Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

witajcie,

kolejny dzień nowego roku, a przecież zmieniła się tylko data :). Siedzę w domu, mam zwolnienie, usiłuję poskładać się do kupy.

Obiecałam sobie nie deklarować postanowień noworocznych, bo i tak ich nie dotrzymam.

Czuję, że dryfuję na powierzchni życia, ale jeden niepotrzebny ruch i pójdę na dno. To staranie utrzymania się przy jako takim życiu spędza mi sen z powiek. Śpię po cztery godziny na dobę, pozostały czas przecieka mi między palcami.

Myślę o przemijaniu, o chwili, która z każdym przymknięciem powiek staje się przeszłością i wmawiam sobie, że coś mogę osiągnąć, jakoś zawalczyć, wywlec z mojego wnętrza wszystko, co wartościowe, dobre i piękne, ale jakoś sama w to nie wierzę. Za dwa miesiące będę bez pracy. Chcę przygotować moje emocje, żeby nie wpaść w studnię z napisem niepotrzebna.

Staram się myśleć logicznie, nie poddać się lękom i poczuciu beznadziei. to jak walka z wiatrakami, ale przecież Don Kichote był przekonany o jej skuteczności.Chciałabym mieć w sobie jego wiarę. Może głupią i czasem śmiesznie naiwną, ale kto wie, czy tego mi właśnie nie trzeba. Pozdrawiam wszystkich serdecznie. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich.

To mój pierwszy post na tym forum. Bardzo się cieszę, że znalazłem to miejsce. Jestem (byłem, heh) człowiekiem opanowanym i spokojnym, starającym się zawsze twardo stąpać po ziemi. To, co mnie spotkało, zaskoczyło mnie samego. Zawsze pragnąłem żyć pełną piersią, być lepszy od innych w tej materii - kiedy inni lepili swoje babki z piasku, ja chciałem kopać najgłębiej jak się da - aż do wnętrza. Kiedy inni chodzili bezładnie dookoła w lunatycznym śnie - ja chciałem z szeroko otwartymi, przytomnymi oczami napawać się życiem, miłością, szczęściem...

Spotkałem w życiu kogoś takiego, dzięki komu to wszystko było dziecinnie łatwe, dzięki komu przypomniałem sobie co oznacza prawdziwie i szczerze kochać. Wystarczyło spojrzeć w oczy... To niezwykłe... Ze zdziwieniem, jakie tylko dziecko może doświadczyć, kiedy poznaje nowe, nieznane rzeczy, chłonęliśmy siebie wciąż myśląc, że nie można już "bardziej" i "więcej"... Można. Było i "bardziej" i "więcej" bez końca... Cudne było to odkrywanie siebie - ciężko to opisać, słowa są zbyt "płaskie"... Kiedy jestem z nią, wszystko ma zaokrąglone kształty. Nie ma ostrych krawędzi...

Powiem tylko tyle, że poznaliśmy się w niewłaściwym czasie... Stąd depresja i stany lękowe. Nie możemy być ze sobą na tą chwilę... Nie pytajcie dlaczego.

Przeczytałem sporą część forum i ze zdziwieniem dostrzegłem, że pierwsze objawy pojawiły się u mnie jakiś rok temu - prawdziwie straszne chwile przeżywam dopiero od kilku miesięcy. Każdy z Was pewnie ze zrozumieniem pokiwa głową, kiedy wspomnę o zbliżających się najdłuższych nocach, nieokreślonym strachu, bezsennością, rozpadaniem się duszy w kawałki, kiedy każde uderzenie serca jest jak trzęsienie ziemi...

W tej chwili wspomagam się lekami, które nie rozwiązują co prawda moich problemów, ale przynajmniej pozwalają w nocy zasnąć i jako tako zebrać myśli, by móc zmagać się z życiem, ludźmi, własnymi słabościami, dążeniami do szczęścia, które, spętane, umiera powolną śmiercią...

Witam wszystkich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korn-przeczekaj.To jedyne wyjście.A ja dzisiaj zrozumiałam dlaczego ludzie na mnie dziwnie patrzą,tak jakbym miała wypisane na twarzy,że coś ze mną nie tak.Brak mi cierpliwości,nawet jak stoję i nigdzie sie nie spieszę,to cała "chodzę" w sobie.I to zwraca uwagę.Poza tym lęk wyzwala obłęd w oczach,również zauważalny przez osoby postronne.Wygląda to dziwnie.Wszystkich tych spostrzeżeń dokonałam na mojej sąsiadce,która również od lat boryka się z nerwicą depresyjno-lękową. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich z depresją. Popiszę trochę bzdurek o mnie. Jest dużo podobnych wypowiedzi więc nie musisz czytać. Po prostu chcę pisać.Do tej pory myślałam, że jestem jakaś nienormalna. Niewydażona, niedorobiona córeczka rodziców z ambicjami wobec mnie. Mam młodszą siostrę. Ona to dopiero wzór do naśladowania. Ładna, bystra, inteligentna. Ma magistra, dobrą pracę w swoim kierunku, faceta, z którym może konie kraść. i multum przyjaciółek. Potrafi malować, śpiewać.

 

Ja mam ledwo zdaną maturę w szkole dla dorosłych bo w normalnym liceum już mnie nie chcieli widzieć. Mam męża, z którym już prawie nie rozmawiam. Nie mam o czym. Pokończyły mi się tematy. Mam dziecko, które strasznie zaniedbuję, bo nie umiem mu organizować czasu.

 

Wstanie rano z łóżka jest czymś nie do wykonania. Wreszcie zwlekam się ok godziny 9:0 może 9:30. Na szybkiego zrobić małemu śniadanie. Nic wymyślnego - po prostu zapchać żołądek. Jeśli mąż jest w domu to robię też nam. Jak go nie ma to nawet nie chce mi się jeść. Po co? Po dziesiątej idę się umyć. No przecież trzeba. Mycie głowy zostawiam na później-to zbyt wyczerpujące. Myślę sobie "muszę nastawić pralkę". Rozpalam w piecu. Na głowę nie mam siły.

 

Ładnie na dworze. Włączam telewizor. Siedzę. Około pierwszej załapuję, że nie ma nic na obiad. Boże, muszę obrać kartofle. Za czyje grzechy. No tak i jeszcze coś do kartofli. Dziecko rzuca klockami doprowadzając mnie do pasji. Wsadzam go do łóżeczka, niech siedzi, matka jest zajęta. Gotuje obiad. Za każdym razem jak wchodzę do kuchni sterta garów wydaje mi się coraz większa. Przeraża mnie to, że jak wejdę za pięć minut, to się nie przepcham. Nie mam siły myć.

 

O, był listonosz, przyniósł polecony, że rachunek nie zapłacony. Tylko mąż pracuje, często nie starcza do następnej wypłaty. Oblewa mnie zimny pot, jak pomyślę, że muszę wyjść i poszukać pracy. Przeważnie nie wychodzę. Czasami idę do sklepu kupić chleb i mleko. Od powzięcia decyzji o wyjściu do samego wyjścia mija godzina, dwie. Przecież to nie takie łatwe. Dobra, zabieram małego. Po drodze mam nadzieję, że nikogo nie spotkam. Bo co im powiem? Nie, nie ma pracy, ciężko na rynku...

 

Wracamy, stoimy chwilkę koło domu. Skoro już wyszliśmy, niech mały troche nałyka się świeżego powietrza. Jutro może nie być tak pięknie.

Nawet nie wiem gdzie mogłabym z nim iść. Nie znam tej miejscowości. Przeprowadziłam się tu po ślubie. Znam kilka sąsiadek : "Dzień dobry, ładna pogoda dzisiaj", "Ale mały rośnie jak na drożdżach". O czym z tymi babami gadać??

 

Dobra idziemy do domu, trzeba nastawic pranie. Głowę umyję jutro. Wchodzę do domu a w kuchni garów jakby przybyło do mycia. A jeszcze sterta prasowania rośnie...Dobra, wstawiłam pranie. Hura. Zaraz wraca mąż. muszę pomyć. Ojejku, jak ja sobie poradze.

 

Ściele wyrko, trzeba się położyć spać zanim mąż się położy i nie daj Boże będzie chciał "pofiglować". Już tyle razy bolała mnie głowa, że już mi nie wierzy, a poza tym na szczęście coraz mniej się dopomina. Poza tym tak mi się chce spać... Pranie powieszę jutro, nie mam siły.

 

Ostatnia myśl przed zaśnięciem "Boże jutro znowu trzeba wstać" i dzień zleci jak każdy inny. Wszyscy piszą o samotności wśród masy przyjaciół. Ja nie mam przyjaciółki, nawet koleżanki. Nie mam z kim rozmawiać, nie potrzebuję rozmawiać. Jak ktoś zagada to uciekam, bo nie wiem o czym mam gadać. Żadnych tematów. Kiedyś pochłaniałam książki, teraz nie czytam nic, bo nie umiem się zebrać.

 

Chyba nauczyłam się robić dobre miny, bo nikt nie widzi, że jest coś źle. Czasami faktycznie się zapomnę, i mąż każe mi się zobaczyć do lusterka, jak ja wyglądam. Ale nic nie podejrzewa. Zaczyna oskarżać, że jestem leniwa, że unikam go jak ognia. Ale to nie jest lenistwo...

Nie chce mi się już pisać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niteczka - ja też to mam. Czytam historie innych ludzi, jakbym obserwowała siebie, w nich się przeglądam, czytając kiwam ze zrozumieniem głową. Jak to jest, że skupiamy się na tym, co niedobre? Widzę sam brud, brzydotę, szmirę i plastikową rzeczywistość, do której nie przystaję. Siedzimy przed kompami i czytamy to, co inni napiszą. widzimy ich ból, rozpacz, a nawet obojętność. I co? I nic. Tyle tylko że możemy sobie popisać. Ale jesteśmy... jesteśmy...

 

Anuśka - nie chcę Cię dobić, ale wydaje mi się konieczne to powiedzieć (napisać) musisz pogadać ze specjalistą. Nie wiem, ile ma Twój syn, może zagubiłaś się, kiedy przyszedł na świat? Może jeszcze się nie odnalazłaś. Posłuchaj siebie i pomyśl, jak sobie musisz pomóc. Bo inni bardzo dugo mogą nie zauważyć Twojego nólu, w końcu to nie ich boli... Pozdrawiam Cię serdecznie :)))

 

A teraz ja. Dziś rozmowa o pracę. Efektem jest moja niższa jeszcze samoocena, jeśli wystarczy skali, żeby mieć niższą. Wiedziałam wszystko, byłam na bieżąco z wydarzeniami na świecie, w kraju i w regionie. i co z tego? Nic. Bo nie umiałam ułożyć zgrabnego zdania. Mam wrażenie, jakby jakieś dzikie zwierzę zeżarło mój umysł. W życiu nie spodziewałam się takiej katastrofy. wiem, że MUSZĘ pójść do psychologa. Sama siebie muszę do niego wypchnąć. Płaczę, jak nikt nie widzi. To jakiś koszmar.

Dobrze, że jest to forum. Nie tylko ja jestem naznaczona bezradnością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam wrażenie, jakby jakieś dzikie zwierzę zeżarło mój umysł.

skąd ja to znam? Jeśli chodzi o ważne rozmowy to mam taką pustkę w głowie jakby faktycznie coś mi zeżarło mózg. Nawet jednego zgrabnego zdania nie potrafię wykrztusić. jak pomyślę o rozmowie o pracę to aż mi sie płakać chce. Nie musze myśleć o rozmowie, wystarczy o samym poszukaniu pracy. A już myślałam że jest lepiej. Ale w tej kwestii to chyba nic sie nie zmieniło. Musze popracować nad sobą.

Trzymaj się kawa. Musimy jakoś dać radę i nie dać się . :)

Anuśka - kawa chyba ma rację, udaj się do specjalisty. Może to ci pomoże, twoje życie nabierze kolorów. I tak jak pisze kawa - ludzie nie zauważą że coś Ci jest. U mnie nikt nie zauważył - nawet mi wmawiali że nic mi nie jest. Bo oni nie wiedzą jak sie czujesz,szczególnie jeśli maskujesz ten swój smutek. Pozdrawiam Cię cieplutko i trzymaj się. Spróbuj sobie pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki kawa za słowo do mnie. Siedzę i ryczę. Mam takiego doła, że nie stać mnie na żadne słowo pocieszenia. A one działają najbardziej. Może jutro będę mieć lepszy nastrój. Nie ma co pocieszać jak się tego akurat nie czuje. Co do Twojej pracy to też to znam bardzo dobrze. Ja coś powiem i przyszły niedoszły pracodawca patrzy na mnie jak na dziwoląga. A taki psychiatra to tez pewnie nie bardzo się przejmuje, przecież dostaje kasę za siedzenie i słuchanie. Następny proszę.

Więc po co tam chodzić??

 

Myślę o przemijaniu, o chwili, która z każdym przymknięciem powiek staje się przeszłością i wmawiam sobie, że coś mogę osiągnąć, jakoś zawalczyć, wywlec z mojego wnętrza wszystko, co wartościowe, dobre i piękne, ale jakoś sama w to nie wierzę.

 

Ja też sobie wmawiam i też nie wierzę.

 

Czytam różne wypowiedzi i wszystkie są o mnie... jakby ktoś czytał w mojej głowie.

Tak przy okazji mój syn ma dwa i pół roku. I wtedy zaczęłam nie być.

A teraz muszę uciekać, zaraz będzie mąż. Nie chcę, żeby to czytał.

 

Przyjemnych snów wszystkim smutnym życzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego tak ze mna jest , ze jak sie denerwuje , to jem co popadnie tak zeby mi bylo niedobrze, bo wtedy tylko mam dosyc jedzenia...i przez to tyje. Dlaczego nie moge miec tak jak wiekszosc ze kiedy sie denerwuja lub jest im zle to nic nie jedza...ehh juz mam dosyc textow ...<,o jakie sadelko masz> jakbym wazyla nie wiem ile .OK mam ten brzuszekwaze 60 kg i mam 163 cm , ale jestem tez takiej masywnej budowy. Mam przez to obsesje , moj chlopak mnie juz denerwuje, bo ma takie fazy ze zawsze zauwazy ze przytylam. Chce zebym byla idealna. A jak mowie mu ze nie bede bo nikt nie jest to mi mowi , xe wie o tym i chce tylko zebym po prostu dobrze wygladala, A mnie to boli i doluje jak ciagle mnie tak traktuje ...ale najgorsze jest to ze jestem w nim bardzo zakochana i boje sie ze go strace i pewnie pomimo zenie mam sily na odchudzanie(depresja) to bede dazyla zeby mu sie podobac.On nie jest zlym czlowiek , juz taki jest.I mowi zawsze to co mysli ,dzis mi powiedzial ze mam 2 razy wiekszy brzuch od niego. I do tego dodal ze i tak mnie lubi(ma 24 lata ja 17 wiec jeszcze nie ma takich powaznych slow jak kocham , ale to inna bajka) Ale mam juz dosyc wszystkich textow nawet moja rodzinalubi sobiue powiedziec ze mam brzusio , oczywiscie nie w stylu ze ejstem tlusta jak baleron,tylko delikatnie.Co ja komu zrobilam? I dlaczego musze cos jesc gdy sie denerwuje. w ogle to mam straszna depresje i bronie sie jedzeniem jak cos nie pojdzie....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Anuśka, musisz się leczyć nie tylko dla samej siebie, ale też dla Twojego dziecka. Na razie jest małe, ale jak będzie dorastało, doiskonale wyczuje Twoją irytację i obojętność i samo może popaść w psychiczne kłopoty.

 

Anyway, a moze powiesz swojemu lubemu, że nie życzysz sobie takich uwag, że Cię bolą, nawet gdy mówi je żartobliwie? Wiem, że łatwo powiedzieć, bo sama miałam z tym kłopoty, rodzina mi dogryzała, niby z zadowoleniem, że ":dobrze wyglądam". POstaw się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam was wszystkich Jestem tu od paru dni i właśnie tu czuje sie najlepiej czuje ze nie jestem sama ze sa tacy jak ja zagubieni niepotrzebni posiadajacy poczucie beznadziejnosci Wlasnie tu sa ci ktorych potrzebuje ludzie ktorzy rozumieja wiedza i chca lecz nie moga nie potrafia ... nie jestem sama... i nie uslysze Wez sie Kacha za siebie ! Nie dramatyzuj ! No juz, daj spokoj ! Nie wkrecaj sobie ! To przekre co teraz powiem ale uwazam tych, ktorzy mnie nie rozumieja za stado debili i nienawidze ich ! Zastanawiam sie czy tego w ogole nie widac ze sie izoluje? ze stalam sie apatyczna? ze nie odbieram telefonow? ze nie chce sie spotykac? gasne z miesiaca na miesiac ...a do lekarza teoretycznie wybieram sie od miesiaca wczoraj postanowilam pojsc i skonczyc z tym. poszlam pod przychodnie (troche pozno okolo13 nie zdolalam sie wygrzebac szybciej z domu) i wrocilam ...bo jakis facet sie na mnie gapil ...moze w poniedzialek uda mi sie tylko ...juz to widze caly hol ludzi a ja podejde i zapytam : "czy przyjmuje tu lekarz psychiatra? chcialabym sie zarejestrowac" Nie nie zrobie tego przeciez jak tylko zobacze kogos znajomego prysne do domu pod koldre... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej koleżanko.

Nie wstydż się zapytać o psychiatrę. To naprawdę jest normalny lekarz, taki sam jak inni. Wielu ludzi do nich chodzi. A nawet jeśli ludzie będą na Ciebie patrzyli, to co? Przecież Cię nie zjedzą.

A jeśli sądzisz, że nikt tu nie będzie Cię mobilizował, to się mylisz.

Lecz my Cię rozumiemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj doszłam do następującego wniosku: życie jest do dupy!!

Wszystko się sypie, wpadłam w sidła apatii i nie mam siły wygrzebać się z niej... Nawet muzyki już nie słucham, nic nie robię, tylko zapadam coraz głębiej w smutek egzystencjalny... W poniedziałek wybieram się wreszcie do psychologa, mam nadzieję, że trafię na takiego, który wyciągnie mnie z tego bagna a nie popchnie jak to robią niektórzy. Do psychiatry iść nie mam zamiaru, jedyne co ich intetesuje to wypisanie recepty, ktoś mi kiedyś powiedział, że największymi psycholami są właśnie psychiatrzy... Może coś w tym jest :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tez jestem w przekonaniu , ze zycie jest do dupy...I stwierdzilam , ze jednak mam ta depresje. Dawniej bylo , ze jak mialam zly humor to po dwoch dniach przechodzilo, a teraz laze przygnebiona od 2 miesiecy i nie widze sensu zycia. Przeciez wszystko sie psuje...za duzo jem i tyje bo bronie sie tym przed problemami , nie moge zasnac a jak zasne to budze sie w nocy setki razy i znowu musze zjesc, nie mam prawie w ogole przyjaciol, nie mam do kogo sie zwrocic , mam tylko jedna przyjaciolka ,ale ona nie moze byc non stop ze mna, czuje ze nikt mnienie rozumie, nienawidze swojej klasy , szkoly, mam niskie poczucie wartosci, tkwie w dziwnym zwiazku , niby jest mi dobrze , ale ten ktos chce zebym byla idealna , ma nade mna jakby taka przewage i nie widzimy sie za czesto bo on jest starszy ma prace szkole, obowiazzki , tak przynajmniej uwaza , w moim domu jest nerwowa atmosfera a to glownie przez ojca ktory za kazdym wyrazem mowi,,k..." wyzywa mnie jak mu sie cos niepodoba . A ja mnie ciagle jest zimno , mam uczucie suchosci w ustach , nadmierny apetyt, wszystkiego sie boje , boje sie ze sobie nie poradze zniczym , czuje sie jak smiec eh...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wstyd i hanba... te uczucia mnie drecza. Przezylam mini szok ale wiem co mi jest i wiem kiedy mi to przejdzie. Jeszcze pare dni katuszy, ja wyjde do ludu, lud powoli zapomni a ja bede wdzieczna ze swiat jest plytki... jedne plotki odchodza drugie przychodza... i tak w koleczko.

Wszystko się sypie
to trza to poskladac, nic nie jest wieczne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja od pewnego czasu czuję się coraz gorzej...leczę się od czterech lat, raz lepiej, raz szkoda gadać. Teraz jestem strasznie rozbita mam cały czas niepokój, myśli samobójcze, smutno mi jak cholera...nie wiem moze to z powodu nowych leków- biorę petylyl, fluanxol i tisercin. Wszystkiego mam dosyć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lockjaw napiał/a

Anuśka, mam pytanie - czy kochasz swojego męża i dziecko?

 

Widzisz, jak wychodziłam za mąż, to go kochałam. Ciąża była dopiero potem. Nic z tych rzeczy, że trzeba szybko do ołtarza. Potem radosne oczekiwanie na nowego członka rodziny. Pierwsze dni nic nie czułam, podobno czasami tej miłości trzeba się uczyć. Ale przyszła. Nie wiem, czy ktoś z Was ma dzieci. Jak na Was wpływają?? W moim przypadku cała czułość, jaką posiadałam została przelana na kruszynkę. Mąż dostawał coraz mniej. No ale wiadomo jak to jest. Cały dzień z dzieckiem, karmienie, przewijanie, i znowu karmienie (piersią). Kradnięte chwile na sen, bo nadchodziła noc. Kolejna nieprzespana gdzie znowu się powtarza karmienie, przewijanie, karmienie. Nie ma się ochoty ani siły na figielki, gdy się ledwo patrzy na oczy.

 

Gdy teraz pada pytanie czy kocham, z przerażeniem muszę przyznać sama przed sobą, że chyba nie... Jest fajnie jak mały się do mnie cieszy, coś tam nawija po swojemu. A z dużym to nie pamiętam kiedy było fajnie choćby przez chwilę. Przytula się, a mi cierpnie skóra. I stoję sztywna jak kłoda. Boże, co ja piszę, czyżby naprawdę tak było??

 

Może jednak ich kocham, ale nie potrafię teraz tego sobie poukładać w mojej łepetynie. Tak myślę, że chyba wszystko stało mi się obojętne. Oni, ja, rodzina, obiad, prasowanie, zachód słońca, piwo - to wszystko to są tylko słowa. Coś tam znaczą, ale ich sens jakoś do mnie nie przemawia.

 

Tyle czasu zmarnowanego, tyle przeciekło przez palce. Jak głupia pogrążam się w smutku. Już tak się do tego przyzwyczaiłam, że chyba zaczyna mi sie podobać. Być smutną.

 

Dzwoniłam do psychiatry, ale niestety nikt nie odbiera. Stanąć w kolejce i pytać się przy ludziach to na pewno się nie odważę. Tak samo jak koleżankaprysnę do domu.

 

Zastanawiam się tylko jak to będzie pierwszy raz. "Dzień dobry Panie Psychiatra. Jestem Anuśka i mam depresję. Co mi Pan powie na mój temat??"

 

Niektórzy z Was już przeszli przez tą piewszą rozmowę. Czy było tak bardzo upokarzająco, jak ja to widzę w swojej głowie??

Szepnijcie choć słowkiem o swoich doświadczeniach.

 

Pozdrowienia 4 all

 

[ Dodano: Sob Sty 06, 2007 10:35 pm ]

Ja jeszcze powiem tyle. Brawa dla ludzi, którzy to forum stworzyli. To właśnie tutaj można sobie nawzajem dodawać odwagi w dążeniu do celu.

Nie ma lekarza, ale są inni ludzie z takimi samymi problemami. I tak chyba łatwiej. Nie mówisz komuś prosto w oczy. Nie plączesz się, gdy brakuje słów. Wiesz, że komuś się udało chociaż częściowo wyjść z dołka i to jest ogromna motywacja. A psychiatra?? Oni chyba nigdy nie mieli depresji, więc skąd mogą wiedzieć, co się czuje? Tutaj wszyscy wiedzą. Ja się już czuję bezpieczniejsza.

Dzięki WAM.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest mi strasznie smutno i źle, muszę to komuś powiedzieć.

Trafiłam na to forum i pomyślałam że to dobre miejsce do rozmowy.

Nie wiem czy mam chandrę, załamanię czy początek depresji, ale od dłuższego czasu nie widzę sensu w moim życiu. Jestem nastolatką i nie wiem czy takie zachowanie jest normalne. Moje rówieśniczki są wesołe, roześmiane a mój uśmiech skrada się na moją twarz przez łzy żeby nikt nie poznał że jest mi źle. Najchętniej to wogóle nie wstawałabym z łóżka, nie wiem co chcę robić w życiu, nie mam przyjaciół. Niejednokrotnie myślałam o samobójstwie, ostatnio coraz częściej...

Błagam niech mi ktoś pomoże, wysłucha bo ja się duszę w tym świecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ANUSKA, moja pierwsza wizyta u terapeuty: On siedzi na kozetce, ja naprzeciw i pyta: co Pani dolega. Zaczynam coś tam opowiadać, ale myślę sobie: to ma byc takie wywnętrzanie się na pierwszej sesji, a może jeszcze sama mam przeanalizować sw.ój problem?

POtem zaczął zadawać pytania. Jak Pani myśli, skąd się bierze smutek? Dlaczego ma Pani kłopoty w nawiązywaniu więzów z ludźmi? Jaka jest sytuacja rodzinna? etc etc Jakoś to było wszystko trochę formalne, poziomik, dwoje kulturalnych ludzi, a tu czuję, że kula w gardle i rozpłaczę się jak.. jakaś głupia. Ale powiem Ci, że po wszystkim stwierdziłam, że dobrze zrobiłam. Bo mimo wszystko jednak miałam ochotę, żeby jakiś fachowiec się nade mną pochylił.

PS> Z tym Twoim mężem, to chyba beznadziejna sprawa, ale co z dzieckiem? Naprawdę go nie mkochasz?

 

KAJA OO7 witaj. Myślę, że smutek, a nawet myśli samobójcze są bardzo częste u nastolatek, sama tak miałam. Czy to depresja czy nie może ocenić lekarz. A forum na pewno Ci pomoże. pzdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kaja mam podobnie chcialabym komus powiedziec ale nie chce. <-metlik w glowie Tez chowam sie przed swiatem, wyznaje zasade" moje problemy ,moja glowa" Co innego czuje co innego okazuje ludzia... juz nie raz ludzie odebrali to jako zdradliwosc. A co do zlego samopoczucia kazdy ma problemy, nastolatki podobno kiedy wchodza w prawdziwy swiat czesto sie uginaja ale teraz trza sie tylko podniesc.

A jak ja sobie z tym radze: schematycznie rozwiazuje problemy, usmiecham sie do ludzi i czekam , poprostu czekam na ich usmiech. Zycie jest piekne gdy slonce swieci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

skoro inni jeczą to moze pojecze i ja .....bo juz niewiem co mam robic....w tej chwili nie mam z kim o tmy pogadac tzn teoretycznie bo jakbym bardzo chciala to moglabym ale nie chce martwic ani obarczac swoimi problemami i cierpieniem i tym co najgorsze osoby ktore ciesza sie z tego co jest i ogolnie zyciem zdechalbym jesli zrobilabym im tym jakas krzywde :cry: ....to moje brzemię i nie chce nikomu z mojej rodziny robic krzywdy opowiadajac to co mnie tka bardzo boli i przeraza aby nie wzbudzac w nikim jakiegos niepokoju...a tutaj sa tylko takie osoby ktore maja podobne problemy do moich wiec moze tutaj sie wyzale bo zostane zrozumiana....w sumie hardcore ktory mi towarzyszy zaczals ie od nie tka dawna.....bol sie we mnie tka nasilil ze juz nie moglam ....musialm szukac pomocy bylam u psychiatry jutro ide wreszcie do psychologa a strasznie dlugo sie naczekalam na ta wizyte a we wtorek ide znowu do psychiatry ....oni wszyscy kaza czekac wyznaczaja wizyty za dwa i niewiadomo iel tma jeszcze tygodni jak ja potrzbuje pomocy juz.....i tka dobrze ze nie mam mysli samobojczych ze chce mimo wszystko zyc!! ale to co dzisiaj przezylam przeszlo wszystko co mnei do tje pory spotkalo....walka z sama soba....strach panika bol.....i wszystko co najgorsze...chce to z siebie wyrzucic chcociazby wlasnie w taki sposob...bo to ponad moje sily....nie chce brac zadnych lekow w tmy momencie chce miec swiadomosc pewnych rzeczy i nie uciekac od problemu....ciagle zadaje sobie pytanie czemu ja czemu w takim wieku>>??? i za co?? czasami wierze w to ze to ma czemus sluzyc ze moze to mnie umocni...ale jak przychodzi taki dzien jak dzis nie pomoga mi chyba zadne argumenty........przepraszam ze to pisze bo moze napisalam to dosyc chaotycznie i w sumie bez sensu...ale pisze to co mysle...i czulam taka potrzebe.... :cry: (ale oczywiscie slowa nigdy nie bede w stanie opisac tego co czuje)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×