Skocz do zawartości
Nerwica.com

Marihuana


flare

Rekomendowane odpowiedzi

Ja tam próbuję tylko od czasu do czasu alkoholu , w szkle sredniej miałam okres ,zę mnie powaliło ostro ale i tak tylko na piciu sie skonczyło za to ostrym w tamtym czasie, odwiedzaniem dziwnych , podejrzanych miejsc i tym podobne rzeczy , od papierosów i narkotyków sie zawsze z dala trzymałam, chociaz znam ludzi co sie nie trzymali źle skonczyli, , na trawę sie skusiłam , ale tylko kilka razy i dośc dawno temu. Jakos mnie to nie kręci te uzywki, ale mam i znajomych co w ogóle nie piją a ja czasem lubie jak ktos przyjdzie pogadać i sie napic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

uzytkownikkahir ma racje, próbujesz się pozbyć problemu, bo po prostu kuzyn Ci przeszkadza tym, że żyje inaczej, a Ty nie możesz, bo kierujesz się tym co powiedzą ludzie.

 

Proszę Cię. Nie zależy mi kompletnie na opinii innych ludzi. Jestem ustatkowanym facetem. Nie chcę, aby zrobił sobie krzywdę albo zakończył żywot przed czasem.

Już miał nie raz chore jazdy, że ktoś go śledzi, bał się spać, etc. Sam do mnie przyjechał i mówił - miałeś rację, rezygnuję z tego całego syfu. Nie minął tydzień i sytuacja się powtórzyła i dalej w tym gównie brnie - dzień w dzień...

 

Czy myślisz, że naprawdę mi zależy, aby żyć tak jak on? Chłopie... zejdź na ziemię. Nie mam 15 lat, aby mnie w jakikolwiek sposób takie rzeczy bawiły, a w jego wieku najwyższy czas, aby iść do pracy, brać życiowe doświadczenie i odpowiedzialność. Póki co się stacza na dno, a Ty go bronisz i próbujesz odwrócić kota ogonem i piszesz, że ja bym chciał robić to samo... :silence:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy myślisz, że naprawdę mi zależy, aby żyć tak jak on? Chłopie... zejdź na ziemię. Nie mam 15 lat, aby mnie w jakikolwiek sposób takie rzeczy bawiły, a w jego wieku najwyższy czas, aby iść do pracy, brać życiowe doświadczenie i odpowiedzialność. Póki co się stacza na dno, a Ty go bronisz i próbujesz odwrócić kota ogonem i piszesz, że ja bym chciał robić to samo... :silence:

kompletnie nie zrozumiałeś co KeFaS miał na myśli, ale ja Ci nie ułatwię sprawy. myśl.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

przejrzałam sobie niektóre posty na tym forum i część wpisów mnie niepokoi. Wokół marihuany narosło sporo mitów, które już na dobre utrwaliły się w społeczeństwie. Sztandarowym argumentem jest ten, jakoby marihuana nie uzależniała. Nawet doniesienia ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) zdają się ugruntowywać wśród ludzi twierdzenia, że palenie marihuany wyrządza mniej szkód niż stosowanie legalnych używek, jak papierosy czy alkohol. I choć marihuana jest relatywnie mało toksyczna, to jednak zawarty w niej THC wykazuje tendencję do kumulowania się w ustroju. Wcześniej pojawia się zależność psychiczna - człowiek zaczyna tracić kontrolę nad ilością zażywanej marihuany. Polemizowałabym również z faktem, że THC nie uzależnia fizjologicznie. Co prawda do ponownego zapalenia zmusza raczej psychika niż ciało, to nie da się jednak zaprzeczyć, że substancja psychoaktywna zostaje włączona w procesy metaboliczne organizmu.

 

Myślę, że cała debata wokół marihuany, THC, prób jej legalizacji oraz "dobroczynnych" i "uduchawiających" wpływów nie powinna koncentrować się na samej marihuanie. To nie marihuana jest problemem, tylko sposób jej percepcji przez ludzi. Nawet lizak może stać się niebezpieczny dla człowieka, kiedy zajada się nim bezustannie. Podobnie jest z marihuaną - jeśli traktuje się ją jako środek do szczęścia, nie wyobraża się sobie życia bez zapalenia skręta i uzależnia jakość swojego samopoczucia od ilości wypalonej "trawki", to źródło problemów lokalizuje się w człowieku. Zamiast szukać szczęścia w sobie, szuka się go poza sobą - w THC lub innych używkach. Marihuana na pewno nie uszczęśliwi człowieka ani nie rozwiąże jego problemów. Co więcej, może jedynie przyczynić się do skumulowania trudności. Większość tych, którzy nałogowo palą marihuanę i tak nie przekonają moje argumenty, bo dali się złapać w sidła nałogu. Szkoda tylko, że ludzie sami fundują sobie powolną śmierć "na raty". Poza tym, THC katalizuje rozwój chorób psychicznych. Warto o tym pamiętać, zanim się sięgnie po skręta. Polecam zapoznać się również z tym artykułem: http://portal.abczdrowie.pl/uzaleznienie-od-marihuany. Pozdrawiam wszystkich użytkowników forum :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ciepło :) Będę próbowała przekonywać, że lepiej szukać szczęścia w sobie niż "oszukiwać mózg" używkami i wprowadzać go w chwilowe i niestabilne poczucie zadowolenia z siebie i ze świata. Mam nadzieję na konstruktywną wymianę poglądów. Pozdrawiam raz jeszcze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ciepło :) Będę próbowała przekonywać, że lepiej szukać szczęścia w sobie niż "oszukiwać mózg" używkami i wprowadzać go w chwilowe i niestabilne poczucie zadowolenia z siebie i ze świata. Mam nadzieję na konstruktywną wymianę poglądów. Pozdrawiam raz jeszcze

Czy masz też na myśli leki (w końcu zbliżone działanie do stymulantów jak np. amfetamina) czy wyłącznie substancje typu alkohol, THC?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet doniesienia ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) zdają się ugruntowywać wśród ludzi twierdzenia, że palenie marihuany wyrządza mniej szkód niż stosowanie legalnych używek, jak papierosy czy alkohol.

a jest inaczej?

I choć marihuana jest relatywnie mało toksyczna, to jednak zawarty w niej THC wykazuje tendencję do kumulowania się w ustroju.

w jakiej postaci? gdzie?

Polemizowałabym również z faktem, że THC nie uzależnia fizjologicznie. Co prawda do ponownego zapalenia zmusza raczej psychika niż ciało, to nie da się jednak zaprzeczyć, że substancja psychoaktywna zostaje włączona w procesy metaboliczne organizmu.

widzę, że nie masz bladego pojęcia o biochemii organizmu ludzkiego. włączenie w procesy metaboliczne, a proces metabolizacji, który trwa ileś godzin i się kończy, to dwie różne rzeczy. alkohol, opiaty, benzodiazepiny, nikotyna - te substancje wchodzą w procesy metaboliczne organizmu.

 

nie jestem jakimś obrońcą marihuany. nie chodzę na marsze legalizacji. ostatnio nawet nie palę. zwyczajnie nienawidzę nieścisłości i naukowego fałszu. pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Widzę, że mój wpis wywołał małe poruszenie. uzytkownik, jeśli chodzi o „oszukiwanie” mózgu, to mam na myśli wszelkie substancje psychoaktywne, którymi ludzie się faszerują, bo inaczej już nie potrafią, bo uzależnili swoje życie od stężenia środka odurzającego we krwi. Tak jak pisałam wcześniej, nawet lizak może szkodzić, kiedy traci się kontrolę nad dawką. Po co ludzie sięgają po opiaty, stymulanty, halucynogeny? Czasem z ciekawości, czasem za namową innych, a czasem dlatego, że nie znajdują lepszej alternatywy na to, by poczuć się szczęśliwym albo przynajmniej, by zagłuszyć lęki. Marihuana czy inna używka staje się środkiem, by „coś sobie załatwić” – zapomnieć o kłopotach rodzinnych, problemach w pracy, odstresować się, rozluźnić, pobudzić umysł do działania, uporać się z nieśmiałością itd.

 

kahir, licytowanie się, które uzależnienie jest poważniejsze w skutkach – nikotynizm, alkoholizm czy uzależnienie od marihuany – nie ma sensu. To tak, jakby zastanawiać się, czy lepiej chorować na gardło, czy na płuca. Nałóg zawsze świadczy o braku kontroli nad swoim życiem. I nie kwestionuję, że długoletnie palenie papierosów mniej degraduje organizm niż sporadyczne palenie „trawy”. Chodziło mi o to, że popularyzacja poglądów, jakoby marihuana była mało szkodliwym narkotykiem przyczynia się tylko do zwiększenia zainteresowania THC i nasila chęć spróbowania „trawki”, szczególnie wśród młodych ludzi.

 

Tetrahydrokannabinol wykazuje tendencję do kumulowania się w organizmie, szczególnie w komórkach tłuszczowych. THC i jego metabolity umiejscawiają się też w przestrzeniach synaptycznych, zaburzając pracę neuroprzekaźników, stąd ich wpływ na psychikę. Nie czuję się absolutnie ekspertem w dziedzinie biochemii mózgu. Zdaję sobie sprawę, że marihuana nie wywołuje uzależnienia fizycznego albo że jest ono słabo manifestowalne. Nie da się jednak zaprzeczyć, że marihuana nie pozostaje bez wpływu na fizjologię. U osób chronicznie palących marihuanę spada odporność organizmu, następują zmiany w metabolizmie komórkowym i zostaje zaburzona synteza DNA. Systematyczne palenie wywołuje sztuczną potrzebę, która zmusza do sięgnięcia po narkotyk. Kiedy substancja odurzająca zostaje włączona do metabolizmu, staje się niezbędna do zachowania równowagi ustroju.

 

U osób sporadycznie zażywających marihuany nie widać uzależnienia fizycznego, ale u osób, które codziennie przyjmują wysokie dawki THC daje się zaobserwować słabo wyrażoną, ale jednak, zależność fizyczną, chociażby w postaci zaburzeń pracy żołądka, dreszczy czy zwiększonej potliwości ciała w sytuacji, kiedy zaprzestaje się okresowo palenia. Objawy abstynencyjne wyrażają się nie tylko ze strony psychiki, ale i ciała. Sporadyczne zażycie nie prowadzi do objawów abstynencyjnych, ponieważ narkotyk nie zdążył się jeszcze włączyć w procesy metaboliczne. Wracając do rzeczonego wcześniej raportu WHO – o ile faktycznie specjaliści twierdzą, że używanie konopi może być mniej katastrofalne w skutkach niż palenie tytoniu czy alkoholizm, to ci sami eksperci nie mają wątpliwości, że duże dawki THC mogą przyczyniać się do zaburzeń psychotycznych, w tym do rozwoju schizofrenii. Jeżeli coś nieprecyzyjnie napisałam we wcześniejszym poście, to przepraszam. Nie zamierzam wygłaszać pseudo-naukowych wywodów czy wprowadzać fałsz po przykrywką specjalistycznych słów. Chodzi mi o to, by mieć świadomość, że marihuana nie jest wcale taka „niewinna”, na jaką wygląda i często toruje drogę do zażycia twardych narkotyków.

 

Młode osoby, słysząc tezy pt. „Marihuana nie uzależnia” albo „Marihuana mniej szkodzi niż papierosy czy alkohol” zyskują argument, by zacząć palić, bo „przecież mi nic nie grozi”. A jednak THC może zagrażać – chcę, by to zostało jasno wyartykułowane, by zastanowić się kilka razy, zanim pchani ciekawością czy innym motywem, zapalimy pierwszego skręta. Wiem, że nie przekonam niektórych do swojego stanowiska, bo kto zechce zacząć „coś brać” i tak znajdzie argument za odurzaniem się. Mam nadzieję, że rozwiałam wątpliwości niektórych użytkowników forum.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ależ ja się nie licytuję. stwierdzam fakt. aczkolwiek masz rację, że nałóg, nieważne jaki, prowadzi do - mniejszej bądź większej - utraty kontroli. mówię o tym, że obok utraty kontroli występuje mnóstwo somatycznych niedomagań, które w przypadku alkoholu i nikotyny są niepomiernie większe. czy to nie wpływa na moment utraty kontroli i jej zaawansowanie? zresztą nieistotne. chodzi mi głównie o pokutujące w społeczeństwie przekonanie o poziomie szkodliwości, tylko ze względu na etykietę.

Tetrahydrokannabinol wykazuje tendencję do kumulowania się w organizmie, szczególnie w komórkach tłuszczowych. THC i jego metabolity umiejscawiają się też w przestrzeniach synaptycznych, zaburzając pracę neuroprzekaźników, stąd ich wpływ na psychikę

owszem, odkłada się - w postaci nieaktywnej. i owszem - zaburza, ale nie samą pracę neuroprzekaźników, bo nijak się ma do przestrzeni synaptycznych. gdyby tam wchodził, to by była katastrofa swoją drogą. odkłada się w mielinie i może spowalniać przechodzenie potencjału czynnościowego wzdłuż aksonu. i tutaj wchodzi moje ulubione hasło: ganja zrobi z ciebie debila :mrgreen: po części to prawda, jeśli ma się predyspozycje ku byciu debilem. chodzi o fakt spowolnienia przekaźnictwa. w przypadku ludzi, u których myślenie nie jest najmocniejszą stroną, może to spowodować zidiocenie. ładna nomenklatura, prawda? u innych.. cóż, będą mieli problemy z koncentracją, pamięcią. wszystkie te procesy są odwracalne. nie zachodzi neurodegeneracja.

U osób chronicznie palących marihuanę (...) następują zmiany w metabolizmie komórkowym i zostaje zaburzona synteza DNA.

poproszę o źródło z danymi bibliograficznymi, bo nic o tym nie wiem. chętnie się dam przekonać jeśli to prawda.

Kiedy substancja odurzająca zostaje włączona do metabolizmu, staje się niezbędna do zachowania równowagi ustroju.

i znów wracamy do punktu wyjścia - nie zostaje włączona.

U osób sporadycznie zażywających marihuany nie widać uzależnienia fizycznego, ale u osób, które codziennie przyjmują wysokie dawki THC daje się zaobserwować słabo wyrażoną, ale jednak, zależność fizyczną, chociażby w postaci zaburzeń pracy żołądka, dreszczy czy zwiększonej potliwości ciała w sytuacji, kiedy zaprzestaje się okresowo palenia. Objawy abstynencyjne wyrażają się nie tylko ze strony psychiki, ale i ciała. Sporadyczne zażycie nie prowadzi do objawów abstynencyjnych, ponieważ narkotyk nie zdążył się jeszcze włączyć w procesy metaboliczne.

ale to nie jest zależność fizyczna. nie większa niż od jabłka czy kanapki z ogóreczkiem. możemy iść tą drogą, ale wtedy możemy wszystko włączyć do grupy substancji wchodzących w metabolizm. mówiłem o wchodzeniu w metabolizm, czyli sytuacji gdy substancja jest niezbędna do przeprowadzania pewnych procesów metabolicznych koniecznych do prawidłowego funkcjonowania organizmu. tu tego nie ma. alkohol, benzodiazepiny, nikotyna, opiaty - to są te substancje/grupy substancji.

Młode osoby, słysząc tezy pt. „Marihuana nie uzależnia” albo „Marihuana mniej szkodzi niż papierosy czy alkohol” zyskują argument, by zacząć palić, bo „przecież mi nic nie grozi”. A jednak THC może zagrażać – chcę, by to zostało jasno wyartykułowane, by zastanowić się kilka razy, zanim pchani ciekawością czy innym motywem, zapalimy pierwszego skręta.

dlatego potrzebna jest gruntowna edukacja, akcje społeczne. bez mitów i przekłamań. tak się składa, że nie widziałem jeszcze broszurki o marihuanie (innych substancjach), która podawałaby wyłącznie prawdziwe dane. a widziałem też takie, gdzie większość była - za przeproszeniem - z dupy wzięta. nie kwestionuję problemu. widzę go i uważam, że coś trzeba robić. ale trzeba robić z głową. nie okłamywać i straszyć, ale informować. każdy i tak podejmie decyzję samodzielnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ekspert_abcZdrowie, tyle, że marihuana to nie tylko THC ;)

 

Fakt, każdy nałóg powoduje szkody, ale ogólnie bardzo trudno jest znaleźć ludzi bez jakiegokolwiek nałogu (nawet przykładowego lizaka), więc takie demonizowanie jednej substancji psychoaktywnej, na rzecz innych (leki psychotropowe, które są tu na forum najczęściej polecane) jednak mija się z celem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KeFaS, ależ ja nie zamierzam demonizować zażywania THC i nie śmiem twierdzić, że konopie degradują organizm człowieka bardziej niż inne uzależnienia. Zdaję sobie sprawę, że w dzisiejszych czasach ludzie są zniewoleni przez różne nałogi – jak nie hektolitry wypijanej kawy, to psychotropy albo pracoholizm, jak nie papierosy, to seksoholizm itd. kahir, nie upieram się, że marihuana jest niepomiernie szkodliwa i nie obstaje przy poglądzie, że tylko ze względu na fakt, że wpada do kategorii „substancja psychoaktywna” musi być uważana za nie wiem jak toksyczną. I nie powiedziałam, że marihuana prowadzi do neurodegradacji. Jak słusznie zauważyłeś, brakuje jednak skutecznych kampanii informujących o wpływie narkotyków na organizm, a te, które powstają, zwykle mówią ogólnie o konsekwencjach „brania”, nie wchodząc w szczegóły.

 

Z jednej strony, wydaje się to zasadne, gdyż głównym celem kampanii antynarkotykowych jest zniechęcenie do zażywania środków odurzających i promowanie zdrowego stylu życia, ale z drugiej strony, osoby niedoinformowane, które się zbywa „lakonicznymi twierdzeniami”, faktycznie mogą same chcieć na sobie przetestować efekty działania niektórych substancji. Nie wiem jednak, czy młodzi ludzie chcieliby słuchać wykładów pt. „Neurofizjologia a narkotyki”. Obawiam się też, że spora część usnęłaby, słysząc terminy: otoczki mielinowe, potencjał czynnościowy, aksony, dendryty, komórki glejowe itp. Zresztą to nie jest istotne – to są kwestie dobrej organizacji kampanii.

 

Chodzi mi o to, że, jak trafnie zauważył KeFaS, marihuana to nie samo THC. Przy okazji THC można „brać” coś jeszcze, łączyć ze sobą różne substancje i wtedy wrasta ryzyko uzależnienia, gdyż dochodzi do tolerancji krzyżowej. Nie można jednak twierdzić, że palenie marihuany jest przynajmniej względnie OK. Nie jest! Marihuana to narkotyk i odurzanie się nim na pewno nie jest pożyteczne, jak chociażby chrupanie świeżych warzyw. Palenie „trawki” jest szkodliwe, np. dla płuc. Marihuana nie jest dobrym panaceum na szarość dnia czy życiowe porażki. Nie chodzi mi o straszenie. Wiadomo, że każdy samodzielnie podejmuje decyzję, czy wziąć, czy lepiej nie brać. Ale często nie kończy się na inicjacji narkotykowej. Jeden skręt i koniec.

 

Pierwszy kontakt nawet z „niewinną” marihuaną może okazać się tragiczny w skutkach, prowadząc, jak po równi pochyłej, w dół. Oczywiście, są osoby z predyspozycjami do uzależnienia i takie, które prawdopodobnie się nie uzależnią. Nie zgodzę się, że THC nie wpływa na pracę neuroprzekaźników. Cząsteczka THC lokuje się w receptorach kannabinolowych CB1 i CB2, występujących w różnych obszarach mózgu odpowiedzialnych m.in. za pamięć, koordynację, równowagę i procesy poznawcze. THC zmienia allosterycznie, tzn. modyfikuje powinowactwo chemiczne białka do cząsteczek przez zmianę struktury przestrzennej, np. łączy się z białkiem G, powodując jego zmianę kształtu, a przez to jednocześnie zmienia jego właściwości. W ten sposób substancja psychoaktywna zmienia odpowiedzi receptorów neuroprzekaźników i neuromodulatorów, np. 5-HT czy NMDA.

 

Neurobiolodzy twierdzą też, że THC wyczula receptor GABA, a zagłusza receptor acetylcholinowomuskarynowy. Niektórzy specjaliści, oczywiście, wiążą te odkrycia z szansą rozwoju różnych metod terapeutycznych przy zastosowaniu THC – i tego nie kwestionuję, bo przecież kannabinoidy są stosowane jako środki medyczne. Niemniej jednak, powyższe procesy chemiczne naukowcy wiążą też ze zmianami w funkcjonowaniu synaps, krwinek czy gamet. Efekty allosteryczne mają zatem duże znaczenie w regulowaniu aktywności enzymatycznej. Nie przeceniajmy zatem zbawianego wpływu THC na organizm. Bez względu na stanowisko wobec marihuany, pasjonaci konopi powinni pamiętać, że naczelna zasada biochemii mózgu to zasada homeostazy – równowagi i nie można bezkarnie zmieniać sobie „składu mieszanki chemicznej”. Nie będę się wymądrzać w dziedzinie wpływu THC na mózg, bo mimo iż trochę się orientuję w neurofizjologii, aż tak bardzo nie wnikam w ten temat i nie czuję się kompetentna w tej kwestii. Zatem ciekawych, za radą kahir, odsyłam do fachowej literatury. W ramach ciekawości poznawczej warto podreptać do biblioteki po specjalistyczne czasopismo czy książkę :) Jako psycholog, który widział ludzi zaczynających od marihuany, a którzy nie skończyli „przygody z narkotykami” i znaleźli się na detoksie, po prostu jestem daleka od wygłaszania entuzjastycznych opinii na temat palenia „trawki”…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cząsteczka THC lokuje się w receptorach kannabinolowych CB1 i CB2, występujących w różnych obszarach mózgu odpowiedzialnych m.in. za pamięć, koordynację, równowagę i procesy poznawcze. THC zmienia allosterycznie, tzn. modyfikuje powinowactwo chemiczne białka do cząsteczek przez zmianę struktury przestrzennej, np. łączy się z białkiem G, powodując jego zmianę kształtu, a przez to jednocześnie zmienia jego właściwości. W ten sposób substancja psychoaktywna zmienia odpowiedzi receptorów neuroprzekaźników i neuromodulatorów, np. 5-HT czy NMDA.

to wszystko zmiany chwilowe, bądź odwracalne po zaprzestaniu palenia. no, ale masz rację co do mechanizmu.

Jako psycholog, który widział ludzi zaczynających od marihuany, a którzy nie skończyli „przygody z narkotykami” i znaleźli się na detoksie, po prostu jestem daleka od wygłaszania entuzjastycznych opinii na temat palenia „trawki”.

też jestem od tego daleki. ale nie sądzisz np., że gdyby sprzedaż marihuany była regulowana przez państwo, to ludzie rzadziej sięgaliby po mocniejsze substancje? dlaczego? dlatego, że nie mieliby styczności z świadkiem przestępczym, z dilerami, którzy dość często mają też inne substancje, które można kupić i które trzeba sprzedać. po legalizacji w Holandii spadł odsetek ludzi zażywających "twarde" narkotyki - to jest fakt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale nie sądzisz np., że gdyby sprzedaż marihuany była regulowana przez państwo, to ludzie rzadziej sięgaliby po mocniejsze substancje? dlaczego? dlatego, że nie mieliby styczności z świadkiem przestępczym, z dilerami, którzy dość często mają też inne substancje, które można kupić i które trzeba sprzedać. po legalizacji w Holandii spadł odsetek ludzi zażywających "twarde" narkotyki - to jest fakt.
Nie sądzę, żeby regulacje państwowe w kwestii sprzedaży marihuany przyczyniły się do redukcji ilości osób zażywających „mocniejsze” substancje. Myślę, że legalizacja marihuany przyczyniłaby się tylko do poszerzenia grona uzależnionych, tak jak zwrócił uwagę Michuj:
Gdyby marihuana była legalna siedziałbym teraz zjarany, a tak nie chce mi się angażować w kołowanie tego na lewo.
Legalizacja marihuany to takie nieme przyzwolenie – „Macie, palcie”. Łatwiejszy dostęp do marihuany, to mniej wysiłków w starania o jej zdobycie i większa ilość palących „trawkę”. Legalizacja „trawki” nie wyklucza przecież sięgnięcia po „twarde narkotyki”. Co więcej, marihuana może „przygotowywać drogę” dla mocniejszych substancji. „Już spróbowałem trawki, to może pójdę krok dalej i sięgnę po coś intensywniejszego?”. Obawiam się, że zalegalizowanie marihuany mogłoby się przyczynić do nakładania się na siebie różnych uzależnień – mamy nikotynizm, mamy alkoholizm, to dołóżmy sobie jeszcze jeden -izm – „marihuanizm”. A tak jak napisałam wcześniej, nie ma sensu licytować się, które uzależnienie jest lepsze, a które gorsze. Które mniej, a które bardziej radykalne w skutkach. Powtórzę się – każdy nałóg to brak kontroli nad własnym życiem.

 

Legalizacja marihuany i przytaczanie tego jako argumentu na rzecz spadku liczby uzależnionych od innych substancji psychoaktywnych funkcjonuje trochę na zasadzie samooszukiwania się. Kto zechce znaleźć drogę do narkotyku, znajdzie ją (bez względu na to, czy będzie on legalny, czy nielegalny), ale po co ułatwiać dostęp? Nie chcemy mieć uzależnionych od heroiny, to miejmy uzależnionych od palenia „trawki”? – do mnie takie rozumowanie nie przemawia. Entuzjaści konopi uważają często, że właśnie prohibicja przyczynia się do wzniecania zainteresowania narkotykami – w myśl zasady, że „zakazany owoc smakuje najlepiej”. Ale idąc dalej tym tropem, gdy zalegalizuje się marihuanę, to ktoś, kto palił do tej pory „legalną trawkę”, może dojść do wniosku, że marihuana go już nie satysfakcjonuje, a poza tym „trawę” może mieć każdy, zatem może zacząć go kusić właśnie to, co „zakazane”, czyli narkotyki twarde.

 

Jedyną korzyść, jaką widzę w legalizacji marihuany, to tylko zyski z akcyzy, a nie nabijanie kiesy mafiom narkotykowym czy dealerom. Ale czy niszczenie zdrowia ludziom za pomocą marihuany to dobra metoda na „łatanie dziury budżetowej”? Wątpię. Rosną z kolei koszta związane z koniecznością przeciwdziałania narkomanii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie sądzę, żeby regulacje państwowe w kwestii sprzedaży marihuany przyczyniły się do redukcji ilości osób zażywających „mocniejsze” substancje.

to dane urzędów statystycznych Holandii w parę lat po legalizacji. mechanizm w myśl którego (wg. mnie) to działa już opisałem. ludzie będą palić tak czy inaczej. lepiej jeśli będą to robić legalnie otrzymując towar zbadany i dopuszczony do obrotu. jakbyśmy zdelegalizowali alkohol, to gwarantuję zwiększenie liczby zatruć metanolem. zysk dla państwa? czemu nie. lepiej niż dla producentów i dilerów z półświatka. poza tym, to tylko kwestia czasu. mogę się założyć o każde pieniądze: marihuana zostanie zalegalizowana wciągu najbliższych kilku lat. czemu wszystkie cywilizowane państwa europy zachodniej do tego dążą? bo to ma sens. dużo większy niż pozwalanie na kwitnięcie biznesu w podziemiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie, czy Maryska u osob z NN zwieksza ryzyko wystapienia rzutu psychotycznego ?
Zenonek, nie znam jakiś dowodów naukowych na temat tego, że palenie marihuany przez osoby z nerwicą natręctw skutkuje wystąpieniem objawów psychotycznych. Po prostu, nie wiem. Lepiej byłoby zapytać o to pewnie psychiatrę niż psychologa. Oczywiście istnieją ogólnie krążące w sieci tezy, że marihuana może inicjować zaburzenia psychiczne oraz, że duże dawki THC powodują ostre psychozy, ale nie znam gruntownego źródła naukowego. Być może faktycznie jakieś stężenie substancji psychoaktywnej destabilizuje pracę mózgu i wyzwala rzut psychotyczny…

 

Wiem jednak, że istnieją doniesienia w British Journal of Psychiatry, że rzeczywiście osoby palące skuny są bardziej narażone na zaburzenia psychotyczne, np. schizofrenię, a osoby systematycznie palące „zwykłą marihuanę” mają dwa razy większe szanse zachorować na psychozę niż niepalący. Nie wiadomo jednak, jaki potencjał wyzwalający zaburzenia tak naprawdę ma THC i czy np. większej roli w rozwoju choroby nie odgrywają czynniki genetyczne i historie zaburzeń psychicznych w rodzinie. To pozostaje jeszcze w sferze badań. Co do samego związku na linii NN-marihuana niestety się nie orientuję.

 

-- 26 sie 2011, 00:00 --

 

kahir, my po prostu różnimy się stanowiskami. Ja nie przekonam ciebie, a ty – mnie. :D Podzielam twoje zdanie, o czym pisałam już wcześniej, że plusem legalizacji marihuany byłoby czerpanie zysków z jej sprzedaży przez państwo. Na pewno lepsze to niż dorabianie „podziemia”. Ale dla mnie na tym kończą się plusy. I zdaję sobie sprawę, że kto zechce zapalić, to zapali. Kto jest entuzjastą marihuany, znajdzie argument na rzecz jej zalegalizowania albo przynajmniej depenalizowania. Niemniej jednak, żyję nadzieją, że wbrew twoim prognozom legalizacja marihuany nie nastąpi tak szybko...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zenonek, są prace naukowe potwierdzające zwiększone ryzyko wystąpienia objawów psychotycznych i z pewnością odnosi się to również do ludzi z NN.

 

wrzuć w:

http://scholar.google.pl/

frazę "cannabis schizophrenia psychosis" - gwarantuje mnóstwo wyników. niestety wszystko raczej w języku angielskim.

 

PS nie ma czegoś takiego jak rozróżnienie "skun" i "zwykła marihuana". coś takiego tylko na blokach ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Holandia to i tak nic w porównaniu do Portugalii, gdzie ponad 10 lat temu problem szeroko pojętej "narkomanii" przenieśli z kryminalistyki do resortu zdrowia, jednocześnie zdekryminalizowali wszystkie substancje uważane wcześniej za nielegalne (co się przyczyniło do zmniejszenia przestępczości, dilerów na ulicach, syfiastego towaru, itd) i odnieśli dzięki temu duży sukces, patrząc ogólnie na ten problem.

Szwajcaria zrobiła to samo z heroiną i innymi opiatami i także statystyki pokazują dużo mniejsze szkody społeczne w tym państwie niż w innych, gdzie wszystko jest nielegalne i surowo karane.

I uważam, że każde państwo powinno brać z tego przykład, stopniowo zmieniając swoją politykę narkotykową na bardziej przyjazną społeczeństwu i zamiast karać powinno się dokształcać społeczeństwo w tym kierunku. Ale oczywiście ta cała szopka z "wojną z narkotykami" to po prostu wielki biznes, ogromne pieniądze i możliwości korupcji, więc nikt z samej góry raczej szybko z tego nie zrezygnuje.

 

Jeszcze odnośnie "nudnych wykładów"... dzięki fascynacji substancjami psychoaktywnymi, ich wpływem na receptory, ich syntezę, itp i dopiero zrozumiałem jaka chemia jest świetna i przydatna w życiu, podczas gdy w szkole zawsze olewałem ten przedmiot, twierdząc, że do niczego mi się nie przyda... a teraz chciałbym studiować np. biochemię ;)

Dlatego, jeżeli program edukacyjny byłby przygotowywany przez osoby kompetentne to może udałoby się uniknąć wielu przypadków, gdzie ludzie nieodpowiedzialni łączą różne substancje nie mając o tym pojęcia, lub bardzo je przedawkowują i tym samym potem lądują w szpitalu, potem opinia publiczna skupia się na takich "tragicznych" przypadkach i tym samym narasta wielka afera, która jest nikomu niepotrzebna.

 

Palenie „trawki” jest szkodliwe, np. dla płuc.

Dlatego wymyślili coś takiego jak waporyzator ;)

 

 

Marihuana nie jest dobrym panaceum na szarość dnia czy życiowe porażki.

Dlatego ludzie którzy są szczęśliwi, nie dołują się z byle powodu, dużo lepiej "przyjmują" pozytywne działanie marihuany i nie powinno się im tego z góry zakazywać, bo w takim przypadku to jest takie samo spędzanie wolnego czasu jak np. wyjście do pubu.

 

 

Co więcej, marihuana może „przygotowywać drogę” dla mocniejszych substancji.

I tak praktycznie zawsze zaczyna się od alkoholu i nikotyny, (szczególnie alkohol, który jest szeroko zakorzeniony w naszej kulturze), więc akurat argument zupełnie nie trafiony.

 

Kto będzie chciał spróbować czegoś i tak tego spróbuję, więc lepiej, żeby to robił z głową, mając o tym chociaż podstawową wiedzę, niż pod wpływem emocji i namowy kumpli.

 

-- Pt, 26 sie 2011, 01:42 --

 

Holandia to i tak nic w porównaniu do Portugalii, gdzie ponad 10 lat temu problem szeroko pojętej "narkomanii" przenieśli z kryminalistyki do resortu zdrowia, jednocześnie zdekryminalizowali wszystkie substancje uważane wcześniej za nielegalne (co się przyczyniło do zmniejszenia przestępczości, dilerów na ulicach, syfiastego towaru, itd) i odnieśli dzięki temu duży sukces, patrząc ogólnie na ten problem.

Szwajcaria zrobiła to samo z heroiną i innymi opiatami i także statystyki pokazują dużo mniejsze szkody społeczne w tym państwie niż w innych, gdzie wszystko jest nielegalne i surowo karane.

I uważam, że każde państwo powinno brać z tego przykład, stopniowo zmieniając swoją politykę narkotykową na bardziej przyjazną społeczeństwu i zamiast karać powinno się dokształcać społeczeństwo w tym kierunku. Ale oczywiście ta cała szopka z "wojną z narkotykami" to po prostu wielki biznes, ogromne pieniądze i możliwości korupcji, więc nikt z samej góry raczej szybko z tego nie zrezygnuje.

 

Jeszcze odnośnie "nudnych wykładów"... dzięki fascynacji substancjami psychoaktywnymi, ich wpływem na receptory, ich syntezę, itp i dopiero zrozumiałem jaka chemia jest świetna i przydatna w życiu, podczas gdy w szkole zawsze olewałem ten przedmiot, twierdząc, że do niczego mi się nie przyda... a teraz chciałbym studiować np. biochemię ;)

Dlatego, jeżeli program edukacyjny byłby przygotowywany przez osoby kompetentne to może udałoby się uniknąć wielu przypadków, gdzie ludzie nieodpowiedzialni łączą różne substancje nie mając o tym pojęcia, lub bardzo je przedawkowują i tym samym potem lądują w szpitalu, potem opinia publiczna skupia się na takich "tragicznych" przypadkach i tym samym narasta wielka afera, która jest nikomu niepotrzebna.

 

Palenie „trawki” jest szkodliwe, np. dla płuc.

Dlatego wymyślili coś takiego jak waporyzator ;)

 

 

Marihuana nie jest dobrym panaceum na szarość dnia czy życiowe porażki.

Dlatego ludzie którzy są szczęśliwi, nie dołują się z byle powodu, dużo lepiej "przyjmują" pozytywne działanie marihuany i nie powinno się im tego z góry zakazywać, bo w takim przypadku to jest takie samo spędzanie wolnego czasu jak np. wyjście do pubu.

 

 

Co więcej, marihuana może „przygotowywać drogę” dla mocniejszych substancji.

I tak praktycznie zawsze zaczyna się od alkoholu i nikotyny, (szczególnie alkohol, który jest szeroko zakorzeniony w naszej kulturze), więc akurat argument zupełnie nie trafiony.

 

Kto będzie chciał spróbować czegoś i tak tego spróbuję, więc lepiej, żeby to robił z głową, mając o tym chociaż podstawową wiedzę, niż pod wpływem emocji i namowy kumpli.

 

 

Ale czy niszczenie zdrowia ludziom za pomocą marihuany to dobra metoda na „łatanie dziury budżetowej”?

 

A czy niszczenie ludziom zdrowia benzodiazepinami i innymi "lekami", które mają więcej skutków ubocznych przy długotrwałym przyjmowaniu i powodowanie kolejnego uzależnienia jest dobre dla społeczeństwa? Wystarczy spojrzeć do tematów chociażby na tym forum, jak trudno ludziom zejść z "leków", jak to lekarze nie informują ich o możliwości uzależnienia się i zmianach w mózgu, które wywołują. Podobnie jest z SSRI, neuroleptykami, to wszystko to jeden wielki biznes farmaceutyczny, który kieruje się tą samą zasadą co dilerzy na ulicach i nie ma co się oszukiwać, jeżeli o to chodzi. Polecam książkę "Skutek Uboczny Śmierć", jeżeli kogoś to interesuje,ogólnie dużo literatury zostało o tym wydanej, jeszcze więcej informacji jest w Internecie.

 

-- Pt, 26 sie 2011, 01:43 --

 

posty mi się popsuły, jak jakiś mod wbije to proszę o edycję, żeby to jakoś wyglądało ;)

 

-- Pt, 26 sie 2011, 01:45 --

 

kahir, jak już mówisz o legalizacji to weź pod uwagę fakt, że prawie nigdzie nie jest w pełni legalna i to słowo powinno się zamienić na depenalizacja/dekryminalizacja ;) Taka mała uwaga, bo dużo osób o tym zapomina.

 

-- Pt, 26 sie 2011, 01:51 --

 

Na koniec jeszcze wkleję fragment pewnego filmu z badań nad działaniem THC i kannabinoidów, już to kiedyś wrzucałem, ale pewnie mało kto oglądał, bo nie ma polskich napisów :P mimo to polecam.

 

[videoyoutube=T2cAFRAX3Gs][/videoyoutube]

 

To odnośnie tego, że marihuana to nie tylko THC. Dlatego zawsze powtarzam, że sama odmiana roślinki ma kluczową rolę na oddziaływanie na konkretną osobę, a dzięki depenalizacji marihuany można przywiązywać do tego dużo większą wagę, a nie tak jak jest teraz, że jeżeli ktoś nie hoduje samemu krzaczka (lub nie ma zaufanych przyjaciół od tego) to tak naprawdę nie wie co pali, kupując towar "na ulicy".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KeFaS, ale w przypadku Holandii można mówić o legalizacji, prawda? sytuacja, w której posiadanie, hodowla na własny użytek i obrót kontrolowany są legalne, to coś więcej niż depenalizacja. wiadomo, że pierwszym krokiem do zalegalizowania marihuany będzie dekryminalizacja/depenalizacja, ale jestem pewien, że to jedynie pierwszy krok. potrzeba czasu. zresztą - to tylko słówka ;P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faktycznie w Holandii chyba można mówić bardziej o legalizacji, ale z drugiej strony, z tego co wiem to kupując marihuanę np. w coffee shopach można jednorazowo "wynieść" stamtąd max. 5g. Jeżeli chodzi o hodowlę to też chyba jest ograniczenie co do ilości krzaczków (przynajmniej dla prywatnych ludzi), więc jeżeli za większe ilości można dostać coś w rodzaju mandatu czy kary to jednak bardziej by tu pasowała depenalizacja ;)

 

Wiem, że to tylko słówka, ale właśnie od słówek się zaczyna, a później wychodzą różne sprzeczności powtarzane przez społeczeństwo i się robi nieprzyjemnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×