Skocz do zawartości
Nerwica.com

życie po poronieniu...


Rekomendowane odpowiedzi

Dziewczyny smutno mi jak czytam co piszecie to i ja wam cos opowiem Te ktore juz cos o mnie wiedza beda mialy jeszcze kolejna historie z mego zycia a te ktore dopiero mnie poznaja dowiedza sie ze los kobiety jest bardzo zawila i ciezka drogą. Wiec bylam bardzo mloda mialam juz dwoje dzieci meza alkoholika i sadyste kiedy okazalo sie ze jestem po raz kolejny w ciazy Rozplakalam sie i jedno co wiedzialam to to ze nie moge tego biednego stworzenia sprowadzić do tego piekla ktore zgotowalam juz dwojce żywych dzieci. Mialam nadzieje mowiac mezowi ze jestem w ciazy ze on powie ok kochanie nie bede pil wszystko bedzie ok A on po wysluchaniu mojej nowiny powiedzial mi idz do tego ktory ci zrobil choc wiedzial ze ja jestem mu wierna i on jest ojcem mego dziecka Podjelam decyzje ze lzami w oczach "To dziecko nie moze sie urodzić" zglosilam sie do poradni(wtedy jeszcze mozna bylo legalnie) Wyznaczono mi termin na 12 marca 1988r (dziwne co? tak pamietać datę?) Tego sie nie zapomina Co dnia odmawiajac pacierz modlilam sie by BÓG zabral mi to dziecko bym to nie ja musiala je zabijac Wysluchal mnie i Zabral mi je 8 marca (dzien kobiet) poronilam Nie bede wam opisywac upokorzenia ponirzenia jakie mnie spotkalo na izbie przyjec kiedy lekarz dowiedzial sie ze ja i tak nie chcialam tego dziecka To jest moj koszmar ktory sni mi sie do dzis po nocach. Minelo kilka lat w miedzy czasie rozwiodlam sie wyszlam za mąż i jedyne co chcialam to dziecka z moim nowym mężczyzna tak bardzo go chcialam a nie moglam zajsc w ciaze Wmawialam sobie ze to kara za to ze nie chcialam tego ktorego nie ma W koncu pogodzilam sie z tym(dzieki memu męzowi ktory mowil "Nie placz mamy juz dwoje") i wtedy cudem zaszlam w ciaze Urodzil sie moj wymarzony syn! Kiedy mial 8 miesiecy trafil do szpitala na biegunke Tam pielegniarka przedawkowala mu luminal zapadl w spiaczke Monitowalam do lekarzy ze on spi a oni mi odpowiadali ze on chorobe odsypia Az w koncu zobaczylam jak mu zaczynaja siniec paluszki potem cale rączki i to szlo w gore Na moich oczach moj syn umieral! Dostal zapasci serca Zaczelam krzyczec w niebo glosy i trudno mi opisac wam to co przezylam Ale dzieki temu odratowano go przezyl dzis ma 15lat 9 lat poźniej kiedy wszystkie dzieci juz byly odchowane trafila mi sie kolejna kinder niespodzianka Plakalam Jak? Gdzie? W takim wieku(36lat)? Wstyd corka dorosla Ale nie bylo mowy o tym by go sie pozbyc tylko trzeba bylo sie pozbierac I znowu byl przy mnie moj maż ktory powiedzial "niunia co cie ludzie obchodza czy ktos nasze dzieci karmi?" No tak pogodzilam sie i tu Zonk nagle na ulicy dostaje krwotoku zabiera mnie karetka i mysle tylko o jednym niech ono żyje! Lekarz na Izbie przyjec orzeka poronienie "skrobanka" Ale tam byla polozna i mowi jak panie doktorze tak bez badania USG? Bylo jakies besztanie podwladnej ale bylo tez USG i krzyk na oddzial szybko Na drugi dzien kolejne USG i zobaczylam jak moja 12 tygodniowa fasolka wyciagnela rączkę Tego nigdy nigdy nie zapomne Tego widoku kosteczek kore juz we mnie wtedy byly A potem szcześliwie urodzilam fasolke ktora ważyla 4kg i 5 dag a dzis ma 6 lat Urodzil sie z wada serca wmowilam sobie ze to przeze mnie bo plaklam i nie chcialam go Ale jest ok wada zarosla sie samoistnie

Moze zabardzo odbieglam od tematu ale jedno dziewczyny wam powiem dajcie sobie czas Nic na sile Stres szkodzi zajsciu w ciaze Wyluzujcie i zdajcie sie na Tego na Gorze

 

[Dodane po edycji:]

 

a troche na wspomnienia mnie wzielo to wklejam wam wiersz ktory napisalam po tym jak moj synek umierał

 

Obudź się

 

Cisza

krzykiem się wdziera

prosto w serce.

Dręczy ciało do bólu.

Rozpacz

rozum odbiera,

winiąc wszystkich

o wszystko.

Dlaczego śpisz?

Otwórz oczy syneczku.

Obudź się!

Łez zabrakło.

Zastygła w cierpieniu

czekam na cud.

Nic nie czuję,

bezradne dłonie

ściskają szczebelek.

Zostawcie mnie!

Ja nie odejdę.

Wciąż tli się iskierka

nadziei.

Obudź się...

Obudź

syneczku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy raz w życiu popłakałam sie czytając posta na forum.

Dużo przeszłaś w życiu, a patrząc na Ciebie widzę radosną kobietę. Szczęście w końcu przyszło, a to najważniejsze. Smutna historia. 36 lat na rodzenie dzieci to nie dużo, moja mama miała 39lat i znam wiele kobiet które rodziły na 40stkę. Może dodam na marginesie że najstarszą na świecie świeżą matką jest kobieta która urodziła w wieku 70lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem po dwóch poronieniach. Boli cały czas. Jestem częstym gościem na cmentarzu i zapalam znicze dla moich aniołków. w pokoju na ścianie przy łózku wisi aniołek i smoczek.. często patrzę na to i myslę o moich aniołkach.. psycholog mi powiedział ze niestety potrzebuję czasu bo to wielka strata

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja zawsze rycze jak czytam takie fora

A tak wogóle to moja bratowa urodziła, ale jeszcze nawet nie widziałam dziecka, bo jestem u chłopaka.No ale niestety w sobote wracam do domu i czeka mnie zderzenie z rzeczywistoscią,mam treme.

Życie lubi komplikować swoje drogi, utrudniać je, a my musimy nauczyć się tak żyć.

jak to pisze w "Nieznanych przygodach Mikołajka".........:Nie można wymazać z życia jego mrocznych chwil, trzeba z nimi żyć, a do blizn z czasem człowiek się przyzwyczaja.... :)

pozdrawiam Was wszystkie........szczęśliwego Nowego Roku i spełnienia marzeń

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rozumiem cię w pełni.nie wiem jednak tylko tego czy będziesz mogła dalej mieć dzieci czy nie.myślę,że potrzebna ci zmiana sposobu myślenia.wiem,że to trudne.tak się tylko gada a zrobić oj ciężko...mnie w takiej sytuacji pomogła by wiara w reinkarnację-bo wierzę w to...na pewno nigdy nie obwiniaj siebie.to nie ty jesteś winna,chyba że masz na sumieniu zagrożenie ciąży ale w to wątpię.spróbuj wziąśc pod uwagę to,że kazda istota ma swojego ducha(tzw.duszę)i oni nigdy od nas nie odchodzą,nie ważne czy są zygotą płodem czy starcem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny, spłakałam się jak bóbr :(

 

W upragnioną, oczekiwaną ciążę zaszłam w marcu (długo leczyliśmy się z mężem i w sumie lekarze dawali nam 10% szans) i przez kilka chwil fruwałam kilka centymetrów nad ziemią wypełniona szczęściem i dumą. Jeszcze nigdy nie czułam się tak promiennie.

Rozmawiałam ze swoim dzieckiem, snułam plany, sama nie wierząc, że tego doświadczam. Szczęście trwalo krótko - ciąża była zagrożona, zaczęłam plamić - i wylądowałam w szpitalu. Tam nakarmiono mnie nadzieją, zarodek był, badania krwi były dobre, czekaliśmy na tętno. Gdy przestałam plamić, po kilku dniach wypuszczono mnie do domu.

Choc nie jestem praktykująca, codziennie modliłam się o to, aby wszystko było dobrze. Miałam termin kolejnego USG.

Niestety, po kilku dniach w środku nocy pojawiły się skurcze i krwawienie. Mąż zawiozł mnie przerażoną i umęczoną na ostry dyżur. Nic nie dalo się zrobić. Serce dziecka nie bilo, i prawdopodobnie nigdy nie zabiło. :( Ale dla mnie to dziecko bylo moim dzieckiem, moim marzeniem. Nikt nie był mnie w stanie pocieszyć.

 

Czekałam na zabieg pod kroplówką, w ciszy, sama w szpitalnej sali, patrząc na pustą ścianę. Nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę. Myślałam, że to sen, i zaraz się obudzę.

 

A poźniej...chcialam jak najszybciej podnieść się, otrząsnąć z żałoby, bo dość miałam już tego cierpienia, bolu, tych szpitali. Bo nie potrafię tak stać w miejscu...

Niestety, mój system nerwowy tego nie wytrzymał i zbuntował się dwa tygodnie później. Niczym bomba z opóźnionym zapłonem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej,

 

nigdy nie uczestniczyłam w żadnym forum, więc mi obco jakoś.

Ale potrzebuję tego, chociaż nie wiem jak zacząć.

 

dzień przed wigilią byłam w szpitalu bo serduszko Malucha nie biło. To już drugi Maluch, którego nigdy nie zobaczę.

I drugi, za którego życie mogłabym oddać choć taki malutki był. I pewnie data 29 lipca 2010 na zawsze zostanie ze mną, wtedy tak wiele miało się zmienić, podobnie jak 27 sierpnia 09.

Teraz przede mną badania, wyniki, analizy, które i tak nie powiedzą dlaczego tak się stało. Czy życie chciało mnie ukarać, czy pokazać, że wszystiego nie wolno mieć.

Najchętniej zakopałabym się gdzieś na 2, 3 miesiące.

Tymczasem w poniedziałek muszę iść do pracy i jakoś to przetrwać.

 

Strasznie chaotyczna ta wopowiedź, ale tak właśnie się czuję, nieposkładana, obca, pełna żalu i sama. Strasznie sama...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Nie wiem od czego mam zacząć.Mam taki mętlik w głowie.

W poniedziałek miałam zabieg zabrali mi z brzuszka moje maleństwo :-|

Byłam w 8 tyg ciąży i okazało się, że mojemu dzieciątku nie bije serduszko :-|

Jest mi tak strasznie przykro :-|

Pomóżcie jak mam sobie poradzić z tym bólem :-|

POMOCY :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich ja cztery tygodnie temu straciłam swojego ANIOŁECZKA i nie moge się pozbierać ciągle o nim myśle

 

[Dodane po edycji:]

 

To była moja trzecia ciąża nie była tylko nadal jest bo ciągle licze tygodnie teraz były19 tydzień. To się stało w 15 tygodni dzidziuś nieżył od dwóch przynajmnie tyg tak mówiła położna .Najgorsze że ja nic nawet nie czułam obudziłam się rano i miałam tegio dnia iść do lekarz bo miała zgłosić się do kontroli za miesią aiesiąc szybciej miała robone usg wszystko było dobrze widziałam jak bije serduszko wszystko było dobrze.A 06.05.2010 mój swiat się zawalił poronienie w toku to ciągle słysze nieumie sobie poradzić nie chce sobie poradzić.Moja dzidzia została pochowana nie mogłam go zostawić na pastwe nie wiadomo kogo nie oddałam go też do badania.Do badania poszło tylko łożysko. A wiecie że to był chłopczyk jeszcze jeden.

 

[Dodane po edycji:]

 

Wczoraj na dzień dziecka byłam u swojego ANIOŁECZKA ale to nie miałbyć taki prezent w postaci znicza .Zwłaszcza że dzień wcześniej mi się śnił przytulałam całowała karmiłam.Było po prostu pięknie a teraz jest nie pięknie jest cięzko.Musze się jakoś pozbierać dla moich pozostałych synków.Chciałam im powiedzieć że będą mieli braciszka ale tego nie zrobiłam i bardzo tego żałuję ,kiedy wróciłam ze szpitala to wyczuli że jest coś nie tak bo ciągle pytali czemu płacze i leze w łóżku.Zycie nie powino tak wygłądać a każda ciąża powina być donoszona a dzidzia ZDROWA.Ale życie tak nie wygłąda nie jest kolorowe zawsze coś musi być nie tak

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mówienie, że wielu ludziom się to przydarza nie jest pomocne, nie mówiąc już o mówieniu, że mogło być gorzej.

Poronienie to dla kobiety traumatyczne przeżycie, bo po dowiedzeniu się o przyszłym dziecku każdy wyobraża już sobie niemowlaka, małą kruszynkę, którą trzeba będzie otoczyć miłością, ma już plany na przyszłość. Nie da się tak po prostu zapomnieć. Trzeba jednak z tym żyć, przeżyć żałobę i żyć dalej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

We wtorek minie tydzień od zabiegu. Sam zabieg nie byl zbyt bolesny, pomimo iż nie byłam usypiana, a pod koniec miałam zlikwidowane znieczulenie.Najgorsza chyba była pustka po serduszkiem po wszystkim, jeszcze w nocy słyszałam płacz nowo narodzonego dziecka. Uwierzcie chyba nie ma nic gorszego, czegoś co bardziej niszczy i zabija od środka niż kobieta w ciaży i płaczące dziecko.Wszyscy dookoła mnie powtarzają zobaczysz wszystko będzie dobrze, niedługo znów będziesz w ciąży, ale ja chyba już nie chce. Nie wyobrażam sobie drugi raz przechodzić przez to wszystko. Załamała bym się po kolejnym poronieniu. Najbardziej dręczą mnie pytania: Gdzie ono teraz jest? i Dlaczego my?. Tyle dzieci rodzi się każdego dnia, a to akurat musiało się przytrafić właśnie nam. Chyba już nigdy nie zdecyduje się na dziecko. Na szczęście mąż wspiera mnie w moich decyzjach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To juz moje drugie poronienie...szczescie w nieszczesciu ze oba zakonczyly sie przed 5 t.c Nie znioslabym tego, gdym czula jak rosnie, jak sie rusza, slyszala bicie serca...

Juz teraz to dla mnie za duzo. Od 2 lat staramy sie o dziecko. Pragniemy go jak niczego innego na swiecie. Zaprzedalabym dusze diablu, oddalabym wszystko co mam, zeby moc trzymac w ramionach moje kochane malnstwo.

Nie wiem czy Bog karze mnie za moje grzechy, czy los drwi ze mnie w najbardziej okrutny z mozliwych sposobow.

Obie ciaze poronilam w tym samym czasie, rok za rokiem...Zawsze dowiadywalam sie po świetach Bozego Narodzenia, poronienie zawsze bylo na poczatku Nowego Roku...

Jednak to co przeszlam niecale 2 dni temu, bylo najwiekszym koszmarem mojego zycia...Cieszylam sie, ze dobry Bog dal mi 2 szanse...ze dal mi dziecko, kto przyjdzie na swiat w tym samym miesiacu , w ktorym mialo przyjsc poprzednie...rok pozniej, niewazne...Wierzylam, ze tym razem sie uda i modlilam sie o zdrowie dla niego...Wiem, ze bylo za wczesnie, zeby mogl mnie uslyszc, ale mowilam o niego, rozmawialm od samego poczatku...Kiedy pojawily sie plaminia powtarzalam, zeby byl silny i sie nie poddawal,zebby walczyl... Niestety dzien pozniej zaczelam krwawic...

Wpadlam w taka panike, ze z tego wszystkigo nie moglam oddychac, serce walilo jak szalone, nie moglam sie uspokoic...Po 20 minutach bylam juz szpitalu, 2 testy z moczu- negtywne...Bylo za wczesnie na skan...

Nie moge sie po tym pozbierac, jest mi ciezko, caly czas placze...

Moj chlopak mowi:" kochanie do 3 razy sztuka"...jenak ja wiem, ze bym umarla gdyby cos takiego jeszcze raz mnie spotkalo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Smutne historie... :(

Jakie to niesprawiedliwe, że jedni tak pragna mieć dziecko, a nie mogą mieć,

a drudzy nie chcą, a mogą...

Ja bym mogła być surogatką ;) mam już dwójkę dzieci i wiem, że mogłabym więcej ale już nie chcę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. mnie tez spotkało to przykre doświadczenie, już od kilku miesięcy przygotowywałam się do tej ciąży, wszystko wyleczyłam (miałam torbiele, nadżerkę) brałam witaminy żeby przygotować organizm i klops nić z tego w 6 tygodniu pojawił się krwiak a w 7 było już po wszystkim. Mam straszna wyzuty sumienia mogłam więcej leżeć to może było by inaczej. Lekarz powiedział mi tylko że mam na siebie uważać i tak robiłam ale mało leżałam. Nie mogę sobie z tym poradzić mimo dużego wsparcia. Jedno co mnie pociesza to fakt że mam już córeczkę 3 latka która bardzo mnie wspiera mimo że jest tak mała to najbardziej mi pomaga w najgorszych chwilach. Bardzo chcę mieć drugie dziecko i na pewno będę się starać. tylko muszę już nie planować. Pierwsze nie planowałam i nie było żadnych komplikacji.

Pozdrawiam wszystkie mamy i trzymam kciuki aby następna próba była udana :papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkie zranione Dziewczyny.Czytam wiele forum i nigdzie nie piszecie jak z tego wyszlyscie.Moja Zona poronila pierwsze dzieciatko byla to ciaza pozamaciczna .Bardzo szybko sie po tym pozbierala.Po 4-5 miesiacach zaczelismy sie starac o nastepne dzieciatko.Udalo sie do 8-go tygodnia.Krwotok i nastepna strata.Swiat sie nam zawalil na glowy Ona calkowicie oziebla w stosunku do mnie.Mowi ze nic nie czuje zebym sobie znalazl kogos z kim bede szczesliwy,ze cala milosc wygasla u niej Po wspolnych 10 latach ze soba.W efekcie wyprowadzila sie odemnie.Nie klocimy sie tylko strasznie sie poranilismy ja ja wspieralem jak moglem.Co ja jako maz powinienem zrobic jak Ja odzyskac?Prosze o doradzenie bo mysle ze Wy po tak ciezkich przezyciach wiecie najlepiej co kobieta oczekuje i na co liczy w tak ciezkim okresie.Prosze o rade!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panie Mężu,

to strasznie ciężkie dla kobiety przeżycie. Ja jestem po 3 poronieniach i z każdym kolejnym mówiłam sobie, że to ostatni raz, że więcej nie udźwignę. Czego kobieta potrzebuje w tym czasie? Nie wiem. Każda jest inna, każda inaczej to przechodzi. Napiszę, czego ja potrzebowałam.

Dostawałam gęsiej skórki, kiedy słyszałam:

"nic się nie stało"

"nie płacz"

"bądź silna"

"następnym razem się uda"

Wykrzyczałam wtedy, że zmarło moje dziecko, że mam prawo do żałoby, że mam prawo płakać, leżąc na podłodze i nie potrafiąc wstać, że właśnie teraz nie muszę być silna, że mam prawo pokazać swoją słabość, niemoc, żal i głośno mówić, że nie akceptuję świata, że obraziłam się na Tego Tam na Górze! że mam prawo do takich uczuć jakie we mnie siedzą.

Ja chciałam tylko spokoju i nieprzeszkadzania mi w mojej żałobie. Odsunęłam męża od siebie. Chciałam być sama...

Miałam w sobie taką myśl, żeby odejść, bo skoro nie wychodzi nam ze sobą...

Mój M. dał mi przestrzeń, dał mi czasu, stał z boku kiedy pobiegłam do psychologa, bo sama sobie już nie potrafiłam pomóc. Ja tego potrzebowałam, odsunięcia, oszalałabym gdyby był do mnie "przyklejony". Ale jednocześnie zawsze wiedziałam, że jest obok i wystarczy że wyciągnę rękę; nigdy nie zszedł z mojego pola widzenia, był cierpliwy i uważny na mnie.

Pożegnałam się z Moimi Trzema Groszkami, pozwoliłam im odejść, wcześniej kurczowo trzymając je przy sobie. Są takie 3 daty w roku, wtedy piszę listy (to on podsunął mi ten pomysł). Mój M. otwiera wino i pijemy wspólnie. W ciszy, bez słów, dolewając sobie...

 

Teraz staramy się znowu.

Jak będzie, nie wiem, chcemy wierzyć, że uda się.

Każdej z nas się uda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziekuje Ci Aniu@.Wreszcie ktos mi odpisal.Juz myslalem ze to sie nigdy nie stanie:) Troche mnie podbudowalas ja tez jestem na uboczu jak pociag na bocznym torze.Jestem cierpliwy i mysle ze to wytrzymam.Pocieszam sie tym ze codziennie widze moja Zone bo razem pracujemiy.Obsypuje ja kwiatami jak tylko moge ale nie "nacieram" bo wiem ze to nie pomoze.Zastanawiam sie tylko jak to dlugo bedzie trwalo???Milosc moja jest ogromna i nie zmniejsza sie i mysle ze przetrzymam to wszystko.jeszcze raz dziekuje.Pozdrawiam i zycze powodzenia i duzo duzo szczescia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ani@, jakbys byla smutna to mozesz pisac na pW do mnie. Pociesze i wespre. Utrata kogos kogo sie kocha to jest bolesne i kazdy musi sie pozbierac, ale w swoim czasie, bo kazdy inaczej to przezywa. Utrata dziecka to jest bardzo bolesne nawet przy porodzie, bo to istota, ktora matka kocha bardzo mocno. Mysle, ze sie uda. Zycze Ci tego z calego serca, by sie udalo. Mam nadzieje, ze wierzysz w Boga. Jesli tak to modl sie do Niego, a On Ci pomoze.

 

MAZ, twoja zona byla u psychologa? Powinna isc. Wspieraj ja w kazedj chwili. Niektore osoby wola zalobe przezywac w samotnosci, ale raczej nie jest to zbyt zdrowe. Moze na poczatku troche trzeba pobyc samemu, ale ciagle tez nie mozna, bo ten stan sie poglebia wtedy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc

poronilam we wrzesniu .to byly trojaczki ,17 tydzien,przyjechalam do polski na slub kuzynki,w piatek poszlam do lekarza i zrobiono mi usg

.dowiedzialam sie sa 3 .wszyscy zaczeli wybierac imiona ,spierac sie kim bede,itd...

 

na drugi dzien pojechalam na slub kuzynki,w miedzyczasie zmarla babcia mojego chlopaka ,on pojechal na pogrzeb, dowiedzial sie ,ze bedziemy miec 3 dzieci w sobote rano ,wieczorem bylo wesele na ktorym nie czulam sie najlepiej ,wyjechalismy z niego o polnocy,w taksowce czulam sie fatalnie,w domu dostalam krwawienia,rano juz nie mialam watpliwosci,ze jest zle,czulam sie fatalnie,krwawienie sie nasililo,nie mialam watpliwosci,zadzwonilismy po pogotowie ,na sygnale zabrali mnie do szpitala,pierwsza niespodianka jaka spotkala mnie to ze nie potrafiono mi zmierzyc temperatury,czulam sie b.zle i wiedzialam ,ze mam b.wysoka goraczke.ale po 3 probach wciaz termometr tego nie wykazywal...

musialam mocno siee nagimnastykowac,zeby pielegniarka zmierzyla poprawnie.mialam ponad 38 stopni...nastepnym fatalnym doswiadczeniem byla mloda ,atrakcyjna p.doktor(trafilam do kliniki na kopernika w krakowie,podobno najlepsze miejsce ,gdzie moglam sie znalesc!)

podczas badania ginekologicznego p.doktor miala taka mine jak by chciala zwymiotowac i sie mnie brzydzila(prawdopodobnie ze wzgledu na krwawienie!)

byla apodyktyczna i nie udzielila mi zadnej odpowiedzi!!!

bylam b.slaba i nie bylam w stanie sie bronic.

do dzis mam nadzieje,ze ja kiedys spotkam i opowiem jej co wtedy czulam ,i to ,ze moim zdaniem minela sie z powolaniem...

takie zachowanie naprawde nie pomoglo mi.

wydaje mi sie ,ze miala problem z umieszczeniem mnie w szpitalu bo byl

przepelniony,trwal remont,

umieszczono mnie w 6 osobowej sali podpieto do kroplowki i nikt mi nic nie powiedzial ,salowe ,pielegniarki byly dosc niesympatyczne,

ale ja juz bylam w takim stanie ,ze niewiele mialo znaczenie,

w nocy zaczely sie najmocniejsze bole,niewiedzialam ,ze zaczelam rodzic

wydawalo mi sie ze chce isc do toalety ,zadzwonilam po pielegniarke i ta zaprowadzila mnie do toalety..

tam poronilam 2 pierwsze plody.

wowczas zrobilo sie zamieszanie i przybiegl lekarz

powiedzieli mi ze mam dojsc do pokoju na koncu korytarza na badanie

po badaniu(mialam jeszcze nadzieje ,ze przynajmniej trzeci plod ma jeszcze szanse...

poronilam 3 plod ,o czym poinformowalam lekarza ,ale nie zrobilo to na nim wystarczajacego wrazenie,zapakowali mnie na wozek taki jak dla inwalidow i z plodem w podpasce miedzy nogami zwieziono mnie na porodowke,

nigdy nie wymarze tego z glowy...

tam nagle wszyscy zaczeli byc mili i zachowywac sie z godnoscia,polozna zapytala mnie czy chce plod pochowac,itd

nastepnie bylo tzw.czyszczenie niestety w znieczuleniu miejscowym ,bo pilam wode i nie mogli mnie uspic

zaszczyk w kregoslup i czyszczenie czyli cos takiego jak skrobanka tyle ,ze dla dobra mojego (b.wazne ,zeby to bylo zrobione ,mimo ,ze jest kolejnym wstretnym doswiadczeniem)

i glupi jas ,obudzilam sie dzien pozniej ,na sali z b,trudnymi przypadkami ,byla pani z usunieta macica,po 5 cesarce,jej dziecko przezylo,byla dziewczyna z cukrzyca w zaawansowajnej ciazy ,jedna dziewczyna tak jak ja po poronieniu i jeszcze jedna z przeszczepiona nerka...

kolejne niezapomniane doswiadczenia...

bylam na b.silnych antybiotykach przez pierwsze dwa dni nie wiedzialam co sie dzieje,pozniej zaczelam rozumiec ...

minelo juz 8 miesiecy ,a ja wciaz nie odzyskalam spokoju ,jestem trwale uszkodzona tym zdarzeniem,mam szczescie ,ze przezylam,ale tak naprawde od tego czasu niechce mi sie zyc.szczerze.mam kompletny zjazd,czuje ,ze wiem wiecej ,bylam b.blisko smierci i w jakis sposob jej pragne.w miedzyczasie zdarzylo sie duzo niefajnych rzeczy,poklocilam sie z matka,nierozmawiamy od tego czasu,przyjaciolka mnie zachecila do biznesu ,ktory byl skazany na niepowodzenie,prawdopodobnie strace sporo pieniedzy.moj przyjaciel (byly chlopak,ale nie ojciec dzieci)

delikatnie mowiac zwariowal ,nie pogodzil sie nigdy z moim odejsciem ,a moja ciaza byla gwozdziem do tzw.trumny.zamecza mnie roznymi

teoriami spiskowymi ,ze moj facet mial mnie gdzies i zarzadko bywal w szpitalu i tego typu sugestie.jestem b..drazliwa na tym punkcie

tuz po wyjsciu ,ze szpitala bylam palowana przez moja przyjaciolke opowiesciami o naszej kolezance,ktora wlasnie miala skrobanke,to naprawde bylo ponad moje sily,ludzie nie maja wyczucia.

nie wiem teraz co mam robic w co wiezyc,od czasu poronienia mam przewlekle zapalenie pecherza ,chyba juz z 10 jak nie wiecej razy mialam

terapie antybiotykowa,czuje sie b,zle psychicznie.

nie mam na nic ochoty,jestem nieszczesliwa.przed ciaza bylam wsciekle silna jednostka,a teraz wiem,pamietam jakie sa mechanizmy ,zeby

odnosic tzw. sukcesy ,ale mi na nich niee zalezy,w zasadzie nie zalezy mi na niczym.

to tyle ode mnie ,mocno to przydlugawe co napisalam ,ale to prawda ,niestety dosc obszerna,

pozdrawiam wszystkich ,ktorzy przez to przeszli ,naprawde wiem co czujecie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

AMBROSE_1978, witaj.Myślę,że dobrze by Ci zrobiło spotkanie z psychologiem i wyrzucenie tego.Życzę Ci dużo siły,wyrozumiałości dla siebie,przechodzisz trudny czas,przezywasz żałobę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak dalej zyc po poronieniu tego niewiem i tak naprawde o tym sie nie zapomina nie ma dnia zebym nie pomyslała o mojej córce którom straciłam w 20 tygodniu ciązy chociaz juz minoł dobry rok ja dalej mysle ze to bylo wczoraj jest strasznie ciezko zyc kiedy swoje dziecko musisz zanies na cmentarz a jak widzisz ze inne mamy spaceruja z dziecmi w wieku którym byla by teraz twoja pociech serce pęka ze smutku i zalu dziennie prosze boga zeby mi pomógł z tego wyjsc ale tkwi w miejscu i zadne leki na uspokojenie mi nie pomogły a wrecz zaszkodziny dziewczyny nie ładujcie się w psychotropy.I co ze sobom zrobic na tym chorym swiecie kiedy niema radosci życia ciągle pytam się Boga czy mnie słyszy ale on nie daje mi zadnej nadziei ze kiedys bedzie lepiej ze dzien zaczne z usmiechem na twarzy i bedzie mi sie naprawde chciało zyc tak jak kiedys . Pozdrawiam wszystkie zrozpaczone mamy ANIOŁKÓW.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×