Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emocje w nerwicy...


kukubara

Rekomendowane odpowiedzi

nie meczy pytanie o sens istnienia bo...jakiegos glebszego sensu nie ma, tak samo jak nie ma jakiegos glebszego sensu w istnieniu zwierzat- poza przedluzeniem istnienia gatunku.

 

w dużej mierze się z tobą zgadzam, aczkolwiek chciałbym by coś po tej śmierci jednak było

 

jednak idąc dalej tym tropem- uważam, że takie pozbawione głębszego sensu życie trzeba sobie ze wszech miar umilać :) i to zabiera mi sporo czasu :>

 

tak na marginesie to po mojejmu ludzie to też zwierzęta

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Zastanawiam się ostatnio sporo na temat źródeł wszystkich moich lęków, szczególnie lęku przed śmiercią, który towarzyszy mi nieustannie pozbawiając mnie skutecznie radości życia... I zaczynam dostrzegać związek lęków z utratą wiary w nieśmiertelność... z utratą wiary w Boga. Bo mam w sobie bardzo silne przekonanie, że śmierć kończy wszystko, więc pytam siebie, jaki jest sens mojego życia?? I boję się, że i tak to w gruncie rzeczy bezsensowne życie wkrótce się skończy, co jeszcze bardziej mnie przeraża. Nie ma chyba gorszego przekonania niż to, że śmierć jest końcem. Jak to jest u was? Wierzycie w życie po śmierci? Macie poczucie sensu swojego życia? Skąd biorą się wasze lęki? Czy z pustki egzystencjalnej? Piszcie, bo ten temat wyjątkowo mnie dręczy... I szukam wyjścia ze swoich lęków. :cry:

 

Mogłabym napisać dokładnie to samo. tak mnie to juz wkurza, że ....Co to za zycie. Jak jest bardzo źle to myslę że to życie takie okropne mogłoby się już skończyć, a jak jest dobrze to sie boje że właśnie teraz się to skończy - umre i koniec. Nienormalna jestem i całe to leczenie na ten lęk mi wcale nie pomaga. A on mnie właśnie pozbawia radości życia. Nie mogę się pozbyć tego strachu że wszystko się skończy właśnie wtedy kiedy będę happy i to mi mąci te nieliczne chwile radości. Wbiłam to sobie kiedyś do tego durnego łba i wybić nie mogę. nie mogę sie doczekać kiedy przestanę się tym zadręczać. Już było pięknie i wróciło.

Skąd sie wziął u mnie ten lęk? Bo tak często u mnie bywało. Zaczynało się układać, było pięknie, wszystko szło w dobrym kierunku i nagle ....bęc - zupełnie niespodziewany cios. Jakoś w drugą stronę to nie działa. Tzn. Jest fatalnie i nagle zdarza sie coś że człowiekowi chce się żyć. Ehhh

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Charakterystyczną cechą osoby chorującej na nerwice jest bardzo duże skupienie uwagi na sobie, ciągle myśli o swoim lęku , dolegliwościach , objawach nerwicowych.

Dlatego siedzimy na przykład na tym forum , gdzie czytamy o objawach nerwicy , piszemy o tym jak żle sie czujemy i przy okazji wkręcamy sobie róznego rodzaju choroby jak guzy mózgu , choroby psychiczne , udary itp.Robimy to zdając sobie sprawe że te wszystkie obawy są bezpodstawne i nie mają żadnych racjonlnych podstaw. Taka właśnie podstawa egocentryczna wyzwala w nas , róznego rodzaju negatywne objawy i tak rodzi sie błedne koło - lęk wyzwala złe samopoczucie, złe samopoczucie potęguje lęk i tak dalej...

Zaczynamy zamykać sie w sobie izolować sie od ludzi , uciekać od życia , rozstrząsać się nad sobą i swoim stanem zdrowia.

Głownym sposobem walki z nerwicą nie jest farmakoterapia , ona może pełnic rolę wspomagającą. Najważniejsze jest to aby wyzwolic się z egocentryzmu i przerwać to błędne kołoa do tego szalenie potrzebna jest psychoterpia i uświdomienie sobie własnych konfliktów wewnętrznych i nauczenie się konstruktywnego rozwiązywania własnych problemów.

Ulgę i poprawe przynosi to jeśli zlekceważmy naszą chorobę, olejemy ją , powiedzmy sobie co ma byc to będzie , mam to gdzieś, spotkania z przyjaciólmi , znajomymi , rodziną , uprawianie sportu , spacery po łonie natury i przede wszystkim optymizm sa równiez znakomitymi lekarstwami na nasze dolegliwości.

Uśmiechajmy się tak często jak to tylko możliwe , spróbujmy nauczyc się cieszyć chwilą , cieszyc zyciem i tym co mamy.

Snujmy marzenia na przyszłość , wyznaczajmy sobie cele i realizujmy je , nie uciekajmy od zycia i nie zamykajmy sie w czterach scianach w domu bo to chyba największy błąd.

Nerwica jest w pełni uleczalna i mozna ja skutecznie pokonać. :D:D:D

 

Pozdrawiam wszystkich :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ania1976 podpisuje sie w 100% pod twoim postem!!!!!!!!! teraz sobie uswiadomilam ze ja tez zawsze probowalam sie dostosowac do rozmowcy i wyobrazalam sobie co on by chcial zebym w danej chwili powiedziala. ciekawe skad sie to bierze.. i mam jakby cos takiego dziwnego ze czuje sie zarazem lepsza od innych i w tym samym czasie duzo gorsza tak jakby byly we mnie 2 osoby, 1 super a 2 totalnie beznadziejna i lacza sie one w jedna mnie. ciekawe skad sie to bierze... w dziecinstwie nie dostawalam po dupie od rodzicow, zawsze mowili ze mnie kochaja. moze potem stracilam pewnosc siebie w podstawowce jak mialam pryszcze i za piekna nie bylam, ja o sobie myslalam jak o ostatnim pasztecie czasami. teraz sie sobie podobam ale rany z mlodych l;at moze juz nigdy nie odejda calkowicie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Po przeczytaniu tak smutnego postu zastanawia mnie . Czy aby najbliższe osoby zbytnio nie obarczyły twoją osóbkę odpowiedzialnością? Jak może jedna osoba udżwignąć taką odpowiedzialność i z wszystkiego się wywiązać. Czy tak naprawdę gdzieś podrodze ktoś nie zapomnial o tobie? Z tego co piszesz tak bardzo stalaś się odpowiedzialna że wydaje mi się zaczełaś za wszystkich wykonywać swoją i ich pracę. Oni zapewne stali się spokojni. Bez zmartwień . Całkiem możliwe że tak postępują nieświadomie, krzywdząc ciebie. Przecież pod takim ciężarem dziewczyno tak wiele dokonałaś . Całkiem możliwe nie dostrzegasz tego, ale najprawdopodobnie dostrzegają to twoi znajomi bo aż się upominają kiegy ich odwiedzisz. Zapewne lubią przebywać w twoim towarzystwie. A czy ty ...? Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Konflikt wewnętrzny wynika moim zdaniem z niedowartościowania własnej osoby i zderzenia 2 poglądów, norm zachowań: własnej - tego, co czujemy i jak chcielibyśmy coś zrobić, a zewnętrznej, narzuconej przez otoczenie, niezgodnej z naszymi poglądami. Często, aby się nie wychylać, dostosowujemy się jak kameleon do otoczenia i robimy wszystko tak, jak chcą inni, nie idziemy za głosem własnej duszy. A wewnątrz coś nas gryzie, że nie zrobiło się czegoś jednak dobrze, według własnego sumienia. Pojawia się frustracja, czasem niechęć lub nienawiść do całego świata albo do własnej osoby. Tak rozumiem konflikt wewnętrzny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pysiu!!!!!

niewazne czy ktos jest zdrowy czy chory!! nigdy nie nikt nie ma prawa Cie uderzyc i ponizac!! to, ze cierpisz na nerwice i jest trudno zyc Tobie i zapewne z Toba (mowie tak, bo wiem, ze czasem my-nerwicowcy jestesmy nieznosni i niezrozumiani ;) NIE USPRAWIEDLIWIA zachowania Twojego chłopaka!!myslisz, ze gdybys byla zdrowa, pelna zycia i slodka jak malinka Twoj chlopak zachowywalby sie inaczej?? moze to on ma powazny problem? Pysiu...nie pozwol sobie na to. Jestes mloda i cale zycie przed Toba. Od swojego chlopaka powinnas dostawac spokoj i zrozumienie. moc przytulic sie do niego i poczuc blogi spokoj... Pamietaj, ze sa ludzie ktorzy potrafia kochac, byc opiekunczy i cierpliwi - MEZCZYZNI TEZ!! ;) moze to nie jest ten odpowiedni??

pozdrawiam i przesylam w Twoja strone pozytywne fluidy !!! ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamietaj, ze sa ludzie ktorzy potrafia kochac, byc opiekunczy i cierpliwi - MEZCZYZNI TEZ!!

TAK! Popieram, nitka ma rację! Podoba mi się to! Dobrze powiedziane! Tak jest! Nitka na senatora!

 

 

I jeszcze jedno, już 100% poważnie... Pysia... mam kuzynkę w podobnej sytuacji co ty... to znaczy ona nie ma nerwicy ani żadnej innej dolegliwości, ale ma takiego chłopaka... i już w jej przypadku wiele razy życie udowodniło, że ten się nie poprawi i nie zmieni, może łamię tymi słowami tzw. męską solidarność ;) , ale to po prostu taki typ. I jeśli wyzdrowiejesz, nie marz o tym, że się zmieni. Nie wierzę, że jesteś przez tą chorobę jakaś na tyle nieznośna, że miałby powody to takiego zachowania, gdyby to po prostu nie było głęboko w nim. Poza tym odwiedź znajomych, może masz tam jakiegoś fajnego przyjaciela z dawnych lat, a co :P . Rób jak uważasz, ale podpisuję się w 100% pod Nitką. I basta!

 

Pozdrawiam serdecznie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najpierw do Pysi. Będę po swojemu dosadna.

 

Dać szansę mężczyźnie, który podnosi na Ciebie rękę lub stosuje terror psychiczny to podpisanie na siebie wyroku. Zrobisz to raz-zrobisz kolejny. Sobie możesz fundować takie rzeczy, bo to Twój wybór. A pomyślałaś kiedyś o dzieciach, które mogłabyś mieć z tym człowiekiem?

Życzę Ci dużo wytrwałości. Może warto byłoby pójść na chociaż jedno spotkanie z psychologiem razem z mamą?

 

Co do konfliktów wewnętrznych to najkrócej definiuję je jako rozbieżność między tym:

jaka jestem

jaką wydaje mi się, że jestem,

jaką chciałabym być, a

jaką wydaje mi się,że chciałabym być

 

Trochę pokręcone, ale ma logikę. Psycholog polecił mi obserwowanie siebie w sytuajach skrajnych gdy do głosu dochodzą emocje typu: wściekłość, zawiść, miłość, współczucie - cały arsenał (dostałam spis treści na początek gdybym gubiła się w uczuciach, lub zapomniała, że istnieją) i rozkładanie sytuacji na czynniki pierwsze-taka mega rzeczowa jak inwentura vivisekcja na otwartej duszy. Ładne kwiatki wychodziły. Normalnie jeckyll i hyde. hehehe

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strasznie mnie męczy koszmarna emocjonalna pustka. W ogóle nie czuję siebie, nie moge dogrzebać sie do emocji, które pod pustką się kryją. Nie mogę ich poczuć i odreagować. Jestem wyczerpany, marzę o chwili spokoju i odpoczynku. Bywacie puści?

 

Ohh, ja czuję sie dokładnie tak samo...pusto i bezbarwnie :cry: a co do zycia po smierci to już sama nie wiem...niby powinno cos tam być ale ja juz coraz częściej mysle że to jakis pic na wode i śmierć jest kresem :cry:

z drugiej strony bardzo bym chciała zeby tak nie było...

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chciałabym wszystkim niewierzącym wątpiącym i poszukującym którym jest trodno żyć bez wiary że śmierć nie jest końcem, powiedzieć ,że jeśli nawet nasz mózg uniemożliwia nam pełną wiare w Boga i życie po śmierci, bo jestesmy istotami racjonalnymi, to pamiętajcie chociaż o tym że to że Bóg istnieje może dla nas nie jest takie pewne ale jest jednak możliwe, bo przecież skąd mamy wiedzieć że oprócz naszego świata naszej rzeczywistości nie istnieje obok jakis inny świat którego nie możemy dostrzec naszymi zmysłami, świat nie musi być tylko tym co widzimy słyszymy, czy dotykamy, kiedy mnie dopadają wątpliwości staram się pamiętać o tym że mam mózg który utrudnia mi pełną wiare ale to nie znaczy że Boga nie ma,że jest to całkiem możliwe że On jednak jest a wtedy całe ludzkie życie nabiera sensu, poza tym było już tak wiele zjawisk i wydarzeń paranormalnych o których słyszymy, które swiadczą o tym że coś jest, ja poznałam ludzi uzdrowionych dzięki modlitwie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zycie człowieka jest puste bez wiary. Bez wiary w coś poza naszym światem codziennym, poza tym wszystkim co widzimy i co jest namacalne. Taką wiarę trudno jest odnaleźć, ale mimo wszystko samo uświadomienie sobie, że jest ona nam potrzebna jest dużym krokiem na przód. Ja właśnie na takim etapie jestem. Do niedawna wydawało mi się, że ja tego nie potrzebuję, że jestem takim herosem, że dam sobie radę sama ze wszystkim itp. itd. Nie da się tak żyć. Coś musi nas popychać do przodu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy przez jakas chorobe i pustke emocjonalna, moze mi sie wydawac, ze juz nie kocham?

 

To jest bardzo dobre pytanie, bo wydaje mi się, że to faktycznie możliwe... sama czuję się "otępiała uczuciowo" i przez to zadręczam się jeszcze bardziej... Jedyne wyjście to funkcjonować najbardziej normalnie jak nasz stan nam na to pozwala, i cały czas sie nie poddawać :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzisiaj sie tak wkurzylam na siebie... spotkalam bylego chlopaka na ulicy (rozstalismy sie mozna powiedzec w zgodzie) , tylko sie minelismy i powiedzielismy sobie czesc a ja od razu nogi z waty, serce mi walilo z nerwow, potem musialam sie dlugo z tego otrzasac i teraz jestem na siebie zla, wsciekla. dlaczego ja tak reaguje na rozne sprawy jak jakis debil, ludzie sa w telewizji, narazaja sie na publiczne komentarze, a ja jestem zwykla dziewucha i nie mam realnych powodow zeby sie ciagle stresowac!! kurde jak to do cholery opanowac?? to jest naprawde strasznie glupie ze na wlasne zyczenie sobie niszcze psychike ciaglymi nerwami, niedlugo juz pewnie jakichs wrzodow zoladka dostane, a przeciez nie mam powodow!!!! strasznie sie boje krytyki ludzi, tego ze ktos mnie obgada za plecami itd, a dlaczego? przeciez wiem ze nie powinnam i ze kazdy ma swoje wady i zalety i kazdy ma wrogow. ja jednak chcialabym byc nieskazitelnie idealna i wtedy nikt by sie nie mogl do mnie o nic przyczepic. glupota totalna. tez tak macie?? :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chce Ewcia, zeby wyszlo to zbyt prywatnie do Ciebie, ale nawiz e do Twojego postu :) ogolnie!

 

jesteś nieskazitelnie idealna jak tak o sobie myślisz.

Kiedy ktos Ci powie, że jesteś beznadziejna to mu uwierzysz?

 

Kto wie lepiej? Twoje wewnętrzne przekonanie, że (dobrze: bez lęków, bez tej niepewności, stresów czy czego tam jeszcze) jesteś mimo wszystko idealna..?

Czy może jakiś bubster, który usłyszał Twój drżący ze strachu głos i nie wiadomo co sobie dopowiedział. Jakiś chłopak, co myśli, że jesteś głupia, mimo, że nie miałaś okazji się wykazać ze strachu? Jakaś panna, przy której zachwiałaś się i dałaś się zmanipulować, bo wywarła psychiczną presję, która zawsze Cię równała z ziemią?

 

Odpowiedź jest jedna- choćby nie wiem jak kto próbował udowodnić, że wie lepiej niż TY, że 'wie' iz jesteś głupia, że jesteś zahukana, że jesteś sztuczna, zrobiłaś krzywy krok na prostym asfalcie, nie umyłaś włosów, nie wytłumaczyłaś komuś do końca ważnej sprawy, to się myli, NIE MA RACJI, nawet kiedy nie wiesz-boisz się mu to udowodnić, on tylko spekuluje, domysla się, odbiera po swojemu, a tam gdzie jest niedokończone lub niewiadoma x dopowiada sobie WLASNA historię, która z Tobą może mieć gówno wspólnego- jedynie my dajemy ją sobie wepchnąć, sądząc, że on nas zna lepiej, że nas prześwietlił na wylot, że ma nad nami władzę, bo jest LEPSZY!

 

jaka jest prawda?

ON się nie przejmuje, że zwisa mu sznurówka z gaci, że my mówimy komuś, że on jest skurwielem. Nie dlatego, że jest SILNY, silni, słabi... gówno warte pojęcia starożytności zastąpione milionami innych określeń. Dlatego, że on ma wpojone, że go NIE INTERESUJE opinia innych ludzi, on WIE o sobie najlepiej, nie da sobie wpoić gówna, bo tak się nauczył od dziecka.

 

Postawa taka nie jest trudna, jedyne czego nam potrzeba to uświadomienia sobie, że NIE ROZMYSLANIE nad tym co myślą inni NIE ZASZKODZI NAM.

Nic nie stracimy.

Nic!

Nie dowiemy się o sobie nowości z cudzych opinii. Powierzchownych dyrdymałów, wrażeń...

 

 

Praca domowa- po przyjściu jutro ze szkoły/pracy NIE MYSL co powiedziałeś/co straciłeś/ że może się nie uśmiechnąłem wtedy kiedy trzeba/ że spojrzałem na kogoś dziwnie i ktoś coś pomyślał.

 

Ktoś coś pomyślał może nie. Nawet jak pomyślał- to nie wiesz co i za chuja się nie dowiesz, bo nie jesteś wróżką. A jeżeli sobie pomyślał?- to po co Ci informacja: o czym? Wiesz już wszystko! Spojrzałeś się na kogoś, bo chciałeś np. zobaczyć czy na Ciebie patrzy, pokazać uśmiechem, że jesteś życzliwy, bo miałeś taki odruch nerwowy. Nie starczy Ci ta informacja? ONA wyraża Ciebie, TWOJA myśl nie jego!

 

Da się nie rozmyslać po przyjściu. Wierzcie- praktykuję od dłuższego czasu. Na początku był to jeden dzień w tygodniu- bo co mi szkodzi dzisiaj nie pomyśleć. Nikt nie umrze. Tak z musu- nie mysleć. Przecież tym sposobem nie wyciągniemy wniosków co źle zrobiliśmy. Nie wyciągniemy wniosków jacy jesteśmy. I gówno prawda, że jak rozmyślimy/ rozgryziemy tę przykrą sytuację to następnym razem postaramy się tego nie popełnić/ nie doprowadzić do kompromitacji. To tak jakby ktos spisywał wiekami fakty historyczne, żeby nie dopuścić do podobnych zdarzeń w przyszłości. A prawda taka- żadne z faktów się nie powtórzyło, każdy plan był jedyny w swoim rodzaju, każda bitwa wyglądała inaczej, wszystko było zdecydowanie inne- nawet "nie ma dwóch takich samych spojrzeń"- to jakim cudem sytuacja idealnie się powtórzy znowu-każdy będzie miał w ustach te same słowa- my będziemy wiedzieć jak na nie zareagować- będzie chodzić o to samo.

 

Potrzebne?

Nie.

Siłą wyłącz.

Jak kabel od telewizora z kontaktu.

 

Pierwszy krok taki.

Potrem po mału sami będziecie rozumieć, że zastanawianie się nad innymi to bezsens i strata 70% energii zyciowej.

 

Ja jestem na 2 etapie :D. Kiedy mam wątpliwości lecę z tym do psychologa. I będzie dobrze :D Rozpisa

 

jesteś nieskazitelnie idealny jak tak o sobie myślisz.

Kiedy ktos Ci powie, że jesteś beznadziejny to mu uwierzysz?

 

Kto wie lepiej? Twoje wewnętrzne przekonanie, że (dobrze: bez lęków, bez tej niepewności, stresów czy czego tam jeszcze) jesteś mimo wszystko idealna..?

Czy może jakiś bubster, który usłyszał twój drżący ze strachu głos i nie wiadomo co sobie dopowiedział. Jakiś chłopak, co myśli, że jesteś głupia, mimo, że nie miałaś okazji się wykazać ze strachu? Jakaś panna, przy której zachwiałaś się i dałaś się zmanipulować, bo wywarła psychiczną presję, która zawsze Cię równała z ziemią?

 

Odpowiedź jest jedna- choćby nie wiem jak kto próbował udowodnić, że wie lepiej niż TY, że 'wie' iz jesteś głupia, że jesteś zahukana, że jesteś sztuczna, zrobiłaś krzywy krok na prostym asfalcie, nie umyłaś włosów, nie wytłumaczyłaś komuś do końca ważnej sprawy, to się myli, NIE MA RACJI, nawet kiedy nie wiesz-boisz się mu to udowodnić, on tylko spekuluje, domysla się, odbiera po swojemu, a tam gdzie jest niedokończone lub niewiadoma x dopowiada sobie WLASNA historię, która z Tobą może mieć gówno wspólnego- jedynie my dajemy ją sobie wepchnąć, sądząc, że on nas zna lepiej, że nas prześwietlił na wylot, że ma nad nami władzę, bo jest LEPSZY!

 

jaka jest prawda?

ON się nie przejmuje, że zwisa mu sznurówka z gaci, że my mówimy komuś, że on jest skurwielem. Nie dlatego, że jest SILNY, silni, słabi... gówno warte pojęcia starożytności zastąpione milionami innych określeń. Dlatego, że on ma wpojone, że go NIE INTERESUJE opinia innych ludzi, on WIE o sobie najlepiej, nie da sobie wpoić gówna, bo tak się nauczył od dziecka.

 

Postawa taka nie jest trudna, jedyne czego nam potrzeba to uświadomienia sobie, że NIE ROZMYSLANIE nad tym co myślą inni NIE ZASZKODZI NAM.

Nic nie stracimy.

Nic!

Nie dowiemy się o sobie nowości z cudzych opinii. Powierzchownych dyrdymałów, wrażeń...

 

 

Praca domowa- po przyjściu jutro ze szkoły/pracy NIE MYSL co powiedziałeś/co straciłeś/ że może się nie uśmiechnąłem wtedy kiedy trzeba/ że spojrzałem na kogoś dziwnie i ktoś coś pomyślał.

 

Ktoś coś pomyślał może nie. Nawet jak pomyślał- to nie wiesz co i za chuja się nie dowiesz, bo nie jesteś wróżką. A jeżeli sobie pomyślał?- to po co Ci informacja: o czym? Wiesz już wszystko! Spojrzałeś się na kogoś, bo chciałeś np. zobaczyć czy na Ciebie patrzy, pokazać uśmiechem, że jesteś życzliwy, bo miałeś taki odruch nerwowy. Nie starczy Ci ta informacja? ONA wyraża Ciebie, TWOJA myśl nie jego!

 

Da się nie rozmyslać po przyjściu. Wierzcie- praktykuję od dłuższego czasu. Na początku był to jeden dzień w tygodniu- bo co mi szkodzi dzisiaj nie pomyśleć. Nikt nie umrze. Tak z musu- nie mysleć. Przecież tym sposobem nie wyciągniemy wniosków co źle zrobiliśmy. Nie wyciągniemy wniosków jacy jesteśmy. I gówno prawda, że jak rozmyślimy/ rozgryziemy tę przykrą sytuację to następnym razem postaramy się tego nie popełnić/ nie doprowadzić do kompromitacji. To tak jakby ktos spisywał wiekami fakty historyczne, żeby nie dopuścić do podobnych zdarzeń w przyszłości. A prawda taka- żadne z faktów się nie powtórzyło, każdy plan był jedyny w swoim rodzaju, każda bitwa wyglądała inaczej, wszystko było zdecydowanie inne- nawet "nie ma dwóch takich samych spojrzeń"- to jakim cudem sytuacja idealnie się powtórzy znowu-każdy będzie miał w ustach te same słowa- my będziemy wiedzieć jak na nie zareagować- będzie chodzić o to samo.

 

Potrzebne?

Nie.

Siłą wyłącz.

Jak kabel od telewizora z kontaktu.

 

Pierwszy krok taki.

Potrem po mału sami będziecie rozumieć, że zastanawianie się nad innymi to bezsens i strata 70% energii zyciowej.

 

Ja jestem na 2 etapie :D. Kiedy mam wątpliwości lecę z tym do psychologa. I będzie dobrze :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzieki mizer, autentycznie lepiej mi sie zrobilo po przeczytaniu twojego postu :D . masz racje ze nie powinnam myslec o tym co ktos inny pomyslal i wlasnie trafiles w sedno sprawy bo ja zawsze o tym mysle. a nie daj Bog ktos na mnie krzywo spojrzy, moze nawet przypadkowo to ja juz wkladam mu w glowe najgorsze mysli o sobie , potem jestem do tej osoby wrogo nastawiona a ona to odczuwa i rzeczywiscie zaczyna mnie nie lubic bo mysli ze to ja jej nie lubie.. tak samo swojemu chlopakowi czy to obecnemu czy bylemu tez wkladalam do glowy rozne mysli np na temat innych kobiet, wyobrazalam sobie ze np on wyobraza sobie seks z sharon stone bo powiedzial ze jest ladna. bzdury kompletne . tak bardzo chcialabym to wyplemic !!!!!! czuje ze to moj glowny problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej ewa, ja mam bardzo podobnie. Całe życie starałam się dla innych - uśmiech, pomoc, czasem nawet wszystko. Jak zachorowałam, już nie mm sił się starać i zakładać maski. Jadąc autobusem, ktoś się zaśmieje - "to pewnie ze mnie", przechodząc pod blokiem, ktoś krzyczy z okna - "pewnie mnie wyzywają". I pewnie w 90% to nie jest prawdą, to przeżywam każdy szczegół. To jest chore. Ale prawda jest taka, że jakakolwiek bym nie była zawsze znajdzie się ktoś kto będzie chciał nas zgnoić. Nawet pewnie po świętych niektórzy potrafią jechać.

Mizer, dobry tekst. Podobasz mi się hehe ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

od wczoraj wymyslilam sobie pewna "terapie" i narazie dziala. probuje na sile nie myslec o tym co mysla o mnie czy o czyms innym inni, jezeli cos mnie dreczy np. ze ktos tam sie bedzie ze mnie smial bo powiedzialam cos glupiego to mowie sobie tak- no dobra nawet jak tak bedzie to teraz przeanalizujmy czego sie boisz. zalozmy ze ktos powie ze glupio sie zachowalam, no i co dalej? ja mu cos tam, odpowiem, on mi tez, i co? zje mnie , zabije?? NIE. nic mi nie zrobi ten czlowiek, nawet jezeli cos tam powie zlego na mnie to przeciez nie musze sie tym przejmowac, odpowiem mu swoje i nigdy juz nie musze go widziec na oczy. poza tym gdy tylko nachodzi mnie mysl typu- ta kolezanka mnie nie lubi bo mysli ze jestem taka i taka to od razu przekierowuje mysl na jakis pozytyw np. moj chlopak mnie lubi bo jestem taka i taka, mysle o chlopaku i w ten sposob sie dowartosciowuje. mysle o samych pozytywach, wyszukuje ze swojego zycia ludzi ktorzy mnie lubili, ktorzy byli dla mnie dobrzy , nie mysle o tych ktorzy byli dla mnie zli. przygotowujac sie na spotkanie z kims nie dopuszczam do siebie negatywnych mysli, mysle za to ze bedzie fajnie, bo to i tamto . a jak nie to co? przeciez mnie nie posadzi ten ktos na krzeslo elektryczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej Ewa - super ze udało Ci się znaleźć jakiś sposób na pokonanie tych myśli. Też bym tak chciała.

Mizer - pomysl jest super... aż chce się napisać: Zajebisty! :) Chyba sobie to wydrukuję, bo to ma powera! TEraz mi się przypomniało jak parę lat temu zrobiłam sobie tabelkę - kalendarz na cały miesiąc i codziennie zaznaczałam w jednej z kilku rubryk czy np. : zrobiłam coś głupiego, czy coś powiedziałam nie tak, czy byłam wystarczająco otwarta itd. Wtedy wydawało mi się, że sobie pomagam i że to rewelacyjny sposób - potem dotarło do mnie, że to chore i że w ten sposób jeszcze bardziej się zagłębiam w to, co myślą o mnie inni, zamiast przestać o tym myśleć!

 

Ja też często wkurzam się na siebie, bo niestety - my zdajemy sobie sprawę z tego jak irracjonalne sa nasze reakcje, a że nie możemy ich opanować - pojawia się frutracja. Trzymam kciuki! Papa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ewcia- fakt, nic nam nie zrobi inny człowiek. ale zawsze się boimy, że zniszczy nasze ego, że gdy powie, że jesteśmy beznadziejni my to na amen przyjmujemy i wierzymy mu na słowo jak idioci, a przecież on gówno wie. on sobie może tak powiedzieć co najwyżej o sobie... naszych powodów nie zna.

 

 

Telimenka- nie zapisujmy sobie porażek. wiesz dlateczo? :D bo nagle okaże się, że cały świat o nich zapomniał/ nie zwrócił uwagi, a tylko my pamiętamy i przezywamy XD

 

a tak w ogóle- powoli musimy z tym. nie od razu na głęboką wodę, musimy być przekonani :)

 

polecam nie-przeżywanie-w-domu najpierw.

 

Ktoś nam powie coś niemiłego -> przezywamy cały dzień -> potem boimy się tego znowu, nie chcemy znowu tak cały dzień cierpieć i ryć -> znowu się narażamy.

 

W momencie kiedy na siłę nie rozpamiętujemy niemiłego dnia mamy więcej motywacji do dnia kolejnego, a urażenie naszego ego nie jest śmiertelną sprawą, bo już wiemy, że aż tak boleć nas to nie będzie 24/h.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×