Skocz do zawartości
Nerwica.com

DEPRESJA/Nigdy nie miałem dziewczyny, nigdy się nie całowałe


kris18

Rekomendowane odpowiedzi

SSRI lepiej nie , bo po tym nie staje i dopiero można w kompleksy wpaść :D

Linka

Jesteś niemożliwa,hehehehe

Niektórzy przychodzili do Prostytutek na 3 godziny po to , żeby sobie z nimi poleżeć i pobajerować.Powaga.I płacili za 750 pln...

Nie chodzi mi o wyobracanie Prostytutki jako cel sam w sobie. Chodzi o to, że najtrudniejszy pierwszy krok i fajnie jest jak ktoś Ci poda rękę.Potem już radzisz sobie sam/a.

Wiadomo, że Prostytutka to żaden ekwiwalent miłości, prawdziwego seksu itd. To czysta , emocjonująca, pozbawiona uczuć wyższych rąbanka,ale mimo wszystko pozwalająca wydatnie zwiększyć męskie ego. Tacy prymitywni juz jesteśmy.I dobrze.Dzięki naszemu samczemu prymitywizmowi Wasze Kobiece Uczuciowości i Romantyzmy nabierają rumieńców

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rober6666, ja się lubię sprzeczać - sporo można się w ten sposób nauczyć o innych i o sobie i w ogóle ciekawych rzeczy :mrgreen:

Wszystkie przypadki są indywidualne i zgadzam się, jednemu pomoże puknięcie takiej córy Koryntu a innemu może to przysporzyć większych lęków, bo wiesz, np. skoro nie stanął na wysokości zadania ( kocham ten eufemizm :mrgreen: ) przy prostytutce to przy zwykłej dziewczynie może się bardziej spinać....choć z drugiej strony taka dama ma doświadczenie - i może bać się przy niej głupio wypaść ( jakkolwiek to brzmi, przypomina mi dialog z Chłopaki nie płaczą - " nie wiem czy byłbym w typie takiej prostytutki" :lol: ), albo w sumie, skoro dałem radę z taką profesjonalistką to ze "zwykłą" dziewczyną pójdzie jeszcze lepiej 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heheheheh

Zapewne masz rację.

Dobry cytat z "chłopaków"

każdy jest inny.

Ja tylko naświetlam wraz z argumentacją swój punkt widzenia, który , że tak powiem jest poparty praktyką.........

I tyle

OK

Musze się pakować

Jutro rano spadam na jakies 2 miechy na psychiatryk do Lublińca.

Jedna z ostatnich desek ratunku dla mojego popapranego i maksymalnie skopanego CHADem oraz przestępstwami popełnionymi w czasie hipomaii lub manii życia...

Trzymajcie za mnie

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy tego nie rozumialam - nie bede pic, bo mi nie smakuje... Dla mnie to typowo dziecieca argumentacja - nie wierze, ze np. piwo jest wrecz nie do przelkniecia dla kogos... Albo whisky z cola... Co innego, gdy ktos nie pije z powodow ideologicznych/religijnych...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Linka, nie wiem - dla mnie to po prostu dziwne, zeby dorosla osoba nie mogla wypic/zjesc odrobiny czegos, co jej nie smakuje. Jest tyle rodzajow alkoholu, do wyboru, do koloru. Nie naleze do osob, ktore podazaja za tlumem, ale mimo to uwazam, ze w zyciu wskazana jest pewna "elastycznosc". Gdybym uslyszala na spotkaniu, ze ktos nie wypije ze mna np. lampki wina, mowiac: "Nie, bo mi nie smakuje", uznalabym, ze to dosc dziwna, nie umiejaca dostosowac sie do innych osoba. Osobiscie bardzo nie lubie np. piwa, ale kiedy uwawiamy sie w wiekszym gronie,ze kupujemy zgrzewki piwa i skladamy sie, bo tak taniej wyjdzie, to nie wylamuje sie, mowiac, ze nie doplace nawet zlotowki bo nie lubie piwa. Czasem trzeba sie poswiecic i ugiac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Albo whisky z cola...

 

Nie do przełknięcia :P

(Przepraszam - musiałam. Mam alergię na mieszanie whisky z colą.

Whisky to się miesza z whisky ;) )

 

No jak komuś nie smakuje to chyba nie smakuje .... co w tym dziwnego? Ludzie nie jadają sera, pomidorów i cebuli bo im nie smakuje.....

 

Prawda.

 

Choć ja nie piłam akurat - bo miałam taką zasadę. Nie chleję przed osiemnastką i nie ważne, że w gimnazjum mnie zapraszano na wino. Nie i koniec - albo stawiam na pierwszym planie to w co sama wierzę, albo spełniam oczekiwania żenującego otoczenia (w tej sytuacji) - bo dla mnie właśnie upijanie się dzieciakiem jeszcze będąc i gówno o alkoholu wiedząc było żenujące.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdybym uslyszala na spotkaniu, ze ktos nie wypije ze mna np. lampki wina, mowiac: "Nie, bo mi nie smakuje", uznalabym, ze to dosc dziwna, nie umiejaca dostosowac sie do innych osoba.

Raczej Ty się nie możesz dostosować do innych. Nie masz prawa za nich decydować co mają jeść, pić, czy cokolwiek innego robić ze swoim ciałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

haha,marcja namawia do pijaństwa :mrgreen:

pewnie to jedna z tych co ciągle dolewają mimo że delikwent juz nie daje rady

i potem jest bełcik;P

 

Nic z tych rzeczy :)

Nie zdarza mi sie rowniez upic tak, by zaliczyc belta. Dawno tez nie przebywalam z zadna osoba, ktora by w ten sposob reagowala na alko.

 

Linka, bo wg. mnie tego wymaga sytuacja. Czasem trzeba sie dopasowac do innych. Razem dzialac, robic to samo. Oczywiscie sa tez granice takiego zachowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdybym uslyszala na spotkaniu, ze ktos nie wypije ze mna np. lampki wina, mowiac: "Nie, bo mi nie smakuje", uznalabym, ze to dosc dziwna, nie umiejaca dostosowac sie do innych osoba.

Raczej Ty się nie możesz dostosować do innych. Nie masz prawa za nich decydować co mają jeść, pić, czy cokolwiek innego robić ze swoim ciałem.

 

Ty jak zwykle niewlasciwie pojmujesz relacje spoleczne (przypomnial mi sie watek o przytulaniu i dotyku ) Ja potrafie sie dostosowac i jesli dana osoba powie, ze dzis nie pije bo nie ma ochoty/zle sie czuje ale za to wypijemy za tydzien, chetnie sie zgadzam. Raz Ty sie uginasz, raz ktos inny. Jesli ktos nieustannie sie upiera, podajac przy tym smieszna argumentacje godna dziecka, to dla mnie ta osoba nie potrafi wspolzyc z innymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdybym uslyszala na spotkaniu, ze ktos nie wypije ze mna np. lampki wina, mowiac: "Nie, bo mi nie smakuje", uznalabym, ze to dosc dziwna, nie umiejaca dostosowac sie do innych osoba.

Raczej Ty się nie możesz dostosować do innych. Nie masz prawa za nich decydować co mają jeść, pić, czy cokolwiek innego robić ze swoim ciałem.

 

Ty jak zwykle niewlasciwie pojmujesz relacje spoleczne (przypomnial mi sie watek o przytulaniu i dotyku ) Ja potrafie sie dostosowac i jesli dana osoba powie, ze dzis nie pije bo nie ma ochoty/zle sie czuje ale za to wypijemy za tydzien, chetnie sie zgadzam. Raz Ty sie uginasz, raz ktos inny. Jesli ktos nieustannie sie upiera, podajac przy tym smieszna argumentacje godna dziecka, to dla mnie ta osoba nie potrafi wspolzyc z innymi.

polar-bear-face-palm_thumbnail1.jpg

 

ten sam problem, identyczne podejście do alkoholu = odrzucenie od grupy z tego powodu (wiadomo jakie mamy czasy teraz...), tylko wiek inny bo 19lat :/

Tylko w przypadku grupy podludzi :] .

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Linka, ale to do mnie? Wyobraz sobie, ze nie znosisz morza, wrecz nienawidzisz. Od wielu lat nie bylas i nie myslalas,ze kiedys jeszcze bedziesz. Za to Twoja miloscia sa gory. Twoj chlopak za to kocha morze, a gor nie znosi od dziecinstwa. Ale chcecie razem wyjechac na wakacje w tym roku. Jedziecie raz w gory, raz nad morze, mzoe jedziecie w miejsce gdzie sa gory i morze? Mysle,ze raczej ktoras z tych opcji. Bo nie sadze, zeby czlowiek wlasciwie pojmujacy relacje spoleczne, powiedzial "Nie pojade nad morze. Nigdy.Nie, bo nie. Nie, bo nie lubie" itp. Tak mowia dzieci.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Linka, ale to do mnie? Wyobraz sobie, ze nie znosisz morza, wrecz nienawidzisz. Od wielu lat nie bylas i nie myslalas,ze kiedys jeszcze bedziesz. Za to Twoja miloscia sa gory. Twoj chlopak za to kocha morze, a gor nie znosi od dziecinstwa. Ale chcecie razem wyjechac na wakacje w tym roku. Jedziecie raz w gory, raz nad morze, mzoe jedziecie w miejsce gdzie sa gory i morze? Mysle,ze raczej ktoras z tych opcji.

Jechanie na wakacje w takie miejsce gdzie jedno z dwojga się źle czuje jest bezsensowne.

Wakacje są po to by odpoczywać i się dobrze czuć a nie by być męczennikiem dla Twoich kolektywistycznych ideologii.

 

Sorrow, powiedziałabym nawet że :

double-facepalm.jpg

Raczej myślałem o czymś takim, ale niestety nie można takiego dużego :smile: .

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marcja, ale w ogóle co ty porównujesz jakieś wycieczki do obowiązku picia wódy?? Bo trzeba albo należy, a jak cię poczęstuję heroiną to też weźmiesz jak cię zaprowadzę do meliny gdzie wszyscy ćpają.....co to za idiotyczna logika..... nie potrafię tego zrozumieć. Nie lubię alkoholu, cebuli, szprotek i szpinaku - nie jem i tyle. Co to innych obchodzi? Co w tym dziecinnego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marcja, ale w ogóle co ty porównujesz jakieś wycieczki do obowiązku picia wódy?? Bo trzeba albo należy, a jak cię poczęstuję heroiną to też weźmiesz jak cię zaprowadzę do meliny gdzie wszyscy ćpają.....co to za idiotyczna logika..... nie potrafię tego zrozumieć. Nie lubię alkoholu, cebuli, szprotek i szpinaku - nie jem i tyle. Co to innych obchodzi? Co w tym dziecinnego?

 

Nie wezme heroiny. Pisalam, ze sa jakies granice dostosowania. Ja tez nie lubie szpinaku. Ale jakby babcia( i kazdy inny) poczestowali mnie z dobrego serca, zjadlabym troche.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marcja, ale w ogóle co ty porównujesz jakieś wycieczki do obowiązku picia wódy?? Bo trzeba albo należy, a jak cię poczęstuję heroiną to też weźmiesz jak cię zaprowadzę do meliny gdzie wszyscy ćpają.....co to za idiotyczna logika..... nie potrafię tego zrozumieć. Nie lubię alkoholu, cebuli, szprotek i szpinaku - nie jem i tyle. Co to innych obchodzi? Co w tym dziecinnego?

Pewnie chodzi o racjonalizację swojego braku umiejętności odmawiania, lęku przed odrzuceniem i braku poczucia odrębności pomiędzy sobą i innymi (czyli ogólnie rzecz biorąc braku aseratywności) jako "umiejętność dostosowania się".

Albo to albo przebywanie w na serio dziwnym towarzystwie.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jechanie na wakacje w takie miejsce gdzie jedno z dwojga się źle czuje jest bezsensowne.

Wakacje są po to by odpoczywać i się dobrze czuć a nie by być męczennikiem dla Twoich kolektywistycznych ideologii.

 

 

Poki co jednak ja normalnie wspolzyje z ludzmi w realnym zyciu. Nie uwazam tez, ze dotyk innego czlowieka jest obrzydliwy i ze czulosc jest ludziom zbedna. Za to takie mysli towarzysza Tobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jechanie na wakacje w takie miejsce gdzie jedno z dwojga się źle czuje jest bezsensowne.

Wakacje są po to by odpoczywać i się dobrze czuć a nie by być męczennikiem dla Twoich kolektywistycznych ideologii.

 

 

Poki co jednak ja normalnie wspolzyje z ludzmi w realnym zyciu. Nie uwazam tez, ze dotyk innego czlowieka jest obrzydliwy i ze czulosc jest ludziom zbedna. Za to takie mysli towarzysza Tobie.

To ad hominem, który nie ma nic do tematu.

 

I nie, nie współżyjesz normalnie z ludźmi jeśli odrzucasz ich za to, że nie chcą z tobą pić i chcesz za nich decydować co mają robić. To jest patologiczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×