, problemów przecież nie jesteś do jasnej ciasne z kamienia, lecz wartościowym człowiekiem. I masz prawo do wyżalania się ile wlezie. Natomiast zabraniam Tobie mówić i myśleć o sobie żle, jesteś, będziesz i pozostaniesz mądra i kropka.I ani się warz kiedy kolwiek mówić i myśleć o sobie inaczej. Całuski przesyłam Tobie i całej kochanej Twojej rodzince na dobranoc. Pa. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj,strasznie mi wstyd,że zajęłam tyle miejsca w Jęczarni i zawróciłam wam w głowie :oops::oops: Jestem głupią histeryczką Wiaterku,trzeba spojrzeć prawdzie w oczy ;) Dziękuję wam wszystkim serdecznie:*:*

Piotruś,oczywiście,że masz absolutną rację.Syn wrócił ze szkoły zmęczony i zdenerwowany(a jest w wieku Piotra,młodszy o 24 dni dokładnie :D ),wiadomo-matura,którą chce jak najepiej zdać,w szkole dostają kociokwiku z pracami i sprawdzianami i miał prawo tak zareagować.To,że mam nerwicę też mogło właśnie dziwnie wyglądać z jego strony,masz Piotrku rację.No głupia histeryczka i już.Proszę,nie zajmujcie się już mną,bo jest mi podwójnie wstyd :oops: Całuski :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co za dzień, koszmar!!! Nie wiem co ze sobą zrobić, znów dziś wszystko poszło nie tak i spadłam na samo dno rozpaczy. Mam dość swojego życia i szukania w nim sensu ( może go wogóle w nim nie ma :roll: ).

Jest mi tak strasznie źle, że muszę to z siebie wyrzucić, oczywiście jak zwykle nie mam z kim pogadać więc postanowiłam pojęczeć trochę na forum.

Kiedy skończy się ta moja wędrówka po tym świecie? Mam nadzieję że już niedługo, bo ja już naprawdę nie mam siły, aby walczyć i pokonywać problemy i porażki :cry::cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

może go wogóle w nim nie ma

jest jeste- na pewno, tylko czasem nie widać niestety

Kaja007 walcz, nie poddawaj się. Dasz radę, chociaz jest ciężko. Kazdy z nas ma chyba czasem takie załamania.Trzymaj sie. Pomyśl że moz jutro mozę pojutrze będzie lepiej. :)

Dobrze że z siebie to wyrzucasz - moze ci troszkę pomoże. :-|

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Różo... żadna z Ciebie histeryczka... tylko jak czytam, że histeryczka, że głupia - to ty kłamczucha czasem jesteś. I wszystkich i siebie okłamujesz. Bo naprawdę jesteś wspaniała. Pozdrawiam!

 

Kaja - nie kapituluj. Warto żyć - dla czegoś, dla kogoś, dla siebie. Nie łam się, tylko walcz nadal. Wygrasz w końcu, ale musisz być wytrwała w walce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, Różyczko,nie myśl tak nawet, nie możesz! Jesteś fantastyczna i będziemy Ci to powtarzali w kółko...Wspaniała, mądra, wyjątkowa...taka właśnie jesteś..czy tego chcesz, czy nie...i nasza...mamy farta wiesz? całuski

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich.

 

Właśnie przeczytałam wszyskie posty na tym forum i bardzo sie spłakałam. Jestem batdzo uczuciową osobą (za uczuciową). Ale dzięki temu forum zrozumiałam co mijest. Przez dłuższy czas nie mogłam sobie poradzic z problemami. Jestem rozdrażniona, smutna, bez życia, nic mi sie nie chce (pewnie zancie te uczucia). Jednym słowem mam depresje. Jest mi strasznie cieżko, zawsze myślałam, że jestem silną(psychicznie) osobą, że potrafie sobie poradzić z różnymi problemami, nie bałam sie nigdy ludzi, byłam wesoła i pełna życia. Poznałam wtedy (w kietniu minie 5 lat) mojego teraźniejszego narzeczonego Ale w pewnym momencie (jeszcze jak nie byłam w ciąży) stałam sie oschła, milcząca, nic mi się nie chciało, często płakałam- nadal często płacze- bałam (lub wstydziłam) sie ludzi. Nadal tak jest. Mam dosyć bycia pochmurną niezadowoloną z życia a przede wszystkim z siebie osobą. Najchetniej uciekła bym gdzieś daleko, daleko i płakała tak dlugo aż wszyskie smutki, złości i cały żal, który mam do samej siebie za to , że nie potrafie cieszyc sie z życia i z tego co mi przynosi każdy następny dzień, miną. To jest ta lepsza opcja bo gdybym nie miala mojej kochanej Weroniczki to najprawdopodobniej wolała bym umżec- poddać sie- niż walczyć. Wybrała bym łatwiejsza droge. Ale nie moge. Wiem to. Nie moge pokazac ze jestem slaba mojemu narzeczonemu i mojej córce. Dlatego płacze w ukryciu. Nie wiem jak mu powiedzieć co jest nie tak. Nie umiem rozmawiać. Mieliśmy ostatnio dużo problemów. Nawet sie rozstalismy (na niecałe 2 tyg), starsznie teskniłam. Próbowałam się wygadać koleżance, ale niestety mi rozmawa nigdy nie idzie. Dogadaliśmy sie w końcu. Ale myślałam że bedzie lepiej, że przestane mieć wieczne doły, że przestane sie ciągle na niego złościć że go nie ma ciagle w domu. Wiem że pracuje (charuje) na to zeby nam sie lepiej zylo. Ale nawet jak jest w domu to czuje sie tak jak bym byla sama. Siada przy komputerze i szuka różnych informacji na temat samochodów, cześci itp, itd. Wiem że mnie kocha, ja jego tez. A może jestem poprostu zbyt egoistyczne. Może...... Nie wiem co mam myślec, za dużo tych myśli. Zaczyna mnie boleć głowa i nie moge oddychać. Znowu.

 

PS: Sorry że takie długie i takie chaotyczne, ale czytając wasze posty też potrzebowałam wyżucić z siebie pare rzeczy. UFFF Ulżyło. Niestety tylko na chwile.

 

PPS: Czy depresja może być dziedziczona z pokolenia na pokolenie??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Liana, dobrze, że wyrzuciłaś to z siebie. Może trzeba trochę samozaparcia i walki z tymi dołkami?

Czy depresja może być dziedziczona z pokolenia na pokolenie??

Mi się wydaje, że nie, ale to tylko moja opinia.

Pozdrawiam serdecznie!

 

Różo - czemu płaczesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wam jestem tu nowa i tak jak każdy mam jakieś problemy. Ostatnio moja koleżnaka napisała mi że to może być depresja wcale nie przeczę. Jestem jeszcze nowa i wydaje się że jest to niemożliwe aby mieć problemy ale jednak. Moje życie jest beznajdziejne ciągle jest po górkę. Zdaje mi się że wszystko zaczęło się jakieś dwa lata temu. Wtedy wszystko jakoś zaczęło się psuć moje życie zmieniło się o 360 stopni oczywiście zmieniło się na najgorsze. Tak te moje problemy nie wiem dlaczego ale zawsze to chodzi o chłopaków tak to jest ten mój problem. Wydaje się banalny ale jednak ja to przeżywam całkiem inaczej. A więc: po pierwsze zakochałam się i to jest ten problem bo właśnie jak zwykle nieszczęśliwie tak myślę. Podoba mi się chłopak o rok odemnie starszy strasznie mała różnica wieku. Wszystko zaczęło się od pewnego obozu z początku wydawał mi się super kolegą i wogóle ale z czasem kiedy go widziałam w szkole głębiej wchodził mi w serce. Zaczęłam się bardziej zakochiwać nie wiedziałam że aż tak się to rozwinie. Pewnego dnia widziałam go aż pięć razy i tak coraz częściej. Aż w końcu go pokochałam. Kocham go nie wiedziałam że takie będzie to silne. A on nic nie okazuje nie wiem czy on też no niby kontem oka na przerwach patrzy na mnie zerka uśmiecha się ale to nic więcej nie wiem czy coś będzie. Ale to jest takie silne że mam na jego punkcie obsesję jak go nie widzę chociaż raz przez cały dzień mam zły humor. Nie wiem dlaczego. Zakkochałam się a to tak pierwszy raz. Nie wiem czy on też nawet nic nie zagada a ni nic. Zawsze robię sobuie nadzeję a póżniej jestem oczrowywana że on ma dziewczynę albo co innego ale ja mam nadziję że nie bo nigdy go z żadną nie widziałam. Już nie raz chciałam sobie zrobić krzywdę bo nie wiem jak to inaczej nazwać. Dlaczego akurat na mine to musiało spać dlaczego ja zawsze muszę się zakochiwać nieszczęśliwie nigdy mi nie wychodzi. A i jest jeszcz jeden problem mój brat ma kolegę tyle go już znam a dopiero teraz zauważyłam że on mi się też podoba tak nie wiem czy to jest fer czy można się zakochać w dwóch na raz i teraz nie jestem pewna którego kocham tak na prawdę nie wiem co zrobić ten drugi też patrzy ale z nim to przynajmniej gadam od czasu do czasu spotykam się z nim jak jest u mojego brata. Ale nie wiem wiem tylok tyle że właśnie jemu przydałaby się dziewczyna tak mi mówił brat ale nie wiem. Mam cały czas smutne dni chcę coś sobie zrobić nie raz ale wiem że to niczego nie rozwiąże jeszcze gorzej wogóle ich nie będę widywałam wiem tylko że to nie rozwiąże problemów ale mam takie myśli. Pomóżcie czekam bna odpowiedz co byście zrobiły na moim miejscu.[/img]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzieki za wsparcie :)

 

Jeśli chodzio dziedziczenie depresji to mysle ze to jest mozliwe. Moja mama ma nerwice, i miala ciezką depresje i mój dziadet też. A może mi sie wydaje że to dziedziczne. Ide na ten temat troche poczytać.

 

EDITKA

Jeśli chodzi o robienie sobie krzywdy i zakochiwanie sie w niewłaściwych osobach to uważam, że to minie. Ja tak przynajmniej miałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

musze to z siebie wyrzucic....

to nie tak ze ejstem zdesperowana nastolatka ktora ma problem "nikt mnie nie kocha, kto mnie przytuli". To nie to...

 

od jakiegos czasu brak mi wiary w to ze jest dobrze, ze zycie ma jakikolwiek sens, wszytsko jest dla mnie trudne, jestem w totalnej rozsypce, ne radze sobie ze soba, wciaz płacze, jestem nie spokojna... czasem wpadam w moja własna paranoje, moja histerie... ne mam pojecia co sie ze mna dzieje, potrzebuje pomocy....

 

Nie wiem gdzie i do kogo sie z tym zwracac ne wiem czy to depresja czy poprostu moj wyimaginowany problem...

 

prosze o rade, pomoc.

 

 

ps. jesli chodzi o partnera, mam go i bardzo go kocham ale przez moje problemy obawiam sie ze moge go stracic, wszytsko co sie ze mna dzieje odbija sie na nim, a ja nawte tego ne kontroluje bo cos mi sie uroiło w głowie. ne wiem co sie dzieje naparwde ...

 

czekam na odp...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

100krotka

Witaj,

Z tego, co piszesz, masz dla kogo żyć. To, że jesteś w rozsypce, nie wyszło samo z siebie, prawdopodobnie coś stało się w Twoim życiu, co Cię załamało. Najważniejsze, aby spojrzeć na to mniej więcej z boku i pomyśleć, jakby to było bez tej rozsypki. Wyobraź siebie bez tego wszystkiego. I postaraj się uwierzyć, że może być lepiej. Jeżeli chodzi o zwrócenie się do kogoś - to jakiś psycholog, psychoterapeuta pomaga. Jednak on doradzi, a wyjść z tego musisz sama, nie da się z tego kogoś wyciągnąć, tylko musi zdobyć się na siłę i wyjść sam. Ludzie dookoła mogą tylko wesprzeć i poradzić. I ważne: podejmij jakieś kroki, aby to w sobie przemóc właśnie dla osoby, której boisz się stracić. Dasz radę! Pozdrawiam serdecznie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wam dzięki

 

LIANA

to już trwa bardzo długo nie wiem dlaczego ale ja zawsze się tak zakochuje. Nie wiem jak zauważyć że to właśnie ten który też mnie pokocha. Zawsze jest tak jeżeli mi zależy na chłopaku to nie wychodzi mi z nim. A jak jakiś inny jest we mnie zakochany bo wiem że jest takich parę ale to wtedy oni mi się nie podobają nie mogłabym się w nich zakochać. A ja mam zawsze tak że jeżeli mi się podoba jakiś chłopak to żaden inny nie ma dla mnie znaczenia chyba że mi powie ten w którym jestem zakochana że nie ma szans wtedy jestem kompletnie załamana a już tak miałam. Ale później znowu się zakochuje znowu nieszczęśliwie. Teraz jest właśnie taki chłopak o którym pisałam i powiem wam że inni mnie teraz nie obchodzą na nim mi zależy ale nie wiem jak go zdobyć. Nie wiem czy on coś do mnie czuje czy mam u niego szansę. I dzięki niemu zapomniałam o mojej dawej miłości chłopak którego kochałam do tej pory raptownie znikł z mojego życia i nie mam go już w sercu a to się stało jak poznałam teraz tego który liczy się teraz. Nie wiem dlaczego ale właśnie od tamtego czasu od tamtego chłopaka myślę że to przez niego przecież wiedziałam że on mnie też kocha a nie zgodziłam się z nim być. I jak mam handrę to zawsze zgadaniam na tamtego ale wiem że to moja wina a nie jego.

 

PIOTREK

 

dzięki za wsparcie. Nio wiem że jest to problem ale na pewno nie aż taki straszny chociaż.... Ale na prawdę nie mogę sobie z nim poradzić to trwa już długo. ALe dzięki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak w końcu trafiłam tu ponownie..i choć starałam sie tak bardzo trzymać " w pionie" to jednak wczorajszy dzień ugiął mnie i to niżej niż sie tego spodziewałam.

Mialam wczoraj kiepski dzień..zapowiadał sie wspaniale a skończyło sie na totalnej klapie..i wiecie dlaczego? już wam powiem...

Wybrałam sie do kina na Testosteron. Wszyscy mówili że świetny film i chciałam to sprawdzić. Wystroilam sie i od rana byłam w świetnym humorze. W kinie żartowalam sobie na każdy temat cieszyłam sie że od tak dawna spędze wieczór inaczej niż zwykle. Po pewnym czasie zobaczyłam dwie dziewczyny które jawnie mnie obgadywały, śmiejąc sie ironicznie i pokazując na mnie co jakiś czas. Poczułam sie fatalnie..od razu zmalałam do rozmiarów mrówki nie mowiąc o chęci obejrzenia filmu. Nie wiedziałam jak sie zachować..nie potrafie reagować w takich sytuacjach..W przeciągu całego życia spotkalam sie tylko 2 razy z takim zachowaniem w stosunku do mnie. Zawsze jestem mila i wręcz uśmiecham sie nawet do obcych nie wyobrażam sobie sprawiać komuś przykrość. Tak wiele mnie kosztowalo to aby uwierzyć w siebie.. to że moge sie podobać , że fajnie wyglądam że chce zrobić coś dla siebie. Podłamało mnie to bardzo. Na dodatek laski siedziały za mną i maltretowały mnie swoimi spojrzeniemi. Nic nie zrobiłam...dlatego tak trudno jest mi wytłumaczyć całą sytuacje. Zacząl sie film wszyscy śmiali sie a ja siedzialam i płakalam jak głupia. I wiem że najrozsądniej byłoby "olać" całą sprawe ale boli mnie to że ja tak odpuszczam...że nie potrafie sie bronić...Przepraszam was bardzo że tak sie żale...nie lubie tego...chce sie tylko z wami podzielić tym jak sie czuje...Dlaczego w takich sytuacjach nie potrafie podnieśc glowe wysoko do góry i sie nie przejmować? Dlaczego martwie sie każdym bezpańskim psem a czyjeś porażki przeżywam jak swoje wlasne? jak wyjść z tej matni i zacząć skupiać sie na sobie i wierzyć że jestem coś warta..już jest mi lżej...i chociaż wczoraj mialam humor stracony dzisiaj staram sie o tym nie myśleć...

Ale to tak bardzo boli..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wrrrrrrr.... uoeee.gif aż się zabójczy instynkt włącza :evil: No trudno, są kobiety i babsztyle. Mam nadzieję, że z tymi drugimi nie będę miał do czynienia.

Makcia

Może obgadywały Cię, bo za dobrze wyglądałaś? Ależ coś takiego trafia człowieka na miejscu. Może wybieraj się do tego kina z kimś a nie sama? Wtedy będziesz miała okazję się odegrać - dwie na dwie. Bo wtedy one miały jawną przewagę. Było wyskoczyć z Gusią. Czuję, że ona dałaby im popalić :P Makciu, nie przejmuj się tym. To były 2 puste babsztyle, na widok których osobiście jako facet okręciłbym się o 180 stopni i poszedł w drugą stronę. Bo nie są warte jakiejkolwiek uwagi. A co dopiero się przejmować takimi. Proszę Cię, puść to w niepamięć. No i musisz jakoś popracować nad swoją akceptacją. I ja mogę Ci pomóc chyba tylko w ten sposób, że z mojego punktu widzenia nie masz zupełnie nic sobie do zarzucenia. Pozdrawiam serdecznie. 3maj się i nie martw się tą głupotą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Piotr ;) Zawsze można liczyć na twoje dobre słowo :D

Masz całkowitą racje z tym brakiem akceptacji u siebie. Nie wiem dlaczego tak mam..nikt nigdy nie sprawial mi przykrości tylko dlatego że jestem...tak jak pisalam mialam w życiu jeszcze dwie takie sytuacje i każda związna była z dziewczynami. Pierwszy raz w liceum ... pewna dziewczyna wykańczala mnie psychicznie telefonami i głupotami ktore wygadywala na mój temat...tylko dlatego że chłopak który jej sie podobał kolegował sie ze mną...drugi raz...też kobieta dogadywala mi w towarzystwie i do tej pory nie wiem dlaczego...no i wczoraj...W kinie nie byłam sama...stąd moje żarty i otwartośc w stosunku do wszystkiego. Mialam wrażenie że one podsłyszały strzępek mojej rozmowy i zaszufladkowały mnie do kategorii tych głupich. Potrafie sie śmiać z siebie...może ta otwartość kogoś szokuje..nie wiem..sama...

Piotr jeszcze raz dzięki za tak szybki odzew na mój kłopot ...pomagasz mi tym że jesteś..że istnieje to forum i ludzie tak wspaniale rozumiejący innych...

Gusie wyciągne do kina i mam nadzieje że nie będzie mi sie zbytnio opierać :D I już dzisiaj sobie wymyśle jak reagować w takich sytuacjach może bede pewniejsza siebie :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×