Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica, a wasi bliscy


tg--ice

Rekomendowane odpowiedzi

ilosia, bosz...jak ja ci wspólczuję....tylko jedno mi sie cisnie na usta ale nie powiem ...

trzymaj sie kochana, ja podziwiam mojego ze ze mna wytrzymuje .... a jeszcze bardziej ciebie ze wytrzymujesz ze swoim

zwlaszcza teraz, przy trojce dzieci i jednym malutkim kiedy masz rozchwiana gosp hormonalną...bosz...nie wiem co ci poradzić....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz to chyba ja powinnam wybrać sie do psychiatry. Przeszłam przez baby blusa to może znowu u mnie wróciła nerwica. Nie wiem Wczoraj chciałam dac buziaka mężowi a on sie odsunął no koszmar. Na siłe nie bede szłą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ilosia

Napiszę ci jak nerwicę widzi facet, i czym dla niego jest ta choroba.

My faceci jesteśmy wbrew pozorom bardzo prości w obsłudze. Musimy czuć się doceniani i czuć się panami swego losu. Niestety nerwica odbiera nam tę świadomość. Z tego co wyczytałem wydaje mi się że u was jak na razie tylko twój mąż pracuje. On się czuje głową rodziny, głównym jej żywicielem. Mając nerwicę to wszystko zostaje zachwiane. Czuje się po prostu gorszy, ma świadomość swojej choroby, i to mu wszystko odbiera.Wie że może nigdy swojej rodzinie nie zapewnić godnego bytu z powodu swojej choroby. Bo przecież jak to będzie gdy może dojść do tego że nie będzie mógł pracować? Co wtedy będzie? Jak będziecie żyć? Te wszystkie pytania niestety nim szarpią i chyba dla tego tak się dzieje. U nas w społeczeństwie panuje przekonanie, że facet powinien być twardy, a tu niestety tak nie jest. U nas facetów, często nerwicy towarzyszy depresja, wiem bo ja tak mam, i wiem co on czuje....

Najgorsze jest to że nawet jakbyś chciała, to nie możesz mu pomóc, możesz go tylko wspierać. Tą chorobę musi sam zwyciężyć, on też musi to zrozumieć. Wiem że na pewno byś chciała mu pomóc, ale nie możesz, nie dasz rady, nie potrafisz. Tylko osoba która ma lub miała nerwicę może wiedzieć co czuje. On musi też zrozumieć że nie ma prawa oczekiwać od ciebie pomocy, i obarczając cię tym ciężarem i tak trudnymi słowami tylko cię rani niestety....Pamiętaj jedynie on sam może sobie pomóc, ale przede wszystkim musi to zrozumieć...Rozmowa, rozmowa......

 

 

Kurcze, i znów pada......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja rodzina radzi mi , że mogę pokonać swoją nerwice jak będę więcej wychodził z domu , normalnie spotykał się z ludźmi , miło spędzał czas i żył tak jak żyłem przed nerwicą , ale niestety dla mnie jest to czasem bardzo trudne , bo czasem moje objawy mi na to nie pozwalają , bardziej chodzi mi tu o samopoczucie. Najgorsza ta ospałość , nieprzytomność , wrażenie jakbym nie był sobą z którą męczę się kilka tygodni bez przerwy... Przy wychodzeniu na dwór jest z tym najgorzej , bo wtedy jeszcze bardziej źle się czuje i to odczuwam , choć lęków nie mam żadnych przed wychodzeniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica nerwica,ale nie ma sensu wiecznie myslec o chorobie bo jeszcze gorzej bedzie,przeciwnie macie miec poczucie ze jestescie zdrowi,a wasze dolegliwosci sa przejsciowe,bo tak jest.Fajnie jak sie ma zrozumienie w kims bliskim lub otoczeniu,lecz z reguły sie go nie ma i nie mozna winic otoczenia ze nie jest empatyczne,bo nie jest mu dane....a moze i nie chce,moze dziwnie to zabrzmi ale w kazdej chorobie wazny jest fakt aby człowiek potrafil sam dla siebie byc najlepszym wsparciem,bo ciagle oczekiwanie od kogos czegos..moze zawiesc...oczywiscie pomoc fachowa zawsze jest potrzebna,jednak na zrozumienie nie ma co sie nastawiac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

buu u mnie z pogoda nie lepiej i nie gorzej , raz deszcz , raz Słońce ... i tak na zmianę , chociaż ja ograniczyłabym stanowczo już ten deszcz bo jak na lato , to za dużo go już. A co do tg--ice to faktycznie sama też się zastawiałam czemu nic się nie odzywa i też przypomniałam sobie o tym jak mówił o wyjeździe. Jestem ciekawa co tam u niego , jak się zjawi kiedyś to pewnie będzie nawijał jak katarynka ... albo nie będzie mu to już potrzebne. :mrgreen:

 

Nie myślę o nerwicy , ale mimo to wiem , że ona jest . Po trafie zapomnieć się bez reszty , coś zrobić i nagle sobie uzmysłowić , "he nadal nerwica mi towarzyszy" :mrgreen: Ale odkąd zaakceptowałam nerwicę , to że jest - jest mi o wiele lżej . Nie wypieram tego na siłę porostu wiem , że muszę jeszcze coś w sobie zmienić , bo przecież problem leży we mnie . ale od ostatniego czasu ataki są nazwałabym delikatne , poza tym doszłam do siebie , nie jestem już taka jędzowata .... :mrgreen: i nie patrze sie na innych jak na kogoś na kim mogłabym się wyładować , a co za tym idzie potem nie mam wyrzutów sumienie itp . Jest dobrze , mogłaby być lepiej , ale na wszystko trzeba czasu :mrgreen: .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:brawo:Manka, widzę wiele optymizmu. Przelej trochę na mnie :uklon:

Teraz chyba najbardziej właśnie jego mi brakuje bo jeśli chodzi o dolegliwości to też mniej się na nich skupiam.

 

wazny jest fakt aby człowiek potrafil sam dla siebie byc najlepszym wsparciem,bo ciagle oczekiwanie od kogos czegos..moze zawiesc..

Prawda każdy sam najlepiej się zrozumie. Tylko z drugiej strony ja takim ciągłym myśleniem, że ktoś może mnie zawiesć i takim 'samosiowaniem' odpychałam od siebie ludzi. Ciągle jeszcze to mam w sobie. Ciężko przyjąć, poprosić o jakąkolwiek pomoc :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisze o tym,że jeśli człowiek nauczy się być wsparciem dla samego siebie w sytuacjach stresowych,trudnych to będzie łatwiej nam radzić sobie w życiu.Wsparcia,pomocy należy szukać,jeżeli jest nam ciężko i nie dajemy rady.Nie popadajmy w skrajności..od uzależnienia,że ktoś musi mi pomóc bo mam problem,bez proby samodzielnego rozwiązania problemu..aż do bez łaski sam sobie musze poradzic i nikt mi nie jest potrzebny.Trzeba umieć wypośrodkować emocje,być świadomym kiedy trzeba poprosić o pomoc,a kiedy szukać samemu rozwiązań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam was kochani nerwowcy :)

Jestem tu nowa chodź od jakiegoś czasu czytam na forum co nie co. Stwierdzono u mnie to co u was, nerwicę lękową. Straciłam przez nią wielu ukochanych osób ( partnerów) :( bo myśleli,że to mój charakter, ja zresztą też, a tym czasem to choroba ( podobno uwarunkowania biologiczne). Ale do rzeczy. Jestem teraz w związku, cóż ciężki to związek a i długa historia. Ale dogadujemy się coraz to lepiej i jest super, choć jest jeden MINUS. On nie wierzy w moją chorobę, twierdzi,że to sobie wymyślam aby zwrócić na siebie uwagę, aby się mną opiekowano.Fakt kiedy czuje się "zapomniana" czuje się nie potrzebna i zła. :( a innym razem powiedział mi że nawet jeśli to prawda to muszę sama sobie z tym poradzić bo on nie będzie przy mnie zawsze i muszę być silna, ma rację.. ale on jak dostaje ataków paniki czy histerii nawet mnie nie przytula, staje się zimny jak lód, podobno po to abym poradziła sobie z tym sama.. choć ciężko mi jest.. całe życie byłam lękliwym dzieckiem, straciłam wielu partnerów, biorę leki, za niedługo zaczynam psychoterapie ale smutno mi,że nie mogę dzielić się z nim swoimi uczuciami.. udawać,że się nie boję.. że jestem silna.. wtedy gdy potrzebuje się "schować". Nie wiem co mam robić?? on nawet nie chce czytać książek czy artykułów o tym.. unika tego tematu bo ciągle uważa,że to tylko zwrócenie na siebie uwagi :(POMÓŻCIE!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

crazymajka-cześć współczuje Ci szkoda że partner Cie nie rozumie..to jest problem z doświadczenia wiem ze raczej malo kto rozumie,chyba ze to ma..Mnie dziewczyna rzuciła z powodu nerwicy..miała dość mojego :shock: zachowania po trzech latach bycia razem oswiadczyla ze,, nie będzie niańczyc mojej nerwicy do końca życia,,więc narzarłem sie leków popiłem i pojechałbym niehybnie do Bozi gdyby nie mój kupel...wrócil wcześniej z imprezy... cóż mogę radzić..postaraj się jakos mu wytlumaczyć..jeśli nie zrozumie chociaz w jakims stopniu może warto pomysleć czy to ma sens? jest wielu wartościowych ludzi mężczyzn,kobiet,ja dogaduje się teraz jakos w związku..jak?nauczyłem sie ze jesli ktos na prawdę kocha rozumie,wspiera a każdy tego kiedys w życiu potrzebuje.Staram sie też radzić ze swoimi problemami tzn..chodzę na terapię..czasem moja dziewczyna ze mną jak mnie nie umie zrozumieć...i tak dzielnie sobie żyjemy :yeah: każde z nas sie stara uczy rozumieć kochać,trzeba chcieć dla siebie i innych .Nie chce byc dla nikogo ciężarem,poprzez moje dolegliwości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:( właśnie.. nie chce być dla nikogo problemem dlatego też zdecydowałam się na leczenie, przeszłam już przez anoreksje, która też jest rodzajem nerwicy.. wielu ludzi mnie zostawiło bo myślało,że moje histerie i napady paniki to charakter... ja sama siebie potępiałam.. nienawidziłam siebie... aż w końcu przyszedł moment gdzie pojawił się lęk przed wszystkim.. poszłam do specjalisty i buum diagnoza..moja mama mi wierzy, wspiera mnie choć sama czasem ma dość.. a mój partner.. nie wiem czy on mnie kocha.. on sam tego nie wie.. kiedyś wyznał mi miłość jak nie byliśmy razem.. a teraz gdy jesteśmy on zastanawia się co do mnie czuje... smutne to, ale trwam przy tym bo wierzę w niego i w jego uczucie bo wielu już by odeszło a on trwa choć ma dość... nie wiem co mam robić.. czuje się teraz fatalnie.. nawet nie wiem czy mam do niego zadzwonić że mi smutno i źle.. a jak nie zrozumie? zdenerwuje się.. nie wiem co w takim momentach mam robić.. mówić.. czy udawać? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

udawać nie warto :cry: wczesniej czy póżniej nie będziesz już w stanie udawać..dobrze że sie leczysz..brawo :!: doszłas juz w tym leczeniu do przyczyn swojej nerwicy?bo takie są?anoreksji?warto sie nad tym zastanowić....przepracować to aby się nie męczyć...Partnerstwo-polega też na wspieraniu.....rozumieniu....staraniu się....twój partner jest chyba bardzo nie dojrzały.Jeśli sam nie zauważy że jesteś smutna,nie zapyta to znaczy ze chyba jest wygodnicki :cry: za bardzo nie zarzucaj go ,,sobą,,rozumiesz o czym pisze?bo ucieknie...niech to on sam pyta o twoje samopoczucie..jeśli go na to nie stać....to przykro mi...Nie miej pretensji do siebie skoro sie starasz.leczysz.partner powinien byc dla Ciebie wsparciem :!: a nie żebys bała sie jak zareaguje....Tylko to co u mnie sie sprawdza...mówie o swoich odczuciach problemach wtedy gdy sam nie potrafie juz z nimi sobie poradzić..tzn...znam swoją dziewczynę..na tyle że wiem co kiedy powiedzieć...i jeśli mam problem mówie...ale dopiero gdy to jest problem ,samopoczucie,biadolenie tego raczej nikt nie lubi..rzadko czasami...ale nie udaje że jest ok :bezradny: jak nie jest i w środku sie gotuje..nauczylem sie jakos radzic sobie samemu ze sobą....prawie zawsze....to trudne,bardzo trudne nawet czasem nawet mi sie wydaje że lepiej sobieradzę w zyciu niz moja dziewczyna....staram sie byc dla wsparciem....aby wiedziała ze może na mnie liczyć ona też....potrzebuje wsparcia....zrozumienia....nauczylem się dawać...i brać :brawo:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale jak radzić sobie sama?? zanim dowiedziałam się o nerwicy starałam sobie sama wszystko poukładać.. pomagało ale na chwilkę, a ja mam dość " dobrze na chwilkę" :/ chce na dłużej.. a nawet na zawsze.... wiem ze nikt nie lubi biadolenia, ciągłego smutku czy ciągłych problemów... on pyta się mnie od razu jak widzi smutną minę co jest.. ale gdy mówię co jest.. tak jakby nie słyszał mnie.. wtedy pragnę przytulenia a on robi to co robił zanim mu powiedziałam dlaczego jestem smutna.. jakby nie usłyszał.. powiedział mi kiedyś że dlatego abym sama sobie z tym poradziła bo on nie może być na każde moje zawołanie... ma racje.. moja mama ze mną " się ciaćka" a potem jak dostaje krytyke czy mało zainteresowania panikuję.. może coś odwrotnego postawi mnie na nogi choć będzie o wiele bardziej boleć :( już bardzo boli.. zadzwoniłam do niego,że mi smutno... rozmawiał ze mną.. ale pow. że nie wie jak mi pomóc a i on sam ma nie za dobry humor... i nadal jestem na tym samym etapie plus wyrzuty sumienia,że znów zaprzątam mu głowę i jestem JEDNYM WIELKIM PROBLEMEM.. :( choć centymetrów nie mam za wiele ;-)

Razem na terapie? nigdy w życiu.. mam wrażenie że terapia, psychiatra równa się dla niego szpital psychiatryczny a przecież ja nie jestem wariatką.. tylko udaję chorobę aby zwrócić na siebie uwagę.. że tak naprawdę nie czuje lęku ale udaje histerie.. panikę...

Czasami fakt.. wyolbrzymiam dane odczucia aby on się mną zajął.. zatroszczył a nie był zimny jak lód.. dlatego jak pisałam.. to nerwica lękowa osobowości zależnej :( boje się dorzucenia.. boje się,że mama czy on mnie opuszczą czy to śmierć czy zwykłe odejście.. tata uciekł do Niemiec zanim się narodziłam ze swoją rodziną ( gdyż ja jestem dzieckiem romansu) i chyba dlatego boje się jakiegokolwiek odrzucenia.. dlatego strasznie staram się trzymać każdego partnera blisko choć wiem że właśnie ten brak oddechu powoduje,że uciekają ( sami po zerwaniu mi to oznajmiali) ale ja nie umiem inaczej.. tak strasznie boje się opuszczenia że panikuje i robie bardzo głupie rzeczy.. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×