Skocz do zawartości
Nerwica.com

Derealizacja. Depersonalizacja.


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

ja dd mam tak oo samo od siebie walneła jak grom z jasnegoo nieba przyszła nie pytała sie czy chce czy dam rade ja nie wiem czy sobie moge coś zarzucic nawt nie wiem czy mam na to wplyw szkoda tylko ze cale moje zabiego nie poprawily mojego stanu zdrowia czy to jest akceptacja choroby? srednio wyje po kilka razy dziennie mam mysli samobojcze bez tendencji do realizacji wszystko mi przypomona zycie sprzed wyjazdu nie dosc z mam silne zaburzenia percepcji z moich oczu kreci sie jakis dziwny film bardzo silne stany lękowe szatkowanie pola percepcyjego kontrolowanie kazdego ruchu nie poznawanie sie w lustrze dziwienie sie czy to ja mowie chociaz wiem ze ja bóle oczu kazdy ruch ktory rejestruje moje oko sprawia mo bół kazde wypowiedziane słowo olbrzymie problemy z koncentracja a co z tym sie wiaze z pamiecia gapie sie na telewizor i nic nie wiem z serialu nic a nic w nocy sie budze po kilka razy snia mi sie trupy zaklady pogrzegowe trumny mijam rozne przedmioty i mi sie przypomina ze w tym bylem na imprezie w tej perfumy uzywalem w tej koszuli bylem ostatni raz na imprezie zanim dopadla mnie dd na skali becka wychodzi mi 43 pkt czyli ciezka depresja zreszta mam problemy z jedzeniem mowieniem kapaniem sie nie pamietam kiedy zeby umylem bo mam to gdzies stracilem wszystko mieszkanie prace studia wyjscia znajomi bo choroba nie pozwalala nawet nie umiem udawac ze jest dobrze przeciez ludzie widza podkrazone oczy zaszklone mam tylko nadziej ze nie smierdze bo to juz byłby dół totalny chociaz mam problemy z higiena dzis wiem co to znaczy złamac kregosłup w moim przypadku psychiczny i kregoslup ale tez nie do odbudowania bo zrobilem juz wszystko co było mozliwe moge tylko skladac rece do boga i prosic by mnie stad zabral i to jak najszybciej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, jestem nowy. Postanowiłem opisać moje stadium choroby. Mam 22 lata, studiuję socjologię zatem bezstresowe studia. W moim życiu jednak było wiele nerwowych sytuacji. Ojciec zdradził matkę, która popadła w alkoholizm, trwało to kilka lat, skończyło się jak miałem 19. Od trzech lat mam spokój w domu, mieszkam z mamą i siostrą. Kontakty między moimi rodzicami są dobre, ojca widuję prawie codziennie, wszystko zdaje się układać. Układa się finansowo, nie mam prawa do narzekań. Zawsze jednak byłem bardzo nerwowy, jestem hipochondrykiem, często wkręcałem sobie jakieś smuty, że jestem nieszczęśliwy itp.. Przez 4 lata byłem z dziewczyną, o której teraz nie potrafię powiedzieć dobrego słowa. Kiedy podjąłem moje studia zakochałem się w pewnej dziewczynie. Zaprzyjaźniliśmy się, stopniowo nasza relacja zamieniała się w romansik. W końcu "zostaliśmy" parą. Po pięciu dniach od "zaręczyn" wyjechałem do Norwegii na 3 tyg. aby pracować. Po powrocie, okazało się, że wybranka mojego serca spotkała na imprezie swoją dawną wielką miłość i doszło do pocałunku. Uznałem, że nie ma sensu tego ciągnąć, rzekłem, że jej wybaczam i "zostaniemy dobrymi znajomymi". Po powrocie na uczelnie znów zaczął się między nami flirt acz cierpiałem, teraz jesteśmy od 8 miesięcy razem i czujemy się znakomicie. Niedawno zmarł mój dziadek, moje dziewczę bardzo mi pomagała. Zdusiłem w sobie smutek. Jednak 3 tyg, temu zaczęło się wszystko wydobywać na wierzch. W nocy poczułem, że zatrzymuje mi się serce, pocenie się dłoni, zimne stopy, roztrzęsienie. Panika. Zrobilem ekg serca - wszystko ok, echo serca - ok. Kiedy myślałem, że już jestem zdrowy nagle poczułem to dziwne uczucie - czy świat, w którym żyję na pewno jest realny? Czy moi rodzice istnieją, czy moja dziewczyna jest prawdziwa? Dziwna ułuda iluzji i jakiegoś otępienia umysłowego. Trwa to od wczoraj, kiedy to dowiedziałem się, że moje serce jest silne jak dzwon. Mój mózg musiał chyba sobie wyszukać jakieś nowe natręctwo. Dziś odnosiłem wrażenie, że mam schizofrenię, rozdwojenie jaźni, że zabiję kogoś i nawet tego nie będę pamiętał. Jutro idę do psychiatry, mam nadzieję, że pomoże. Pozdrawiam was i życzę zdrowia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tukaszwili

 

witam.Ja mam podobne objawy,u mnie tez zaczelo sie po smierci babci nagle tydzien po pogrzebie poczułam strasznie nierówne bicie serca zaczela sie bieganina po lekarzch badania wychodzily ok poza tachykardia.potem stopniowo zaczeły dochodzic zawroty głowy ,leki przed wyjsciem z domu ataki paniki.ostnio przez tydzien nie mogłam wstaz z lóżka takie miałam zawroty.Obecnie od 4dni tez odczowam takie uczucie odraelnienia,wszystko wydaje mi sie obce,mój głos wydaje mi sie dziwny jak mowie to sie zastanawiam czy faktycznie ja to powiedziałam,,czasem musze sie uszczypnac zeby sie przekonac ze to nie sen.Okropne uczucie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musisz iść do psychiatry, który da Ci dobre leki. Ja dostałem Lorafen i powiem Ci, że depersonalizacja czy derealizacja zniknęły w pełni. Teraz mam tylko objawy nerwicy sercowej, ale i tak jest lepiej niż było miesiąc temu :). Najważniejsze to iść do dobrego specjalisty i Tobie to polecam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak czytam Wasze wypowiedzi to przypominaja mi się moje początki z d/d. Wrzesien 2010 rok, piekna słoneczno-jesienna pogoda, wróciłem z roboty, usiadłem do kolacji, spojrzałem przez okno i od tematej pory cała moje życie przewróciło się do góry kołami .. Cięzko jest mi to opisać, ale spadło to na mnie tak momentalnie, że do dziś nie moge Sobie z tym poradzić. Nagle poczułem się dziwnie/ obco/ nierealnie/ jakbym ktoś mnie zrzucił z góry na ziemie. Pierwsze dwa-trzy miesiące to wielki szok, uczucie nierealności praktycznie 24h, natrętne mysli typu: co Ja tu robie/ dlaczego Ja to Ja/ jak to jest, że Ja myśle, mam uczucia, jem, spie, chodze itd. Wpadłem w depresje spowodowaną derealizacja a derealizacja powodowała stany nerwicowe. Mimo wszystko starałem się nie zamykać w domu i wychodzić do ludzi/ chodzić do pracy/ interesować się czymkolwiek byle by nie mysleć o swoim stanie w jakim się znajdowałem. Były chwile zwątpienia, były myśli, żeby to wszystko skonczyć, były rozpacze, było całe mnóstwo wizyt u lekarzy, było wyszukiwanie w internecie jakichkolwiek informacji na temat d/d. Osobiście uwazam, ze tego nie da się wyleczyc .. trzeba nauczyć się z tym zyć. Mysle, że w duzym stopniu udało mi się pogodziź ze swoim losem .. będzie tak jak miało być i chyba nie da się tego przeskoczyc. Bo prawda jest taka, że psychika człowieka jest chyba najtrudniejsza dziedziną w medycynie. ;) poszukiwanie na siłe złotego środka na dd mija się z celem. (: zycze wytrwałości w walce z nerwicą :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

od sierpnia 2010 roku po powrocie z tego cholernego rodos od pazdziernika 2010 roku zaczałem chodzic do psychoanalityczki byłem kilka razy powiedziała ze nie da rady poszedłem prywatnie kobieta młoda siksa na wstepie powiedziała" jest Pan w złym kipeskim stanie na terapie" i skierowała na grupową, która zaczałem na poczatku 2011 roku byłem 4 razy zgłosiłem sie do szpitala bo mialem mysli"s", po wysjciu ze szpitala wrocilem do rodznnej miejscowosci gdzie chodziłem na terapie do swojej wieloletniej terapeutki byłem 2 razy bo zachorowała na raka i umarła a ja po próbie "s" trafiłem do szpitala na 2 tygodnie pozniej była klinika nerwic na sobieskiego 2 miesiace i nic, nic, nic czarna rozpacz, cierpienie, cierpienie, poczucie winy lęk i kręcocy sie film z moich oczu co noc jestem na na tym rodos i co noc przezywam to na nowo i znowu i znowu i pisze scenariusze ze zawracam z drogi ze tam nie jade wyobrazam sobie ze udaje ze złamałem kostke przy tankowaniu i zawracam do domu pisze miliony scenariuszy ze tam nie jade ze znów zycie wyglada jak dawniej realnie ale czasu nie cofne moge tylko plakac a zreszta i to nie pomaga

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołożę coś od siebie, derealizacja obok nerwicy to pierwsze negatywne doznanie na mojej chorobowej ścieżce. Zaczęło się to jak LukLuka, znienacka. Żyłem sobie swoim spokojnym życiem, aż pewnego słonecznego majowego dnia, wszystko zaczęło wyglądać obco jakby ze snu. Sam czuje się jakby postacie z filmu były bardziej realne od tych które spotykam. Ciągłe pytania, co ja tu robię? kim jestem?. Poza tym strata poczucia własnej osobowości, jakby wszystko zlało się w jedną plamę. Jeśli nirvana to zatracenie (źle rozumianego) własnego ja, to chyba jestem blisko. Szkoda tylko że tak samo blisko mi do szpitala psychiatrycznego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monk.2000 i nawet sie nie ludz ze ci w tym szpitalu pomogą bo niby jak? ja byłem 4 razy w tym 3 razy od sierpnia 2010 roku pierwszy raz byłem w lublinie w 2003 roku mieli mi pomoc hmm jak pomoc skoro nie podawali zadnych leków? tylko obserwacja diagnoza zaburzenia zachowania efekt koncowy tego szpitala był taki ze dostalem derealizacji własnie posz szpitalu cudem mnie wyciagneli z tego gówna trwało to ponad 5 miesiecy ale przeszło i był spokój wzgledny do czasu za chcialo mi sie pozdrózy po swiecie zapomnialem ze takim ludziom uponiewieranym przez los przez zycie przez ludzi i przez objawy sie nic nie nalezy nawet głupi wyjazd mialy byc drinki imprezy plaza słonce charowałem jak wół obsługujac wesela podawałem ludziom chlanie od 8 rano do 5 nastepnego dnia 20 godzin ciezkiej pracy ale mialem cel 8 dni wymarzonych wakacji i tak 12 wesel ale pracowałem chcialem jechac jechalem z koleznka mielismy sie ku sobie myslalem ze moze wrocimy razem jako para i co? Nie wyszło jak zwykle nie wyszło pierwszego dnia wypilem kilka drinków na słoncu i zasnałem gdy sie obudziłem to lepiej nie opowiadac co sie ze mna dziąło i dzieje nadal przerazajace lęki, nie poznawałem sie w lustrze ogromne osłabienie ból istnienia to była chwila nie to miejsce nie ten czas stracilem wszystko tak jak człowiek który łamie kregosłup od szyi w dół i chciałem to odbudowac zrobłem wszystko by wyzdrowiec generalnie nadaje sie tylko na psychiatryk zeby mnie w pasach trzymali zebym sie nie zabił a to wszystko dzieje sie na otwartym umysle zachowałem krytycyzm wolalbym chyba uciec w psychoze ale to tak nie jest ze człowiek sobie wybiera chorobe wołabym obłed ludzie tak sie chyba nie mecza zreszta nie wiem nigdy tego nie doswiadczyłem ale doswiadczyłem innych stanów ktore nie mniej bola i czlowiek cierpi ponad siły czasem jest tak ciezko ze marze ze umieram

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak samo jak Twój przykład tolkenie, tak samo jak przykład monka, tak samo jak Mój przykład i wielu ludzi na tym forum pokazuje jak piekne i spokojne zycie zmienia się w walke z derealizacja/ nerwica - i to dosłownie w kilka sekund. Wiem, dobrze wiem o czym piszesz tolken24 - czesto myśle, ze przecież to wcale nie musialo się wydarzyć, zamiast tej nieszczesnej kolacji mogłem iść do kibla albo przespać ten moment .. kurcze jedna sekunda wywraca zycie do góry kołami. Jednego dnia cieszyłem się zyciem, snułem plany na przyszłość, bawiłem się, byłem zadowolony a drugiego dnia nie było planów, nie było szczescia, nie było niczego oprócz deralizacji. Straciłem ówczesna dziewczyna, "prawie" straciłem prace, juz nic nie wspomne o znajomych. Był płacz, rozpacz - początki deralizacji to był najprawdopodobniej najgorszy okres w moim życiu. Niestety zamiast wziąć się w garść od samego początku, popełniłem wielki bład - wszystkiego doszukiwałem się w internecie i chyba wiecej nic nie musze pisać - doszedł nowy lęk .. lęk o Swoje zdrowie. Teraz jest napewno ziareczko lepiej niż półtora roku temu, ale do dziś pamietam Swoje pierwsze wyjście na dwór po tym felernym dniu kiedy dopadła mnie d/d. Jeżeli ktoś z Was oglądał kiedyś Max Payna albo grał w tą gre PC to wie o co mi chodzi :) Kurcze kazdemu to kojarzy sie inaczej, ale ten stan opisywałem "jakbym się dopiero urodził" .. Wszystko było dla mnie nowe, choć przecież wszytko to znałem - zreszta nawet podczas stanu dd pamieć miałem świetna. Znajomych/ rodzine, niektóre miejsca były dla mnie jak nowe, chociaż przecież wszystko to znałem i dobrze kojarzyłem, ale cały czas dokuczała mi ta dziwność.

 

W tym momencie jest o tyle dobrze, że dd łapie mnie tylko jak brakuje mi zajęcia, albo po jakimś dłuższym spaniu w czasie dnia. Pomaga mi praca w, której nie mam czasu pomysleć o nerwicy. Pomaga mi Moja narzeczona, której bardzo dziekuje za wszystko. :) ucze się akceptacji do Siebie choć nie jest łatwo .. bywa okres, że zycie wali mi sie kilka razy w ciągniu dnia a są i takie chwile kiedy potrafie cieszyc sie zyciem przez kilka tygodni bez myślenia o dd/ nerwicy/ rzadko bo rzadko, ale bywają takie dobre okresy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

życie mnie tak strasznie boli oddałbym wszystko za jeden dzien tamtego zycia ba za jeden wieczór tej normalności tej własciwej percepcji tych mysli oddałbym wszystko ja do dzisaij w to nie wierze wstaje kazde ranka z nadzieja ze to sie skonczy ze znów bedzie jak dawniej przystojny inteligenty usmiechniety pełen zycia chłopiec włosy na zelu zawsze ładnie ubrany zawsze mialem duzo do powiedzenia od 1,5 roku jestem kaleka mam problemy z higiena osobista straciłem studia prace do znajomych nie wychodze przytyłem i to dosc mocno oczy wiecznie zapłakane ahh to zycie beznadziejne jest i takie niesprawiedliwe

 

-- 22 gru 2011, 20:28 --

 

dzis znów płakałem jak bóbr jadac autem mijam miejsca w których toczyła sie życie moje prawdziwe zycie pełną gębą peron sklep knajpa tam wszedzie byłem szczesliwy pełen zycia dzis nie mam nic zostało tylko trooche wspomnien tamtych dni

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wyszedlem, a mialem okres 24/24 dereazlizacji, nawet w snach trwalem w pol snie, w ktorym toczyla sie jedna wielka psychodela. U mnie to wszystko bylo na raz z nerwica lękową. Nie pierdolcie, ze sie nei da, bo ja sobie zyje i moge robic co chce i kiedy chce. Musze przyznac, ze jak ktos raz derealizacji zasmakuje, to niestety to wraca, na szczescie, gdy sie to juz ogarnie, to nie jest to nic strasznego, zreszta chyba kazdy czlowiek ma takie epizody, tylko nie zwraca na to uwagi.

 

Powtorz sie tylko w jednej kwestii, w nerwicy lękowej leków nie polecam, bo nie da sie z tego wyjsc ich nie odstawiwszy (w moim wypadku praktycznie nie bralem bo prawda jest taka, ze g. daja). Natomiast co sie tyczy samej derealizacji to juz w ogole uwazam, ze branie lekow to glupota.

 

ps. Tolken, nie wiem na jakie terapie chodziles, ale moze byly zle. Ja nie chodzilem na zadna, sam sobie z tym poradzilem, okupujac to setkami godzin przemyslen i powiem ci, ze imho chyba najwazniejsza rzecza jaka trzeba zrobic by z tego wyjsc. To przestac sie tego bac. Olej derealizacje, pokochaj ja, miej ja w dupie, ale bron boze nie mysl o niej w kategoriach "to sie musi skonczyc", "oby jutro to ode mnie odeszlo". Tak z tego nigdy nie wyjdziesz. Dla mnie derealizacja/depersonalizacja to to samo co nerwica lekowa, wymysl mozgu, a nie choroba, lekkie skrzywienie, ktore trzeba wyprostowac, wykolejony pociag, ktory musi wrocic na normalny tor. Jestes nadal tym samym czlowiekiem tylko wpadles w bezsensowna petle, wystarczy ja przerwac i zyc!

 

-- 23 gru 2011, 16:37 --

 

ps2. Piszecie, ze wasze w zycie w pare sekund zmienilo sie w horror. Ze mna bylo tak samo. Natomiast faktem jest, ze w te same pare sekund mozecie wrocic do normalnosci. Ja to juz przerabialem na wiele sposobow. Pierwsze ataki nerwicy lekowej, derealizacji pokonalem zmiana podejscia, powiedzialem "chcesz mnie wziasc to mnie zabij, jak nie to bede zyl", spotkalem wspaniala dziewczyne i rzucilem sie w wir zycia. Wszystkie negatywne stany odeszly nawet nie wiem kiedy, pstryk i juz. Po roku gowno niestety wrocilo ze zdwojona sila i tym razem rozgryzlem wszystko na czynniki pierwsze, wyszedlem z tego malymi kroczkami, ale znam to od podszewki. Niestety takie stany wrcaja i beda wraca cale zycie, normalni ludzie tez maja napady lekowe i stany dziwnego samopoczucia, oni sie po prostu nie zapetlaja w tym. Ja jestem o tyl zdrowy, ze gdy w stanie gorszej dyspozycji lekowej zaczynam czuc derealizacje, albo dlawiacy lek, napad paniki to potrafie to ogarnac w pare sekund. Mowie powaznie, nawet rzadko kiedy mysle o tym przez dluzszy czas niz kilka minut. Ba, sa cale miesiac, ze nawet wspomnieniami nie wracam do tych strasznych okresow. A jak wracam to na ogol w pozytywnym aspekcie, cieszy mnie, ze cos takiego mnie dotknelo bo stalem sie lepszym i silniejszym czlowiekie i w takich kategoriach polecam to wszystko postrzegac - jako nowe doswiadczenie, ktore nas czegos nauczy. Z doswiadczenia wiem, ze to jest najlepszy podejscie, ktore pozwala przerwac petle strachu i d/d. Zreszta, to nie tylko moje podejscie, wielu ludzi, ktorzy z tego wyszli mowia, ze najwazniejsze to pokochac strach i musze przyznac, ze jest w tym wiele prawdy.

 

zdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej wszystkim

 

Pomożecie mi? Ponieważ nie wiem, co to jest co mnie dopadło.

Zaczęło się 30.10.2011 w Kościele, kiedy w czasie kazania na chwilę odpłynęłam myślami w jakieś swoje wspomnienie. Często tak mam na kazaniu, ale kiedy wracam myślami z powrotem wszystko jest okay, ale wtedy coś poszło nie tak, bo kiedy wróciłam myślami do kazania, dopadło mnie dziwne uczucie, mianowicie, wiedziałam, że jestem w Kościele na mszy, ale to było tak, jakbym nie odczuwała tego miejsca, w którym jestem. Tak samo mam w domu, wiem, że jestem w swoim pokoju, ale tak, jakbym tego nie odczuwała jak kiedyś, a kiedy chcę się skupić na tym gdzie jestem, to mam jakby blokadę w głowie. Czasami mam dni, że jest dobrze, nawet pożartuję, pośmieję się a czasami, jak dziś, mam dni, że to znowu mnie trzyma i jestem spanikowana i smutna. Powiecie mi co to jest? Jak z tym walczyć? Czy to objaw derealizacji? Kiedyś coś podobnego już miałam, dawno temu, wtedy aż rozpłakałam się ze strachu, ale wtedy chodziłam do szkoły, więc szybko zapomniałam o tym i szybko wróciłam do normalności, ale teraz całe dnie siedzę w domu i dopada mnie to coś. Proszę, odpiszcie, czy ktoś miał coś takiego i jak z tym walczyć. Bo przecież to nie jest żadne uszkodzenie mózgu, tylko psychika. Dodam jeszcze, że od najmłodszych lat mam nerwicę lękową, którą zafundowali mi moi rodzice, kiedy byłam mała i od momentu kiedy dopadło mnie to uczucie, wróciła też nerwica, z którą miałam dość długo spokój. Staram się to ignorować, ale to za bardzo daje znać o sobie. Proszę, doradźcie coś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Olej to, pokochaj i przejdzie jak reka odjal. Uwierz mi tylko, ze nic ci nie grozi, miewalem o wiele mocniejsze napady derealizacji i wszystko to to jeden pic na wode. Teraz jak czasem poczuje sie "zderealizowany" to majac to w dupie objawy mijaja po paru sekundach. A gdy mijaja po paru sekundach to i nie napedzaja kolejnych, efekt taki, ze cokolwiek co mozna nazwac derealizacja mam raz na pare miesiecy przez minute - dwie. Podejrzewam, ze na tym poziomie kazdy normalny czlowiek to przezywa, tylko nie rozkminia tego tak jak my. :) Poza tym w moim wypadku derealizacja miala 100% zwiazek z nerwica lekowa. Derealizacja napedzala leki, leki napedzaly derealizacje, natomiast leki napedzaly mysli skierowane na wszystko i w koncu strach przed strachem. Łacznie to wszystko tworzylo wielka petle toczaca sie w mojej glowie z ogromna predkoscia. To co zrobilem to zabilem kazdy z tych elementow. Przestalem sie bac strachu - na wiele sposobow. Spersonifikowalem go i wysmialem w twarz bo strach przed strachem jest niedorzeczny, potem go polubilem, to dzieki nerwicy lekowej stalem sie silniejszym czlowiekiem. Gdy juz uporalem sie ze strachem, wszystko poszlo jak z platka, chodz musialem sie tez uporac z roznymi malymi smiesznostkami, ktore wywolywaly leki. Wszystkie objawy somatyczne mozna zabic po prostu je olewajac, smiejac sie im w twarz. Wszelkie objawy derealizacji tez trzeba olac, posmiac sie troche z tego jakie nam umysl plata figle i robic dalej to co robilismy. Wbrew pozorom z nerwicy lękowej i d/d bardzo latwo wyjsc. :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

shiroi

 

Podziwiam Cię, że potrafisz takie coś olewać od tak. U mnie też było tak, że olewałam to, ale kiedy to znowu zaczęło wracać i dziś trzyma mnie, to naprawdę ciężko jest takie coś ignorować, kiedy wie się, że jest się w jakimś pomieszczeniu a się tego nie odczuwa. Tez takie coś miałeś? U każdego jest inaczej. Ja mam kolegę, który ma już naprawdę zaawansowane to wszystko, jest załamany bo od iluś lat nie ma poprawy a bierze leki i chodzi do psychologa. Ja chcę, aby to mnie opuściło, już nie wróciło, tylko tyle, naprawdę, tylko tyle. Ja nie umiem tego ignorować, bo to jest zbyt denerwujące.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heh bo to nie jest takie proste. Mam za soba setki godzin przemyslen, tysiace prob. To co napisalem to jest kwintesencja tego jak z nerwicy wyjsc. Jesli chodzi o derealizacje i nerwice lekowa to mialem chyba wszytkie mozliwe objawy w kazdym stopniu zaawansowania. Uwierz mi, to jest proste. Czytaj wlasciwe rzeczy, lap wlasciwe podejscie i sukcesywnie wdrazaj zmian w kazdy element nerwicy i d/d. Jak rozpracujesz kazdy element swoich przypadlosci to nigdy cie nie zaskocza i cale zycie nie wpadniesz po raz kolejny w ta straszna petle.

Pisze o tym, ze przedewszystkim nie mozna sie bac napadow i lęku samego w sobie, bo to jest najwazniejszy element blednego kola zwanego nerwica lękową. Zmien stosunek do swojej przypadlosci, pokochaj nerwice, a przerwiesz kolo i uporasz sie z reszta symptomow. Byla to mysl przewodnia mojego radzenia sobie z nerwica wyciagnieta z wlasnych przemyslen oraz tego co pisali ludzie, ktorzy z tego wyszli.

Jak sama nie umiesz rozpracowac swojej psychiki to pojdz na dobra terapie. Podejrzewam, ze bardzo trudno jest znalezc dobra, bo nie wyobrazam sobie pelnego zrozumienia od psychologa, ktory nigdy nie mial tego. Mysle, ze dobrych terapeutow jest naprawde malo, co zreszta widac bo liczbie osob, ktore lecza sie tylko farmakologicznie, a do tego maja tragiczne podejscie. Tutaj musze przy okazji powiedziec, ze psychiatrzy niestety gowno wiedza (przynajmniej Ci z ktorymi sie konsultowalem), pytanie ich o cokolwiek to strata czasu.

 

zdr.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

shiroi

 

Bo widzisz, ja najwięcej się stresują jak właśnie dopada mnie to uczucie, o którym pisałam, że wiem gdzie jestem, ale nie odczuwam tego tak jak kiedyś. Dawno temu to miałam i minęło, bo nie myślałam o tym ponieważ wtedy chodziłam do szkoły, więc myśli krążyły wokół szkolnych spraw. A teraz siedzę całe dnie w domu, myślę o tym, skupiam się czasem na tym, patrzę na świat przez pryzmat tego irytującego uczucia i ono potem atakuje, dziś zaatakowało i wręcz spanikowałam, łzy mi leciały, babcia zaparzyła MELISĘ i uspokoiłam się i to też popuściło, ale chciałabym umieć to ignorować jak już mnie zaatakuje. Człowiek wie, że to nie jest jakieś uszkodzenie mózgu ani żadna choroba śmiertelna, człowiek wie, że to psychika z powodu nerwicy płata takie figle, ale jednak niby się wie co jest przyczyną a i tak się człowiek stresuje i nerwicuje kiedy to go dopada ;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rindpvp

 

Naprawdę masz to samo? A jak u Ciebie się to pojawiło? Masz identycznie, że wiesz gdzie jesteś, wiesz gdzie masz iść żeby gdzieś dojść, funkcjonuje normalnie Twój organizm a mimo to nie czujesz tego gdzie jesteś. Rozglądasz się po pomieszczeniach, które znasz doskonale, ale nie odczuwasz ich? Ja mam tak od końca października, były lepsze dni, ale od wczoraj jestem załamana, wręcz same łzy mi lecą. I też masz tak, że musisz skoncentrować się na tym gdzie jesteś żeby poczuć to miejsce? Ja miałam już kiedyś to uczucie, ale samo minęło,a teraz trzyma mnie już drugi miesiąc :( nie wiem co robić, staram się to ignorować, ale to samo daje o sobie znać. Opisz mi swój stan. To jest jeden z objawów nerwicy zapewne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, to jeden z objawów nerwicy niestety, a mam tak nie wiem od kiedy, od 2 tyg moze? Nie wiem, szczerze nie interesuje się tym, trzeba to olać i nie wpadać w ten ból który się pojawia w momencie właśnie tego rozdarcia wewnętrznego, to przykre ale trzeba przetrzymać, co czuje? To samo co ty, kiedyś jak byłem młodszy 14-15 lat to wszystko miało takie fajne luźne klimaty, teraz tego nie ma, i na razie to jest przytłaczające i przykre ale wierze w to i jestem pewien ze jak będe z tym walczył to to wróci to raz a dwa to mam takie myśli i odczucie prawdziwe ale budzące lęk mianowicie ze oczy to jedyny nasz obraz na świat, bo tak jest ale powoduje to lęk, zwiazane z derealizacją, zastanawiam sie co jeszcze sobie wymysle bo przez te pół roku było chyba wszystko :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rindpvp

 

Przez dwa tygodnie to masz? A ja dokładnie od 30.10.2011, dzis jest 25.12.2011 a ja nadal to mam, naprawdę jest to denerwujące i załamujące, bo chcę, aby to już przeszło a tu jak na złość, nic nie chce minąć. Tak patrzeć na wszystko co się zna a mimo tego nie czuć tego, że się jest w tym pomieszczeniu i patrzy się jakby innymi oczami na to. Ciężkie do opisania to jest. Mnie dopiero jak to zaatakowało to nerwica wróciła, bo miałam przez ileś miesięcy spokój z nią. A tu przez takie dziwaczne uczucie nerwica wraca ;/ i w sumie żadnych podstaw nie ma do tego uczucia, bo to przyszło kiedy na kazaniu na chwilę się zamyśliłam a kiedy wróciłam myślami do kazania to pojawiło się to pieroństwo. Ile to jeszcze może trwać :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To może trwać w nieskonczoność:) Mozesz to z tego co wiem zastopować załatwiając problem przez który nerwica wystąpiła :) I dziewczyno, olej to, nie patrz na to datowo, ja nawet nie wiem kiedy się to zaczęło nie będe wiedział nawet kiedy sie to skonczy. Zauważ jednak, że nie czujesz tego w miejscu gdzie jesteś bezpieczna. Ja np. w domu tego nie mam :P Natomiast derealizacja to ochronna bariera przed swiatem, stad takie odczucie, czegoś się boisz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, też mam derealizację od dwóch tygodni :(. Wcześniej w życiu również mnie dotykała, trwała miesiącami lub tygodniami i jakoś mijała. Ostatnio mnie dopadła w momencie gdy jechałam samochodem... nagle wszystko zaczęło mi się wydawać takie zmienione. Ten stan utrzymuje się cały czas. Jedynym ukojeniem jest sen. W czasie dnia rozglądam się wokoło, niby wszystko takie znajome,a zarazem jakże inne. Mam wrażenie, że wariuję. Mętlik w głowie, często brak koncentracji, lęki, boję się, że tak mi już zostanie i nigdy nie będę już normalnie żyć. Ludzie obok mnie są weseli, doskonale się bawią, a ja się czuję jakbym straciła całą energię, wegetowała z dnia na dzień, jakbym była w jakimś śnie na jawie. Masakra :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×