Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Wierz mi Thomas, że nie jestes jedyną osobą z rodzicami-purytanami. Da się od tego uwolnić, chociaż żeby to osi.ągnąć chyba będziesz się musiał wyprowadzić i usamodzielnić. Wychowanie to nie wszystko, można czasem od niego uciec.

A samotność? Jesli pójdziesz na psychoterapię, to może pomóc Ci pokonać bariery dotyczące ludzi. PO to chyba jest terpia, nie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Thomas,

Nikt nie lubi kiedy ktoś się z niego śmieje, kiedy mówi, że jest głupszy, gorszy itd. Takie towarzystwo trzeba olać, i ograniczyć z nim kontakty do koniecznego minimum.

Nie wiem czy ty nie przesadzasz z obwinianiem rodziców o wszystko. Pewnie, że może nie do końca spełnili się w swojej roli, może cię nawet skrzywdzili - nie wiem - ale niezależnie od tego nie możesz ich wiecznie oskarżać, i mieć do ich żal, bo to do niczego nie prowadzi.

Nie wiem jak jest w większości domów, ale myślę, że zwykle "uświadamianie" rodzice pozostawiają książkom i nauczycielom. A poza tym - od jakichś 15 lat można w Polsce w co drugim kiosku ruchu i w co drugiej wypożyczalni filmów dostać pornografię, nie mówiąc o obecnie coraz bardziej dostępnych "dobrodziejstwach" internetu - nie zachowuj się tak, jak byś z powodu eksperymentów wychowaczych swoich rodziców, w wieku lat 30 dowiedział się dopiero co to jest seks i na czym polega, bo w obecnych czasach to po prostu niemożliwe.

 

Każdy człowiek przez całe życie ciągnie za sobą sanie załadowane swoimi doświadczeniami, przeżyciami, miej czy bardziej świadomymi wyborami. Twoi rodzicie pewnie dołożyli do tego parę kilo więcej, i jeszcze ten nieszczęsny, ocenzurowany telewizor. Trzeba iść do przodu i ciągnąć to za sobą, ale jeśli bedziesz się co chwila zatrzymywał, wyjmował stamtąd różne rzeczy, przekładał z miejsca na miejsce, to z pewnością nie będzie ci przez to lżej, a tylko stracisz czas.

Musisz wrócić do szkoły, musisz zacząć pracować - to jest Twój problem, a nie to, że nie zaliczyłeś jeszcze wszystkich panienek w okolicy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A poza tym - od jakichś 15 lat można w Polsce w co drugim kiosku ruchu i w co drugiej wypożyczalni filmów dostać pornografię, nie mówiąc o obecnie coraz bardziej dostępnych "dobrodziejstwach" internetu - nie zachowuj się tak, jak byś z powodu eksperymentów wychowaczych swoich rodziców, w wieku lat 30 dowiedział się dopiero co to jest seks i na czym polega, bo w obecnych czasach to po prostu niemożliwe.

możliwe, możliwe, może nie w wieku 30 lat ale tez za późno. Dowiedziałem się dopiero pod koniec podstawówki w bolesny sposób bo koledzy się ze mnie śmieli że nie wiedziałem. Nigdy niczego takiego nie wypożyczyłem ani nie kupiłem w kiosku, nie mogłem się na to zdobyć bo miałem wrażenie ze sprzedawca mnie za to skrzyczy (a przecież byłem już pełnoletni) długo tez nie mogłem się zebrać żeby kupić alkohol (tak jak by mi nie było wolno) papierosów publicznie nie potrafię po prostu palić, więc nie palę wcale. To już za daleko zabrnęło. Nawet kiedy rozmawiam z dziewczyną czuję napięcie nerwowe. Może jak bym poszedł na długo do więzienia to przestępcy nauczyli by mnie innych zachowań.

Musisz wrócić do szkoły, musisz zacząć pracować - to jest Twój problem, a nie to, że nie zaliczyłeś jeszcze wszystkich panienek w okolicy.

To jest tylko jedna z wieeelu rzeczy, bo ja po prostu porównuję się do rówieśników i widzę różnice (to mnie mocno dołuje). Dzisiaj jest tak: człowiek idzie do szkoły podstawowej ma kolegów, potem (średnio według statystyk obopu) w wieku 16 lat traci dziewictwo i tak dalej, i te randki (że tak powiem) są potrzebne żeby zdobyć doświadczenie i nie odróżniać się od innych, to jest potrzebne żeby nie czuć się gorszym od nich (dobra samo ocena jest potrzebna), potem szkoła średnia (nowi koledzy), studia, kariera zawodowa, małżeństwo, dzieci.. itd. A ja nie przerobiłem nawet tego pierwszego. Ze szkołą było by ciężko, bo coś się stało z moją pamięcią. Nie mogę zapamiętywać tzn. bardzo szybko zapominam to czego się nauczę. Dziwię się np. że to co ja zapomniałem po 20 minutach mój brat pamięta przez rok. W szkole nie mam szans, to już było widać po stopniach, najpierw same dobre, potem coraz gorzej a w ostatnim roku nawet jedynki. Gdyby ktoś mi zrobił totalne pranie mózgu, wykasował te wspomnienia przez które jestem właśnie taki, i zastąpił je innymi dzięki którym był bym całkowicie normalny i zdrowy, to miał bym szanse (tyle że tak się nie da)

Myślę, że psychoterapia byłaby odpowiednia. To nie jest tak, że wszystko zależy od pacjenta. Dobry terapeuta (najlepiej jeszcze trener osobowości), jeśli czuje się na siłach, to narzuca tzw kontrakt, bierze odpowiedzialność za terapię i prowadzi do celu.

Czym różni się trener osobowości od zwykłego psychoterapeuty? jeszcze nie spotkałem się z takim terminem.

 

PS. Wydaje mi się że mam przez to wszystko ten typ osobowości:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Osobowo%C5%9B%C4%87_unikaj%C4%85ca

wszystko się zgadza heh... psychoterapeuta będzie miał zemną dużo roboty :/

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychoterapeuci prowadzą różne zajęcia. Treningi osobowości wykorzystywane są w różnych szkoleniach, na warsztatach, terapiach itp. Tak więc jeśli psychoterapeuta ma w tym doświadczenie (nie wiem jak to jest z certyfikatami w tym przypadku), to tym lepiej.

Myślę jednak, że tego typu terapię znajdziesz tylko w jakimś prywatnym ośrodku.

 

Np http://www.psychodrabina.pl/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

długo tez nie mogłem się zebrać żeby kupić alkohol (tak jak by mi nie było wolno)

 

ale w końcu się zebrałeś? czyli jednak można? Myślę, że wykonałeś w ten sposób jakiś mały "trening osobowości". Oby tak dalej. Oczywiście z alkoholem lepiej uważać. Wybieraj sobie podobne "mini-cele", "zbieraj" się, i atakuj. Np. idź do pubu, weź piwo i zapal tego cholernego papierosa, choćby ci się trzęsły ręce i nie wiem co jeszcze by się z Tobą działo. Nie namawiam cie do palenia, ale jak byś wykonał taki numer parę razy, i zobaczył że nic się nie stało, to też by był jakiś "trening osobowości".

I nie myśl o tym co myślą o tobie inni. Człowiek musi oceniać siebie według swojego systemu wartości, a nie opinii innych.

Zaręczam, że ani inicjacja seksualna w wieku 16 lat nie gwarantuje sukcesu życiowego, ani brak inicjacji nie jest przyczyną, że ktoś nie umie funkcjonować w społeczeństwie. Nie nakręcaj się tym. To nic nie znaczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałam podobne objawy - nagle nie mogłam oddychać, strach, ataki płaczu. To się nasilało przez rok. Pod koniec ataki były bardzo częste - właściwie codziennie płakałam. niepotrzebnie czekałam tak długo - poszłam do psychiatry, ten przepisła mi jakies tabletki. Pewnie one też mi pomogły, ale przede wszystkim ja chciałam z tym skończyć. Dlaczego? Bo zobaczyłam jak to wpływa na mojego chłopaka - był coraz smutniejszy, obwiniał się (sam ma problemy). Postanowiłam być silna, zaczęłam z tego żartować, liczyłam każdy nieprzepłakany dzień. Jest dobrze. Może mój problem nie był taki poważny, ale wierzę że ze wszytkiego można wyjść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam was wszystkich kolejna osoba i kolejny problem , wiecie mam już takie momenty , że mam dosyć sama siebie nie potrafie już wytrzymać sama ze sobą a moi bliscy? chyba to samo... każdy dzień to męczarnia dlatego jak w temacie mam ochote wyskoczyć przez okno a co mnie powstrzymuje? też nie wiem , jedyne to tyle , że ja mam co tydzień czasami dłużej jakieś problemy sama ze sobą to wiem , że najpierw żołądek badania wykluczyły choroby to sie nie przejmowałam potem było jelita , wszystko ok , potem jajniki , wszytsko ok ogólne złe samopoczucie zmęczenie , badania ok a teraz najgorszy problem to moja głowa dziwny ból głowy przy schylaniu ucisk po jednej stronie czasami zawroty wiem jedno , że jestem strasznie nerwowa i teraz nie dość , że wszystko przeczytałam o guzach to wiem , że go chyba mam bo sie czuje jakbym coś miała codziennie myśle o tej głowie codzienny " schiz" kiedy nadejdzie moja pora , ale jestem tym zmęczona płakać mi sie chce bo moi bliscy maja mnie dosc juz mojego narzekania ktos mi powiedzial " czy jest chociaz jeden dzien w ktorym ci nic nie dolega?" jestem tym zmeczona wszystkim tylko płakać mi sie chce nie mam chęci do niczego ani motywacji , ciągle patrze na ludzi wychwytuje to , że jest nie miły , że powiedził ktoś to takim tonem a nie innym i biore to do siebie a może to naprawde nie jest istotne dla tej osoby co ze mna rozmawia jakim tonem mówi do mnie a ja wszystko wychwytuje , do teraz mam objawy żołądkowe a wiem , że to nerwy po jakimś czasie wychodzą równieź w formie napadów a teraz ta głowa. Ja już nie mam siły ;( :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem jak to jest.ile razy slyszalam"ona to zawsze jest chora" albo 'co nowego sobie wymyslilas?" czesto chce zniknac, poprostu przestac istniec, byleby ten wewnetrzny bol znikl..a leki poprostu sie ulotnily.organizm tez mam wymeczony juz i codzienne bole glowy.teraz od kilku dni biore leki.otepiaja troche, i jeszcze nie dzialaja bo wczoraj mialam atak paniki, ale wierze ze zaczna.cholera musza.nie dajmy sie. co? nie damy sie cholerze??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej

Czytajac to tak jakbym to ja pisała niestety :cry: mam to samo dokładnie tez mi brak sił, niby wsaprcie jest ze strony bliskich ale to tak jest ze tak naprawde oni nie maja pojecia co sie ze mna dzieje i własnie maja dosc mojego narzekania :cry: meczy mnie to ze ja ich mecze i to tez dokłada sie do moich obaw i przez to wiecej dołuje :cry: mam to samo : braki checi, płakanie, branie wszystkiego do sibeie itp. :cry: moja jedyna rada to to ze jesli nie bylas jeszcze u psychiatry to idz, zawsze jakas pomoc...i pamietaj ze nie jestes sama, mi to pomaga ;)

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mnie najbardziej dobija jak ktos z moich bliskich powie mi ''ze przesadzam ''albo ''ze sobie wymyslam''.......i nie rozumieja jak mozna sie bac gzdies isc i o cos zapytac albo poprostu wytrzymac w jakims miejscu....Chodze do psychologa i do psychiatry w sumie od 2 miesiecy a moja rodzina oczekuje ode mnie ze juz bede zdrowa ....Czasem czuje sie taka samotna z tymi wszystkimi lękami....

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziekuje za odpowiedz wam wszystkim , no prawda jest taka , ze mam tak samo kazdy dzien mnie meczy , a bliscy sie smieja czasami ze przesadzam , boli mnie to w jakims stopniu no bo tutaj oczekuje wsparcia , milosci a jest na odwrot , nikomu nie zycze miec nerwice i ciagle problemy ze soba. Czasami mozna sie pogubic czy naprawde cos dolega czy to tylko zludzenie moje i wkrecanie siebie samą :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasami mozna sie pogubic czy naprawde cos dolega czy to tylko zludzenie moje i wkrecanie siebie samą

 

Tu sie z toba całkowice zgadzam!! Boje sie tez o to własnie i ja mysle ze na tym miedzy innymi polega nasz problem :cry: Jesli chodzi o bliskich to tak jak juz wspomnialam i ty tez pisalas po prostu nas nie rozumieja ale trudno od nich tego wymagac jezeli nigdy tego nie poczuli. U mnie w domu tylko moja mama wie o tym a ojciec wscieka sie jak o czyms słyszy i mowi ze mam sie brac w garsc i z*********c do przodu :( nie rozumie mnie w cale i tym mnie meczy i nie pomaga :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem jak to jest jak mówią ci nie narzekaj masz dwie ręce i nogi to sie ciesz !!!Ale dlaczego ja wcale sie nie cieszę mam ciągle dola nie potrafię sie nastawic pozytywnie nie daje rady nie mam ochoty wychodzić z domu .ktoś kto nie wie co to walenie serca ból głowy prawie codziennie strach przed ludzmi to nie zrozumie że cieżko jest cieszyc sie z czego kolwiek.Tak bym chciała sie usmiechać po prostu żyć ale nie potrafię nie daje rady !!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwice mam chyba bardzo długo, zawsze czułem ten lęk w środku. W moim przypadku chodzi o strach przed przyszłością. Cały czas mam wrażenie że życie ucieka mi między palcami a ja nie potrafię tego zmienić. Boję się żyć, podejmować własne decyzje, boję się samodzielności, porażki i tego że nic nie potrafię. Cały czas żyje na zasadzie "lizania lodów przez szybę", boję się ryzyka bo cały czas mam świadomość że nie wyjdzie, ile razy się zdołam otrząsnąć i na coś zdecydować wycofuję się zanim osiągnę połowę swojego przedsięwzięcia i jest tak ze wszystkim. Każdy mógłby pomyśleć że jestem "mięczakiem" i sam się tak czuję wstydzą się swojego odbicia w lustrze, przed ludźmi zawsze udaję że wszystko jest ok, tym samym pogrążam się coraz bardziej w tym że jestem beznadziejny i dusząc w sobie swoje obawy ale wstydzę się o nich mówić. Nie będę się wgłębiał w szczegóły bo nie o to teraz chodzi, chodzi mianowicie o to że coraz częściej mam myśli że to nie ma sensu, że ja nie chce żyć przeciętnie ale nie potrafię osiągnąć niczego więcej od przeciętności, wiem że powinienem winić tylko siebie albo swoje wygórowane oczekiwania od życia ale to nie jest takie proste, wszystko leży w mojej głowie, wydaje mi się cały czas że wszyscy których znam żyją normalnie, że wszystko im wychodzi i ja od nich odstaje już tak daleko że nie jestem w stanie tego zmienić i nadrobić. Coraz częściej niestety mam myśli samobójcze, często było już bardzo źle, chciałbym sobie z tym poradzić bo gdybym strzelił do siebie to tak jakbym strzelił w serce swojego ojca i matki i tak jakbym zniszczył im życie ale ja już nie mogę dłużej, chciałbym o tym z kimś pogadać iść na terapię ale nie potrafię się na nią wybrać bo albo w innym mieście a nie mam pieniędzy, albo długo się czeka i nie ma terminów. Czuję się tragicznie, często chciałbym zwinąć się w kłębek i uciec w sen, często się wyłączam i uciekam w marzenia ale to do niczego nie prowadzi. Nie wiem jak wam to wszystko przedstawić ale moja nerwica jest jak sinusoida która leży na równi pochyłej, są dobre i złe dni ale każdy następny "dół" jest coraz większy i możliwe że któregoś dnie po prostu nie dam rady się z niego podnieść. Chciałbym o tym z kimś porozmawiać ale nie mam z kim bo przed znajomymi jest mi wstyd, boję się tego że się przestraszą mojego stanu bo zawsze mieli mnie za uśmiechniętego beztroskiego chłopaka a tutaj takie coś...chciałbym z kimś pogadać ale z kim ? Tracę siły !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przez mój stan (strach, niskie poczucie własnej wartości, obawa przed odrzuceniem, kompleksy itp) mam niewielu znajomych, dodatkowo zostawiła mnie dziewczyna...po prostu jej wysiłki wkładane w ten związek nie dawały efektu, kocha mnie bardzo ale straciła wiarę, że może się coś zmienić po prostu nie potrafiła zrozumieć jak się czuje i że to jest coś więcej niż zwykły pesymizm, sam jestem sobie winien i długo nad tym pracowałem. Mój "dół" nie jest związany z zerwaniem, nie jest to młodzieńcza zawiedziona miłość ... tylko dopiero teraz parę rzeczy musiałem w końcu zauważyć, teraz dopiero zdałem sobie sprawę jakie mam puste i bezsensowne życie, jaki jestem beznadziejny, po prostu potrafiłem spierdolić nawet coś takiego, a trwało to 3,5 roku wiec powiedzcie mi po co ja mam żyć jak i tak wszystko po drodze muszę spierdolić. Długo mógłbym pisać co schrzaniłem w swoim życiu ale uwierzcie mi nie ma prawie żadnych sukcesów za sobą. Piszecie że sens życiu nadaje cel, ja tego celu nie potrafię sobie znaleźć, nie widze dla siebie przyszłości, odstaje od wszystkich. Teraz dodatkowo zostałem z tym prawie sam...zaczynają mnie nachodzić myśli samobójcze, czasami się poprawia ale na krótko, nie mam żadnej odskoczni i dużo wolnego czasu, za dużo bo cały czas myślę o tym wszystkim i sam siebie napędzam negatywnie ale nie potrafię innaczej, po prostu zaczynam bać się ludzi, zaczynam bać się wychodzić z domu, przeraża mnie wizja samotności bo kto będzie chciał poznać takiego zdołowanego człowieka bez celu w życiu, pasji i energii do życia...jest źle i gorzej z każdym dniem...:/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myśli samobójcze nachodzą mnie dlatego że nie wierze że może być innaczej, lepiej itp. Tak na prawde nie chce sobie nic zrobic bo ja kcham życie tylko nie takie, kiedy byłem młodszy potrfiłem się cieszyć z różnych rzeczy teraz patrze na swoje życie i stweirdzam że zmarnowalem sporo czxasu i jest już za późno żeby cokolwiek zmienić, a jak czasami nachodzi mnie wiara że to jest właśnie życie i trzeba iść dalej i że jest jeszcze sporo czasu zeby to zmienić to po chwili dopada mnie marazm i bezsilność, odpływają wszelkie siły i nad głową pojawiają się czarne chmury. Czasami czuje się tak jakby ktoś wlał mi do żolądka kwas który pali żywymogniem i czuje fizyczny bół w środku. Nie lecze sie u nikogo, bylem kilka razy na wizytach u psychologa ale stwierdzalem zawsze że jak sam sie nie pozbieram to psycholog mi w tym nie pomoże, chyba że trafiłem do kogoś kto nie potrafri pomóc. Nie wiem może mam za duże oczekiwania co do mojego życia i do swojej osoby i tych oczekiwań nie potrafie przeskoczyc bo jestem normalny i przeciętny, może stąd ten konflikt. Samobójstwa nie popełnie ale czasami czuje sie tak jakby to było jedyne wyjście, nie zrobie tego bo nie chce niszczyć mojej rodziny a zazwyczaj po prosrtu mam jeszcze siłe żeby odrzucic te mysli. Dzięki za odpowiedź, jeszcze się odezwa i bede sie starał cos ze sobą zrobic...pozytywnego oczywiście...:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boje sie wsiadac do samochodu, obsesyjnie przesladuja mnie mysli, ze zabic sie moglabym tak szybko, wytarczy nacisnac pedal gazu na czerwonym, i chyba tylko sumienie powstrzymuje mnie przed tym krokiem, przeciez ktos tez by za to zaplacil, ktos zupelnie niewinny.. Dobrze , ze jezdze tylko po miescie, nie wyobrazam sobie pojechania gdzeis dalej, gdzie mialabym mozliwosc sie zabic na przykald o drzewo, nie czyniac zadnemu czlowiekowi krzywdy. Boje sie, boje sie panicznie wsiadac do samochodu....

 

Zawsze gdy biore tabletki na depresje, lub nasenne , mysle przewrotnie, przeciez tak blisko jest smierc, wystarczyloby wziac caly ich zapas na raz. Dziekuje swoim dzieciom ze jeszcze zyje, gdyby nie one juz dawno skonczylabym swoj udzial w tej farsie jaka jest zycie:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniko jak wspomniałaś bierzesz leki antydepresyjne, wprawdzie powinny one zahamować takowe myśli. Rozmawiałaś o tym jak się czujesz ze swoim lekarzem? Uczęszczasz na psychoterapię? Pomyśl w ten sposób, ze masz dla kogoś żyć, dla dzieci ;) one Cię potrzebują a Ty ich. Nie poddawaj się, depresja jest podstępna, ale musisz być silna! Musisz stawić jej czoło! śmierć niczego nie załatwi, zostawi żałobę na dzieciach, co one sobie o mamie pomyślą, że nie chciała dla nich żyć? że nienawidziła egzystencji? Zapewne jeszcze tyle pięknych chwil czeka Cie w swoim życiu, pewnie chciałabyś zobaczyć wnuki ;) trzymaj się cieplutko, ściskam mocno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Margaret z pewnych wzgledow pobyt w dziennej klinice jest na dzien dzisiejszy niemozliwy, rozmawialam z lekarzami, jedyne wyjscie w ich mniemaniu to umieszczenie mnie w klinice,do ktorej jak mowie,na razie pojsc nie moge, nie przeskocze pewnych spraw:( Co wszystko co mowisz to swieta racja, i wiem o tym, i dlatego tez zaznaczam ze dzieki dzieciakom ciagle jeszcze zyje. Dziekuje za dobre slowo *

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W klinice nafaszerują lekami i taki będzie z tego pożytek. Owszem pomagają, ale depresję nie zwalcza się jedynie farmakologią, trzeba mieć wsparcie i zrozumienie Wierze w Ciebie i Twoje siły. Widzisz czasami kiedy wychodzimy ze szpitala nie jesteśmy w stanie normalnie funkcjonować i zazwyczaj po jakimś czasie wracamy tam ponownie, niektórzy uważają go za ''lepszy świat''

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika40 to smutne co piszesz...Nie martw sie nie jestes jedyna...ja rowniez mysle o samobojstwie dosc czesto ale nie przejawiam do nich ttak wielkiego strachu :) mialas kiedys jakis wypadek samochodem? tak paniczny lek musi powodowac cos strasznego..jakies wydarzenie...jesli chodzi o mnie to ja kocham szybka jazde i jestem pewna ze gdy bede miala mozliwosc spedzenia choc chwile za kierownica rozpedze sie jak nigdy..to peikne uczucie,adrenalina ktora towarzyszy przy prowadzeniu..ta wolnosc...cos pieknego..przed takimi niesamowitymi momentami spedzonymi za kierownica nie jest w stanie przerazic mnie nawet smierc...Dzieci to niewatpliwie najwiekszy skarb...Bron ,otaczaj je opieka i kochaj..Jak widze one dodaja Ci sily... tak trzymaj ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×