Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Hej !

 

Trochę ustąpiły mi te myśli, że nie kocham swojego chłopaka. Ale to chyba dlatego, że zastąpiły je inne lęki - że on mnie zostawi, bo ja jestem do niczego. Mam masę wyrzutów sumienia, wolne dni spędzam na myśleniu i analizowaniu. 24h/24h. ;/ Czasami nie daję już rady, a od ciągłego myślenia boli mnie wszystko. Najgorsze jest to uczucie, że coś 'leży' nieprzemyślane w głowie, chociaż dopiero co o tym myślałam. To uczucie mam na każdym kroku. ;(

 

Wczoraj mama wyzwała mnie od najgorszych, choć bardzo się starać zasługiwać na jej szacunek. Już nie oczekuję czułości czy słów takich jak "kocham Cię". Nigdy tego nie robiła i chyba już jest za późno. Po tej kłótni czułam się tragicznie i napisałam X. że powinien mnie zostawić. Wręcz nakłaniałam go do odejścia (bo ja nie umiem), bo ze mną zmarnuje sobie życie.

 

Nie można dzielić się miłością, jeśli nie kocha się siebie. ;(

 

Ciężko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Matilda

 

czy Ty chodzisz na jakąś terapię?bo widzisz mnie terapeutka zapytała czy ja kiedys dostałam coś od mamy, czy pamiętam jakieś wspólne zabawy itp.Nie, absolutnie nie pamiętam.Nie było tego.Rodzice NIGDY nie powiedzieli mi, że mnie kochają.Zawsze to ja im to mówiłam.No i mam teraz problem z dawaniem tej miłości.Nie mam zasobów - dokładnie doszukuje się wad bo mam wyidealizowany obraz związku.Szukam czegoś co nie istnieje.Najgorsze jest to,że ja o tym wiem a mimo to nie umiem się powstrzymać od tych myśli.Nie umiem docenić tego co mam bo ciągle to mało wrażeń. Nie obwiniam taty o to co z nami zrobił.Jak nas traktował...Dlaczego? Bo tatuś dostarczał mi źródła napięcia, emocji, którego potrzebuje.Coś się działo i to była jazdeczka, której ja potrzebuję...ja to wszystko wiem...ale nie umiem sobie z tym poradzić.zachowuje sie jak rozkapryszona gówniara, która powróciła.Nie było jej jakiś czas i nie tęskniłam za nią...ale szmata wróciła...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ehhh, ja dziś też mam dziwny dzień.. mam myśli,że jestem ze swoim bo jestem, bo tak mi wygodnie, ale nie jestem pewna czy chcę byc z nim na zawsze..:(( patrze na te wszystkie pary na mieście jak chodzą za rękę, ciumkają się.. a my rzadko z moim chodzimy na spacery i mam taki żal ze nie mam już takiego związku pełnego takiego romantyzmu, że juz całe zycie tak będzie..:( ja nawet kiedy wychodzę i trzymam mojego za rękę to non stop przypomina mi się myśl, że pare miesięcy temu uważałam że to głupie, że tak chodzą tylko zakochani, a ja w ten sposób okłamuję mojego K.:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zagubiona13 - nie chodzę na terapię, ale przypomnę, że myśl "nie kocham", miałam w poprzednim związku. Ten związek się rozpadł, nie z powodu nerwicy (nie bezpośrednio), potem miałam rożne burzliwe znajomości. Aż zakochałam się w moim obecnym chłopaku. Już kiedy byłam szczęśliwa 'czekałam' na ten moment, jednocześnie się go bojąc: że i tu dopadnie mnie myśl, że nie kocham.

 

Ze mną w ogóle jest coś nie tak: emocjonalnie. Tata jest alkoholikiem, zawsze terroryzował mamę i nas. Mama jest osobą zamkniętą, nie okazuje mi uczuć. Kocham ją, ale mam żal o to, że nigdy mnie nie przytulała, nie powiedziała, że kocha.

 

Mam do Was pytanie. Czy w tym myślach, że nie kochacie, boicie się czasem, że mogłybyście zdradzić? Ja panicznie się boję, kiedy widzę przystojnego, miłego mężczyznę. Myślę sobie, że skoro mi się podoba, to co złego w tym, żeby zdradzić. ;O

Oczywiście tego nie zrobię, ale skąd u mnie taka mała wiara we własny rozsądek? Wtedy wyszukuję wady u mojego X. i jestem przerażona.

A wiem, że kocham. ;( Że pasujemy do siebie, że chcę z nim być mimo wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj bylam u swojej pani doktor, prowdzila mnie jeszcze jak bylam w szpitalu w 2009 r. Porozmawialam z nia dlugo dzisiaj i powiedziala mi ze jeszcze w szpitalu zastanawiali sie nad diagnoza dla mnie- ZOK. W koncu jednak uznali ze to zaburzenia depresyjno- lekowe ale wraz z ZABURZENIEM OSOBOWOSCI ANANKASTYCZNEJ. wiedzialam ze mam wpisane jakies zaburzenie osobowosci ale nie wiedzialam jakie. Wytlumaczyla mi ze jest to osobowosc obsesyjno- kompulsyjna wlasnie wiec moge miec z takimi myslami natretnymi problem w zyciu:( Troche sie podlamalam bo jak sami wiecie potrafi to uprzykrzyc zycie...Ponadto wyjasnila mi ze jak zaczelam odstawiac leki stabilizujace nastroj i przeciwlekowe moja psychika sie rozchwiala i uruchomily sie te okropne mysli...Wrocilam do lekow ale niestety nie jest rozowo, byc moze bede musiala zwiekszyc dawke...Oczywiscie wkrecilam sobie ze jak nie dzialaja leki to oznacza ze te mysli nie wynikaja z choroby tylko sa prawda...Trudne to i ciezko sie z tym pogodzic:/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

matilda, niestety tak.. ja nawet mam takie myśli ze znajomymi chłopakami..jakimiś kolegami..i potem jak ich spotkam to od razu przypomina mi się to o czym myślałam, już tego tak jakby nie analizuję ale o tym pamiętam i tak jest ze wszystkim.. na każdym kroku coś lub ktoś przypomina mi że miałam z tym związaną myśl..

A powiedzcie mi, czy Wy idąc gdzieś, w jakieś miejsce gdzie byłyście ze swoimi, od razu przypominają Wam się chwile z nimi w tym miejscu? Bo ja tak mam non stop..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej wszystkim.

jestem po drugiej wizycie.Ehh...przynajmniej kobitka nie czaruje i nie obiecuje cudów - bo jak sama mi powiedziała takie rzeczy tylko w erze, a co może zrobić ze mną.Wyjaśniła mi, że to co się ze mną dzieje będzie mi towarzyszyć zawsze. Może mnie wyciszyć ale mój wewnętrzny chaos jest nie do ogarnięcia bo ona nie jest bogiem.Pomoże mi zrozumieć siebie i panować nad tym chaosem.

Potwierdziła mi swoją pierwsza diagnozę. Osobowość chwiejna emocjonalnie typ borderline.Jedyne co mnie pocieszyło to to, że stwierdziła, że pięknie,że jestem świadoma. że dociera do mnie co się dzieje.Ale jakiś chachar we mnie nie pozwala mi żyć normalnie. I przy tej okazji wyszła kolejna rzecz we mnie: ROZKAPRYSZONY BACHOR.ma byc jak on chce i KONIEC.Powiedziała mi, że czeka nas dłuuuuuuuuuga praca, że wie, że odsunę terapię i żebym nie traktowała tego jako porażkę.Mam olbrzymi problem z bliskością.Ilekroć będę się zbliżać zrobię 7 kroków w tył.I tu jest jedna z kwestii,którą postaramy się te wygasić.Ale na pewno tego nie wyeliminujemy...A jeżeli chodzi o moje obecne samopoczucie?Czuję się spokojna...pewnie to zaraz się zmieni ale dobre parę chwil...Wiem, że kocham.I to moje paliwo.ale jutro nagle mogę przestać.Przy czym to tez pewnie minie.I tak do usranej śmierci.

Matilda

Moja psychoterapeutka powiedziała mi,że ja też podświadomie czekam na załamanie.Jeżeli ono nie nadchodzi dążę żeby to spieprzyć.Bo nie może być za dobrze.Bo ja inaczej nie umiem.

A co do tego o czym pisałaś o swoich rodzicach...no cóż u mnie było podobnie.Dowiedziałam się, że nie mam zasobów pod tym kątem.Nie dostałam nic od rodziców i mam problem z dawaniem.I stąd moje poczucie, że nie kocham, że nie umiem itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzień dobry ! ;)

 

Widzę, że piszemy regularnie i jest nas kilka ;). To dodaje otuchy !

 

Dziewczyny, myślę, że osobowość, doświadczenia itp. każdej z nas są inne. I bardziej boimy się tych nazw jak borderline czy anankastyczna.

Nie jestem psychologiem, ale warto skupić się na terapii, a nie jakichś terminach ! Niech one będą przydatne psychologowi.

Pewnie, że tak jak piszecie, czeka Was bardzo długa i ciężka praca, ale najważniejsze, że tego chcecie.

 

Unlucky_girl: głowa do góry! To że tutaj jesteś świadczy o tym, że kochasz! Już sam fakt, że tak bardzo chcemy kochać, nie jest bez znaczenia. ;) Nie rozstajemy się, ale walczymy. I oto chodzi w miłości. Nie bójmy się. Nie dostałyśmy wzoru w rodzinach, ale same wiemy, co jest dla nas najlepsze.

 

Sqnik: no właśnie, a więc mamy podobne problemy. To że różne miejsca kojarzą Ci się z chłopakiem to dobrze. Każdy tak ma, każda sentymentalna osoba. ;) Jednak u nas nerwica zamienia wszystko w negatywną myśl. A nie powinna. Ciesz się pozytywnymi wspomnieniami.

Ja wiem, że kochasz. Uwierz sobie. ;) !

 

Zagubiona13: psycholog stara się Ci pomóc, ale jeszcze nie wie wszystkiego. Jak sama powiedziałaś, przed Tobą dłuuuuuuga praca. Uda się!

I może coś w tym jest: ciągle czekamy na myślowe "bum" i ono przychodzi. Czyli już od początku jest coś nie tak - z nami, ale nie ze związkiem czy chłopakiem. Nie ma związków idealnych, rozwodów jest coraz więcej, ludzie zdradzają bez wyrzutów sumienia. A my stanowimy ten dziwny procent ludzi, którzy boją się, że nie kochają. Kiedyś mnie to przerażało i czułam się chora psychicznie.

Ale jestem świadoma ran poniesionych w dzieciństwie i swojej wrażliwości. Od zawsze coś było nie tak, byłam nerwowa, o niskim poczuciu własnej wartości. Te wakacje spędzam w domu, pracując, czytając, ucząc się nowych rzeczy. Chcę wewnętrznie dojrzeć, przemyśleć to wszystko. Wiem, że kocham. Wiem też, że jestem neurotykiem. Nie obarczam X. tymi myślami, bo przecież to nie jest fakt i odejść nie chcę.

Zacznijmy pisać o rzeczach pozytywnych. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie!! Jakoś mi od poniedziałku ciężko!! Wczoraj pełno złych myśli, z którymi coraz ciężej mi sobie poradzić!! Ale puki co się nie poddaje, wiem że jeśli się załamię to będzie jeszcze gorzej więc nie chcę do tego dopuścić... Dzisiaj mam wizytę u terapeutki muszę się porządnie zabrać za siebie bo tak dalej nie można... :( ale jest ciężko uwierzcie mi ciężko...

 

zagubiona13, cieszę się, że terapia jakoś idzie, głowa do góry będzie dobrze. Tak jak mówiła terapeutka to długa droga, u mnie też to będzie długa droga i to mnie martwi bo z natury jestem niedoczekana... chciałabym żeby było dobrze już teraz zaraz a nie za kilka miesięcy czy lat... tym bardziej że tak mam wrażenie że niszczę mojemu X życie, że po co jest ze mną tylko go trzymam na siłę, a był by pewnie dużo szczęśliwszy z kimś innym. Poza tym mam 24 lata mój X ma za kilka lat 30 i że już powinniśmy być po ślubie mieszkać w swoim mieszkaniu, a my tak żyjemy i nic... taka próżnia, mam poczucie że nie mam czasu na leczenie bo już powinniśmy mieć ślub, nie wiem czy rozumiecie o co mi chodzi:( ;( poza tym ciągła myśl on i tak cie zostawi bo jesteś nic nie warta i w końcu znajdzie kogoś kto będzie wstanie spełnić jego marzenia ech... dobija mnie to...

 

sqnik, dokładnie, nie martw się tymi wspomnieniami one są mam nadzieję dobre, i pewnie w waszej przyszłości czeka Was jeszcze coś co będziecie kiedyś wspominać

 

unlucky_girl, dokładnie nie diagnoza nam pomoże ale praca nad sobą, trzymaj się!!

 

matilda, miły jest Twój dzisiejszy optymizm, wiem, że powinnyśmy pisać o dobrych rzeczach ale czasami nie idzie, gdy myśli kołaczą Ci się już któryś dzień:(

 

Tak sobie myślę dziewczyny, mieszkamy pewnie w różnych miejscach w Polsce - może jakaś mała terapia grupowa wszystkie razem?? Co o tym sądzicie, może warto by było się spotkać?? Oczywiście to takie marzenia, pewnie każdy woli pozostać anonimowy!?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomysł ze spotkaniem jest dobry. Teraz tak uważam, ale zaraz wynajdę 100000000000 powodów dla których nie powinno mnie na nim być. Inka87 uszka do góry słońce. Każda z nas buja się na tej samej huśtawce. Sama wiesz, że teraz jest kapa a jutro będzie ok.A jeżeli tego nie wiesz to wiedz, że ja wiem :D:D

 

Mam dla Was pewną propozycję-jak można sobie ulżyć.Mnie zaleciła to terapeutka ale stosowałam to już wcześniej - zanim się do niej udałam. A mianowicie zapiski.Taki dziennik uczuć. Jaka sytuacja wywołała u nas dany stan, jaki to jest stan co czujemy itp.Pomaga.Otwieram się sama przed sobą i widzę o jakich bzdurach myślę.Można się zdystansować do samej siebie, zrozumieć swoje emocje i to na prawdę przynosi ulgę. Przynajmniej mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też jestem "za" zorganizowaniem kiedyś spotkania.

w ogóle skąd jesteście? nie musicie pisać, jeśli nie macie ochoty.

 

ja pochodzę z okolic Tomaszowa Maz. i Łodzi - z miejscowości Spała. może niektóre z Was kojarzą.

natomiast studiuję i X. poznałam w Warszawie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ojj mnie już całkiem wywiało..Jasło:p na południowym wschodzie także wszędzie mam daleko:D ja dziś znowu myślę, że mieszkanie wspólne nam sie znudzi, że za szybko to wszystko, cały czas myślę, że gdybyśmy mieli swój dom i mieszkali sami to by było lepiej:/ niestety, w moim przypadku budowa domu jest jak na razie nierealna..;/ a z drugiej strony nachodzą mnie myśli, że nie chce z nim sama mieszkac, gdyż nie poradzimy sobie z obowiązkami, nie bedziemy mieli o czym rozmawiac itd..:( jakie Wy macie jeszcze myśli?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inka, będzie dobrze. Napisz jak wrócisz ;)

Sqnik, ja też w tym roku chcę zamieszkać z moim X. naprawdę tego chciałam [chcę] i cieszę się na to. A jesteśmy razem pół roku !

Staram się odnaleźć pozytywne strony, np. będę go miała zawsze blisko, staniemy się odpowiedzialni itp. ;) Obowiązki są zawsze, trzeba się uczyć żyć razem. A co do rozmowy, to przecież nie trzeba ciągle gadać, ale też milczeć razem. Nie chcę robić wszystkiego razem z X., bo moim zdaniem w związku też jest autonomia. Mój X. ostatnio źle mnie zrozumiał i powiedział, że on chce mieć wszystko wspólne.

Żartowałam, że w no moich majtkach nie będzie chodził! ;) I przestał marudzić.

 

Mam mnóstwo myśli, przede wszystkim, że on nie jest dla mnie, że jestem z rozsądku, że ja w ogóle nie umiem kochać. Ale nie poddaję się. Wtedy myślę sobie, że chcę z nim być i już. Bo z jakiegoś powodu spotkaliśmy się, jesteśmy razem i wiele dobrego X. zdziałał w moim życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inka: tak, chcemy zamieszkać sami w Warszawie. ;) i ja naprawdę tego chcę mimo gadania ludzi. gdyby nie tak choroba i myśli, byłabym najszczęśliwszą osobą na Ziemi. staram się taka być, bo wiem, że albo X albo nikt inny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

inka87,

 

NOOOO kochana jestem z Ciebie dumna i bardzo się cieszę, że jest lepiej.U mnie różnie.Ale dopiero zaczynam terapię.nie mniej jednak już widzę poprawę. heheh kolejna rzecz, która nas łączy, ja też pragnę ideału. Bez wad.

I moja terapeutka też powiedziała, że to nie NN. Tylko osobowość chwiejna emocjonalnie.Największy problem mam właśnie z emocjami.Ale o tym już pisałam. No i jest jeszcze coś. Lęk przed bliskością, który odreagowuję agresją i odrzuceniem w kierunku tego kto próbuje się do mnie zbliżyć...Prawdopodobnie niedługo czeka to moją terapeutkę, ale jakby jest na to gotowa :D Inka87 czy na terapię chodzisz prywatnie?czy na NFZ?

Piękne jest to, że oprócz tych po***nych mysli wiem, że kocham :D:D :105: a że bujam się ze skrajności w skrajność...no taka jestem i już.Byleby mój kochany to wytrzymał :(:( walczę o nas dla nas.O jego szczęście.bo moim szczęściem jest jego.:)

Inka czy rozmawiałaś z terapeutką na temat borderline? Czy ona widzi jakieś cechy?

 

Inka jeszcze jedno pytanie...Bo widzisz my odkryłyśmy we mnie kapryśną małą zagubioną, która żąda, żeby było tak jak ona chce a nie jak ja...małe dziecko...najgorsze jest to, że ja je na prawdę czuję:( wiesz o czym mówię?ja mam jeszcze nad tym pracować,żeby uspokoić tą małą dziewczynkę z kucysiami :) ale wszystko po kolei.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej wszystkim :) fajnie, że przynajmniej tutaj wieje optymizmem. Bo u mnie to różnie..Wczoraj pokłóciłam się z moim i od razu myśl w głowie 'zerwij'. Chciałam zaznaczyc, że kiedyś faktycznie za każdym razem kiedy się kłóciliśmy miałam ochotę zerwac, bo oczywiscie mysli, że nie pasujemy do siebie itd.. byc moze tez mam problem z idealizowaniem związku, a raczej na pewno..pózniej było dużo lepiej, a szczególnie kiedy on poszedł spac, nagle poczułam przypływ miłosci :D wpatrywałam sie w Niego, mówiłam, a nawet płakałam ze szczęscia..towarzyszyły mi temu zaprzeczenia, ale nie zwracałam na to uwagi..A dziś znów mam problem..hmm, jakby to zacząc..otóż, mój tata w 2010 roku oznajmił nam, że kocha inną kobietę, że do nas nie wróci, bo nie widzi życia tutaj, tymbardziej teraz kiedy my już wiemy że prowadził podwójne życie..oczywiście moja mama strasznie sie załamała, ja i moje siostry robiłysmy wszystko żeby ją podtrzymac na duchu..rok 2010 zleciał, tato pojawiał się raz na jakiś czas, rozmawialiśmy z nim ale nie poruszaliśmy tego tematu..w Wigilię 2010 tato po raz pierwszy w życiu nie pojawił się..strasznie to przeżyłam..18 stycznia tego roku mama poszła jako świadek na sprawę sądową dot.mojego taty, był jako oskarżony, gdyż pomieszkiwał u jakiejś tam kobiety, grozili męzowi tamtej itd. sama nie wiem dokładnie o co w tym chodziło.. potem przyszedł do domu nabuzowany , zrobił awanturę mojej mamie, że za dużo powiedziała w sądzie, ze powinna go chronic:/ taaaak, powinna .. powiedział,że wbiła mu nóż w plecy, nie widząc tego jak bardzo on ją skrzywdził ..no i wyszedł z domu, nie pojawiał się jakis czas w domu.. 3 dni póżniej w mojej głowie pojawiły się własnie te myśli które towarzyszą mi do dzisiaj.. Czy myślicie że to co się działo u mnie w domu mogło miec wpływ na mój terazniejszy stan ? (Wiem, że powinnam skorzystac z psychoterapii, ale jak na razie nie mam na to funduszy:( ) . Tak więc mijały te miesiące, mieszkaliśmy sami z mamą i moją siostrą.. przyzwyczailiśmy się do tego.. Jednak od 5 dni mój tato wrócił, zamieszkuje u nas, zachowuje się ok,powiedziałabym nawet że naskakuje, chce czuc sie potrzebny, chyba coś przemyślał .. i teraz pojawiła się myśl, że muszę wybrac miedzy tata a moim K.:/ oO a także że musimy natychmiast znalezc sobie osobne mieszkanie, albo się rozstac.. . Co wy o tym myślicie? Przepraszam za chaos ale pisałam co mi ślina na język przyniosła.. Pozdrawiam:*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sqnik,

 

... :shock: jak, rozmawiałyśmy prywatnie, miałam Ciebie zapytać o rodziców...to może mieć zajebiście duży wpływ...Popatrz nawet czytając nasze wypowiedzi widzisz, że połowa z nas wyniosła swoje obecne stany z domu...mykaj do lekarza(wiesz o czym mówię)powiedz, że potrzebujesz skierowania do psychologa.I działaj!!Moim zdaniem boisz się, że spotka Ciebie to samo, co Twoją Mamę.Iii szukasz ideału...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zagubiona13,mycha, też mi się tak wydaje.. hm, ja niby mam skierowanie do psychologa w obrębie tej przychodni gdzie chodzę do psychiatry..tylko że na wizytę bede musiała czekac jakies 2 miechy ;/ muszę szukac jakies roboty to wtedy będę mogła aktywniej działac! ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

inka87, Czyli domniemywam, że Twoją trudnością może być zbytnie idealizowanie, poukładanie, porządek.

Nie rozpatrywałaś swoich trudności w kategoriach perfekcjonizmu?

 

Tez mi sie tak wydaje..No przynajmniej u mnie tak jest, osobowosc anankastyczna i tyle...Od dziecka duzo ode mnie wymagano, wszystko musialo byc perfekt i tego sie nauczylam...Do tego mysli natretne i mamy pelen obraz problemow...Czekam na terapie teraz, jestem zapisana ale spora kolejka...:/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×