Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Wkurza mnie, że nie mam jasno postawionej diagnozy. Jakoś byłoby mi łatwiej, gdybym mogła zaszufladkować swoje stany, zwalić je na KONKRETY. A tak co - depresja, neurotyczna osobowość, być może dwubiegunówka, ale nic jasno, nic na pewno. Chodzę do mojego lekarza już pół roku, chcę mieć coś KONKRETNEGO! Zbierałam się do tego dłuuugo, w końcu zaczynam prowadzić dziennik nastroju z uwzględnieniem różnych czynników. Potem ogarnę wykres, może coś stanie się dla mnie jasne. Czy ktoś z Was coś takiego prowadzi? Co uwzględniacie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć wam jak dobrze że jesteście czytam co piszecie i już się lepiej czuję mniej odczuwam moją samotność bardzo lubię to forum

Cześć!

Widzę, że od dawna tu zaglądasz do nas :D

Wkurza mnie, że nie mam jasno postawionej diagnozy. Jakoś byłoby mi łatwiej, gdybym mogła zaszufladkować swoje stany, zwalić je na KONKRETY. A tak co - depresja, neurotyczna osobowość, być może dwubiegunówka, ale nic jasno, nic na pewno. Chodzę do mojego lekarza już pół roku, chcę mieć coś KONKRETNEGO! Zbierałam się do tego dłuuugo, w końcu zaczynam prowadzić dziennik nastroju z uwzględnieniem różnych czynników. Potem ogarnę wykres, może coś stanie się dla mnie jasne. Czy ktoś z Was coś takiego prowadzi? Co uwzględniacie?

Ten dziennik nastroju to sugestia lekarza? Jakiego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niczyja sugestia, mój pomysł, chcę bardziej poznać co i jak na mnie wpływa. Zaczęłam wczoraj, więc jeszcze niewiele mam, ale notuję ilość snu, apetyt, czynniki stresogenne (np. w weekend czeka mnie bardzo ważne wydarzenie, za które jestem w pełni odpowiedzialna, więc naturalne, że w tym tygodniu podświadomie odczuwam stres). Zapisuję nastrój - niepokój, lęk, smutek, dyskomfort, prokrastynacja, zmęczenie, wesołość, poziom energii, myśli: nieprzyjemna gonitwa czy twórcze; i jeszcze libido.

Jak będę mieć zapiski z kilkunastu dni, spróbuję to opracować na wykresie, czyli np. konkretna ilość snu, stres jak wpływają na nastrój, co go podnosi etc. 21 mam wyzytę u psychiatry, mam nadzieję, że uda mi się to opracować i wtedy dopiero mu szczena opadnie, on jest zawsze mile zaskoczony moimi pomysłami :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć, jestem tu całkiem nowa.

cały czas szukam dla siebie miejsca, w którym będę zrozumiana. gdzie ludzie nie będa dziwic się moim myślą i samopoczuciu.

Może troche o mnie, na poczetek.

Mam 28 lat, pierwszy raz zachorowałam jakieś 6 lat temu, właśnie wtedy poszłam pierwszy raz do psychiatry po leki. Ale moja przygode z terapią zaczęłam w wieku 18 lat, kiedy to nie umiałam poradzić sobie z tym co mnie otacza. Po roku, terapia zakończyła sie powodzeniem. Na tamten okres mojego życia to wystarczało. W wieku 22 lat czułam, że moje życie jest nie do zniesienia. Poszłam do psychiatry dostalam leki. Po jakimś czasie pomogły. W miedzy czasie chodziłam do kilku terapeutów, z marnym skutkiem, bo zawsze ucinałąm terapię.

3 lata temu, miałam silny nawrót depresji. Nie byłam w stanie funkcjonować. spędziłam 2 miesiące w łóżku, nie mając nawet siły na codzienna toaletę. Znowu leki i kolejna poprawa. Mniej wiecej rok pożniej kolejny nawrót. Tym razem, dzięki swojej interwencji, trafiłam do szpitala psychiatrycznego na 3 miesiące. kiedy wyszlam, nie do końca umialam sie przystosować do "normalnego życia" poza murami szpitala. tam mieliśmy ochrone i dbano o nas, nie musiałam się bac, że z lęki i bezsilności postanowie z sukcesem zakończyć własne życie.

Na szczęście znalazłam terapeutkę świetna, do której chodze już połtorej roku. Od tego czasu chodze też do nowego psychiatry z którym nawet dobrze mi się pracuję (odpowiada mi rola królika eksperymentalnego, kiedy zmienia mi kolejne leki).

A teraz jestem tu, w domu mojej mamy i czekam kiedy wrócą wszyscy z cmentarza z grobu mojego ojczyma, którego nienawidziłam przez całe życie.

 

Tyle o mojej przeszłości, teraz jest teraźniejszość z którą staram się sobie radzić. Na prawdę potrzebuje przyjaciół, choćby takich wirtualnych, którym nie obce będzie to, co czuje i jak się czuję. Mimo, iz mam znajomych w realu, nie zawsze moge im mówić jak się czuję. kKiedys powiedziałam mojej przyjaciołce, ze mam mysli samobójcze, na co usłyszałam, ze dla niej to za dużo i mam jej takich rzeczy nie mowić. Sami rozumiecie....

 

teraz zmykam na obiad i z niecierpliwością bede czekała, na to, czy znalazł się ktoś...z kims....komu....i o kim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niczyja sugestia, mój pomysł, chcę bardziej poznać co i jak na mnie wpływa.(...............)21 mam wyzytę u psychiatry, mam nadzieję, że uda mi się to opracować i wtedy dopiero mu szczena opadnie, on jest zawsze mile zaskoczony moimi pomysłami :lol:

 

:great:

 

anja1389, Witam Cię na forum.

Fajnie jest to, że potrafisz zadbać o siebie, leczysz się i pracujesz nad sobą.

Wpadaj tu na forum, zawsze to jakiś kontakt z ludźmi, wirtualny, ale jednak.......

 

 

Jak smakował obiad? :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To tutaj powinno się zacząć, tak?

Nie pierwszy raz jestem na tym forum. Wiele razy poszukiwałam tu jakiejś pewnego rodzaju prawdy; próbowałam dojść do tego czy faktycznie jest niezbyt ładnie, czy tylko tak mi się wydaję. Nadal nie jestem pewna. Mimo wszystko coś się przełamało widocznie, skoro zarejestrowałam się i nawet postanowiłam napisać. Jeszcze nawet nie jestem pełnoletnia. Wszystko jest piękne, tak jak powinno być... zewnętrznie, w moim otoczeniu. U siebie, we wnętrzu,mam bałagan. Może to ma przejść? Przepraszam, że piszę pokrętnie, ale tak mi jest łatwiej.

Nie byłam nigdy u psychologa. Mam znajomych, którzy uczęszczali. Zawsze myślałam, że nie mam z tym problemu. Mój charakter jest po prostu momentami poważny, jestem czasem zbyt zagubiona i za dużo się zastanawiam. Wyrzucałam z głowy takie rzeczy jak depresja, itd. Zastanawiałam się nad dystymią w zasadzie, ale potem "śmiałam się" z siebie, że tak mogłam stwierdzać. Sądziłam, że to niemożliwe. Próbowałam rozmawiać, ale w moim otoczeniu to niejako taka norma. Coś co przejdzie, coś z czym damy sobie radę sami. Ponieważ to nic bardzo poważnego. Nawet mi trochę głupio.

 

Przy okazji, girl anachronism, już uwielbiam Cię za Leave a Scar.

 

Edit: ja okropna.. przepraszam. Dodam, że bardzo mi miło, że istnieje takie forum, że mogę tutaj napisać i witam wszystkich, przepraszam, że przysłoniłam inne powitanie.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no tak, daty z lewej strony :)

 

girl anachronism, czytałam to co pisałas o postawieniu diagnozy. To jest wazna sprawa, ja sama wiele razy probuję uzyskac od psychiatry jasnośc. ostatnio jednak nie przyniosło mi to nic dobrego. po ostatniej wizycie lekarz zmienił leki i powiedział, ze to moze byc dwubiegunówka. jak wyszłam od niego, to bardzo się cieszyłam, ze mam wreszcie jasną diagnozę, bo co tam sama depresja, dwubiegunowa to jest coś hahha.

po zmianie lekow, całe samopoczucie mi sie zawaliło. Juz czulam sie dobrze, a tu nagle grugi biegun. I na dodatek zdalam sobie sprawe z tego, ze ta choroba oznacza iz w moim życiu raz bedzie lepiej, raz gorzej i tak na okraglo. załamałam się całkowicie. Dopiero moja terapeutka mnie pocieszyła.

jaki z tego morał, czasem nie jest dobrze wiedziec na co sie choruje, bo to może przybic

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja natomiast bardzo często boje się prawdy. wolę zamykac oczy i udawac, ze czegoś nie ma. Jak nie ma, to nie zaboli. wynika wiele trudności z tego dla mnie i pewnie w konsekwencji jeszcze więcej bólu. To tak jakbym na jakis czas, jakąs krótką chwilę, weszła do swojej norki i udawała, ze mnie nie ma, wtedy nikt mnie nie skrzywdzi, ból nie dopadnie.

Często się zastanawiam, czy nie tylko ja mam tak wszystko pokręcone. Rozważam siebie i rozbieram na milion kawałków czasem, po to żeby zrozumiec ten cały mechanizm mojego funkcjonowania. Ale nawet kiedy juz wiem, nie powoduje to żadnej zmiany we mnie. Może jest to ciągły proces, coś czego nie widzimy na poczatku, a co dostrzegamy dopiero przy okazji czegos innego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Transfuse, no to siedzimy w tym samym. ja ostatnio po uszy.

jestem teraz w takiej dziwnej relacji z facetem. Nie wiem własciwie co to jest,a le jak ktos patrzy na to z zewnątrz, to sie pewnie zastanawia co ja durna robię. On ma 35 lat i jest niby wolny. Spotykamy sie juz 5 miesiecy, ale w czasie wakacji on zniknął na 3 tygodnie. napisał mi tylko sms, ze musiał niespodziewanie gdzies wyjechac. Nie odbieral mojego telefoonu. pozniej sie pojawił i jak powiedzieł, ze nie moze powiedziec gdzie był. To ja mialam postanowicz czy dalej sie spotykamy, czy nie. A, że ze strachu przed odrzuceniem i porzuceniem jestem w stanie zrobic wszystko... do teraz nie wiem gdzie był i z kim. boje sie zapytac. wiem, ze ma to zwiazek z jego bylą. w zasadzie to wiele mi nie odpowiada w tej relacji, na przykład dni bez kontaktu z jego strony. wszystko to takie jakies poplątane, a ja wolę udawac, ze wszystko jest ok. I nawet nie pytam, bo uznaje ze nie mam prawa, bo to jego prywatne życie, ale tak naprawde boje się co mogę usłyszec, ehhhh

teraz nie odzywa sie od kilku dnia a ja się staram trzymac, zeby nie napisac do niego pierwsza

 

-- 01 lis 2011, 14:00 --

 

ok, ale zarzucam Was moimi historiami tak w pierwszym dniu, może nie powinnam ? Może trzeba się tu trochę poznac, na kawki razem pochodzic a pozniej szczerze o sobie nawijac? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

anja1389, T przypomina w pewnym sensie moje nie tak dawne relacje z dziewczyną.

ale w czasie wakacji on zniknął na 3 tygodnie. napisał mi tylko sms, ze musiał niespodziewanie gdzies wyjechac. Nie odbieral mojego telefoonu. pozniej sie pojawił i jak powiedzieł, ze nie moze powiedziec gdzie był.

Moim zdanie w związku, może to za mocne pojęcie... ważna jest szczerość i rozmowa. To właśnie przez brak tych dwóch czynników u mnie zaczęło się psuć. Nie ukrywam, że szukałem tego u innych Kobiet...

A, że ze strachu przed odrzuceniem i porzuceniem jestem w stanie zrobic wszystko
Też wielokrotnie wracałem, bo człowiek to istota niezdolna do życia w samotności. Ostatnio na spotkaniu z terapeutką na jaw wyszedł schemat tzw. kwaśnych winogron; tzn. pozornie zadowalam się czymś, co nie do końca mnie uszczęśliwia albo daje mi radość... a przecież każdy zasługuje na maksimum szczęścia !!!
ok, ale zarzucam Was moimi historiami tak w pierwszym dniu, może nie powinnam ? Może trzeba się tu trochę poznac, na kawki razem pochodzic a pozniej szczerze o sobie nawijac? :)
Nie zamęczasz. Zastanów się tylko, czy to Cię nie ogranicza... Może porozmawiaj o tym z psychologiem.

 

Pozdrawiam serdecznie i 3mam mocno kciuki :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem, ze rozmowa jest bardzo ważna. Ale ja czasami nie mam juz siły rozmawiać. A z tym mężczyzna to nic nie daje, do niczego nie prowadzi.

teraz patrze na telefon i ostatkami sił powstrzymuję się zeby do niego nie napisać. Gdyby jednak ktos poprosił mnie o radę w podobnej sytuacji wiedziałabym co powiedziec, co nalezy zrobić i co jest sluszne. Ale to nie pomaga mi samej. czuje sie taka samotna i niekochana.

dobrej nocy wszystkim, niech noc ukoi wasze smutki, lęki i niepokoje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×