Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

coma, okres żałoby trwa rok,dwa,zależy od osoby.W tym czasie będziesz się źle czuła i powinnaś przez to przejść,broń boże nie uciekać tylko przeżywać,a jeśli to będzie zbyt silne możesz poprosić lekarza o dodatkowe leki,ale to w ostateczności.

Wiesz,ja po śmierci ojca uciekała od tego ,właśnie przez 2-3 lata i zachorowałam choć to pewnie był jeden z wielu powodów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale to jest dziwne naprawdę.

 

Wiem że powinienem się cieszyć.Znowu jestem na budowlance,strasznie chce mi sie uczyć,mam kumpla i kuzyna w jednej klasie.Wszystko ok.

 

 

Ale nie do końca.Na uczelni jestem pełem energii.Ale gdy wracam do domu dopada mnie jakiś żal i smutek.Gdybym dostał te leki dwa lata temu,nigdy nie doszłoby do tego,nigdy nie byłbym w tym stanie.Pewnie nie musiałbym pisać na tym forum.Byłbym szczęśliwy dziś.

 

Ale nie jestem.Wracam do domu i widzę że poza nauką nie mam żadnego życia,znajomych dziewczyny.Moja nowa grupa na studiach to jednak nie to samo co tamta.

 

Smutno mi bo nikt z moich znajomych nie musiał tyle sie zmagać z życiem co ja.Wszystkim układa się po prostu normalnie.U mnie zawsze pod górę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, przyszedł czas na moje wypociny. Mimo tego że wiem co mi jest i niby wiem jak zacząć z tym walczyć to nie mam siły woli ani też motywacji by wprowadzić teorię w praktykę. Czuję że osiągnąłem dno pomimo tego że obiektywnie patrząc moje problemy są śmieszne w porównaniu z którymi muszą mierzyć się inni. Brak poczucia własnej wartości i kompleksy wyolbrzymiają każde niepowodzenie do rangi wielkiej porażki które bardzo mocno dołuje. Zaczęło się od podstawówki gdzie rówieśnicy dobitnie mi uświadomili że status materialny ma znaczenie i wtedy pojawiło się poczucie bycia kimś gorszym. Zacząłem uciekać w świat fikcji, książki i własna wyobraźnia pozwala mi na bycie kimkolwiek, w mojej głowie kreowałem najróżniejsze scenariusze przed snem, na lekcjach, w drodze z i do szkoły, mogłem nonstop leżeć na łóżku i gapić się w sufit będąc myślami w nierealnym świecie.

 

W gimnazjum moja sytuacja się nie poprawiła bo grupka osób która mnie poprzednio gnębiła znalazła się w tej samej klasie a z nowymi nie mogłem się jakoś bliżej zaprzyjaźnić ponieważ na integrację(czyt pizza, wyjście na miasto, wycieczki szkolne) nie było funduszy. Z tego okresu pamiętam strach przed tym aby nikt nie próbował mnie odwiedzić i żeby nie zobaczył syfu w jakim mieszkam. Oprócz świata marzeń i głowy w chmurach pojawiła się prokrastynacja, ale niskie wymagania nauczycieli pozwalały to maskować, tak jak przepisywanie zadań i permanentne ściąganie na sprawdzianach. Gdyby tego było mało doszły jeszcze gry komputerowe które już całkowicie pożarły mój wolny czas a patrząc z tej perspektywy był on wręcz bezcenny. Muszę dodać że obcowanie z pecetem przez tyle lat nie zmieniło mnie w komputerowego geeka, wręcz przeciwnie nie nauczyłem się niczego, Zawsze miałem zamiar nauczyć się excela, photoshopa, obróbki video, czy podstaw programowania, nigdy nawet nie zacząłem.

 

W liceum problemy się skumulowały, braki w matematyce spowodowały że królowa nauk przyprawiła mnie o bóle brzucha i migreny, strach wywoływał fizyczne dolegliwości a jakakolwiek nauka szła z oporem. Kombinowałem jak ominąć zajęcia, do poprawek uczyłem się nie rzadko do pierwszej w nocy, każde półrocze kończyłem z zagrożeniem, mimo próśb po pierwszym półroczu, rodzice nie zgodzili mnie przepisać do innej klasy/szkoły. Z kolegami nie miałem o czym rozmawiać dzieliły nas zainteresowania, oprócz tego były to grupki które się dobrze znały z poprzednich szkół. Tak jak poprzednio byłem na uboczu tylko że jeszcze bardziej samotny i częściej niż inni wybierany na ofiarę koleżeńskich żartów. Po pierwszym roku pojawiły się pierwsze myśli samobójcze, nie marzenia o śmierci ale konkretna chęć odebrania sobie życia. Apogeum nastąpił w trzeciej klasie gdy na samym początku złamałem rękę, a właściwie ktoś to zrobił i stałem się obiektem kpin z powodu jej złego zrośnięcia . Przez dwa miesiące nie prowadziłem notatek i zrobiły się zaległości co wprowadziło nerwową atmosferę w przygotowania do zdania matmy na te półrocze(o maturze jeszcze nie myślałem:), gdyby tego było mało, to nie zdałem egzaminu na prawko ...cztery razy. Z tego też mieli wszyscy polewę, nawet koleżanki pozdawały za pierwszym razem. Nie wiem zresztą po co mi ono bo samochodu nie miałem i nie mam ale był owczy pęd i wszyscy wtedy robili, to ja też. Za wszystko zapłaciła mama i czułem się jak skończony idiota gdy czwarty raz powiedziałem że nie zdałem, czwarte podejście było gdzieś w lutym a już w maju pisałem maturę. W 2009 matematyka była nie obowiązkowa i miałem ten komfort że nie musiałem się nią martwić, z ścisłymi przedmiotami sobie nie radziłem więc na maturę wybrałem wos, a naukę do matury przekładałem wręcz do samego końca zacząłem dopiero na dwa tygodnie przed terminem. Jak się łatwo domyślić wos zjebałem i o jakichkolwiek studiach można było pomarzyć, nastąpiła kompletna załamka, niewidoczna dla bliskich bo dla nich jest maska(jest ok, nie martwcie się, za chwilę ruszę swa dupę i coś z sobą zrobię ale jeszcze nie teraz) a ja straciłem całkowicie chęć do życia, wakacje jak wszystkie poprzednie przesiedziałem w domu i kolejny rok i kolejny aż do teraz, czasem wykonywałem drobne prace dorywcze ale raczej krótko i z doskoku.

 

Dokładnie rok temu prawie udało mi się zabić, zawiązałem pasek na drążku do podciągania i wybiłem stołek spod nóg, nie zdążyłem nawet stracić przytomności a pasek z skaju pękł. Nic to, mówi się trudno i próbuje dalej, poszukałem czegoś lepszego i znalazłem skórzany pasek ojca. Rzeczywiście teraz było lepiej, wraz z odcięciem dopływu krwi odleciałem ale i tym razem długo nie powisiałem, przytomność odzyskałem leżąc na podłodze, guz na czole i wybity kciuk świadczyły o przyziemieniu a ja zdezorientowany i przerażony z płaczem dochodziłem do siebie dobre 10 minut. Zerwał się drążek który nie miał prawa się zerwać, złośliwość rzeczy martwych jak mówią ale już nie miałem siły/odwagi na trzecią próbę, do teraz.

 

Czuję się jak ścierwo i nie jestem pojąć jak mogłem zjebać sobie tak życie, mając oparcie w rodzinie powinienem sięgać tam gdzie horyzont nie sięga, być dumą i oparciem dla rodziców a nie pasożytem który na nich żeruje, czuję się winny że zawiodłem czuję że nie jestem w stanie zwrócić tego co od nich otrzymałem, miłości jak i energii(czyt: pieniędzy) jaką włożyli w moje wychowanie przez te wszystkie lata. Miałem bezstresowe dzieciństwo, nie pamiętam żeby kiedykolwiek ojciec się upił czy podniósł głos, moja mama utrzymywała i utrzymuje dom z niewielką pomocą ojca(który to typ:”wałęsa nas oszukał”, człowiek mało zaradny, trochę leniwy, niereformowalny ale poczciwy)rodzeństwo zawsze mi pomagało, nie wstydzili się mnie jak przyjeżdżałem w odwiedziny do ich akademika.

W porównaniu z braćmi jestem zerem, oni mają pasje, pokończyli studia, ożenili się , są szczęśliwymi ludźmi tak samo siostra. Zawsze o mnie pamiętają a ja nie potrafię się odwdzięczyć , nienawidzę samego siebie za to, przed rodziną i znajomymi noszę maskę(jest ok, wszystko w porządku) ale pod nią gniję, ścierwo jakim jestem się rozkłada i ta fasada za niedługo puści. Nie pamiętam nawet kiedy ostatni raz byłem zadowolony, nie szczęśliwi ale tylko zadowolony, złe wspomnienia/porażki są ostre jak żyleta, te dobre zaś rozmyte i w dodatku w mgle. Mam już dość tego kurewskiego stanu. Boję się że wyrządzę rodzinie krzywdę mimo listu w którym motywuję dlaczego mają się mną nie przejmować.

 

Jestem tak strasznie zmęczony, idę już spać może się coś przyśni, może będzie mi się rano chciało żyć;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hieronim,

Dziwny jesteś mi znajomi mowią zebym sie przejmowałam jak nie zdam egzaminu na prawo jazdy, ja mam takich znajomych ,swoje lata mam ale pamiętam tez moich znajomych z liceum, jak ktos przyszedł w drogich spodniach to mysmy go kasowali ,że szpanuje, tacy jak ty o nich piszesz też byli wtedy ,ale mnie nigdy do nich nie ciągnęło tylko do swoich ludzi , tamtych uwazaliśmy za dyskomłotów albo dyskomułow lub technomłotów, nie chcieliśmy sie z nimi zadawać , to nie było nasze sroodwisko, poszukaj znajomych , którzy tobie pasują, jeździliśmy w góry pod namioty, na koncerty, jka ktoś nie miał kasy o wszyscy sie skąładali zeby mogł pojechać , bardzo miło wspominam tamte czasy tych wymuskanych gości i dyskotekowe panienki uwazaliśmy za gorszych , nie wiem czy to było mądre, ale mieliśmy swój świat, swoje zainteresowania i naprawdę wydawało nam sie ze jesteśmy super bo nie chodzimy w drogich ciuchach i nie lubimy dyskotek, znajdź sobie takich ludzi a znajdziesz znajomych, oni mysleli ze śa pewnie lepsi od nas a my ze lepsi od nich dwa światy obok siebie, ale sie o siebie nie zazębiające

 

-- 07 paź 2011, 00:43 --

 

Dalej nie lubię takich cwaniaków, ludzie się az tak nie zmieniają jak ktoś był dyskomłotem w liceum to pozostanie nim całe życie, choćby mentalnym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hieronim,

 

 

-- 07 paź 2011, 00:43 --

 

Dalej nie lubię takich cwaniaków, ludzie się az tak nie zmieniają jak ktoś był dyskomłotem w liceum to pozostanie nim całe życie, choćby mentalnym.

 

 

 

Hm aja mysle ze ludzie sie zmieniaja ..potrafimy sie drastycznie zmienic pod wplywem doswiadczen i otoczenia. Codziennie mozna miec inne myslenie bo tez jest kreowane. Ludzie wyrastaja z wielu rzeczy, z dyskotek, z gier, a nawet juz nie chodzi o wyrastanie z tego a zmienianie pogladu na swiat i siebie. JEden dzien potrafi zmienic czlowieka i jego cale zycie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Hieronim!

Od dawna nie udzielam się na forum bo problem depresji, który mnie dotyczył należy już do przeszłości. I chociaż moja sytuacja jest zgoła inna od Twojej, niemniej jednak pokazuje, że w życiu nigdy nie jest za późno na zmiany i że zmiany są możliwe. Pokrótce opowiem. W wieku 15 lat dałam się wciągnąć do sekty. Poświęciłam dla tej organizacji 17 lat swojego życia. żyłam w ciągłym poświęceniu w imię zasad ludzkich wymysłów, w nieszczęśliwym związku i z przekonaniem, że Bóg tak chce. Pojawiła się depresja, leki, nawroty, leki i znowu nawroty. Bujałam się tak 3 lata. W końcu poszłam na konkretną terapie i uświadomiłam sobie przyczynę swoich problemów. Zaczęłam dokonywać zmian. Odeszłam z sekty. Zostałam odepchnięta przez wszystkich znajomych z przestrzeni 17 lat mojego życia. nie poznają mnie na ulicy. Wyprowadziłam się z miasta. Rozwiodłam z mężem. Znalazłam swoją prawdziwą miłość dzięki temu forum. Zaczęłam nowe życie. Poszłam do szkoły i w wieku 33 lat zdobyłam zawód. Jestem wolna i szczęśliwa.

Konkluzja jest taka : nigdy nie jest za późno na zmiany. Trzeba znaleźć konkretną przyczynę z powodu której jest nam źle, z powodu której mamy depresje i nie chce się nam już żyć i to zmienić. Zmiany są możliwe i wyjście ze stanu letargu również. Ale może warto skorzystać z pomocy specjalistów. Oni nieraz mogą nas naprowadzić na przyczyny naszego stanu a jak już to wiemy to nic-tylko zmiany i zmiany.

Hieronim życzę Ci powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolejny raz błądząć po politechnice spotkałem kumpli ze starej grupy.Szczęśliwi,zadowoleni.Trudno im się dziwić,mają życia o jakich ja mogę tylko marzyć.

 

Oczywiście jak idiota wśród tłumu zawsze szukam Sylwii.Chyba wyobrażam sobie że spotkam ją,powie cześć,pogadamy a później poznam ją bliżej i się potoczy jak marzyłem.....

 

Ale się nie potoczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

samara22, nie o to chodzi czy mi się podoba czy nie,ale ja się truję po dwóch,trzech miesiącach od rozpoczęcia szkoły,spadam z prędkością światła.Mam nadzieję,że teraz jestem silniejsza,pokonam trudności jeśli takowe się pojawią,bardziej,też teraz,umiem radzić sobie z emocjami.eeych..oby tym razem było inaczej :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×