Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Kaja jak chcesz napisz do mnie 3314081 ...mam podobnie jak Ty.

Najgorsze jest to , ze boje sie zebym nie zawalila nauki przez ta depresje.Juz od rana biore sie za uczenie i nic. W ogole nie mysle o tym co czytam , tylko bladze po innym swiecie. Boje sie kolejnego dnia, nienawidze szkoly i klasy , do ktorej chodze a jutro trzeba znowu wstac i isc. MOze to jakies blache problemy , ale dla mnie to wszystko meka.Totalna bezradnosc i brak motywacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Anuśka... Ach te małżeńskie problemy... I ten brak zrozumienia z jego strony....Przygnębiające...I niby mamy obok siebie osoby które nas kochają , ale nie potrafimy się z tego cieszyć... My nie potrafimy. Wiesz ile ja dałabym aby przez moment poczuć się szczęśliwa? Bo niby mam wszystko, ale brakuje mi tej jednej myśli : że wszystko co złe jest za mną, że potrafię cieszyć się życiem i być szczęśliwa... Ale jakoś mi się to nie udaje. Moja depresja i nerwica pcha mnie do urządzania awantur, do zamiany naszego życia w piekło. Codziennie obiecuję sobie, że nie sprowokuję, nie wyskoczę z jakimś głupim tekstem, przestanę sprawdzać, podejrzewać(mam ogromny problem z zazdrością), ale przychodzi moment i ja znów zaczynam... Mój mąż wczoraj mówił, że jest ciekaw którego z nas pierwszego wywiozą do "czubków". Jego (bo nie może wytrzymać ze mną) czy mnie (bo nie wytrzymuję ze sobą i swoimi chorymi myślami) ??? A teraz myślę, że całą ta sytuacja która jest teraz miała początek dawno temu ( pomijam moje średnio udane dzieciństwo i brak oparcia w rodzicach do dziś zresztą, ale ten fakt chyba też wpływa jakoś na moje dorosłe życie), a zaczęło się od przywiązania do domu, dzieci...To było całe moje życie, mój sens.. Potem zaczęłam szukać odskoczni od codzienności (a może zrozumienia, potwierdzenia własnej atrakcyjności fizycznej , intelektualnej...) i wszystko runęło.I sypie się do dziś..Chcę zacząć o sobie dobrze myśleć, wtedy przestanę być chorobliwie zazdrosna, zaborcza, zacznę normalnie żyć... Tylko jak uwierzyć w siebie?

Tak jak Ty szukam pracy... Ale nie bardzo mi to wychodzi, bo przeważnie z góry zakladam, że mi się nie uda...Ostatnio np.chciałam złożyć cv, ale... okazało się że jedno z wymagań pracodawcy to "umiejętność pracy w warunkach stresu". No tak, a ja ze stresem sobie absolutnie nie mogę poradzić, zaczynam płakać, jąkać się .. Dokumentów nie zlożyłam... Anusiu, piszesz, że masz fajne dziecko. Uśmiechaj się do niego, nie doprowadź do sytuacji w której zapyta Cię " mamo, dlaczego ty się prawie nie uśmiechaszi jesteś ciągle smutna?". Tak zapytała mnie moja córeczka i był to dla mnie szok...

Ja chodzę do psychiatry, zdecydowałam się, ale... dziś myśle, że to taki "średni"pomysł, bo zaczęłam wierzyć , ze ...jestem psychicznie chora. Leki... Najpierw brałam andepin, następnych (velafax)nie wykupiłam, bo lekarz nawet nie raczył mnie poinformować o efektach ubocznych a dawka była końska...Teraz nie biorę nic. I już sama nie wiem czy dobrze robię... Ja naprawdę niewiele chcę. Trochę zaufania do innych i trochę wiary w siebie, tylko tyle...........

Anusia, pozdrawiam :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj u mnie nawet ok , ale wczoraj szkoda gadac.Dzis zrobilam chociaz ,,cos" posprzatalam caly dom i przeczytalam pare razy jeden temtat z historii...zawsze cos niz nic. ALe trudno mi sie na czymkolwiek skupic .Ma moze ktos jakis test , zebym sprawdzila czy mam depresje? Czy moze to tylko potwierdzic lekarz?:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj u mnie nawet ok , ale wczoraj szkoda gadac.Dzis zrobilam chociaz ,,cos" posprzatalam caly dom i przeczytalam pare razy jeden temtat z historii...zawsze cos niz nic. ALe trudno mi sie na czymkolwiek skupic .Ma moze ktos jakis test , zebym sprawdzila czy mam depresje? Czy moze to tylko potwierdzic lekarz?:(

Ja też bym chciała wiedzieć czy mam depresję, ale nie wiem jak to sprawdzić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To niestetyż dość powszechnie przyjęta praktyka :mrgreen:-taśmowe załatwianie pacjętów.Nie wiem jak można delikwenta w ciągu 10 minut zdiagnowozać i wypisać mu odpowiednie medykamenty.Nie mnie o tym sądzić,widać jestem bardzo typowym przypadkiem ;) .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To wszystko nic,fajnie,że jeszcze jakiś psychiatra jest,byłam z moim facetem w listopadzie,zaprowadziłam go na te sławne 10 minut ... dostał leki..kolejna wizyta 27 grudnia, zaprowadziłam go i......pani K. jest na urlopie...dobra,przesunięto wizytę na dzisiaj, właśnie wracam, zła jestem jak szlag bo okazało się,że pani K dziś nie przyjmuje,ot tak po prostu,psychiatra przecież nie zając, nie ucieknie... Kolejny termin 16 styczeń,spoko,jest 27 w kolejce,pani K przyjmuje od godz 8:30 do 11:30 nawet nie liczę ile to jest czasu na jednego pacjenta bo mi się nie chce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czuję się jak wrak! mój stan marazmu przeszedł w jakiś dziwny stres i nerwy. drętwięją mi ręce, jest mi niedobrze.nie wiem co ze sobą robić.czuję jakąś energię w sobie, ale nie taką pozytywną, raczej taką, przez którą jestem nerwowa. zaczęły się jakieś dziwne tiki.ciągle cała drżę.jakbym miała dreszcze.Wciąż mam problemy ze snem. Dziś odwróciła się ode mnie jedyna osoba, która przy mnie była. Usłyszałam, że wymyślam sobie jakieś durne rzeczy i zachowuję się jak stary zgorzkniały człowiek... jest mi jeszcze gorzej.. chciałabym znikinąć!chciałabym żeby wreszcie mnie nie było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

właśnie z powodu ignorancji psychiatry rzuciłam leczenie. Prawie rok temu. I dalej żyję. Wniosek? Tacy lekarze są od wypisywania recept, nie od zaglądania w dusze.

Od tego jest psycholog, do którego ciągle się wybieram. spisuję moje życie na kartkach papieru, żeby o niczym nie zapomnieć i nie mam odwagi pójść. Chyba jestem beznadziejnym przypadkiem.

 

Dziś mam dół oraz koniec świata.

Jeden mały szczegół pozbawił mnie złudzeń. Upiekłam wczoraj ciasto, wysprzątałam chatę. On wrócił z pracy, zmęczony, jak zawsze, jadł ciasto krusząc bez pardonu na podłogę. Powiedziałam, żeby wziął talerz, bo dopiero posprzątałam. Spokojnie otworzył drzwiczki pod zlewem i patrząc mi w oczy wyrzucił ciasto do kosza.

Nie radzę sobie z tym wszystkim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie:)

Anuśka wydaje mi sie że cierpisz na depresje poporodową. Nie wiem ile ma twoje dziecko ale taki stan może utrzymywac sie bardzo długo. Poznać można to głównie po tym że trudno ocenic uczucia dla najbliższych osób a zwłaszcza do dziecka. Nie przejmuj sie najważniejsze aby zdać sobie sprawe z tego że można sobie pomoc. Nie radziłabym Ci wizyty u psychiatry bo oni przeważnie tak traktują większośc pacjentów..jak ogolnie przyjęto są od przepisywania recept a nie od problemów. Ty potrzebujesz psychologa a nie leków. Czasami wystaryczy kilka wizyt poczujesz sie pewniej i dasz sobie rade z ta apatią. Nie martw sie większość kobiet przechodzi to samo po porodzie u jednych mija ten okres szybko a u drugich przeciaga się i konieczna jest praca nad sobą. Nie znam Twojej sytuacji rodzinnej..myśle jednak że osądzanie że nie kochasz męża i dziacka (wystrczająco mocno) jest spowodowane właśnie narastająca flustracją i obawą przed tym co sie czuje lub czego sie nie czuje. Będzie dobrze zobaczysz:) Pozdrawiam serdecznie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kawa nie zwlekaj z tą wizytą u psychologa, zrób coś wreszcie dla siebie, zasługujesz na wszystko co najlepsze :*

A co do tamtego impertynenta-sorry że tak go nazywam ale nie wytrzymałam, gdy przeczytałam jak on Cię traktuje, to ja bym mu dała w ryj i to bezpardonowo! I już nigdy nie dostałby ciasta, ot co :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kawa kochanie, bo faceci już tacy są. Bo przecież ON był w pracy,to ON jest zmęczony a ty przecież nie masz nic innego do roboty tylko sobie posprzątać i upiec jakieś tam ciasto... Więc postanowił cię ukarać za czepialstwo.. Ależ to rasa wredna... następnym razem nie sprzątnij i nie ugotuj. Jak jest zmęczony to niech idzie spać,przynajmniej nie będzie się pałętał i nerwów szargał, gwiazdor jeden.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

samotniczka - dzięki :)

Tego mi było trzeba.

Po raz tysięczny przekonałam się, że ten związek powinien przestać istnieć już dawno, a najgorsze jest to, że nie mam siły nic zmienić.

I nie mam pomysłu na inne życie.

I mam świadomość, że rozstając się z nim robię krzywdę dziecku, więc raczej będę w tym tkwiła do momentu, kiedy ... no właśnie, nie wiem, jaki moment jest najlepszy, żeby zmienić sobie świat.

Dziś obudziłam się w nocy i uświadomiłam z całą mocą, że za jakiś czas - to nieważne za jak długi - po prostu mnie nie będzie. Każdy mój problem zniknie, rozpłynie się w niepamięci.

Pozostałą część nocy spędziłam na strachu. Makabra.

Ech... nie nadaję się dziś nawet do pisania, myśli mi się rwą.

Pozdrawiam wszystkich i dziękuję, że jesteście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kawa kochanie, bo faceci już tacy są. Bo przecież ON był w pracy,to ON jest zmęczony a ty przecież nie masz nic innego do roboty tylko sobie posprzątać i upiec jakieś tam ciasto... Więc postanowił cię ukarać za czepialstwo.. Ależ to rasa wredna... następnym razem nie sprzątnij i nie ugotuj. Jak jest zmęczony to niech idzie spać,przynajmniej nie będzie się pałętał i nerwów szargał, gwiazdor jeden.

Wypraszam sobie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po raz tysięczny przekonałam się, że ten związek powinien przestać istnieć już dawno, a najgorsze jest to, że nie mam siły nic zmienić.

I nie mam pomysłu na inne życie.

I mam świadomość, że rozstając się z nim robię krzywdę dziecku, więc raczej będę w tym tkwiła do momentu, kiedy ... no właśnie, nie wiem, jaki moment jest najlepszy, żeby zmienić sobie świat.

Nie ma czegoś takiego jak utrzymywanie związku na siłe w imię dobra dziecka. Takie rzeczy zawsze się kończą żle - i dla rodzićów i dla dzieci.

A tymczasem, jak już nie możesz go rzucić, to może rzuć w niego tym ciastem :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiecie co? Tak sobie siedzę i myślę, i przychodzą mi do głowy różne dziwne wnioski.

 

Pierwszy to taki, że przykro mi, że tylu wspaniałych, wartościowych ludzi spotyka się w necie na takim forum. Że łączy nas nie to, co powinno. A powinny łączyć nas, nie wiem, pasje, marzenia, sukcesy, tymczasem łączy nas choroba, i to taka, której nie da się polubić.

 

Drugi - dobrze, że chociaż to może nas łączyć, że mamy (bo pewnie Wy też to tak odbieracie) swoje wspólne miejsce, ukryte przed światem i od niego niezależne. Na pewno jesteśmy różni - dzieli nas wiek, miejsce zamieszkania, wykształcenie, zawód, stan cywilny i jeszcze wiele innych rzeczy, a mimo to jesteśmy tu razem. Za to dzięki Wam i twórcom tych stron.

 

Trzeci - to miejsce, czasem śmieszne, czasem straszne, pozwala mi zastanowić się nad rzeczami, nad którymi niejednokrotnie się zatrzymywałam, nie umiałam ich jednak sobie ułożyć, teraz mi łatwiej.

 

Wiecie, co boli mnie najbardziej? Że depresja wydarła ze mnie osobowość, macie tak też? Może to przez nią tak się rozsypuje moje życie. Coś mi mówi, że muszę jeszcze sporo poukładać.

 

Dziś (a raczej wczoraj) mam taki dzień (noc), że chciałabym uciec stąd i nigdy nie wrócić. Oczywiście, nie zrobię tego, mam przecież masę obowiązków, to tylko taka irracjonalna wewnętrzna chęć. Drażni mnie to, że płaczę. I że jestem taka rozedrgana. Ale wiem, że nie jestem już tak całkiem sama, jak myślałam, że jestem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z pewnoscia wydziera osobowosc. Caly temperament, naturalnosc reakcji i inne podobne rzeczy dzieki ktorym w normalnym zyciu nawet nie pomyslelibysmy o depresji. Katrolowanie emocji i ogolne otepienie ...

Nie wiem od czego to sie zaczelo i nie wiem jak moze sie skonczyc skoro tego nie rozumie. Tak wiele rzeczy chodzi po glowie przez ktore jednym slowem czuje sie zagubiony. Najsmieszniejsze, ze nie potrafie teraz wymienic zadnej.

Co chwile wiedze nowe przeszkody i napotykam na coraz to inne wyzwania psychiczne. Pewnosc siebie jest na minimalnym poziomie a motywacja do dzialania ... jaka motywacja. Tak jakbym chcial zrozumiec zycie chociaz jest za obszerny temat przez ktory mozna sie tylko pograzyc bardziej. Czy bede mogl o tym tak poprostu zapomniec ?

Moja wlasna swiadomosc mnie zabija ... jest cos takiego jak sklonosc psychiki do autodestrukcji ? No i czemu nie potrafie juz plakac i czuc radosci ... Samopoczucie jest wlasciwie uzaleznione od opini innych o mnie. Tak bardzo bym chcial przestac myslec o tych zlych rzeczach a skupic uwage na celu.

Jak narazie sensem zycia dla mnie jest nie zastanawianie sie nad jego sensem i nie martwienie sie tym co bylo i tym co bedzie. Zbyt idealne ... Nie potrafie opisac tego co czuje i co mnie boli ... za duzo tego :( ... nie widze w niczym sensu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Plejady - świetnie cię rozumiem, jak mawiaja w reklamie.

Myślicie, ze mądrzy panowie i panie psychologowie wchodzą na takie forum i czytają sobie, co my tu wypisujemy? To dopiero jest doświadczenie :)))

 

Dziś mam w środku huragan, chyba przez ten wiatr. Rozkołatane serce, bolący żołądek i wypalona prawie paczka papierosów. Oraz poczucie własnej wartości takie, że nawet sama siebie nie zatrudniłabym do jeżdżenia na szmacie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam dzis dołaczylam do naszego waszego elitarnego grona. Ostatnio najgorsze co mnie przytłacza to brak motywacji. W ogóle nie potrafie sie cieszyc z niczego.Sesja w toku - tyle mam nauki, a ja nic nie robie. włóczę sie caly dzien po domu, a jutro np. kolos - po czym zabieram sie do tego w ostatnim momencie. chyba bardziej wsyd mi przed innymi ze moglabym sie nie nauczyc i oblac:( Nie wiem, ale czuje sie wypalona nie widze w tym sensu. Wiem, ze nie moge tego rzucic - duzo mnie kosztowalo zeby sie dostac mam prawie polowe studiow za soba. Ale moje samopoczucie psychiczne jest fatalne. wychodze na uczelnie a juz za progiem marze zeby wrocic do domu, gdzie czuje sie bezpieczniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam dzis dołaczylam do naszego waszego elitarnego grona. Ostatnio najgorsze co mnie przytłacza to brak motywacji. W ogóle nie potrafie sie cieszyc z niczego.Sesja w toku - tyle mam nauki, a ja nic nie robie. włóczę sie caly dzien po domu, a jutro np. kolos - po czym zabieram sie do tego w ostatnim momencie. chyba bardziej wsyd mi przed innymi ze moglabym sie nie nauczyc i oblac:( Nie wiem, ale czuje sie wypalona nie widze w tym sensu. Wiem, ze nie moge tego rzucic - duzo mnie kosztowalo zeby sie dostac mam prawie polowe studiow za soba. Ale moje samopoczucie psychiczne jest fatalne. wychodze na uczelnie a juz za progiem marze zeby wrocic do domu, gdzie czuje sie bezpieczniej.

Mam podobny problem, tyle tylko że uczęszczam do liceum.

Ja również nie czuję w sobie motywacji, w tym tygodniu czeka na mnie wiele sprawdzianów, a ja nie mam siły do nauki. W szkole chce mi się płakać z bezradności, w domu tak samo. Chodzę smutna i nie wiem co mam z sobą zrobić. Boję się że zawalę szkołę, a to będzie mój koniec...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to uczucie jest okropne. Czujesz jak dzień leci, powinnas sie uczyc, dodatkowo wiesz, ze inni ostro pewnie zakuwaja, a snujesz sie z kąta w kąt:( Nie wiem:( ta sesja to juz moja 5, teoretycznie powinnam sie juz przyzwyczaic, ale tym razem jest jakos dziwnie z moim samopoczuciem. dzis np.poszlam na kolosa i wiem ze go obleje. w przyszlym tygodniu mam 4 kolosy! i jeszcze te spojrzenia ludzi pelne litosci dla tych co im sie noga powinęła. Próbuje myslec pozytywnie, ale nie wychodzi mi to...boje sie ze obleje te sesje. Nawet nie potrafilam sie cieszyc z dobrze zdanego jednego kolokwium na 4. nic nawet nie odetchnelam z ulga...cos jest nie tak ...wisi mi wszystko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×