Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nocne Darki - czynne 23:00 - 6:00


scrat

Rekomendowane odpowiedzi

No to po cholerę wychodzicie, jak Wam to nie pasuje? :P Ja sobie żyję w zamknięciu, raz na jakiś czas z kimś gdzieś pójdę, kto mi odpowiada, ale żeby się zmuszać do tego to bez sensu. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. ;)

 

Lady_B, mylisz się, bo świat żyje swoim życiem, ale nie każdy się musi do tego dostosować. ja np. nie lubię wielkich imprez w klubach, itp to tam nie chodzę po prostu, wolę sobie już nawet samemu iść na plaże czy do lasu na spacer, albo na rower, ale nie ma sensu się katować z ludźmi, których się nie akceptuje.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja może nic nie poradze. Ale ktoś taki na pewno się znajdzie. :P

 

-- 18 cze 2011, 01:20 --

 

Zaraz mnie ch... strzeli. Pod jednym oknem koty toczą bójkę, pod drugim pies wyje do księżyca, za ścianą konfa na skejpie, a na ulicy kibole drą ryja!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mad_Scientist, taaaa Buka mi kiedyś groził terapią szokową i przykuciem do łóżka ;)

 

halenore, to nie o wywnętrzanie chodzi... po prostu widzę faktycznie że pewne osoby się do mnie przywiązały jakoś tam... i to nie jest dla mnie do końca wygodne z uwagi na powracające kilka razy dziennie myśli samobójcze... nie chcę czuć jeszcze więcej winy i wyrzutów sumienia kiedy jednak zdecyduję że... a tak jak patrzę na siebie dzisiaj i na to do jakiego stanu się doprowadziłam i jak postępuje leczenie... zrobię to prędzej czy później... i wiem teraz że ktoś to zauważy... że mnie nie ma... że będziecie wiedzieć co zrobiłam i zapewne będzie wam z tym źle... do tej pory myślałam tylko o mojej rodzinie i przyjaciółce...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mad_Scientist, to słuchawki na uszy, ulubiona muza i olewasz to. Ja mam za jedną ścianą spożywczak, który od 6 rano napieprza jakieś dziwne dźwięki, od 8, za drugą ścianą fryzjerka, która ma taki wkurwiający głos, że czasami dostaję szału, ale muzyka robi swoje i nikt się nie awanturuje, bo mam wyjebane na sąsiadów, a jak coś to mam klucz do wszystkich liczników z prądem u każdego :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KeFaS, ja nie lubię tłumów bo czuję się jakbym była atakowana... nie umiem tego opisać... a jeszcze jak mnie ktoś ciągle poszturchuje to włącza mi się agresor i wybucham za którymś razem... lubię świat na zewnątrz ale czuję że to ja do niego nie pasuję...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

najgorsze jest to że kiedyś byłam przebojowa, bojowa i towarzyska... rozkręcałam imprezy... a teraz jestem jak takie zombie... martwa za życia...

 

Ciężko przyzwyczaić się do nowej siebie...

 

Thazek, też wychodzę na siłę... mam psa i muszę wyjść z nią choćby nie wiem co... ale czasem jest potwornie ciężko...

 

I dobrze, że jest pies. Ja ostatnio poszłam z moją Muszaną na długi spacer. Osiedle domków jednorodzinnych. I tak sobie myślę: jak ci ludzie mają fajnie, własne podwórko, poranna kawka na tarasie, duży ogród dla psiaków. A prawda jest taka, że spokojne osiedle i domek nie jest dla mnie. Mieszkam w centrum, w mieszkaniu. Codziennie muszę wyjść i pociągnąć podwójne rundki po parku z moimi psami, muszę pójść do sklepu po zakupy, pójdę na basen, bo mam blisko, mieszkam przy bulwarze nad jeziorem, więc chcąc-nie chcąć stykam się z tłumami, a żeby posiedzieć w ogrodzie, muszę ruszyć dupę i skorzystać z transportu publicznego, co jest formą terapii zwalczającej mój lęk przed autobusami...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

halenore, ja już od lat jestem nową sobą... ale nie potrafię tego zaakceptować...

wiem że dobrze że jest pies... ona na mnie działa mega terapeutycznie, zwłaszcza że wali głupa popisowo :mrgreen:

ale są takie chwile dni kiedy nic nie ma znaczenia... przynajmniej u mnie tak jest że tu się śmieję a za 5 minut gapię się na żyletki... :bezradny:

 

buka, słońce Ty moje :*

 

-- 18 cze 2011, 01:36 --

 

Mad_Scientist, dobranoc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

halenore, po prostu widzę faktycznie że pewne osoby się do mnie przywiązały jakoś tam... i to nie jest dla mnie do końca wygodne z uwagi na powracające kilka razy dziennie myśli samobójcze... nie chcę czuć jeszcze więcej winy i wyrzutów sumienia kiedy jednak zdecyduję że... a tak jak patrzę na siebie dzisiaj i na to do jakiego stanu się doprowadziłam i jak postępuje leczenie... zrobię to prędzej czy później... i wiem teraz że ktoś to zauważy... że mnie nie ma... że będziecie wiedzieć co zrobiłam i zapewne będzie wam z tym źle... do tej pory myślałam tylko o mojej rodzinie i przyjaciółce...

 

Leczenie idzie chu.owo. Moje też tak idzie. I to już 9 lat. Jeszcze wcześniej jakoś sobie radziłam, ale teraz jest okropnie. Możliwości leczenia jest przed tobą wiele. Póki tu jesteś trzeba próbować. Wiem doskonale, co teraz czujesz. Ja przerabiałam to wczoraj. Dziś przyjechała moja siostra i jest deczko lepiej. A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój

 

Thazek, Karaluchy pod poduchy:*

 

-- 18 cze 2011, 01:41 --

 

ale są takie chwile dni kiedy nic nie ma znaczenia... przynajmniej u mnie tak jest że tu się śmieję a za 5 minut gapię się na żyletki... :bezradny:

 

Wiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KeFaS, wiesz że to nie jest mądry pomysł... no ale jesteś dorosły i to Twoja decyzja... :bezradny:

 

halenore, nie wiem już co powiedzieć...

znowu wyszło że smęcę w nocnych darkach i robię sobie tu terapię :hide: jestem tragiczna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lady_B, wiedziałem, że to napiszesz. A wiesz dlaczego o tym wspomniałem? Bo to samo sądzę o tych Twoich żyletkach, więc odwróć teraz rolę i przestań się zamartwiać.

A w ogóle to do zobaczenia w poniedziałek ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem już co powiedzieć...

znowu wyszło że smęcę w nocnych darkach i robię sobie tu terapię :hide: jestem tragiczna

 

Ależ tam! Ja tu wpadałam kilka dni temu rozhisteryzowana i Thazek z Wiolką mnie uspokajali. bardzo skutecznie zresztą, za co jestem im dozgonnie wdzięczna. Sądzę, że po to też jest forum. Interwencja kryzysowa.

Kochana czuję, że cię znam. Też byłam kiedyś niezwykle energiczną, zorganizowaną osobą. Przywódczynią stada :lol: Ale samica alfa skrywała bolesne sekrety, ból i złość, odmawiała sobie zaspokojenia potrzeb emocjonalnych, uważała, że wszystko może kontrolować. Do tego stykała się z brutalnym światem, a w głębi serca skrywała ogromną wrażliwość. I uderzyło gówno w wentylator...Nigdy już nie będę tamtą Martą...I już. Każdego dnia próbuję się z tym pogodzić. Raz jest dobrze, a innym razem nie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

KeFaS, wiem że to samo sądzisz... ale wspomniałeś o tym bo masz na to ochotę a nie dlatego że ... i się nie zamartwiam...

no dobra zamartwiam się ale nie umiem inaczej już

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

halenore, taaaa ale ja już wiele lat temu przestałam czuć się dobrze z tym że zwracam na siebie uwagę... a ostatnio robię to ciągle i potem jest mi głupio ... popieprzone to wszystko...

 

w każdym razie dobija 2 i czas żebym spróbowałam się przespać... cokolwiek... najadłam się tego czego KeFaS nie lubi i czas na odlot ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

halenore, obejrzę jutro bo dzis już nie mam siły.... dobranoc :*

 

Mad_Scientist, się kobiet nie bije proszę pana... i się nie podgląda :twisted:

 

dobranoc wszystkim dzielnym czytaczo- pisaczom

buziaki :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×