Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Przyczyną nadmiernej senności czy zmęczenia może być także anemia. Mam często z tym problemy. Po kuracji tabletkami z zelazem jest lepiej (podejrzewam , że teraz znów mam anemię , bo schudłam co nieco, po niedzieli zrobię sobie badanie krwi) . Może węc i niektórzy z was mają anemię ,tylko nie zdają sobie z tego sprawy. Poza tym zimowy czas też nie nastraja optymistycznie, latem jakoś nie mam problemow z ciągłym zmęczeniem.

Ale proszę was pomyślcie czy to czasem nie anemia. Objawy to właśnie senność, szum w uszach,mroczki przed oczami(zwąłszcza gdy zmienia się pozycję ciała np. po wstaniu z krzesła)zawroty głowy,apatia, ociężałość,bladość bl.on śluzowych i spojówek oka oraz skóry, szybkie męczenie się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Tak jak wy staram sie walczyc z ta natretna i jakze trudna chorobą,nie jest latwo,do moim najczestrzych objawow moge zaliczyc szczegolnie otepienie(trudna jest mi sie skoncetrowac,doskwieraja mi jakies zaburzenia pamieci,czasami mam takie dni ze trudno mi jest sie wypowiedziec),gdy czasami jestem w markecie czuje w swoeje glowie zawirowanie,ucisk,oszolomienie a szczegolnie i prawie codzinnie przybiera to na sile w szkole w obecnosci innych,przypuszczam ze mam chyba jakis rodzaj fobii spolecznej,strasznie mnie to dreczy zabardzo martwie sie tym co o mnie inni sobie pomysla,gdy wstaje rano i mam isc do szkolu odczuwam cholerne zmeczenie,natlok negatywncyh mysli mimo ze staram sie myslec pozytywnie,czuje ze destrukcyjne mysli maja nademna kontrole.Bylem juz na jednej wizycie u psychiatry trwała ona zaledwie 5 minut,poiwiedzialem jej o swoich objawach i przepisala mi Seronoil zazywam go juz 10 dni ale nie widze zadnej szczegolnej zmiany.Mysle ze rowniez ze ta nerwica ma rowniez poklad w moim zawirowanym zyciu,kiedys wam o nim napisze.W tym roku czeka mnie matura,a ja taki zmientolony jestem,brak mi motywacji do nauki gdy biore sie nauke odrazu dopada mnie lenistow nie chec,czesto sie rozkojarzam w trakcie nauki np.mysle nie wiadomo oczym i nagle usiwadamiam sobie co ja robie przeciez mam sie uczyc,ogolnie nauka mi idzie bardzo kiepsko,ale jakos sie przeslizgalem na farcie do nastepnych klas.

 

Doradzcie jaki kroki zrobic,aby pokonac to najgorsze ścierwo!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znowu jestem nakręcony. Ręce mi się pocą. Biorę gazetę - rzucam. Biorę książkę - rzucam. Tv - nie jestem w stanie oglądać. Na niczym się nie mogę skupić. A jak już gigantycznym wysiłkiem woli się staram, to i tak wszystko jest jakby obok, bo w świadomości zagnieżdżone są na dobre ciągłe, natrętne rozmyślania. O czym? O wszystkim. Nawet o tym, że ciągle rozmyślam, nawet o tym, że ciągle rozmyślam, że rozmyslam... Ależ to kosztuje energii. Znowu wkręcam sobię choroby - schizofrenię, stan manii, BPD i temu podobne. Mam dowód na to, że lęk jest irracjonalny, bo pomimo pełnej świadomości tego, że to nerwica, a nie np. schiza to i tak myślę, że to nie nerwica tylko... i tak w koło Macieju. Im bardziej chcę się uspokoić i pomyśleć co by tu zrobić z własnym życiem (tak sobie pomyśleć o wizji siebie na najbliższe lata), tym bardziej jestem nabuzowany i czuję tym większą "dziurę". Nagle dostaję silnego, paraliżującego lęku o tym - i tu uwaga - jak spędzę Sylwestra 2007/2008. Lęk jest tak silny, że jestem kompletnie sparaliżowany, aż mam "zatkaną" głowę. Przecież to jakaś paranoja. I mógłbym tu pisać jeszcze z godzinę, a przecież to objawy. To zupełnie nie o to chodzi. Pod tym się coś kryje. Wiem, że tak jest, mam pełną tego świadomość. Więc skoro wiem, to po co się męczę. Ale przecież lęk jest irracjonalny. I zaczynamy od nowa... I tak mija dzień za dniem. A wszystko poza objawami jakby nie miało znaczenia, było pozorne, bez uczuć.

Super mieć nerwicę, nie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:D ...i ja Ciebie pozdrawiam Lidio:)...zachęcam Cię do takiego podejścia do własnej nerwicy, ale uprzedzam, że jest to niezwykle trudne...:)...moje leczenie nerwicy rozpoczęło się od zrozumienia, że objawy fizyczne nie są żadną poważną chorobą, a jedynie bardzo bolesnym wyrazem wewnętrznego konfliktu,braku miłości do siebie i tłumienia uczuć, które domagały się prawa do własnego istnienia...potrzebowałam wielu lat własnej drogi i pomocy terapeuty, by powoli zrozumieć to, czego nie mogłam,nie potrafiłam i nie chciałam zrozumieć...moje dzieciństwo było dla mnie bardzo trudne...to fakt...ważne jest jednak nie to, co nam zrobiono, ale to, co my robimy z tym, co zrobiono nam...moja nerwica była dla mnie alibi...była idealnym usprawiedliwieniem dla wielu nieodpowiedzialnych decyzji w moim życiu..."posiadanie"nerwicy zwalniało mnie z wzięcia odpowiedzialności za swoje życie, wybory i za własne stawanie się dojrzałym człowiekiem...zrozumienie tego także jest drogą...nie wierzę w żadne cudowne ozdrowienia...oswajanie własnego lęku, przyglądanie się sobie samemu, zmiana schematu własnego myślenia o sobie, świecie, innych ludziach to ciężka praca...to przedzieranie się przez zarośla...ale warto...i warto przyglądać się z dużą uważnością temu, co pojawia się w ciele...bo ten objaw chce nam coś powiedzieć o nas samych...nie mam już ataków paniki, lęków i objawów, które paraliżowały i "zatrzymywały" całe moje życie...jestem po drugiej stronie...ale po tej drugiej stronie odnalazłam siebie samą...może zamiast wyzywać nerwicę, walczyć z nią, niszczyć warto zatrzymać się i wsłuchać w cichy głos pochodzący z własnej duszy, która poprzez arytmię, lęk, ból głowy, uczucie zamierania, wymioty, zawroty głowy, paraliż woła o uwagę...która chce nam coś ważnego powiedzieć...o nas samych...jednak kiedy kilkanaście lat temu usłyszałam to od terapeuty, stuknęłam się w czoło i nie uwierzyłam w żadne jego słowo...musiałam przejść wiele kilometrów własnej drogi, żeby to zrozumieć:)...ale zawsze zaczynamy od pierwszego kroku:)...Anna :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani ta książka, to moja biblia. zostawiam ja na pamiatke. fakt jest nie do kupienia. chciałbym wam jakos pomóc, moge odbijac na ksero wyjdzie ok 50 złoty tak mi sie wydaje. Tą ksiazke trudno strescic. Autorzy tej ksiażki to ludzie którzy sami oswili lęk bez rzadnych leków. A jest ona napisan mniej więcej stylem jakim ja operuje na forum. Z niej mój nawyk. Przeczytalem ja ok 1000 razy:))) heheh

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aniu.................nieznalazlam rownie mądrego postu na ttym forum co twoj, remku ty chciales przekazac to samo, przepraszam cie , ze nieumialam cie zrozumiec, ania to bardzo dobze ujela, do takiego stopnia ze gdy czytalam ten wpis lzy poplynely.................moze zeczywiscie nerwica to objaw chorej przez dluzszy czas naszej duszy, wolanie o pomoc. narazie choc prubowalam niepotrafie sie wsluchac w samą siebie, moze jeszcze za wczesnie, musze sie tego nauczyc. narazie mam w glowie wielki chaos musze to sobie poukladac, duzo przemyslec i zrozumiec. dziekuje wam serdecznie aniu , remku i pozostalym, pozdrawiam lidia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Erypiku! Najważniejsze to mówić o tym i nie zamykać lęków w sobie. Polecam Ci do poczytania książkę, która mi bardzo pomogła- Anna Polender "Pojedynek z nerwicą" oraz trening autogenny Schultza (ja wytyczne wydrukowałam sobie z netu). Myślę, ze lek jeszcze nie działa, bo bierzesz go krotko. Z drugiej strony 5 minutowa wizyta to jakas wielka pomyłka! Radziłabym Ci skorzystać z prywatnej porady, bo niestety często taka forma leczenia jest korzystniejsza (bardziej się Tobą przejmują)- chociaż to tylko moja osobista opinia. Oprócz leków, musisz także zacząć oswajać swój lęk- jest to trudne i pracochłonne, ale da się zrobić. Nie dawaj się negatywnym myślom i zacznij stosować pozytywne afirmacje. Ufam, że szybko poczujesz się lepiej. Pozdrawiam serdecznie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lidio:)...wiem jedno...nie poradziłabym sobie bez pomocy drugiego człowieka...bez terapeuty...czasami chaos i bałagan jest tak wielki, że potrzebujemy kogoś z zewnątrz...i nie chodzi o to, że ktoś zrobi coś za nas...ja potrzebowałam zejść do ciemnych piwnic mojego dzieciństwa, ale z kimś...za rękę...terapeuta zapalił lampy...oświetlił mrok...pokazał wszystkie "smoki" i "straszydła"...wskazał drogę, rozjaśnił to, co ukryte...a potem?...a potem była już tylko moja ciężka praca nad sobą...do tej pory mam w sobie wiele pokory i nadal jestem uważna wobec tego, co we mnie...stare myśli lubią wracać jak motyw z często słuchanej płyty:))))...ale zawsze można zagrać nowe tango:)...może przez chwilę przestać myśleć o sobie i zwrócić się do świata...innych ludzi...do kogoś samotnego, zagubionego...wyjść z egoizmu własnej nerwicy i zobaczyć, że nie jest się pępkiem tego świata...to trudna prawda, ale w leczeniu tej choroby trzeba połknąć także gorzkie pigułki:)...pozdrawiam i trzymam kciuki w poszukiwaniu swojej drogi:)))Anna :D:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Remigiusz to jak przeczytałeś tą książkę tyle razy , i wyleczyłeś się , to może uda ci się jakoś nam pomóc , chociaż troszeczkę :cry: Może stosując ten twój styl jakoś wpłyniesz na niektórych nas.? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Róża, dzięki za "diagnozę" :smile: Nie będę się obawiał że coś sobie wkręciłęm, bo do następnej wizyty jeszcze trochę czasu zostało. W mojej dziurze zabitaj dechami lekarz jest raz na miesiąc i jeszcze nie wiadomo którego dnia będzie, prowdopodobnie na koniec miesiąca.

Sisi, na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie żebym zdobył się na rozmowę z nim, ale może kiedyś... a mama... Może mógłbym jej powiedzieć o jednej przyczynie - nieudana miłość. Chociaż i tak nie jestem pewnien czy to właśnie może powodować mój stan. To już było ponad pół roku temu i chociaż myślę o tym do dziś to nie mam takiego odczucia że to przez to. Poza tym... Nie powiem chyba rodzicom że to wszystko może powodować poczucie że przez swoje narodziny łączę dwoje całkiem obcych sobie ludzi. Bo przecież jak by to było, zrobili małe bobo, mały wypadek przy pracy więc musieli się pobrać, bo co by ludzie powiedzieli [sic!] A może jednak powinienem to powiedzieć, sam nie wiem. Wiem że nie powinienem czuuć się temu winny bo nie przypominam sobie żeby ktoś mnie pytal czy chcę zostać urodzonym ;) Ale to poczucie pozostaje. O objawach nerwicowych też bałbym się powiedzieć ze względu na to że mama mogłaby wygadać to ojcu mimo moich próśb, bo wiedziałaby lepiej, że powinien o tym wiedzieć. o ile mama zrozumiałaby mój stan, ojciec by jeszcze bardziej wyrobiłby sobie opinię o mnie jako wariata.

Śliwko, właśnie o to prosiłem, o radę. W razie jakby mnie ojciec z domu wyrzucił to nie musisz czuć się winna ;) Jeśli się w końcu zdobęde na rozmowę to będe miał idealny tekst 'przemówienia' dzięki Tobie ;) Bo tak naprawdę sam bym nie wiedział co mógłbym mu powiedzieć.

 

Kiedyś się w końcu zmobilizuję i porozmawiam

To moje przekładanie spraw na jutro... I ciągle na jutro. Niefajne to jest. Ale kiedyś na pewno.

Pozdrawiam i dziękuję Wam za zainteresowanie i pomoc.

 

[ Dodano: Sob Sty 27, 2007 6:53 pm ]

Witam ponownie po dłuższym czasie.

Prosiliście więc daję znak: mam zaliczoną pierwszą wizytę u psychologa (nie postawił żadnej konkretnej diagnozy, ale zwraca szczególną uwage na moje lęki), we wtorek idę do lekarza. Rozmawiałem już z mamą, wie już dużo rzeczy ale jeszcze nie wszystko. Zbieram się powoli do następnej rozmowy.

LEKI DZIAŁAJA. NIe wiedziałem że można się tak czuć. Wczoraj nawet śmiałem się sam do siebie, myślałem że będe skakał z radości.

Martwi mnie tylko jedna rzecz. Jestem na urlopie zdrowotnym, teorytycznie powinienem wrócić na studia w pażdzierniku. Dowiedziała się o tym siostra cioteczna (studiuje na tym samym wydziale) i koniecznie chce mi pomóc i odkręcić to wszystko. Boję się porażki, że czegoś nie zaliczę i znowu przyjdzie załamanie. Szczególnie dlatego że koncentracja się nie poprawiła.

Pozdrawiam, Mono W Kropce ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znam to uczucie maniak.......ja tez to odczuwam w szkole na lekcji w miesjcy gdzie trzeba sie skupic,skoncetrowac.Pamietam ze ostatnio gdy mialem zdawac polski na dopa na semestr(a jestem w klasie maturalnej)to myslem ze wykipie przed odpowiedzia......zrobilem sie caly zimny,rece mialem lodowate, trzesące,tak sie balem odpowiedzi,uczlem sie ale wszytsko mi wyparowalo z lepetyny,czekalem w stresie do konca lekcji jejku,az w koncu zadzwonil dzwonek ja sie zdziwilem czemu ona mnie nie zapytala,szybko podbieglem zagladanac do dziennika a tu dop na semestr..........kurde jaki fart........Szczescie w nieszczesciu.

 

Objawy jakie mnie drecza sa takie same jak twoje,nie umiem rozmawiac z uprzedzonymi przeze mnie osobami na ich widok juz sie trzese dostaje agoni mozgowej,mysli w glowie mi wiruja nie jestem w stanie sie upsokoic,a koncetracja i pamieci siegaja dna.......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

mam na imię Maciej i mam 23 lata

 

wydaje mi się że cierpie na jakiś rodzaj nerwicy (podejżewam fobie społeczną choć możliwe że jest to zespół jakiś stanów)

od ponad roku chodzę ciągle zestresowany jakby w stanie podwyższonego zagrożenia

kiedy jestem zestresowany to cały zalewam się potem co jest bardzo krępujące i potenguje stres gdyż głównie poci mi się twarz co jakby demaskuje mój stan wewnętrzny

 

dziś boje się wyjść do sklepu do szkoły do rodziny czy znajomych, czasem potrafie nad sobą zapanować jednak przeważnie myślenie o tym że poraz kolejny się zestresuje i się spoce dominuje

 

nie potrafie sobie z tym poradzić

 

wczoraj odnalazłem to forum i po przeczytaniu kilkudziesięciu tematów postanowiłem że zwróce się do specjalisty

 

myśle na terapią grupową, czy ktoś z was miał lub ma problem podobny do wyżej opisanego i jakoś sobie radzi z nim?

 

prosze o wasze opinie i rady

 

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witaj

 

Ja cierpię na fobię społeczną...

Mógłbys napisać coś więcej o swoich objawach? Czy Poza poceniem się i stresem towarzyszą Ci też np. myśli o byciu ocenianym, lęk przed krytyką, brakiem akceptacji? Bo właśnie to jest charakterystyczne dla f.s.

Najlepiej zrobisz udając się do specjalisty - dobrze, że bierzesz to pod uwagę... są osoby, które czekają aż 'samo przejdzie" - nie polecam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×