Skocz do zawartości
Nerwica.com

czy da sie uratowac?


smutnaona

Rekomendowane odpowiedzi

Mądrzy panowie, Zdaje Wam się ,że pozjadaliście wszystkie rozumy? Wiecie co jest moralne, a co nie. Co czarne a co białe, Tylko ,ze w życiu nic nie jest takie proste i oczywiste jak Wam się wydaje. Nie pochwalam zdrady, al eto się już stało i się nie odstanie. Natomiast to czy powinna sie do tego przyznać , wcale nie jest tak jednoznaczne. Zdradzający przyznając się do tego oczyszcza swoje sumienie natomiast obciążą nią partnera. Jeśli partner kocha i mu zależy zostanie z nią , ale będzie cierpiał przez to co wie całe życie.

Ta, lepiej by do końca swych dni żyli kłamstwem. :brawo: Przestańcie pierdolić o tej czerni i bieli bo się zygać chce, zresztą, sam już o tym pisałem w poprzednim temacie :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale to, o tej czerni i bieli to akurat prawda była. Życie tak jest malowane właśnie, odcieniami szarości, niuansów. Przywykłem do tego, że nikt nie jest tak dobry i święty, jak chciałby siebie widzieć, ani nikt tak zły, jak czasem widzą go inni. Pomijamy oczywiście czystą skrajność i patologię.

Do tematów w tym dziale podchodze zaś z dużą rezerwą, gdyż przedstawiają jednostronny punkt widzenia bez zdania osoby krzywdzącej, bądź krzywdzonej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale to, o tej czerni i bieli to akurat prawda była. Życie tak jest malowane właśnie, odcieniami szarości, niuansów. Przywykłem do tego, że nikt nie jest tak dobry i święty, jak chciałby siebie widzieć, ani nikt tak zły, jak czasem widzą go inni. Pomijamy oczywiście czystą skrajność i patologię.

Do tematów w tym dziale podchodze zaś z dużą rezerwą, gdyż przedstawiają jednostronny punkt widzenia bez zdania osoby krzywdzącej, bądź krzywdzonej.

TO jest czerń i patologia właśnie - zdrada. A te gadanie o szarości czy bieli by to usprawiedliwić jest żałosne, tak samo jak te pisanie o tym by do tego kłamała, oszukiwała przez resztę życia. Takich rad to każdy idiota bez głębszego zastanowienia może udzielać; pójście na łatwiznę, uniknięcie konsekwencji i udawanie że nic się nie stało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie usprawiedliwianie, to fakt. Zapewne nie raz stawałeś przed różnymi dylematami w związku, skoro z taką łatwością serwujesz te anielskie rozwiązania? Sprawdza się to cięcie życia po kantach, na ładne, równe części białe lub czarne, takie lub siakie w tzw. "realu"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja pierdole... masz gówno w głowie czy co?

Że życie nie jest czarne albo białe to fakt, ale co to ma do tego tematu?

Stawałem przed dylematami w związku, ale nie były to dylematy typu ''zdradzić, czy nie zdradzić'' w ogóle co to za dylemat, gdybym taki miał od razu bym zerwał z osobą którą byłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, w sumie...

 

Moje zdanie na omawiany temat jest jednak bliskie temu, co powiedziała wiola i linka.

Autorka uważa, że nabroiła, chce się zmienić. No to niech zmieni siebie, nie popełnia więcej takich poważnych błędów i tak dalej.

Tylko czy informowanie o wszystkim partnera jest jedyną słuszną opcją. Autorka się męczy, wszystko wygada, mąż być może powie "wybaczam!", autorka tematu poczuje się lepiej, ale czy mimo owego "wybaczam!" mąż poczuje się lepiej? Czy to nie zatruje w jakimś sensie zatrutej sytuacji jeszcze bardziej? Może niech dziewucha po prostu zmieni siebie, wyciągnie wnioski, przegryzie się przez problem, połknie go i strawi, bo mimo tego mężowskiego "wybaczam!", problem może rozrosnąć się do takich rozmiarów, że nie przegryzą się przez niego nawet we dwoje. Tak mi się zdaje, ale czy to jest słuszne wyjście nie mam pojęcia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

shinobi, pewnie, że się nie poczuje lepiej.

Ale jak sądzicie się poczuje, kiedy dowie się tego przypadkiem - choćby jakimś cudem natrafi na ten temat, albo żonie w czasie sprzeczki samo się "wypsnie", albo wymruczy przez sen? Myślicie, że się to nie zdarza? Ostatnia dziewczyna, którą znam, która była na 100% pewna, że jej partner nigdy przenigdy się nie dowie o jej zdradzie, sama mu to wykrzyczała w czasie pijackiej awantury.

Tadam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy mówić o zdradzie? Niech za mój post odpowie tekst najsłynniejszego polskiego blogera Kominka, którego pogląd w tej sprawie podzielam:

 

Prawdziwa miłość wszystko wybacza.

To jeden z koronnych argumentów zwolenników mówienia o zdradzie. Ale nie jedyny. Zwolennicy wyznawania prawdy tłumaczą, że w związku powinna panować szczerość, zaufanie i nie można budować uczucia na zdradzie, a co za tym idzie - zakłamaniu i braku szacunku do partnera.

Głoszą hasła o krzywdzie, jaką zadajemy kochanej osobie nie mówiąc jej o zdradzie, o ryzyku, jakie podejmujemy ufając, że nie dowie się od kogoś innego.

I wreszcie - zadają proste pytanie: a czy ty chciałbyś, aby twój partner wyznał ci prawdę? Nie chciałbyś wiedzieć, że zostałeś zdradzony?

Większość zgodnie odpowiedziałaby - chciałbym wiedzieć.

Poza tym, aż ciarki przechodzą po plecach na myśl, że moglibyśmy posuwać kobietę, z której jeszcze nie wyciekła sperma po kochanku.

Te i jeszcze wiele innych argumentów za mówieniem o zdradzie wielokrotnie wystarczało wam, byście przyznawali się do niej.

I robiliście to.

I właśnie dlatego, w oczach Kominka, jesteście skończonymi skurwielami.

 

Zanim jednak wyjaśnię, dlaczego jesteście gówno wartymi ludźmi, zastanówcie się, skąd bierze się potrzeba powiedzenia o zdradzie?

Odpowiedź na to pytanie jest zawsze taka sama.

Bierze się z tego samego, z czego wzięła się zdrada - z egoizmu.

Z potrzeby zaspokojenia własnych egoistycznych potrzeb. Wcześniej chodziło o zaspokojenie seksualne, teraz pozostaje jeszcze oczyścić sumienie. Proste, co?

Czy zastanawialiście się, że zdrada nie zaczyna się w momencie faktycznego dokonywania jej aktu?

Nie zaczyna się w chwili, gdy oddajemy swoje ciało komuś innemu. Ona tak naprawdę zaczyna się w chwili, gdy dowiaduje się o niej osoba, z którą jesteśmy w związku. Targani negatywnymi emocjami, przepełnieni potrzebą pokuty, świadomie i pod przykrywką "szczerości" wyznajemy prawdę o swoim występku. Czasami nawet tłumaczymy przyczyny zdrady, błagamy "daj mi jeszcze jedną szansę", ale nawet, gdy tej szansy nie dostajemy, to i tak możemy po trochu odetchnąć z ulgą.

Odetchnąć i pomyśleć: wyrzuciłem to z siebie. Nareszcie!

 

Jak niewielu z tych, którzy przyznali się do zdrady, zdawało sobie sprawę, że krzywdziło partnera bardziej niż zrobiłby to zachowując swój sekret w tajemnicy?

Gówno warte są slogany, że każdy z nas chciałby znać prawdę czy został zdradzony. Ludzie, którzy tak mówią, dają zwyczajnie do zrozumienia, że nie chcieliby być okłamywani.

 

 

 

To nie tyle wiedzy o zdradzie pragną, ile przekonania, że ich partner jest dupkiem. Tak naprawdę to nikt nie chciałby o tym wiedzieć, a tylko nieliczni zdają sobie z tego sprawę. Bo "trauma" po czymś takim zostaje na całe życie. Pamięć o zdradzie odciska się piętnem - większym lub mniejszym - na wszystkich następnych związkach zdradzonej osoby. Sytuacje, które będą przypominać okoliczności zdrady, dziwne zachowania partnerów - będą tylko wzbudzały, być może niepotrzebną, podejrzliwość i niepokój. Nie skrzywdziłeś, bo zdradziłeś - skrzywdziłeś, bo powiedziałeś o tym.

 

Pamiętajcie, jeśli zdradziliście, to żyjcie sami z tą świadomością. Jeśli mieliście wystarczająco dużo odwagi i siły by zdradzić, miejcie wystarczająco dużo odwagi i siły, by z tym żyć.

Nie obarczajcie partnerów swoimi wyrzutami sumienia. Oni tego na pewno nie potrzebują do szczęścia, bo tak jak zdrada nigdy nie jest dowodem miłości, tak przyznanie się do niej - jest dowodem całkowitego braku miłości. Bo jakże można mówić o kimś, że kocha, gdy ten ktoś kosztem partnera czyści swoje sumienie? Kochać to pragnąć szczęścia tej drugiej osoby. Nie pragnie szczęścia ten, który najpierw daje upust swoim potrzebom i zdradza, a później p o n o w n i e daje upust swoim potrzebom i przyznaje się do tego. Nie pragnie szczęścia ten, który myśli, że przyznanie się jest jedynym sposobem na uratownie związku. To wielka bzdura, bo zdrada najczęściej na zawsze niszczy zaufanie. Skurwielem jest ten, kto nie zdaje sobie z tego sprawy i w fałszywy sposób pojmuje szczerość i prawdomówność w związku. Jeśli byłeś chujem i zdradziłeś, nie wmówisz nikomu, że było to uczciwe wobec partnera, więc nie próbuj wmawiać, że przyznając się do zdrady, nagle zaczęło zależeć ci na uczciwości. To czysta hipokryzja.

Stąd, zbliżając się do końca moich wypocin, mam gorące podziękowania i zarazem przeprosiny do wszystkich moich byłych partnerek, które regularnie czytają bloga Kominka. Nie dziękuję wam za to, że żadna z was mnie nie zdradziła, dziękuję za to, że nigdy mi o tym nie powiedziałyście i jednocześnie przepraszam, że byłem chujem, bo ja was zdradzałem regularnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale nikt tutaj nie gloryfikuje zdrady ...... ludzie ...... nikt tez nie pisze ze maz powinien wybaczyc. Nie wydaje mi sie tez zeby to malzenstwo zostalo uratowane jesli autorka tematu sie nie przyzna. wspolczuje jemu bo zostal potraktowany jak smiec i jej bo nikt nie nauczyl jej milosci ....... to wszystko nadaje sie do leczenia ....... bo oboje maja prawo byc szczesliwi, byc moze osobno, moze razem ale maja prawo do milosci i szacunku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale nikt tutaj nie gloryfikuje zdrady ...... ludzie ...... nikt tez nie pisze ze maz powinien wybaczyc. Nie wydaje mi sie tez zeby to malzenstwo zostalo uratowane jesli autorka tematu sie nie przyzna. wspolczuje jemu bo zostal potraktowany jak smiec i jej bo nikt nie nauczyl jej milosci ....... to wszystko nadaje sie do leczenia ....... bo oboje maja prawo byc szczesliwi, byc moze osobno, moze razem ale maja prawo do milosci i szacunku.

Bardzo mądry post, z którym się z przyjemnością zgodzę. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka, przeczytałaś w ogóle mój post? Bo mam wrażenie, że nie. Był o tym czy się przyznawać do zdrady, a nie czy ją potępiać lub wybaczać.

 

-- 13 wrz 2011, 12:13 --

 

Bo "trauma" po czymś takim zostaje na całe życie. Pamięć o zdradzie odciska się piętnem - większym lub mniejszym - na wszystkich następnych związkach zdradzonej osoby. Sytuacje, które będą przypominać okoliczności zdrady, dziwne zachowania partnerów - będą tylko wzbudzały, być może niepotrzebną, podejrzliwość i niepokój. Nie skrzywdziłeś, bo zdradziłeś - skrzywdziłeś, bo powiedziałeś o tym.

Potwierdzam! Byłam zdradzona dwa razy i w kolejnym związku, zamiast zaufać partnerowi, zaczęłam go inwigilować. Regularnie przeszukiwałam komórkę, instalowałam keyloggery na komputerze. Może nie będę się wdawać w szczegóły mojego paranoicznego zachowania, ale myślę, że jeśli autorka nie chce krzywdzić swojego męża to nie powie mu o akcie zdrady i będzie żyła ze świadomością tego występku. Tyle ode mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Badziak, Ty mi powiedz - co zaboli bardziej, kiedy się dowiesz od partnera "zdradziłem cię", czy kiedy pewnego dnia przypadkiem odkryjesz, że Cię zdradzał latami z X ilością kobiet?

 

-- 13 wrz 2011, 12:29 --

 

Zdrada nie jest krzywdą, bo ktoś wsadził penisa w niewłaściwą pochwę, zdrada jest krzywdą, bo rujnuje zaufanie, bo odkrywasz, że człowiek, któremu ufałaś, z którym dzieliłaś życie... nie jest tym człowiekiem. Bo zaczynasz się zastanawiać "co jeszcze?"...

 

-- 13 wrz 2011, 12:30 --

 

A Kominek to człowiek, który na kontrowersji swoich wypowiedzi robi zwyczajnie biznes, traktujmy jego poglądy przez palce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Mamo, skłamałem, bo nie chciałem, żebyś się denerwowała i była smutna..."

 

Kiedy kilkulatek tak tłumaczy kłamstwo i wmiecione resztki wazonu pod dywanem, ma do tego prawo, bo jest kilkulatkiem. Kiedy robi tak dorosła osoba - cóż...

Niektórzy podobno nie dorastają.

 

-- 13 wrz 2011, 12:43 --

 

Każde, absolutnie każde kłamstwo można wytłumaczyć w ten sposób, nie tylko zdradę.

 

"Kochanie, tak, przegrałem w karty wszystkie nasze pieniądze, ale nie mówiłem Ci, bo Ty nie powinnaś się denerwować. "

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panowie tu jak widac to chodzacy swieci porownujacy gowno do twarozku ...... nieststy, jak juz ktos napisal zycie nie jest biale i czarne i nie zawsze jest tak jak bysmy chcieli. Zarowno osoba zdradzana jak i zdradzajaca maja prawo do spokojnego zycia .......

Linka ale to że życie nie jest białe i czarne nie ma tu nic do rzeczy.To takie tlumaczenie.....też mogę np... skłamać i tak samo się usprawiedliwić.......No sama powiedz: "Przepraszam,okłamałem Cie,ale wiesz życie nie jest białe i czarne......" - czy uważasz,że takie tłumaczenie miałoby jakikolwiek sens? :idea:

Każdy z nas wie,co jest dobre,a co złe.....Każdy z nas popełnia błędy...ale nie każdy z nas je usprawiedliwia bo coś tam....

Nie jestem za jakimś linczem autorki ani nic takiego,bo mleko się rozlało już...stało się.Ale spokój autorki i jej sumienia powiedzmy jakimś cudem wypracowany przez panią "psycholog" która raczej moim zdaniem powiedziała to,co dokładnie autorka chciała usłyszeć nie jest równomierny do bycia okłamywanym męzem przez autorkę.Ok,niech zacznie nowe życie - ale z powiedzeniem mu całej prawdy...bo jeżeli ona mu nie powie,to znając życie sam się dowie przez przypadek....a chyba lepiej żeby się dowiedział od niej...

Ja też nie jestem swięty,ba...jestem kłamcą,chamem.....bardzo często kłamię,bo się boję - ale czy to mnie usprawiedliwia?Nie.Co prawda nie są to kłamstwa dużego kalibru,powiedzmy,że takie dzięki którym coś mi się udało załatwić tak jak nakłamałem...ale kłamstwo to kłamstwo;/ ...a i w poważnych sytuacjach wyznawałem jak naprawdę było...po czasie,ale jednak.Dlatego,że nie jestem święty,nie rzucam kamieniem w autorkę.Chce żeby się jej jakoś ułożyło...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ja nigdzie nie pisalam ze wszystko da sie usprawiedliwic ...... natomiast przy zaburzeniach osobowosci czy borderline, nieleczonym, czy to przy nerwicy czy depresji dzieja sie rzeczy na ktore nie ma sie wplywu..... i nie robimy tego z czystej zlosci, checi wyrzadzenia krzywdy ..... czesto nie umiemy inaczej, nie widzimy innego wyjscia ..... proby samobojcze, zdrady, ranienie siebie, innych ...... inaczej nie potrafimy bo nikt nas nie nauczyl.

Co nikogo nie zwalnia z obowiazku odpowiedzialnosci, przychodzi taki czas gdy trzeba zmierzyc sie z przeszloscia i skupic sie nie na tym "jaka bylam szmata, zdradzilam" tylko na tym jak moge sobie pomoc, jak zrobic tak zeby teraz bylo dobrze.

Niestety w trakcie leczenia najpierw trzeba myslec o sobie, tylko i wylacznie, a pozniej skupic sie na tych ktorzy nas otaczaja i naprawiac powoli to co zdeptalismy ..... nie da sie na raz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem...może i masz rację.......powiem szczerze,że po Twoim poście Linko mam wątpliwości do tego co sam twierdziłem przed chwilą...chyba masz rację.

Jedno mnie zastanawia tylko....czy te zaburzenia,czy te doswiadczenia życiowe,aż tak wpływają na człowieka,jego myślenie...nie wiem,system wartości...czy w jakimś bardzo dużym stopniu te przeżycia aż tak zmieniają to wszystko,że np..nie wiemy gdzie jest granica,miedzy tym co dobre a tym co złe...

Kurde może piszę troche nie zrozumiale,ale może kapniecie się o co mi chodziło ;)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tylko zwrócę uwagę, że na razie nic nie świadczy o tym, że autorka ma nerwicę, depresję, borderline czy inne zaburzenie osobowości. Wiadomo jedynie, że jest DDD, to nie ulega wątpliwości.

 

Tylko wiecie, połowa ludzi, których znam, to DDD/DDA.

 

-- 13 wrz 2011, 14:22 --

 

człowiek nerwica dobrze pisze - choroba może WYJAŚNIAĆ MOTYWY zachowania, ale go nie usprawiedliwia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tylko zwrócę uwagę, że na razie nic nie świadczy o tym, że autorka ma nerwicę, depresję, borderline czy inne[...]

 

człowiek nerwica dobrze pisze - choroba może WYJAŚNIAĆ MOTYWY zachowania, ale go nie usprawiedliwia.

 

vian. podpisuje sie obiema rekami, zarowno pod jednym jak i pod drugim. Nic wiecej nie mam do dodania w tej sprawie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

od 12 roku zycia przechodze nerwice lekowa stany depresyjne i podejrzewam ze nerwice natrectw tez:((( w skrocie:bylam bita,molestowana seksualnie,zaniedbywana emocjonalnie itd...ojciec czesto mi powtarzal "zabije cie jezeli czegos tam nie zrobisz";((teraz mam 32 lata i walcze ze swoimi demonami;((

 

 

ja nie usprawiedliwiam swojego zachowania ja chcialam dowiedziec sie dlaczego tak postepowalam?:(((

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×