Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pozytywne strony nerwicy:)


Olka

Rekomendowane odpowiedzi

nie bardzo sie czuję kompetentna w sprawach wychowania dzieci bo takowych jeszcze nie mam ale wydaje mi się niewlaściwe chronienie ich przed wszystkim.wlaśnie tak robili moi rodzice i razcej mi tym zaszkodzili niż pomogli.potem trudniej jest zmierzyć się z problemami, z wlasnymi emocjami, zwlaszcza, ze gdzieś w czlowieku zostaje ślad po tym od czego chcieli cię uchronić rodzice.dziecko w tajemniczy sposób zawsze wyczuwa co się dzieje a nieznane potem powoduje jeszcze silniejszy lęk.myślę, że wystarczy okazywać milość i troskę ale raczej bylabym przeciwko nadmiernej ochronie.pozdrawiam serdecznie.Ania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muszę się zgodzić z AnnąR - są sprawy przed niektórymi nie da się uchronic dzieci a jedynie można im zaszkodzić. Mnie rodzice wychowywali pod przysłowiowym "kloszem" i ochraniali od wszelkiego złego. Chcieli abym za szybko nie dorosła, abym nie wpadłą w złe towarzystwo, narkotyki, nałogi, abym nie miała chłopaka i nie straciła dziewictwa będąc nastolatką. Więzili mnie w domu nad książkami i posyłali do renomowanych szkół bo chcieli abym była "kimś". Z tego powodu nie miałam przyjaciół a tych których miałam straciłam bo moi rodzice tak zaczeli ich lustrować że Ci spasowali :) Pamiętam że przez to wszystko nie umiałam radzić sobie z prostymi problemami i sytuacjami stresowymi lecz nawet mając kilkanaście lat zaczynałam płakać gdy tylko ktos krzywo na mnie spojrzał lub podniósł głos.

 

Jeśli będę mieć dzieci dam im pełną swobodę i wsparcie, postaram się przygotować je psychicznie na walkę z okrutnym światem już od najmłodszych lat ale nigdy nie będę aniołem stróżem lecz tylko obserwatorem z daleka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co mi się pozytywnego udało dokonać żyjąc z nerwicą? Jakby to miało być coś wielkiego to moja odpowiedź była by taka jak KrzysztofaT:

 

Odpowiedź : nic.

 

Jednak lecząc już nerwicę bardzo się zmieniłem: usamodzielniłem się, zmieniłem pozytywnie swój stosunek do otoczenia oraz częściowo do ludzi. Nie mam już żadnych lęków przed wyjściem z domu. Tylko nadal szukam tego czegoś. Trochę mnie to flustruje bo nie wiem czego ... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam już żadnych lęków przed wyjściem z domu

Uwazam ze to jest duze osiagniecie! Ja jakbym przestała sie bac wychodzic z domu byłabym bardzo szczesliwa. Narazie codzinnie walcze sama ze soba i wychodze na siłe z wielkim lękiem.Pozdrawiam :D

 

[ Dodano: Sro Wrz 20, 2006 8:18 pm ]

A moze napiszesz jak udało ci sie to osiagnac? Co robiłes zeby sie nie bac?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W zasadzie nie było to nic trudnego. Przestałem zwracać uwagę na ludzi mnie mijających i jakoś to dalej poszło. Dotarło do mnie, że każdy z nich ma podobne problemy jak Ja. Nie jestem więc jakimś wyjątkiem. Pierwszy raz wyszedłem do sklepu kupić artykuły spożywcze i gazety wyręczając babcię. W domu doszedłem do wniosku, że to wcale nie jest takie straszne. ;)

 

Następnego dnia postanowiłem ponownie wyręczyć babcię robiąc opłaty na poczcie i zachaczając ponownie o sklep. Najgorzej było dla mnie w sklepie bo tam panuje największy tłok. Ale jakoś to było: kupiłem sobie gazetę, coś do picia i od tej pory jest już OK. Nie mam teraz jakiś specjalnych lęków przed wychodzeniem z domu. Uznałem, że nic mi się poza moimi czterema ścianami nie stanie i tej swojej budującej teorii się trzymam. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moi Kochani!!!! Dzięki tej chorobie, a raczej temu że ją kiedyś pokonamy, bo nie ulega wątpliwości, że jest uleczalna, pomyślcie jacy będziemy szczesliwi :D:D:D Nie ma innej możliwości jak tylko ją pokonać.! Jest to chyba jedyna choroba, której wyleczenie zależy tylko do nas!!! Na ból nie mamy wpływu, na raka nie mamy wpływu, na zawał też nic nie możemy poradzić, a na UMYSŁ tylko MY SAMI możemy oddziałowywać. NIe zapominajmy o tym !!!!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pozwolę sobie stwierdzić że na raka czy zawał możemy mieć wpływ przez np. nałogi, złe odżywianie, stresujący tryb życia... Przynajmniej lekarze tak twierdzą choć cholera wie :| Widziałam ludzi którzy prowadzili niezwykle zdrowy tryb życia a i tak musieli walczyć z tym cholerstwem. A co z dziećmi które cierpią na nowotwór płóc a nigdy nie miały papierosa w ustach? Pewnie wszystko to zbieg okoliczności :roll:

 

Na marginesie... tyle mówią o zdrowym odżywianiu, sporcie, braku nałogów itp. a spójrzmy na fakty. Nasze babki i dziadkowie nie uprawiali sportu, jedli chleb ze smalcem i palili najmocniejsze papierosy a żyją 80 - 100 lat. Spójrzcie teraz na średnią umieralności przy tym "zdrowym trybie życia" bo ja wątpię abyśmy dożyli ich wieku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ANIU PISZAC O OCHRONIE DZIECI NIE MIALAM NA MYSLI TRZYMANIE ICH POD KLOSZEM,ZABRANIANIE WSZYSTKIEGO {WYJSCIA NA DYSKE CZY COS W TYM RODZAJU} CHODZILO MI O TO ABY ICH NIEPOTRZEBNIE NIE STRESOWAC JA MIALAM SYTUACJE W DOMU ZE CALY CZAS BYLAM STRASZONA:NP.JAK MIALAM ISC W SOBOTE NA DYSKE TO JUZ OD DNIA KIEDY O TYM POWIEDZIALAM TO BYLAM STRASZONA ZE NIE PUJDE BO ALBO CZEGOIS NIE ZROBILAM ALBO ZLE SIE ODEZWALAM,RÓWNIEZ STRASZONO MNIE ZE MNIE ODDADZA TAM SKAD MNIE WZIELI ITP.DLATEGO STARAM SIE MOICH DZIECI NIE STRASZYC NA CO DZIEN WIADOMO ZE MUSIALAM IM POWIEDZIEC O SMIERCI JAK UMARLI DZIADKOWIE ALBO O ROZWODZIE ALE ZAWSZE STARALAM SIE TO ROBIC TAK ABY NIEODCZUWALY STRACHU ,NP.MOWIAC O SMIERCI DZIADKA ZACZELAM OD SLOW ZE SPOTKASZ SIE Z DZIADKIEM ZA JAKIS CZAS BO NARAZIE WYPROWADZIL SIE DO NIEBA I BEDZIE NA NAS PATRZAL Z GORY,A NIE ZE DZIADEK UMARL I GO NIGDY NIE ZOBACZYSZ BO TO AUTOMATYCZNIE WZBUDZILOBY LEK TYPU A JAK MAMA UMRZE TO TERZ JEJ NIGDY NIE ZOBACZE ,ALBO NIGDY NIEMOWILAM DZIECIOM JAK BEDZIESZ NIEGRZECZNY TO SOBIE PUJDE...... A CO DO TEGO ZE PRZESADNE TRZYMANIE NA UWIEZI ROBI WIECEJ SZKODY NIZ POZYTKU TO SIE Z WAMI ZGADZAM (ZAKAZANY OWOC NAJLEPIEJ SMAKUJE A GDY SIE GO SPRUBUJE TO POWSTAJE LEK CO BEDZIE JAK SIE RODZICE DOWIEDZA) I ZACZYNA SIE BLEDNE KOLO

POZDRAWIAM AWERS

 

[ Dodano: Czw Wrz 21, 2006 11:23 pm ]

Malcolm MOZE POPROSTU MILOSCI?

 

[ Dodano: Czw Wrz 21, 2006 11:26 pm ]

peace-b ŁATWO POWIEDZIEC TRUDNIEJ WYKONAC POLOWA RODZICOW CHORUJACA NA NERWICE TO OSOBY ZAMARTWIAJACE SIE O SWOJE DZIECI JESZCZE W TYCH CZASACH .

 

[ Dodano: Czw Wrz 21, 2006 11:28 pm ]

KrzysztofT NAPEWNO COS BY SIE ZNALAZLO POMYSL

 

[ Dodano: Czw Wrz 21, 2006 11:30 pm ]

gusia CHYBA MYSLIMY PODOBNIE

POZDRAWIAM WSZYSTKICH AWERS

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja prze nerwicę postanowiłam dać swojemu dziecku wszystko to czego mi było brak w dzieciństwie. Duzo miłosci ,swobody w podejmowaniu decyzji,akceptacji jego takim jakim jest a nie takim jakim ja bym chciała ;) i jestem zawsze obok Niego żeby w razie czego służyć mu pomocą i radą ale ostateczną decyzję zawsze podejmuje On. Żyjąc z nerwicą stałam się wrażliwsza na krzywdę ludzką, staram sie każdego człowieka zrozumieć, stałam się osobą bardzo cierpliwą,tolerancyjną i opanowaną w niektórych sprawach ;) Nerwica otworzyła mi oczy na moje dzieciństwo ,które było ciągłym strachem i lękiem . Będac osobą dorosłą na widok pijanego ojca nadal czułam taki sam lęk i tak samo się trzęsłam że strachu ... zrozumiałam że zostałam pozbawiona radości dzieciństwa.To zawdzięczam mojej nerwicy ... i jeszcze to że stałam chyba się bardziej uparta i wierzę w lepsze jutro ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja przez moj ą nerwicę przestałem pić alkohol i brać narkotyki typu marihuana czasem jakieś tabletki, boję się tego robić i nie wróce juz do tego, zacząłem poważnie myśleć o życiu a przestałem tylko się bawić. Niestety tylko, że tak jak teraz znów mam mały atak mimo, że się leczę to nie potrafię lękiów na punkcie własnegożycia , serca opanować do końca

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eva.właśnie,wrażliwośc...ja KOCHAM ludzi,choc(tak twierdzi mój ślubny),że jestem naiwna,ale to nie jest tak...ja umiem rozmawiac i uwielbiam słuchac...

 

Nie mam zbyt wielu przyjaciól,ponieważ mój ...hmm,niepowinnam może ...ale muszę..zamknął mnie w "złotej klatce",a ja niestety pozwoliłam sobie na to. :?

Jest mi czasami BARDZO cięzko...bo najbliższa osoba nie dokońca mnie rozumie ,choc zachowuje sie normalnie,tyle tyko że właśnie powoli wracam do totalnej"normalności",i on(mąż)jest chyba lekko zdezorientowany.

 

Kocham go.ale nie mogę scierpiec że nie okazuje radości z mojego lepszego samopoczucia,a wręcz przeciwnie-jest to dla niego dziwne...to boli :(:(

 

Tak strasznie chcę życ "normalnie",dla dziecka,dla siebie,ale ON nawet to "moje"forum uważa za "dno"Niepowinnam tak pisac....ale to prtmitywne :!:

Pozdro.gusia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gusiu wiesz mój mąż coś ma podobnego do Twojego ;) może oni sa takie "typki" które uwielbiają się nami opiekować i przeraża ich to że może przyjść taki dzień że poczujemy sie takie silne ...że staniemy się niezależne i samodzielne . Ja wiem o tym na pewno że mój woli chyba mnie taką słabą ;) i taką marude ... bo jak kiedyś go nie było to chciałam zrobić mu niespodziankę i po jego powrocie zaprosić go gdzieś na kolację. Żeby mój plan się udał to poprosiłam kolegę żeby potrenował ze mną wyjścia ,bo to mi pomaga jak systematycznie i codziennie trenuje to nie mam ataków paniki. Nie wytrzymałam i predzej niż wrócił do domu powiedziałam mu o tym ... On był w szoku i na dodatek przestraszyłam się że z tego powodu rozpadnie się moje małżeństwo... Wiesz on sie przeraził że ja go już nie potrzebuje bo mam w sobie tyle siły i samozaparcia że wychodzę z domu z obcym człowiekiem .Dodam że wychodziłam zawsze tam gdzie było dużo ludzi bo tak chciałam ... a przez ;) panikę męża musiałam przestać ...trenować :smile: Ja bardzo często mam taką chęć wyjść z domu i sobie gdzieś iść ,jak on jest w domku to nie ma problemu ,ale często jest tak że jestem sama ze względu na jego pracę i wtedy zostaje mi tylko śmietnik ,albo okolica mojego bloku ;) Tak więc Gusiu nasze ;) chłopy chyba panikują gorzej niż My ! Pozdrawiam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co zyskałam..? Wiedzę,którą zapewne w innych okolicznościach nie zainteresowałabym się. Łatwiej zrozumieć mi ludzi z podobnymi problemami. Jestem bardziej wyrozumiała w stosunku do innych. Poza tym, potrafię (a przynajmniej wydaje mi się,że wiem jak ukierunkować mysli mojego dziecka),by jego lęki były mniejsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gusia, Eva - tak to jest z tymi naszymi "silnymi" mężczyznami. Trzeba już im chyba pozwolić być naszymi rycerzami którzy będą nas bronić ode zła :) Z drugiej jednak strony faceci są wrażliwi i potrzebują naszej opieki i czułości - z nimi jest jak z dziećmi ;)

 

Moje kochanie jest raczej typem nieśmiałym który chciałby kobiety dominującej (większość mężczyzn takie kobiety odstraszają). Odkąd jednak powiedziałam mu że nie chcę faceta pantoflarza lecz chciałabym aby to on był liderem w naszym związku - stara się jak może aby nim być :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie dzięki nerwicy ale mimo tego że ją mam zdałam maturę, prawo jazdy, poszłam na studia i zdałam licencjat teraz jestem na 5 roku, znów się zakochałam i kocham ponad wszystko, jestem zaręczona i planuje swoje życie. Z mniejszych rzeczy - co roku byłam na wakacjach, tylko w tym roku wyjątkowo źle się czułam i mi się nie udało, ale przez to wkońcu wziełam się za siebie i postanowiłam dalej żyć nie mimo że mam nerwice, ale w końcu się jej pozbyć. Leków nie biorę i przez 6 lat nerwicy brałam je może z 1,5 roku, ale wcale nie działały cudów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Nerwica to rzecz jasna próba samouleczenia, zresztą każda choroba to częściowo taka próba. (...) To próba samoregulującego się systemu psychicznego zmierzająca do przeywrócenia równowagi" C.G. Jung Podstawy psychologii analitycznej, s. 211.

Staram się ostatnio tak właśnie na to spoglądać - nerwica to coś, co nam może pomóc pełniej, lepiej, szczęśliwiej życ, kiedy juz odrzucimy te zachowania kompulsywne, które nie dają nam nic, oprócz bólu. Kiedy już zaczniemy robić to, co jest ważne.

Bo bez takiego bólu i strachu, co by nas zmusiło do zmiany siebie??

A więc nerwica jest naszą szansą, to ciało nam mówi, że nie chcemy tak żyć, mimo, że my sami się już dawno okłamaliśmy i zgodziliśmy się na takie kompromisy, które zadają nam rany,

Najwyższa pora przebudzić się.

Mamy jedyną i niepowtarzalną okazję!!

Potraktujmy ją jako sprzymierzeńca, a nie wroga!

I tego właśnie wszystkim życzę.

PS. Wczoraj umierałam od zjedzenia 3 uszek z grzybami - bo przecież na pewno były tam jakieś trujące:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też to olewałem do pewnego czasu ale to wraca i daje znać o sobie. Ja nie wiem jak moge traktowac nerwice jako sprzymierzeńca jak całkowicie znisczyło mi to połowe życia. Czasami już nawet zastanawiam się czy nerwica to nie wirus typu AIDS który w tym przypadku niszczył by odporność psychiczną. ;) Po prostu czuje że to coś chce całkowicie zawładnąć moim umysłem i jak potraktuje nerwice jako sprzymierzeńca to od razu przegram.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już w innym miejscu pisałem że te lęki doprowadziły do rzucenia fajek z dnia na dzień!!!! oraz ograniczenia łykania piwka do 1 na wieczór!!! Coś jednak pozytywnego jednak w tej nerwicy można znaleźć no zapomniałem coraz częściej zauważam przewartościowywanie swojego życia.To co było ważne rok temu dzisiaj zastąpione jest czymś innym - ważniejsze stają się rodzina, znajomo przyjaciele uczciwość w pracy, ......może to dziwne ale obecność z Wami na tym forum to też fajna rzecz! Pozdrawiam :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Nerwica to rzecz jasna próba samouleczenia, zresztą każda choroba to częściowo taka próba. (...) To próba samoregulującego się systemu psychicznego zmierzająca do przeywrócenia równowagi" C.G. Jung Podstawy psychologii analitycznej, s. 211.

Staram się ostatnio tak właśnie na to spoglądać - nerwica to coś, co nam może pomóc pełniej, lepiej, szczęśliwiej życ, kiedy juz odrzucimy te zachowania kompulsywne, które nie dają nam nic, oprócz bólu. Kiedy już zaczniemy robić to, co jest ważne.

Bo bez takiego bólu i strachu, co by nas zmusiło do zmiany siebie??

A więc nerwica jest naszą szansą, to ciało nam mówi, że nie chcemy tak żyć, mimo, że my sami się już dawno okłamaliśmy i zgodziliśmy się na takie kompromisy, które zadają nam rany,

Najwyższa pora przebudzić się.

Mamy jedyną i niepowtarzalną okazję!!

Potraktujmy ją jako sprzymierzeńca, a nie wroga!

Oczywiście masz rację,przeklinam ten dzień w którym dostałam pierwszego ataku paniki,ale jednocześnie mój organizm powiedział dość Zrób cos z tymi nerwami bo wykończysz siebie i rodzinę.No więc z pokorą staram się coś robić ale i tak nie wychodzi .Jest ciężko.Ale waalczę.Nie poddam się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem, że każdemu z Was (nas?) jest baardzo ciężko, kiedy nie możemy normalnie żyć, normalnie wyjechać gdzieś i się bawić. Ale kochani - spróbujcie na to spojrzeć tak, jakby to sam Wasz organizm coś Wam mówił. Zastanówcie się, co on Wam mówi. Mnie powiedział, ze muszę coś zrobić ze swoim życiem, że dłużej tak nie można, że jak będę tak żyła, to to nie będzie życie, tylko UMIERANIE. Powolne UMIERANIE. Bo moje ciało umiera (wszyscy to uczucie znamy!)

A przecież jeszcze jestem, jeszcze mogę coś zmienić, mogę zacząć to, co chcę robić, mogę robić, to, co czuję, że chcę. Skoro nie umarłam, to mam szansę. Skoro i tak jest tak bardzo źle, to zacznę robić cokolwiek, to, co czuję, że chcę. Skoro przez nerwicę nie mogę skończyć studiów, to może nie powinnam ich kończyć? Może inne?

Jeżeli nerwica jest fizycznym objawem konfliktów wewnętrznych, to zastanówcie się, jakie to są konflikty? Czego tak bardzo się boicie? Co was przeraża?

Zadawajcie sobie to pytanie codziennie, rano i wieczorem, zadawajcie sobie przed snem, a gdy się budzicie zauważcie, co wam sen odpowiedział. Bo tak naprawdę gdzieś tam w środku wiecie już to wszystko. Tylko trzeba to sobie uświadomic i zacząć żyć zgodnie z tą wewnętrzną prawdą.

Może mi jest teraz trochę łatwiej, bo na razie odpuściła, zniknęła, ale czuję, ze moje życie jest już inne. Już czasami wiem, czego nie chcę i jak nie chcę żyć, a ona mi nie pozwala wrócić do starych przyzwyczajeń, bo te przyzwyczajenia, to śmierć. Więc jak tylko lekko zbaczam z drogi, znowu zaczynam umierać.

I to jest dobre:))

Życzę wszystkim, żeby zrozumieli swoją najprawdziwszą istotę, odkryli swoją prawdę i podziękowali nerwicy, że im otworzyła oczy. A to niestety zawsze boli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×