Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica, a wasi bliscy


tg--ice

Rekomendowane odpowiedzi

Witam , witam , widzę w końcu coś się ruszyło i zaczęliście pisać , bo ostatnio tylko zaglądałam na wątek i cisza , a sama nie pisałam bo odczuwam ogólny BEZSENS :mrgreen: cokolwiek by to nie miało znaczyć jest dobrze , ale nie dobrze . Jakoś nic mnie nie cieszy po prostu.

Pozdrawiam wszystkich tych którzy odczuwają to samo . :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dune, czemu trwasz w tym jeśli twierdzisz, że to tylko bardziej szkodzi Twojemu zdrowiu? Ciężko zmienić czyjeś nastawienie. Wiedzą, że zażywasz leki, ale nie wiedzą na co, w jakim celu? Jak jest ze świadomością męża? Może po prostu nie wie na czym to polega, może potrzebny jest ktoś kto mu to wyjaśni jeśli Ty tego nie potrafiłaś/potrafisz? Co oczywiście nie tłumaczy jego zachowania..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiadomość poszła, czekam już bardzo, bardzo długo i ... nagle okazało się, że inni mają ważniejsze problemy, ze też są chorzy, że oni są ważniejsi dla siebie. A ja chcę tylko wyrozumiałości. Nie chcę czuć się samotna, bo czuje się niepotrzebna. Ja wiem, ze nikt lepiej nie pomoże mi jak ja sama, ale przydałby się chociaż cień zachęty, że warto - wtedy jest trochę lżej. Dziś zostawiono mnie w histerii w domu samą, bo ta druga osoba ma ważniejsze sprawy na głowie. To był pierwszy tak duzy atak. I teraz boję się powtórki. Gdyby nie pies w domu, mogło być różnie. Najgorsze, ze ja zawsze dawałam z siebie wszystko a nie chciałam nic w zamian, teraz to nic dostaję. Przede mną jeszcze wieczór i noc samotny. Chciałabym aby był spokojny

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dune, czemu trwasz w tym jeśli twierdzisz, że to tylko bardziej szkodzi Twojemu zdrowiu? Ciężko zmienić czyjeś nastawienie. Wiedzą, że zażywasz leki, ale nie wiedzą na co, w jakim celu? Jak jest ze świadomością męża? Może po prostu nie wie na czym to polega, może potrzebny jest ktoś kto mu to wyjaśni jeśli Ty tego nie potrafiłaś/potrafisz? Co oczywiście nie tłumaczy jego zachowania..

 

Bo jestem tchorzem pozbawionym jakiejkolwiek wiary w siebie....leki....mysli ze cpam paracetamol...

zawsze jak mi gorzej i pyta to mówie ze mnie głowa boli .... no to mysli ze na głowę

a z tymi psychotropami to po prostu tak gada chyba nie sam co...

wiesz tekst w stylu "idź sie lecz na glowę" znaczy zesie z kims nie zgadzasz.... :evil:

jak sie leczysz na głwę troche inaczej to odbierasz....nie neguję jego ciężkich dowcipow.

Mój mąż jest obłędnie stabilny emocjonalnie, silny i pewny siebie

on po prostu uwaza ze to jest kwestia chęci .... co ja mam mu tlumaczyć....

skoro on twierdzi ze zarabia kocha i nie bije i to jest wystarczający powód do szczęścia

"zobacz jak inne mają" koronny argument i kicha albo "jak ci nie pasuje to se zmien, ciekawe ktory z toba wytrzyma"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alexandra74, wtedy oczekiwałaś, że ta osoba zostanie z Tobą? Co zrobiłaś, poprosiłaś o to? Czujesz się niepotrzebna bo?

 

Myślę, że wszyscy doskonale znają tutaj teksty typu 'inni mają gorzej' i inne tego typu zamienniki. Moim zdaniem nie ma co bagatelizować niczyich problemów, nie umniejszać, nie licytować się kto ma gorzej. Każdy ma jakie ma. Nie ma co porównywać np chorego na raka z osobą, która ma nerwice. Jesteśmy tak skonstruowani, że póki coś nas nie dotknie nie jesteśmy w stanie tego pojąć. Nie mówię tutaj o egoizmie. Ale ważne jest to co się dzieje z nami, w końcu to nasze życie, o które mamy prawo zadbać. Czasem wydaję mi się, że istnieje jakieś ogólnospołeczne kryterium co do osądzania, który problem, choroba jest gorsza. Takie porównywanie nie ma sensu bo co to da?

 

dune, czyli mąż zupełnie nie wie co Ci dolega, tak? Bałaś mu się powiedzieć bo.. Jak myślisz co by się mogło stać? Rozmawiasz z kimś w ogóle o tym?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

buu, tak, upraszczając nieco, mozna przyjąć ze własnie tak jest.

Tylko nie mowię nie dlatego ze sie boje ale dlatego ze nie mam potrzeby z nim o tym mówić.

dla niego słowo 'depresja' to ferment w glowie a nie choroba

wiem, bo wiele razy słyszalam komentarze na temat innych osób...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NIe chodziło o to czy zostanie, ale że zrozumie iż czasem nie panuję nad tym co się ze mną dzieje. Rozstanie nastąpiło wczoraj, więc to mocno świeża sprawa. Ja po prostu zostałam pozostawiona samej sobie,odtrącona, bo ta druga osoba była ważniejsza, zdradzona. Chwilowo czyli dzisiaj nie ma we mnie emocji w ogóle. Wczoraj przeżyłam najsilniejszy atak histerii.Dziś wyjechałam do rodziców, ale nie ma we mnie uczuć. Dziś jest mi tak bardzo obojętne. Chcę jutro rano wstać silniejsza, czuć cokolwiek nawet jeśli będzie to ból,żal. I chcę sobie z tym poradzić. Byle czuć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co kobietki , tak czytam wasze posty i aż mi się smutno zrobiło . Chociaż moja sytuacja nie różni się bardzo od waszej . U mnie w domu nie wiedzą , że choruję , nie chce mówić bo i po co , żeby się wystawić na pośmiewisko i usłyszeć jaki ze mnie wariat ? Lepiej żyje mi sie z ich nie wiedzą i tak jak to któraś z was napisała , nikt mi tak nie pomoże jak ja SAMA .

Co do mojego partnera to wie , że choruję , był czas , że nawet zachęcał mnie na psychiatrę , leki , terapeutę ... wszystko do czasu . Od jakiegoś czasu życie zaczęło się kręcić tylko wokół niego , jego praca , jego rodzina , on on on ... Wiem , może to brzmi egoistycznie , poczułam się przesunięta na drugi plan . Z drugiej strony jednak czasem ma dla mnie ten czas gdzieś wyskoczymy . Mimo to już nie pyta jak się czuję , nic ... to ja muszę "zwracać na siebie uwagę" i głośno chyba wykrzykiwać że coś mi się dzieje , że jest nie tak ! Bo mam wrażenie , że on tego nie widzi . Ostatnio ni z gruchy ni z pietruchy wypalił do mnie , że ma mnie dość, że nie potrafi ze mną rozmawiać , bo musi analizować cokolwiek za nim mi coś powie , żeby mnie to nie uraziło . A potem nagle tuli i zarzeka mi się jak mnie kocha . I tak od jakiegoś czasu kłótnie i zarzekanie się jak to mnie kocha , a innym razem "droga wolna". Mam mętlik w głowie , ostatnio chodzę nerwowa bardziej niż zwykle , zauważyłam , gdy popatrzyłam się na paznokcie . Ostatnio chciałam nawet zerwać zaręczyny !!! Gdy mu o tym powiedziałam gniew , "rób jak chcesz" potem dalej przysięgi miłości z jego strony .

Na to wszystko ciągle nie mogę zapomnieć o moim byłym , śni mi się po nocach , mam nie odmowne wrażenie że ja za nim tęsknie . momentami ogrania mnie histeria nie do opisania :time: Ja już nie wiem czy to ze mną jest coś nie tak czy z otoczeniem w którym przebywam . Pomyślałam porozmawiam sobie z mama , mama zawsze jakąś dobrą radę da ... usłyszałam jeszcze tylko złe słowa pod swoim adresem jaka to ja zła i naiwna jestem . Przysięgam ogłupieć można , mam nadzieje , że to wszystko się jakoś wyprostuje , bo potrzebuję chwili spokoju !!! :silence:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz,o to chyba chodzi, ze potrzebujemy uwagi ze strony innych, u mnie było dosyć podobnie. Tylko, ze ja zrozumiałam,że nie mogę żyć dla kogoś i za kogoś. Trzeba zająć się sobą. Tylko my wiemy, czego w danej chwili pragniemy, jak się czujemy. Brak uwagi i zrozumienia innych doprowadza nas do najgorszych stanów.Dlatego przynajmniej ja, postanowiłam sama sobie poświęcić więcej uwagi, sama siebie wysłuchać, zrozumieć, spełnić swoje potrzeby. Ja dla samej siebie. Jestem na początku i dopadają mnie wciąż chwile zwątpienia. Ale jak jest mi trudno, to robię coś dla siebie. Zmieniam kolor włosów, wychodzę na spacer w inne miejsce niż zazwyczaj, albo najzwyklej na świecie golę nogi co ostatnio właściwie przecież nie było konieczne, bo nigdzie nie chodziłam, a jak już to po uszy ubrana. Każdą drobnostkę traktuję jak nagrodę dla siebie. Być może nie każdemu taka forma "samoterapii" odpowiada, ale wiecie co? Warto spróbować, bo w sumie co mamy do stracenia?. Bądźmy ważni dla samych siebie, wypiękniejemy, a później zobaczymy jak inni patrzą na nas z podziwem. Wtedy też my zauważymy, że oni też mają swoje problemy i strasznie są pogubieni, ale to my teraz będziemy silniejsi. Nie myślcie, ze ja tak tryskam optymizmem i nie popadam w histerie, ale łatwiej mi teraz się po takich atakach pozbierać.

Życzę wszystkim dobrego dnia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Manka, moze nie zrywaj zaręczyn....nie wychodż za mąż....dopiero wtedy poczujesz sie jak w matni skoro teraz masz takie przemyslenia....

 

tekst o analizowaniu kazdgego slowa zebym ja dobrze zrozumiała...jak mi to znane....ze ze mna trzeba jak z wariatem rozmwaiac i sledzic na bieżaco wyraz twarzy czy aby nie wzięlam czegos opatrznie na swoją niekorzysc i na bieżaco prostowac zebym nie złapała większego dola....

ja mam bardzo stabilnego partnera....patrzy na mnie jka na jednorożca....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Manka

Wiesz, jestem w podobnej sytuacji. Narzeczeństwo potrafi człowieka dobić. Miałem też taki okres, że śniły mi się moje byłe, do których coś tam czułem. Po przebudzeniu miałem jakieś mieszane uczucia. Zaznaczam że wszystkie już są w małżeństwie. Wydaje mi się że to swego rodzaju tęsknota, uczucia które gdzieś tam głęboko w nas siedzą. Gdy było się z kimś dość długo, w jakimś tam stopniu się go kochało. Teraz będąc w innym związku i tak zawsze jakoś inaczej się będzie na tą osobę patrzyło. Mogę się założyć że twojemu partnerowi też czasami się śnią jego byłe. To chyba dość normalne...

Życie obok osoby z nerwicą też jest bardzo trudne, i czasem na pewno ma już tego wszystkiego dość. Nie wiem jakbym ja reagował i długo wytrzymał będąc zdrowym, z moją chorą na nerwicę partnerką.? Przykro mi że tak napiszę, ale nie da się wszystkiego wytłumaczyć miłością,i na pewno ta nasza nerwica bardzo męczy naszych partnerów....

 

-- 27 cze 2011, 19:11 --

 

BUUU

Dzięki za pamięć... :uklon:

Jeśli chodzi o wyjazd, to na razie w martwym punkcie.Czekamy na wiadomości od osoby (koleżanki) która załatwia tam pracę.

Całkiem możliwe że się zdecydujemy. Ale jeszcze nic pewnego. Kusi to wszystko. Może też tego potrzebuję, po prostu wyjazdu, odcięcia od tego życia które mam do tej pory, jednak z drugiej strony rzucić to wszystko na co tak ciężko pracowałem.....

A jak tam sprawa zzz... no wiesz czym, i wiesz z kim, poszło do przodu? (ciekawie wyszło to pytanie)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alexandra74 wiesz co bardzo mocno wezmę sobie do serca Twoje słowa bo powiedziałaś coś bardzo mądrego i przenikającego ... o czym po prostu w tym wszystkim zapomniałam .

 

A tak w ogóle to dzięki wam wszystkim za posty , podniosły mnie na duchu i trochę poruszyły moje myślenie . :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio ni z gruchy ni z pietruchy wypalił do mnie , że ma mnie dość, że nie potrafi ze mną rozmawiać , bo musi analizować cokolwiek za nim mi coś powie , żeby mnie to nie uraziło.

Może jesteś w stanie trochę obiektywnie stwierdzić w jakiej sytuacji to było, albo co było przed? Albo nie wracajmy do tego.

Manka on musi wiedzieć, że Ty nie jesteś jajkiem. Jesteś równorzędnym partnerem. Ludzie się kłócą, urażają i mamy prawo wyrażać złość, gdy coś, ktoś nas obrazi, zrani, dotknie, poruszy. Więc powinien o tym mówić, tak jak i Ty. Wszystko co złości, cieszy, co ma na myśli.

 

Na to wszystko ciągle nie mogę zapomnieć o moim byłym to ze mną jest coś nie tak czy z otoczeniem w którym przebywam . Pomyślałam porozmawiam sobie z mama , mama zawsze jakąś dobrą radę da ... usłyszałam jeszcze tylko złe słowa pod swoim adresem jaka to ja zła i naiwna jestem . Przysięgam ogłupieć można , mam nadzieje , że to wszystko się jakoś wyprostuje , bo potrzebuję chwili spokoju !!! :silence:

Sama mówiłaś jak jest z mamą. Zawsze do niej udajesz się porozmawiać? Masz kogoś innego, rodzeństwo? Matka sama w sobie to bardzo bliska osoba, od której często oczekujemy aprobaty, nie potrafimy być obiektywni. Jak w ogóle się trzymasz po odstawieniu leków? Chodzisz dalej do lekarza?

 

Warto spróbować, bo w sumie co mamy do stracenia?. Bądźmy ważni dla samych siebie

To są złote, choć trudne dla nas słowa. Trudne do podjęcia, realizacji przez blokady, które w sobie mamy. Próbujmy. Dla siebie.

 

Tak w ogóle śluby kojarzą się ludziom przyjaźnie, jako szczęśliwe, wspólne życie. Jak mi ktoś wspomina choćby w żartach o tym lub o czymś wybiegającym w daleką przyszłość to czuje coś wręcz przeciwnego. Przypomina mi się, że nic nie jest na zawsze.. Że za chwile może się skończyć. Też nie chce się czuć samotna w jakikolwiek sposób, też się czasem boję, że zostanę sama jak palec, i nawet jak przypuszczam, że dam sobie rade ze wszystkim to co to za życie? Rodzina też mnie nie rozumie, momentami katuje moją psychikę.

Mimo to chodzi o to by bez względu na wszystkich, na okoliczności zewnętrzne potrafić samemu sobie radzić w takich sytuacjach, ze swoim czasem krytycznym stanem. Nie zawsze ktoś jest pod ręką, nie zawsze zrozumie. Brutalne.. ale tak właśnie jest. I podobno to jest ważne.

 

A jak tam sprawa zzz... no wiesz czym, i wiesz z kim, poszło do przodu? (ciekawie wyszło to pytanie)

Odcięłam się od tego. Staram się nie myśleć jak słyszę jakieś powiązania z tym. Ogólnie nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj strasznie tęsknię,od rana walczę z atakiem histerii. Mam ochotę pogrążyć się w tym wszystkim,siedzieć w kąciku i przeżywać, ale weszłam na forum i wiecie co.. zaraz wstanę z łóżka i pójdę gdzieś. Muszę zastosować się do własnych słów. Nikomu z nas nie jest łatwo, są próby bardziej i mniej udane, ale ważne,że są. Dobrego dnia WAM WSZYSTKIM.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

buu w jakiej sytuacji to było ... wyrażaliśmy opinię na jakiś temat zarówno on jak i ja , może to była kłótnia jakaś na jaki temat to nie jestem już w stanie powiedzieć , bo dużo takich sytuacji było. Ja mu to powiedziałam i mowie nie raz żeby traktował mnie normalnie nie jakoś specjalnie jak "wariata" czy przewrażliwioną histeryczkę , mimo to on nadal tak postępuje , widzę to .

 

Co do rozmowy z matką , rzadko to robię , bardzo , w krytycznych przypadkach . A z resztą rodziny mam fatalne kontakty , zresztą nie mamy do siebie zaufania . Więc o czym tu mówić .

 

A co do leków to po odstawieniu mam się bardzo dobrze , to tylko sytuacje w ostatnim czasie mnie tak rozstrajają . Póki con ie korzystam z żadnej pomocy , staram się radzić sobie z tym sama .

 

Mni9e też przyszłość przeraża. Kiedyś potrafiłam tak planować pamiętam to , byłam cholernie szczęśliwa , może to brutalnie zabrzmi ale byłam z kimś kto mnie świetnie rozumiał , ja jego zresztą też, mieliśmy wspólne plany , aż się chciało ich osiągać , gnać do przodu . Teraz nie mówię , że nie jestem szczęśliwa , ale to już nie jest to samo . Wiem , że nadal czuję coś do poprzedniego partnera , czasami nawet się zastanawiam czy potrafiłabym rzucić dotychczasowe życie dla niego ... Gdzieś usłyszałam , że prawdz9iwe i tak silne uczucie zdarza się w życiu tylko raz , chyba coś w tym musi być.

 

Co do mojego dnia , wstałam nie dawno co prawda pogoda mnie odstraszyła troszeczkę bo jest mokro i chłodno za oknem. Miałam dzisiaj iść do lekarza , a może inaczej bo mojego nie ma i obojętnie do jakiego bo potrzebuję tabletki , ale wyłączyli telefon w rejestracji ... taaa bo i po co prawda ? no i się nie do dzwoniłam , będę to robić jutro rano jak wcześnie wstanę a jak nie to się po prostu przejadę , bo nic innego mi nie zostaje , samo się nie załatwi :bezradny:

Tak że idę również poprawić sobie jakoś humorek a co by nie , chociaż jeszcze nie wiem co będę robić .

Mimo to życzę wszystkim miłego dnia ... :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mokro i chłodno za oknem?

Kurcze u mnie wręcz przeciwnie, co prawda wieje, ale jest prawie 30 stopni, i świeci słoneczko.

Prawdziwe uczucie zdarza się tylko raz... popieram, ale do tego dodam że niekoniecznie (choć często nam się to wydaje) jest tym pierwszym. Na ogu człowiek gdy pierwszy raz coś poczuje wydaje mu się że to całe jego życie, i już to na całe życie, ale niestety tak jest bardzo rzadko. Według mnie nie powinnaś faworyzować byłego partnera, tylko dla tego że miał nerwicę, a ten obecny jej nie ma. Masz rację że były na pewno cię lepiej rozumiał, ale przecież wszyscy chcemy się wyleczyć z nerwicy, i tego obecnego możesz traktować jak taką ,,furtkę do normalności". My nerwicowcy w związku z normalną osobą czujemy się jak takie ,,słabsze chore ogniwo" bo mamy nerwicę.

Ale czy tak jest, to zależy tylko od nas....

Jestem w podobnej sytuacji co ty,też moja partnerka nie ma nerwicy. Moje byłe czasami mi się śnią, czasami o nich myślę, ale za nic bym jej nie zamienił na nie. To już przeszłość. One mają swoje życie, a ja mam swoje. Zawsze gdy tylko o nich pomyślę, to faktycznie jakoś się robi inaczej, ciepło na sercu, ale tylko tyle, i to już przeszłość.

Z byłym partnerem na pewno mieliście swoje powody że się rozstaliście,do tego napiszę ci jako facet: Twój obecny partner chyba cię na prawdę mocno kocha, bo uwierz mi inaczej już dawno by odszedł. Nie wytrzymał by twojej nerwicy......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mni9e też przyszłość przeraża. Kiedyś potrafiłam tak planować pamiętam to , byłam cholernie szczęśliwa , może to brutalnie zabrzmi ale byłam z kimś kto mnie świetnie rozumiał , ja jego zresztą też, mieliśmy wspólne plany , aż się chciało ich osiągać , gnać do przodu . Teraz nie mówię , że nie jestem szczęśliwa , ale to już nie jest to samo . Wiem , że nadal czuję coś do poprzedniego partnera , czasami nawet się zastanawiam czy potrafiłabym rzucić dotychczasowe życie dla niego

Jeśli mogę spytać co się stało? Myślę, że wydaję Ci się tak, masz takie myśli bo psychicznie tego nie skończyłaś.

 

Ja z moim poprzednim partnerem miałam wiele wspólnego, byliśmy podobni, lubiliśmy spędzać czas w ten sam sposób, mieliśmy wspólne zainteresowania, poglądy. Czuliśmy się inni, specyficzni, wyjątkowi, oderwani od schematów. Teraz jak o tym pomyślę nie czuję nic, nie czuję już nawet złości. Pamiętam o miłych chwilach. Kiedyś w marcu na festiwalu zobaczyłam go przypadkiem, ale nie podeszłam. Uśmiechnęłam się raz jak akurat przechodziłam i tyle. Chyba zauważył, że jestem z kimś. Nigdy nie myślałam, że coś będzie trwać wiecznie, ale też nie łapały mnie myśli, o końcu tak jak to się teraz zdarza. Nie myślałam jak będzie. Po prostu było.

Czasem tęsknie za moim dawnym przyjacielem, po czasie uświadomiłam sobie, że tak naprawdę go kochałam, więc może dobrze się złożyło, że wyjechał.

 

U mnie równie ponuro i deszczowo.

 

napiszę ci jako facet: Twój obecny partner chyba cię na prawdę mocno kocha, bo uwierz mi inaczej już dawno by odszedł. Nie wytrzymał by twojej nerwicy......

Jak to przeczytałam jakoś smutno mi się zrobiło.. Właściwie sama nie wiem czemu.

 

Z resztą to co wcześniej napisałeś jest istotne. Faktycznie osoba, która ma zaburzenia daje nam zrozumienie, czujemy się bezpiecznie, na równi, ale to czasem jest zgubne, bo to może w jakiś sposób nas hamować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mokro i chłodno za oknem?

Jestem w podobnej sytuacji co ty,też moja partnerka nie ma nerwicy.napiszę ci jako facet: Twój obecny partner chyba cię na prawdę mocno kocha, bo uwierz mi inaczej już dawno by odszedł. Nie wytrzymał by twojej nerwicy......

 

Mój facet tez nie ma problemów...czasami rozpaczam ze mnie nie rozzumie (....ciągle) ale wole byc tym słabym ogniwem....wiem ze zawsze zbierze mnie z ziemi jak polegne a nie polegnie obok....i mimo zrozumienia bedziemy tak razem leżeć....chyba wole jak jest tak jak jest. Chyba własnie mi to uswiadomiłeś....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tg--ice nie chodzi o to , że mój były partner miał nerwice i z tego tytułu był lepszy bo był taki sam jak ja , chodzi o to , że był dla mnie i po mimo tego że już go nie ma przymnie jest nadal dla mnie kimś wyjątkowym . Twierdzisz , że takie uczucie się rzadko zdarza ? , że bywa że wcale ? Owszem , sądzę , że nie każdemu pisane . Jadnak nie zgodzę się z Tobą . Po pierwsze nigdy nie traktowałam ani nie traktuje swojego partnera jako "furtki do normalności" a tym bardziej nie czuję się "słabszym ogniwem". A czemu ? Bo czasami drugi człowiek , który z pozoru nie ma problemów emocjonalnych czy psychicznych , może swoim przykładem doprowadzić nas do zagłady , właśnie tą swoją normalnością ... przez taką normalność możemy zacząć fiksować . A co do słabszego ogniwa ... to czemu mam się tak czuć? Skoro mam tak samo dwie ręce i nogi , wszystko to co posiada ta druga osoba , a nawet więcej , przez to , że tak analizuję sytuację k, mam wydaje mi się większą przewagę, bo widzę i rozumiem więcej .

 

buu nie wiem czy to jest skończone psychicznie czy nie , ale mam wrażenie ,że gdyby to był problem psychiki , nie odczuwałabym tego tak intensywnie . Wiem po prostu , że można kogoś kochać nie będąc z nim , a tym bardziej gdy się z nim było. Kwestia usposobienia.

Pytasz co się stało ? byłam tak zakochana i chyba nadal , że nie zauważyła , nie przyjmowałam do wiadomości sygnałów , że On przestał mnie kochać. Zwykły dzień , tragedia na skalę światową ... przyjechał powiedział , że to koniec , a ja na niego czekałam z uśmiechem na ustach bo tak długo nie widziałam go . Dlatego twierdze psychicznie to skończyłam po dwóch trzech miesiącach gdy wreszcie do mnie dotarło , że już z nim nie jestem . Reszta to już chyba sprawa uczuć ...

Nie mogę wymagać aby ktoś była taki jak on , bo nie będzie a nawet jeśli byłby marna kopią która i tak nie zastąpiłaby oryginału.

 

napiszę ci jako facet: Twój obecny partner chyba cię na prawdę mocno kocha, bo uwierz mi inaczej już dawno by odszedł. Nie wytrzymał by twojej nerwicy......

 

To zabrzmiało dosłownie tak : " męczę się z Tobą bo Cię kocham " :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

. to czemu mam się tak czuć? Skoro mam tak samo dwie ręce i nogi , wszystko to co posiada ta druga osoba

No właśnie, dla mnie to nie jest czarno-białe. Ja chce być silna, chce się tak czuć. Nie chce by ktoś ciągle mnie podnosił, choć chce mieć też świadomość, że w razie czego załapie mnie za rękę, a ja będę mogła odwdzięczyć się tym samym. Nie chcę też czuć się gorzej bo coś mi jest. Myślę, że to przede wszystkim jest w tych naszych, że tak to nazwę mieszanych związkach zgubne, to że czasem świadomie/nieświadomie pozwalamy sami sobie czuć się w jakiś sposób wybrakowani bo coś nam dolega.

To nasze myśli, uczucia wszystko gmatwają. To przez nie się odsuwam.

Mam zaburzenia emocjonalne i co z tego? Nie muszę czuć się gorsza.. Ludzie czasem mają gorsze wady charakteru. Ja chcę być na równi pomimo tego wszystkiego.

Nie wiem jakby to było gdybym była z kimś zaburzonym. Może faktycznie ciągnęlibyśmy się wzajemnie w dół, a może nie? Wszystko ma swoje wady i zalety. Coś pomoże, coś zaszkodzi. Wydaję mi się, że w dużej mierze to zależy od naszego nastawienia, oczekiwań, chęci. Nie można jednoznacznie stwierdzić jak jest lepiej.

 

Pytasz co się stało ? byłam tak zakochana i chyba nadal , że nie zauważyła , nie przyjmowałam do wiadomości sygnałów , że On przestał mnie kochać. Zwykły dzień , tragedia na skalę światową ... przyjechał powiedział , że to koniec , a ja na niego czekałam z uśmiechem na ustach bo tak długo nie widziałam go . Dlatego twierdze psychicznie to skończyłam po dwóch trzech miesiącach gdy wreszcie do mnie dotarło , że już z nim nie jestem . Reszta to już chyba sprawa uczuć ...

Jak nie widywaliście się zbyt często to faktycznie ciężko zauważyć no i wiadomo jak z uczuciami, czasem przysłonią realny obraz, zwłaszcza na początku.

Chodziło mi o to czy ten związek jakoś się odbił na Twoim obecnym. Kiedy poznałaś swojego obecnego partnera? Manka jak pojawiają się takie myśli spróbuj pomyśleć o tym co Cie z nim łączy, czemu z nim jesteś.

 

Nie mogę wymagać aby ktoś była taki jak on , bo nie będzie a nawet jeśli byłby marna kopią która i tak nie zastąpiłaby oryginału.

Nie możesz, ale jak widać coś Cię gryzie. To jest na zasadzie wiem, przyjmuje racjonalnie, na rozum: 'jego nie ma, wiem o tym'

Ja tak z uporem szukałam przyjaciela, gdy moja przyjaciółka zmarła. Chciałam wypełnić tą straszną pustkę. Wiedziałam, że nie znajdę nikogo takiego jak ona, ale podświadomość działała i nie mogłam nikogo znaleźć, gdzieś w środku wciąż siedziało przekonanie, że nikt mi jej nie zastąpi i automatycznie nie pozwalałam sobie na bliskość z kimś innym.

 

No właśnie dla mnie męczyć i kochać się wyklucza :mrgreen: więc tak nie chcę.. Po prostu czasem bywa ciężko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

buu spotykaliśmy się często , wszystko się zaczęło zmieniać gdy znalazł prace , był w rozjazdach , mimo to na początku dawaliśmy radę . Dopiero później coś zaczęło psuć się z jego strony , przyjeżdżał do domu, nic mi o tym nie mówił , albo mówił wprost nie przejeżdżaj . Myslałam wtedy , "może ma dużo pracy/nauki , może jest zmęczony" przecież miał do tego prawo , prawo do chwili prywatności .

Jeśli chodzi o to kiedy poznałam swojego obecnego partner ... nie dawno po rozłące z poprzednim . Nie ... nie myśl , że wyszłam szukać sobie "pocieszenia". Nie uznaję takiej zasady "NA STARĄ MIŁOŚĆ DOBRA NOWA". Znalazł się sam , nie byłam przekonana do tego ale ... po namowach innych i głownie po czasie po prostu zostaliśmy ze sobą i jest tak do dziś . To tak moja historia ... :blabla:

Eh pokręcone to wszystko ale jakoś całości się trzyma , po prostu czasem już się w tym gubie .

 

Póki co patrzę się aby tylko do przodu , bo ostatnio mam wrażenie , że samo niebo sypie mi się na głowę :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:why::why::why: Witajcie jestem tu nowa i nie mam nerwicy. Mam jednak problem ze swoim mężem. Ma stwierdzoną nerwice lękową i bieże ful leków od lorafenu po mozarin. Jestem z nim od 4 lat. Na początku wiedziałam jak mu pomóc i pocieszyć, a teraz słysze od niego że jestem zimna i nie czuła bo mu nie pomagam. Mam 3 dzieci i w tym jedno 3 miesięczne. Czasami po całym dniu z bąkami nie mam siły na pocieszanie jego bo sama zaczynam miec juz ze sobą problemy. Czuje że nasze małżeństwo się rozwali i to z wielkim hukiem. Coraz częściej uciekamy od siebie a jak jesteśmy razem to jak niby obok. Poradźcie mi jak ja mam mu pomagać w trudnych chwilach. Nie wiem jak mu pomóc!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×