Skocz do zawartości
Nerwica.com

NERWICA NAS ZMIENIA


mysia

Rekomendowane odpowiedzi

Podobnie jak reszta, bylam niesamowicie wesola (ciagle usmiech na twarzy) towarzyska, pelna energii. Usmiech prawie nigdy nie schodzil mi z twarzy.

 

teraz, staram sie byc, wesola, usmiechnieta, towarzyska.

 

Przez nerwice, czuje ze jestem bardziej rozwazna, dorosla, wyrozumiala ale tez smutna i samotna.Tez zastanawiam sie, moze tak zawsze bylo i wewnetrznie bylam smutna i samotna a nerwica "sciagnela" ze mnie maske, moze za tym moim usmiechem tak naprawde bylam kims innym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam ponownie wszystkich,ciągle borykam sie z problemem brania leków i mimo,że czuje sie coraz gorzej to nie biore ich!codziennie płacze nad soba jak bardzo jest mi zle bo czuje sie jak wariat,ze nie moge nigdzie wyjsc do znajomych,pojechac do miasta czy pojechac na zakupy badz pojsc wreszcie do fryzjera!

duzo juz naczytalam sie o efectinie a jednak bardzo boje sie go wziasc,nie biore lekow pol roku i nie czuje sie dobrze,ale ma to swoje plusy,ze gdy mam fale 'zdrowia' wyjde ze znajomymi i napije sie kilka smacznych drinkow czy poopalam sie nad jeziorem!gdy bralam leki takich rzeczy nie wolno bylo mi robic....ale czy warto dalej sie tak bać!?z drugiej strony wiem,że jak zaczne brac leki moja rodzina na mnie siadzie,ze to takie nie zdrowe psychotropy :(

napiszcie mi prosze jakie widzicie plusy i minusy brania tych lekow,naprawde potrzebuje was w tym momencie!

pozdrawiam buziaki

49.gif.4e921fda3dd088e22054eb3ca00cb341.gif

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aniołek, napewno nie możesz nastawiać się, że leki zadziałają wbrew Twojej woli. Musisz walczyć z tym psychicznie. Przede wszystkim.

Lek to nie jest pigułka na wszystko.

A poza tym, żeby psychotrop zaczął działać, musi być dobrze dobrany oraz musi być przyjmowany już jakiś czas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam opory przed braniem wszelakich piguł. Ale jak sytuacja zmusza to biorę i nie marudzę. Zdrowie psychiczne jest ważne, i można je leczyć. Więc zadbaj o nie. Shadow_no ma rację: trzeba dobrze dobrać i mądrze stosować. Życzę podjęcia udanej decyzji!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli rodzina męczy człowieka w kwestii "psychotropów" tzn,że nie ma w temacie orientacji. Przerabiałam sytuację u siebie w domu. Dużo czasu upłyneło nim zrozumieli (i też nie do końca). Brałam udział w zajęciach na medycynie.Podkreślają problem częstego braku zrozumienia ze strony rodziny. A przecież takie wsparcie bardzo potrzebne..Są stany kiedy człowiek nie ma innego wyjścia i musi pomóc sobie farmakologicznie (mówię o uzasadnionym sięganiu po leki i konsultowanym z lekarzem).

Porozmawiaj ze swoim lekarzem. Zdecydujcie o najlepszym wariancie. Będzie dobrze ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nigdy nie brałem i nie wezme.I cały czas nie rozumiem, niech ktoś napisze.Leki leczą czy tylko maskują objawy?Bo wiele osub pisze że wraz z braniem leków spada libido, człowiek jest otępiały...więc jest to raczej ogólne usypianie organizmu.Leki chyba mają pomódz w cierpieniu podczas ewentualnej psychoterapi,ale nie mogą jeje zastąpić.Bo co jak sie przestanie brać leki, przecież nie przestajesz blokować różnych uczuć?Przynajmiej ja to tak rozumiem.Niech ktoś kto wie coś więcej napisze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wojtuś..Ile szkół,ile doswiadczeń - tyle teorii znajdziesz. Od zawsze to forum podzielone było na zwolenników i przeciwników leczenia farmakologicznego. Zapewne każdy ma odrobinę racji. Sama zaczynam dzień od tabletki ale nie neguję opinii tych,którzy unikaja tego. Nie czuję się otępiała a moje libido też w normie.Są leki nowej generacji,zdecydowanie lepsze od "wstrętnych psychotropów" i ja w nie wierzę. Wierzę też w efekty psychoterapii.

Sporo jest materiałów na necie o równowadze chemicznej mózgu i jej wpływie na nerwicę lub depresję. Poczytaj.Dla mnie to mocny argument.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadow-oczywiscie masz racje,ze trzeba dobrze dobrac i madrze zastosowac-ja tak zrobilam bo przeciez bylam u specjalistki a co do zastosowania to napewno licze sie z tym,ze wymaga to ode mnie takze gimnastyki psycicznej :)ale takie rzeczy wiem.

Wojtek 112-Atrucha właśnie napisala dlaczego siegamy po leki,bo czasami jest juz taki stan kiedy bez leków nie możemy sobie poradzic i niestety musimy wybierac miedzy spadkiem libido i delikatna sennościa,a wyjsciem np. do śmietnika :(

 

ja obudzilam sie dzis znowu i pomyslalam pierdziele mam dosyc walki z lękami....biore dzisi lek,ale nie wzięlam ktos moglby pomyslec,ze to wielkie bohaterstwo z mojej strony-nie jest leki sie nasilają.i najsmieszniejsze jest to,że chyba nie biore ich bo boje sie co powie znowu moja rodzina,dla nich jest to takie nie zrozumiałe :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo trudno pogodzic mi sie z mysla tego ze cos ze mna nie tak. Pamietam siebie z przed paru lat- byłam osoba pogodną, optymistyczna, miłam mnostwo przyjaciól. ludzie mnie lubili. Wszytsko to odeszło jak za dotknieciem zlej rozdzczki. Stałam sie wiecznie skoncentrowana na sobie, odrzucająca, wiecznie niezadowolona. Najgorsze jest o ze z brakiem akeptaji swojej osoby (podejzewam ze w tym lezy zrodlo), stałam sie tez bardziej krytyczna w stosunku do innych. Ciężko mi przejawiać jakikolwiek optymizm, boje sie ludzi i tym samym boje sie z nimi przebywac. Spedzam mnostwo czasu na mysleniu o tym w czym lezy przyczyna, na koncentrowaniu sie z znwu mam zly dzien, ze znowu bede spieta i nieprzyjemna. I bardzo mi zal. Nie moge sie z tym pogodzic- z ta utrata własnego "dobrego" ja. dodam ze chodze na psychoterpie, ale mam coraz wieksze watpliosci czy pomaga. Prosze o rady.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak przeczytałam Twojego posta to tak jakbym przeniosła się w swoją przeszłość i dokładnie-aż nie mogę w to uwierzyć ja przeżyłam to samo co Ty. Kiedyś też miałam moc energii w sobie, aż kipiałam optymizmem. Miałam mnóstwo zainteresowań, przyjaciół, nigdy się nie nudziłam. Byłam b. ambitną, zadbaną i pewną siebie istotą. Później przeżyłam niestety b. wielką lecz bolesną miłość która bardzo zmieniła moje życie. Z perespektywy czasu wiem że to co się odezwało niedobrego we mnie było przez cały czas ale ujawniło się w momencie głębokiego szoku. Później było już coraz gorzej. Tzn. życie=wegetacja i ciągły lęk, poczucie winy, totalny brak poczucia własnej wartości. Lęk towarzyszył mi od kiedy się zbudziłam praktycznie przez c. czas no i niechęć do ludzi, lęk przed wyjściem do ludzi. Poczucie że wszyscy mnie nie znoszą i nie lubią. Piszą tu ludzie którym pomogła wiara, samokontrola, psychoterapia. Mi nie pomogło nic. Absolutnie nie widziałam dla siebie nadzieji... totalna autodestrukcja z obsesyjnymi myślami samobójczymi. Od czterech miesięcy biorę sertralinę (to lek nowej generacji bez skutków ubocznych i nie uzależniający) cóż... długo to trwało ale wróciłam do zdrowia, lekarz mój - zresztą b. mądry i troskliwy zarządził branie tych leków min. pół roku. Opiszę działanie w skrócie:

brak jakichkolwiek lęków

b. widoczna poprawa koncentracji i logicznego myślenia

wewnętrzny spokój

poczucie powrotu własnej tożsamości

pewność siebie

.... no i uśmiech na twarzy.

 

Nigdy nie byłam za braniem leków ale tłumaczę sobie to tak że dobrzy ludzie go wymyślili a tymi ludźmi to chyba BÓG kierował

:lol: jakbyś chciała się wygadać jeszcze to wal śmiało albo na gg

pozdrawiam Cię serdecznie - nie jesteś sama

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakie macie kontakty z ludzmi ? Nerwica jakos zmieniła was ( w sensie np trudnosci zawierania kontaktow ? czy nie wplyneła na was w ten sposob ?) ja zastanawiam sie nad sobą i sama nie wiem ... jakos sie zminiłam ale nie wiem czy znacząco , jakos wzieło mnie na przemyslenia

Pozdrawiam Was ! I ZYCZE NAPRAWDE SPOKOJONYCH i WESOŁYCH ŚWIĄT !! MUSIMY BYC SILNI : ] życie może być naprawde piękne

 

 

 

http://www.forum.nerwica.com/nerwica-nas-zmienia-vt137.html?highlight=zmienia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie nerwica zmienila i to bardzo. Mam teraz maly kontakt z ludzmi. Zazwyczaj wydaje mi sie, ze kazdy chce mnie oszukac, obgadac i ma wobec mnie jakies ukryte, zle intencje. Wogole wydaje mi sie, ze wszyscy sie ze mnie smieja. To okropne, bo kiedys lubilam ludzi, chodzilam na imprezy, a teraz jestem zamknietym w sobie odludkiem. Czuje jakas uogolniona nienawisc do swiata przez nn.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nerwica zmienia i to baaaaaaaardzo. troche na lepsze ale troche na gorsze. porownujac to mysle ze jednak jak narazie wiecej tych gorszych moze w dalekiej przyszlosci bedzie wiecej tych lepszych i to zrozumiem. z tych gorszych to oczywiscie sama nerwica zle saMOPOczucie non stop, nudnosci, niechec do wszystkiego, sennosc lęk- to oczywiste, ale nawet jak sie wyjdzie z nerwicy to jednak pozostawia ona po sobie slad ze wzgledu na to ze wogole byla. wczesniej nie zastanawialam sie nad sensem zycia mialam takie wspaniale drobne problemiki..teraz czuje sie w tym swiecie niepewna zagubiona, nie dodaje to pewnosci siebie, pamietam to co bylo i wiem ze kiedys jeszcze moze sie pojawic, boje sie ze wroci, rozmyslam nad sensem zycia nad tym jak sie okropnie czulam i jak swiat byl nierealny... po takiej destrukcji psychiki potrzeba duzo czasu by znow zaczac zyc na nowo i nie myslec o tym co bylo.

oczywiscie sa tez pozytywy- czlowiek staje sie wrazliwy, wie juz czego w zyciu chce i przyznaje sie do tego samemu przed soba, przestaje mu zalezec co ludzie mysla bo po prostu mial juz wieksze zmartwienia na glowie (czyli cala nerwice), przestaje sie przejmowac bzdurami, docenia kazda chwile spedzona w spokoju, kazda osobe ktora ma wobec nas dobre zamiary a unika ludzi falszywych, jakos dojrzewa psychicznie, staje sie berdziej wrazliwy na krzywde innych, nie sprawia innym przykrosci..i jeszcze jedno..... cokolwiek bedzie zawsze bede czula sie dumna i silna bo wygralam (mam nadzieje ze juz prawie wygralam) jedna z najciezszych wojen mojego zycia. jestem bohaterem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakie to jest wszystko chore!!! Byłam sobie zdrowa, wesołą osóbka pełna planów i sily do ich realizacji a tu nagłe w ciagu jednego dnia wszystko sie zmieniło.Myślalam ze jak bede cierpliwa to przejdzie i mozna tak czekac do końca i bez konca...jak na razie mineło 5 miesiecy i nic...nadal nie jestem w stanie praktycznie wogóle funkcjonowac...To jakis horror.Musiałam rzucic prace bo nie dawałam rady (studjuje dziennie) i teraz tulko studia.Nie spotykam sie ze znajomymi i nic nie robie bo sie non stop zle czuje,boje sie wszystkiego i wszystkich juz mnie cholera trafia.

Biore leki prawie miesiac i ..NIC.Jedno wielkie nic...Zadnej poprawy, moglam ich wlasciwie wogole nie brac.

Tyle badan zrobilam, tylko mnie lekarzy ogladalo i wszystscy sie uparli na ta nerwice i mnie zostawili sama z tym co mi zycie rozwala.

Jak czytam posty to sie zastanawiam,jak wy mozecie chodzic do pracy, spotykac sie z ludzmi? ja nie mam na to sily, nie nadaje sie do niczego.

To najwazniejszy okrez w moim zyciu, pierwsza praca, itd itp a ja nie mam pojecia co sie ze mna dzieje, cale dnie jestem w domu a kiedys ciagle biegalam po spotkaniach bylam dusza towarzystwa.

Ja po prostu jestem maksymalnie wciekla bo mi zabrali moje zycie i juz nie wiem co moge zrobic zeby je odzyskac.To jest jakies cholerne bagno, im bardziej sie szamcze tym bardziej mnie wciaga.

Mam dosc!!!!!!!Nie chce tak zyc!!!!!Bo to nie jest zycie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Janeczka nie załamuj się. Chorujesz dopiero 5 m-cy, troszkę cierpliwości. Jesli leki Ci nie pomagają to musisz je zmienić. Nie możesz się szamotac, musisz zrozumieć. Walka z nerwicą nie polega na tym, żeby się jej przeciwstawiać. Trzeba poznać jej słabe strony i tam uderzać. Ale to wszystko wymaga czasu.

A spotykać z ludźmi się trzeba. Nie można zamykać się w domu. Bo potem ciężko z niego wyjść. Ja też miałam lęki, opory i różne strachy ale się nie dałam. Miewałam ataki w sklepie, u koleżanki na kawce, na wakacjach w lesie, na spacerze z dzieckiem. No prawie wszędzie. Ale wiem, że nic mi się tak na prawdę nie może stać, więc się nie poddaję. Żyję normalnie i będę tak żyć dopóki starczy mi sił.

Ty też do tego dojdziesz.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

CZESC... normalnie jak przeczytałam twojego post to sie popłakałam... przechodze dokładnie to samo co ty teraz.. tez jestem wsciekła na to wszystko.. ale mówie sobie ze kolejne załamnie to jakis etap a w koncu one sie skonczą... leki zaczynam barc od stycznia/// a mam jeszcze wizje ze MUSZE szukac pracy BARDZO SIE BOJE... musimy mysle ze kiedys bedzie dobrze i probowac nie walczyc z lękiem tylko poprostu z nim żyć.. to nie jest łatwe ale idzie... pozdrawiam Cie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Janeczko! 5 miesiecy to malo na pokonanie nerwicy, licz sie z 6 do 12 miesiecy ale to minie. Na poczatku mozna przyjmowac leki aby moc sie zorientowac co z nami jest , aby moc zrozumiec przebieg choroby i skutki.

Potem uwazam ze przyjmowanie lekow nie jest konieczne ale jesli chcesz mozesz je uzywac az dojdziesz do tego punktu ze zrozumiesz , ze musisz sama walczyc z nerwica. Stosujac cwiczenia oddechowe, afirmacje, pozytywne myslenie , jogge i wszystko co czujesz ze ci pomaga.

Beda wzloty i upadki , nie przejmuj sie tym ...nie od razu Krakow zbudowano.

Jesli chodzi o leki moga tylko wzbudzic leki ze uzywamy chemii i niszczymy sobie watrobe i nerki ale jesli chodzi o pierwsze miesiace choroby to czasami jest konieczne i napewno nie zaszkodzi na krotka mete.

Chodzi o to aby nauczyc potem nasz mozg do samoistnego wytwarzania potrzebnych substancji , serotoniny i choromonow szczescia.

Przyjmujac leki mozg jest bierny i sam nie wytwarza potrzebynch substancji i bledne kolo. Trudno takie leki odstawic potem , ale znam osoby ktorym sie udalo i wyszly na prosta. Powodzenia

Sama walcze z ta choroba od maja obecnie tylko na herbatkach ziolowych i ziolowych lekach uspokajajacych. Chodze na dlugie i coraz dluzsze spacery z psem i to dodaje mi skrzydel. Z poczatku ledwo moglam wyjsc z domu ale sie zmusilam i teraz zaczynam tesknic do moich spacerow.

Zaczelam tez sluchac muzyki na co na poczatku nie mialam ani ochoty ani nerwow. Zmuszam sie do sluchania pogodnych piosenek i czuje ze nawet mam chec potanczyc. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie nerwica bardzo zmieniła. Zawsze byłam wrażliwa,ale teraz jestem przewrażliwiona. Kiedys wesoła, chetna do do jakies aktywnosci..a teraz robie cokolwiek,zeby nie zwariowac, zey jakos isc do przodu. Jestem złośliwa, czasem nieprzyjemna, mam zal do całego swiata i ludzi sama nie wiem juz za co. Coraz bardziej zamknieta w sobie, a to co sie wkolo mnie toczy czasami jest jakas udreka. Coraz czesciej zaczynam uwazac ludiz za wrogów a nie za przyjaciół, nie wiem czy kiedys mi ten kamien z serca spadne :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie:) Moja nerwica jest ze mną tak długo że nie pamiętam tak naprawde jaka jestem:( Nauczylam sie z nią żyć..(chyba). Wytłumaczyłam sobie nagle ataki paniki i niektóre objawy somatyczne...jestem jednak ciągle zmęczona. Nie chce mi sie spotykać ze znajomymi bo drażni mnie że tak długo siedzą..Ech nienormalne to jest..wiem..ale męczę się gdy ktoś przychodzi mnie odwiedzić a ja musze z nim siedzieć i siedzieć..potem jestem wykończona i wypruta z energii. Wciąż wymyślam że coś mi wypada i że nie dam rady sie spotkać a w rezultacie...siedze w koszuli i snuje sie od pokoju do pokoju. Kiedyś byłam duszą towarzystwa..nadal lubie imprezy..tylko czemu tak bardzo mnie one męczą? do tego wszystkiego dokładam sobie choroby...czasami zastanawiam sie jak długo to jeszcze potrwa zanim całkowicie stane na nogi..na razie ciesze sie z sukcesów poszczególnych dni..bo mam przerwe gdy miesiąc wszystko jest ok..a potem nagle nie wiadomo skąd ta przepaść..przez którą tak trudno jest mi sie przeprawić..Pozdrawiam wszystkich:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie:] ja pamiętam jaka byłam ,a byłam wesoła szczęśliwa.... a teraz ciągle ryczę jestem smutna ,załamana.Nie potrafię cieszyć się tym co mam a mam bardzo dużo: dwoje dzieci i wspaniałego męża. Stałam się złośliwa szukam zawsze jakiegoś drobiazgu .przez który robię zadymę w domu ,wszystkiego się czepiam. Obiecuję sobie i wszystkim że już nie będę się kłócić ale to trwa zbyt krótko i znów akcja. Mąż ciągle mi powtarza że tęskni za tamtą kobietą ,którą byłam przedtem i tu znów zaczyna się problem wydaje mi się że on już mnie nie kocha ,choć częto,a nawet bardzo często powtarza że to nie prawda.Powiedzcie jak wrócić do dawnej postaci czy psycholog mi pomoże :?::?::?::?::?::?::?::?: Bo na tym wszystkim cierpi moja rodzina a ja nic nie mogę zrobić :(:cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×