Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

 

Rzadziej tu zaglądam, bo borykam się z nowym rodzajem myśli, które pochłaniają mój wolny czas, bo analizuję !!!

Tym razem moje sumienie naszpikowane jest wyrzutami, że jestem złą, nieszczerą i zdradliwą dziewczyną. I że mój kochany na to nie zasługuje. Fizycznie i psych. wymiękam dokładnie w taki sam sposób jak podczas myśli, że nie kochałam ... Masakra. :/

 

Rozpamiętuję moje związki i epizody z innymi facetami z przeszłości. I muszę o nich mówić X. co on kwituje, że "było minęło", a ja wyciągam nowe.

Trudno czegoś nie wymyślić, jak się ciągle grzebie w przeszłości. Boję się, że mogłabym zdradzić i tak jak uporałam się z kawałem czasu przed związkiem, tak teraz zastanawiam się czy aby przypadkiem nigdy nie zdradziłam X. w myślach. !!! Bo fizycznie nigdy odkąd jestem z X. nawet nie spotkałam się z innym mężczyzną, bo nie miałam takiej potrzeby. Każda rozmowa ze znajomym/kolegą, które uważam za atrakcyjnego jest dla mnie powodem by pomyśleć, że zdradziłam, że byłam nie fair. A do niedawna nic to dla mnie nie znaczyło, nawet nie pamiętałam. I w ogóle z tymi osobami nie utrzymuję kontaktu.

 

Masakra. Eh ... ;(

 

miałam dokładnie DOKŁADNIE tak samo, na pocieszenie powiem że da się z tego wyjść, już od ponad roku nie mam takich myśli :smile:

a tak w ogóle to witam wszystkich nowych i starych i trzymam kciuki pamiętajcie że z tego da się wyjść trzymajcie się, serduszkiem jestem z wami

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ojj kochani, kochani... Kiedy nas ten diabeł wreszcie opuści...

Ostatnio moja wyjechała. Powiem wam, że standardowo widząc ją w pociągu zaczęły mi się tlić łzy, bałem się o nią, napisałem jej esa... Ale dzieje się to czego z góry się obawiałem. Mam wrażenie, że ja nie tęsknię... Ehh, na szczęście wraca niedługo :)

Co do bliskości mam jak wy... Seks teraz z moją nie sprawia mi tyle radości, w sumie to sprawia mi lęk... Najbardziej nie lubię jak mnie całuje i zacznę o tym jakoś myśleć i wtedy rozdziera mnie wszystko, w duszy i brzuchu mam ochotę krzyknąć i się wydrzeć, żeby mnie zostawiła! Z drugiej zaś strony mam problem z pornografią i masturbacją, jestem najprawdopodobniej erotomanem i mój problem jest teraz okropny, gdyż nie mogę się powstrzymać na temat fantazji na widok prawie każdej kobiety, która jest ładna, tylko nie mojej... :/ Chyba tylko jej tym brudem nie chcę krzywdzić.

 

 

 

Mialam zupelnie jak ty lata temu kiedy zylam z facetem ktorego przestalam kochac z wielu powodow. Tez pamietam ze nie moglam juz zniesc jego dotyku, a kiedy byl sex musialam sobie wyobrazac zupelnie kogos innego. Wkoncu sie z nim rostalam pomimo bolu bo wkoncu przyzwyczajenie istnialo po 3 latach prawie. Zastanawiam sie czy ty przechodzisz pewien etap gdzie sie zagubiles z jakis powodow czy poprostu juz przestales kochac ta kobiete. Czasami kiedy mamy jakies problemy z soba potrafimy sie oddalac od kochanej osoby emocjonalnie i fizycznie i to nie musi trwac miesiacami lub wiecznie. Pomysl tez nad tym czy pornografia i masturbacja bylo czyms waznym w twoim zyciu zanim poznales ukochana swoja, czy jest to ucieczka i forma izolacji ktora nastapila po jakims czasie bycia razem.

Mysle ze pornografia jest wtedy szkodliwa kiedy zaczyna byc priorytetem:) i zaczyna byc bariera ktora buduje sie miedzy dwoma ludzmi lub czlowiekiem i codziennoscia. Niewiem czy zrozumiale pisze:) a masturbacja raczej jest naturalna moim zdaniem chyba ze przekracza granice mozliwosci:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wcześniej już pisałem w tym temacie, wtedy jeszcze ten seks nie był problemem a głównie myśli non stop... A porno i masturbacja no jakoś to wszystko w trakcie naszego związku zaczęło wychodzić jako problem, no ale wcześniej nie zdawałem sobie sprawy, że to może być tak złe. Z tego co piszesz wynika, że ja nie kocham... I teraz siedzę z gębą skręconą, że może tak jest naprawdę... Płakać mi się chce! a Z tym porno tak właśnie jest jak napisałaś - bariera.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

HEJ HEEEJ!!!

no kurde trzeba Was ogarnąć :)

Carlos chcesz kochać swoją partnerkę?być z nią?to ją kochaj i z nią bądź a nerwicy powiemy papa.nie myśli, nie słowa a czyny świadczą o uczuciu.Nie kupuje wersji, że jej nie kochasz.N I E K U P U J Ę!!!!!! walczysz o nią bardziej lub mniej świadomie ale zawsze.I TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ...

Koniec kropka, nie dopuszczam sprzeciwu!!!!!

 

Inka zaciśnij zęby, przetrzymaj. Przerabiałam to. Było cholernie ciężko.ale się udało.Cholera to jakiś powtarzający się schemat...MIAŁAM TO SAMO

a teraz uważnie przeczytaj, tak tłumaczyła mi moja terapeutka.: czy Twój facet jest masochistą?(domniemam, że nie)ile jesteście parą?7 lat?dobrze pamiętam?kochana to potężny zasób. Pamiętaj o tym co Was łączy.Warto to wszystko stracić?dla jakiegoś byle głupka?NIE a zapewne, gdyby Twojemu mężczyźnie było źle przy Tobie nie bylibyście TYLE LAT RAZEM ja wiem, że chodzi o Twoje osobiste poczucie, że nie dajesz mu szczęścia kochana, ja przerabiałam to samo, nawet ostatnio.Wiesz jaki argument mi zaserwowano?:) widzisz, dla każdego szczęściem będzie co innego.dla jednego kupa forsy, dla drugiego dom, miłośc dziecko itp.A Twojemu mężczyźnie do szczęścia jesteś potrzebna Ty.I tyle w temacie. Ja wiem, że ciężko w to uwierzyć, bo przerabiam to samo.Bo ja nie czuje żebym dawała z siebie maxa.ale widocznie ani Twój ani mój ukochany nie potrzebują wyłażenia z siebie.Kochana zabraniam czarno myśleć!!:) pozdrawiam Was wszystkich cieplutko.

DAMY RADĘ!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wcześniej już pisałem w tym temacie, wtedy jeszcze ten seks nie był problemem a głównie myśli non stop... A porno i masturbacja no jakoś to wszystko w trakcie naszego związku zaczęło wychodzić jako problem, no ale wcześniej nie zdawałem sobie sprawy, że to może być tak złe. Z tego co piszesz wynika, że ja nie kocham... I teraz siedzę z gębą skręconą, że może tak jest naprawdę... Płakać mi się chce! a Z tym porno tak właśnie jest jak napisałaś - bariera.

 

 

 

 

Czy jest to mozliwe ze gdy ogladales zaduzo wlasnie tych porno filmow i stosowales czesto masturbacje to w jakis sposob twoja kobieta przestala byc obiektem porzadania? naprzyklad stala sie bodzcem nie wystarczalnym pozniej filmy i masturbacja jakby zeslzy na pierwszy plan. Teraz byc moze albo rzeczywiscie jej nie kochasz albo oddaliles sie od niej uczuciowo. Naprzyklad patrzac z boku niektrozy faceci wlaczaja porno i masturbuja sie poniewaz nie czuja ze ich kobieta im wystarcza sexualnie albo nie pociaga ich z jakiegos powodu, ale tez sa faceci ktorzy poprostu to lubia i wypelniaja jakas pustke ktora nie koniecznie musi byc powiazana z ich kobieta tylko z samym soba. Czasami dochodzi do tego ze juz kobieta to za maly bodziec by wypelnic ta pustke, za slabe emocje i wtedy porno jest odskocznia ale co jesi porno juz nie wystarczy? lub masturbacja..wtedy czlowiek moze zaczac szukac kolejnych bodzcow i wrazen by jakos zaspokojic te potrzeby silniejsze odniego.

Nie powiem ci ze powinienes byc z swoja kobieta i nie mysle ze kto kolwiek ma takie prawo by decydowac za ciebie. Mysle ze ty sam musisz znalesc w sobie odpowiedz, przedewszystkim jak wazna jest ta kobieta dla ciebie pomijajac sexualne sfery. Owszem sex jest tez waznym elementem w zwiazku ale oczywiscie nie najwazniejszym. Z doswiadczenia wiem ze placz z powodu rostania nie koneicznie musi sie wiazac z ta osoba tylko z faktem ze cos sie konczy, ze nadchodzi pewna zmiana. Zapytaj siebie w glebi duszy czy ja kochasz, czy jest to kobieta z ktora potrafisz spedzic reszte zycia, ktora cie wypelnia, ktora ci sie podoba fizycznie i duchowo. Mysle ze dylemat i zagubienie ktore moze sie pojawic odpowiadajac na to pytanie jest znakiem ze jestescie oddaleni od siebie emocjonalnie...tak daleko ze stala sie ona obca osobe lecz dobze znana. Tylko ty wiesz czy kochales ja tak naprawde od poczatku, czy byla to milosc czy poprostu kobieta ktora skoleji wypelniala cos na poczatku w tobie. Trzeba pamietac ze nie zawsze bycie z kims znaczy ze kogos kochamy, czasami boimy sie byc sami..lub szukamy w partnerze matke, ojca..

Zastanow sie nad swoim placzem, zobacz czemu placzesz co czujesz? czy jest ci zal lat? odczuwasz wspolczucia dla niej? czy czujesz jakis brak? wczuj sie w swoje emocje bo one maja odpowiedz. Nie musisz na nie odpowiadac tutaj, mozesz w ciszy odpowiedziec sobie sam.

Czy boisz sie byc sam....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kicikici, nie zrozum mnie źle, ale ja czytając Twój post, odnoszę wrażenie, że atakujesz carlosa. Mam poczucie, że Tobie się nie udało, Ty przestałaś kochać,to zakładasz,że on też. Wydaje mi się, że jest w zbyt dużej rozsypce żeby umieć odpowiedziec na zadawane przez Ciebie pytania, one sa za trudne, zadane w złym czasie.Pewnie, że sam musi sobie odpowiedzieć na pewne kwestie, ale zasypałaś go hasłami.Ty jesteś taka pewna, że kolejna osoba, z którą jesteś, będziesz itp. będzie ta jedyną, której nigdy nie przestaniesz kochać?jesteś pewna,że KOCHASZ na prawdę?A Nie wydaje Ci się, że miłość to własnie m.in. poświęcenie?A nie masz wizji idealnego związku, księcia z bajki i innych pierdół?

 

moje zdanie jest takie, że siejesz w koledze zamęt i potęgujesz chaos.I nie pomagasz mu w ten sposób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moi drodzy.

Jak pewnie część z was wie,miałem natręctwa związane głównie z homoseksualizmem,ale pojawiały się te dotyczące związku, mojej dziewczyny,z wypadania włosów(choć mi nie wypadają,miałem wrażenie,że jestem łysy),z zamykania drzwi,z pedofilii itp itd.Może dlatego,że czuje się zdrowy, nie potrafię was zrozumieć.JEDYNĄ I NIEZASTĄPIONĄ drogą do wyzdrowienia jest akceptacja,że natręctwa mogą się zrealizować.Mogę wam,moi mili, zagwarantować,że osoba bez natręctw po prostu wie,że z daną osobą nie chce już być.Nie ma z tego tytułu żadnych wyrzutów sumienia, nie zadaje sobie 100000pytań o związek-po prostu to wie.To jest tak jak zadawalibyście sobie pytanie czy chce wam się pić, kupę, siku itp.Robicie tak?.Postarajcie się zrozumieć,że nic was przy tych osobach nie trzyma,że w każdej chwili możecie odejść i stworzyć nowy związek.Miłości nie da się udowodnić przed sobą ani przed nikim innym.To tak jak byście chcieli sobie udowodnić,że wolicie sok pomarańczowy, a nie jabłkowy.Uczuć nie da się udowodnić i już.Miłość jest wyborem. Przestańcie sobie zadawać ciągle pytania.Jak nie macie ochoty przytulać się w danej chwili to się nie przytulajcie.Wszyscy kochacie swoich rodziców-czy macie ochotę non stop im o tym mówić, przytulać się do nich itp?Na pewno NIE!.Tak jest z waszymi partnerami.Czasami przez tydzień nie macie ochoty z nimi być blisko i to jest bardzo normalne...nie musicie pilnować waszych uczuć, nastroju-pozwólcie im się od was uwolnić.Wiem doskonale,że to jest trudne,ale musicie ruszyć z miejsca,musicie przeprogramować wasz umysł i to jest jak najbardziej możliwe

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak by ci to wytłumaczyć....jest to przyjemne uczucie panowania nad sobą samym...Zrealizować w sensie świadomość,że mogłabyś to zrobić,ale wcale nie chcesz i nikt nie może cie do tego zmusić.Pamiętaj,że człowiek ma wyrzuty sumienia po zrobieniu czegoś wbrew sobie.Wyobraź co z tobą by się stało kiedy skrzywdziłabyś swoje dziecko-MASAKRA PRAWDA?(dodam,że pedofile,czy geje nie mają żadnych wyrzutów sumienia w związku ze swoją "działalnością").Droga Killer kiedyś już ci pisałem,że na forum nie wyzdrowiejesz....zaglądaj tu jak najrzadziej.Postaraj się nie żyć chorobą, rób wszystko tylko nie to.Naprawdę pomaga:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zrealizować w sensie świadomość,że mogłabyś to zrobić,ale wcale nie chcesz i nikt nie może cie do tego zmusić.

Tak, masz rację, korzystanie z tego forum czasem utrudnia walkę z chorobą, szczególnie jak wszędzie mówią i piszą, że natręctwa nigdy nie są realizowane, a tu nagle wypowiedź:

JEDYNĄ I NIEZASTĄPIONĄ drogą do wyzdrowienia jest akceptacja,że natręctwa mogą się zrealizować
.

No i co teraz ja mam myśleć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kicikici, nie zrozum mnie źle, ale ja czytając Twój post, odnoszę wrażenie, że atakujesz carlosa. Mam poczucie, że Tobie się nie udało, Ty przestałaś kochać,to zakładasz,że on też. Wydaje mi się, że jest w zbyt dużej rozsypce żeby umieć odpowiedziec na zadawane przez Ciebie pytania, one sa za trudne, zadane w złym czasie.Pewnie, że sam musi sobie odpowiedzieć na pewne kwestie, ale zasypałaś go hasłami.Ty jesteś taka pewna, że kolejna osoba, z którą jesteś, będziesz itp. będzie ta jedyną, której nigdy nie przestaniesz kochać?jesteś pewna,że KOCHASZ na prawdę?A Nie wydaje Ci się, że miłość to własnie m.in. poświęcenie?A nie masz wizji idealnego związku, księcia z bajki i innych pierdół?

 

moje zdanie jest takie, że siejesz w koledze zamęt i potęgujesz chaos.I nie pomagasz mu w ten sposób.

 

 

Musisz byc naprawde zaburzona kobieta aby tak myslec. Po pierwsze nie atakuje a po drogie nic nie zakladam lecz daje przyklady. Twoje przeczucia cie bardzo myla:) dlatego pewnie tez masz ten nick ktory mowi sam za siebie. Millosc to poswiecenie wedlug ciebie? jesli dwie osoby sie kochaja bo poswiecenie nie jest dobra odpowiedzia kiedy naprzyklad maz alkoholik bije zone a zona robi wszystko by go zmienic. Slowo poswiecenie musi miec sens! a ma sens tylko wtedy kiedy obie strony czegos bardzo chca. Jak dla karlosa sa te pytania za trudne to niech na nie nie odpowiada ale nie usiluj za niego myslec i odczuwac.

JEsli chodzi omnie to cie zaskocze:) Mam swoja droga polowke ktory nie tylko slowami ale czynami pokazal ze mnie kocha, jestem mezatka szczesliwa wiec swoje teorie skoncz. Siejesz to ty jedynie agresje i sensacje czepiajac sie kogos tylko dlatego ze jestes nieszczesliwa w swoim swiecie. A to ze nie zrozumialas mojego posta to tylko swiadczy otym jak bardzo jestes ograniczona:)

dziekuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie u mnie od wczorajszego popołudnia dużo lepiej:)

Zacznę może od Carlosa

carlos, apropo Twojego posta piszesz że wyjechała i że wydaje Ci się, że nie tęsknisz?! Po czym piszesz "na szczęście wraca niedługo)... Czy to nie mówi samo za siebie. Niby nie tęsknisz ale nie możesz się doczekać kiedy wróci!! Dla mnie to jasne... Poza tym ja też często nie tęsknię za moim facetem... wynika to z tego że mam akurat dużo innych spraw na głowie, dlatego że jestem z nim ponad 7 lat i jak czasami się kilka dni nie widzimy to potem dużo bardziej doceniamy to że jesteśmy razem. Brak tęsknoty to całkowicie normalny objaw zdrowego związku... Co to miało by za sens gdybyś płakał dniami i nocami kiedy ona wreszcie wróci wtedy był by to raczej objaw uzależnienia z Twojej strony, tak myślę... samo to że tutaj jesteś świadczy o tym że kochasz! A powiedź co Ci dolega czy masz określoną diagnozę czy są to tylko "problemy" z Twoją ukochaną??

kicikici, nie zrozum mnie źle, ale to Ty atakujesz zagubiona13, bardziej niż ona Ciebie. Ona tylko zwróciła uwagę na Twój post ze względu na to że nie pomagał on Carlosowi. My natomiast w tym temacie z tym problemem jesteśmy tutaj po to żeby wzajemnie się wspierać i sobie pomagać... Często też dlatego żeby ktoś nas po prostu pocieszył.

Akurat kto jak kto ale zagubiona bardzo nam tutaj pomaga i nikogo nie ocenia.

I tak jak napisał Amon_Rah, Administrator nie jesteśmy tutaj po to żeby się przekrzykiwać i wzajemnie oskarżać tylko po to żeby sobie pomagać!! Tak jak to robiłyśmy/robiliśmy do tej pory.

Pozdrawiam

 

-- 14 wrz 2011, 13:38 --

 

Wczoraj się trochę napisałam i aż tu dzisiaj cisza i spokój:)

 

Co u Was??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, nie zwracajcie uwagi na mojego nicka. Ostatnio pisałam jakoMatilda, ale z powodów osob. byłam zmuszona usunąć konto.

 

Na forum wchodzę rzadziej, bo nie chcę się ciągle nakręcać.

 

Musiałam jednak zabrać zdanie, widząc wypowiedź Kicikici. Nie po to, aby się słownie przepychać, ale nie zgodzić i uspokoić Was trochę. ;)

Zgadzam się z Inką. Myślę, że Kicikici chce nam pomóc, ale to nie wychodzi na dobre ... bo chyba nie do końca rozumie Carlosa i nas. A na pewno nie mnie. Wszyscy tutaj nie chcemy się rozstawać, choć umysł tworzy chore wizje. Wspieramy się nawzajem czując, że coś z nami nie tak, coś nas NATRĘTNIE męczy, chcemy kochać, czuć, cieszyć się, ale zamiast tego czujemy paniczny lęk przed partnerami, zamknięte koło. Myślę, że wszyscy a na pewno większość z nas wolalaby słyszeć słowa otuchy, zamiast stwierdzenia, że kogoś nie kochamy.

 

Widzisz, Kicikici, jesteśmy podatni na sugestie i Twoje rady, mogą działać odwrotnie, bo się zamartwiamy. A też wątpię, ze ktos sie rozstanie po przeczytaniu Twojego posta, ze byc moze nie kocha. ;) Wiem po sobie, nikt mnie do tego nie namowi. Mimo ciemnych myśli, bede sie bronic i walczyc. Dlatego tez Zagubiona bronila sie w ten sposob. ;)

 

Ja jestem przekonana ze kazdy z nas kocha, a nasza walka jest na to dowodem. ;) !!!!!

 

Jesli moglabym powiedziec cos Carlosowi, mialam tak samo z tesknota itp. Ale obserwujac siebie wiem ze dzieje sie tak dlatego, ze bardzo sie boje mysli ze nie kocham, wiec X. jest obiektem lęku chcąc nie chcąc. Jak więc moge doswiadczac pozytywnychh uczuc jak np. tesknota, ochota na seks, szczeslwiosc, radość, skoro jednocześnie się boję. Ale wiecie co? Z całych sił staram się o tym nie myśleć, układam na boku nasze wspólne plany, bo chcę z nim być. I kropka. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej wszystkim!!

u mnie ostatnio nie najlepiej.Odsuwam się od X widzę w nim kogoś obcego, jakby nie był mój.oj źle się dzieje, źle się dzieje...zupełnie tracę kontakt z z rzeczywistością kiedy jest obok.Tzn oczywiście próbuję przewartościowania emocji ale ciężko przy niem racjonalnie myśleć.Zachowuję się jak dzikie, spłoszone zwierze.Bezpieczniej mi kochać go na odległość niż kiedy jest obok.:( smuutnoo :(

 

Widzę, że nas tu więcej.fajnie i przykro.fajnie bo możemy się powspierać, przykro, bo najgorszemu wrogowi nie życzę tego przez co przechodzimy.Carlos co u Ciebie, w ogóle co u Was jak się miewacie?

 

Inka mycho kiedy terapia?

 

killer mysleć musimy racjonalnie i pozytywnie, mam wrażenie, że tylko to mnie trzyma przy życiu.

 

izaak to wszystko jest jasne, proste i oczywiste.Ale tak trudne do zastosowania.kurcze, żeby to tak łatwo odchodziło jak nagle się pojawiło byłoby wspaniale :)

 

pozdrawiam Was kochani!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hejka kochani.. dziś u mnie nie za ciekawie..:/ źle.. myśli dot. tylko i wyłacznie rozstania po to by się bawic, miec kogoś innego, czule patrzec na kogoś itd.. nie mam ochoty całowac, dotykac, baaaa! rozmawiac nawet..:/ źle.. ten stan utrzymuje sie juz ponad tydz:/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niektórzy z nas mają to stwierdzone u psychologów, pozostali (tak jak ja) domyślają się, że "normalny" człowiek zareagowałby inaczej, gdyby nie kochał... pewnie dojrzałby do tego, przeszedł pewien proces uświadamiania sobie takich sytuacji, emocji... a ja - jak większość udzielających się w tym temacie - pewnego dnia po półtora roku fajnego związku, wstałam rano, ni stąd ni zowąd zadałam sobie pytanie czy kocham i nie potrafiłam udzielić sobie odpowiedzi... rozpętało się piekło, palpitacje serca, nieprzespane noce, obsesje na punkcie partnera (jego wyglądu, zachowania itp.), skrajne emocje (złość na partnera i jednoczesne przypływy miłości wobec niego)... i tak od pół roku już... emocje choć opadły, to nadal męczą natrętne wątpliwości,a umysł nie jest w stanie jednoznacznie stwierdzić czy kocham czy nie... błądzę. może Ty powiesz mi obiektywnie, skoro nie masz podobnego problemu, czy uważasz, że taki stan to norma?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie:)

Napisze coś na poprawę humoru, coś co wczoraj bardzo mnie pocieszyło... n

Wczoraj w pracy rozmawiałam z moim starym kolegą, który trosze zwierzał mi się ze swoich problemów z dziewczyną, którą jest od kilku lat...

Powiedział tak " Wiesz co jesteśmy tacy różni, mamy często różne potrzeby, o różnych rzeczach marzymy. Gdy tylko wstanę rano zastanawiam się czy to wszystko ma sens, czy lepiej nie zakończyć tego związku - przecież tak bardzo się różnimy, często nie dogadujemy. Jednak kiedy przychodzi wieczór kładę głowę na jej brzuch, po czym myślę że cały dzień myślałem tylko i wyłącznie o niej i nie mógłbym bez niej żyć ani minuty" Co o tym myślicie kochani??

 

U mnie dzisiaj trochę lepiej a co tam u Was??

 

-- 16 wrz 2011, 12:18 --

 

zagubiona13, Kochana jak u Ciebie?? Mam nadzieję, że trochę lepiej jak wczoraj...

Dzisiaj jadę na terapie... i jak zawsze trochę się boje czego to się dowiem...

 

sqnik, jak będziesz to się odezwij, i trzymaj się mocno bo to tylko lęki...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wrzucam tekst znaleziony przeze mnie przypadkowo na jakimś forum, bo może komuś, tak jak mi, choć trochę poprawi humor i da wiarę :)

 

"To właśnie fenyloetyloamina jest tym związkiem chemicznym, który neurobiolodzy najczęściej kojarzą ze stanami emocjonalnymi określanymi jako miłość lub zakochanie. Od dawna było wiadomo, że PEA należy do grupy amfetamin (narkotyków) i że jej podwyższone stężenie w mózgu objawia się stanami podobnymi do tych, jakie odczuwają narkomani: euforią, bezsennością, uczuciem nieuzasadnionej radości, pewnością siebie, zaburzeniami łaknienia czy depresją na przemian z ożywieniem i brakiem koncentracji. Krótko mówiąc, zakochani są w stanie nieustannego amfetaminowego rauszu. Towarzyszy mu bezkrytyczne oczarowanie kochaną osobą.

 

Reakcją na podniesienie poziomu PEA w mózgu jest zwiększone wydzielanie noradrenaliny - hormonu zwanego też substancją miłości. Nie znamy dokładnie jej działania, ale wiemy, że jej wysoki poziom w mózgu uwalnia wydzielanie innego związku - dopaminy.

 

Dopamina, nazywana "cząsteczką szczęścia", odpowiada za chemiczne procesy w mózgu kontrolujące ruch i zdolność odczuwania przyjemności. Razem dopamina i PEA wywołują doznania, które ludzie odczuwają jako miłość. Poza tym dopamina w reakcji na zdarzenia lub zachowania wywołujące przyjemność, np. seks, pobudza obszar mózgu zwany "ścieżką nagrody".

Zależności między PEA i dopaminą sprawiają, że przebywanie z kochaną osobą wywołuje takie same uczucia, jakie towarzyszą odbieraniu nagród i wyróżnień.

 

Dopamina pobudza też produkcję innej ważnej substancji - oksytocyny. Hormon ten produkowany jest głównie w mózgu, ale także w jajnikach i w jądrach. Magia oksytocyny polega na tym, że działa ona w momentach niezwykle istotnych dla człowieka. Wywołuje skurcze macicy wypychające w trakcie porodu dziecko na świat. Przy orgazmie kobiety nasila uczucie rozkoszy. Odpowiada także za laktację w trakcie karmienia niemowlęcia.

Wysoki poziom tego hormonu pobudza również uczucia macierzyńskie u matek nowo narodzonych dzieci. Szczurzyce, którym do mózgu wstrzykiwano substancję hamującą działanie oksytocyny, porzucały młode zaraz po urodzeniu.

 

U mężczyzn z kolei niewielka ilość oksytocyny we krwi jest konieczna, by doszło do erekcji. Jednak zbyt duże jej stężenie może uniemożliwić wzwód. Z kolei od szybkości obniżania się poziomu oksytocyny zależy czas, jaki musi upłynąć od jednego stosunku do ponownego wystąpienia objawów podniecenia seksualnego. Jeśli jeden mężczyzna "może znowu" za 15 minut, a inny za 15 godzin, to mimo że ten pierwszy jest prawdopodobnie ulubieńcem kobiet, obaj są całkowicie normalni, a jedynie oksytocyna działa u nich inaczej.

 

Najmniej zbadaną pod względem mechanizmów reakcji cząsteczką emocji jest noradrenalina. Działa podobnie do adrenaliny - podwyższa ciśnienie i poziom glukozy we krwi, a u zakochanych powoduje uczucie podniecenia, zmniejsza apetyt i przyczynia się do skurczów naczyń krwionośnych. Skurcze zatrzymują krew w członku lub w łechtaczce, co powoduje ich lepsze ukrwienie i uwrażliwienie na dotyk. Ponadto noradrenalina podnosi ciśnienie krwi i przyśpiesza bicie serca. To właśnie ona odpowiada za znane i wstydliwe dla zakochanych czerwienienie się na widok ukochanej osoby.

Ale najważniejsza i tak jest fenyloetyloamina (PEA).

 

Jak zgodnie twierdzą naukowcy, nasz organizm z czasem uodparnia się na jej działanie. Tolerancja na PEA pojawia się między 18. miesiącem a 4. rokiem trwania związku. Statystycznie miłość trwa zatem nie dłużej niż cztery lata. Zakończenie fazy fenyloetyloaminowej w miłości nie oznacza jednak, że ludzie muszą się rozstać. W większości wypadków tak nie jest. Do głosu dochodzą endorfiny, tłumione dotąd przez PEA.

 

W swym "znieczulającym" działaniu podobne są do morfiny. Przynoszą spokój, przywiązanie, przyjaźń, harmonię, ale także bardzo często nudę. Jeżeli u obu partnerów procesy chemiczne związane z PEA i endorfinami zachodzą w tym samym czasie, związek pozostaje trwały. Jeśli jednak biochemiczne zegary mają inaczej ustawione wskazówki, pary zazwyczaj się rozstają.

Miłość jest chemią. Naukowcy mają prawo opisywać ją jako ciąg skomplikowanych reakcji. Ale nie oznacza to, że traci ona magię, niepowtarzalne piękno i wzruszenia, jakie w nas wywołuje. Żadna reakcja chemiczna nigdy nie opisze uniesienia, jakiego doświadczymy, gdy ukochana osoba szepcze nam "kocham cię". I obojętne jest, czy szeptała to na pierwszej randce, będąc na fenyloetyloaminowym haju, czy w noc po srebrnych godach, pod wpływem oksytocyny wpływającej na harmonię i przywiązanie." (archiwum newsweek)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

skoro jest błądzenie to dla mnie jest ono skutkiem wątpliwosci.

 

czy zastanawiasz sie nad tym czy kochasz np. mamę albo dziecko? nie. bo wiesz ze ją kochasz.

 

niektórzy z nas mają to stwierdzone u psychologów
- co to znaczy? ze psycholog ma zdecydować czy ktoś kogos kocha czy nie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

betty_boo, psycholog nie stwierdza uczuć swojego pacjenta, ale pewne zaburzenia, np. nerwicę natręctw, osobowość borderline, które powodują, że ludzie z tym żyjący, mają pewne problemy na płaszczyźnie emocjonalnej, niezależnie od rzeczywistych uczuć; psycholog pomaga zrozumieć na czym te zaburzenia polegają, stara się przepracować pewne źle umiejscowione wartości, jakieś lęki itp.; kilka osób wypowiadających się wcześniej w tym temacie twierdziło, że w kolejnych związkach natrętne wątpliwości nie mijały, a to znaczy, że problemem nie jest miłość, związek, tylko psychika; cieszę się, że Ty masz wszystko poukładane, ale proszę Cię nie psuj naszej pracy swoimi argumentami, bo widzę, że nie do końca rozumiesz naszych uczuć i w ogóle o co tak naprawdę w tym temacie chodzi;

Paranoja, ja znam taki przypadek, w którym dziewczyna dopiero jak rozstała się z chłopakiem, zrozumiała, że to była miłość jej życia; dlatego tu jesteśmy wszyscy, żeby się wspierać i nie podejmować pochopnych decyzji, póki żadne z nas nie będzie przekonane na 100%, że to jednak nie była miłość.

 

-- 17 wrz 2011, 23:23 --

 

aa, no i uważam betty_boo, że nie ma co porównywać miłości do rodzica czy dziecka z miłością do chłopaka, to dwa różne rodzaje miłości; rodziców kochasz podświadomie, nie znasz etapu zakochania się w nich, bo są z Tobą całe życie, a chłopak jest bądź co bądź osobą obcą, która nagle pojawia się w życiu, modyfikuje świat, uczucie wobec niego ewoluuje, dlatego mamy z nim większe problemy, bo część z nas nie do końca rozumie wszystkich etapów miłości, sensu związku itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×