Skocz do zawartości
Nerwica.com

Marihuana


flare

Rekomendowane odpowiedzi

. Legalizacja „trawki” nie wyklucza przecież sięgnięcia po „twarde narkotyki”. Co więcej, marihuana może „przygotowywać drogę” dla mocniejszych substancji.

O ile zgadzam się w większości z Twoim tokiem rozumowania, to tutaj musze sie sprzeciwić.

Obecny stan rzeczy, czyli penalizacja marihuany powoduje , że spowodowana tym faktem czasowa niedostępność owej, powoduje, że " z braku laku" sięga sie po coś innego-extasy,amfetamina,kokaina czy nawet heroina-byle tylko mieś jakąś "jazdę"

Poza tym mitem jest Twoje twierdzenie o rzekomym "przygotowywaniu drogi"..

Gdyby tak bylo, to w Holandii nikt już nie paliłby "trawy"-każdy , kto wcześniej palił legalną "trawę",teraz konsumowałby w uzależnieniu heroinę,czy też crack. A jednak większośc pozostała przy "trawie"

Rozumując w sposób jak na wstępie , należało by stwierdzić, że każdy Katolik chodzący regularnie do Kościoła w kolejnym etapie życia stanie się wojującym Rydzykowym "obrońcą Krzyża" , a każdy oglądacz filmów erotycznych -gwałcicielem i zboczeńcem.

Wiele krzyku o marihuanę, a alkohol , ktory jest od razu "mocniejszą substancją" , a ktory powoduje tragedie, upadki całych rodzin, zabójstwa ( jakoś nie słyszałem , aby marihuanista kogoś zamordował ) jest traktowany jak coś słabszego od marihuany.HIPOKRYZJA.

Miałem okazję znać "kompociarzy" ( nic cięższego już chyba nie ma ) , którzy nigdy wcześniej nie sięgnęli po nic innego..

Rzecz w tym, że Policja,Prokuratura i Sądy dzięki penalizacji marihuany łapiąc na ulicach upalonych smarkaczy ( co nie przysparza zbyt wielu problemów ) mogą wykazać sie wielką skutecznością i wykrywalnością. Dzięki temu są "wyrabiane normy" niezbędne do statystycznego poczucia bezpieczeństwa Obywateli Państwa.

Łatwiej złapać 10 upalonych małolatów na dyskotece, lub pod nią ( z "astronomiczną " ilością np 0,7 g marihuany w kieszeni, jak to potem chwalebnie w gazetach piszą ) niż 1 włamywacza.

A jaki sukces Organów ścigania !! jaka wykrywalnośc przez Policję i przerób w Prokuraturze !!

Kto chce , tak czy siak sięgnie po "kompot"

Nie potrzebuje do tego zachęty w postaci " marychy"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dolomit, śliczny tok rozumowania :mrgreen: gadasz z sensem. mechanizm opóźniający depenalizację i legalizację jest mocno złożony i sięga głęboko. wystarczy powiedzieć, że znam dilerów, którzy płacą łapówki policji za święty spokój. to ma miejsce wszędzie. podobnie nasi kochani ustawodawcy dorabiają do renty. na ten temat nie mam żadnych danych, ale ciężko mi uwierzyć żeby było inaczej. wyrabianie policyjnych norm? znam miejsca w Polsce gdzie ciężko przejść po ulicy z własnoręcznie skręconym papierosem, bo zauważony przez policję/straż miejską, zostaniesz zaraz skontrolowany. co to ma na celu? jedynie co przychodzi mi na myśl, to stwierdzenie powyżej. odgórne zarządzenie - wykażcie się skutecznością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....to o czym pisałem.....

USA wydało ileś tam BILIONÓW DOLARÓW na walke z czymś ,z czym walczyć nie trzeba , a efekt znikomy. Inna sprawa , że te BILIONY do czyichś kieszeni spłynęły- Agencje, firmy, producenci sprzętu, broni , odczynników itd zacierali ręce.......

Sami przyznali że marihuana jest w 60 % motorem napędowym potęznych meksykańskich karteli...........

Gdyby była legalna w USA-kartele straciły by rację bytu i źródło finansowania.......

Ale również DEA musiała by o 80 % zapewne zmniejszyć szeregi......ciepłe posadki państwowych bossów i zwykłych "twardzieli z pistolecikami" żyjących z walki z wiatrakami przeszły by do historii...

Przecież to było żałosne , gdy kilkunastu nakręconych debili z bronia wpadło do domu z dziećmi i bodajże 14 gramami marihuany...

Podobał mi sie ten zakręcony Wielebny.Może przećpany, ale to prawda-rocznie z powodu papierosów umiera 450 tys ludzi w USA, 150 tys z powodu zatrucia alkoholem i 0!!! osób z powodu marihuany.

No Coments

czytałem o tym juz dawno

NIE ISTNIEJE ŚMIERTELNA DAWKA MARIHUANY

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Polecam jeszcze obejrzeć wywiad z byłym policjantem z wydziału narkotykowego w New Jersey (z polskimi napisami, w trzech częściach):

 

[videoyoutube=q90jCS9DKQw][/videoyoutube]

 

[videoyoutube=GG0XdxF6XUY][/videoyoutube]

 

[videoyoutube=jPABnSyawCg][/videoyoutube]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KeFaS, zgadzam się z tobą co do edukacji społeczeństwa na temat wpływu narkotyków, a jeśli chodzi o "nudne wykłady" to osobiście uważam, że neurofizjologia jest fascynująca, tylko młodzież gimnazjalna czy nawet licealna nie reaguje tak entuzjastycznie, zmuszona słuchać zawiłych pogadanek psychologów o potencjałach czynnościowych czy "zawirowaniach" w przepływie impulsów elektrycznych wzdłuż neuronów z powodu jakiejś tam substancji.

dzięki fascynacji substancjami psychoaktywnymi, ich wpływem na receptory, ich syntezę, itp i dopiero zrozumiałem jaka chemia jest świetna i przydatna w życiu, podczas gdy w szkole zawsze olewałem ten przedmiot, twierdząc, że do niczego mi się nie przyda... a teraz chciałbym studiować np. biochemię

No właśnie... tylko refleksja nad sobą i to zainteresowanie chemią przychodzi jakoś z wiekiem, jak już nie trzeba się jej uczyć :) Co do waporyzatora - nie każdy go używa, dlatego napisałam, że palenie "trawki" może szkodzić chociażby na płuca.

Dlatego ludzie którzy są szczęśliwi, nie dołują się z byle powodu, dużo lepiej "przyjmują" pozytywne działanie marihuany i nie powinno się im tego z góry zakazywać, bo w takim przypadku to jest takie samo spędzanie wolnego czasu jak np. wyjście do pubu.

Ludzie szczęśliwi nie muszą szukać pseudo-szczęścia w paleniu marihuany czy zażywaniu innych narkotyków. I nie porównywałabym palenia "trawki" z wyjściem do pubu. Pub nie musi od razu oznaczać upijania się alkoholem.

I uważam, że każde państwo powinno brać z tego przykład, stopniowo zmieniając swoją politykę narkotykową na bardziej przyjazną społeczeństwu i zamiast karać powinno się dokształcać społeczeństwo w tym kierunku

Za dokształcaniem nieświadomych w kwestii wpływu narkotyków na organizm jestem, ale co ma oznaczać eufemizm "bardziej przyjazna społeczeństwu polityka narkotykowa"? Pozwólmy na legalizację marihuany i ułatwmy dostęp do narkotyków tym, którzy są nimi zainteresowani plus poszerzmy grono palaczy "trawki" o tych, którzy w sytuacji, kiedy nie byłaby legalna, nie sięgnęliby po nią, ale kiedy już jest legalna, to dadzą się skusić?

Holandia to i tak nic w porównaniu do Portugalii, gdzie ponad 10 lat temu problem szeroko pojętej "narkomanii" przenieśli z kryminalistyki do resortu zdrowia, jednocześnie zdekryminalizowali wszystkie substancje uważane wcześniej za nielegalne (co się przyczyniło do zmniejszenia przestępczości, dilerów na ulicach, syfiastego towaru, itd) i odnieśli dzięki temu duży sukces, patrząc ogólnie na ten problem.
Widzi się to, co chce się zobaczyć :D Nie wiadomo, czy akurat w prostej linii depenalizacja narkotyków przyczyniła się do rzeczonego "sukcesu" Holandii, jeśli chodzi o spadek przestępczości itp. Czy istnieje rzeczywiście taka korelacja? Zazwyczaj zjawiska społeczne są zbyt skomplikowane, by móc pozwolić sobie na uproszczone myślenie w kategoriach legalizacja narkotyków - spadek przestępczości. Jest wiele innych zmiennych, których ludzie nie uwzględniają, a które mogą mieć wpływ na dany stan rzeczy.
A czy niszczenie ludziom zdrowia benzodiazepinami i innymi "lekami", które mają więcej skutków ubocznych przy długotrwałym przyjmowaniu i powodowanie kolejnego uzależnienia jest dobre dla społeczeństwa?
Jeśli ktoś nie stosuje się do zaleceń lekarza i sam zwiększa dawki albo popija leki alkoholem, to niestety robi to na swoją niekorzyść. Żaden lekarz świadomie nie produkuje "narkomanów".
Obecny stan rzeczy, czyli penalizacja marihuany powoduje, że spowodowana tym faktem czasowa niedostępność owej, powoduje, że "z braku laku" sięga się po coś innego - extasy, amfetamina, kokaina czy nawet heroina - byle tylko mieś jakąś "jazdę"

dolomit, nie mogą się z tym zgodzić, bowiem wiele ludzi chce spróbować "trawki", doświadczyć owej "jazdy", bo wie, że marihuana jest mało toksyczna. Nie generalizujmy, że wszyscy, którzy chcą zapalić "trawkę", w wyniku jej braku sięgną po mocniejsze narkotyki. Częściej jest tak, że ludzie są świadomi konsekwencji zażywania narkotyków twardych i nie mając alternatywy w postaci "lekkiej maryśki", tak naprawdę rezygnują z odurzania się. Trochę na zasadzie: "Jakby była trawka, to bym zajarał, bo małe ryzyko. Ale z heroiną czy amfą wolę nie ryzykować". W ten sposób zyskujemy jednego abstynenta narkotykowego więcej. I nie zgadzam się, że marihuana nie może zabić. Nie zabija bezpośrednio, z przedawkowania czy zatrucia. Nie zapominajmy o tych, którzy ulegli śmiertelnym wypadkom, będąc "na haju".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie szczęśliwi nie muszą szukać pseudo-szczęścia w paleniu marihuany czy zażywaniu innych narkotyków. I nie porównywałabym palenia "trawki" z wyjściem do pubu. Pub nie musi od razu oznaczać upijania się alkoholem.

Oj, wiedziałem, że to napiszesz. To taki głupi stereotyp, a prawda jest taka, że szczęśliwi ludzie po prostu czerpią najwięcej przyjemności z odurzania się, bo nie jest to ich sposobem na problemy, tylko rozrywka, jak każda inna. Oczywiście trzeba zachować umiar, tak samo jak z wyjściami do pubu (żeby nie robić z ego rutyny). Motyw z pubem nie miał oznaczać od razu wracania do domu najebanym, tylko sam fakt tego, że robimy coś dla przyjemności. Osobiście, zamiast do pubu czy na imprezę wolę iść posiedzieć na plaży ze znajomymi i wypalić z nimi fajkę pokoju. I do tego już nie potrzebuję alkoholu, czy innych używek, wystarczy trochę "zielonej magii", żeby fajnie spędzić wieczór. Albo nawet samemu sobie zapalić i zanurzyć się w dźwiękach ulubionej muzyki, albo obejrzeć film. (marihuana jest genialna do odbioru sztuki, tak samo jak do rozmów na różne, "niestandardowe" tematy). Czy to takie trudne do zrozumienia?

Szczęście dla każdego człowieka oznacza co innego, nie widzę powodu, żeby ten piękny stan nazywać "pseudo-szczęściem", jeżeli komuś to nie odpowiada to nikt go przecież nie zmusza do palenia, ale ludzie którzy podchodzą do tego odpowiedzialnie nie powinni być za to karani.

 

Widzi się to, co chce się zobaczyć :D

Właśnie, a Ty widzisz tylko negatywne strony nielegalnych obecnie używek, podczas gdy ja się staram ukazać zarówno pozytywne, jak i negatywne. Tak naprawdę żadna używka nie jest winna temu co się dzieje z ludźmi uzależnionymi, tylko niewłaściwe ich wykorzystywanie prowadzi do tego. Tak samo jak samochody nie są winne wypadkom, tylko ludzie, którzy nieodpowiedzialnie ich używają. Jeżeli tego nie zrozumiesz to nie mamy o czym dalej rozmawiać, bo to bez sensu.

 

Żaden lekarz świadomie nie produkuje "narkomanów"

Zdejmij w końcu klapki z oczu, przeczytaj książki o których pisałem, zorientuj się co się dzieje w lobby farmaceutycznym i dopiero wtedy się zastanów, czy w tej branży rzeczywiście nie istnieje korupcja? Czy wszyscy lekarze bez wyjątku są świętymi i żaden z nich nie kieruje się własnym interesem?

 

-- So, 27 sie 2011, 06:06 --

 

Nie zapominajmy o tych, którzy ulegli śmiertelnym wypadkom, będąc "na haju".

Oczywiście pomijasz pijanych kierowców, te wszystkie choroby spowodowane paleniem papierosów, afery koncernów tytoniowych (polecam filmy takie jak "The Insider", "Thank You For Smoking"). Z resztą spójrz na statystyki - ile osób popełniło jakieś przestępstwo, zabiło kogoś, czy wyrządziło sobie krzywdę będąc zjaranym, a ile będąc pijanym? Mimo braku jednoznacznych danych odpowiedź jest oczywista, że zdecydowanie "wygrywa" tutaj alkohol, a marihuana ma akurat znikomy wpływ na to, ze względu na jej działanie, które jest zupełnie przeciwne do alkoholu.

 

-- So, 27 sie 2011, 06:09 --

 

Widzi się to, co chce się zobaczyć :D Nie wiadomo, czy akurat w prostej linii depenalizacja narkotyków przyczyniła się do rzeczonego "sukcesu" Holandii, jeśli chodzi o spadek przestępczości itp. Czy istnieje rzeczywiście taka korelacja?

Obejrzyj ten wywiad, który specjalnie wkleiłem, przeczytaj trochę faktów na temat państw, w których zdepenalizowali jakieś używki wcześniej nielegalne, pomyśl logicznie, przecież gdyby to nie dawało pozytywnych wyników tylko odwrotne, to raczej szybko wróciliby do prohibicji.

 

-- So, 27 sie 2011, 06:11 --

 

A prohibicja to nic innego jak całkowity brak kontroli nad danym towarem i to nie jest akurat żadna tajemnica, każdy inteligentny człowiek powinien to dostrzec, że w czasie prohibicji przestępczość się bogaci, korupcja się szerzy, a społeczeństwo tylko na tym traci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KeFas

rewelacyjny wywiad.

Nic dodać -nic ując.

Gdyby rządy nie były tak bardzo skażone hipokryzją, to byłyby konsekwentne w swych działaniach

Albo zakazujemy wszystkich substancji psychoaktywnych ( alkohol, nikotyna, antydepresanty, narkotyki ) albo legalizujemy ....Wybiórcze traktowanie i odgórna selekcja na te , ktory są beee i na te ktore są OK to zwykłe szmaciarstwo, wynikające tylko i wyłącznie z politycznych względów , a nie z rzeczywistej troski o społeczeństwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj, wiedziałem, że to napiszesz. To taki głupi stereotyp, a prawda jest taka, że szczęśliwi ludzie po prostu czerpią najwięcej przyjemności z odurzania się, bo nie jest to ich sposobem na problemy, tylko rozrywka, jak każda inna.
Nie uważam, żeby czerpanie szczęścia ze swojego wnętrza, bez dodatkowych "wspomagaczy", było stereotypowym myśleniem, a palenie marihuany rozrywką, jak każda inna.
ekspert_abcZdrowie napisał(a):

Widzi się to, co chce się zobaczyć :D

 

Właśnie, a Ty widzisz tylko negatywne strony nielegalnych obecnie używek, podczas gdy ja się staram ukazać zarówno pozytywne, jak i negatywne. Tak naprawdę żadna używka nie jest winna temu co się dzieje z ludźmi uzależnionymi, tylko niewłaściwe ich wykorzystywanie prowadzi do tego. Tak samo jak samochody nie są winne wypadkom, tylko ludzie, którzy nieodpowiedzialnie ich używają. Jeżeli tego nie zrozumiesz to nie mamy o czym dalej rozmawiać, bo to bez sensu.

Na razie widzę jedynie wyraźnie określone stanowisko pro wobec marihuany, raczej nie wypowiadasz się o jej potencjalnie zgubnych skutkach, a jeżeli coś wspominasz to bardzo rzadko i lakonicznie. I nie porównujmy samochodów i wypadków na drodze z marihuaną i konsekwencjami palenia. Jak dla mnie, zbyt wyszukana analogia. Chodzi mi o to, że właśnie brak legalizacji marihuany mógłby zredukować liczbę osób, które nieodpowiedzialnie jej używają. I nie musisz mnie uświadamiać - zdaję sobie sprawę, że istnieje korupcja, lobby farmaceutyczne, że niektórym "u góry" może zależeć, by narkotyki pozostały nielegalne, bo czerpią z tego zyski finansowe. Nie mam klapek na oczach. Ja nie mam nic z tego, że propaguję argumenty "antynarkotykowe" - no może mniej pacjentów. Jakaś wielka kasa za tym nie idzie. I wiem, że nie przekonam tych, którzy chcą spróbować "trawki". Nie będę się też licytować, który nałóg jest gorszy, a który lepszy - narkomania, alkoholiz czy nikotynizm. Nie śmiem też twierdzić, że prohibicja jest świetnym rozwiązaniem. Chociażby teoria reaktancji mówi, że nie jest. Kiedy nasza wolność wyboru i decydowania o sobie jest ograniczona, pojawiają się najpierw negatywne emocje, a potem reaktancja - zachowania dążące do odzyskania tej swobody, np. poprzez kontestację zakazów. Zyskuje na atrakcyjności to, co zabronione. Wszystko jasne. Ale znając "za" i "przeciw" palenia "trawki", szanując wszystkie argumenty entuzjastów marihuany, np. dolomita czy twoje KeFaS, rozumiejąc mechanizmy działania narkotyków na organizm człowieka, trudno mi znaleźć pozytywy w sytuacji, kiedy młodzi ludzie lądują na detoksie, a zrozpaczeni rodzice pytają: "Dlaczego?". Oni nie chcą słuchać o prohibicji, ich interesuje stan zdrowia ich dziecka. Dlatego że chcę mieć wybór, w debacie na temat depenalizacji marihuany mówię świadome "NIE" narkotykom. Inni mają prawo do odmiennego zdania. Mogą nawet się odurzać. Właśnie dlatego psychologowie i lekarze mają tak dużo pracy... Szkoda, że młodzi traktują teraz jako rozrywkę narkotyki, alkohol, seks itd., zapominając, że fajne spędzenie czasu to też rozmowa z przyjaciółmi, bez substancji psychoaktywnych, wspólne ognisko albo wycieczka w góry. Ludziom brakuje równowagi w myśleniu i zachowaniach, a potem lądują u mnie albo kogoś innego z prośbą o poradę - jak być szczęśliwym, jak wyjść z tego "bagna" itp. Myślę, że bez względu na fakt, czy marihuana będzie legalna, czy nie, niestety niektórym nie przywróci się owej równowagi myślenia i zachowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tylko zwrócę uwagę, że Wy tu sobie gadu-gadu o MARIHUANIE, a znakomita część tego, co na rynku jest określane jako marihuana (trawa, zioło, gandzia itd. - wiadomo) to znikoma część marihuany, albo marihuana niskiej jakości, o niskiej zawartości THC, WZMOCNIONA np. butaprenem, bo inaczej trzeba byłoby wypalić jej cały worek, żeby coś poczuć.

 

Holendrzy, którzy ze własnym kraju palą choćby i codziennie różne gatunki marihuany, tak jak my wyskakujemy do baru na drinka, polskiego zioła z reguły nie są w stanie palić - rzygają jak koty. Takie to dobre i fajne.

 

Analogicznie z amfetaminą - ludzie dyskutują nad szkodliwością samego środka, a zapominają, że gros producentów do samego produktu dodaje drobniutko zmielonego szkła, które powoduje mikroranki śluzówki i tym samym szybsze wchłanianie się fety do organizmu, a więc potężniejszy i szybszy kop. A że ludzie "eksperymentujący ze swoim wnętrzem" wdychają szkło do płuc, to nikogo nie obchodzi.

 

W obecnych czasach mało jaki produkt jest jedynie tym, czym producenci chcą, żebyśmy go widzieli. Gros tytoni fajkowych ładnie pachnie, bo mają w sobie mnóstwo chemicznych aromatów i ładnie dymi, bo jest nasączony glikolem. Papierosy uzależniają tak silnie i szybko również dlatego, że oprócz tytoniu i nikotyny są dodawane substancje chemiczne, które dodatkowo mają swoje własne działanie uzależniające. Kur... nawet hamburgery zrobione przez mamusię nie smakują jak te z Mac'a, bo w tam napychają je całą furą polepszaczy smaku, który skłania nas do zjedzenia kolejnego, chociaż tak naprawdę to tylko buła z mięsem i trochę wymiętych warzyw.

 

Więc może warto spojrzeć na kwestię gandzi i narkotyków w ogóle również pod tym kątem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem entuzjastą uczciwości i sprawiedliwości , a nie entuzjastą marihuany.

Nienawidzę hipokryzji w jakimkolwiek wydaniu.

A psychologowie mają więcej pracy nie dla tego , że ludziska i dzieci bardziej chorują, tylko dzięki mediom i "modzie" na psychoterapie i inne bzdury....

Kiedyś mówiło się ,że dziecko jest " żywe"........dzisiaj, że ma ADHD ( taka choroba wręcz nie istnieje......) i zamula się psychotropami, oraz wysyła do zacierających rączki z powodu kolejnego sukcesu finansowego psychlogów/psychoterapeutów.

Dziecko powolne?? Aha-Anhedonia i patrz wyżej....

Nikt z mojego pokolenia, z mojej klasy podstawowej ( rocznik 1972 ) nie stał się kretynem , ani socjopatą , pomimo że nikt ,mimo znacznych różnic w temperamentach , nie chodzil na terapie, seanse i inne cwaniackie sposoby na całkowicie niepotrzebne wyciąganie kasy z kieszeni rodziców

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pogromcy mitow wkraczaja do akcji! z komorki, wiec bez polskich znakow. case nr one: do marihuany sie nic nie dodaje! czemu? to zwyczajnie nie ma sensu, nie oplaca sie. to tak jakby do gazety zamiast japonek dodawac laptopa. dostepne, rowniez w u nas, odmiany sa na tyle silne, ze brak uzasadnionych podstaw zeby cos dodawac. substancje, ktore moznaby dodac sa drozsze od samej mj. musza dodatkowo zostac sprowadzone do postaci freebase aby sublimowaly, zamiast sie spalac. hodowalem ziolo wiele razy. palilem holendeskie z cfshopow. najmocniejsze odmiany jakich probowalem byly jednak z polski. jedyny praktytykowany myk, to obciawanie ziola, ale zadne z uzywanych substancji nie sa aktywne. case nr dwa: mit o jarzeniowie dotyczy kokainy, nie amfetaminy. jednak do tej tez sie nic nie dodaje. najczesciej miesza sie ja z laktoza, magnezem lub jakims nieaktywnym wypelniaczem. zagrozeniem sa zanieczyszczenia. najwiecej jest ich w a. uzyskiwanej z benzylometyloketonu, a producenci to w wiekszosci...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dolomit, abstrahując od faktu, że pojawił się cały szereg tzw. chorób cywilizacyjnych, których istnienia nie zaprzeczysz, to generalnie nie za bardzo rozumiem Twój tok myślenia.

 

200 lat temu ludzie nie chodzili do lekarza, chyba, że już umierający byli - czy to znaczy, że mniej chorowali, czy tylko, że medycyna i świadomość społeczna, jak bardzo ta medycyna jest potrzebna, stała na o wiele niższym poziomie?

 

Jak 100 lat temu mąż babę lał po pysku w każdą sobotę, to nikt się temu nie dziwił - robił to profilaktycznie, co by jej w głowie nie fermentowało. Jak jaśniepan w kącie przydybał służącą i zerżnął, to szła dokończyć sprzątanie, potem się umyć, a płakała najwyżej w poduszkę, po cichutku. A teraz? DDD, DDA, PTSD... Jak gówniarz pyskował, źle się uczył, rozrabiał, to się go lało pasem aż się rozlegało. Albo lało się też co tydzień - profilaktycznie. W szkołach tak kiedyś było, wiedziałeś? Lanie dostawali nie tylko źli uczniowie, ale wszyscy, na wszelki wypadek. A teraz? To przemoc, dysfunkcyjna rodzina...

 

Jak nic wina psychologów.

 

No litości...

 

-- 29 sie 2011, 19:26 --

 

@Kahir

Osobiście widziałam wyniki badań marihuany z butaprenem, chyba, że policja je zafałszowała. Ale dopiero to by się nie opłacało. Szkła osobiście nie widziałam, ale mój kolega z laboratorium już owszem, ja mu wierzę, również nie ma powodu mnie okłamywać - ja wolę drinki.

 

PS2.

Może ktoś nie wiedział, że musi sprowadzać substancje, które się będą sublimować zamiast spalać, dlatego dodał kleju za 6zł tubka, co by się gandzia lepiej lepiła w kulki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...lamerzy nie znajacy sie na chemii. poza tym nie

chce im sie oczyszczac. eter i bezwodny aceton to nie sa najtansze sprawy. kolejny problem to stracanie osadu kwasem siarkowym. tu trzeba cierpliwosci. jak doda sie za duzo to siarczan bedzie zbyt kwasowy, a co za tym idzie duzo bardziej kardiotoksyczny. sa lepsze reakcje, czystsze, np. z fenylo-2-nitropropanonu, ale sam prekursor jest drozszy i trudniejszy do zdobycia. no. tak sie sprawy maja.

 

-- 29 sie 2011, 19:38 --

 

wierze, ze widzialas. tez widzialem. zdarza sie to tak samo czesto jak dioksyny w kielbasie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kahir, ja nie rozumiem tego, co piszesz :D Tych wyników też nie rozumiałam, zwyczajnie rozumiejący je mój bliski kolega wyjaśnił mi prostymi słowami - klej. Butapren. Powiedział, że jak ktoś chce mieć pewność, że pali zioło a nie coś dziwnego, to powinien to sobie od ziarenka wyhodować, ew. mieć kogoś znajomego, kto mu wyhoduje od ziarenka. I tyle wiem na ten temat, niemniej uważam, że kolega miał sporo racji. Czarny rynek to zawsze czarny rynek, nie wiadomo co kupujesz jak nie znasz się na tym i nie masz możliwości zweryfikować. Jak kupujesz wódkę od ruskich na bazarze to też ciężko dojść, czy to etanol czy metanol - ja bym nie wiedziała.

 

Główny powód, dla którego jestem pro legalizacja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak 100 lat temu mąż babę lał po pysku w każdą sobotę, to nikt się temu nie dziwił - robił to profilaktycznie, co by jej w głowie nie fermentowało. Jak jaśniepan w kącie przydybał służącą i zerżnął, to szła dokończyć sprzątanie, potem się umyć, a płakała najwyżej w poduszkę, po cichutku. A teraz? DDD, DDA, PTSD... Jak gówniarz pyskował, źle się uczył, rozrabiał, to się go lało pasem aż się rozlegało. Albo lało się też co tydzień - profilaktycznie. W szkołach tak kiedyś było, wiedziałeś? Lanie dostawali nie tylko źli uczniowie, ale wszyscy, na wszelki wypadek. A teraz? To przemoc, dysfunkcyjna rodzina...

 

Dlatego jest coś takiego jak rozwój kulturowy i społeczny... i wiele z tych rzeczy nie powinno mieć w ogóle miejsca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dolomit, podobnie, jak ty nie cierpię hipokryzji, ale wątek o marihuanie chyba jest po to, by mogli się na nim wypowiadać zarówno ci, którzy są za jej legalizacją i chcą podzielić się swoimi argumentami, jak i dla tych, którzy zwracają uwagę na potencjalne ryzyko i niebezpieczeństwo związane z paleniem "trawki". Każdy przecież ma prawo do odmiennego zdania i dzielenia się informacjami, jakimi dysponuje na temat wpływu narkotyków na organizm czy sposobów ich produkowania.

A psychologowie mają więcej pracy nie dlatego, że ludziska i dzieci bardziej chorują, tylko dzięki mediom i "modzie" na psychoterapie i inne bzdury....

Kiedyś mówiło się, że dziecko jest "żywe"........dzisiaj, że ma ADHD (taka choroba wręcz nie istnieje......) i zamula się psychotropami, oraz wysyła do zacierających rączki z powodu kolejnego sukcesu finansowego psychologów/psychoterapeutów.

Dziecko powolne?? Aha-Anhedonia i patrz wyżej....

 

Nie zgadzam się z twoim tokiem rozumowania. Podobnie, jak Vian, uważam, że potrzeba korzystania z pomocy psychologicznej czy psychiatrycznej nie jest sztucznie "nadmuchiwana" przez media, ale świadczy o większej świadomości ludzi. I istnieje choroba ADHD, jak i wiele innych jednostek chorobowych - radzę zapoznać się z Klasyfikacją Chorób i Problemów Zdrowotnych ICD-10 i sprawdzić sobie zagadnienie pt. zespół hiperkinetyczny albo poczytać trochę fachowej literatury na ten temat. Uwierz, że wielu psychologów nie zarabia aż tak "ciężkich" pieniędzy, by im zależało na tym, by ludzie chorowali "na duszy". Częściej chciałabym mieć mniej pracy niż mam... i wolałabym, żeby ludzie nie musieli korzystać z mojej pomocy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KeFaS, ale do czego Ty zmierzasz? Terapeucie też nikt za darmo mieszkania nie da, rachunków za niego nie opłaci, zakupów mu nie przyniesie, dzieci do szkoły nie wyposaży. Sam popatrzyłeś na dzisiejsze realia? Terapeuta pewnie mógłby brać dyszkę zamiast stówki, tylko ciekawe, z czego by się utrzymał.

 

Terapeuta to zawód, jak każdy inny. Jak w każdym zawodzie zdarzają się dobrzy, uczciwi specjaliści i cwaniacy, którzy chcą wyciągnąć z Ciebie kasę. Co jakiś czas słyszę o cwaniakach, szarlatanach czy zwyczajnych głupkach, którzy nie mają serca do tego, co robią, wydaje im się, że przeczytać książkę to wszystko i są strasznie mądrzy. Ale wiesz, słyszę też o lekarzach konowałach, albo o durniach, co na wszystko przepisują antybiotyk, albo co przychodzą pijani do pracy i co - jak złamiesz nogę albo dostaniesz zapalenia płuc, to wpadniesz na forum po wirtualnego tulasa czy jednak pójdziesz do jakiegoś lekarza? Jak Cię ząb rozboli to bierzesz klapcążki i sam wyrywasz, czy idziesz do dentysty mimo, że wywalisz stówkę za wizytę?

 

No a jak myślących ludzi boli psychika, to idą do terapeuty.

Takie to proste.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja nie lubię wciskania każdemu z góry tekstów typu "idź na terapię", bo w wielu przypadkach można poradzić sobie innymi sposobami, mam tu na myśli po prostu rozmowy z ludźmi, z przyjaciółmi, mi osobiście one dają dużo więcej niż gadanie z psychologiem, a zamiast płacić tyle kasy obcej osobie wolę sobie kupić worek dobrej trawy, która działa na mnie terapeutycznie. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KeFaS, akurat ja nie wypowiadam się w imieniu terapeutów i nie będę mówiła o ich zarobkach, bo to nie stanowi przedmiotu rozmów w tym wątku. Raczej jestem psychologiem-diagnostą i nie zarabiam "stówki za godzinę". Zarabiam o wiele mniej. Zresztą nieważne. Podzielam zdanie Vian, że niektórzy potrzebujący pomocy terapeutycznej idą do psychologów, podobnie, jak ci z bolącym zębem do dentysty, czy potrzebujący skrócić włosy do fryzjera.

A ja nie lubię wciskania każdemu z góry tekstów typu "idź na terapię", bo w wielu przypadkach można poradzić sobie innymi sposobami, mam tu na myśli po prostu rozmowy z ludźmi, z przyjaciółmi, mi osobiście one dają dużo więcej niż gadanie z psychologiem, a zamiast płacić tyle kasy obcej osobie wolę sobie kupić worek dobrej trawy, która działa na mnie terapeutycznie.
Zgadzam się z tobą KeFaS - nie każdy potrzebuje terapii. Niekiedy wystarczy szczera rozmowa z przyjacielem, mężem, żoną - zdrowa komunikacja może więcej niż niejeden seans czy konsultacja psychologiczna. A co do "potencjału terapeutycznego" marihuany wypowiedziałam się już wcześniej :D Według mnie, to wątpliwej jakości terapia, wymagająca w perspektywie długofalowej rzeczowej pomocy psychologicznej naprawdę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×