Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

kobieta90,nic go nie usprawiedliwia..ale ma prawo znać prawdę..moja żona odeszła odemnie jak straciła dziecko..nie specjalnie obchodziło ją co czułem a czułem!!kochałem straciłem na raz 2ukochane osoby i świat mi się zawalił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy znów będę potrafiła na niego patrzeć tak jak wtedy z taką miłością. Czuje coś jeszcze do niego ale i zarazem czyje nienawiść, bo to on jest też odpowiedzialny za stratę dziecka. Też straciłam 2 osoby, i nie wiem co dalej. Nie potrafię się z nim spotkać, boje się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nawet nie byłem cię na prawdziwej randce.Choć ma 34 lata.Tak to jest jak natura nie obdarzyła cię urodą.Nie tylko urodą ale i przewlekłą chorobą.Bardzo niska samoocena dopełnia swego.No cóz prawde mówiąc nie wiadomo ile jeszcze pociągne.Ratuje mnie tylko przeszczep nerki.Mam takie marzenie zeby wkoncu umówic sie z jakąs kobietą.Isc na spacer,do restauracji czy na jakiś film.Chciałbym cos poczuc pozytywnego od życia,chciał bym zeby ktoś mnie odwiedzał w szpitalu,chciał bym zeby ktoś mnie przytulił i dodał otuch w walce z chorobą.Ale straciłem juz wszelką nadzieje i teraz tylko czekam na śmierc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Rubicon, ! Z jakiego jesteś miasta ? Długo czekasz na przeszczep ? Na rodzinę nie możesz liczyć ? Wiesz, życzę Tobie z całego serca aby taka osoba obok Ciebie się zjawiła ;) Ja jestem z Poznania, jeśli Ty też to nie ma problemu, żeby Cię odwiedzić. Chociaż jestem facetem to zawsze można pogadać na różne tematy. Pozdrawiam Cię serdecznie !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem z południa Polski.Do Poznania mam ponad 350 km.Moja rodzina to tylko 3 osoby.Moge liczyc na matke i siostre ale nie mam ani jednej koleżanki,znajomej.I to mnie boli najbardziej bo przecież ludzie w moim wieku......No własnie napewno mają koleżanki.Teraz mojm najwiekszym marzeniem jest poznanie jakies kobiety,nie przeszczep nerki i normalne życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rubicon, Mam analogiczną sytuację... moja rodzina to również trzy osoby, również mama i siostra. Wiesz a może priorytetem powinna być walka o zdrowie, rehabilitacja ? Wtedy będziesz mógł sam kogoś poznać, zaprzyjaźnić się z Kobietą ?

Życzę Ci miłego wieczoru. ;) I nie poddawaj się !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spieprzyłem, co się dało. Nie umiem rozmawiać z ludźmi, boję się, że wyjdę na niekompetentnego, na idiotę, na dzieciaka. Ten strach, ta nieumiejętność nawiązywania kontaktów uniemożliwiła mi podjęcie próby bycia w związku z osobą, na której mi zależy. Bardzo chciałem powiedzieć tej osobie, jak ważna jest dla mnie, ale posiadanie wspólnych znajomych, z którymi ona kontakt miała świetny, a ja zerowy, powstrzymało mnie od podjęcia próby. Dziś jest za późno. Cierpiałem, nie umiejąc otworzyć się przed nią, teraz cierpię, wiedząc, że zmarnowałem szansę. Gdzie w tym sens?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja kłamię od kąd pamiętam. Tylko 4 osobom nie jestem w stanie kłamać, bo im zbytnio wierze i wiem że żadne me słowa nie pójdą dalej. Choć jestem samotna. Potrafię całe dnie i noce w domu przesiedzieć. I niektórzy starają się mnie wyciagnac z tego padołu ale im się nie udaje. Sama musze chciec wyjśc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ma identycznie ,czuje sie samotnie i zle samej jednoczesnie uniakając ludzi i miejsc.Nie wielu osobom ufam i potrafie sie otworzyc..W ciaglym strachu przed brakiem akceptacji ..Więc staram sie mowic to ,co bym chciala powiedziec zamiast prawde..Bardzo to sprzyja osamotnieniu. :cry:

Najgorsze ,ze traz jestem zmuszona po tym co powiedzialam sie izolowac zeby dalej nie brnac w klamstwo..:(

tak zle i tak nie dobrze.

 

wszystko mnie dobija~!:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spieprzyłem, co się dało. Nie umiem rozmawiać z ludźmi, boję się, że wyjdę na niekompetentnego, na idiotę, na dzieciaka. Ten strach, ta nieumiejętność nawiązywania kontaktów uniemożliwiła mi podjęcie próby bycia w związku z osobą, na której mi zależy. Bardzo chciałem powiedzieć tej osobie, jak ważna jest dla mnie, ale posiadanie wspólnych znajomych, z którymi ona kontakt miała świetny, a ja zerowy, powstrzymało mnie od podjęcia próby. Dziś jest za późno. Cierpiałem, nie umiejąc otworzyć się przed nią, teraz cierpię, wiedząc, że zmarnowałem szansę. Gdzie w tym sens?

 

Przypadek bardzo podobny do mojego - z tą różnicą, że ja to powiedziałem, ale spotkałem się z odrzuceniem. I rozum mi podpowiada, że dobrze, że tak wyszło, a emocje szaleją i nie chcą się z tym pogodzić. Najgorzej jest poradzić sobie z tą ambiwalencją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

leonardo,

piszesz o stresie związanym z rozmową z nieznajomym. Ja mam inny problem. Cholernie boję się zabrać głos w grupie znajomych z uczelni, i to w jakiejkolwiek sprawie, nawet w niezobowiązującej rozmowie. W związku z powtarzaniem roku (nie teraz, to dawniejsza sytuacja) trafiłem do grupy mocno już zintegrowanej, do której nie potrafiłem się w żaden sposób wkręcić. I nie mam tu na myśli dzikiego imprezowania, wspólnych wyjść itd. Otaczam się murem milczenia, przez który nawet zwykłe "cześć" ma częsty problem z przebiciem się. Podczas zwykłej rozmowy potrafię zdenerwować się tak bardzo, że 90% uwagi idzie nie na treść, ale na to, żeby nie palnąć jakiejś głupoty, nie wyjść na idiotę i nie okazać zdenerwowania, co oczywiście skutkuje efektem zupełnie odwrotnym. Nie wyliczę nawet ile wymian zdań skończyło się moimi zdawkowymi odpowiedziami, krępującym milczeniem albo jakąś głupią gafą. Nie jestem całkowicie odizolowany od ludzi, mam stare i stałe grupy znajomych i tłumaczyłem sobie, że wystarczą mi, że nikogo nowego nie potrzebuję (inna sprawa, że nerwówka dopada mnie niejednokrotnie także w tych grupach, ale nie o to w tej chwili chodzi). Mam tak, że jak już sobie postanowię, że z tą czy inną osobą żadnych kontaktów nie będzie, to stawiam między nią a sobą mur. Jest tak nawet wtedy, gdy widzę, że ten ktoś ma podobne zainteresowania, poglądy, poczucie humoru jak ja. Mur i koniec. Nie muszę nadmieniać, że doprowadza to do dziwnych sytuacji w szerszym gronie, jeśli znajdują się w nim osoby, z którymi rozmawiam, oraz te, z którymi nie umiem słowa zamienić, ponieważ te pierwsze widzą, jak momentalnie wycofuję się i zamykam gębę na kłódkę. Tak wyglądała sytuacja z dziewczyną, o której pisałem. Była ona jednym z tych znajomych-nieznajomych, ale od słowa do słowa, kilka wymienionych zdań i nawiązało się koleżeństwo. W niedługim czasie zacząłem czuć do niej coś więcej, ale nie potrafiłem w żaden sposób tego pokazać. Podstawowym powodem był mój zerowy kontakt z grupą, której oboje byliśmy częścią. Jak można przesiadywać z ludźmi codziennie od kilku miesięcy po kilka godzin na uczelni, nie zamieniając ani słowa i nagle wyjść wspólnie na browara, posiadówę czy imprezę? Na samą myśl ściska mnie w żołądku. Zaproszenia odrzucałem, nie dając oczywiście po sobie poznać, z jakiego powodu. Gdybym chciał z nią być, nie uniknąłbym wspólnych wyjść, a jak wytłumaczyłbym niechęć do nich? Że boję się ludzi? Że dla mnie zwykłe spotkanie towarzyskie jest tak samo stresujące jak ciężkie kolokwium? Wiem, że przez to straciłem płaszczyznę, na której nasza relacja mogłaby nabrać głębszego wymiaru. Kwestia jej przyjaciół, a naszych wspólnych znajomych była wtedy dla mnie nie do pominięcia, ale z perspektywy czasu wiem, że brak działania był dużym błędem. W końcu, po długim, cholernie długim czasie, zebrałem się i powiedziałem jej. Za późno. Nie mogę oderwać od siebie myśli, że szansa była, a mam podstawy, żeby tak myśleć. Spieprzyłem przez stawianie samemu przed sobą przeszkód. Bo zamierzam z tym swoim murem walczyć, bo muszę to zrobić, żeby wreszcie normalnie funkcjonować, żeby każdego wieczoru przed snem nie analizować wszystkich możliwych pieprzonych sytuacji z przeszłości, czy to z dnia dzisiejszego, czy sprzed miesiąca, czy sprzed lat, żeby rano zamiast strachu i zmęczenia jeszcze większego, niż wieczorem czuć siłę i motywację. I tak muszę się tego nauczyć, a kto wie, jak wyglądałaby relacja z tą dziewczyną, gdybym zaczął burzyć mur wcześniej.

 

Co za gówno. Wiedzieć, że ludzie nie gryzą, że nie różnią się tak bardzo ode mnie, a jednocześnie czuć miękkie nogi i gulę w gardle na samą myśl o tym, żeby usiąść z kimś we dwójkę albo w większym gronie i po prostu rozmawiać.

 

-- 05 gru 2011, 20:48 --

 

Trochę mnie poniosło, tu i tam wdarło się przekleństwo. Ekskjuze mła :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×