Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak walczycie z nerwicą lękową? Czy ktoś wyleczył się?


Tygryska

Rekomendowane odpowiedzi

Czesc.Dzisiaj Mikolajki,a ja nie dostalem prezentu w postaci dobrego samopoczucia... ;-( . Moze chociaz nie bedzie dzisiaj lekcji.Dlaczego musze zastanawiac sie nad kazdym zdaniem,czy przypadkiem nie dojebalem jakiegos glupstwa,caly czas mam takie wrazenie,ze pieprze od rzeczy.Po 3 miesiacach zmagania sie z tym,powiedzialem sobie,ze nie bede bal sie juz tego,ze zwariuje i ignoruje wiele objawow.I wcale nie jest mi z tym lepiej,bo teraz zaczalem sobie wkrecac,ze jesli nie bede zwracal uwagi na to gowno i zapomne,to na prawde zwariuje.Boli mnie w Klatce,czuje takie dziwne cieplo i boje sie,ze dostane zawlu,nie chce umrzec.Zycie jest takie straszne,a ja nie chce Go puscic,i bede trzymal tak mocno,jak tylko sie da.Ironia?

 

[ Dodano: Sro Gru 06, 2006 1:01 pm ]

Mr. Nothing is late,

He's running out of time,

He questions whether chance or fate will ever show a sign,

Looks to the sky above,

For a glimpse of what it means,

And now or never, never made,

Made more sense to him...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc:( przechodze dokładnie to samo co Ty:( w szkole sesja.. masakra lęki mnie drecza i tak naprawde tez trzyma mnie tylko jedno przy zyciu ze kiedys bedzie tak jak było a nawet lepiej:) ja byłam na 11 tygodniach psychoterapii na takim oddziale leczenia nerwic pomogli mi zrozumiec skad sie bierze ta nerwica ale lęk mam non stop.. mam juz czasem dosyć,, ale jest cos co powoduje ze wierze ze bedzie dobrze:) pozdroawiam i trzmaj mi sie tam:*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie pisze tu aby zwrócic uwage na siebie ani wzbudzic litość poprostu juz nie mam komu powiedziec tego co sie stalo....co sie wydazy!nerwice mam juz od trzech lat bywaly niby to gorsze momenty kiedy np. bylam w szpitalu ale wtedy nie mialam na sobie takiej presji i obciążenia moglam sobie spokojnie chorować i cierpieć i jakos wtedy wszysc to rozumieli a teraz jestem na studiach i czuje jak nerwica-lęki,natręctwa niepokój niszcza mnie od srodka i krzycze do wszystkich ratunku pomocy i nikt ale to nikt nie chce mnie zrozumiec,wyciagnac dloni!dlaczego trzeba plakac zeby ktos widzial ze jestes smutny??dlaczego musisz zlamac noge zeby ktos wiedzial ze nie mozesz chodzic i cie bardzo boli?ja robilam wszystko zeby chodzic i byc aktywna na tych studiach mimo ze balam sie ludzi mialam ciagly niepokoj i natretne mysli tłumilam to w sobie az wkoncu to wybuchlo- i tak raz wybieglam z zajec potem drugi ludzie zaczynaja sie domyslac to ja zwiekszam dawke leku i co i nic to sie dalej dzieje!zaczynam wariowac bo nie moge przestac studiowac bo rodzina mnie zje i wypluje moje marzenie tez pojda daleko w las...czuje sie jak kaleka i czasem juz mysle zeby sobie cos zrobic niewiem zeby pojsc do szpitala zeby odpoczac niewiem ciese sie ze nie mam odwagi na samobojstwo bo kocham zycie ale dla mnie to za wiele jak na jedna mala osobke!wiem ze innym jest trudniej ale kazdy jest inny i cierpi na miare swoich mozzliwosci!mam ochote polrzyc sie do łózka i poprostu leżec leżec i nic sie nie odzywac do nikogo zreszta na nic juz nie mam ochoty...a zajecia o 15.....error!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie miałam iść spać, ale twój post mnie poruszył. Aniołku, nie załamuj się, szkoda Twojego życia. Musisz coś robić - idź do psychologa najpierw, poradzi Ci jaka terapia dla ciebie. Widzisz, ludzie są jacy są, też mają swoje lęki, ograniczenia i kręćki. Nie potrafią często wyciągnąć ręki, bo są równie ograniczeni, co my. I tyle. A nasza nerwica niestety też sprawia, że lubimy się koncentrować na sobie - i nic dziwnego, jak się Ci wydaje co chwila, że umierasz. Ja sobie ostatnio myślę, że mam szczęście, że mnie coś takiego spotkało. Bo to sprawia, że muszę rozwiązać swoje dotychczas nierozwiązane konflikty wewnętrzne, uświadomić sobie, jak chcę życ, a jak nie chcę. Pomyśl, lepiej, ze to sie dzieje teraz, niż dopiero za 20 lat, teraz jeszcze masz dłuuugie życie do przeżycia, życie być może bardziej świadome, a przez to szczęśliwsze. Możesz nareszcie się uwolnić od tego, co cię tak długo krępowało - zauważyłam bowiem u siebie, że własciwie już od wczesnego dzieciństwa miałam jakies postacie "nerwicy": denerwowałam się różnymi spotakniami z ludzmi, przejmowałam tym, co o mnie powiedzą i jak mnie ocenią. Teraz nareszcie wiem, że to nie jest konieczne, że mogę z tym walczyć i to pokonać, że nie muszę dłużej życ w tym krępującym moją wolność kokonie.

Fragment twojego postu o rodzinie świadczy według mnie o czymś podobnym - przejmujesz się, co oni powiedzą, przejmujesz się, że jest to niedobre, co robisz.

Ale dobrze, że ataki są takie dolegliwe - to nas mobilizuje do szukania pomocy i do zrobienia wreszcie porządku ze sobą. Zobacz, gdybyś się tak źle fizycznie nie czuła, nie zmobilizowałabyś się do zmiany siebie. Więc dzieje się to "na szczęście". Staraj się myśleć o tym, co cię przeraża, czego tak naprawdę się boisz. Wiem, że to strasznie trudne, ale aby wyzdrowieć musisz wyciągnąć na zewnątrz to, czego właśnei unikasz, a co jest tak silne, ze powoduje u ciebie fizyczne ataki.

Trzymaj się i uwierz, że to minie. Ale nie samo - czeka cię wspaniała praca odkrywania swoich własnych pragnień i marzeń, uwalniania sie ze zbyt ciasnych wyobrażen innych ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytając Twój post to tak jakby ktos napisal cos o mnie za mnie... bardzo podobnie się czuję...Wiem, że łatwo jest napisac "nie załamuj sie" "bedzie dobrze" " idz do psychologa, on Ci pomoże" 3 na pozór banalnie proste zdania... ale znaczą tak wiele... życzę Ci dużo sił sił i jeszcze raz sił i wsparcia od innych.Trzymaj sie.!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej dziewczynki milo mi,że mi odpowiedziałyście ale juz nie mam slow zeby cokolwiek sensownego wam odpowiedziec!jutro ide do lekarza i znowu podejmuje próbe złapania nerwicy za pysk :(nie chce pozwolic zeby zniszczyla mi moje zycie marzenia i wielka milosc jaka we mnie jest!pozdrawiam was ...........jest nas tu tyle osob i ciagle zastanawiam sie jak my sobie radzimy....tyle z nas wola o pomoc....ilu z na ja otrzymuje!?!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aniołku ja przeżyłam takie załamanie wczoraj wieczorem.Półtorej roku zazywania leków,bardzo długo bez ataku (odkad łykam tablety) a tu trach!Atak!A dla czego?Ponieważ wyjechałmój mąż na trzy dni zagranicę, na mecz :evil: Jestem załamana ponieważ myślałam że jeżeli łykam leki i nie miałam ataku to że idze ku lepszemu .Ale tak nie jest.Myślę że moje wątpliwości rozwieje lekarka ale to dopiero za dwa m-ce :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aniołku doskonale cie rozumiem. cały czas tłumiłam w sobie chorobę, bo nigdy nie mogłam pozwolic sobie na odpoczynek, no i stało się w momencie, kiedy w pracy miałam młyn, przed sobą obronę pracy magisterskiej a poza tym dom i obowiązki jak zwykle mój organizm sie poddał. przeżyłam załamanie nerwowe, praca poszła na bok obrona też, zaniedbałam dom bo mój organizm nie miał na nic siły, a wszystko przez to że nigdy nie mogłam pozwolić sobie na leniuchowanie cały czas w biegu i zawsze brakowało mi na wszystko czasu. po za tym co powie moja rodzina? nerwica, depresja? to dla nich nie istniało. teraz po kilku miesiącach wróciłam do pracy i piszę w spokoju pracę magisterską. wzruszyłam się jak przeczytałam twój list bo przypomniał mi siebie, nie daj się i walcz i pamietaj, że zawsze jest ktoś komu możesz się wyżalić. pozdrawiam ciepło , beata

i pozwól sobie czasami na chwile leniuchowania, relaksu tylko dla siebie naprawdę warto. pa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie chce pozwolic zeby zniszczyla mi moje zycie marzenia i wielka milosc [...]

Nie pozwól!

Nie poddawaj się, ja zmagałem się z tymi samymi problemami co Ty i dałem rade. Czytając 'kroki do wolności' sama zobaczysz, że nie tylko ja. Grunt to się nie załamywać. Jeżeli chcesz być zdrowa - będziesz. Ale musisz pracować. Wiem, że nie ma często siły, wydaje się, że jest się w kompletnym dołku, a wtedy pojawi się światełko... Zaręczam Ci.

 

Pozdrawiam serdecznie,

Admin

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Beatko tylko ci pozazdroscic twojej postawy no i przedewszystkim tego,że odpoczelas i udalo ci sie powrocic na 'prostą' ja jak narazie dalej gniezdze sie w potrzasku :( dzisiaj bylam u bardzo madrego i milego psychiatry pogadalam sobie z nim nawet dal mi zwolnienie na zajecia z ktorych ucieklam podczas paniki ale co z tego skoro nie umiem teraz isc dalej z podniesiona glową....poprostu nie widze sposobu normalnego funkcjonowania(codziennych obowiazkow) razem z tymi atakami i co przeciez nie moge sie zalamac!ciesze sie także Shadow,że i ty poradziles sobie z tymi zmaganiami ale jednak wszyscy nie mamy takich samych problemow i na kazdy z nich potrzebne nam indywidualne rozwiazanie dlatego nadal utrzymuje moja rozpacz i żal nad nami nerwicowcami zycze nam wszystkim wiecej pomocy bo to jest nam potrzebne moim zdaniem sami na wlasna reke nie mozemy sobie dac rady!mam nadzieje ze nikogo nie urazilam. Moja wypowiedz nie jet zwiazana z wielkim zalamaniem lecz z duzym juz doswiadczeniem w tej trudnej i ciezkiej chorobie!pozdrawiam was jeszcze raz mocno

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:D WALCZ,WALCZ,WALCZ I NIE PODDAWAJ SIE!!!!!!!!!

Po kazdym ataku leku tez trace wiare w jakikolwiek sens zycia i jestem zalamany,bezsilny......................ale mowie sobie:jeszcze ten jeden raz zawalcze ,nie poddam sie,zycie jest Piekne wiec warto zyc!!!!!!!!

 

WIERZE W CIEBIE I JESTEM Z TOBA!!!!!!!!!!DASZ RADE!!!!!!

 

Jesli chcesz pisz.

NIECH DOBRA ENERGIA I MILOSC BEDA Z TOBA!!!!!!!!!!!

 

 

robert :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje doświadczenie jest inne niż większości z Was, jeśli Was zdenerwuje to co napiszę, postarajcie się to olać. Ja bym Ci nie życzyła sił do walki ani nie kazała walczyć, bo uważam,że walka z nerwicą jest bezsensowna i niemożliwa do wygrania. Chodzi mi o taką walkę, kiedy po prostu starasz się sama wytrzymać napady lęku, odsunąć natręctwa, przekonujesz sama siebie,że dasz rade, że jesteś silna. U mnie taki sposób postępowania doprowadził do ogromnego rozwoju choroby, za póżno zgłosiłam się do lekarza, a to dlatego,że zmagałam się sama ze sobą tak jak ty teraz.Też wybiegałam na studiach z zajęć, wybuchałam płaczem, mdlałam i po co było tak cierpieć? poszłam do lekarza dostałam dobre leki i chociaż mój stan był tragiczny, wszyscy lekarze chcieli mnie zamknąć w szpitalu, to leki spowodowały,że 90% objawów ustąpiło, dlatego zastanawiam się, jak to możliwe, że Tobie nie pomogły?Stąd mam pytanie,jakie leki i w jakich dawkach bierzesz/brałaś? mi na początku dano za małą dawkę i też mi nie pomogło, dopiero większa przyniosła efekty, jest też opcja,że masz żle dobrany lek, czy ten nowy lekarz coś Ci przepisał?Co Ci poradził?Moim zdaniem nerwica to najpodstępniejsza z wszystkich chorób, ja byłam całkowicie bezradna w tym stanie i nie pomagało żadne moje podejści czy nastawienie do tej choroby czy do siebie samej, na zrozumienie ludzi nie licz, oswoisz się z tym,że jesteś w tej chorobie sama, to jest za trudne dla zdrowych ludzi do zrozumienia, objawy naszej choroby są nienamacalne, niewidoczne, stąd niektórzy nam po prostu nie wierzą, mnie olali prawie wszyscy znajomi, nawet wtedy jak miałam iść do szpitala, nie było z ich strony żadnej reakcji, do dziś większość z nich nie ma nawet pojęcia co mi jest, nawet mama, która mnie kocha, zrozumiała,że jestem chora dopiero wtedy, gdy zaczęłam mdleć z wyczerpania.A na studiach czy nie możesz wziąść urlopu dziekańskiego?Spotkała Cię moim zdaniem jedna z najokropniejszych chorob, masz prawo nie dać rady i wziąść sobie wolne.Powinnaś zacząć działać i coś z tym zacząć robić, bo w innym wypadku(tak przynajmniej było u mnie)może być jeszcze gorzej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej Weroniko!

duzo by tu pisac w odpowiedzi na to co napisalas,choruje na nerwice juz 3 lata chociaz sama niewiem czy nie cale zycie,ale wiem ze w tej chorobie sa rozne fale-raz wyzsza a raz nizsza i kazdy napad jest indywidualnym napadem!jeden sobie poradezi z dana sytuacja i jest tak szczesliwy ze ja pokonal ze radzi wszystkim aby walczyc,a drugi(aktualnie to ja)ma tak silne zaburzenia ze chocby przenosil góry i niewiem co jeszcze to nie da rady nad tym zapanowac i wtedy wlasnie potrzebna jest absolutna pomoc!

co do szkoly,studiow itd. dzisiaj poprostu sie wscieklam bo od rana mialam napady lęku az głos mi drgał wiedzialam ze jesli znow uciekne to juz zakoncze najlepszy etap w moim zyciu(studia)wiec poszlam i powiedzialam moim doktorantkom ze mam nerwice lękową, pokazalam zaswiadczenie i powiedzialam ze owszem bede walczyc dtarac sie uczyc sie ale sa pewne granice ktorych juz nie umiem przekroczyc i bardzo prose o wyrozumialosci wiecie ze te kobiety to zrzumialy,a ja bylam w szoku niewiem czy pomoze mi jakos to w pokonywniu tej choroby ale uwazam ze to i tak sporo!tak więc podzielam Patrycjo twoje zdanie,ale takze nie odbieram nadziei na pokonanie i choroby i napadów lęku!życze wam jak zwykle kurcze zdrówka!

Ach Robercie bardzo dziekuje za cieple i miłe słowa bardzo miło mi sie zrobiło!buzki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

GRZYBEK!CHOLERA!DO LEKARZA I JAZDA NA TERAPIę!pisałam już że trzeba koniecznie poszukać terapeuty.szukaj przez lekarza pierwszego kontaktu.jeśli nie on to może ktoś z przychodni powie gdzie masz się skierować.przy szpitalach też często działaja poradnie.koniec języka za przewodnika.próbuj człowieku to zwalczać ale nie na własną rękę.przynajmniej nie na początek.mnie nie pomagał ani persen ani validol ani deprim ani żadne ziołowe lekarstwo.po dragach możesz faktycznie mieć silniejsze wkręty mimo, ze już nie bierzesz.wiem też po sobie,że często osoby z bardziej wybujała i pesymistycznie nastawioną wyobraźnia mają mocniejsze wkręty.wierz mi,że umierałam po kilka razy dziennie i przez wiele dni i zupełnie niedawno.od 2 tygodni albo coś koło tego,znalazłam chyba sposób na ataki paniki.ale na razie sza o tym bo nie chcę zapeszyć.jak się uda to wszystkim powiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mówicie (część z Was) o walce z nerwicą, pokonywaniu lęków a skupiacie sie zupełnie na ciele, na jego sygnałach, analizujecie kazdy ból, każde kłocie, kazdego doła rozbieracie na czynniki, dodajecie kolejnych i nawet mając zdiagnozowaną nerwice zdajecie się zapominac o niej.

 

na forum wlazłam żeby sobie poczytać o doraźnych lekach na lęk i..po przecytaniu tego forum wiem, ze nie wezme. poza tym przejrzawszy kilka tematów poczułam sie jeszcze bardziej chora, zamiast sie wspierać każdy wylewa tu swoje bóle, ktoś inny mu współczuje i takie to wspieranie. żeby nie było, ze jestem nieczuła bo mnie to nie dotyczy, miałam, powtarzam miałam fobie społeczną. miałam ja póki pozwalałam sobie na nią i jedynym wyjściem było uciekanie, izolowanie i użalanie się, ze mi z tym źle.

 

kurde, teksty w stylu "od X lat mam nerwicę, bla bla bla, jest mi duszno" a odp zrób ekg. dobrze wiecie, ze w nerwicy jest duszno, że uczucie duszności jest odczuciem subiektywnym, ale nie, zaraz w innym temacie ta osoba pise, że pewnie ma zawał. no łał.

 

czuję lek, jest mi duszno, miękną mi nogi. co robie? myśle, mówię NA GŁOS żeby dosłyszeć, "to nerwica, daj spokój" i się nie rozczulam, nie roztrząsam. kiedyś też roztrząsałam, wsłuchiwałam sie analizowałam i czekałam (a nawet miałam objawy) na jakąś romantycznie bolesną chorobe żeby wszyscy klęczeli nad moim łóżkiem i płakali, że zaraz umre. ale żeby wyjść z tego stanu trzeba sie postarać i chcieć, a nie marudzić, ze boli i ała, a wczoraj kuło. macie aktualne badania, jak nie macie zróbcie sobie, jak boli oglądajcie wyniki, które nic nie stwierdzają i pamietajcie że to nerwica.

 

ale w sumie ok, po naczytaniu się bolesnych opowiesci jestem jeszcze bardziej zdeterminowana do nie użalania sie nad sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brutalnie brutalne, ale nie sposób się z tym jakoś tam nie zgodzić. Tylko jakoś tam, bo jeśli ktoś potrzebuje się poużalać, to ja to rozumiem i nie potępiam, sam potrzebuję od czasu do czasu... Do wszystkiego w życiu trzeba dojrzeć, do nie użalania się nad sobą też.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Roberrrto powiem Ci tak. nie wiem czy wszyscy tak mają, mam tak ja, ma tak moja psiapsiółka, innych się nie dopytywałam. w chwili gdy się nad sobą zaczynałyśmy użalać i znalazł się słuchacz jeszcze do tego to użalanie zaczynało nie miec konca. rozpoczynało się od tego, ze nie chce mi/jej się czegoś zrobić, kończyło się na dole i wypłakiwaniu w rekaw/poduszkę.

od czasu gdy moim wytrwałym słuchaczom powiedziałam "jesli kiedyś będe się użalac nad sobą, prosze powiedzieć bym coś z tym zrobiła, nie kiwac wyrozumiale głową". i cóz, czasem jak zaczynam tyradke to słysze te słowa i troszkę się wtedy buntuję, ale ogólnie ok. a sama do siebie to sie nie żale, bo człowiek taka kanalia jest że woli cierpieć mimo wszystko towarzysko.

swój własny wewnetrzny smutek lubię, jest dobry.

zewnętrznemu smutkowi (użalaniu się) i bólowi (ktorego znam źródło) mówię NIE. stanowczo.

też naczytałam sie w pewnym momencie jakiś książek toksycznych relacjach, grach tranzakcyjnych i takich tam i troszkę wyłapuje mechanizmy, co pozwala mi pracować ze/nad sobą.

 

[Dodane po edycji:]

 

a co do objawów somatycznych, to sobie może ciężko pogadać żeby sie skończyło (bo ogólnie to mi doskwiera teraz jedynie), ale zakończyłam czasy paniki i wsłuchiwania sie w to czy kłuje mnie w koniuszku, w boku, czy serce bije mi nierówno i jak wysoka mam tachykardie. no mam, taka moja uroda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do wyleczenia, miałam szansę zabłysnąć. 14 miesięcy temu lekarz powiedział, że jest już ze mną ok, odstawił mi leki i przez 2miesiące wakacji cieszyłam się wolnością. Niestety potem była klasa maturalna i wszystko wróciło, mimo że nauką nigdy się nie przejmowałam. Podświadomie myślałam o studiach, co wiąże się z wyjazdem z domu. Do nowego lekarza dostałam się dopiero w grudniu, nerwica powróciła z taką mocą, że kilka miesięcy wegetowałam.

Teraz odliczam dni do zajęć studenckich. Już zdecydowałam, że będę dojeżdżać. Nie wyobrażam sobie tego wszystkiego. Myślałam o hipnozie, czymkolwiek... Nie wiem już jak sobie radzić i nie wiem czy dam radę ze studiami... Żeby było ciekawiej nikt z moich znajomych nie idzie tam gdzie ja. :zonk::why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie nerwica zaczęła się od domniemanych problemów z sercem oraz m.in. myśleniu, że zwariuję etc. Dzisiaj jest o niebo lepiej i na serce kompletnie nie zwracam uwagi. Co ciekawe poszło to tak daleko, że pomimo iż czasem zdarzają się potknięcia, nierówna praca to leję na to i nie wywołuje to jakiegokolwiek lęku. Więc nie wiem czy to nie lekka przesada z drugiej strony bo piernik wie czy coś tam się nie dzieje:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem tu nowa i nie wiem czy dobrze trafiłam, mam biegunki od 10 lat z którymi wiąże się atak paniki w miejscach gdzie nie ma toalety a ja coś zjadłam, ale nauczyłam się z tym żyć godzinę po posiłku nie wychodzę potem jest oki. również boję się jeździć samochodem zwłaszcza jako pasażer po 10 latach odważyłam się iść do psychiatry przepisał mi mozarin 10 - 1-0-0 i sulpiryd 50 1-1-0. naczytałam się na forum i nie tylko różnych strasznych rzeczy ;-) i zastanawiam się czy warto rozpoczynać leczenie skoro sobie radzę. boje się że jak zacznę brać psychotropy to już ich nigdy nie skończę a ja tak nie chcę moja perspektywą jest branie ich max pół roku i mam zamiar wyzdrowieć albo lepiej nie rozpoczynać nie jest ze mną źle radze sobie świetnie ;-) chciałam się po prostu tego pozbyć ale jak mam pogorszyć sprawę to może lepiej nie zaczynać. czy ktoś mi może odpowiedzieć czy kiedyś przestane brać te leki? czy szanse są niewielkie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!Też jestem nowa, i jeśli nie udolnie będę poruszać już zaczęte tematy to przepraszam.Może komuś kto akurat przeszły chwilowo ataki paniki, mówi "tak bądzcie twardzi", zgadzam się z tym ale niestety nie każdy jest aż tak silny, a moze też świadome olewanie "że coś mi tam strzyknie" czasem może zagłuszyć chorobe niezwiązaną z naszym "przekleństwem" czyli nerwicą.Ja tez czytałam książki min. A. Polleander "pojedynek z nerwicą" i ksiązki typowo psychiatryczne, robiło mi się troche lepiej, no bo to niby NIc to tylko nerwy....;-/

próbowałam psychoterapii, nic mi nie pomogło z tych rzeczy, piłam ziółka itd. Zdecydowałam się pójść do psychiatry, chociaż zawsze uważałam i choroby tego pokroju i lekarzy za rzeczy mi dalekie, które na pewno nigdy mnie nie bedą dotyczyć.

 

Nie zgadzam się Brutal z tobą, Nerwica to nie chora psychika tylko chore nerwy!!!Które na pewno trzeba leczyć!

Więc mi kurde nie opowiadajcie, że skoro jest coś nie tak wystarczy powiedzieć moim "komórką nerwowym" to tylko nerwica!!!

 

 

POczytajcie ludzie troche!!!!POLECAM

 

Informacje w mózgu są przesyłane pomiędzy neuronami poprzez synapsy, połączenia pomiędzy komórkami nerwowymi. Neuron wysyłający informację uwalnia neuroprzekaźnik (w przypadku niektórych neuronów serotoninę) do szczeliny synaptycznej. Neuroprzekaźnik znajdujący się w szczelinie synaptycznej jest rozpoznany przez receptory na powierzchni komórki odbierającej impuls, która na podstawie tego pobudzenia może wysłać dalej impuls nerwowy (potencjał czynnościowy). Około 10 procent neuroprzekaźnika zostaje stracone w tym procesie, pozostałe 90 procent jest wychwytywane do ponownego użycia przez komórkę wysyłającą sygnał za pomocą "transportera monoamin" (proces ten nazywany jest "wychwytem zwrotnym").

Depresja jest łączona z brakiem stymulacji komórek, do pobudzenia których wykorzystywana jako neuroprzekaźnik jest − między innymi − serotonina. Aby zwiększyć stymulację tych komórek, leki SSRI hamują wychwyt zwrotny serotoniny. W wyniku tego serotonina pozostaje dłużej wewnątrz szczeliny synaptycznej, może więc dłużej pobudzać komórkę odbiorczą, co z kolei powoduje, że komórka odbiorcza może częściej wysyłać impulsy.

Wszystkie leki z grupy SSRI wywierają swe podstawowe działanie na układ serotonergiczny, zarówno mózgu, jak i narządów obwodowych, a spowodowany przez nie wzrost stężenia serotoniny w odpowiednich miejscach w mózgu jest odpowiedzialny za ich działanie terapeutyczne. Wśród leków grupy SSRI transporter serotoniny najsilniej hamuje paroksetyna, następnie citalopram (2,5 raza słabiej w tej samej dawce), fluwoksamina i sertralina (ok. 6 razy słabiej) oraz fluoksetyna (ponad 20 razy słabiej). Natomiast największą selektywność hamowania transportera serotoniny w odniesieniu do transportera noradrenaliny wykazuje citalopram, następnie sertralina (5 razy słabiej), fluwoksamina i paroksetyna (ok. 8 razy słabiej) oraz fluoksetyna (ok. 70 razy słabiej). W pierwszym okresie stosowania leki z grupy SSRI powodują blokowanie transportera serotoninowego w zakończeniach aksonalnych i okolicach somato-dendrytycznych neuronów serotoninergicznych. W wyniku tego następuje zmniejszenie wrażliwości receptorów serotoninergicznych 5HT1A zlokalizowanych w okolicach somato-dendrytycznych i stymulacja uwalniania serotoniny z zakończeń aksonów. Powoduje to w konsekwencji pobudzenie serotoninowych receptorów postsynaptycznych, m.in. typu 5HT2A, 5HT2C, 5HT3 i 5HT4. Działanie to jest wspólne dla wszystkich leków z grupy SSRI i związane z podobnymi objawami ubocznymi. SSRI wykazują powinowactwo do receptorów serotoninowych, muskarynowych i receptorów sigma w ośrodkowym układzie nerwowym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

olka77,cześć:) w starciach z objawami nerwicowymi są lepsze i gorsze okresy.Warto brać leki bo to jest "laska"którą się podpieramy by dalej móc iść.Jestem bez leków jedynie doraźnie..na psychoterapię uczęszczam...mam lepsze,gorsze momenty...ale wiem że warto walczyć o każdy dobry dzień:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×