Skocz do zawartości
Nerwica.com

czy da sie uratowac?


smutnaona

Rekomendowane odpowiedzi

smutnaona, czyli de facto się nie leczyłaś - coś tam popróbowałaś, ale żadnej poważnej terapii, konkretnej farmakologii...

 

Co ja mam Ci powiedzieć..?

Nie mogę mieć do Ciebie takiego samego podejścia jak do innych osób, które kiedy już się dowiedziały, że są chore, rękami i nogami walczą o swoje życie i o to, żeby swoją chorobą nie zatruwać innych.

Nie mogę, bo to nie uczciwe wobec nich.

 

Im też farmakologia nie pomogła z marszu, bo to tak nie działa. Nie od razu zapewne znaleźli wspaniałych terapeutów czy grupy, nikomu nie jest łatwo.

 

-- 13 wrz 2011, 14:42 --

 

Póki żyjesz, póty możesz coś zmienić.

Bierz się za siebie

 

NA POWAŻNIE!

 

A nie, terapia online, leki, które idą w odstawkę jak za wolno działają...

Ciebie lata leczenia czekają.

Lecz się, albo tkwij w swojej chorobie i nie oczekuj współczucia i sympatii, kiedy ranisz bliskich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja nie mialam wtedy nikogo bliskiego ktory by mnie poparl, powiedzial dobre slowo;(((moja wlasna matka powiedziala(obiecala)ze mi pomoze znalesc psychologa po czym olala to mowiac:"tak jak ty to ja sie czuje od zawsze":((( :cry::evil:

 

wiec prosze nie oceniaj mnie pochopnie bo tak naprawde mnie nie znasz;(((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

smutnaona, ja sobie Ty sobie... :)

Ty piszesz, że miałaś przesrane z rodzicami, ja mówię, że przesrane z rodzicami miało wiele osób, a poradziły sobie w życiu różnie.

 

Znasz takie słowa - umiesz liczyć, licz na siebie, albo "bóg pomaga tym, którzy sami sobie pomagają"?

No to zacznij liczyć na siebie, pomóż sobie i zacznij walczyć o swoje, bo pisaniem o tym, że miałaś ciężkie dzieciństwo niczego serio nie osiągniesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ktoś kiedyś napisał " ciężkie dzieciństwo nie usprawiedliwia, ciężkie dzieciństwo zobowiązuje".

Znam masę osób które w domach miały przemoc i alkohol .... owszem poradziły sobie w życiu, ale różni i każda z nich bez wyjątku ma swoje demony .... i zaburzenia.

 

-- Wt wrz 13, 2011 4:19 pm --

 

Jedno mnie zastanawia tylko....czy te zaburzenia,czy te doswiadczenia życiowe,aż tak wpływają na człowieka,jego myślenie...nie wiem,system wartości...czy w jakimś bardzo dużym stopniu te przeżycia aż tak zmieniają to wszystko,że np..nie wiemy gdzie jest granica,miedzy tym co dobre a tym co złe...

Dla mnie właśnie na tym polegają zaburzenia .................

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

smutnaona, nie ma złotej recepty ani odpowiedzi na pytanie, jak być szczęśliwym w małżeństwie. Myślę, że twoje problemy w dużej mierze wynikają z tego, czego doświadczyłaś w domu rodzinnym, a więc braku ciepła, akceptacji i miłości. Wdrukowano ci niejako nienawiść do ludzi, siebie i świata i kazano uwierzyć, że nie zasługujesz na nic dobrego, bo jesteś "chodzącym złem". Myślę, że twoi rodzice to niestety trochę tacy toksyczni rodzice, o których możesz przeczytać pod poniższym linkiem: http://portal.abczdrowie.pl/toksyczni-rodzice. Toksyczni rodzice wyposażają dziecko na całe życie w przekonania o własnej bezwartościowości. Niektórym bardzo trudno uporać się z piętnem dzieciństwa i czerpać radość w życiu dorosłym. Dziecko, słysząc, że jest głupie, złe, nic nie warte, beznadziejne, zaczyna wierzyć słowom rodziców i dopatrywać się zachowań, potwierdzających ich zdanie. Dziecko zaczyna zachowywać się zgodnie z nadaną mu etykietą "złego dziecka".

 

Brak miłości do siebie samego skutkuje niezdolnością kochania innych. Trafnie to ujmuje Erich Fromm w książce "Ucieczka od wolności". Polecam. Brak szacunku do samego siebie przyczynia się do tego, że nie szanuje się innych, stąd nienawiść, chłód emocjonalny, dystans, zdrady, przykre słowa, kłótnie, a z drugiej strony pragnienie bezwarunkowej miłości. Potrzeba, by ktoś kochał nas takimi, jacy jesteśmy, nie za coś, ale, że po prostu jesteśmy. Taką bezwarunkową miłość powinni nas obdarzać na początku rodzice, byśmy później w życiu dorosłym mogli się nią dzielić z innymi, z dziećmi, z mężem, bliskimi. Myślę, że twoi rodzice wyrządzili ci straszną krzywdę, nie kochając cię "za karę", bo sami nie doświadczyli miłości. Jeśli chodzi o ratowanie związku, myślę, że warto byłoby rozważyć terapię dla par. Oczywiście, musisz uzgodnić taką decyzję z mężem, czy oboje chcecie ratować wasze małżeństwo. Na pewno ty i twój mąż zasługujecie na szczęście, nie wiem tylko, czy razem, czy osobno, ale o tym musicie rozmawiać osobiście.

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dziekuje panu za fachowa odp. Napisalam do pana tez prywatna wiadomosc na skrzynke...

 

-- 14 wrz 2011, 20:19 --

 

Chcemy ratowac maz mnie kocha I mi wybaczyl( wie tylko a jednej zdradzie nie wie o reszcie) I to mnie dobija nie wiem co robic;(( bardzo go tym wyznaniem skrzywdzilam;((ta zdrada do ktorej sie przyznalam byla dla mnie najgorsza:((( Bo ciagnela sie rok...;(((ja sobie wybaczyc nie umiem;(((( ciagle tylko placze I czuje sie bardzo zle psychicznie z tym;(("wyrzuty sumienia" pojawily sie po 3 miesiacach od zdrady( tzn zakonczenia tej znajomosci),nie od razu;((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

panu

Dał bym głowę,że ekspert to kobieta:lol: >

 

Smutnaona - no bardzo Ci wybaczył....skoro wie tylko o jednej zdradzie.......

bardzo go tym wyznaniem skrzywdzilam;

Bardziej krzywdzisz go tym,że nie powiedziałaś mu całej prawdy...

Ciągle tylko mnie mnie mnie,dla mnie najgorsza,dla mnie tamto,ja czuje się żle z tym....Ciągle najważniejsza dla siebie jesteś Ty.....pomyśl trochę o Nim... Przepraszam,że tak napisałem ale,ciągle w Twoich wypowiedziach widać to,że tak jakby jego uczucia są spychane na margines,jakby to co on czuje było mniej ważne...

Rozumiem,że myślenie nad sobą,o sobie jest ważne np w terapii...Ale nie wiem czy tego egoistycznego myślenia nie jest u Ciebie za dużo i nie wiem czy nad tym,też musisz popracować chyba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie mam zamiaru bronic ani usprawiedliwiac Smutnaona wadaje mi sie ze ja rozumie, z wlasnego doswiadczenia i terapii grupowych moge powiedziec ze takie zachowanie zdarza sie bardzo czesto, "normalni" ludzie reaguja na to co Smutnaona opisala tak jak wiekszosc z was, Smutnaona zastanawia sie nad tym pytaniem dlaczego tak sie stalo, ona sama nie wie dlaczego tak postapila.

Uzyskanie odpowiedzi na te pytania sa mozliwe sami rzadko jestesmy w stanie je znalesc, bez pomocy dobrego terapeuty/lekarza graniczy to z utopia, dopiero w momencie kiedy zaczynasz rozumiec motywy swojego postepowania wtedy mozesz zaczac z tym walczyc/leczyc dlatego uwazam zebys poszukala kogos kto Ci pomorze znalesc te odpowiedzi

Pozdrawiam i zycze wytrwalosci

Pit

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po wielu rozmowach z autorka watku wydaje mi sie ze jej zdrada byla z roznych powodow ktore byly powiazane...

Dziecinstwo sprawilo ze czuje sie ona bezwartosciowa, i zburzylo jej tez zdrowe spostrzeganie siebie i swiata..

Znalazla swojego meza ktory obdarzal ja uczuciem dobrym, uczuciem z ktorym moze ona nie umiala sobie poradzic poniewaz znala tylko te zle.

Czasami tak wlasnie jest ze czlowiek raniony latami gubi sie w czyms dobrym bo tego nie zna i nawet ma ten system obronny gdzie odpycha to dobro w strachu ze go straci. Gdzies tkwi te poczucie tez ze nie zasluguje ona na szczescie..

Mysle tez ze smutnaona gdzies w srodku poczula sie odrzucona przez to ze maz pracowal dlugo, ze go w domu nie bylo, byc moze te uczucia samotnosci byly na tyle silne ze kojarzyly sie z tym odrzuceniem z dziecinstwa. Kolejna rzecz nie chciala byc sama z soba wiec zdrada byla forma ucieczki przed nie tylko miloscia meza, poczuciem porzucenia ale tez ucieczka przed sama soba...Byc moze w ten sposob poczula ze zyje, ze ktos znow zwroci na nia uwage, zaspokoji jej glod duszy i nie bedzie ona tak blisko w ciszy z sama soba. Tez zauwazylam ze autorce watku nie wystarczy jedna a nawet 100 odpowiedzi...poniewaz czuje sie zagubiona i te odpowiedzi nie beda lekarstwem. Pomimo ze uzyska ich milion to i tak nie zmieni faktu ze bedzie sie czula zle..BO tylko dzieki terapi zacznie analizowac sama, i rozumiec swoje dzialania i tylko wtedy bedzie czuc oswojona sama z soba. Mysle tez ze te czeste wyzuty sumienia nie tylko wiaza sie z poczuciem winy zdrady ale tez z poczuciem winy ogolnej..ktora sie rodzi z okropnego dziecinstwa. I gdzies w autorce urodzilo sie poczucie ze musi siebie ukarac.

 

Prosze nie myslec ze ja tutaj usprawiedliwiam zdrade, poprostu rozumiem dlaczego moglo sie to stac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pit odjelo mi mowe;) jestes supermilym facetem;))

hahahahahah

Widzę , że zaczynasz kolejny internetowy "niewinny " flircik???

Wiesz co?

Pozostaje mi tylko zacytowanie Nortta, który dzięki twej podłości dostał ostrzeżenie

"Moim skromnym zdaniem jesteś kłamliwą.............( boję się osta więc punktuję-ale dobrze wiesz co tam było napisane ) Żerujesz pasożytniczo na swoim mężczyźnie, krzywdzisz go i kłamiesz. Pewnie o niczym nie wie co? Co chcesz ratować? Nie ma czego ratować, chyba że opierając się na kłamstwie podeprzesz ten związek, ale z czasem i tak wszystko runie, daj sobie spokój nie krzywdź człowieka.

Jesteś kłamliwą ........., ale nie musisz nią być, zacznij żyć od początku nie krzywdząc innych... Na tego mężczyznę nie zasługujesz."

 

Ha

właśnie widzę jak zaczynasz od początku,hehehehehe

Szkoda, że nie będzie mi dane zobaczyć twojego niechybnego upadku

Pamiętaj -uroda i du.pa zwiędną-twoje jedyne atrybuty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dolomit w tym przypadku tez odjelo mi mowe!!!!niczego nie zaczynam I nie zycze sobie zebys mnie ocenial w jakikolwiek sposob!!!! I prosze przystopowac ze slownictwem!!!! Slicznotko pewnie Sam dostal po tylku tudziez zstal porzucony przez jakas kobiete I stad ta nienawisc albo jeszcze inaczej; przemawia przez niego jego choroba..Coby to nie bylo brak mi slow..;/

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie...zły jest zapewne jej mąż , ktoremu znudziło się cierpliwe noszenie coraz większego poroża,heheheh

Co za brutal, jak On śmie. Zero tolerancji i wyrozumialości z Jego strony.Jak można było wyjśc za mąż za tak gruboskórnego chama Każdemu może się zdarzyć przecież.mały skok w bok , a chamidło nie potrafi zrozumieć. Tfu, co za wstrętny facet.Proszę was-pomóżcie mi.

 

P.S

Moją chorobę byc może w końcu da się wyleczyć, ale twojego mentalnego raka bankowo nie

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×