Skocz do zawartości
Nerwica.com

Oddział Leczenia Zaburzeń Osobowości i Nerwic - 7F


mała defetystka

Rekomendowane odpowiedzi

ja się nad tym cały czas zastanawiam. czuję się na maxa głupia bo mówiąc o swoich uczuciach nie potrafię się wysłowić. przecież na tym polega też terapia, an mówieniu o uczuciach. byłam więc wiem, a 7f to podobno hardcore totalny. nikt tam nie będzie czekał aż nauczę sie o sobie mówić. będę tylko blokować miejsce :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, Kasia, nie denerwuj mnie :evil::evil::evil:

chcesz tak dalej trwać w tej huśtawce emocji? przecież to Ciebie rozwali.

każesz siebie nie idąc? niepotrzebnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nikt tam nie będzie czekał aż nauczę sie o sobie mówić.

 

Rozmawiałam z dziewczyną, która miała podobny dylemat, co Ty, a była na 7f. Dopiero z czasem nauczyła się tam mówić. Ona miała jeszcze inny problem, tzn. oprócz tego, że nie potrafiła ujmować uczuć w słowa, miała pustkę, a poza tym często nie pamiętała, co powiedziała przed chwilą i co mówili inni. I to już na 7f, przez miesiąc-dwa tak miała. Miała wcześniej zdiagnozowany zespół paranoidalny nawet. Poradziła sobie.

 

-- 20 maja 2011, 09:58 --

 

ale jak mnie pytają co czuję ja nawet nie wiem co mogłabym odpowiedzieć

 

To tak właśnie mów. "Nie wiem, CO MOGŁABYM odpowiedzieć". To zdanie sporo o Tobie mówi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no i najważniejsze, nie wiem czy nie jest zbyt lekkim przypadkiem na ten oddział.

 

A tego to nie rozumiem. Co to jest "zbyt lekki przypadek"?

To oddział dla osób, które mają problemy osobowościowe.

I najbardziej patrzą na motywację, a nie na to, jak bardzo pocięte ma człowiek ciało etc.

Poza tym oni właśnie zbyt "ciężkich" przypadków nie przyjmują, np. gdy ktoś miał za dużo prób "s", albo za często się tnie i nie potrafi przyhamować albo odmawia jedzenia.

 

Ja w zasadzie nie miałam żadnej poważnej próby "s" (raczej coś w rodzaju próby prób), nigdy się nie pocięłam tak ostro, aby trzeba było szyć, nie mam typowych mocnych sznyt. No, miałam kilka poważnych faz anoreksji i ciężkie depresje, byłam hospitalizowana nie raz, to fakt. A tak poza tym to nie funkcjonuję w życiu WCALE - nie pracuję, nie uczę się, nie spotykam z ludźmi, nie mam przyjaciół, nie jestem w związku i czułabym, że w ogóle mnie nie ma, gdyby nie psychiczny ból. Dla mnie to jest bardzo poważne. Dla innych - "pestka". Wszystko jest subiektywnie.

 

-- 20 maja 2011, 10:57 --

 

naranja, paradoksy, mam złe przeczucia.

 

Konkrety, Katarzyno :smile: Jakie to przeczucia?

 

-- 20 maja 2011, 10:59 --

 

linka, ja po prostu nie widzę siebie tam...

 

BO CIĘ TAM JESZCZE NIE MA :mrgreen:

A na poważnie, co Ci szkodzi chociażby tydzień tam pobyć?

Dopiero wtedy będziesz mogła orzec, że Ci taka terapia nie pasuje. Jak ją zaczniesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, pfff a znasz kogoś kto chciałby i potrafił "siebie widzieć" w szpitalu psychiatrycznym? Może on jest właśnie po to, żeby było tak jak nie było od bardo dawna w twoim życiu? Żeby było właśnie tak, żebyś nie mogła sobie tego wyobrazić, żebyś w ciemno poszła tam z nadzieją i chęcią zmiany swojego życia. Pamiętaj, jesteś mądrą i piękną kobietą, która ma przed sobą jeszcze masę wspaniałych rzeczy do przeżycia....... i to wszystko jest możliwe....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, żyjesz? Więc masz motywację, jest milion momentów w codzienny życiu, wystarczy jedna chwila, jeden krok i życie się skończy.....ale jednak żyjesz, pracujesz, utrzymujesz się, mój Boże, ile osób całkiem zdrowych nie potrafi tak się tak ogarnąć .....nawet nie wiesz dla kogo jesteś wzorem i przykładem silnej woli :oops: ....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A na poważnie, co Ci szkodzi chociażby tydzień tam pobyć?

 

szkodzi, bo ja nie mogę w pracy powiedzieć, że nie będzie mnie tydzień albo pół roku...

 

Nie bardzo rozumiem. To jak się jednak zdecydujesz, to co powiesz?

Domyślam się, że weźmiesz i dasz zwolnienie.

A nie można zrobić tak, że najpierw weźmiesz tydzień urlopu/zwolnienia, a potem to przedłużyć?

Nie bardzo czaję, gdzie jest problem, być może dlatego, że nie znam realiów stałego zatrudnienia, oświeć mnie..

 

-- 20 maja 2011, 15:59 --

 

ale jednak żyjesz, pracujesz, utrzymujesz się, mój Boże, ile osób całkiem zdrowych nie potrafi tak się tak ogarnąć

 

Dokładnie. Żyjesz jednak wśród ludzi, cierpisz, ale pracujesz chociażby, jesteś w stanie jakiś kontakt utrzymać, za cenę bólu, ale jednak. Pomyśl sobie, że ja w ogóle nie wychodzę z domu, no baaaardzo rzadko i jeśli już to do rodziny, raptem ślub mi się ostatnio trafił i to tyle z mojego życia społecznego. Teraz, jak przed chwilą była listonoszka z wypłatą, chwilę, to mi trudno było (nie wiedziałam, jaka MAM być, CO czuć...). Całe dnie siedzę sama, paraliżuje mnie na myśl o kontakcie z KIMKOLWIEK, więc jak myślisz, kto będzie miał większy problem na 7f?? Przed konsultacjami to Xanax leciał, aby w ogóle dać radę tam dotrzeć i rozmawiać z ludźmi. Ty się obawiasz utraty kontaktu z realem, a ja ciągle żyję na tej krawędzi, średnio kontaktuję. Poza tym kogo Ty tam sobie wyobrażasz? Zdrowych, i Ty jako odmieniec? Inni też będą mieć tam problemy z byciem razem. No ja na pewno. Izoluję się, męczą mnie kontakty z ludźmi, chyba udawanie mnie męczy, emocje, nie wiem. I boję się, że będę przez to tam wykluczona. Nawet palenie rzuciłam, więc nawet poprzez chodzenie na fajka się nie zintegruję :(

 

-- 20 maja 2011, 16:07 --

 

naranja, właśnie są tak osoby szyte.

 

No ja nie jestem. I co, lżejszy ze mnie przypadek?

Moim zdaniem ludzkiego cierpienia i problemów nie ocenia się po liczbie sznyt, każdy ma swoje sposoby radzenia z emocjami, ja bardziej psychiczne, niewidocznie, częściej "stosuję" tzw. psychiczne odcinanie się od emocji, odpływanie, tracenie kontaktu z realem, popadanie w depresje i jadłowstręt, niż odreagowywanie przez cięcie/seks/picie/narkotyki - to zupełnie nie ja... swoją drogą w liceum tak robiłam, a to TERAZ jest O WIELE gorzej. Nie jestem więc "typowym borderem", a uwierz, że cierpię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie bardzo rozumiem. To jak się jednak zdecydujesz, to co powiesz?

Domyślam się, że weźmiesz i dasz zwolnienie.

A nie można zrobić tak, że najpierw weźmiesz tydzień urlopu/zwolnienia, a potem to przedłużyć?

Nie bardzo czaję, gdzie jest problem, być może dlatego, że nie znam realiów stałego zatrudnienia, oświeć mnie..

 

naranja, przecież to oczywiste. ja nie mogę zniknąć znienacka. wiadomo, że pójście na tydzień jest bez sensu. mogę iść na miesiąc. tylko co, potem będę przez pół roku ich zwodzić, że jeszcze nie wracam? to nieprofesjonalne. przynajmniej ja staram się być odpowiedzialna za swoją pracę. na pół roku znikając, musiałabym najpierw pokończyć zaczęte sprawy, przekazać obowiązki jakiejś osobie, niewykluczone, że musieliby kogoś zatrudnić na zastępstwo. a ja się tego boję. oddać komuś swoje obowiązki. ja jak jestem na zwolnieniu i jestem w domu, to mam stały kontakt z firmą, monituje najważniejsze sprawy, czasem pracuję. tutaj na pół roku wyłączę się z życia firmy. boję się tego. jestem bardzo przywiązana do pracy, bardzo o nią dbam, przez 10 lat wiele tam osiągnęłam i nagle musiałabym przestać pielęgnować moje największe osiągnięcie życiowe. no nie jest to prosta decyzja. dla mnie to nie jest jakaś tam praca, do której trzeba chodzić. ja jestem w nią zaangażowana, żyję nią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×