Skocz do zawartości
Nerwica.com

Boje się że, coś złego sie wydarzy, lub stanie rodzinie...


Jurand

Rekomendowane odpowiedzi

Czy logigika i statystyka jest czyms na czym powinnismy sie opierac.

Popatrz. Patrze logicznie z samolubnego punktu widzenia. Wole podrozowac razem z rodzina i wtedy szansa ze zginiemy wszyscy jest wieksza. A ja na logike wybralem, ze nie chce aby czlonkowie zgineli a ja bym pozostal ze smutkiem. Logika tez pozwala mi wybierac rodzaj smierci jaka wolalbym zginac. Samobojstwa nigdy bym nie popelnil bo kocham zycie, ale gdybym mial prawo wyboru smierci, chcialbym z niego skorzystac.

 

Jurand

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jurand nie myśl ciągle o smierci bo tylko si e nakręcasz.ja od jakiegos czasu z tym walczę i znalazłam na to sposób,który z pewnością nie zabierze Ci z głowy wszystkich ;bań; ale może trochę pomoże.jak rodzinka pojedzie to nie mysl co sie moze stac tylko ,że nic nie ma prawa sie stac bo przeciezz nigdy sie nic nie stało.jezeli to nie pomoze to myśl(ja tak myślę)co ma sie stac to niech sie stanie i już. ja nie mam na to wpływu.takie życie.wiem ,że to nie łatwe ale pomożesz sobie i rodzinie ,bo jak znam życie to pewnie ich ciągle zadręczasz swoimi ;troskami;

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twoje obawa o zdrowie Rodziny sa bardzo normalnym objawem,swiadczy to iz podobnie jak kazdy z nas jetes bardzo zwiazany ze swoja rodzina.Moim zdaniem nie powinienes jednak sie tak dreczyc,pozwol odetchnac sobie od dreczacych Cie katastrofalnych wizji poniewaz one tylko poglebia Cie w stresie a to rowniez moze sie odbijac zle na samopoczuciu Twoich najblizszych.Zacznij wspolnie z nimi cieszyc sie zyciem,zorganizuj jakis piknik za miastem albo zabierz dzieci do zoo zobaczysz wtedy jaka bedzie z tego powodu radosc i frajda.Nie poddawaj sie zlym myslom-zycie jest piekne i naucz sie z niego korzystac!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie, tak trochę pobieżnie przeczytałam, ale wydaje mi się, że to chyba wymaga głownie pomocy psychoterapeuty, sama chemia może jedynie pomóc, żeby w ogóle jakos zacząc funkocjonować. Ja jestem trochę młodsza, nie mam jeszcze swojej rodziny, ale mam podobny problem jeśli chodzi o rodzinę, gł. Mamę, przeraża mnie to, że coś może jej się stać, że może umrzeć, nie wiem jak to przeżyję, stracę cały sens życia...ale wiem że mój stosuenk do tego jest chory i że nie mogę wszystkich uwięzić w domu, żeby się o nich nie bać...mi pomaga takie lakerstwo seroxat, ale i tak gł. problem polega na dłuższej psychoterapii.W końcu chyba znalazłam możliwość dobrej psychoterapii i wiem, że to mi potrzebne. A do samolotu też bym nie wpadła, choć w Polsce ginie 6 tys osób rocznie na drogach a w wypadkach samolotowych to są znikome procenty na całym świecie - licząc oczywiście proporcjonalnie do osobokilometrów odbywanych lotów (bo zaraz ktoś powie, że samolotem mniej osób lata itd.). Jednym słowem sugeruję psychoterpeutę, bo inaczej i Ty i Rodzina możecie przeżywć koszmar.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc od jakiegos czasu mam glupie mysli mozna powiedziec ze nawet bardzo.

ciagle mysle co sie stanie jak umrze moja mama , nie moge sobie wyobrazic co wtedy zrobie , ciagle placze, przypominam sobie ile dla mnie zrobila , jak bardzo sie o mnie trosczyla i kochala mnie.

gdy ide spac ciagle o tym mysle i placze rano wstaje placze , w dzien to samo.

pomozcie mi prosze :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tez to mam. Zaczęło się jak miałam 3-4 latka, ale juz wiedziałam czym jest śmierć. Pamiętam, ze wtedy lezałam w łóżku i wymyśliłam, że chciałabym umrzeć przed Nią, żeby tego nie doświadczyć. I tak się ciągnie do dziś. Pamiętam nawet swój najgorszy sen, który miałam w wieku kilku latek i on dotyczył śmierci mojej mamy i był makabryczny. U mnie w domu nie było dobrze, ale moja mama się bardzo poświęcała całe życie i za 100000 spraw jestem jej wdzięczna.

Myślę, ze jedynym lekarstwem na ten lęk jest dłuższa pscyhoterapia, ale ja jakoś nie mogę trafić na dobrego terapeutę.

Pozrawiam

PS ja mam 26 lat i ciągle nie umiem sobie poradzić z tym lękiem przed śmiercią mojaj mamy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiec ciesz się kazda chwilą która spedzasz z mamą.... Moge się załozyć że jeszcze długo, długo będzie jeszcze zyła.....Nie warto zadręczać sie takimi myslami...chyba kazdy przez to przechodził (nie tylko my nerwicowcy)....jest to normalne..... strach, lęk że odejdzie najblizsza nam osoba.... Będzie dobrze..... I nie martw sie na zapas..... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

DarkAngel ma rację, nie wolno się martwić na zapas. A poza tym musisz nauczyć się żyć z myślą o śmierci bo to rzecz naturalna i spotka każdego z nas. Nie wolno zamartwiać się czymś czego i tak nie da sie uniknąć. Głowa do góry ciesz się tym że jest i jeszcze długo z tobą będzie!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam.chcialabym ci powiedziec ze mamy bardzo podobna sytuacje.ja tak samo jak ty bardzo boje sie o swoja mame i o tate.wieczorem gdy klade sie spac wciaz mam te mysli ze gdy jutro wstane to oni juz nie beda zyli.jest mi bardzo ciezko z tym zyc,te mysli sa bardzo dla mnie uciazliwe.mysle o tym prawie codziennie.zaczelo sie to u mnie pol roku temu gdy zmarl moj dziadek,bardzo dotknela mnie jego smierc i wlasnie od tamtego czasu mam te mysli.a od dwoch miesiecy choruje na nerwice podejzewam ze to przez te straszne mysli nabawilam sie tego 'badziewia' wystarczy tylko ze pomysle o tym ze moi rodzice moga umrzec to od razu dostaje 'atak' zaczynam sie trzesc w srodku,ciezko mi sie oddycha.u mnie jest coraz gorzej czasmi nawet jak o tym nie mysle to dopada mnie 'atak'[ja tak na to mowie] dopadaja mnie dusznosci,zaczynam sie trzesc w srodku.kazdy 'atak' jest mocniejszy.czasami juz sama nie wiem co mam ze soba robic.bylam u psychiatry myslalam ze choc troche mi pomoze,wrecz przeciwnie.gdy opowiedzialam jej o tych zlych myslach ona na to mi odpowiedziala "przeciez i tak kiedys umra".oczekiwalam od niej pomocy a ona jeszcze bardziej mnie zdolowala.przepisala mi leki i na tym koniec,ani mnie nie podtrzymala na duchu ani nic.ci lekarze w tych czasach sa okropni.czlowiek idzie po pomoc a jej praktycznie nie dostaje.nie jestem w stanie ci pomoc bo sama nie moge sobie z tym poradzic :( pisze dlatego ze mamy podobne mysli. pozdrawiam i zycze dobrego samopoczucia. P/S tak prawde mowiac te tabletki ktore jem to pomagaja mi troszke,na godzine mijaja mi dusznosci,trzesiawki ale niestety mysli pozostaja.co zrobic? lekarze nam chyba nie pomoga bo traktuja nas jak rzeczy a nie ludzi z problemami.niestety jest to smutne :( jeszcze raz pozdrawiam i zycze powodzenia.trzymaj sie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

musicie uświadomić sobie ze zarówno śmierć jak i narodziny są wpisane w ludzki los, tak już jest, to trzeba przyjąc do wiadomosci,a zanim wasi rodzice umrą to wy już bedziecie mieli swoje rodziny, i to bedzie wasze wsparcie, nie ma sie co rozczulac, trzeba byc twardym bo zycie to nie bajka ale sami mozemy sprawic by nia była...nie ma sie czym przejmowac trzeba poprostu zyc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boję się napisać tego posta. Bałam się nawet zarejestrować :]. Po pierwsze - obawiam się, że ktoś z rodziny albo znajomych może trafić na to forum (przede wszystkim - może znalesć te stronę w historii odwiedzanych. niby skasowałam, ale...) i mnie rozpoznać. Po drugie - boję się, że komuś stanie się krzywda. To taka podstawa mojego dziwactwa - nie ujawniać się, bo komuś może się coś stać... Jednak z drugiej strony - tlumaczę sobie, że to choroba... Ale jeśli nie? Rany, jak ja się boję...

Dobra już, dobra. To choroba. Tak więc - przeglądając to forum momentami miałam wrażenie jakbym czytała własne słowa, o własnych dolegliwościach. Zrobiło mi się nawet trochę lżej. Nie potrafię określić dokładnie kiedy to się zaczęło. W każdym bądź razie - byłam dzieckiem (poniekąd wciąż nim jestem). To było kilka lat temu. Robiłam naprawdę bardzo dziwne rzeczy. Dziwne dla innych, bo Was tu już chyba nic z tych rzeczy nie zszokuje :]. Potem objawy jakby ucichły. Byłam nimi zmęczona, ale one stopniowo znikały. Oczywiście nie znikły całkowicie. Jednak niedawno (dwa dni temu chyba) znowu zaczęło źle się dziać. Pojawiły się natrętne myśli. Te myśli czasem doprowadzają nawet do tego, że robi mi się słabo, serce szybciej uderza (takie odnoszę wrażenie).

Tak naprawdę to nie mam pewności, że to, co mi dolega to nerwica natręctw. Jednak objawy pasują. Nie byłam u żadnego lekarza. Ostatnio czuję, że tego potrzebuję, ale nie pójdę. Nie chcę, żeby ktoś z bliskich się dowiedział. Nie chcę i koniec - do tego mnie nie przekonacie, nie macie nawet co próbować :].

Rany, mam stracha, że ktoś znajomy to przeczyta...

I wiecie co jest jeszcze dziwnego? Wiem, że coś ze mną nie tak. Jednak kiedy piszę tutaj tego posta to nie jestem przekonana co do swojej choroby...

Piszę to, bo chyba potrzebuję Waszej pomocy. Tak strasznie się boję, że komuś coś się stanie przeze mnie... Wiem, wiem, nawracam, ale Wy to zrozumiecie.

Aaaa, wysyłam.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przed chwileczka odpisujac na posta zamiescilam zdanie, ze jesli sa jakies objawy to trzeba sie zglosic do lekarza.bo jesli to nerwica natrect lub jakakolwiek inna choroba to panuje zasada.i szybciej wykryta tym wieksze szanse na wyleczenie!!!!!!ja zapuzno zdalam sobie sprawe ze moje dreczoce mysli to choroba i choruje od kilku lat.wczoraj jak rejestrowalam sie na forum to tez mialam obawy,do teraz nie wiem czy dobrze zrobilam.ale cieszy mnie ze odpowiedzialam dzis na kilka postow i mam nadzieje ze choc jednej osobie pomoglo to co napisalam.ja juz w zyciu przechodzilam wiele natretnych mysli.ale mam jedna podobna doTwojej.moje ulubione liczby to 4 i 6 od zawsze.kiedys przeczytalam w senniku kolezanki ze liczba 4 to smierc.wtedy jeszcze nie bylam chora.ale ta przeczytana wiadomosc powrucila w formie natretnej mysli.np.jak cos ukladam do pudelka to staram sie by bylo tego 3 albo5 bo jak nie to moze sie mi cos stac.to chore bo nie wierze w wrozby, senniki.ale tak mam.wiec glowa do gory kazdy z Nas sie czegos boi.i nie przejmuj sie tym ze ktos cie rozpozna.nie wiem skad Jestes i jakie Masz znajomosci na internecie,ale mysle ze szanse na to sa minimalne .wazne aby tobie to pomoglo.pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

TO NERWICA NATRĘCTW!! Samo to, że nie wiesz, czy choroba jest chorobą jest natręctwem! Samo to, że jak boisz sie,że czegos nie zrobisz, to coś się stanie - jest natręctwem. Twierdzisz,że nie pojdziesz do lekarza? Dobrze, nie idź - ale sama sie przekonasz w końcu ,że sama z tym nie wygrasz. Taka prawda. Moj psychiatra mówi ,że jak człowiek osiągnie samo "DNO", a przez myśli nie bedzie wychodził z domu lub nie bedzie mógł uczyć się,pracować - wtedy sam pojdzie do lekarza. Nie życzę Ci tego, ale pamiętaj że natręctwa są jak angina- rzadko przechodzą bez leków. To tak jakbys zachorowała na zapalenie płuc i powiedziała: sama z tego wyjdę. Nie twierdzę, że samemu nie można z tego wyjśc. Można osłabić objwy, ale natręctwa będą powracać. Piszę to dlatego, bo nie razumiem,jak w dobie 21 wieku można sie wstydzic lekarza,psychiatry. Nie rozumiem i nie zrozumiem. Miałam straszne natręctwa ruchowe - dzięki lekom nie mam teraz żadnych natręctw ruchowych, mam myślowe , przed chorobami, ale juz jest lepiej dzieki mojemu wspaniałaemu lekarzowi!

Jak byłam dzieckiem bałam się, że jak nie spytam sie mojej starej ciotki czy ma własne zęby czy protezę, to rodzice mi umrą, a wiedziałam,że ciotka zrobi mi awanturę. Bałam się, ze jak nie pukne 3 razy w drzwi, to umrę i zachoruje na cos. A co najgorsze wiedziałam, ze to choroba- mimo to, bałam sie ze jak tego nie zrobie, bede odpowiedzialna za czyjąś smierć. Ale wyszłam z tego! Natręctw ruchowych nie mam od 10 lat.

 

[ Dodano: Pon Wrz 04, 2006 10:48 pm ]

Dodam, że moje przegladanie sie w lustrze czy znamie sie nie zmieniło, raczej nie zaliczam do ruchowych - wynika to z myśli ze mam raka - wiec to moze psycho-ruchowe :?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak na początek napiszę, że doskonale Cię rozumiem, też cierpię na natręctwa, to jest straszne niszczy życie, upośledza normalne funkcjonowanie!!!! Nie masz się czego bać, zawsze pisz o swoich objawach to będzie Ci na pewno lepiej. Ja mam ten sam problem, często dopoada mnie jakaś natrętna myśl i siedzi w głowie bez przerwy i nie jestem w stanie z nią walczyć, męczy to strasznie, potem jak zazwyczaj minie to pojawia się jakaś nowa i jest to samo to błędne koło, a najlepsze jest to że tamta myśli wydaje mi się bardziej odległa i nieznacząco. To jest naprawdę trudne, przyznam od razu że też nie byłam u lekarza, wynika to z tego że ciągle mam nadzieję że będzie dobrze i wszystko samo minie choć czasami czuje się wykończona i nie mam sił. Być może nadejdzie taki moment że pójdę do lekarza, żeby coś z tym zrobić, trwa to bardzo długo u mnie ale ciągle walcze i czasami mi się udaje!!!!!Poprostu staram się na siłę wyrzucać coś z głowy i czasami po jakimś czasie mi się uda........ale niestety przychodzi coś innego. Mam takie objawy ze w tych momentach kiedy uderza taka myśl to czuję bicie serca i uderzenia goraca i mdłości.....to wszystko jest ciężkie i trzeba coś z tym robić, a więc głowa do góry, nie bój się i zawsze pisz jak chcesz się wygadać!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem czy moge to tak okreslic ale moge byc przykladem osoby ktora myslała ze to wszytsko samo przejdzie.... fakt przechodzilo ale pojawialo sie nowe, ze na pewno to nie choroba, ze tak czasami bywa, ze to normalne. Smialam sie jak lekarze mowili mi to nerwica trzeba terapie i leki. Jednak w momencie kiedy stracilam wszytsko, kazda sfera mojego zycia okazala sie porazka i trafilam do lekarza ktory mi wiele rzeczy uswiadomił. Nie smiałam sie juz z tego ze przepisal mi leki i skierowal na terapie. To trzeba leczyc i szkoda ze wczesniej o tym nie pomyslałam, bo stracilam mase czasu. Chociaz ja cagle mam mysli ze cos traciłam i ni zdaze juz. Tylko nie wiem co. To tez musze zmienic. Musze to wyleczyc i Ty tez lepiej idź do lekarza....

Nienawidze 12 stki. 12 godziny 12 dnia miasiaca i grudnia bo jest 12 miesiacem, 12 rzeczy itp. najchetniej bym to pomineła.

Mozecie nie wierzyc ale wczesniej jak pisalam posty to chcialam jak najszybciej miec ich 13, bo to juz bedzie po...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Wam za wszystkie odpowiedzi :).

Alexandra, to nie chodzi o to, że ja się wstydzę psychiatry. Wiem, że to normalny lekarz. Wiem też, że to raczej samo nie przejdzie. Może pójdę do lekarza jak będę już pełnoletnia i będę mogła to załatwić sama. Ale nie wiem jak i czy wytrzymam do tego czasu.

Te obecne objawy... Wiem, że moje myśli raczej mają związek z nerwicą, ale nie jestem tego pewna. To chyba nie jest normalne, żeby myśli o jakimś nieporozumieniu, problemie, kłótni czy osobie, mogły doprowadzić do takiego stanu, w jakim jestem? Nie chodzi o to, że całymi dniami siedzę skulona w kącie pokoju, aż tak tragicznie nie jest, ale te myśli ciągle wracają, dręczą mnie i męczą.

A kiedyś... Niektóre moje objawy były podobne do tych, o których wspomniała Alexandra (to z tym pukaniem). Ale nie tylko takie rzeczy robiłam. Mogfłabym chyba książkę napisać o tym dlaczego, w jaki sposób i co robiłam.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Droga WK,

to że myslisz o jednej osobie z gadu to moze byc jak najbardziej natręctwo. Można np myślec wyłącznie o parapecie i to nawraca. Nie wiem jakiego typu to sa myśli, np w jaki sposób myślisz o kolezance i dlaczego Cię tak to męczy? Ja miałam mysli kiedys ciagle o moim ojcu, np co by było gdyby.....on cos zrobił, a tego nigdy nie robił, ciagle zastanawiałąm sie jak zareaguję gdyby on czegos mi zabronił, choc nigdy tego nie zrobił. Albo ciagłe natrectwo, co bedzie jesli bede musiała zamieskzac poza miastem i choc nie musze ciągle a co bedzie i w mysli powtarzam jak do tego nie dopuszcze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciągle się boję. Żyję w stałym przeświadczeniu, że wydarzy się coś strasznego, boję się o moją rodzinę, w szczególności o dzieci. Nawet na moment nie opuszczają mnie czarne myśli. Dawniej, kiedy jeszcze zdarzały mi się chwile radości i beztroski uważałam, że nie wolno mi się cieszyć, że nie powinnam i faktycznie zawsze udawało mi się wynaleźć powód do troski i zmartwień. Nie wiem co to jest....Myślę tylko o chorobach, śmierci, o wszytkim co najgorsze. Zamotałam się. Jestem więźniem własnych myśli. Nie daję już rady.......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przykro się to czyta. Dobrze Cię rozumiem. tez nie potrafiłam z tym wytrzymać - martwiłam się o wszystko i o wszystkich. Mnie dopiero proszki pomogły i jest lepiej. wolałabym sie obyć bez nich ale cóż...

 

kiedy jeszcze zdarzały mi się chwile radości i beztroski uważałam, że nie wolno mi się cieszyć, że nie powinnam i faktycznie zawsze udawało mi się wynaleźć powód do troski i zmartwień.

To też miałam. Nie wiem czemu ale uważałam że radośc mi się nie nalezy. bałam się być happy bo gdzieś po głowie chodziła mi myśl, że jak będę szczęśliwa to zdarzy się wtedy coś złego. Głupie to ale tak było.

Nie potrafię Ci powiedzieć co zrobić, ale trzymaj się. I nie żałuj sobie radości, ciesz się z małych rzeczy. Pozdrawiam Cię i spróbuj mysleć że będzie lepiej. Należy Ci się dużo radości i dobrych chwil. Będzie lepiej!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ważne jest, aby uświadomić sobie, że nasze negatywne myśli nie przyniosą nic dobrego. Zastępuj je myślami 'z moimi dziećmi wszystko jest w porządku, są zdrowe i silne'.

I tak z każdą obawą, do skutku. Powtarzaj to conajmniej trzy razy dziennie, szczególnie przed snem.

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

reneSK, z tymi ludźmi to nie da rady....Kiedyś byłam duszą towarzystwa, bez której żadna impreza nie miała racji bytu. Dziś unikam ludzi, bo nie są w stanie mnie zrozumieć. Radość sprawiało mi kiedyś fotografowanie. Potrafiłam zaliczać całonocne maratony fotograficzne, przez 2 tygodnie byłam w stanie zrobić wszystkie fotki do autorskiego kalendarza i jeszcze go wydać. Sprawiało mi to tyle radości, mogłam nie spać, nie jeść. A teraz jak sobie pomyślę, że muszę robić zdjęcia albo wyjść do ludzi, to robi mi się niedobrze.

shadow_no, masz rację, moje negatywne myśli nie przynoszą nic dobrego, ale same cisną mi się do głowy i nie umiem się ich pozbyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×