Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Natręctw - Moja historia, objawy, co zrobić...


madeline20

Rekomendowane odpowiedzi

Witam . Wieki mnie tu nie było . Niestety nadal żyję i męczę się na tym ziemskim padole . Ile to już lat :bezradny: ? Sama nie wiem . Przestałam liczyć . W mojej sytuacji zmieniło się tylko to, że do ZOK dołączyła depresja i że zapijam psychotropy wódką :mhm: . No i natręctwa zmieniły kierunek . Ogólnie jest do d...y :-| . Już się pogodziłam z faktem, że nigdy się z tym dziadostwem nie rozstanę :bezradny: . Bo co niby mam zrobić :bezradny::bezradny::bezradny: ??? Jestem za słaba, żeby żyć i za słaba żeby umrzeć . Może wkońcu zapijanie tropków wódzią pomoże mi przenieść się do krainy wiecznych łowów :105: . Przepraszam, że nie napisze nic pozytywnego, ale nie miałabym o czym . Ciekawe, czy ktoś mnie tu na forum jeszcze pamięta :roll: ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

siłą rzeczy Cię nie pamiętam, bo jestem tu nowa. Wiem,że łatwo napisać "Nie załamuj się, walcz, będzie dobrze, będzie lepiej" i wiem,że pewnie nie na wiele się to zda. Czy masz kogoś bliskiego, kto mieszka z Tobą, interesuje się? Absolutnie nie mieszaj leków z alkoholem!! Niektóre leki zaczynają działać dopiero po jakimś czasie, wiec bierz leki, tak jak masz to zalecone i poczekaj. Ewentualnie poproś lekarza o zmianę leków, ale NIE PODDAWAJ SIĘ!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nuits , nie mam nikogo bliskiego ( najbliższa mi osoba jest w zaawansowanym stadium raka ) i nikt się mną nie interesuje . Jestem wycofana ze świata żywych . A co do skutków łączenia wódki z psychotropami to doskonale je znam . Robię to co robię, z pełną świadomością tego co się może stać . Poczytaj moje wcześniejsze posty to dowiesz się co nieco o mojej historii . Dziękuję za zainteresowanie .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zirael, nuits, to naprawdę bardzo optymistyczne posty, wlewające nadzieję w takich jak ja. Przebrnęłam już przez różne rodzaje nerwic, depresji, przy czym natręctwa są najgorsze. Pięć miesięcy brania leków i wiele lat użerania się z tym okropieństwem ze wsparciem bliskich mi osób, nie pomagają. Szczerze mówiąc, jest gorzej. Mam wrażenie, że moje nerwice przybierają postać coraz bardziej zdegenerowaną. Wymyślam na ich potrzeby coraz to głupsze rzeczy i tym się karmię. Nie wiem, co jeszcze mogłabym zrobić, bo woli zmian było we mnie bardzo wiele. Z każdym miesiącem przełamywałam się coraz bardziej, by walczyć, dla siebie, dla tych osób, które mnie kochają. Jestem fizycznie zdrowa, mam co jeść, a jednak nie potrafię normalnie żyć, tego najbardziej znieść nie mogę. Mam u swojego boku kochającego faceta, a jednak duszę się w tym swoim życiu, bo nerwica zabiera mi WSZYSTKO. Nie potrafię normalnie funkcjonować z tym strachem obsesyjnym, że kogoś skrzywdziłam, zamordowałam, z tym, że zamkną mnie do więzienia i to szczęście pod postacią mojego związku ktoś mi zabierze. Wiem na czym mój strach polega. Raz - problemy w domu, poniżanie, ból - teraz wreszcie mam wspaniały związek, zatem na pewno coś się stanie, co mi to zabierze. Dwa - nieustanne poczucie winy, obwinianie się za wszystko, dorabianie absurdalnych teorii, strach przed odłączeniem z bliskimi mi ludźmi, opinia innych ludzi. Trzy - związane jest to z moim kierunkiem studiów, zwłaszcza wszelkiego rodzaju przepisy karne. Poza tym obawa o wszelkiego rodzaju zatrucia, choroby, skrzywdzenie bliskich mi osób - także obce mi nie są.

 

Co ja mogę zrobić? Jak mam wziąć się za siebie? Jak sobie wreszcie skutecznie pomoć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chore myśli - uwaga dość długie.

 

Witajcie, jestem Piotr, dziś podzielę się z Wami moją historią bo sam już sobie nie daję rady z moimi chorymi myślami, co doprowadza powoli do rozpadu mojego związku i mojej psychiki.

Zacznijmy od początku.. Jeszcze za czasów podstawówki, podobała mi się pewna dziewczyna, wiadomo, podstawówka, zauroczenie. Była ona 2 lata starsza ode mnie, kiedy ja byłem w 4, ona była w 6 klasie. No i od podstawówki chciałem z nią być, nic z tego nie wyszło, w gimnazjum również, nic.. aktualnie jestem w 2 klasie liceum, i w listopadzie ubiegłego roku wreszcie udało nam się być razem, nie odpuściłem i wreszcie osiągnąłem to czego od zawsze pragnąłem - bycia z nią. Sytuacja jest o tyle głupia, że ona mi mówiła że również zawsze chciała ze mną być, aczkolwiek coś ją blokowało, nieważne. Kocham ją, idealizowałem ją od zawsze, ale kiedy my nie mieliśmy za sobą dość dobrego kontaktu, ona miała anoreksję, bulimię i depresję. Zażywała przez jakiś rok narkotyki, spotykała się z chłopakami z którymi się kochała bez uczucia.. Miała nawet faceta który miał kobietę, zerwała z nim z tego względu iż dowiedziała się że będzie miał dziecko, ich związek trwał 8 miesięcy i kiedy ona powiedziała mu że chce odejść, mieli wypadek w samochodzie i do tej pory ma czasami bóle pleców (TO WŁAŚNIE NON-STOP MNIE MĘCZY) A więc przejdźmy do sedna sprawy.. ja nie mogę się pogodzić z jej przeszłością, niedawno nam minął rok, jest nam cudownie, ale chore myśli w mojej głowie typu wyobrażenia że oni się kochają, kiedy tamten gościu godzinę wcześniej mógł się kochać z inną, mnie brzydzą.. Kiedy widzę samochód alfa-romeo (ten który miał ten facet), moja złość sięga zenitu.. Po prostu czasami nie mogę przestać myśleć jak wielką ona była 'dziwką' wręcz ! Aaaaaaa! Doprowadza mnie to już do szału..

Proszę, pomóżcie..

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam :)

Poczytalam sobie troche to forum i stwierdzam ze moge mieć NN , moj problem polega na tym że tak jak pare tu osob "boje" sie pewnych liczb np liczby 7 bo kiedys zobaczylam na jakims grobie date z 7demką , kiedys bałam sie tez 6stki tylko teraz nie potrafie sobie przypomniec dlaczego ale pewnie tez cos podobnego , boje sie wypowiadac imiona ludzi ktorzy odeszli np jezeli moja sasiadka zmarla a miala na imie Grazyna to ja boje sie tego imienia i unikam jego wypowiadania wiec kiedy ktos mnie pyta o imie osoby a ona akurat ma tak na imie to udaje ze nie pamietam :/ jak pomysle o osobie ktora odeszla to szybko musze pomyslec o kims kto żyje , jak wyjde z pokoju myslac o osobie zmarlej to musze sie wrocic i wychodzac pomyslec o osobie zyjacej , jak sie czesze i robie kitke pomysle o osobie zmarłej musze zrobić ta kitke jeszcze raz myslac o kims żywym i te ciagle mysli ze cos zle zrobilam ze w pracy cos zle zrobilam i pewnie mnie za to wyrzuca ze jak powtarzałam jakąś czynnośc to ktos to widział i pomyslal ze mam z głowa itd ....... czy to oznacza ze mam NN czy jeszcze coś gorszego ?? pomóżcie !!!! :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jastekowy, Myślę, że już wcześniej miałeś obsesyjne myśli, żeby z nią być. Dążyłeś do związku z nią przez tyle czasu. A później podobny mechanizm-obsesyjne myśli na jej temat.

Myślę, że jeśli chcesz z nią być, to musisz pogodzić się z jej przeszłością. Zaakceptować ją.

Jeśli nie pójdziesz do przodu o ten krok, niestety...obsesja wciąż będzie trwała.

Twoje wyobrażenia rzeczywiście są niepokojące.

Albo zaakceptujesz swoją dziewczynę, albo nie będziecie razem. Taki związek nie ma sensu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jastekowy, Myślę, że już wcześniej miałeś obsesyjne myśli, żeby z nią być. Dążyłeś do związku z nią przez tyle czasu. A później podobny mechanizm-obsesyjne myśli na jej temat.

Myślę, że jeśli chcesz z nią być, to musisz pogodzić się z jej przeszłością. Zaakceptować ją.

Jeśli nie pójdziesz do przodu o ten krok, niestety...obsesja wciąż będzie trwała.

Twoje wyobrażenia rzeczywiście są niepokojące.

Albo zaakceptujesz swoją dziewczynę, albo nie będziecie razem. Taki związek nie ma sensu.

 

Monika, akceptuję wszystko, prócz jej przeszłości.. no, mogłaby jeszcze nie być weganką, ale cudów nie oczekuję. Po prostu czasami te myśli są nie do zniesienia, od tak, nagle, takie uderzenie, i chodzę znerwicowany..

Niby nic takiego, ale dla mnie to chore, nie daje mi spokoju...... : (

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Piotr,

z uwagą odpowiadam Ci:

Jak ten wiersz ,;;;''':

 

 

TO nie leży w moich rękach,

Bo to Udręka.

Jak życiowa usterka,

Której się ciągle lękam.

 

Jastekowy napisał:

nie mogę przestać myśleć jak wielką ona była 'dziwką' wręcz ! Aaaaaaa! Doprowadza mnie to już do szału..

...NIE MOGĘ PRZESTAĆ,SZAŁU!!!Te dwa słowa pełnej wewnętrznego bólu,Twojego.Niemoc,radzę Ci już jutro brać po 20 /mg/dziennie fluoksetyny(seronil) i modlić o Boże miłosierdzie dla siebie/codziennie.Po pól roku, natręctwa i niemoc Tego staną się słabe i wątle więcej besilne i bardzo blade ,ale będą się czasem pojawiać.Po roku na 95% miną prawie bezpowrotnie.Fluo zatruję Twoje Piotr natręctwa.Zobaczysz ,że będzie lepiej.Nie trać spokoju.Wieka Siła ,która kieruje Tym wszystkim zadba i o Ciebie.Nadzejdzie najpiękniejszy Poranek ,a Ty ze swoją Kobietą sami na ciepłej plaży we Wschodzie Słonća ,najszczśliwsi,Wytrwaj. Zapisz się jak możesz na jakąś Psychoterapię -NFZ,indywidualna-zrozumiesz wtedy Istotę i Korzeń swoich wszystkich leków i niemocy, ZACZYNAJ! masz zadanie do wykonania,POKONASZ I TO!!! <...i jeszcze będziesz musiał niejedno w Życiu pokonać ,,, nie jeden Krzyż nieść-Takie jest Życie,.Pewien Święty powiedział:"DO nieba idzie się z kamieniem w bucie."Najważniejsze to chcieć iść a jeszcze lepiej IŚĆ!Pozdrawiam .Paweł3 >idący>>>

Miłość Pokój Dobrostan psychiczny Dobreżycie i zdrowe.AMEN.

Zgadzam się również z tym co powiedziała Ci "fachowo"Monika.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak czytam, czytam posty tutaj i chwilami nie mogę uwierzyć, że mnie to też dotyczy... Ta mała, roześmiana dziewczynka, jaką kiedyś byłam zmieniła się w .... no właśnie, sama nie wiem już w co. Ja świetnie wiem, że moja nerwica zaczęła się już bardzo dawno temu. Jeszcze chyba w liceum. Ale wtedy człowiek był zbyt szczęśliwy (mimo wszystko), żeby zwracać uwagę na takie pierdoły. Prawdziwt problem pojawił się na studiach, kiedy rozwalił się związek z kimś, kogo kochałam nad życie. Ale wtedy myślałam, że to poprostu rozpacz, a nie choroba. Potem rozpadł się drugi, długoletni związek. Znów rozpacz, ale już jakaś inna... Pierwsza wizyta u pschiatry. Wenlafaksyna 75mg/dobę. Wstrząs. Nie myślałam, nie czułam, było dobrze. Wydawało się, że jest coraz lepiej. Potem dół. Dawka 150mg/dobę. Poprawa i znów zjazd. Teraz jadę na 225mg/dobę. I jest coraz gorzej. Był moment kiedy czułam się pewna siebie, szczęśliwa ale trwało to tak cholernie krótko. W tej chwili jestem na etapie: nie wiem która myśl jest wytworem mojej nerwicy, a która pochodzi z mojego prawdziwego ja. Nie wiem nic. Czuję się kompletnie nierealnie. Nie posiadam żadnych uczuć, co akurat bardzo mi się podoba, bo zawsze byłam stanowczo zbyt emocjonalna. Ale ten burdel w głowie mnie zabija. Moje leczenie trwa już ponad rok. Czuję się do tego stopnia fatalnie, że zaczynam znów pić... Psychotropy mieszam z alkoholem... Ale nie daję już normalnie rady. Ja wiem, że nie da się nparwić błędów moich rodziców z dzieciństwa. Ale ja tak pragnę mieć kogos bliskiego, ze kazde rozstanie jest dla mnie koszmarem. Nie ważne czy rzuca mnie facet czy przyjaciółka okazuje się zołzą. Teraz zaczynam nową znajomość, pisałam już o tym w innym wątku. I nie wiem co jest wytworem mojej nerwicy a co realne. Jedno wiem napewno - wciąż szukam początku końca. Nie wiem kiedy on nastąpi - jutro, za tydzien, za rok. Ale ja go widzę i uciekam. Od ludzi. Wszystkich. Najgorsze jest to, że ani razu od początku leczenia nie pomyślałam sobie, że warto żyć. Wciąż jestem zdania, że gdybym teraz umarła nic by się nie stało, nie żałowałabym. Nie to, ze chce się zabić, bo na to nie mam odwagi, ale gdybym w jakiś sposób zginęła, nie byłoby mi żal tego co jeszcze może mnie kiedyś dobrego spotkać, poczułabym ulgę. Byłabym wolna od swoich myśli... Tak bardzo chciałabym chociaż przez chwilę przestać myśleć. To musi być szczyt szczęścia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MalaMi1001 rozumiem Cie doskonale , moja przygoda z ta choroba zaczeła się jakieś hmmmm 8 lat temu własnie wtedy kiedy rozpadł sie mój długoletni związek chociaż wydaje mi sie że NN miałam juz dużo wczesniej ale po tym wydarzeniu zaczęła się nerwica lekowo depresyjna ktora przebiegla u mnie bardzo burzliwie , to co sie wtedy ze mna działo jest nie do opisania , wole nawet o tym sobie nie przypominac , teraz jestem w szczesliwym zwiazku chociaz tak jak i Ty nie podchodze do niczego zbyt emocjonalnie , mam że tak napisze zlewke na wszystko i mysle ze to sie nigdy nie skonczy :/ w poniedzialek mam kolejna wizyte u psychiatry ..............

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

thedoglov ja po rozpadzie związku przeżyłam wszystko co tylko negatywnego można przeżyć: furię, lęk, rozpacz, panikę, gniew, nienawiść do siebie i osób które "pomogły" rozpaść się temu związkowi i dużo, dużo więcej. Również wolę sobie tego nie przypominać... Dzisiaj byłam u psychiatry. Czeka mnie ciężka jazda z odstawianiem Efevlonu, muszę zjechać z dawki 225mg i potem zmiana leku. Na jaki? Jeszcze nie wiadomo. Z tym, że jak sobie pomyślę o pierwszych dwóch tygodniach nowego leku, o skutkach ubocznych (to co sie działo ze mną po pierwszej dawce wenlafaksyny to był jakiś koszmar, myślałam że dostała jakiegoś wstrząsu) to już z tego powodu łapię doła... Podobno na moją wagę 225mg to końska dawka, ale skoro nie pomogło, wątpię, że cokolwiek pomoże...

Cieszę się, że nowy związek jest dla Ciebie oparciem, że jesteś w nim szczęśliwy. Ja w nowym związku szczęśliwa nie jestem, nie mam szczęścia do płci przeciwnej niestety, poza tym moje schizy nerwicowe ... ehh szkoda gadać :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja na początku mojej chorby byłam faszerowana afobamem od którego stałam sie uzależniona , postanowilam go odstawic i wtedy zaczeła się jazda , najgorsza była niemoc przełykania czegokolwiek , krztusiłam sie nawet własna śliną o przełknięciu jedzenia nie było mowy , schudłam strasznie , a moja psychika była w rozsypce, wtedy rodzice zadzwonili po znajomewgo psychiatre z ktorym nie chcialam sie spotkac wiec zrobili to wbrew mej woli , i to był strzal w dziesiątke , wyprowadzil mnie z tego leku , na poczatku powiekszył mi dawke niemal że 6scio krotnie zeby uzupełnić dany skladnik jakiego potrzebowal moj organizm po czym zmniejszał mi dawki aż w końcu uwolnilam sie od tego swinstwa , teraz na sama mysl o tym leku mam wstrząsy , obecnie jestem na xetanorze , nie mam juz objawów typu , lęk , zawroty głowy , pustka w głowie , drgawki itd ale za to mam inne problemy wygladajace na NN , wszystkim sie przejmuje , czy w pracy zrobilam wszystko ok, czy rozmawiajac z kimś nie powiedzialam czegos głupiego , czy przeszlam prog odpowiednia noga , czy po obudzeniu sie pomyslalam o czyms miłym , w ogóle nic mi sie nie chce , nic mnie nie cieszy i najchetniej przespala bym caly dzien ehhh :why: obłed , totalny obłęd :why:

Dzisiaj wieczorem mam wizyte u psychiatry , oczywiście powiem mu o tym wszystkim ale jak zwykle pewnie usłysze ze moze spotkala bym sie z psychologiem i z nim porozmawiala , a ja na prawde nie mam warunkow zeby spotykac sie z psychiatra 2 razy w tygodniu a poza tym jak u takiego czlowieka kiedys bylam to uslyszalam ze jak jest mi zle i zaczynam miec negatywne mysli to mam zamknac sie w pokoju wlaczyc relaksacyjna muzyke i lezec tak godzine myslac o czyms milym albo zalozyc na reke gumke recepturke i za kazdym razem kiedy pomysle o czyms złym strzelic sobie ta gumka zeby bó,l odpedzil mnie od tych mysli , jak dla mnie to nierealne i dziwne bo musiala bym tak robic całą dobe błedne koło .................

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

Jestem tu nowa i zupełnie zielona ale szukając pomocy znalazłam na necie to forum.Wydaje mi się,że mam nerwicę natręctw i nerwicę myślową. Zaczęło się wszystko z 10 lat temu,a może i wcześniej.Najpierw przy każdej złej myśli musiałam odpukiwać w niemalowane 3 razy,potem zamieniło się to w trzy razy po trzy,co było denerwujące,bo będąc w pracy traciłam czas na głupie odpukiwanie.A jeszcze wcześniej i to było chyba pierwsze miałam problemy z koncentracją tzn.jak miałam jakąś myśl musiałam ją w głowie tak jakby,w pełnym skupieniu "dokończyć".Bez sensu to było ale moje przyjaciółki jakoś to akceptowały,że potrzebowałam czasem chwili ciszy.W międzyczasie miałam schizy religijne tzn. jak ktoś gdzieś wyjeżdżał to musiałam się za tą osobę pomodlić żeby wróciła cało i zdrowo,bo jak się nie pomodliłam to miałam lęki,że tej osobie się coś stanie typu wypadek itp.Przy tym pełne skupienie na modlitwie,jak się zdekoncentrowałam mówiłam od nowa co trwało czasem w nieskończoność,bo im bardziej się irytowałam tym bardziej nie mogłam się skupić,błędne koło.To modlenie się trwa do dziś.Mąż siedzi cicho i ani nie drgnie,bo wie,że jak się zdekoncentruję to pacierz będzie trwał jeszcze dłużej.Apogeum tego wszystkiego mam od około dwóch lat.Jak czytam gazetę i jest o chorobach to muszę przeczytać artykuł,bo jak nie to ktoś na to zachoruje.Sprawdzam numery stron,choć wiem,że żadnej kartki nie pominęłam.Jak mam złe myśli to muszę potem je "odczyniać" żeby nic złego się nie wydarzyło.Jak mam jakiegoś schiza to czytam jeden artykuł po parę razy.Tradycyjnie przed wyjściem z domu,pójściem spać odprawiam rytuały:sprawdzam kurki od gazu po parę razy i liczę do 6,czy pozamykane okna,kiedyś tak dociskałam klamkę w oknie,że pękła :D ,jak wychodzę z domu zamykam drzwi kluczem w pełnym skupieniu,jak ktoś akurat idzie klatka i się zdekoncentruję to otwieram z klucza i zamykam od nowa,wogóle wkurza mnie jak słyszę kogoś na klatce,bo wiem,że to oznacza otwieranie i zamykanie od nowa i spieszę się żeby to zrobić zanim mnie ktoś minie,a potem z reguły i tak otwieram i zamykam od nowa.Mam obsesję na punkcie zarazków.Myję ręcę nawet nie wiem ile razy w ciągu dnia,w użyciu jest oczywiście płyn dezynfekujący kiedy nie mogę umyć mydłem.Jak umyję naczynia i wytrę ręce w ścierkę to potem znowu myję mydłem i wycieram w ręcznik,a jakby tego było mało to potem myję kurki mydłem :D Ale to staram się ograniczać,bo mydło idzie mi przez to jak woda :D Przed pójściem spać sprawdzam czy mam pozamykane drzwi,jak dotknę kluczy to oczywiście myję ręce i kurki.Poza domem jak korzystam z czyjejś łazienki jak umyję ręce to nie dotykam już kurków tylko zakręcam je przez np.papierowy ręcznik.Nie dotykam klamek,ani oczywiście nie siadam na obcych deskach,a jak już to dopiero na grubej warstwie papieru toaletowego.Jak idę do szpitala czy przychodni to po powrocie biorę kąpiel i ubrania od razu do prania,choćbym je miala na sobie tylko 5 minut.Najchętniej to bym je spaliła :D Mieszkanie wietrzę przed zarazkami i bakteriami na okrągło,choć mam prawie sterylnie posprzątane.Każdą kroplę wody czy jakiś mały paproch muszę wytrzeć czy posprzątać.Ogólnie to mam chyba jakąś obsesję z tym sprzątaniem.Ale najgorzej jest z tymi myślami.Z czynnościami bywa różnie,jak mam spokojny dzień to nie robię tego wszystkiego w wielkiej częstotliwości ale z myślami jest gorzej,bo mam je cały czas "przy sobie".Jak zdaży mi się wstawić to mam nieopisaną ulgę,bo się totalnie relaksuję,wykonuję wtedy mało czynności i nie mam uporczywych myśli.Jest to dla mnie naprawdę wielka chwila odpoczynku.Ale z reguły raczej nie piję,poza tym nie popieram leczenia alkoholem,choć tak byłoby najprościej.Mam też lęki,szczególnie w nocy.Jak Mąż idzie na trzecią zmianę zamykam się w pokoju na klucz,taki totalny bezsens ale wolę się zamknąć i pójść spać niż nie zamykać,spać jak mysz pod miotłą i nasłuchiwać.Nie wiem skąd to się wzięło,bo nigdy nie miałam jakiejś nieprzyjemnej czy zagrażającej życiu sytuacji.Ogólnie jak mam dobry dzień,potrafię to wszystko obrócić w żart ale jak mam zły dzień to mam dość siebie,rzygać mi się chce tymi wszystkimi czynnościami i myślami:( I teraz takie pytanie do Was:czy jest szansa jakoś samemu sobie z tym poradzić czy na tym etapie tylko lekarz mi pomoże?czy jeśli dostanę leki od lekarza nie będą mnie otępiały?i najważniejsze:jeśli kiedyś chciałabym adoptować dzieciaczka,czy będę musiała powiedzieć o tym,że się leczę?czy jakakolwiek terapia nie przekreśli moich planów odnośnie adopcji?A i jeszcze coś,nie mam żadnej traumy z dzieciństwa,moi rodzice są spoko,rodzeństwo też,żadnej patologii czy jakiś traumatycznych wydarzeń,skąd to się wzięło?Proszę podpowiedzcie coś,bo mam dość.Wybaczcie za tak długi wpis ale musiałam to z siebie wyrzucić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Serena Mam bardzo podobnie , tez powtarzam czynności , jak spojrze na rejestracje i widze liczby 6,7, to musze spojrzec na inna ktora ma w sobie np 3,4,itd , jak po zmywaniu wytre rece w scierkę musze je umyć jeszcze raz mydłem i wytrzec w ręcznik , jak wyjde z pokoju lewą noga musze sie wrócic i przejśc próg prawa i wiele , wiele innych dziwnych rzeczy i mysli , głownie złych ze jak gdzies pojade to bede miala wypadek albo ze jak pojde do marketu to sie dach zawali i mnie przygniecie ze bede przechodzila przez ulice i potraci mnie samochod .............................. wczoraj miałam wizyte u psychiatry u którego lecze sie na nerwice lękowo depresyjna okazało sie ze ogólnie nie mam juz objawów tej choroby i odstawił mi całkowicie lek ale za to mam własnie te mysli powtarzane czynnosci co jest przyczyna depresji i bez wizyty u psychiatry i psychologa plus leków sie nie obędzie :/ Tobie tez radziła bym iść do lekarza , sama z tego nie wyjdziesz a po co sie meczyć , na początku brania leków na pewno bedziesz czuła sie dziwnie ale po 3 tygodniach powinno minąć , mnie leki wyleczyły z nerwicy lękowo depresyjnej więc mam nadzieje ze i z depresja sobie poradzę , pierwsze pół tabletki ( asertin ) wzielam dopiero dzisiaj wiec bede mogła cos powiedzieć za około miesiąc czy jest jakakolwiek poprawa :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:bezradny: Witam nie wiem o co kaman ...jestem całkowicie zagubiona....nie wiem co myśleć co robić i czy warto cokolwiek robić.Czy to minie czy to moj kompletny wyrok sama nie wiem na co...Nie wiem czy śnie czy może umarłam,czy to najgorszy z moich koszmarów.Nie wiem kim jestem i czy to na pewno ja..Chce się obudzić...teraz....mam dość..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuje że sie powtarzam ale to jest akurat pora roku na takie przypadłości , depresja dopada na prawde bardzo duża liczbę ludzi i sami z tego nie wyjdziecie , dlaczego nie pójdziecie do lekarza?? on nie gryzie , powiem( napisze) wam ze na poczatku moich wizyt u Psychiatry na poczekalni spotykałam jednego człowieka dwoje ludzi i z czasem liczba ta sie powiększała ale to co zobaczyłam w tym tygodniu było szokiem , tylu ludzi jeszcze tam nie widziałam , miałam wizyte zapisaną na 17:30 przyszłam o 17:10 a byłam 11sta i do gabinetu weszłam po 20stej , i zdarza sie tez tak ze przychodza małżeństwa ale nie że jeden małżonek towarzyszy drugiemu wchodzą jeden po drugim , na prawde nie ma co sie wstydzic tej choroby , najważniejsze to pomóc sobie !!!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

thedoglov dziękuję za odpowiedź i słowa otuchy.Myślę coraz częściej o wizycie u jakiegoś lekarza,bo naprawdę się z tym wszystkim męczę.Ale od czego zacząć?od psychologa?czy od razu od psychiatry?czy trzeba mieć jakieś skierowanie czy można po prostu pójść prywatnie?może to banalne pytania ale naprawdę jestem w tych sprawach "świeżakiem".

 

Madzia1983 jestem tu dopiero od niedawna dlatego nie czuję się na tyle kompetentna by udzielać Ci jakichkolwiek rad ale może napiszesz coś więcej o sobie?może znajdzie się ktoś kto będzie umiał ci pomóc?

 

Pozdrawiam wszystkich!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam nie wiem nawet czy to jest to co mi dolega.....lekarz po prostu mnie dzisiaj rozwalił cala moja 3 letnia terapia poszła na marne...dlaczego?.....Tylko przez ludzi ignorantów którzy traktują ludzi z góry i wszystkich do jednego worka....To się dzieje od dłuższego czasu... drętwienie reki lewej i nogi,czasami tył głowy skoki ciśnienia, zsiniały duży palec u nogi....Miałam dwa ataki czego nie wiem wiem jedno "w obu przypadkach omdlałam drętwienie lewej strony noga i ręka oraz tył głowy,nie szło się ze mną dogadać miałam problemy z mową byłam ale jakby mnie nie było .Ogólnie miewam częste bóle głowy. Więc pojechałam dzisiaj na pogotowie była to godzina 6.30, a lekarz?Nie wiem odczulam ze potraktował mnie z góry nie wysłuchał mnie nawet nie próbował przynajmniej takie moje wrażenie.Z góry uznał że to nerwica a przecież nawet nie osłuchał mnie nie spojrzał na moje ręce które miały kolor sinawy. Przeprosił ze jest po nocce i zaraz idzie do domu i przepisał psychotropy.Wiem jedno fizycznie czuje się źle i przez to psychicznie również bo w końcu co mi jest? Załamałam się .Faktem jest że mam problemy z samooceną i nieumiejętność stawiania granic innym,najspokojniejszym człowiekiem tez nie jestem ale chyba znam siebie znam woj organizm i dlaczego wszystko tłumaczyć nerwicą.eh.Czy to wszytsko sobie wmówiłam?...Wrocę później...do miłego... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Serena zawsze jestem chetna do pomocy w tych sprawach bo wiem jak jest cięzko otrzymac jakakolwiek informacje na temat swojej choroby , nawet jeśli ktos w Twoim otoczeniu choruje na nerwice to pewnie sie do tego nie przyzna :/ nie wiem dlaczego ludzie wstydza sie tej choroby .... ale do rzeczy , psycholog jest to człowiek który leczy rozmową a raczej pomaga poznać nam nasza chorobę , rozmawia z nami i próbuje zrozumiec nam że to co sie znami dzieje to tylko jest w naszym mózgu bo nerwica to nic innego jak choroba mózgu a nam ( Tobie i Mnie) takie coś nie wystarczy , więc radziła bym Ci od razu udac się do psychiatry , u nas wizyta kosztuje 70 zł za godzine wiec radziła bym Ci pójśc na pierwsza wizyte prywatnie a na resztę jednak chodzic na kase chorych , żeby pojsc prywatnie nie potrzeba skierowania a jak już bedziesz u niego na wizycie to ustalicie termin nastepnej wizyty na kase chorych i tez już skierowanie nie bedzie potrzebne >

Pierwsza wizyta pewnie bedzie polegała na wywiadzie srodowiskowym , kim sa Twoi rodzice czy masz rodzenstwo ile maja lat gdzie pracuja , jak wspominasz dziecinstwo itd moze to troche dziwic ale tak wlasnie wyglada pierwsza wizyta wydaje mi sie ze w ten sposób lekarz chce mniej wiecej dowiedziec sie gdzie może tkwić początek choroby :)

Później zapisze Ci leki które zrobia lekki bałagan w Twoim organiźmie i przez około pierwsze 3 tyg bedziesz czuła sie fatalnie ale przetrzymasz to !!!!!!!!!!!!! nie mozna sie poddawac bo to najgorsze co można zrobic , poźniej bedzie tylko lepiej , skorzystasz na tym Ty i Twoje otoczenie , ile moja mama sie wycierpiała przez moje ataki ( nerwicy lękowo-depresyjnej) ile ja łez przez ta chorobe wylałam do czasu az nie trafiłam na tego psychiatre i nie pokazał mi jaki świat może być normalny , teraz mam juz leki na nerwice lekowo-depresyjną odstawione cakowicie i dostałam nowy lek który ma mi pomóc na moja depresje bo lęki mam już za sobą , powiem szczerze że nie jest fajnie , w pracy niby ok , wykonuje prace fizyczna wymagająca koncentracji i dobrej pamięci a kolowało mi sie dzisiaj w głowie jak bym była na karuzeli ale wytrzymałam , wróciłam do domu i miałam straszne mdłości ale wypiłam cos ciepłego i mi w miare przeszło poza tym że nadal mi sie kręci w głowie ale sie nie poddam!!!!! i Tobie też radze jednak wybrac sie do specjalisty , nie bedziesz żałowala !!!!

 

Madzia1983 Powiem Ci tak , nie jestem lekarzem i jedyne co moge powiedziec to to że mój szwagier swojego czasu miał takie same objawy jak Ty , drętwiał cały robiło mu sie zimno nie mógł sie ruszyc i to też była nerwica ale ja bym nie brała leków ktore dał Ci lekarz na pogotowiu bo z tego co napisałaś wynika jak by dał Ci je na odczepnego , może az tak silne leki nie sa Ci potrzebne , lepiej idz do lekarza chociaż by rodzinnego , powiedz co Ci sie dzieje , na pewno da Ci skierowanie na badania ogólne krew mocz , tarczyna płuca itd i przepisze Ci leki ktore Ci pomoga nastepnie pewnie skieruje Cie do neurologa ktory stwierdzi czy potrzebujesz psychiatry czy to tylko lekkie zaburzenia ,psychotropy to nie cukierki i nie można sobie ich brać od tak bo sie powie ze sie traci świadomosc i sie dretwieje , psychotropy moze przepisac tylko psychiatra a Ci na pogotowiu czasami mogli by sie zastanowić nad tym co robią :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy nie ma jakiś dobrych leków bez recepty,którymi mogłabym sobie już teraz pomóc?zanim zdecyduję się na wizytę u lekarza?szukałam na necie ale w większości znalazłam tylko ziołowe,a jestem alergikiem,więc odpadają.Nie mogę się przemóc i pójść nawet do lekarza rodzinnego :( Naprawdę czuję,że zbliżam się do kresu mojej wytrzymałości :( Dobija mnie to,że ludzie traktują nerwicę jako jakiś kaprys,wymyśloną chorobę,a nie schorzenie,z którym człowiek naprawdę się męczy.Jak komuś o tym mówię to ta osoba z reguły bagatelizuje sprawę,a ja nie jestem hipochondryczką,ogólnie cieszę się dobrym zdrowiem i nie wymyślam sobie chorób żeby zwrócić na siebie uwagę.Dlatego czuję się z tym samotna i nie rozumiana przez nikogo :( A dziś mam chyba gorszy dzień :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Serena niestety ale bez recepty nie dostaniesz leków na tą chorobę , jedynie tabletki właśnie ziołowe które i tak nie pomagaja :/ tabletki typu Deprim to ściema , równie dobrze można sobie wziąć cukierka :/ ja jestem 5ty dzień na asertinie i szczerze mówiąc czuje sie okropnie i tu jest problem bo .... moze zaczne inaczej , jakis czas temu stwierdzono u mnie nerwice lękowo depresną i brałam jakis rok czasu xetanor , od paru miesięcy brałam już tylko połówke tabletki ale objawy całkowicie ustały , nie miałam lęków ani innych dokuczliwych problemów ale za to zaczeły sie problemy depresyjne , z obsesyjnym powtarzaniem czynnosci ale to chyba juz pisalam , teraz jak bylam na wizycie u mojego psychiatry odstawił mi całkowicie xetanor a przepisał asertin i problem polega na tym że nie wiem czy tak źle czuje sie bo odstawiłam xetanor czy dlatego ze zaczęłam brac asertin hmmmm mam mdłości , jest mi słabo i te dziwne omdlenia w głowie nie umiem tego opisac ale czuje jak by mi mózg mdlał , wiem ze to dziwnie brzmi ale własnie tak sie czuje :/ powtarzam sobie cały czas ze dam rade chociaz juz powoli wymiekam :| nie wiem jak dam rade iść w poniedziałek do pracy i pracowac 8 h na pełnych obrotach ale biore to świnstwo bo wiem ze mi pomoże !!!!!!!!!!!! dlatego mimo tego wszystkiego Serenaidz do lekarza !!!! nie zadreczaj sie !!!!!!!!!! jest nas dużo nie jesteś sama !!!!!

 

-- 04 gru 2011, 20:44 --

 

Już wiem ! olśniło mnie ! juz wiem do czego porównać moje samopoczucie po odstawieniu xetanor-u a po zaczęciu brania asertin-u , czuje sie jak bym miała bardzo wysoką temperaturę !!!! identycznie !!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie jak wygladanasz problem?ludzie którzy nie doświadczyli takiej choroby nie wiedzą jak bardzo jest uciążliwa, jak potrafi wpłynąć na nasze życie. przez te nasze natrectwa można tak znienawidzic zycie ze nie dziwie się że ktoś tutaj probowal targnąć na swoje życie cyz coś takiego... to przeklestwo to cos tak okropnego że nikt poza tymi ktorzy tego doswiadczyli nie moze sobie wyobrazic. nawet lekarze ktorzy teorie maja w malym paluszku nie moga wiedziec jak to jest bac sie wstawac kazdego dnia... nerwica natrectw to nie jest normalna nerwica... to przeklęstwo... to piekło na ziemi... a my jesteśmy twardzi dajemy rade i chwytamy sie kazdej pomocy... nie jestesmy zwyklymi ludzmi bo kto to przetrwal jest zwyciezca kazdy kto podjął chociaż najmniejszą walkę z tym czymś...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"nie jestesmy zwyklymi ludzmi bo kto to przetrwal jest zwyciezca kazdy kto podjął chociaż najmniejszą walkę z tym czymś..." Zirael ładnie powiedziane. Dzis mam dobry dzien,wiec pomyslalam,ze podziele sie moimi przemysleniami.Oczywiscie uprzedzam,ze to tylko moje zdanie i nie chce nikogo obrazic czy urazic.Wiec, poniewaz jestem nowa ciekawi mnie jak wygladaja Wasze zycia,tzn.jak wyglada Wasz dzien z natrectwami.Ja ogolnie jestem optymistka.Zdarzaja mi sie jak kazdemu ciezkie dni,kiedy mam dosc wszystkiego lacznie z sama soba ale jednak wiekszosc mojego zycia to pozytywy.A tu podczytuje troche rozne watki i mam wrazenie,ze wiekszosc jest smutna :( Moze ja za krotko na to choruje (choc z drugiej strony jest to juz pare,parenascie lat),moze nie mam jakiegos zaawansowanego stadium,niewiem ale wkurza mnie mysl,ze przez NN mialabym rezygnowac z normalnego zycia i nie cieszyc sie nim.Jak sie czlowiek zastanowi to inni maja gorzej,jakies nowotwory,kalectwa itp to czy jest w porzadku narzekac tylko dlatego,ze sie wykonuje jakies czynnosci po pare razy?jestem typem wojowniczki,nie lubie sie poddawac i po dniach kiedy mam dola zawsze przychodzi mysl,ze dlaczego mam ustepowac i dawac rzadzic w moim zyciu chorobie?chce sie nim cieszyc i czerpac pelnymi garsciami zanim bedzie za pozno.Wiec wyglupiamy sie z Mezem,wychodzimy do ludzi,mamy znajomych,ktorzy uwazaja,ze jestem pozytywnym freakiem,nie przeszkadzaja im moje jakies schizy i dziwactwa.Nie chce zamykac sie w czterech scianach i dolowac,ze cos zemna nie tak,bo w czym mi to pomoze?jak mam gorszy dzien mysle o pojsciu do lekarza po fachowa pomoc odnosnie NN ale jak mam lepszy (a tych jest wiekszosc) to nie chce.Boje sie,ze dostalabym leki,po ktorych przestalabym byc soba.Zabilyby moja kreatywnosc,stracilabym ta energie,ktora mam i nie umialabym sie cieszyc tak zyciem jak teraz.Troche to bledne kolo,bo jak NN mnie wyjatkowo meczy to nie mam ochoty cieszyc sie niczym.Ale coz,nie mozna miec wszystkiego.Wiem,ze NN lubi wracac.Teraz mam okres wzglednego spokoju i jakos tych wszystkich powtarzanych czynnosci jest mniej ale kto wie co bedzie jutro?w najgorszym wypadku trzeba bedzie zapalic lolka i sie wyluzowac ;) pozdrawiam Was wszystkich,uszy do gory! ide umyc rece,bo dzis za malo razy je mylam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To pewnie jeszcze zależy od tego w jakim stopniu jest rozwinięta choroba , ja tez mam dni kiedy nie przejmuje sie swoimi dolegliwosciami i nawet nie powtarzam czynnosci bo wiem ze to głupie i wcale nie musze tego robić , ale sa dni kiedy nie moge sie powstrzymac i musze powtorzyc czynnosc bo boje sie ze cos zlego sie stanie kiedy tego nie zrobie :/ ale nie to jest najgorsze , mi najbradziej przeszkadza to że przejmuje sie wszystkim , i ze caly czas mam wrazenie ze zle cos zrobilam , ze zle cos powiedzialam , ze zle sie na kogos spojrzalam i ze w ogole ja jestem odpowiedzialna za zlo calego swiata , albo przesiedze wolny czas przed kompem a pozniej mam wyzuty sumienia ze np moglam ten czas poswiecic swoim zwierzakom ( mam ich sporo) albo pomoc mamie w opiece nad siostry dzieckiem albo spedzic czas z narzeczonym itd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×