Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.II


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

Czadowcy nigdy nie powinni pić alkoholu. Po pierwsze, trudno im przerwać picie, a po drugie, po przekroczeniu dawki,( gdy rozum ma jeszcze kontrolę nad tym co robimy),

mogą objawić się dwie nasze fazy choroby. Wiadomo nam czadowcom, co wtedy możemy nawyrabiać.

Dwa bieguny. Ja tego doświadczyłem nieraz. Taki urok naszej choroby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wirtualnie to ja już jestem od kilku lat pijana xD

 

JOSE 2, mógłbyś robić ulotki dla "czadowców"

i 10 przykazań :twisted:

 

Dzisiaj oddałam mojej terapeutce kwestionariusz hipomaniaka O_o

Popatrzyła na kartkę, na mnie, na kartkę, schowała. "Często tak pani ma?" Zapytała z przestrachem ;)

Rozbawiła mnie, bo czasami z niej wychodzi taki nieprofesjonalizm, który jest... uroczy!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

muraszka, zdróweńko, Tokajem nie pogardzę.

 

Teoretycznie zależy chyba, co się bierze, póki nie miałam stabilizatora tylko brałam Efectin to mogłam, odkąd biorę Anafranil mam zakaz, bo to lek "starszej generacji". Przy stabilizatorze też chyba nie można :blabla: Powiedzmy, że na co dzień tego przestrzegam i pomijam wieczorną lampkę wina, dotychczas obowiązkową, ale jak jest okazja to nie ma bata, trochę muszę i lubię.

 

Czadowcy nigdy nie powinni pić alkoholu. Po pierwsze, trudno im przerwać picie, a po drugie, po przekroczeniu dawki,( gdy rozum ma jeszcze kontrolę nad tym co robimy),

mogą objawić się dwie nasze fazy choroby.

Święte słowa, ale czy to znaczy, że zawsze tak będzie? :why: Kocham wino miłością nieziemską! A i swoich alkoholowych wybryków niektórych nie żałuję :twisted: Ale też nie zaprzeczam, że wielokrotnie przegięłam pałę po stokroć.

 

Dzisiaj oddałam mojej terapeutce kwestionariusz hipomaniaka O_o

Uwielbiam kwestionariusze, co w nim było? ;)

 

Jakie to jest przekorne, że jak ja patrzę na swoje życie, to wydaje mi się, że nuda i w kółko to samo, a jak lekarz upiera się, że regularny tryb życia to najlepsze, co mogłabym dla siebie zrobić, to okazuje się, że nie ma trzech takich samych dni pod rząd pod względem pór snu, posiłków, pracy etc. To chyba jednak nie jest tak źle (najbardziej w życiu przeraża mnie powtarzalność i nuda) :yeah:

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

JOSE ma dużo racji.

Ja bardzo często, a zwłaszcza teraz , po wyjściu z aresztu, kiedy to choroba się nasiliła,traciłem kontrolę nad alkoholem.

Wypijałem np po koncercie normatywną dawkę alkoholu dla mnie ( jakieś 200-300 gram ) i zamiast na tym poprzestać ( optymalne, luźne działanie alkoholu-sami wiecie ) kierowany jakąs szaleńczą autodestrukcją szukałem dalej wódopoju.Jak trafiłem na butelkę wódki to z gwinta potrafiłem ją zniwelować na dwa strzały.Po to żeby się ostatecznie zeszmacić.Trudno to opisać słowami.

Potem , na drugi dzień , dowiadywałem się z opowieści o przegięciach jakich się dopuszczałem "pod wpływem "

Teraz już to kontroluję.

W prosty sposób.

Kupuję sobie "prywatną ćwiartkę" i wypijam tylką ją.Z nikim się nie dzielę od nikogo nic nie biorę.

I jest optymalnie.

Bo ja nie pasuję na abstynenta całkowitego.

Gram koncert i potem mam ochotę się wyluzować.

Zbyt dużo straciłem, tracę i stracę przez chorobę, żeby jeszcze odmawiać sobie alkoholu.

Zwłaszcza ,że żaden syfiasty psychotrop nie ma na mnie tak stabilizującego działania jak alko w ilości 200 mg.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

intel, jeśli faktycznie potrafisz poprzestać na tej prywatnej ćwiartce to gratki.

 

To niestety fakt, że jak się zacznie, to trudno powiedzieć stop. Zauważyłam też, że nawet malutka dawka alkoholu działa na mnie nieporównywalnie bardziej euforycznie niż kiedyś i szybciej urywa mi się film :hide:

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I z chadu zeszliśmy na alko...

 

Są takie dni, kiedy nie zostaje nic innego jak

.Po to żeby się ostatecznie zeszmacić.

 

GA, Intel, świetne to rozumiem, działanie alku jest szybsze, mocniejsze, intensywniejsze (są dni, kiedy wystarczą mi dwie lampki wina ale są też dni, kiedy mogę wypić pół litra wódki i nic - nie ma żadnych filmów, faz, po prostu niedobrze i tyle). Ale cechą wspólną jest krótkotrwałość tego stanu. Rzadko kiedy potrafię się na sto porc wyluzować, niczym nie przejmować i spokojnie sobie popić. W ostatnim roku? Może dwa razy. O dwa razy więcej niż przez ostatnie 4 lata.

 

girl anachronism, a tych kwestionariuszy od mojej psych. dostaję masę... ale to chyba tak dla niej, bo zapominamy je omawiać później ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej

co u was?

ja mam dziki zjazd po 2 miesiacach radzenia sobie...

na razie nic sobie nie zrobiłam mimo, że bardzo miałam ochotę

 

za 2 tygodnie mam mieć slub... i jestem przerazona...

czy mogę go obciążać sobą? wie o mojej chorobie ale pewno nie zdaje sobie sprawy z wszytskich konsekwencji....

od 2 dni śpię albo MS albo chce się uszkodzić

albo coś rozpierdz*****

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

panna Alicja

obciążać sobą... swoją chorobą.. swoimi obawami, złym nastrojem, nie radzeniem sobie...

on musi dla mnie duzo poświęcić - musi się przeprowadzić do innego kraju

moze jednak powinnam zrezygnować dla jego dobra

 

moje życie, moje gówno

i tak mi nikt nie pomoże

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sens, co to znaczy "dla jego dobra" ?

Pytałaś go, co będzie dla niego dobre?

 

Czy może sama chcesz zdecydować, co "będzie dla niego dobre"?

hehe, wtedy Ci pogratuluję "Wszechwładzy" ...

 

Dobra, uniosłam się, po prostu kilka razy usłyszałam coś w ten deseń, że ktoś coś robi "dla mojego dobra"

i wierz mi, nie było to ani dobre, ani miłe.

I prawie się skończyło samobójstwem.

Wierzę, że każdy SAM jest w stanie powiedzieć, co jest dla niego dobre. Jeśli nie wie, to musi poczekać i się głęboko zastanowić.

Ale decydować ZA kogoś to szczyt egoizmu.

 

sens, obciążać nastrojami, chorobą, wątpliwościami i ewentualnymi upadkami.... no cóż, związek to właśnie godzenie się na to.

Gdyby było wszystko idealne to byłoby nieprawdziwe. Proste.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzeba pamiętać,że zarówno w hipomanii ( czy manii ) jak i depresji wiele rzeczy nam się po prostu wydaje.Nasz mózg nieracjonalnie odbiera bodźce i tylko w remisji jest to w normie i posiada logiczność. Musimy o tym pamiętać szczególnie w depresji bo efekty

mogą być dla nas i najbliższych tragiczne. Naszej chorobie najskuteczniej działa trafione leczenie farmakologiczne (tak jest u mnie)

reszta to według mnie tez istotne ale... tylko dodatki. Wielokrotnie próbowałem różnych rzeczy ale na dłuższą metę leki były podstawą. Przez 7 lat bardzo dobrze funkcjonowałem na Licie ale od 2 lat depresje stawały się dłuższe niż remisję. Na parę miesięcy pomógł mi neuroleptyk (teraz już nie ). Obecnie dostałem dodatkowo Lamitrin i wreszcie po paru tygodniach brania poczułem się dobrze :D . Fajnie gdyby działał tak jak Lit przez 7 lat a jak nie... to będę "żarł" coś innego :mrgreen: . Kiedyś nie przypuszczałem ,że jestem w stanie tak wiele zrobić dla NORMALNOŚCI . Raczej więcej robiłem ,żeby się jej na pewien czas pozbyć,przeważnie przy pomocy % :yeah: . Jak to się człowiek potrafi zmienić :mrgreen: .Pozdrawiam .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozochocona dzisiejszą dyskusją zaszalałam i kupiłam sobie Gingersa :P

 

girl anachronism, a tych kwestionariuszy od mojej psych. dostaję masę... ale to chyba tak dla niej, bo zapominamy je omawiać później ;)

Ale fajnie :smile: Może kseruj mi? :lol:

 

sens, na pocieszenie ;) powiem Ci, że taki tryb myślenia pewnie Ci nie przejdzie. Jestem po ślubie i w dniach kryzysu też miewam takie myśli. Ale potem wychodzi słońce i przyszłość rysuje się w jasnych barwach, warto trochę pocierpieć, żeby doczekać tych momentów :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

girl anachronism, robię je u niej w gabinecie, nie mogę ich wziąć ze sobą ;)

 

Waplo, normalność a co to jest...

Coraz bardziej się otwieram na możliwość brania leków (chociaż w nie nie wierzę, ale one na szczęście nie działają na zasadzie wiary).

Jutro wizyta u nowego psychiatry.

Bardzo, bardzo nie fajnie się czuję. Nie chcę znowu opowiadać o sobie...

Myślę też o topomaxie. Nie mogę Litu, który chyba jest dość skuteczny.

Nie wiem, nic nie wiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

panno Alicjo dla mnie normalność to kiedy potrafię właściwie oceniać sytuację i w miarę dobrze wybrać rozwiązanie ,które jest logiczne.

Kiedy wychodzę z depresji mówię rodzinie ,że jestem w RAMACH NORMALNOŚCI ... poobijany ale w RAMACH . Jeżeli na coś nie mam wpływu wiem,że "Takie jest życie" i to mi pomaga bo jestem zbyt mały aby mieć wpływ na wiele spraw.Robię co mogę i godzę się z tym czego nie mogę.

W depresji wszystko to dla mnie dramat ,nie potrafię się cieszyć nawet tym co w remisji sprawiało mi ogromną przyjemność. Hipo to taki mały nielogiczny bal w którym mi się wydaje że wszystko mi się uda mimo,że logika mówi coś innego :nono: .

Czyli NORMALNOŚĆ to WYPOŚRODKOWANIE (chyba :D )

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

girl anachronism, No dobra, kwestionariusz jest na hipo, ale moja psychiatra oceniła, że była to mania.

Hipomanie u mnie są krótkie i uciążliwe, pełne napięcia, drażliwości, "leczenia się" alkoholem, lekami... czymkolwiek.

 

 

Mnie to obojętne jak to nazwane zostało. Górka - dół, wystarczy.

 

Waplo, podoba mi się takie określenie "wypośrodkowania".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

girl anachronism, ja też zapisuję, już trzeci tydzień.

Wcześniej zapisywałam tylko znaczące doły i góry ;)

Ale z tych najważniejszych to musiałam sięgnąć od 2006 roku, mniej więcej kiedy to się zaczęło "ujawniać".

Wcześniej bywały stany euforyczne i depresyjne, określane jako zaburzenia typu borderline.

 

Czuję się trochę zagubiona tym całym diagnozowaniem.

Zestaw wspólnych, współistniejących cech... i diagnoza.

 

W sumie to to samo co zupa zrobiona z ogórków - ogórkowa...

(to tak na rozum)

 

Ale jeśli jestem dziś nieśmiała

to nie znaczy, że jutro też taka będę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od kilku dni pracuję.

Jestem sprzątaczką w pobliskim biurze.

Jak się okazuje nawet taka praca jest poparta koneksjami.

Jest to praca raczej dorywcza. Tzn każdego dnia , po zamknięciu biura idę i sprzątam.To punkt obsługo klienta.

Zarobie grosze , ale też się nie napracuje.

Dla mnie najważniejszy jest fakt ile wychodzi "na godzinę"

Wychodzi bardzo fajnie, czyli około 10 pln /h

Nie czuję żadnego dyskomfortu związanego z rodzajem wykonywanej pracy.

Łamiąc prawo, tak dalece pokonywalem barierę strachu i niemożności, że teraz nie muszę się dowartościowywać poprzez pracę.

Wiem , że w razie czego jestem zdolny do robienia rzeczy wyjątkowych.

Starczy na prywatną wizytę u psychiatry, psychoterapię i leki.

Najbardziej zaskoczyło i ujęło mnie zaufanie jakim mnie obdarzono...

Pierwszego dnia dostałem klucze i kody do alarmu.

Dla mnie, obracającego się dotychczas głównie w środowisku kryminogennym czy też businessowo-cwaniackim taki rodzaj zaufania to kompletna nowość.

Może to głupio zabrzmi, ale pomimo tego, że wplątałem się w aferę z grupą przestępczą zawsze byłem maksymalnie uczciwy wobec ludzi , ktorzy obdarzyli mnie zaufaniem.

Czasami nawet kosztem własnego interesu.

Jeżeli ktoś mnie traktuje z należnym i szacunkiem-odpłacam tym samym.

Mam poczucie, że w tym przypadku takim szacunkiem mnie obdarzono.

Szkoda, że zawsze dotychczas byłem traktowany jak robol z ulicy, ktory zadowoli się ochłapami.

Może nigdy bym nie wpadł w takie klopoty jak obecnie.

Ja postrzegam świat jak każdy CHADowiec-czarno biało.

Albo jestem do końca uczciwy i godny zaufania, albo do końca skurwy.synem.

To zapewne przyczyna mojego stanu zdrowia.

Psychoterapeutka mówi

-niech pan wpuści do swojego umyslu trochę odcieni szarości.Będzie panu łatwiej.

Lecz to nie tak łatwo, żeby stalo się łatwiej.

Dawnym "kolegom" zapewne dupa odpadła by ze śmiechu, gdyby mnie zobaczyli z mopem,hehehehehe

Ale powiem szczerze-wali mnie to calkowicie.

Ważne , że ja mam frajde.

Kolejny niesamowity epizod w moim zyciu.

Byłem już

Ślusarzem, konwojentem kasy, drukarzem, taksówkarzem, monterem instalacji C.O.,biznesmenem, importerem samochodow, pracownikiem biurowym ( urząd pracy ),kierowcą, cwaniaczkiem,bezrobotnym,pensjonariuszem szpitala psychiatrycznego,osadzonym w areszcie śledczym, a ostatnio jak chce sąd "członkiem zorganizowanej grupy przestępczej"

Teraz dla odmiany jestem sprzątaczką. Niedługo zależnie od wyroku może nawet będę nieboszczykiem

Ale wiecie.

Amerykąński mit,heheheheheh

Tylko teraz będzie odmiana. Nie z pucybuta ale ze sprzątaczki milioner

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

intel, cieszę się, że pracujesz, trochę zdystansujesz się no i masz zajęcie.

I zarobisz! :D

 

Z tymi szarościami... myślę, że to zależy... jeśli na czymś bardzo mi zależy, to te szarości są nie do zniesienia, ale inaczej nie można.

Ale dla mnie proste przekazy czasami nie są takie białe ani czarne. Ciągle doszukuję się drugiego, piątego, setnego dna....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja w największym nasileniu"jazd" czyli ostatnie kilka lat widzę tylko czarne albo biale

kozak-frajer

złodziej-uczciwy

wierna-ku.rwa

przyjaciel-wróg

pyszne-gówniane

Atrakcyjna-pasztet

itd

nie ma form pośrednich, z ktorych tak naprawdę składa się świat..................

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×