Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hej, witam, czołem...


drill

Rekomendowane odpowiedzi

Siemacie wszyscy forumowicze. Sam nie wiem co teraz mam dokładnie napisać. Najgorzej jest się chyba przedstawić, napisać coś samemu o sobie. Dochodzimy wtedy do wniosku, że nie reprezentujemy sobą żadnych wartości, że jesteśmy tylko ciężarem dla otaczającego nas Świata i dla siebie samych przede wszystkim. Mam 25 lat. I nie wiem co dalej. Co dalej zrobić, bez pracy już od kilku miesięcy, i nie dbam o to już nawet bo zależy mi tylko na jednej osobie na świecie. Najbardziej wyjątkowej ze wszystkich jakie znam, ale jak to w zwyczaju bywa "nie dla psa kiełbasa". Zniszczyłem wszystko, całą naszą przyjaźń tylko dlatego że chciałem czegoś więcej. Wiem teraz jak bardzo zawaliłem. Bardzo tego żałuję, ale odzyskań zaufanie zranionego przyjaciela jest chyba najtrudniej. W najgorszych chwilach wchodził we mnie prawdziwy potwór, robiłem rzeczy których nigdy sobie już nie wybaczę do końca życia. Codziennie chciałbym, uciec jak najdalej, mimo tego że mam świadomość że przed tym co ma się w głowie to uciec nie można. Później przychodzą do głowy, myśli najgorsze. Przecież jeśli nie można przed tym uciec, pozostaje tylko jeden sposób na to żeby mieć w końcu wymarzony spokój, prawda? Zarejestrowałem się tutaj, bo mam nadzieję, że w końcu będę miał możliwość podzielenia się moimi problemami z innymi. Paradoksem w tym wszystkim jest to, że w powiedzmy "realnym" świecie o wszystkim potrafię rozmawiać tylko z nią. Do nikogo nie mam takiego zaufania, chociaż nigdy już nie będzie tak jak kiedyś. A ja się w każdej chwili, w każdej minucie, sekundzie łudzę, że może los się odmieni. Niczym zbity i porzucony gdzieś w lesie pies, czekający na swego pana mimo świadomości jak bardzo go krzywdził. Świat jest zły, okropny, niesprawiedliwy, chory. To my jesteśmy w tym świecie najbardziej normalni. Izoluje się w domu, od wszystkiego. Rodziny, znajomych, których zostało już niewiele. Nie mogę niestety z nikim poważnie porozmawiać o moich problemach, o tym co czuje, jak mi jest źle. O tym że moim największym marzeniem jest to, żeby już mnie nie było. :silence:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego że robiłem rzeczy, których będę żałował już do końca mojego nędznego życia. Sprawiłem że mój najlepszy przyjaciel, jakim ta osoba bez wątpienia była zaczęła się mnie bać. Wstępowało we mnie coś okropnego. Nie potrafię racjonalnie tego wyjaśnić. Stawałem się zupełnie innym człowiekiem, niż byłem wcześniej. Nie interesowało mnie nic, nic się dla mnie nie liczyło. Byłem zaślepiony. Nie potrafię nawet teraz po czasie określić co mną kierowało. Jakbym to nie był ja.Chciałbym to wszystko jakoś teraz naprawić, ale cokolwiek bym zrobił to i tak się nie udaje. Najlepiej by było gdyby już wszyscy mieli ode mnie spokój, z samym sobą włącznie.

 

Żeby było z góry jasne, nigdy bym Jej nie skrzywdził, nie uderzył, bo co niektórzy mogliby tak pomyśleć po tym co napisałem. Nic z tych rzeczy. Nie jestem tego typu człowiekiem. Tego miałem przykład w domu jak byłem mały. Ja nigdy taki nie będę. Prędzej bym sobie ręce odciął.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najlepiej by było gdyby już wszyscy mieli ode mnie spokój, z samym sobą włącznie.
nie mów w ten sposób.To nigdy nie będzie wyjściem.Jesteś w tej chwili pod wpływem emocji a one nie są dobrym doradcą.

 

 

To jest jak najbardziej wyjście, i codziennie dochodzę do wniosku, że tak na prawdę nie trzyma mnie już nic. Nie ma tego na czym mi zależy i pewnie już nigdy nie wróci. Co mi po spotkaniach, które trwają kilkanaście minut, średnio raz w miesiącu. To nie powinno być tak. Zresztą to nie tylko o Nią chodzi. Nie nadaję się do niczego. Nie potrafię nic. Żadna praca wydaje mi się niemożliwa do wykonania. Chciałbym się zamknąć przed światem. Radość z życia to coś co już nigdy do mnie nie wróci. Odwracam się od wszystkich, nie odbieram telefonów, nie odpisuje na smsy. Nie chcę obarczać żadnego mojego znajomego co mi pozostał, moimi problemami. Bo to mi i tak nie pomoże. Kiedyś się ciąłem, blizny na ręce mam do dzisiaj i będę miał już zawsze. Chciałbym być w lepszym świecie, beztroski, gdzie nie musiałbym bić się codziennie z własnymi myślami.

 

A co robiłem? Wiele rzeczy. Pisałem, że to Ona odpowiada za to że uważam że życie jest do niczego. Groziłem jej już nie raz że się zabije. Najpierw to na nią działało, później się już przyzwyczaiła to tych "gróźb" i mimo że codziennie o tym myślę nie robi to już na niej żadnego wrażenia. Zresztą Ona już o tym nie wie. Pisałem Jej też inne świństwa. Jak mi nie odpisywała, od razu zaczynały się wyrzuty dlaczego tak jest. Nie powinno to tak wyglądać. Nachodziłem ją w pracy. Kiedyś razem pracowaliśmy. Nachodziłem też w domu, ale to rzadziej. Bała się mnie bo nie wiedziała co znowu mogę wymyślić. Co teraz zrobię. Chociaż wiem też że jest świadoma, że nigdy bym jej nie chciał skrzywdzić i nigdy się tym nie kierowałem. Po prostu nie myślałem w tym czasie co tak na prawdę robię. Ostatnio mi napisała, że niby widzi że się zmieniłem, ale boi mi się choć trochę zaufać bo może to być moja kolejna poza i podświadomie czeka, kiedy zacznę się znowu tak zachowywać. Ile razy to mieliśmy ostatnie spotkania, na których kończyliśmy naszą znajomość. Ryczeliśmy oboje. Najdłużej wytrzymałem bez kontaktu z Nią 71 dni. Najgorsze dni w moim życiu to takie kiedy nie mam z Nią kontaktu, a tak niestety jest na co dzień. Robiłem też inne rzeczy o których nie chcę napisać, przynajmniej na razie.

 

Nie wiem co mam zrobić. Na prawdę chciałbym odzyskać przyjaciela. Wiem że nawaliłem. Nie zasługuje na żadnego przyjaciela. Może to przewrotne, ale tylko przy niej czuje że żyje. Bez Niej, jako przyjaciela już nie mówię tutaj o stworzeniu jakiegokolwiek związku, moje życie nie ma sensu. Nie umiem się już śmiać. Sam się tym katuje codziennie, nie ma godziny żebym nie myślał o tym jak jest teraz. Siedzę zamknięty, już nawet nie w domu a w swoim pokoju, wychodzę z niego tylko do łazienki czy kuchni i zaraz wracam w moje 4 ściany, gdzie mogę męczyć się sam ze sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

drill, A zastanawiałeś się nad tym, co da Ci izolowanie się od ludzi?To na pewno nie jest droga do odzyskania równowagi.A to żebyś odzyskał równowagę jest najważniejsze.Napisałeś, że ona widzi, że się zmieniłeś, ale się boi.Na wszystko trzeba czasu.Musisz zadbać o siebie, o to by stanąć na nogi.Gwarancji Ci dać nie mogę, ale być może jeśli będziesz się starał odzyskać jej zaufanie, to może z czasem Ci sie to uda.Podkreślam-zaufanie.Nie mówię w tej chwili o czymś innym.Powinieneś zacząć przebywać wśród ludzi, oderwać się trochę od tych myśli, pokazać jej, że funkcjonujesz.Trudno jest w tej sprawie cokolwiek radzić.Tak jak napisałam- gwarancji nie ma.Lecz czas niejednokrotnie potrafi zdziałać cuda...

Samara masz racje , zaufanie odzyskac jest trudno , ale jest to mozliwe tylko trzeba pokazać ze naprawde zalezy.

Drrill musi stanac na nogi , dojsc do siebie postarac sie by strach u tej osby przestał istnieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiałem się co mi daje odizolowanie się od ludzi. I jest to chyba dobra decyzja. Nikt nie widzi przynajmniej tego, jak to się sam użalam nad tym moim popieprzonym życiem, jak mi nigdy nic nie wychodzi. Nie chcę nikogo obarczać już moimi problemami, nie chcę być dla nikogo ciężarem. Lepiej jest jak siedzę sam, powyłączam wszystko, położę się na łóżku i tak czas leci. Nikomu nie wadzę, nikogo nie krzywdzę. Tak jest najlepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@ballada, zostałabyś przy osobie która Cię krzywdzi. Kiedyś mówiła mi że jestem dla niej jak brat, którego nigdy nie miała. Że kiedyś będe dla kogoś wspaniałym mężem i ojcem, bo wie ile jestem w stanie zrobić dla kogoś na kim mi zależy. Później odwołała te słowa, powiedziała że się pomyliła co do mnie. To mnie chyba zabolało najbardziej.Ja Jej się z jednej strony nie dziwię. Odpowiedzcie sobie sami, zostalibyście przy osobie, która Was raniła, płakaliście przez nią, baliście się jej? Nie sadze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tym widzisz było różnie. Przez jakiś czas było dobrze a później znowu się zaczynało. Pretensje z obu stron były praktycznie codziennie, potrafiliśmy się tylko kłócić a ja na siłę próbowałem to wszystko naprawiać co przynosiło odwrotny efekt. I zawsze wszystko się rozsypywało. ach szkoda gadać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj "drill" doskonale wiem co czujesz ponieważ jestem w tym samym miejscu i czasie co Ty.. straciłam przyjazn i coś wyjątkowego przez mój egoizm również tego żałowałam i walka o to również nie przyniosła oczekiwanych efektów.. postanowiłam postawić na czas.. w tym przypadku bardzo pomógł moim zdaniem powinniśmy szanować ludzi jakimikolwiek są a złe opinie zachować dla siebie gdyż wzrasta wtedy w nas zaufanie a to dobry wariant na przyjazn pamietaj nic na szybko.. to delikatne sprawy mnie udało się odzyskać kontakt więc wierze, że i Tobie to się uda:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki, ten etap z czasem to teraz trwa. Mi jest oczywiście mało ale robię co mogę żeby wytrzymać. Niby przez to jest lepiej, no bo jak już się zobaczymy raz na ten miesiąc to nie kłócimy się, tylko możemy w miarę normalnie rozmawiać. Bez wyrzutów i bez żalu. Żalu którego z pewnością jest wiele po obu stronach. Chciałem się spotkać, żebyśmy mogli wyrzucić ten żal. Byłoby to na pewno trudne spotkanie, ale wydaje mi się że takie "wyrzyganie" sobie wszystkiego co nas boli byłoby bardzo dobre w obecnej sytuacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×