Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia odżywiania (anoreksja, bulimia)


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

rozumiem cie Laima calkowicie

Ja mam takei zaburzenia...czasami ostre czasami lagodne i tak na zmiane ze sie pogibilam juz. Dzis naprzyklad nie czuje ze musze zchudnac lecz naprzyklad ze bardziej wymodelowac cialo. A mam dni z nikad co sie biora..ze placze bo widze sie jako gruba osoba i ogromne poczucie winy jak jem, w inne dni robie sobie wyzuty ze zjadlam cos..Iles lat temu doprowadzilam sie do strasznego stanu jak nie jadlam prawie nic i czwiczylam 3 razy dziennie. Tak sie doprowadizlam ze nie moglam chodzic 3 tygodnie..nie bylam wstanie..na czworaka po domu chodzilam, trzymajac sie scian..wszystko wydawalo sie jakby sie ruszalo, sciany podloga..totalna niestabilnosc..mialam okropne zaburzenie ruwnowagi, biegunki, a nawet nie wymiotowalam. Wtedy nie mialam ochoty jesc..wszystko mnie obrzydzalo..pilam tylko wode i jogurty. Wtedy musialam do lekarza i wstrzykneli mi chyba b12 juz nie pamietam.

Doskonale rozumiem ten stan bo czasami jest tak silny ze czuje sie brudna jak jem..i zupelnie nie rozumiem czemu umnie to przylazi i odchodzi ztygodnia na tydzien inaczej..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kicikici, "brudna"dokładnie.Nie jedzenie oczyszcza,staje się kimś lepszym.Dziś chciałabym ważyć jak piórko,z 5-10 kg co jest niemożliwe,ale ze 2-25 jest dla mnie bardzo kuszące.Czułabym się kimś lepszym,czystym,nieskazitelnie czysta niczym anioł.Czasami myślę ,że śmierć z głodu jest boska,anielska.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tym nie piciem chyba sobie nery rozchrzaniłam.Co wypije to co 2 min chodzę siku.Nie piłam przez kilka miesięcy,a teraz znowu mam ochotę.To chyba bardziej wyniszcza niż niejedzenie :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jakby nie piła to by dawno kapotnęła... 3 dni bez picia i jesteś megaodwodniona i w ciężkim stanie, później masz zwidy, paraliż i umierasz

więc to co wypisuje kasiątko to jakaś głupota, bez obrazy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kicikici, "brudna"dokładnie.Nie jedzenie oczyszcza,staje się kimś lepszym.Dziś chciałabym ważyć jak piórko,z 5-10 kg co jest niemożliwe,ale ze 2-25 jest dla mnie bardzo kuszące.Czułabym się kimś lepszym,czystym,nieskazitelnie czysta niczym anioł.Czasami myślę ,że śmierć z głodu jest boska,anielska.

 

 

 

Laima a wiesz czemu tak sie czujesz? czy doszlas juz do powodu? bo ja doszlam w terapi i wiem czemu tak sie zemna dzieje..

 

Jak mam dni ze jem bardzo malo to wlasnie wtedy odczuwam ten stan czystosci, i kontroli ..

niestety przez traceniu na wadze wlosy zaczynaja wypadac a na to nie moge pozwolic..

 

-- 29 wrz 2011, 02:46 --

 

kicikici, "brudna"dokładnie.Nie jedzenie oczyszcza,staje się kimś lepszym.

 

niestety również tak uważam, nie mogę sobie tego wybić z głowy... :roll: jem, ale z wyrzutami sumienia i kilka razy dziennie się ważę...

 

 

 

Ja tak samo mam dni ze waze sie po 5 razy w ciagu dnia

a te uczucie brudu to mysle jest zwiazane z czyms innym ale wychodzi w postaciu jedzenia

 

-- 29 wrz 2011, 02:48 --

 

noooo bez picia sie umiera po 2 tyg ponoc...

Ale nie rozumiem czemu nie pic ?

woda pomaga tez zchudnac z tego co wiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

piłam kawę i czasami wodę,ale ograniczałam wodę,przestałam reagować na pragnienie,oto chodziło chciało mi się pić a nie piłam.Kawa też płyn to nie do końca,że nie piłam nic.W jedzeniu też są płyny jak w warzywach

kicikici, nie chodzi o chudnięcie,ale były dni że napić się było dużo trudniej niż zjeść.

Potrafiłam wziąść się za siebie i pić przez kilka dni 2-3,a potem znowu blokada,chcęć zniszczenia siebie.Trudno to wytłumaczyć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Basiu, to nie jest takie proste, o to właśnie chodzi w tej chorobie - o powolne wyniszczanie się i niejedzenie, bycie szczupłym (czyli tak naprawdę wychudzonym) nawet za cenę utraty zdrowia a często nawet i życia, przy tym o przeraźliwy lęk przed utratą kontroli nad sytuacją, a jednak pomoc z zewnątrz np. szpital może się z tym wiązać. Laima potrzebuje najpierw kogoś, kto pomoże jej przyznać, że jest bezradna i uświadomić sobie, że naprawdę potrzebuje czyjejś pomocy, no i przede wszystkim zaufać, by móc tę pomoc przyjąć, nie bać się utraty kontroli. mając sama problem z anoreksją ja tak to przynajmniej widzę - panicznie boję się np. szpitala - że by mi tam kazali dużo przytyć, jeść, że nie miałabym na nic wpływu, że nic nie zależałoby ode mnie itd. trudno jest taką pomoc przyjąć i w ogóle się na nią zdecydować. szczerze mówiąc to mało która anorektyczka decyduje się dobrowolnie na szpital. niby widzi się, że się potrzebuje pomocy, ale lęk przed utratą kontroli nad wszystkim jest silniejszy. a kontrola to kluczowe słowo w tej chorobie. Laimie potrzebny jest dobry terapeuta, jakaś indywidualna terapia, żeby mogła zaufać, otworzyć się i poprosić sama o pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wróciłam. miałam tu nie wchodzić, bo przecież "sama sobie poradzę z wszystkim", ale dziś czuję się wyjątkowo podle. jedyne co udało mi się osiągnąć to to, że nie kupiłam dziś kolejnego opakowania senesu. i co z tego, skoro już pół roku wymiotuje prawie codziennie po kilka razy.. ostatnio miałam przerwę, chyba 4 dni. i potem od nowa. w środę mam kontrole, mam nadzieję, że nie dostanę skierowania na badania, bo obawiam się, że przez te środki przeczyszczające i wymioty w wynikach może być mały 'rozstrój'. mam nadzieję, że do wagi się nie przyczepi.

 

poza tym miło Was znów czytać. ;) .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od miesiąca znów mam objawy zaburzeń odżywiania. Zaczęło się od zupełnie błahego i głupiego powodu. Zobaczyłem na internecie zdjęcia Andreja Pejic'a i wróciła chęć posiadania zgrabnych nóg. Ważyłem 65 kg, teraz ważę 60 i wciąż trace na wadzę. podczas pierwszego epizodu anoreksji bulimicznej tylko wymiotowałem, teraz niestety doszły do tego środki przeczyszczające : radirex, bisacodyl, alax. Wczoraj matka zauważyła że znów wymiotuje, niby nie zareagowała, ale dziś ne chciała ze mną rozmawiać.

Sam nie wiem już co robić

 

-- 25 paź 2011, 10:07 --

 

hmm. dodam, że mam 185 wzrostu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z góry przepraszam za ciekawośc.

Choruje od ładnych kilku lat na depresję lękową i zaburzenia osobowości.W dużym nasileniu , z myślami samobójczymi i pobytami w psychiatrykach.

Zanim zachorowałem byłem kawałem zaradnego i pewnego siebie chłopa.I niestety ludzie chorzy na depresję, lęki itd to byli dla mnie frajerzy, nieudacznicy i życiowe niemoty, które lubią jęczeć i uwielbiają , gdy ktoś się nad nimi użala. A przecież wystarczy wziąć się w garść,nie? Jęczą bo widocznie ima tak dobrze...

Dopiero moja choroba diametralnie zweryfikowała moje podejście....ale mając moje poprzednie przekonanie na uwadze nie próbuje ludziom zdrowym, moim znajomym, rodzinie tłumaczyć jak straszna to choroba. Nie pojmą tego. Tego nie da sie zdrowym wytłumaczyc.

Nie mam pojęcia o co chodzi z tymi zaburzeniami odżywiania. Przeraza mnie to co piszecie.

Nie chce mieć skrzywionego światopoglądu w tym temacie.Tak jak kiedyś w temacie depresji patrząc z pozycji osoby zdrowej

Potraficie to jakoś wytłumaczyc , mnie osobie wolnej od Waszych problemow, lecz zmiażdżonej podobnymi i dlatego potrafiącej słuchać i zrozumieć?

Dzięki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

intel, myślę, że są to zupełnie inne zaburzenia. Może czasem powiązane, ale zupełnie inne. Bardzo trudno jest wytłumaczyć komuś kto tego nie przeszedł na czym to polega, czym się kierują chorzy. W moim odczuciu to są jakieś daleko idące zaburzenia oceny siebie, oceny sytuacji. Bardziej boję się przytyć czy bardziej boję się tego co mogę w sobie zniszczyć wymiotując? Często to pierwsze wygrywa... Jesteśmy (tak myślę, ale mówię tylko za siebie), osobami niedowartościowanymi, z całkowitym brakiem wiary w siebie z potrzebą zauważenia i presją otoczenia. Chociaż często się twierdzi, że wcale nie, że robię to tylko dla siebie, ale nie jest tak... I w miarę upływu czasu, zaczyna się zatracać. Realne myśli znikają, zaczyna się świat w którym już nic nie jest takie jak przedtem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kicikici, "brudna"dokładnie.Nie jedzenie oczyszcza,staje się kimś lepszym.Dziś chciałabym ważyć jak piórko,z 5-10 kg co jest niemożliwe,ale ze 2-25 jest dla mnie bardzo kuszące.Czułabym się kimś lepszym,czystym,nieskazitelnie czysta niczym anioł.Czasami myślę ,że śmierć z głodu jest boska,anielska.

 

No ladnie

Moje odczucia wzgledem siebie sa DOKLADNIE takie same!

Z tym, ze u mnie dotyczy to innego problemu.

Jak sie 'ubrudze' to czuje sie zwyczajnie 'brudna', ohydna, odczuwam bardzo silny dyskomfort.

Ku.rwa brzmi to dosc smiesznie i nie wiem skad sie to u mnie narodzilo.

 

Ja nigdy nie mialam problemow z jedzeniem, wrecz przeciwnie bardzo lubie gotowac rozne pysznosci. Uwielbiam zupy, spaghetii, kebaby, warzywa, no wszystko

mam problem ze slodyczami

potrafie zjesc dwie, trzy czekolady, ciastka i np kremowke

jak przesadze i sie zaslodze to odczuwam chwilowe wyrzuty sumienia i po prostu przez jakis czas przeczucam sie na owoce

Smiac mi sie chce, bo moj byly facet zawsze mowil w weekend, ze mam grzech -' nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu' haha kiedy to mialam wiecej wolnego czasu i gotowalam, pieklam a pozniej filmik, herbatka, jedzonko i odpoczyyyynek po calym pedzacym tyg pracy.

Z waga nie mam problemow( dziekuje Ci moja kochana nerwico ), aczkolwiek bardzo chcialabym przytyc w nogach

Waze niezmiennie 50kg przy wzroscie 170cm.

W zasadzie to ile waze to mi powiewa, wazne zeby czuc sie dobrzei akceptowac swoje cialo.

Jak ktos ma spora nadwage ( np moj brat w wieku 15 lat wazyl 100 kg, dziecko ktore bylo i jest rozpieszczane przez mamusie, jadl wszystko co najgorsze chipsy,slodycze, kfc, a na kolacje obiad, zero ruchu, nawet do szkoly mial 10min piechota i komputerek, gry a pozniej lekarz i wyjazd na mazury na trzy miesiace - schudl dzieki wodzie, jazda na rowerze, bieganiem, wioslowaniem a nawet lowieniem ryb ; )

cwiczyc, cwiczyc i jeszcze raz CWICZYC!( ale bez przesadyzmu tez )

Jesc zdrowo, czasem mniej zdrowo .

 

:mrgreen: i tyle.

 

Wiem, ze nie zrozumiem anorektyczek i bulimiczek, tak jak one mnie, ale odczucia wzgledem siebie mamy podobne. Holk

 

P.S. Co to jest ed?

 

-- 26 paź 2011, 08:30 --

 

Znów nie miesiączkuje.Boję się mojej P.psychiatry.Co ja powiem?Chyba skłamie :oops:

 

 

Przepraszam, ze to napisze ale to jedyny plus anoreksji.

 

Bo u mnie slowo miesiaczka wywoluje fale agresji :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eh u mnie już było ok, ale ostatni tydzień nerwowo dał mi się we znaki, nie jadłam praktycznie nic, poza jakąś kromką chleba dziennie, mnóstwo stresów, ataków paniki, żołądek ściśniety i 2kg mniej i znowu myśli że trzeba to wykorzystać i jeszcze trochę schudnąć, żeby potem jeszcze jakieś 2 kg zrzucić . eh.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powinnam ustalić co jest dla mnie ważniejsze czy szkoła,zdrowie bo zmniejszam dawki leków po których tyję a potem bardzo źle się czuję, czy odchudzanie.Mam z tym poważny dylemat.Chcę ciągnąć dwie rzeczy na raz,a z doświadczenia wiem,że wychodzę wtedy z niczym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problemy z jedzeniem mam od -nastu lat. Przechodziłam przez stany wychudzenia po lekką nadwagę. Skrajne obżarstwo, które doprowadzało do tego, że budziłam się mimo woli w nocy wymiotowałam i modliłam się by rano jakoś funkcjonować. Środki przeczyszczające… bywało, że jadłam je garściami. Tabletki wykańczały mój organizm, ale przynosiły niewyobrażalną ulgę. Jedzenie w miejscu publicznym było wielkim stresem – potrafiłam chować je do torebki, gdy nikt nie patrzył. Tony przeczytanych artykułów na temat zdrowego odżywiania i mądre książki zrobiły ze mnie niemal eksperta. Myśl o jedzeniu towarzyszyła mi w każdej minucie i powodowała poważne emocjonalne rozchwianie. Wiele razy ocierałam się o stany depresyjne… nie chciałam żyć. Niska samoocena… coś, co w głowie powtarzało mi, że jestem nikim i nic nie jestem warta. Chcąc zapanować nad własnym ciałem i duszą katowałam się. Dążyłam do ideału, który sama sobie stworzyłam, który był nie osiągalny. Myślałam, że jak już osiągnę swój cel będę szczęśliwa. Po kilkukrotnym przejściu etapów : "nie jedzenia " , "obżarstwa" , "cudownych diet", "głodówek i obżarstwa tylko w weekendy" itp był etap regorystycznego schematu "zdrowego jedzenia" .Jedno wyjście ze schematu czyli jedna wpadka głupie ciastko powodowało w większości powrót do ciągu. Ciąg składał się z dni czasami tygodni a nawet miesięcy gdy istniało dla mnie tylko jedzenie … potrafiłam wtedy bardzo mocno przytyć by w końcu zacząć znowu się głodzić i zdrowo odżywiać. Karuzela w głowie i życie podporządkowanie schematom 5 posiłków dziennie, x kalorii i ani jednej więcej, ostatni posiłek o 18.00 itp. Reżim. Katowanie się fizyczne i psychiczne. Stworzyłam sobie w głowie więzienie. Nie widziałam szansy ucieczki. Jedzenie było dla mnie narkotykiem. Narkotyki trzeba przestać brać… jedzenie trzeba jeść by funkcjonować! Nienawidziłam jeść i kochałam jednocześnie.

Moje życie było piękne tylko w chwili, gdy wskazówka wagi spadała w dół.

 

 

Piszę w czasie przeszłym, choć po części jest to nadal teraźniejszość.

Nadal jest we mnie strach. Walczę i ta walka będzie trwała już zawsze. Każdy dzień bez napadu jest małym zwycięstwem. Dziś staram się zrozumieć swój problem z jedzeniem a raczej staram się zrozumieć emocje, które go powodują. Analizuje swoje uczucia szukam źródła. Staram się pokochać siebie i myśleć o sobie dobrze, choć nie jest to łatwe, bo podświadomość ciągle podpowiada mi by się nadal odchudzać… Raz jest lepiej, raz gorzej, ale od dwóch lat trzymam się na powierzchni.

Otoczenie nie ma pojęcia o moim problemie. Ludzie myślą o mnie że jestem silna. Mąż powtarza mi, że jestem piękna…

Staram się dostrzec w sobie to co on we mnie widzi.

 

Moja rada? Nie starajcie się odkładać szczęścia na potem… wtedy, gdy będziecie już „piękni”. Nie skupiajcie się chorobliwie na sobie. Nie jesteście wstanie zapanować nad wszystkim – małe sukcesy się sumują i sprawiają ,że życie jest lepsze ! I choć to banajlnie brzmi Bądźcie szczęśliwi.

Życie jest TU i życie jest TERAZ. Nie bądzie dla siebie surowi i myślcie o sobie dobrze.

Powodzenia

 

M.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj :)

Był czas, że korzystałam z fachowej pomocy. Zrozumiałam mechanizmy mojej choroby i dzięki temu gdy emocje, (które wywołują tą przeklętą chorobę) mnie przerastają staram się rozkładać je na części pierwsze i szukać innego wyjścia niż jedzenie lub jego brak.

Na terapii dowiedziałam się np., że początek mojego problemu pojawił się już w dzieciństwie (mimo tego, że było całkiem udane) i jak większość problemów natury psychicznej został posiany przez rodziców. W niedalekiej przyszłości myślę o dziecku i przeraża mnie fakt jak trudno jest wychować szczęśliwe dziecko i jak łatwo źle je ukształtować.

Niestety moja „fachowa pomoc” nie zrewolucjonizowała mojego życia...

Świadomość problemu i sama „ abstynencja od odchudzania „ nadal mnie nie uwolniła…

Potrzebna do tego jest jeszcze wewnętrzna siła :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×