Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

Nerwica - moja historia

 

Jestem nowa na forum i chciałabym po krótce opowiedzieć moją historie. Chciałam zaznaczyć, że od zawsze byłam bardzo nerwowa, stresowałam się byle czym, wizytą u lekarza itp. Zaczęło się niewinnie, na stresującej lekcji w szkole, czułam się przez chwile dziwnie, jakby wszystko działo się gdzieś obok, nie przejęłam się tym, pomyślałam że pewnie jestem przemęczona, ale to samo uczucie powtórzyło się kolejnego dnia. Później było gorzej, obudziałam się rano, byłam osłabiona, a w szkole zakręciło mi się w głowie, zrobiło mi się gorąco, miałam ochote wyjść, ale jakoś dałam radę. Wracałam do domu z lękiem, że coś mi się stanie, że nikt mi nie pomoże. Po tym zdarzeniu, codziennie rano budziłam się z ciężką głową, ale i to minęło. Dzisiaj mam tylko ataki, tzn lęki. Boję się wyjść z domu, bo zaraz robi mi się słabo i nogi mam jak z waty! To samo dzieje się, gdy jestem w sklepie i stoje w kolejce! Czasami w nocy budzę się i mam kołotania serca, a w dzień dopadają mnie nagłe osłabienia, któremu towarzyszy lęk i szybkie bicie serca, mam też zimne dłonie i stopy. Staram się to jakoś opanowywać, ale nic z tego. Wiem, że nie jestem sama i jest masa ludzi, którzy cierpią na nerwice, ale czasami mam takie chwile słabości, że łapie za poduszke i rycze jak głupia ;/

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja to Ci zazdroszcze ze jestes w stanie jeszcze plakac ;) ja to nie znam tego uczucia nieraz bardzo bym chcial ale nie umiem poprostu. Czym predzej lec do lekarza i jakas terapia.... bo jak bedziesz zwlekala z tym tak jak ja to pozniej nie bedziesz miala zadnych uczuc i dopiero bedzie tragedia.... ja nawet sie zloscic nie potrafie.... takie zycie za szyba w zasadzie to nie zycie tylko istnienie ;) Powodzenia jestem z Toba!!!

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie umiem plakac.Pamietam jak na poprzedniej terapi po parenastu spotkaniach terapeutce udalo sie doprowadzic mnie do wycisniecia paru lez.I wted ktos wszedl do gabinetu... ona myslala ze zabije ta osobe bo tu juz prawie sie rozklejalam a potem automatycznie blokowanie emocji zero lez.Wszystko w srodku.

 

 

Takze placz ile wlezie jesli musisz to oczyszcza.Moj terapeuta psychiatra mowil zawsze...#'jesli wiesz nad czym palczesz placzesz tylko raz'

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem co mi dolega -nie daje rady-POMOZCIE:(

 

Witam!

Mam 26lat-od dawna towarzyszy mi ta choroba...

To zaczelo sie jakies 6lat temu,gdy pod wplywem wysokiego cisnienia wyladowalam w szpitalu.Do dzis pamietam ten paniczny starch.Balam sie o wlasne zycie,cala sie trzeslam,nogi mialam fioletowe i ogolnie bylo mi bardzo zle.-stwierdzili ,ze przezylam silny stres.

Po wyjsciu ze szpitala,zaczelam sie leczyc...tak jest do dzis.

3 lata temu urodzilam synka.Cala ciaze siedzialam praktycznie w domu,balam sie wychodzic,bo myslalam ze moge zemdlec,lub cos mi sie stanie,a nikt mi nie pomoze,lub cos sobie o mnie pomysla.

Teraz moj stan oceniam na zly :(

Jestem nerwowa,zestresowana,lekliwa-jak wychodze gdziekolwiek,przebieram sie z 5razy,bo np.to mnie upija,to jest za ciasne,to zle lezy...PARANOJA! -OD RAZU WZRASTA MI CISNIENIE I CALA SIE TRZESE W SRODKU.

NIE OKAZUJE EMOCJI-NIC MNIE NIE SMIESZY,NAWET NIE UMIEM JUZ WSPOLCZOC...JEST MI WSZYSTKO OBOJETNE!-oprocz tego ze jestem non stop wsciekla!

WYZYWAM SIE NA NARZECZONYM I DZIECKU-BEZ PRZEZWY KRZYCZE!

WIECZNIE CHCE MI SIE PLAKAC

Jak wychodze do sklepu dostaje palpitacji serca-na sama mysl ze mam stac w kolejce-robi mi sie duszno,zaczynam dreptac w miejscu,jest mi slabo,mam wrazenie ze zaraz zwymiotuje :(

Codziennie rano budzac sie mam bardzo szybki puls,a przeciez dopiero sie obudzilam-i nigdzie nie chodzilam! I juz dzien mam do bani.

Po ciazy zaczelam sie leczyc u psychiatry-oczywiscie dostawalam leki-setaloft i afobam. Od kilku miesiecy nie biore-to dlatego choroba wraca.

Lekaz zalecil sesje u psychologa,ale nie moge sobie na to pozwolic,poniewaz nie mam z kim zostawic synka. Moj narzeczony jest jedynie na weekendy w domu.

Najgorzej jest jak SYN placze-mam ochote cos mu zrobic,ale co zaciskam zeby i znow tlumie w sobie zlosc!!! -zle dziala na mnie halas.

 

Zamknelam sie w sobie-prawie z nikim nie rozmawiam :(

 

mOJA MAMA CHORUJE NA SCHIZOFREMIE-BOJE SIE ZE BEDE MIALA TO SAMO!

NIE CHCE TEGO PRZECHODZIC-ZA DUZO SIE NAPATRZYLAM...

 

To tak po krotce....PROSZE DORADZCIE CO MAM ZROBIC,GDZIE ISC...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

krychadd, Witaj.

Strasznie długo borykasz się ze swoimi dolegliwościami.

Psychiatra słusznie zauważył, ze potrzebna jest Tobie psychoterapia.

Nie wierzę, że nie znajdziesz godzinki czasu w tygodniu bo przeważnie z taką częstotliwością uczęszcza się na psychoterapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem tu nowa i w ramach przedstawienia się trochę ponarzekam... Cierpię na depresję i nerwicę lękową, ataki mam w postaci panicznego lęku, zazwyczaj kończą się one na pogotowiu :( Teraz mam ogromny problem i nie wiem już jak sobie z tym poradzić, jak żyć... Wreszcie zdecydowałam się na leczenie farmakologiczne i stało się... po pierwszej tabletce dostałam streaszliwego ataku, stało się to w nocy, znów trafiłam na pogotowie z ciśnieniem 160/100 i pulsem 140 ...masakra! od tego ataku boję sie leków i zasypiania... problem jest poważny bo teraz odpada farmakologia no i nie spałam od ataku... tj od 3 nocy. boję się że teraz pozostał mi już tylko szpital... bosz co za koszmar. Nie potrafię sobie z tym radzić, podziwiam was, ze udaje wam się z tym walczyć, ja już przegrałam.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie umiem plakac.Pamietam jak na poprzedniej terapi po parenastu spotkaniach terapeutce udalo sie doprowadzic mnie do wycisniecia paru lez.I wted ktos wszedl do gabinetu... ona myslala ze zabije ta osobe bo tu juz prawie sie rozklejalam a potem automatycznie blokowanie emocji zero lez.Wszystko w srodku.

 

A ja, kiedy tylko wejdziemy na bolesny dla mnie temat, mogę płakać jak bóbr przez pół wizyty..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja również jestem nowa, czytam to wszystko o nerwicy i lękach, mam takie same objawy od kilkunastu lat. Pogorszyło się po porodach, ale ja zwalałam, że źle się czuję bo mam padaczkę a nie wiedziałam, że to nerwica, tylko tak jak pomyślę leczę epi i ataków nie mam juz około 7 lat a tu panika jest, strach i lęk. Mam zostać chrzestną a ja się boję iść do kościoła, z rodziny mnie nie rozumieją myślą że z lenistwa nie chodzę. Rok temu zaczęłam przyjmować leki ale mam niskie ciśnienie a one obniżały jeszcze, miałam zawroty głowy odstawiłam. DR. ma problem dobrać leki bo przyjmuję inne na epi i tu mam problem.

Bardzo źle się czuję w tłumie, nie przejdę przez ulicę sama teraz od momentu jak by mnie rozjechał autobus, tak samo nie wejdę po schodach bez barierki czy ktoś ma podobne objawy bo nie wiem z czym co już wiązać? :105:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja również jestem nowa, czytam to wszystko o nerwicy i lękach, mam takie same objawy od kilkunastu lat. Pogorszyło się po porodach, ale ja zwalałam, że źle się czuję bo mam padaczkę a nie wiedziałam, że to nerwica, tylko tak jak pomyślę leczę epi i ataków nie mam juz około 7 lat a tu panika jest, strach i lęk. Mam zostać chrzestną a ja się boję iść do kościoła, z rodziny mnie nie rozumieją myślą że z lenistwa nie chodzę. Rok temu zaczęłam przyjmować leki ale mam niskie ciśnienie a one obniżały jeszcze, miałam zawroty głowy odstawiłam. DR. ma problem dobrać leki bo przyjmuję inne na epi i tu mam problem.

Bardzo źle się czuję w tłumie, nie przejdę przez ulicę sama teraz od momentu jak by mnie rozjechał autobus, tak samo nie wejdę po schodach bez barierki czy ktoś ma podobne objawy bo nie wiem z czym co już wiązać? :105:

Witaj :)

wszystko, co pogrubiłam, dotyczy także mnie. Nie wiem, jak bym zareagowała, gdybym miała być chrzestną i trzymać to dzieciątko pod ołtarzem..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

DZIĘKI, ja siostrę przeproszę ale nie zostanę już mówiłam wszystkim ale oczywiście jak to......

Dlaczego nam tak ciężko?? Przecież weź pomyśl to tylko kościół, uwielbiałam kiedyś chodzić, chciałam zostać churzystką jak tata a tu :why:

Nie to, ze ja nie chcę być chrzestną ja się boję.

A te wszystkie fobie mam inne bo jak na czymś się kiedyś przelękłam już zostało.

np weszłam wysoko na drabinę i nie mogłam zejść płakałam to po schodach już nie wejdę bez poręczy, a miałam kiedys powrót ze szkoły 9km w ślizgawicę jakieś 10 lat to nie przejdę po śliskim teraz :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

DZIĘKI, ja siostrę przeproszę ale nie zostanę już mówiłam wszystkim ale oczywiście jak to......

Dlaczego nam tak ciężko?? Przecież weź pomyśl to tylko kościół, uwielbiałam kiedyś chodzić, chciałam zostać churzystką jak tata a tu :why:

Nie to, ze ja nie chcę być chrzestną ja się boję.

A te wszystkie fobie mam inne bo jak na czymś się kiedyś przelękłam już zostało.

np weszłam wysoko na drabinę i nie mogłam zejść płakałam to po schodach już nie wejdę bez poręczy, a miałam kiedys powrót ze szkoły 9km w ślizgawicę jakieś 10 lat to nie przejdę po śliskim teraz :why:

Ktoś, kto nie miał tego problemu, nie zrozumie osoby chorej. Twoja rodzina myśli, ze nie chodzisz do kościoła z powodu lenistwa, albo nie chcesz być chrzestną. A tak nie jest.

Widzisz, opisujesz, że zanim nabrałaś jakiegoś lęku, miałaś wcześniej przykre zdarzenie z tym związane, np. odnośnie tej drabiny i wchodzenia po schodach.

Ja zemdlałam parę razy w kościele, ciągle słyszę, ze ktoś tam traci przytomność (szczególnie w lato) i stąd moje obawy. Dlatego unikam chodzenia na mszę, chyba, że wejdę się pomodlić, albo pójdę na mszę w tygodniu, gdzie liczba osób nie przekracza 20. Oczywiście stoję przy drzwiach, albo za drzwiami, na zewnątrz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja do tej pory mam takie mysli w miejscach publicznych ze moglbym nagle zemdlec ale na szczescie konczy sie tylko na wyobrazni.ale kiedys bylo to cos co nie dawalo mi zyc. obawialem sie nawet pojsc do apteki. koszmar niesamowity. omdlenia sie zdarzaly. moze nie tak czesto ale jednak. dołujace bylo to ze jestem taki slaby psychicznie ze az zaslabienia mam. dla faceta to taki mały dramat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy to już choroba?

 

Witam serdecznie!

Od dłuższego już czasu przeglądam to forum, ale dopiero dziś zdobyłam się na odwagę by zarejestrować się i opisać moją sytuację, gdyż naprawdę już sobie nie radzę.

Otóż, jak domniemam moja historia zaczyna się 10 lat temu, gdy dowiaduję się, że moi rodzice rozwodzą się. Wtedy cały świat spadł mi na głowę i nie mogłam sobie poradzić z myślą, że już nie będzie tak jak dawniej. Przestałam się uśmiechać, rozmawiać z rodziną, znajomymi ( było mi wstyd, że mnie to spotkało ). Dopiero jakieś dwa lata temu oswoiłam się z myślą, że rodzice już razem nie będą. To jest straszne, że aż tyle czasu potrzebowałam by się z tym oswoić. Najgorsze było i jest to, że nie wiadomo u kogo być gdy chce się spędzać w tym samym momencie czas z jednym i z drugim rodzicem. Ale przechodząc do meritum, tak naprawdę rodzice nigdy nie okazywali mi miłości ani zainteresowania. Mimo to są moimi rodzicami i kocham ich, bezwarunkowo. Ojciec przez całe życie praktycznie się nie odzywa, a matka.. cóż matka odkąd tylko pamiętam mówiła mi, że jestem beznadziejna i że nic w życiu nie osiągnę, nigdy mnie nie przytuliła, nigdy nie powiedziała mi, że mnie kocha, zawsze byłam najgorsza i cokolwiek ja powiedziałam było złe. Zostawiła nas, odchodząc do innego faceta, kazała sprzedać nasze mieszkanie i dać jej połowę pieniędzy. Wtedy właśnie wylądowałam u babci :( I tak mieszkam tu już 6 lat. Jest źle, okropnie .. babcia gada na matkę, matka na ojca, ojciec na matkę itd.. A ja przez te wszystkie lata muszę tego wysłuchiwać.

 

Na chwilę obecną nic nie sprawia mi przyjemności. Wstaję z łóżka, bo muszę. Pracuję i studiuję, do pracy muszę chodzić na nocki, gdyż w nocy nie mogę spać, bo mam milion złych myśli w głowie, a studiować już mi się nie chce:( Właśnie zepsuł sie mój związek. Przez kogo? Przeze mnie. Przez moją chorobliwą zazdrość, z którą nie potrafię walczyć :( Tak było od zawsze, wszystkie moje związki psuły się przeze mnie, były toksyczne. Gdy mój partner nie odzywał się do mnie dłużej niż godzinę, już miałam przed oczami scenariusz, że na pewno mnie zdradza. Miewam huśtawki nastrojów. Potrafię się z czegoś cieszyć, a za chwilę złapać totalnego doła i płakać. Od euforii po przygnębienie. Tak jest ładne parę lat. Jestem osobą bardzo wrażliwą i empatyczną. Wszystko mnie boli. Jestem również wymagająca i tego też nie mógł znieść mój facet. Najgorsze też dla niego było to, że wciaż się obrażam, z byle powodu... ma rację :( ale nad tym też nie potrafię zapanować.

Kilka razy miałam myśli samobójcze, jednak coś nie pozwalało mi tego zrobić.

 

Wszystko mnie denerwuje. Np. gdy ktoś mlaszcze, siorbie, je zupę i uderza łyżką o zęby.. mogę dostać furii z tego powodu. Albo ostatnio, mój facet jadł kiełbasę z grilla i trzymał widelec w sposób, który mi się nie podobał.. zrobiłam mu przez to straszną aferę. Nie chciałam tego.

Miałam takie chwile, że potrafiłam powiedzieć, że nienawidzę, by chwilę potem przeprosić i powiedzieć, że kocham. Byliśmy razem ponad pół roku, a zrywałam z nim chyba z sześć razy :( Potem żałowałam i wracaliśmy do siebie.

Jestem strasznie nerwowa. Teraz też czuję poddenerwowanie, nawet nie wiem z jakiego powodu. To wyniszcza mnie od środka.

Głowa boli mnie praktycznie codziennie, czuję kołatanie serca, a najgorsze jest uczucie gdy słyszę bicie mojego serca, jakbym miała zaraz umrzeć :( Mam problemy ze snem.

Byłam u lekarza parę miesięcy temu, miałam robione ekg ale nic nie wykazało. Ciśnienie miałam wówczas 186/110. Lekarz przepisał mi bellergot, ale nie uspokajał mnie on, poza tym, że szybko zasypiałam, nawet w ciągu dnia w pracy potrafiłam przysnąć.

 

Nikt nie potrafi mnie zrozumieć, nikt nie potrafi zrozumieć tego co czuję. Chłopak mnie zostawił mówiąc krótkie " staraj się nad tym panować ", gdy opowiedziałam mu co czuję, a matka powiedziała, że jak zwykle wymyślam :( Znajomym nie opowiadam, bo nie zrozumieją.. z resztą ciężko mi o tym mówić i właśnie dlatego tutaj się znalazłam.

 

Chciałam jeszcze wspomnieć o tym, że boję się ludzi. Boję się pójść do sklepu, gdy nie jest samoobsługowy, poprosić o cokolwiek. Boję się iść ulicą, bo czuję, że wszyscy na mnie patrzą. Boję się spojrzeć komukolwiek w oczy. Boję się zadzwonić do kogokolwiek jeśli nie jest to osoba, którą znam.. od razu pocą mi się ręce i serce wali jak młot. Boję się nawet pójść do restauracji i poprosic o coś kelnera. Z pracą też zawsze miałam problemy, gdyz bałam się cokolwiek powiedzieć, bo co jesli powiem coś głupiego? Przecież mnie wyśmieją. To jest chore :( Ja nie chce tak żyć!

 

Mam również różne natręctwa. Gdy idę po schodach muszę na ostatni nadepnąć tą nogą co na pierwszy, bo inaczej muszę wejść po schodach jeszcze raz. Gdy dotknę jedną ręką policzka, muszę drugą zrobić to samo. Z mruganiem oczami mam to samo, i z dziwnymi ruchami brwi. Wciaż ruszam nogą, nie kontroluję tego, ot taki tik.

 

I jeszcze jedno, jestem cholernie niedowartościowana, chyba stąd te moje problemy. Zaczynając od braku uczuć ze strony rodziców, kończąc na sporych wymaganiach i oczekiwaniach ze strony partnerów. Pragnę być kochana i podziwiana, a nie otrzymuję tego :(

Dużo by opowiadać na temat mojego życia :(

 

Powiedzcie, czy ja potrzebuję psychologa? A może psychiatrę? Boję się udać do kogokolwiek :(

 

Jeśli ktoś w całości to przeczyta, dziękuję bardzo. Jeśli możecie, to powiedzcie cokolwiek na temat mojego stanu. Pozdrawiam serdecznie.

 

 

Błagam niech ktoś przeczyta i odpisze !! :(((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Jestem tutaj pierwszy raz i tak w skrócie.

Mam problemy z zaśnięciem.Nawet jak śpię to czujnie.Budzę się w środku nocy zalany potem i jeszcze przez kilka sekund rozmawiam z kimś.Jak dojdę do siebie mam świadomość że nikogo nie ma i nie mogę potem zasnąć.

Mam duszności.Brak apetytu.W autobusie mi się wydaje że wszyscy na mnie patrzą.

Kontakty z ludżmi mnie stresują.

Jak jestem sam w pracy po zamknięciu wydaje mi się że ktoś się czai na zapleczu.

Czy to jest nerwica?

Jak nie to co?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Beauti.... prawdopodobnie masz nerwicę jak my wszyscy tutaj. Nie martw sie są od tego leki, to się leczy, spokojnie. Ja też jestem nadwrażliwa na pewne bodzce i dostaję furii jak jakiś pies szczeka przy mnie albo jak jest wokół mnie rozgardiasz. Pracuję nad spokojem właściwie przez całe moje zycie i wkurwia mnie nie powiem, że ciągle tak mi daleko .....

 

-- 05 sie 2011, 12:59 --

 

Ja mam natomiast pytanie do wszystkich z nerwicą lękową, czy miewają ,,ataki" podczas podrózy, oddala się od bezpiecznego domu? Mam problem bowiem łapią mnie ataki podczas samego podrózowania. Gdy docieram do celu jest ok, włażę do auta i znowu lęki. Napiszcie do mnie proszę,czy ktoś ma podobne stanu i jak sobie radzi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dianaa dziekuję za odpowiedź ale widok widokiem właśnie jestem w Chorwacji więc mam co podziwiać. Jadę 15 godzin i przed samym celem pstryk- mały atak. Starałam się koncentrować na pięknych widokach ale mnie trzymało pomimo tego:( Ludzie!!! nie wiem jak wyglądają wasze ataki ale ja mam panikę, żal, smutek, wyobcowanie:(

 

-- 05 sie 2011, 22:02 --

 

A w ogóle co to za cholera! jak organizm może ,,produkować" taki stan i taką chemię, że odbiera zdolność przeciwstawienia się temu. Do dzisiaj nie jestem w stanie tego zrozumieć. Jestem ja. Mój organizm, mózg, wola. Jednak w ,,ataku" nic nie działa. Żadna afirmacja, zmiana mysli... jak sie pije i czuje brak ,,dopalacza" to rozumiem. Brak organizmowi czegos z zewnątrz. Ale żeby ciało samo z siebie produkowało truciznę tego nie jestem w stanie pojąć. No co za cholera. I trzyma mnie takie coś od dzieciństwa. Co za makabra. Siedze na balkonie w Chorwacji widok na wodę powala i myślę co to za gówno w człowieku siedzi? Żeby lęki były w moim przypadku umiarkowane:) słowem bym nie pisnęła. Ok, życie nie jest lekkie należy dużo pracować nad sobą. Ale tego, że będąc dorosłą kobietą nie jestem w stanie pojechać sama gdzieś dalej to jest bagno. Howk. Nie marudze...:) Wypiję winko na szczęslwym balkoniku i już. No bo co zrobię. Nawet Lepper nie wytrzymał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc, moja przygoda z nerwica rozpoczela sie w tym roku, wszytsko bylo swietnie, dopoki nie zdalam egzaminu, ostro kulam do poprawki. Poprawke zdalam ale kurcze po tym, zaczely wystepowac u mnie dziwne bole zoladka codziennie rano, wystepowlay nudnosci. Poczatkowo myslalam ze to zatrucie pokarmowe, ale z czasem dochodzily drgawki i mysli ze nic nie ma sensu, jaki jest moj cel w zyciu, mam tyle czasu wolnego i co z nim zrobie itp. Zlapalam totalny dol, a zoladek dalej dokuczal, tylko zamiast bolu odczuwalam ciagly glod. Balam sie ze jesli nie bede jadla to zachoruje na anoreksje i umre, oraz ze ten glod, czy bol nie przejdzie, wydawalo mi sie ze takie zycie nie ma sensu. Poszlam do lekarza rodzinnego, wszytskie badania jamy brzusznej wyszyly dobrze. Lekarka przepisala mi pramolan. Jedna tabletke dziennie. Bylam na psychoterapii, mialam dwa spotkanie, poniewaz czulam sie juz duzo lepiej, objawy prawie przeszly czasem wieczorem zdawal sie maly atak ale radzilam sobie z nim. Psycholog stwierdzila ze nerwica spowodowana jest przez smierc siostry, ktora zmarla na raka 3 lata temu, chorowala 5 lat. Przypadlo to na moj okres dojrzewania i bol zoladka byl spowodowany podswiadomie tym, ze siostra miala przezuty na jame brzuszna. Wszytko bylo wporzadku. Jednak ataki powrocily miesiac temu, znowu jak skonczyla sie sesja a ja pozdawalam wszyskie egzaminy. Nie moge w ogole sie wyluzlowac, chodze caly czas zdenerwowana i rozdrazniona. Mam natretne mysl, ze zycie nie ma sensu i ze popelniam samobojstwo, przedewszytskim sie wieszam. Nie mam pojecia skad te mysli poniewaz nie chce sie zabic. Nie zranilabym rodzicow i nie pozwolila zeby stracili kolejna corke. Jednak boje sie ze moge cos sobie zrobic, w chwili gdy te mysli stana sie az tak natretne. Wmawiam sobie ze nie mam sie czym martwic poniewaz mam wszytsko, kochajaca rodzine, swietnych znajomych. Musze sie wybrac jeszcze raz do mojej Pani psycholog ale to po tym jak wroce do Polski, chwilowo przebywam w UK wiec przepraszam za brak polskich znakow :smile: , myslalma ze ten pobyt pomoze mi i jakos te mysli mina, jadnak tak sie nie stalo, nie potrafie sie cieszyc pobytem i zabawa z moich siostrzencem ktory ma rok. Mam nadzieje ze was nie zanudzilam moimi wywodami :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc wszystkim.

Po przeczytaniu kilku postow postanowilam sie zalogowac i podzielic moimi doswiadczeniami z nerwica lekowa.

Na nerwice choruje od 4-tego roku zycia (!) Odkad pamietam zawsze balam sie zostawac sama, panicznie balam sie smierci, i od zawsze roznei glupoty przychodza mi do glowy i zamieniaja sie w leki. Dodam, ze nigdy nie bralam na to lekow. Staram sie walczyc samemu ale ostatnio powoli sie poddaje.

Poczucie bezpieczenstwa to dla mnie rodzina. Nigdy przedtem nie mieszkalam sama. Zawsze ktos byl ze mna w domu.

Teraz mieszkam w Stanach z mezem i synem. Moja rodzina jest tysiace kilometow ode mnie. Rodzina, ktora dawala mi najwiecej bezpieczenstwa. Teraz zostaje sama w domu przez caly dzien i nie moge miec na to wiekszego wplywu. Moj maz jest zolnierzem i pracuje na "nocna zmiane". Wychodzi z domy o 13.30 a wraca o 24.30. Caly dzien, i wieczor spedzam sama z naszym 5-cio letnim synem. Do tego doszlo to okropne lato w tym roku, gdzie nie mozna nawet wyjsc do zoo, czy do parku, zeby chociaz na godzine wyrwac sie z domu. Wiec siedze i mysle. A jak kazdy "nerwicowy" wie, myslenie jest dla nas zgubne. I znowu sie zaczelo. Ataki placzu, leki przed zupelnie niedorzecznymi rzeczami jak: A co jak wjade samochodem pod prad i zabije siebie i innych, albo co jezeli wezme noz i okalecze siebie i dziecko. Co jesli umre? Co stanie sie z moimi najblizszymi itd itp. To wszystko sprawia ze potrafie zwinac sie w kulke i plakac godzinami. Do tego dochodza straszne dolegliwosci zoladkowe. Potrafie nie jesc przez kilka dni. Juz nie wspominajac od klasycznych dusznosciach, omdlewaniu itd.

Jutro mam druga wizyte u terapeuty. Mam nadzieje ze to pomoze. Jesli nie zaczne sie chyba wspierac lekami. Chce byc po prostu szczesliwa jak kiedys.

Zycze wszystkim wytrwalosci i odwagi.

Pozdrawiam

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×