Skocz do zawartości
Nerwica.com

Strach przed związkiem


Gość platyna

Rekomendowane odpowiedzi

w sumie racja, nie powinno się ignorować najważniejszych spraw. Jednak; jeśli chodzi ogólnie o kontakt z psychologami, to mi psycholog powiedział, że indywidualne wizyty mi nie pomogą, potrzebna mi terapia grupowa, a takiej w moim mieście (wojewódzkim) nie ma. Czas na związek, hmm. Jestem samotnikiem, w tym też problem - nie potrzebuję ciągłego kontaktu, lubię też pobyć sam. Może dlatego spotykanie się z kimś mnie męczy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bezmuzg, mi się też zawsze wydaje, że nie nadaję się do związków, że moja natura to singiel - cenię sobie samotność i niezależność, nie jestem typem wylewnym ani szczególnie uczuciowym - ale sam zobacz, jak jesteśmy sami to też nie jesteśmy szczęśliwi. Osobiście wiem, że mam problemy z odczuwaniem uczuć - w sensie interpretowaniem i rozpoznawaniem własnych potrzeb. Zawsze myślałam, że taka jest po prostu moja natura ale gdyby tak było - nie czułabym się tak samotna, nieszczęśliwa i pusta gdy jestem sama. Więc wybieram się do specjalisty jakiegoś - w moim przypadku takie zagubienie może wynikać z uprzedzeń do związku powstałych z doświadczenia albo własnego, albo z okresu dzieciństwa. Albo jedno i drugie. Nigdy nie pozwolono mi okazywać emocji, tłamszono je bo wtedy nie byłam taka, jak sobie to tata zaplanował... Moi rodzice żarli się ze sobą non stop, nigdy nie widziałam jak sobie okazują pozytywne uczucia - nie umie więc sama tego robić. A na fakt nieumiejętności tworzenia związku na pewno znacząco rzuca się fakt molestowania w dzieciństwie.

 

Jest nad czym pracować i myślę, że obu nam to przyniesie wymierne korzyści. Terapia grupowa jest zdecydowanie lepsza w tym przypadku. Słuchaj, jeśli uważasz, że jesteś typem samotnika to nic złego ale upewnij się, że naprawdę tego chcesz abyś w przyszłości nie żałował. Jeśli w Twoim mieście nie ma ośrodka z terapią grupową - poszukaj w innych. Zawsze jest możliwość pójścia na oddział pół-zamknięty. Wtedy ma się możliwość noclegu w trakcie terapii, sama tak miałam. Nie wiem czy się uczysz - wtedy idź w wakacje, czy pracujesz - wtedy weź po prostu L4. Są ośrodki które mają kontrakty na to z nfztem - ja nic nie płaciłam. W moim przypadku mam trochę łatwiej - przeprowadziłam się do dużego miasta i mam nienormowany czas pracy więc jestem w stanie pogodzić jedno i drugie (a ośrodek leczenia nerwic mam 10minut od domu) - ale gdybym takiej możliwości nie miała - nie czekałabym zresztą 3 lata temu już byłam na takim oddziale. Wzięłam L4 i nie tłumaczyłam się z niczego pracodawcy - choć nie był zadowolony jak wróciłam i nabrałam ochoty w ogóle do życia - to z czasem sam stwierdził, że dobrze że tam poszłam - bo byłam po 'lepszym pracownikiem':)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem, że bycie samemu oznacza nie tylko to, że ma się święty spokój ale też to, że jest się po prostu samotnym, a czasami na prawde chce się mieć to jedną osobę. Co do tej terapii - nie widzę fizycznej możliwości jak na razie. Jakby była jeszcze w moim mieście, to pewnie bym przystąpił. Ale nie mam po prostu warunków na to aby rzucić, czy też przerwać pracę i wyjechać do innego miasta. Poza tym czy ktoś da mi L4 tylko po to, żebym przystąpił do terapii? Mimo problemów, jako tako funkcjonuje w społeczeństwie, a to chyba wyklucza możliwość skierowania mnie na bezpłatne leczenie. Przyznam, że nie szukałem za dużó. ale kilka razy się już na psychologach i psychiatrach na tyle sparzyłem, żeby ogólnie nie mieć dobrego zdania o służbie zdrowia. Ehh, mam dziś doła, trzeba coś z tym zrobić, tylko co?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie!

jestem w sytuacji odwrotnej, niż większość z osób, które się tu wypowiedziały. to mój facet boi się bliskości w związku. nie jesteśmy ze sobą długo, zaledwie 2 m-ce i wiedziałam, że ma problemy z depresją. byłam świadoma tego, że nie zawsze będzie tak fajnie i różowo, jak na początku. no i stało się - ostatnio zaczął się dziwnie zachowywać, pokłóciliśmy się, powiedział mi, że już sam nie wie, czy mnie kocha, a na koniec wydusił z siebie, że dopada go panika, na myśl o bliskości, że się tego boi i nie wie dlaczego (możliwe, że ze strachu przed odrzuceniem, co już kiedyś miało miejsce). tyle negatywów. pozytywy to to, że nie uciekł z tej relacji, jak wcześniej robił i to, że chce wrócić na terapię (ukierunkowując ją na te lęki). poradźcie, jak mogę mu pomóc? co zrobić? dodam, że nie rozstaliśmy się - kocham go i nie zostawię go samego z tymi problemami. wiem, że będzie trudno, ale wreszcie będzie dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie,

mam nadzieję, że ten temat trochę odżyje, bo przyda mi się z kimś pogadać. Ogólnie jestem postrzegana

jako młoda kobieta sukcesu i tak też w dużym stopniu o sobie myślę, więc trochę trwało, zanim

przyznałam sama przed sobą, że mam problem.

W dzieciństwie i wczesnej młodości miałam duże problemy z samoakceptacją, wielokrotnie czułam się gorsza

i odrzucona, także przez mężczyzn - postanowiłam więc nikogo nie potrzebować, aby nikt nie mógł mnie zranić.

Mijają jednak lata, ja spotykam kolejnych świetnych facetów, oczarowuję ich (paradoksalnie mam dużo wiary

w swoją atrakcyjność i sex-appeal), a kiedy zaczynają się do mnie zbliżać ,daję w długą, jakby włączył mi

się jakiś bieg wsteczny. A potem żałuję.

Zaczęłam terapię indywidualną (z pewnym trudem, bo ciągle wydawało mi się, że to nie jest prawdziwy problem,

inni ludzie mają znacznie ciężej niż ja, nie chcę marnować czasu mojego psychologa na takie pierdoły),

ale im dłużej chodzę na sesje (które są dość ciężkie, za każdym razem płaczę), tym więcej widzę w tym sensu.

Zastanawiam się, w jaki sposób mogłabym wspomóc swoją terapię. Pracujecie z afirmacjami?

Pozdrawiam i życzę, aby udało Wam (i mnie) rozwiązać ten uciążliwy problem i abyśmy byli szczęśliwi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie potrafię i chyba podświadomie nie chcę stworzyć związku. Mam nadzieję, ze kiedyś będę w stanie w pełni się otworzyć, w pełni zaufać ... ale mam jeszcze na to czas.

 

[Dodane po edycji:]

 

Dojrzałam w końcu do terapii.

Wiem, że jak na nią nie pójdę to się stoczę. Zeszły weekend dał mi dużo do myślenia. Postanowiłam, że do Sylwestra żadnych wyjść. A od stycznia chcę rozpocząć terapię. Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć dobrego specjalistę bo na wiosnę wreszcie się wyprowadzam i będę miała szansę zacząć życie od nowa :D

Na cale szczęście mam teraz dużo zajęć, więc będę miała czym wypełnić czas :smile:

 

Ha ha, nic nie wyszło z tych ambitnych planów :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też się boję, bo jak mi zaczyna na czymś, albo na kimś zależeć, to mój stan się pogarsza. Nie wytrzymuję presji. Boję się, że to coś albo kogoś utracę przez chorobę, no i jestem bardziej chora. Egzaminy, związek - jeden diabeł. Wtórny brak odporności na stres (do pierwszego zachorowania tak nie było).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hm.. pięć dni temu zerwałam z facetem, z którym byłam dwa miesiące. w poprzednim związku 3 miesiące, jeszcze wcześniej niecałe 4. nie potrafię dłużej z nikim być. a ten z którym teraz się rozstałam był dla mnie naprawdę dobry.. i chyba w tym problem - był za dobry dla mnie.. a ja nie potrafiłam tego odwzajemnić, nie mówiąc już o uczuciu jakimś poważniejszym.. co nie zmienia faktu, że teraz mi źle i myślę, że postąpiłam zbyt pochopnie, że było trzeba poczekać, dać sobie jeszcze szanse.. sama nie wiem.. ech...... :cry:

może nie wszyscy są stworzoni do bycia w związku, bycia z kimś.......?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dla każdego kto się boi ... odrzucenia, nie zaakceptowania przez drugą osobę tego jaki jest będzie najlepsza ucieczka,

odpychanie innych osób żeby się nie zawieść ...

najgorsze jest to jeśli kogoś poznajesz, poświęcasz tej osobie prawie 3 lata, czekasz na jej telefon, żeby z nią porozmawiać,

jesteś wstanie zaakceptować to że ma dziecko, męża który ją nie szanuje i poniża, nadal coraz głębiej wnikasz w jej życie,

słuchasz co mówi, przywiązujesz się do niej, wierzysz w jej każde słowo, słyszysz że Ciebie słucha i Ciebie rozumie i czekasz na tą osobę ... a po długim czasie oczekiwania ona po prostu znika bez słowa ...

wtedy w psychice tworzy się blokada która za każdym razem kiedy masz okazje poznać atrakcyjną osobę która wzbudza w Tobie duże zainteresowanie ja wolę dać sobie spokój, bo dużo razy się przekonałem że większość kobiet które spotyka potrafi zrobić wszystko za wszelką cenne żeby tylko dostać to na czym im zależy... i nie liczą się z tym co druga osoba czuje, myśli tylko myślą o tym co jest dla nich najważniejsze... a z czasem człowiek traci wiarę w siebie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam podobnie i już mam dość...

 

Nie mam problemu z poznaniem kogoś, za zauroczeniem obustronnym, ale potem dopada STRACH i wszystko psuję, asekuruję się i od nowa, od nowa następny ktoś...

Potrzeba bliskości jest ogromna, ale lęk przed nią też... Mam dość. Tym bardziej że wiem że to moja wina :( Nikt tego nie wytrzyma...żaden facet... Zresztą nie daję mu szansy. Doskonale was rozumiem, dziewczyny.

 

Terapia ind. dała jakieś tam rady, ale to kropla w morzu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego może i dobrze,że nei jestem choć trochę zaradnym gościem...bo gdybym był (czyt. miał pracę,studia ukończone ale takie które by mi pasowały,i łaził bym z uśmiechem na twarzy) to może wydarzyła by się taka sytuacja po raz kolejny,że strach by zwyciężył...Więc to dobrze,że wyląduję na śmietniku,bez pracy i bez studiów...przynajmniej nie będę się łudził,że jakiekolwiek uczucie od drugiego człowieka płci żeńskiej mi się należy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikomu nic sie nie należy,cały czas prezentujesz człowieku postawe roszczeniową.trzeba sie niestety wokół tych spraw zakręcić jak cie to interesuje,związek to zwykły deal-coś dajesz coś odbierasz.

Ew.jak uciułasz jakąś tam sumę pieniędzy możesz sobie kupic żone z ukrainy,a jak tyle ne masz to są gadzety różne na allegro,sztuczne cipki itp :mrgreen:

 

ps.NIKT cie nie pokocha za to ze jesteś-no moze z wyjątkiem matki,ale i to nie zawsze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też się boję, bo jak mi zaczyna na czymś, albo na kimś zależeć, to mój stan się pogarsza. Nie wytrzymuję presji. Boję się, że to coś albo kogoś utracę przez chorobę, no i jestem bardziej chora. Egzaminy, związek - jeden diabeł. Wtórny brak odporności na stres (do pierwszego zachorowania tak nie było).

podobnie :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ponad miesiąc jestem sama. I powiem szczerze, że chyba ciężko będzie mi komukolwiek zaufać od nowa. Bo związek trzeba stworzyć na zaufaniu, ale jak komuś zaufać skoro ciężko jest odnaleźć się samej sobie? Czasami zastanawiam się, po co to wszystko. Po co z kimś być, skoro tak naprawdę żyje się w ciągłej niepewności i strachu przed utratą bliskiej osoby? Coraz częściej stawiam sobie to pytanie i za każdym razem nie widzę sensu by dzielić z kimś życie. Chciałabym kochać i być kochaną. Ale nie można mieć wszystkiego, w tym wypadku sama nie wiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×