Skocz do zawartości
Nerwica.com

depresja a narkotyki/alkohol


niezapominajka

Rekomendowane odpowiedzi

jesli ma leki albo czuje ze ja ktos przesladuje to nie czekaj az sam poznasz problem bo tym to tylko jej zaszkodzisz-uwierz mi-a lekarz pomoze,ale jesli opisales takie objawy to raczej psychiatra,bo jesli chodzi o manie przesladowcza to potrzene sa leki niestety.mialam kontakt z taka osoba,ponarkotykowa,ze tak powiem i naprawde uwazam ze bez lekarza sie nie uda tego usunac a w zadnym razie nie pomoze jej samej zwlekanie z leczeniem sie bo dzis sa objawy ze ktos ja przesladuje a jutro moze byc o wiele gorzej.to trzeba leczyc niestety.pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam sie z kolezanka. Nie mozna takich stanow zostawic samopas, tu potrzebna jest opieka specjalisty. Po narkotykach dochodzi do zaburzenia rownowagi chemicznej w mozgu, wiec tylko lekarz, najlepiej psychiatra ze specjalistycznej kliniki zajmujacej sie sprawami narkomanii, ma odpowiedna wiedze, zeby pokierowac pacjetem. Nawet jezeli byl to tylko narkotykowy incydent i osoba nie jest uzalezniona, warto by pojsc do fachowca po porade.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tylko w tym problem ze ja sie dopiero teraz poczailem ze to sa objawy psychozy poamfetaminowej wczesniej myslalem ze ona poprostu jest dziecinna ale jak przeczytalem o objawach to wszystko pasowalo jak ulal

ale jak ja jej to mam powiedziec najpierw musze porozmawiac wytlumaczyc co to jest na czym to polega itp a potem dopiero do psychiatry boje sie troszku boje ze sie obrazi przestraszy i ucieknie a wtedy bedzie dupazbita.mam kumpla poznalem przez neta on ma depresje gleboka po wilekich trudach z inna jeszcze osoba udalo sie nam go namowic na psychologa akurat mala w tym byla moja rola bo to ta inna osoba go namowila poszedl potem do psyhiatry dostal leki i nie czuje sie lepiej ale napewno mu sie poprawi tylko jemu na niczym nie zalerzalo wiec jakos sie go dalo przekonac a we wczesniej wspomnianym przypadku moze to nie wypalic i jak juz wpsominalem zamknie sie w sobie wystraszona i bedzie sie poglebiac w swoim bagnie tybardziej ze ona sobie moze niezdawac sprawy z zagrozenia =/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sluchaj najlepiej jest trafic do tej osoby przez racjonalne argumenty. Za to diagnozy zostawilabym lekarzom, nie jestes specjalista.

Mozesz pomoc jej jako czlowiek, zachecic, umowic na wizyte, zabrac do lekarza, byc wsparciem.

Na sile nikogo nie mozna przekonac, ale im wieksza okazesz troske i zrozumienie, tym wieksze szanse, ze ta osoba zda sobie sprawe, ze z tego samopoczucia da sie wyjsc. Nie stawiaj jej jednak diagnozy i nie mow, ze musi sie leczyc!!!

Pozdrowienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz tez to mialem po narkotychach,to jest tak jakbys sie bil z wlasna podswiadomoscia,czujesz sie dobrze i masz te obawe ktora wszystko zaraz psuje!to jest jak bys byl na wszystko przewrazliwiony,wszyscy sa przeciwko tobie przestajesz ufac bliskim ,zaczynasz tworzyc swoj dziwny swiat!Mialem tak ,ze bylem prze zabawny ale trudno mi bylo ten stan utrzymac , chyba juz wtedy zaczely sie moje problemy ze skupianie sie ,wszystko mnie rozpraszalo.Rodzice jak przyjechali w odwiedziny zauwazyli to ,mama nawet mowila ze mnie nie poznaje ze nie zachowuje sie jak dawniej ze jestem bardzo nie spokojny,aja poprostu nie zdajac sobie sprawy analizowalem swoje zachowanie i chyba juz nie potrafilem byc soba!!teraz mam depresje za puzno sie zczailem z tym wszystkim ,terapelta jest potrzebny,mam nadzieje ze da sie to wszystko naprawic! pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomoga tylko leki!!!!!>zuje sie po nich jak by ktos podarowal mi drugie zycie.Nie bralam dlugo,a stany,ktore mialam zabijaly mnie.Boje sie momentu odstawienia lekow.Denerwuja mnie psychoterapie,nie mam do nich cierpliwosci :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noi proba rozmowy nic nie dala jak tylko napomnialem o amfie a mialem taki ladny kontekst przygotowany wstala obrucila sie na piecie i poszla proby zatrzymania jej oczywiscie tez nic nie daly zdazylem za to wylozyc moj wywud na gg przeczytala i zaczelo sie uzalanie nad soba cuz no dowiedzialem sie jescze ze od 3 dni bieze diazepam(relanium,valium) bo ja brzuch boli a o ketonalu nie wspomne ciekawe skad ona to ma.

no trudno puki ona sama teg nie zrozumie to nie ma szans a teraz otacza sie taka skorupka i niedopuszcza do siebie nikogo.

 

PS

powiedz mi ago jakie leki bierzesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przerazajace. No ale masz racje, na sile nic sie nie zdziala. Te wszystkie prochy uposledzaja komorki nerwowe, nie wspominajac o reszcie. Ta osoba robi z siebie wrak, na wlasne zyczenie. Tu moze pomoc tylko lekarz, musisz cierpliwie ja przekonywac do wizyty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem psychozę amfetaminową. Objawiała się u mnie tym, że słyszałem głosy ludzi, którzy mnie obgadywali i spiskowali przeciwko mnie. Było to urojenie ale ja byłem święcie przekonany, że to prawda. Z kolei znam kolesia, który uroił sobie, że jest śledzony przez policję związku ze swoją "działalnoscią narkotykową". W obu przypadkach przeszło bez lekarstw po paru miesiącach abstynencji. Myśle, że po lekach przreszło by dużo szybciej ale najważniejsza jest abstynencja. Tu może pomóc ośrodek terapiu uzależnień. Namówić taką osobę na leczenie jest trudno gdyż ona nie wie, że jest chora.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem psychozę amfetaminową. Objawiała się u mnie tym, że słyszałem głosy ludzi, którzy mnie obgadywali i spiskowali przeciwko mnie. Było to urojenie ale ja byłem święcie przekonany, że to prawda. Z kolei znam kolesia, który uroił sobie, że jest śledzony przez policję związku ze swoją "działalnoscią narkotykową". .

ja tak mam bez przeszłości amfetaminowej nawet :shock: może nie w takim nasileniu ale...

 

A teraz wracając do tematu... Do lekarza trzeba pójść... I brać leki... Niestety trudno jest namówić taką osobę, ale jak ją choraba przyciśnie to sama pójdzie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ja jestem juz alkoholiczka?Ostatnio nie radze sobie ze soba, ze swoim zyciem a teraz tez i z alkoholem.Lubie pic, bardzo lubie i coraz mniej to kontroluje.To jest moj lek na smutki.Nie potrafie juz wypic jednego piwa, tylko najlepiej 2 albo 3, nawet jak mnie to wezmie to szybko trzezwieje i wtedy jestem rozdrazniona.To nie jest normalne chyba ze codziennie mam ochote na piwo i jestem zla jak nie moge go wypic :( Ze znajomymi spotykam sie juz chyba tylko po to :(

Co o tym myslicie?

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jesteś alkoholiczką. Znalazłaś sobie placebo na rozpacz i ból. Ale trzeba stanąć prawdzie w oczy. To placebo jest niebezpieczne, bo możesz naprawdę się uzależnić. Na razie to 2-3 piwa, potem może być więcej. Tak naprawdę używki zamazują obraz dookoła i niby jest lepiej. Ale to tylko na krótką metę. I wyniszcza. Nie warto...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ach jakże się cieszę że was tu znalazłam! Depresja + alkohol + upijanie się w samotności + histerie + płacz.... jaki będzie wynik?? boje się myśleć. Próbuję coś z tym zrobić - póki co sama. Na początek chciałabym chociażby nie upijac się w samotności bo czuję że to mnie najbardziej zeszmaca jak tłukę się po domu nawalona jak pies. po drugie jeśli idę na imprezę ze znajomymi to nie upić sie do nieprzytomności.

 

Codziennie obiecuję sobie poprawę i ciagle upadam póki co...

Będę tu zaglądać. Trzymajcie się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, Piotrek ma racje-zresztą jak zawsze:)ja też przechodziłam etap znieczulania-również alkoholem.Dochodziło do tego że ciągle piłam i byłam taką imprezowa panienką:(pozornie dawało mi to luz,odwagę noi to o czym marzyłam-zapomnienie.No właśnie pozornie dopóki nie pojawiał się kac-ten rzeczywisty i ten moralny.Pomyślałam sobie że to co robię to apogeum upadku!Musiałam przewartościować całe moje życie-cele,pragnienia i pogodzić się z tym że znikną ludzie którzy mnie taką lubili.Alkohol sprawia że coś się dzieję a świat nie jest taki szary tylko że w miarę pogrążania się w picie ten świat jest coraz gorszy i trudniej do niego wrócić.Ja już dziękuje za takie praktyki-za dużo mam problemów aby dorzucać sobie jeszcze alkoholizm!

I wy też tego nie róbcie-to niczego nie rozwiąże a tylko dodatkowo skomplikuje i odbierze wam resztki godności.Proszę-zasługujecie na miłość a nie destrukcję.To że inni nas niszczą nie znaczy że my sami mamy robić to samo!NIE NIE NIE-poradzimy sobie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alkohol działa tak, że przez pewien czas jest lepiej. Ale nic za darmo. Bo o tyle na drugi dzień jest gorzej niż zwykle, o ile w trakcie picia było lepiej niż na co dzień. Czyli sumarycznie wychodzi na jedno i to samo, ale jeśli ktoś pije dla polepszenia nastroju, to na drugi dzień zapije kac, co spowoduje gorszy kac i znowy będzie musiał to zapić. I jest coraz głębiej, coraz gorzej. Nie piszę tego z własnego doświadczenia, ale gwarantuję, że tak jest. W sumie opisałem najgorszy scenariusz, ale nikt nie wie na ile jest silny jeśli nie spróbuje. A jeśli spróbuje, to może już być w niektórych przypadkach za późno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przerabiałam związek z alkoholikiem. 2 lata walczyłam o niego i o to żeby być wazniejsza od wódki. przegrałam.

wiem, ze miał ma depresję. niestety alkohol i depresja zniszczyły nasz związek. i miłość.

nie wszyscy mają siłę by walczyć z takimi wrogami.

 

chyba każdy nadwrażliwiec miał problemy z promilami.

sama tez przerabiałam znieczulanie się alkoholem. mój tata był alkoholikiem, umarł w tamtym roku ;( .chyba dzieki Niemu mam awersję do alkoholu.

owszem, przez pewien czas alkohol pomagał. teraz nie mogę nawet lampki wina się napić, bo mnie mdli zaraz..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

staram sie... codziennie podejmuje walkę i postanawiam że "dziś nie", że "koniec z tym". Upadam co chwilę... ale będe sie podnosić bo każdy sukces mnie napawa nową siłą... ale wkurza mnie to że jak już wypiję odrobinkę (jedno piwko, lampkę koniaczku, whiskaczyka itp...) to zaraz uważam dzień za "stracony" i mam poczucie, że skoro tak - to juz mogę go starcić do końca i najebać się do cna... a przeciez nie ma nic złego w wypiciu piwa... złe jest to że na jednym nie może się skończyć... będę walczyc bo za dużo mam do stracenia, bo to za długo już trwa!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a propos życia w związku z alkoholikiem to... nie wiem co napisać... to bardzo trudne i podziwiam wszystkich którzy "trwają"... alkoholik zawsze będzie egoistą... nawet jeśli tego nie chce... alkohol zawsze rozpycha się łokciami i chce byc najważniejszy. Niestety przeważnie mu sie udaje. Alkoholik ze swoją kochanką flaszką... a co ma zrobić "ten trzeci"? Jak walczyć z tak "wirualnym" przeciwnikiem?

Ja też mam partnera i nie chcę go stracić ale... póki co flaszka nie jest ważniejsza ale chwilami wypycha sie na pierwszy plan... będę walczyć o mojego faceta. A co ma zrobić ktoś o kogo alkoholik nie ma siły walczyć? Bo flacha jest tak silna że nie idzie po prostu?

 

Nie jestem w stanie potępić kogoś kto mimo ogromnej miłości odchodzi od alkoholika...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×