Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Apsik, wierze że dasz sobie rade i życze ci żeby to choróbsko już nigdy do Ciebie nie wróciło!

U mnie jeśli chodzi o religie jest identycznie tak samo... to jest bardziej coś obsesyjnego niż prawdziwego (niestety...). a chłopaka też chciałam nawracać.... a wiadomo - nic na siłe sie nie zrobi.

 

Napewno pozbycie się NN jest jak rozpoczęcie życia na nowo :)

przynajmniej tak mi sie wydaje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aniu wiesz co na mnie wanna jakos dobrze dziala :P :) wchodze sobie tez na youtube i szukam jakiejs fajnej muzyczki:) wczoraj znalazlam Rock around the clock :P stare to bardzo ale kazdy to zna i mi poprawilo to humor :) albo Goofin Around wszystko Billa Halleya :) tego nie znalam ale super hihih :) Tak jak ktos pisal kochani bardzo dobra rada : jak tylko przychodza mysli to natychmiast pomyslcie o czyms innym, o byle glupocie, tak ze o tym zapomnicie. Pozdrawiam wszystkich i zycze dobrego dnia!!!!! bede wieczorem :)))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie. Większość z was miała już objawy w postaci natręctw we wcześniejszych etapach związków. Np. ten strach przed porzuceniem i ciągła potrzeba zapewnień że się jest kochanym. Czasami jest tak, że tematem natręctw są sprawy, które nie stoją w konflikcie z naszą osobowością. Wterdy natręctwa są normalnie przeżywane, a nawet można szczycić się tym faktem, traktując to jako swoje zalety. Problem się pojawia, gdy pada to na temat szczególnie dla nas przykry. Pewne jest, że większośc z nas reprezentuje dosyć infantylne podejście do bycia w związku. To ciągłe dążenie do miłości bezwarunkowej. Na pewno miłość jaką praktykujemy jest szczera, ale niestety niedojrzała. Jeszcze raz to powiem : ROZWIĄZANIEM NIE JEST ZMIANA PARTNERA. Zmiana taka najprawdopodobniej może być krokiem w tył, unikaniem problemu i w konsekwencji przy ponownym zetknięciu się z objawami spadkiem wiary w szansę na normalne życie. Spójrzcie na to, jak to ma miejsce dookoła. Zdrowi ludzie nie emocjonują się tymi sprawami w taki stopniu co my. A poza tym są ze sobą mimo różnych myśli kłębiących się czasem w ich głowach. Jest coś w naszych partnerach co stoi w konflikcie z naszymi nieuświadomionymi tendencjami, ale sam fakt że wywiązuje się taka walka świadczy, że bardzo zależy nam na tym związku. U mnie natręctwa nasilają się wraz z intensywnością uczuć. Im lepiej znam partnerkę i bardziej pogłębiam nasze uczucia tym większy lęk to powoduje. U mnie trochę jest tak, że boję się zaangażować na całego, oddać się bez granic, bo podświadomie węszę, że zostanę porzucony lub coś takiego. Wstrzymuje mnie to przed całkowitym oddaniem się w związku, a tym samym problem 'kocham nie kocham' nie ma szansy zastać rozwiązanym. Oczekujemy bezwarunkowej miłości, ale sami nie jesteśmy jej dać bez gwarancji. I to jest niedojrzałe. Zaufajcie mi : zmiana partnera nic tu nie załatwi, bo za nami wędrują nasze lęki. To jest na razie kwestia zaufania samemu sobie. W nn umysł podkłada celowo różne przykre tematy. Wy doskonale rozróżniacie ten chory sposób myślenia. Spróbujcie zrobić sobie takie ćwiczenia : jak nachodzą wam przykre myśli zacznijcie prowadzić dialog samemu ze sobą. Dobrze np. postawić dwa krzesła i na jednym siadać jako 'ja' a na drugim jako nerwica. Poprowadźcie rozmowę na temat tych myśli wczuwając się w każdą rolę. Czego od nas chcą, co jest nie tak, jak można sytuację załagodzić, jak wypracować kompromis. Ćwiczenia tego typu mogą pomóc wam przybliżyć dziedzinę problemu który powoduje konflikt. Wiem, że jest trudno, bo nerwica może wprowadzć nas w stan, w którym wydaje nam się, że w ogóle nic już nie czujemy. Ale jest to spowodowane faktem, że staramy się zablokować niechciane uczucia. Niestety taka blokada nie jest dostatecznie wybiórcza. Bardzo często doprowadzamy do blokady większości połączonych ze sobą uczuć i stąd taka pustka. Umysł płata nam figle, ale poprzez świadomość tych zaburzeń musimy dojść to tych tematów, które powodują nasze zaburzone postrzeganie bycia w związku. Ja z nerwicą natręctw zmagam się z przerwami ok 10 lat. Czy można być szczęśliwym ?. Tak, ale motylki których usilnie wypatrujemy nie trwają ciągle, tak jak to było na początku. Pojawiają się natomiast w przeciągu dnia w różnych sytuacjach. Trzeba pogodzić się z tą zmianą, ale żeby to zrobić w większości wypadków znaczy to podróż w przeszłość. Bo z jakiegoś powodu nie możemy uwolnić się od neurotycznej miłości. Ja staram się stosować metody siłowe jak tylko jestem w stanie. Robię wbrew nerwicy, bo wiem, że poddając się tym cholernym myślom pogłębiam depresję, a wiem że to do niczego mnie nie doprowadzi. Najciekawsze jest to, że jak czlowiek stara się zaakceptować to, że może faktycznie nie kocha, to za chwilę wpada myśl, że jednak tak. I sprawa zaczyna się od początku. Ja spotykając się z kobietami, co do których nie żywiłem uczuć nie miałem natrętnych myśli. Po prostu wiedziałem, że nic z tego nie będzie, albo coś mi nie pasowało i nie łudziłem się, że będzie inaczej. Trzeba opowiedzieć się po którejś ze stron i walczyć, bo inaczej grozi nam samotność - coś czego tak naprawdę najbardziej się chyba boimy. Jednak przygotujcie się, że wychodzenie z tego świństwa może potrwać. I to jest niestety prawda. W niektórych przypadkach nawet kilka lat. No ale przecież nie mamy wyjścia :) Szukajcie pomocy w terapi behawioralno - poznawczej (ponad 70% skutecznych wyleczeń)

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 12:41 pm ]

Ale prawda jest też taka, że trzeba być wyrozumiałym w stosunku do partnera. Bo jak on ma się czuć, kiedy dowiaduje się, że męczy nas niepewność co do tego, czy kochamy czy nie. To może nawet zdrowego człowieka zlasować. Ja tam też tego się bardzo boję. Bo jak mam wyjść z tego bagna, jeżeli moja partnerka nie da sobie z tym rady ? To jest tym bardziej trudne, bo wytwarza dodatkowe lęki. Myślę, że często na tym etapie związek przeżywa poważny kryzys. Umówiłem swoją kobietę na wizytę z moim psychoterapeutą żeby poznała anatomię mojego zaburzenia, ale mam stracha, że ona się dowie o tym natręctwie i po prostu odejdzie, bo uzna że jej nie kocham. Powstaną takie dylematy o których pisze Lochness, chodź widzę, że Lochness dobrze sobie z tym radzi :) A ja generalnie nie chcę zmieniać partnerki, bo jest mi z nią dobrze, rozumiemy się, patrzymy w tym samym kierunku, bardzo odpowiada mi seksualnie. Chciałbym mieć rodzinę i dzieci, a nie wszystko za każdym razem zaczynać od nowa i w 1/4 mili wypadać z gry. Dobrze było by w końcu zajmować się realnymi problemami życia, a nie walką z wiatrakami. I jeszcze jedno. Niech nikt się nie sugeruje tym, że u mnie trwa to już tyle lat. Ja dopiero w tym związku podjąłem zaangażowaną walkę. Czyli od ok 8 miesięcy. Natomiast przez szereg lat zbierałem informacje, które wykorzystuję w obecnej konfrontacji. Powiem tak: jak nie uda mi się w tym związku, to nie mam co dalej szukać, bo na prawdę nieczego mi nie brakuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzis opomyslalam ze ja sobie nie ufam!!!!!! pomyslalam ze gdyby nadazyla sie sytuacja zdrady moglabym to zrobuc :( jeste,m załamana! znalazałm kolejny rzecz jako dowod ze moge nie kochac!!! pociagaja mnie inni mezczyzni a nigdy na to nie zwracałam uwagi!! :`(

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 3:31 pm ]

i jak ja mam wierzyc ze to nerwica?????????///

ja juz nie mam sił!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

czasem sobie mysle ze moglabym........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pociągają cię inni mężczyźni, tak ? A co w tym złego ? To raczej chyba znaczy, że jest wszystko z tobą ok. Wcześniej byłaś 'chemicznie uzależniona' od swojego partnera. Pewnie mogła byś to zrobić, natomiast satysfakcja z tego czynu była by prawdopodobnie żadna. No może oprócz wyrzutów sumienia. Możesz powielać ten schemat zachowań, ale to do niczego cię nie zaprowadzi, bo w końcu sama stwierdzisz, że potrzebowała byś ciągle być z nowym partnerem. Niestety te rzeczy musisz kiedyś zaakceptować. Jesteś całkowicie skupiona tylko na argumentach przemawiających za tym, że już nie kochasz. Jak do tej pory przemawia za ciebie twoja nerwica. Zaufaj mi. Ja też się z tym problemem mierzyłem kiedy pierwszy raz pojawiła się nerwica. Myśl, że mogła byś zdradzić powoduje u ciebie prawie mdłości. Ale tego nie zrobisz i tak. Mi kiedyś w pewnym związku zdarzyło się ulec tej myśli, ale w sumie nic to nie dało. Nie posunęło to problemu ani o milimetr w jedną czy drugą stronę. To jest twoja obsesja i nie jesteś w stanie obiektywnie rozróżnić zagrożenia. W normalnych związkach ludziom mogą pojawiać się takie myśli, ale nie skupiają się na tym w taki sposób jak my. Jesteś chora i to jest na 100% pewne. Oto jeden ze scenariuszy : potencjalnie rozstajesz się ze swoim chłopakiem i po jakimś czasie w smutku twoja nerwica znika. Pojawia się pragnienie stworzenia nowego związku. Zakochujesz się, okres zakochania chemicznego mija. Przestajesz być maksymalnie uzależniona od partnera .... i problem powraca. Nic nie zostało załatwione. Uwierz mi . Ja to przeżyłem już kilka razy :( Idź jak najszybciej na terapię.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 4:06 pm ]

A poza tym słyszałaś pewnie, że ludzie są zdolni do zdrady nawet, jeżeli kochają kogoś innego. To nie znaczy, że musisz to robić. Nie udowadniaj sobie tego, czy kochasz poprzez takie sprawy. Teraz będziesz wiła się w tym temacie do momentu aż pojawi się jakiś inny. Będziesz patrzyła na innych facetów i doszukiwała się potwierdzenia swoich chorobliwych myśli. Może byc tak, że zaczniesz ich unikać w obawie przed niechcianymi myślami. A jak już głowa ci od myślenia się przepełni, to siądziesz i nagle dotrze do ciebie, że to nie ma sensu. Odpoczniesz trochę w lepszym nastroju i za jakiś czas jazda znowu. Jeżeli tego nie załatwisz to będziesz musiała się z tym zmierzyć w następnym związku. Ale po co ? Mało cię kosztowało zbudowanie obecnego ? Ucieczką niczego nie załatwisz i tyle. Wygląda na to, że my aby normalnie funkcjonować w związkach musimy być uzależnieni. To musimy zmienić, bo życie na tym nie polega. Jeżeli masz ostre stany to nie wachaj się użyć leków. W końcu po to one są, aby ulżyć cierpieniu. Co do zmiany jakościowej w relacji z twoim chłopakiem, to 'niestety' jest to następny etap związku. Ludzie bez nn traktują to normalnie. Ale my jesteśmy uzależnieni od chemii miłości, bo ona nam daje poczucie przynależności, bezwarunkowego oddania. Musimy nauczyć się wykorzystac ten następny etap, bo ucinamy związki w momencie przejścia w dojrzalsze relacje. A może na tym polega problem ? Strach przed odpowiedzilnością ? co ?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kuba ja juz chodze na terapie. jestem po 3 spotkaniu...nie wiem co z tego będzie ale mam nadzieje ze jakos moze zmieni to moj sposob myslenia. bylam tez u psychiatry dal mi leki, ale nie moge ich wziac dopoki nie przejde oparacji (po 8 marca juz moge je wziac). mam juz tego dosc ja jej moiwe (psycholozce) o Lukaszu a ona dreczy mnie mama, ktora "terrozryzuje dom"...ja znowo wracam do tematu Lukasza i znow wracamy do tematu mamy. nie mam juz na nic sił. borykam sie z tym juz od roku...czasem juz nie moge dac rady.......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ana24 Wbrew twoim wątpliwościm na temat pracy pani psycholog z tobą zakładam, że jest to osoba kompetentna. Powiem tak : Ona pyta o twoją matkę, a ty swoje o Łukaszu. Jest to klasyczny mechanizm, gdzie unikasz konfrontacji z problemem, bo tobie się wydaje że jest inaczej. W naszy przypadku problem leży w przeszłości. Nie musi wydażyć się tragedia. Wystarczy być przez długi czas wystawionym na działanie jakichś stresów. Zwłaszcza w ognisku rodzinnym. Pozwól sobie na wycieczkę w przeszłość, bo to ci pozwoli zrozumieć, dlaczego teraz myślisz i reagujesz tak a nie inaczej. Mówisz, że byłaś trzy razy na terapii. Ja byłem już z 24 razy. Tego typu zaburzeń nie nabywa się w miesiąc, ani miesiąc się ich nie leczy. Być może będzie to najtrudniejszy moment w twoim życiu, ale przygotuj się na walkę nawet kilkuletnią. Pamiętaj, masz problem z przejściem ze stanu zakochania w stan dojrzałej miłości. Być może nie miałaś wzorców jak to ma wyglądać. Tego się człowiek uczy. Poprzez świadomość. W bardziej świadomych rodzinach dzieci wkraczające w dorosłe życie to wiedzą, inne nie. Jeżeli nie przejdziemy to następnej klasy to będziemy to w kółko powtarzali. Jeżeli nie jesteś w stanie zaufać sobie to zaufaj mi. Ja znam już dobrze te klimaty. Gwarantuję ci, że za jakiś czas to zrozumiesz. Po prostu zaufaj wiedzy innych.

 

Jeszcze jedno. Pomyśl. Problemy z niekochaniem zaczęły się u ciebie ponad rok temu. A tu dopiero dzisiaj myśł, że podobają ci się inni faceci i wisi widmo zdrady. Faceci podobali ci się zawsze i tyle. Jeżeli będziesz miała rzeczywiste podstawy do zerwania to na pewno inny będzie tego odbiór. Na razie nie ma rzeczywistych przesłanek które by na to wskazywały. Czym się zasugerowałaś i kogo starasz się oszukać ? Bo chyba nie nas. Czasami możliwe jest demaskowanie nerwicowych myśli poprzez ich niedoskonałość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ana 24... musze przyznać, że mam identyczne odczucia co ty... ale bałam sie wcześniej powiedzieć o tym głośno... myśl że mogłabym go zdradzić zdarza mi sie bardzo często... nawet spotykałam sie z jednym na boku, żeby sprawdzić czy naprawde kocham swojego chłopaka... to było chore :( jeszcze bardziej sie zagubiłam... i naprawde też zaczełam sie zastanawiać, czy to rzeczywiście jest nerwica... ja już zwlekam od paru dni z tym żeby zadzwonić do psychoterapeuty :( bo nie wiem czy rzeczywiście jestem chora... co mam powiedzieć lekarzowi...

Ale Jakubie, utwierdzasz mnie w przekonaniu, że to rzeczywiście jest coś nie tak.... czasem już naprawde nie wiem co sie dzieje ze mną...

Wiem bardzo dobrze że rozstanie nic tu nie da...

a jeżeli leczenie trwa tak długo... to czy mój związek to przetrwa...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam was moi kochani!, przepraszam ze wczoraj wieczorem mnie nie bylo! Na poczatku do Kuby: Jestes psychologiem? :) jesli nie to chyba powinienes zostac, bardzo madrze piszesz na ten temat dziekuje ci!!!!!!

 

Aniu kochana wiesz jak ja mialam (zreszta identyczne mysli ) ze musialam spojzec na innych chlopakow np. na ulicy i "upewnic sie" ze moj jest najlepszy i go nie zdradze! Nie daj Boze! jakis typ sie do mnie usmiechnal!!! Przeszlo mi to "sprawdzanie" ale mialam IDENTYCZNE MYSLI!!! Aniu kochana pozatym stalo sie jeszcze cos, jak pisalam codziennie praktycznie pojawialy sie inne obawy i natrectwa na NASZ temat, powiem ci ze wlasnie kilka dni bylo dobrze! :) dlatego taka zadowolona pisalam.... ale wczoraj ZNOWU! Tym razem spedzilismy super dzien ale malo sie jakos przytulalismy (poprostu tak jakos wyszlo ) i wieczorem juz przed snem naszlo mnie.... a moze my powinnismy byc tylko przyjaciolmi? czemu go nie przytulalas? czemu tak zadko calowalas? Teraz tylko siedze i mysle zeby sie pozbyc tych mysli ( ide sniadanko zjesc i do wanienki ) aniu kochana moja! ja tez mam TE mysli,obie wiemy jakie. Wiesz czego jeszcze sie boje? Prosze przeczytaj to : teraz mysle czasem ze jak bedzie krytycznie zrobie TO....... i naszlo mnie ze nie bede chciala sie....... tylko bede chciala znalesc sobie innego chlopaka! :(((( ta msyl nachodzi mnie "na szczescie" ;/ tylko raz na kilka dni.....Aniu i jeszcze jedno bo z tego co wiem postepowalysmy tak samo wobec swocih chlopakow: kiedys jak nie zadzwonil szalalam! widzialam tylko jego zdrade i ze mnie nie kocha juz, TERAZ jak mi nie wysyla za dlugo smsa to jestem spokojna i ZNOWU mysli : czemu sie nie denrwujesz? kiedys tak robilas! nie kochasz go! ...... dziekuje jesli ktos to przeczytal :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej :) Właśnie przed chwilą mój chłopak wyszedł do pracy i znowu jestem sama w domu :( Nie wiem, dlaczego ale to myśli się uparcie urzymują. Im się rzadziej widujemy, tym gorzej bo się w pewien sposób odzwyczajam od Marcina i muszę się do niego z powrotem przyzwyczajać..jakkolwiek to brzmi idiotycznie, tak jest. Dzisiaj było bardzo sympatycznie. Rozmawialiśmy sobie, przytulaliśmy, całowaliśmy. Bardzo potrzebowałam tej bliskości :) ale podczas całego pobytu mojego chłopaka myśli się utrzymywały :( Strasznie mi to przeszkadza, ale liczę, że ta terapia coś pomoże...w czwartek mam dopiero spotkanie z psycholog :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lochness trzymam kciuki! Lucy, wiem ze te mysli potrafia byc tak durne ze az smieszne, Lucy przyszlo Ci to do glowy ze im rzadziej sie widujecie tym bardziej wzmaga mysli? Widzisz kochana chyba masz cos takiego jak przynajmniej ja: ze co kilka dni badz co dzien atakuje kolejna bzdurna mysl, powiedz mi masz tak ? Oj lucy ja mialam tak ze NON STOP przez chyba dwa miesiace mysli przy chlopaku byly zawsze! nie dosc ze w chacie ( :P ) to jeszcze u niego, albo u mnie jak przychodzil..... np. jak jak szlam do niego cala droge to myslalam tylko o najgorszym : jakie mysli przyjda, jak to bedzie.... to mi jakos przeszlo....ale oczywiscie pojawialo sie cos nowego, albo wiesz co lucy mialam i jeszcze troszke mam tak ze MUSIALAM patrzec na jego zdjecie w domu zeby sie upewnic ze go kocham, a nie daj Boze nie przyszlo mi to na mysl ;/ nadal troche tak jest.... bo mam jego zdjecie na tapecie w komorce..... ja tez ide na psychoterpaie :) pierwsza wizyta jak wiesz i tez w czwartek!!!! :) w sumie pojdziemy tam razem :P Aniu poczekaj cierpliwie na tabletki! bije sie w piers bo tak gadalam ze tylko troche pomagaja a naprawde chyba pomagaja, przynajmniej nie mam tekigo dola ..... A Ty Lucy jedz :)))) chociaz po troszku:) i nie martw sie ze nie masz apetytu ja do dzisiaj nie mam takiego jak kiedys:P oj niedlugo spotkanie...... oby bylo dobrze! papapa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzieki pikpokis za wsparcie :)

Teraz znowu trochę gorzej, dobijają mnie te zmiany Marcina. Widzimy się tylko rano albo w ogóle i tak do niedzieli. A w poniedziałek wieczorem wyjeżdża na poligon w zw. z wezwaniem z wojska :( Strasznie się tego obawiam, że będzie gorzej albo lepiej (a jak lepiej bez niego, to też źle), jak sobie poradzę, czy będzie mi go brakowało, ech...

Biorę już te leki równo 3 tygodnie, a nie widzę poprawy i zaczęłam myśleć, że to może jednak nie natręctwa, ale szybko staram się to odganiać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lucy kochana! ja tez mam mysli ze to nie natrectwa! uwierz kochana to choroba! wszystko bedzie dobrze, ja jestem zdolowana jak przychodze do domu po kiepskim dniu i nagle jestem zadowolona : odrazu mysle: ja sie ciesze jak jestem bez niego!? nie kocham go?! lucy kochana wszystko bedzie dobrze! a wiesz ze raz nawet nie chcialam sie z nim spotkac zeby sprawdzic czy zatesknie, Lucy wiesz co bierz te tabletki ! powiedz mi bierzesz najmiejsza dawke na natrectwa? bo ja biore poltorej tabletki i moze zwieksze do 2 tabletek... i stop. Mysle ze to bedzie dla mnie dobre + psychoterapia! Lucy dam ci rade jaka dalam Ani o kapieli muzyczce:) ja dzis kupilam sobie gazetki do poczytania :) herbatke sobie zrob :) widzisz kochana ja juz biore 3 miesiace leki! miesiac najmiejsza dawka 10mg potem 20 mg i teraz 3 miesiac poltorej, trzeba naprawde poczekac, pojdziemy na psychoterapie :) pomysl sobie ze nie daj Boze zobaczylabys go z inna, wyobrazasz sobie zycie bez lukasza?

 

 

Wiecie co napisze jaki jest moj chlopak :) moze wy tez to zrobcie:)

 

jest: dobry dla ludzi, czuly ale dobrze ze nie przesadnie, ma podobne poczucie humoru co ja, swietnie sie dogadujemy, lubimy rozmawiac o glupotach, wyglupiac sie :) jest szczery.... kochany:) i wiem ze innego takiego drugiego nigdy nie pokocham ani nie znajde

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja brałam najpierw Asentrę 50 mg, a teraz 100 mg i czuję się coraz gorzej :( wydawało mi się, że już zaczęło się poprawiać, ale od kiedy widujemy się na krótko, kiedy nie można nigdzie razem pójść, albo w ogóle jest beznadziejnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

widzisz lucy sama piszesz nie wprost ale miedzy slowami ze chcialabys go widziec czesciej prawda? :) ja sama wiem co mnie nachodzilo albo jeszcze nachodzi w domu.... albo u niego! tez kochana pisalam: super sie czuje juz! po co mi psycholog i tak dalej a widzisz.... przy zwiekszaniu lucy czlowiek czuje sie gozej... ja mialam "jazde" ze sie zakochalam w braie mojego chlopaka:P nawet takie cos mi przyszlo do lba, a kazdy dzien spedzony w domu byl koszmarem, ciagle mysli!!!!!!!!! czy to ogladalam tv, czy siedzialam, stalam poprostu ZAWSZE, kurcze pisze tak jakby to bylo za mna.... ale jeszcze jest, widzisz lucy nie jestes sama, bedzie ci lepiej po lekarstwach! mialam tak ze niby objawy uboczne i zle samopoczucie sa zalozmy tylko 2 tygodnie, ja mialam tak ze w ciagu tych 2 tyg bylo niezle a potem mialam nawałnice mysli :( Lucy jeszcze jedno! kazda kobieta sama w swej naturze ma wachania hormonow i zle nastroje, mi nawet durnowata zla pogoda podsuwala mysli.....

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:04 pm ]

jesli masz lucy jakies pytania do mnie to zawsze ci napisze pamietaj! i to do kazdego mowie ;) bo wiem jak to jest ciezko :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak napisałaś o tych wahaniach hormonów, to pomyślałam, że może to w związku z okresem się czuję gorzej...jakoś trudno mi sobie poradzić po prostu. Jak następnego dnia idę na zajęcia, mam coś zaplanowane, od razu jest lepiej. A dzisiaj się tak czuję, że jest mi wszystko jedno, co się ze mną stanie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wlasnie lucy chcialam o tym napisac ze: nie mysl za duzo o swoim chlopaku... ja cale dnie myslalam i to tylko mi podsuwalo nowe watpliwosci i mysli, dlatego staram sie choc jeszcze nie dokonca mi wychodzi zajac sie czyms, pomysl kochana czy jak bylo dobrze to CALE dnie myslalas o nim? napewno nie, robilas swoje, zajecia, odpoczynek i tak dalej, bo jak ciagle ciagle myslimy jak to bedzie i co czujemy to sie pograzamy powiedz mi czy mam racje? bo moze mam bledne rozumowanie :( dzis wstalam kochana z malym lekiem ehhhh dlatego wlasnie pomyslalam ze to napisze, pojde sobie dzis po jakas gazetke jeszcze :) uwierz mi ja tez mam tak ze wszystko mi jedno, ide i mysle aaaa nawet jak by mnie samochod teraz walnol to dobrze..... ja jem teraz sniadanie potem sie wykompie, poczytam cos... lucy ja przed okresem mam wachania hormonow a na dodatek po! rycze wtedy bez powodu, przychodza lęki i dol.... wszystko bedzie dobrze tylko zajmij sie czyms prosze i nie mysl za duzo! jesli masz gdzies jego zdjecie nie patrz co chwile! ja patrzalam i tylko ciagle dol mialam od przebudzenia po wieczor podczas siedzenia w domu i z nim... :********

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie staram się ograniczać myślenie, ale jest ciężko. Dziś wstałam po 11, byłam totalnie dobita, załamana i w ogóle nie wiedziałam, co się ze mną dzieje...Na szczęście po przyjściu Marcina wszelkie objawy zniknęły i się dobrze poczułam :) Teraz czuję się tak sobie, ale daję radę :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzisz Lucy! jak jest zle to nie znaczy ze bedzie zle bo zazwyczaj jest dobrze prawda?:) ja wlasnie wracilam ze spotkania z kochaniem, bylo kilka mysli ale zachowywalam sie normalnie:) teraz tez wrocilam zadowolona i juz mysle sobie co by tu robic zeby zapelnic czas:P Pamietaj Lucy, psycholog ktora mnie co prawda "spławiła" powiedziala mi ze mamy natrectwa (bo powiedzialam jej ze mam znajomych z tym samym :P ) ze jest na 100% pewna ze to nerwica natrectw!!!!!!! ze to nasze obawy bo kochamy, nawet jesli mozg przesyla nam zupelnie odwrotne dane :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, powtarzam sobie, że to choroba, ale czasem brakuje mi sił..teraz mam następną myśl (ale nad nią panuję :) ), że jak staram sobie zaplanować czas, jak Marcin wyjedzie na 2 tygodnie, to znaczy, że się cieszę, że wyjeżdża :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie, mam do Was pytanie... czy czujecie się szczęśliwe przy swoich ukochanych? czy pomimo tych natręct potraficie sie cieszyć i miło spędzać czas...

Bo mój chłopak powiedział mi coś takiego dzisiaj: "byłaś ze mną szczęśliwa góra trzy, cztery miesiące... a teraz czuje, że tak nie jest. tylko siedzisz, myślisz i zamartwiasz sie..."

No i dzieki temu dzień miałam z głowy bo zaczełam sie zastanawiać jak to jest...

pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie cieszysz sie lucy:) to tylko twoje mylne wrazenie! lucy uwierz ja dzis spedzilam super dzien ale znowu mysl jakas sie uczepila... jak co dzien! powiedz mi co robilas w ciagu dnia :) szkoda ze nie ma hanusi ona mi dokopala ;) :* i apsik tez:) wyslaly mnie do psychologa:) aniu co u ciebie????

i widze ze bad girl jest na forum :P co do hanusi to mam nadzieje ze sie odezwie tak samo jak miecio!!!! jestem ciekawa co u was.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co do zdrad to może nie mialam takich mysli ze moglabym to zrobic... ale miałam fazy że co chwile jestem zafascynowana innym facetem! biada mi była jeśli jakis powiedział mi komplement a ten komplement sprawił że byłam radosna! albo codziennie inny kolega był dla mnie, albo lepiej zbudowany, albo z lepszym poczuciem humoru itd... masakra:)

teraz zaczynam rozumieć, że każdy z nas jest człowiekiem i nawet jeśli podoba mi się ktoś inny to nie jest nic złego... wręcz przeciwnie - to normalne i nie mam sie za co katować, jak to zrozumiałam to takie myśli samowolnie odchodzą i nie są już tak obsesyjne.

 

miałam ciężki weekend. teraz jest juz lepiej, ale mimo wszystko jakoś mi smutno było. Moja nerwica chyba troche atakuje :/ ale zmieniła charakter, nie czepia się już tak bardzo mojego związku... po prostu teraz codziennie mnie biorą myśli " czy juz jestem zdrowa czy nie?" matko :D to takie głupie!!!! ale mimo tego ze wiem jakie to idiotyczne to kiedy mam ten dół, to nie potrafie sobie tego wyjasnic...

 

musze pracować nad sobą... moj problem jest taki że nie dopuszczam do siebie złych emocji... filtruje je tak, że są tylko te dobre uczucia, idealne, perfekcyjne... zaczynam rozumieć, że w życiu tak nie jest, że w związku tym bardziej... że mam prawo być zła na mojego chłopaka i mam prawo nie cukrzyć tego związku, że mam prawo mieć o nim złe myśli, a ponadto MUSZĘ dopuścić takie myśli, że w życiu nie zawsze będzie tak jak w komedii romantycznej ;) i dopadł mnie stan okropnego smutku, że to trudne dla mnie przejść w tą miłość z tego zakochania i uświadomić sobie, że ona będzie ludzka i niedoskonała... i że przecież nic w tym złego :)

 

 

a co do tego czy mi było zawsze dobrze przy kochanie? nie, często smutałam tak, że musiał siedzieć przy mnie i mnie tulić, bo ja nie umiałam nic innego. Tylko płakałam... i właśnie znów w sobote mnie to wzieło... płakałam przy nim i mnie ten strach ogarniał... ale staram się i będę... bo Go kocham:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×