Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jestem taka zmęczona...


Ekaterina28

Rekomendowane odpowiedzi

Chyba powinnam być szczęśliwa... W styczniu wychodzę za mąż, za partnera z którym mieszkam 8 lat. Mam 28 lat, nie choruję na nic, co nie ma związku z psychiką. Nie mogę wprawdzie znaleźć pracy, ale nie ginę z głodu - dorabiam na czym mogę, dom utrzymuje mój partner... Nie jest tragicznie, a mimo wszystko czuję tylko pustkę. Bardzo się boję samej siebie. Boję się, że kolejna praca zamiast dać mi zadowolenie podniesie tylko poziom stresu do takiego poziomu, że będę umiała myśleć tylko o tym co w pracy schrzaniłam. Już tak było... Boję się też, że pracy nie znajdę i będę żyć jak moja matka - na utrzymaniu mężczyzny. Kobieta bluszcz.

Nawet nie mam już sił wysyłać CV. Znów zyskam nadzieję, że się uda i wszystko się zawali. Chyba najbardziej boję się właśnie mieć nadzieję.

 

Będę tak żyła z dnia na dzień. Bezwartościowa. Zajadam pustkę a potem zwracam jedzenie razem z tą przetrawioną nadzieją. Po głowie tłucze się tylko chęć pocięcia sobie rąk. Nie wiem czy na pewno chciałabym umrzeć. Nie musiałabym ciągnąć tych pustych, pozbawionych sensu i znaczenia dni, ale z drugiej strony... zostawiłabym bliskich... Byłabym ostatnią egoistką. Nawet jeśli nie wolno mi umrzeć, nawet jeśli muszę się męczyć, i tak ciągnie mnie do kuchennych noży i cięcia własnego nadgarstka. I tu też mam opory - bo co ja powiem mojemu partnerowi gdy wróci ze szkolenia?

 

Nie umiem się już niczym cieszyć. Nie ma we mnie krzty kreatywności. Zgubiłam po drodze sens życia, który towarzyszył mi od liceum. Nie wiem jak żyć, dokąd zmierzać, nie mam żadnych drogowskazów. Leków nie biorę od jakichś trzech miesięcy. Zwyczajnie skończyła mi się Fluoksetyna. Do mojej lekarki też nie mogę pójść do końca roku. Wyczerpałam abonament wizyt na 2011r. Nie stać mnie na prywatną wizytę, abonament mam tylko dzięki partnerowi. Zostaje NFZ, ale musiałabym pójść do obcego lekarza, obcego człowieka i wyrzucić z siebie wszystko czego się wstydzę - depresję, zaburzenia odżywiania, moje złamane życie. Nie stać mnie na to. Wolę poczekać do stycznia, gdy znów będę mogła odwiedzić swoją doktor w ramach abonamentu.

 

Wszystko jest takim strasznym ciężarem. Każda godzina korepetycji, których udzielam, wyjście do sklepu, odkurzenie mieszkania... Tkwię w tym mroku i nie chcę żadnych świateł w ciemności. Każde światło, które widzimy w ciemnym tunelu to zbliżający się, rozpędzony pociąg. Jestem samotna. Na przyjaciół wybieram zwykle ludzi z problemami, zaburzeniami, a potem sama nie mogę znieść gdy ich zaburzenia ogniskują się na mnie. W ostatnim czasie skończyłam dwie właśnie takie relacje. Były bardzo destrukcyjne. No i mam czego chciałam - kiedy mój partner wyjeżdża siedzę sama, samotna i najlepsze co mi przychodzi do głowy to się upić.

 

Chciałabym coś zmienić. Chciałabym znowu zobaczyć sens. Chciałabym poczuć pasję. Tylko jak? jak? jak?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj,

 

Zacznę może od tego, że każdy w depresji powtarza sobie często "powinnam być szczęśliwa". Ja uważam, że nie powinnaś, ale zdecydowanie możesz. Póki co, na pewno nie chcesz. Nie wierzysz już w to. Na tym właśnie polega najgłębsza depresja. Jeśli powiem Ci, że musisz o to swoje szczęście zawalczyć, to mnie wyśmiejesz, bo przecież nie masz siły. Kurczę, wiem. Też często mi jej brak. Ale to jedyny sposób, tę siłę trzeba sobie wmówić. Na początku. Później się wkradnie w Twoje życie na dłużej. Piszesz tu, znaczy zależy Ci na własnym szczęściu. Szukasz pomocy, bo chcesz inaczej żyć. Zacznij więc może od skończenia z pozwalaniem sobie na wszystko. Jest kiepsko, spędzasz samotny wieczór, sięgasz po butelkę (na przykład, nie sugeruję, że tak robisz), zamiast tego chociażby napisz na tym forum. Wyrzuć z siebie cały smutek, ból. "Wykrzycz" go tutaj. Spróbuj inaczej. Nie według stałego schematu. Nie krzywdź siebie. Jeśli nie zadbasz o swoją duszę i ciało TY, nikt za Ciebie tego nie zrobi. Naucz się na nowo reagować. Nie uda się kilka razy, trudno. Gorzej już przecież być nie może. Co Ci więc szkodzi spróbować? Przypominaj sobie ciągle, że masz obok kochającą osobę i obiektywnie dobre życie. Wszystko się ułoży, tylko wmów to sobie. Innymi słowy uwierz w to. Inaczej się nie da. Nie zawsze musi być tak, jak jest teraz! Możesz żyć, jak chcesz, tylko jeszcze o tym nie wiesz.

 

Trzymam kciuki za Twoje szczęście.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×