Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

L, od czego masz suche oczy,od przesiadywaniu na kompie? Daj mi adres na priwa, kupię w aptece i Ci wyśle.

tak, i od książek

 

Już kupiłem, ale dzięki :) Zresztą, wybacz, ale nie potrafiłbym przyjąć - od dziecka jeżeli cokolwiek dostałem, również prezenty na urodziny czy pod choinką, to miałełem je wypominiane, mimo że rozumiem brak sensu i powód niechęci do przyjmowania prezentów, to nie potrafię jej przełamać - i nie wiem czy w ogóle chcę. Może to głupie, ale jeżeli masz od dziecka wbijane, że otrzymanie czegoś to dowód Twojej słabości, to siłą rzeczy nie potrafisz przyjmować niczego od innych.

 

W sumie nie wiem czy do jęczarni pasuje - zmęczony jestem, lekkie somaty miałem i trochę niechęć do życia, ale to standard - niemal codziennie to przechodzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

otrzymanie czegoś to dowód Twojej słabości, to siłą rzeczy nie potrafisz przyjmować niczego od innych.

 

W sumie nie wiem czy do jęczarni pasuje - zmęczony jestem, lekkie somaty miałem i trochę niechęć do życia, ale to standard - niemal codziennie to przechodzę.

ale to przecież "chore", takie podejście do otrzymywania/dawania ...Chodzisz na terapie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Malibu, poszło o mojego chłopaka... Moja mama go nie akceptuje :( Nie wiem co robić. Czuję się strasznie. Nie potrafię zrezygnować z chłopaka, a nie chcę stracić kontaktu z mamą... Tyle że ja już go straciłam, bo postawiła mnie między młotem a kowadłem. Na zasadzie ''chcesz z nim być, to sobie bądź, ale ode mnie z dala'' :( Nie wiem co robić ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

otrzymanie czegoś to dowód Twojej słabości, to siłą rzeczy nie potrafisz przyjmować niczego od innych.

 

W sumie nie wiem czy do jęczarni pasuje - zmęczony jestem, lekkie somaty miałem i trochę niechęć do życia, ale to standard - niemal codziennie to przechodzę.

ale to przecież "chore", takie podejście do otrzymywania/dawania ...Chodzisz na terapie?

Nie chodzę, dodatkowo do dzisiaj mam wypominany każdy grosz na nią wydany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

angel696, Skąd ja znam to słynne powiedzenie.....

To przykre,że rodzice zamiast wspierać nieświadomie krzywdzą swoje dzieci.

 

 

Nie potrafię zrezygnować z mężyczny, z którym jestem 5lat. Oboje nie jesteśmy idealni. Ale walczymy o siebie. Im więcej przeciwności, tym zacieklej walczymy.

 

Dlaczego rodzice nie chcą mnie wspierać... Nawet gdybym była z kryminalistą, gdyby mieli coś przeciwko, czy nie powinni być przy mnie? Wiem, że mogą mieć swoje zdanie. Że mama wie lepiej, ''a zobaczysz, wspomnisz moje słowa, jesteś jeszcze gówniara...'' itp. itd.

Dobrze, jeśli będzie taka potrzeba, wspomnę te słowa, przyznam rację.

Ale nie teraz. Teraz kocham, jestem kochana i chcę o to dbać. Przecież z kimkolwiek bym nie była rodzice będą się bali, że mnie skrzywdzi.

A to jest naprawdę dobry człowiek, kocha mnie i dba o mnie. Czasem każdy popełnia błędy, skrzywdzi. Szczególnie, że jesteśmy oboje w durnym, młodym wieku. Czasem oboje zachowujemy się jak dzieci i się ranimy, ale widzę, że dzięki szczerości i uporowi oboje dojrzewamy. Powoli, ale jednak... A ta więź po 5 latach chcąc nie chcąc jest tak cholernie silna, że na tym etapie nie potrafimy tego tak o zerwać, bo rodzice moi go nie cierpią...

Tak strasznie mi przykro, jak leżę w domu wieczorem i wiem, że on już nie wpadnie do mnie na wieczorną herbatką jak zwykle (choć zawsze robił to niechętnie, skrępowany był bo się bał moich rodziców)...

A jak zimą będę chora? Nawet mnie nie odwiedzi...

:(

Czy naprawdę każdy facet to bezuczuciowa kreatura, która tylko krzywdzi, rani, wykorzystuje? Czy to że w nas wierzę, to naiwność? Głupota? Czy naprawdę nie ma prawdziwej miłości? Czy sama się proszę o to by złamano mi serce? 5 lat mojego życia to kłamstwo? Cholera, przecież to niemożliwe.

 

-- 13 lip 2011, 14:54 --

 

W dodatku mój chłopak to jedyna osoba na świecie poza rodziną, która była przy mnie w chorobie, w smutku, z którą walczyłam dosłownie przeciwko wszystkim, bo były takie sytuacje, gdy wszyscy byli przeciwko, osoba, która przyjedzie do mnie w środku nocy, gdy tego potrzebuję, która broni mnie przed innymi, która nigdy nie zdradziła moich sekretów, której mogę powiedzieć wszystko od A do Z. Osoba, która odkąd poznałam jest ciągle, a nie tak jak koleżanki, które raz są, raz ich nie ma...

Jak mogłabym zrezygnować z Niego?

Ja mam taki charakter że wybaczę każde głupie zachowanie (poza zdradą), bo widzę, że ludzie są omylni, dziecinni, durni czasami. Sama taka jestem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam coraz większe wątpliwości co do mojej przyszłości. Już chyba sama nie wiem czego chcę. Nie wiem czy moje plany i decyzje są w pełni moje czy może znów ktoś podświadomie mną steruje. Czarne myśli zasypują moją głowie. Coraz częściej nagle wybucham płaczem :( Muszę przestać skupiać się na porażkach które były i które w moim mniemaniu mogą się zdarzyć..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Cóż, potrzebuję pomocy.Mam problemy z własnym życiem, o ile można tak nazwać moją nędzną próbę przeżycia.Nie mam nikogo, nic nie potrafię. Straciłam najbliższe mi osoby 5 lat temu, od tamtej pory nie potrafię się pozbierać.Działam na "mechanizmie wyparcia".Boję się że wpadnę w nałóg (alkohol).Moja matka tak sobie zmarnowała życie.Piła, piła i piła.I nie żyje.Cóż , w pewnych momentach mojego życia też jej zazdroszczę. Nie musi się martwić już o nic. Tak w skrócie moje "życie" : miałam 3 latka zostawili mnie rodzice.Wzięli mnie dziadkowie, którzy nie potrafili okazać mi miłości.Zmarli (obydwoje) jak miałam 17 lat.Wtedy zrozumiałam że byli jedynymi osobami przejmującymi się moim losem.Wzięła mnie ciotka.Narobiła mi długów.Do dzisiejszego dnia nie mogę ich spłacić.Co za tym idzie- powstają nowe.Cały czas jestem zadłużona.Nie mogę iść na studia, bo nie stać mnie.Mam pracę tylko na pół etatu.Nie mogę znaleźć nowej.Wiele razy myślałam o samobójstwie.2- krotnie próbowałam.Ale nie wyszło.Teraz myślę tylko o tym że nie ma nikogo na tym świecie,kto by się o mnie martwił i komu by na mnie tak naprawdę zależało.Nie wiem jak długo tak wytrzymam.To tak w skrócie, bo jest tego więcej.Niestety.Najgorsze, że sama nie potrafię wziąć się w garść i zacząć kierować swoim życiem.Nie umiem. Jestem za słaba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×