Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mój dzisiejszy dzień


daablenart

Rekomendowane odpowiedzi

Często, gdy szukam przyczyn mojego, od dzieciństwa, znerwicowania, myślę, że wszystko się zaczęło od momentu, gdy pojawiły się moje wątpliwości dotyczące uczuć....

Dzisiaj dzień trudny, obok zniechęcenia, zmęczenie i senność, ale nadzieja na poprawę, w dniu jutrzejszych, nie znika... :D

 

 

 

 

 

"Głębokie uczucia, podobnie jak wielki dzieła znaczą więcej, niż wyrażają świadomie"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

novel Jestem pod wrażeniem obserwacji zapisanych w powyższym poście. Zgodzę się z Tobą w 99%, odpada tylko punkt 9 - seks poprawia również nastrój, podobnie jak wysiłek fizyczny. Urzekło mnie Twoje spostrzeżenie dot. zamienników leków. Ja mam takie samo zdanie, z tym że właśnie Parogen wydaje mi się lepszy od np. Rexetinu. Nie próbowałem zaś Xetanoru. Co do benzo - identycznie... Mam przy sobie, nie stosuję. Póki co zresztą, paroxetynę również odstawiłem i się męczę... Obiecałem sobie, że jeszcze trochę spróbuję samodzielnie powalczyć.

msauto Też trafnie spostrzegłeś, że jak człowiek zapracowany, to na myślenie mniej uwagi poświęca. Jak mam robotę w domu, to idzie jak po grudzie. Jak tylko ruszam w teren - daję radę jakoś...Ale musi się coś dziać i bez stresów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mój dzien :mrgreen: a więc zdecydoawnie aktywniejszy niz inne od miesiaca :!::!:

wychodzę z domu ;) ,wydaje mi sie ,ze coraz mniej lęków mi towarzyszy :yeah:

Dzis większośc dnia poza domem :P , nienawidze poranków i to sie nie zmieniło rano jest okropnie bleee i ryczec sie chce

jutro wizyta u P,zapisałam sobie punkty o czym chce jej powiedzieć,bo moja pamięć ostatnio nie jest okej

jednak nie czuje sie na siłach wracac jeszce do pracy .... :-|

 

Dariusz Wawa słodkaśny bobas :o

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Quantum, ja miałam raka...żyję, walczę z nerwicą i kocham życie, moich bliskich, naturę, pieski, kotki i piękną muzykę.

 

Teraz własnie mam włączone internetowe radio Eden i słucham Kitaro - Silk Road...piękny, wyciszający utwór, polecam!!!

 

Czy miałeś robione badania w tym kierunku, markery i inne??? Czy tylko wydaje Ci się??? A jaki nowotwór masz na myśli???

 

Napisz coś więcej, porozmawiamy....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na poprzedniej stronie było kilka spostrzeżeń, więc i ja coś dzisiaj o spostrzeżeniach chciałem napisać.

 

Przede wszystkim zgadzam się ze sprawą alkoholową. Alkohol u mnie rozwiązuje problem nerwicy kiedy jestem pijany. Mam czasami wrażenie, że jestem wtedy bardziej sobą niż na trzeźwo. Jednak kac powoduje dość ostre i bolesne zderzenie z rzeczywistością. Ja mam najgorzej z psychiką chyba dzień po kacu fizycznym. Lęk jest wtedy silniejszy niż zwykle.

 

Druga sprawa to bycie zajętym czymś. Zgadzam się również z przedmówcami, że lepiej coś robić niż tkwić w marazmie. Tylko ja miewam znowu tak, że (pomijając już problemy ze zmobilizowaniem się) będąc dłuższy czas aktywnym, "dobrze" żyjąc, działając itd, męczę się tym jakby. Z drugiej strony czuję się pewniej i przez to popuszczam trochę kontrolę nad natręctwami. Większy luz w natrętnych myślach i "potrzeba" odpoczynku powodują u mnie często powrót do punktu wyjścia. Mam ochotę się poobijać. A kiedy zacznę to robić, to okazuje się, że wcale nie jest tak fajnie, bo znowu wyłażą problemy.

 

Nie wiem też czy więcej osób zaobserwowało pożyteczność planowania. Ja jestem osobą dość chaotyczną. Kiedy pojawiają się większe problemy z lękami to ten chaos się jeszcze powiększa, zaczyna się lekka panika itd. Jeśli mam jakiś "plan", nawet w miarę ogólny, to jakoś łatwiej mi się zmobilizować do działania i zarazem czuję się pewniej, mam jakieś oparcie, coś czego mogę się trzymać.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

petruszka, nie wolno tracić nadziei. Ja nawet przez moment, podczas radio- i chemio-terapii nie wątpiłam, pragnęłam wyjść z tego...i udało i się. Minęło 13 lat...żyję i choć walczę z nerwicą /od dzieciństwa/, cieszę się życiem, w miarę możliwości dbam o siebie...

Wiem oczywiście, że wszystko zależy od stadium, w jakim choroba została zdiagnozowana i poddana leczeniu.

 

petruszka, nie poddawaj się, nie rezygnuj, walcz.....

 

Pozdrawiam.... :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jasaw, dzieki za cieple słowa ale chyba dlatego sie tu znalazłam bo reszte nadzieji odebrał mi moj lekarz po ostatniej chemii...ale to nie miejsce ani czas na takie smęty :) bardzo sie ciesze ze Tobie sie udało :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Petrucha hej:) a wiesz że lekarze też nie wiedzą wszystkiego?wiara w wyzdrowienie to większa połowa sukcesu..więc nie słuchaj nikogo tylko walcz..nie takie przypadki widziałem..masz za sobą ogrom bólu..ale mimo tego walcz...myśl pozytywnie,kochaj siebie,dbaj o siebie i ŻYJ ŻYJ BO ŚWIAT,MY CIĘ POTRZEBUJEMX I NIE OPUŚCIMY:) ja napewno:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Noopii, jejku ale to miłe, az sie usmiehnełam :))..tylko widzisz, ja juz zaakeptowałam stan rzeczy i stad nieraz moje mysli samobojcze, bo nie zamierzam czekac az mnie to scierwo zje i wole sama zadeydowac...

nic, lece spac bo dopiero co wróciłam z mediolanu a jutro musze sie stawic w pracy, dobranoc :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

HAHAHA nie wytrzymam, dzisiaj była akcja ŁAPANIE COCO

 

musiałam zle zamknąć drzwiczki od klatki, rano się budzę, słucham jak Coco sobie podśpiewuje i gaworzy, patrzę i oczom nie wierzę :shock: Coco siedzi na klatce :mrgreen: zadowolona, ale też nie wiedząca co zrobić :mrgreen: Przez 15 minut gadałam do niej a potem chciałam ją złapać no i chuj, zaczęła latać jak głupia, znowu usiadła, znowu rozmowa i łapanie i lipa, zawołałam tatę - człowieka od czarnej roboty :mrgreen: za którymś razem mu się udało, eskapada Coco skończyła się krawiącym dzióbkiem, dwoma zgubionymi piórami, tata też nie pozostał bez obrażeń, Coco jednak potrafi udziobać porządnie :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×