Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Bardzo nie chcę żyć, ale samobójstwo nie jest rozwiązaniem. Kiedy miałem lepszy okres w wakacje i na chwilę depresja znikła, przeczytałem coś takiego autorstwa Soren Kierkegaarda:

 

"Sokrates dowodził nieśmiertelności duszy na tej podstawie,

że choroba duszy (grzech) nie niszczy jej tak,

jak choroba ciała niszczy ciało. W ten sam sposób można

dowieść istnienia wiecznego pierwiastka w człowieku,

gdyż rozpacz nie pochłania jego osobowości, i to jest

właśnie męką sprzeczności w rozpaczy. Gdyby nie było

nic wiecznego w człowieku, to nie mógłby on rozpaczać,

a gdyby rozpacz mogła pochłonąć jego osobowość, to

w ogóle nie byłoby rozpaczy.

 

Taka to jest rozpacz, choroba jaźni, choroba na śmierć.

Zrozpaczony jest chory śmiertelnie. W całkiem innym

znaczeniu, niż się mówi o niezdrowiu, możemy powiedzieć,

że choroba ta atakuje najszlachetniejsze części; a przecież

zaatakowany umrzeć nie może. Śmierć nie jest ostatnią

fazą choroby, ale śmierć jest zawsze rzeczą ostateczną.

Uwolnić się od tej choroby przy pomocy śmierci jest

niemożliwe, gdyż męką tej choroby i śmiercią tej choroby

jest właśnie nie móc umrzeć."

 

Jako, że wierzę w życie po śmierci, po prostu nie biorę samobójstwa pod uwagę, bo to nie jest rozwiązanie. Natomiast śmierć przypadkowa, jest szansa.... że Bóg się ulituje ;p

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, jestem tu pierwszy raz. Długo rozważałam czy tu napisać, wiele mnie to kosztuje, ale nie wiem czy ma jakiś sens. No cóż, spróbuję.

 

Jak długo to trwa? Rok? może dłużej, aczkolwiek było słabe, tłumione, niemal nieodczuwalne. Czekało, by pod wpływem jakiegoś decydującego wydarzenia, się uaktywnić, a pomyśleć, że życie wcześniej było znośne, w kazdym razie na tyle, że potrafiłam się cieszyć, śmiać, a teraz to już co innego... Tak właśnie sie stało - od roku nie ma dnia, bym nie myślała o śmierci. Jaką ulgę, by przyniosła, zawsze coś mnie powstrzymuje, czasem myśle, że to brak odwagi, z drugiej strony, może to właśnie ta odwaga sprawia, że nie posuwam się do tego czynu, odwaga, że jednak tu tkwie, męcze się. Ciągła wściekłość, nienawiść do siebie, za tą słabość.. Destrukcyjne myśli i irracjonalne lęki, tak nisko upadłam. A wszystko skrywam w sobie, pierwszy raz to wyznaję i to tutaj. Muszę przyznać, że owszem chciałabym by to wszystko znikło, ale wiem, że to niemożliwe, musiałabym ja coś zrobić i w tym rzecz - brak mi na to sił, jestem wycofana. Blokady wewnętrzne przed jakimkolwiek działaniem. Jestem na dnie, ale odbić się jakoś nie potrafię, mimo tego co powszechnie mówią, a może to jeszcze nie dno? Więzień własnego umysłu, który nie pozwala mi normalnie funkcjonować. Jestem żałosna, ale z własnego emocjonalnego piekła wyrwać jest się ciężko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Never_more, aaaaaaa myslalas ze wyrzucisz z siebie i bedziesz miała z głowy? o nie ma tak, zaraz sie toba zajmiemy :))) powiedz cos o sobie? imie, wiek, co lubisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w takim razie bedziesz NN czyli dla mnie panna eN :D mnie sie podoba...nie wiem jak u innych, jestem tu niedługo wiec nie znam forumowiczów, jesli chodzi o mnie jestem po 2 samobojach, pierwszy w 2001r., drugi w 2006 i czasem mysle ze jestem tak beznadziejna ze nawet zabic sie nie umiem:D

wiesz moje stany byly zmienne aczkolwiek zawsze gdzies w głowie krazyly samobojcze mysli i wyobrazenia, potem na chwile ucihcły, zmieniłam otoczenie, wyjechalam z polski (miało byc na chwsile dopoki znow odechce mi sie zyc) ale tutaj na nowo odzyskałam marzenia itp wiec bylo fajnie, 13miesiecy temu zachorowalam na raka, leczenie, rokowania, motywacja do zrobieia tego wszystkiego na co wczesniej nie mialam czasu albonastroju i jakos nie myslalam o somobojstwie a o smierci, niestety moj organizm nie umie sobie z nim poradzic wiec zyje z wyrokiem smierci i własnie dlatego mam ochote nszybciej ze soba skonczyc niz miałoby mnie wykonczyc to ścierwo...łał a sie rozpisałam....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ile u was to trwa? Takie myśli?

6-7 lat. Nie pamiętam czy wcześniej już o tym myślałam, ale tak 6 lat to minimum te myśli krążą mi po głowie, od jakichś 2 lat jest poważniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A no faktycznie. Studia właśnie nie, moje życie trochę inaczej niż bym teraz chciała się potoczyło.. Kompletnie nie mam pojęcia co bym chciała robić, a powinnam, ale myśle, że w tych czasach to szczęście być w zawodzie, którym się pasjonuje, czyż nie? Nie każdy jest na takim miejscu na którym chciałby być.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak to nie miał? On miał wszystko jak w zegarku ustawione. Co do minuty.

Istnieje w ogóle takie wyrażenie, jak w zegarku? Coś mi się zaczyna ostro mieszać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×