Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Kurcze jak fantastycznie,że taki wątek powstał na tym forum. W zasadzie dołączyłam do Was tylko dzięki niemu. Dłuuuugo się zbierałam, żeby napisać w tym temacie. Ale chyba mimo wszystko jeszcze nie jestem gotowa,jeszcze walczę...tylko nie wiem jak długo.Pokrótce opisując swój problem, pojawiła się w głowie ta cholerna myśl...nie wzięła się znikąd wszystko dzięki rozstaniu znajomych, sugestii na temat związku jednej osoby, tak, to wywołało piekło.jestem w związku 6 lat. do tej pory było cudownie, dalej może być tylko, że ja nas niszczę, co rusz dopada mnie lęk, panika, nie jestem w tedy w stanie racjonalnie myśleć, zaprzeczam wszystkiemu co jest rzeczywiste. Już sama zresztą nie rozróżniam rzeczywistości.Gdy myślę o przyszłości mojej i Jego, ogarnia mnie panika i krzyk w głowie NIE...zachwile jest dobrze i czuje ulgę. Wiem, że go kocham ale nie rozumiem sama siebie. Trwa to nuż 8 miesięcy,poprzez depresje, po całkowite zobojętnienie.:( :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wielu ludzi,żyje w związku z kimś choć nie kochają..I nic strasznego się nie dzieje,żyją dalej.Wy kochacie,ale natrętne myśli nie pozwalają Wam w to uwierzyć...

mutne życie ze świadomością, że nie potrafię kochać człowieka, który na to zasługuje. / Smutne życie ze świadomością, że w ogóle nie potrafię kochać i jestem płytka.

Tragizujecie trochę,paradoksalnie - nic by nie było.Dalej moglibyście żyć z tą drugą osobą.

Wracając do meritum,wiecie na czym polega nerwica natręctw.Sprowadżcie te myśli do tego,iż to co się dzieje w Waszej głowie jest spowodowane chorobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

trochę tragizujemy... CHOLERNIE TRAGIZUJEMY !! :) mam już dość samej siebie, nienawidzę się. hehe nawet próbowałam psychoterapii, niestety ja i pani psychoterapeutka, miałyśmy różne teorie odnośnie moich jazd. Ona od razu szukała przyczyny w rodzicach, tak, tak mów mi DDA nie widziała w tym nerwicy (albo nie zdążyła jej znaleźć) w każdym razie powiedziała, że albo przyjmuje jej teorie, albo ona mi nie pomoże :) no więc idę przez życie dalej ze swoimi jazdami. wkurzam się na siebie, doszukuję się non stop wad w N, nawet nie próbuje już zaprzeczać, sama się nakręcam, wypaliłam się emocjonalnie. Owszem, myślę o śmierci, ale jeżeli miałabym to zrobić to chyba tylko po to żeby sobie udowodnić że potrafię podjąć decyzję i umiałam kierować życiem. Ech boże naprawdę mi odpiernicza :)

a knifu z tym,że to choroba teeż próbowałam, na chwile pomaga ;)

 

pozdrawiam wszystkich

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ha, mam nowy element dodatkowo-rozrywkowy w moich oscylacjach emocji.

 

Otóż śnią mi się różni koledzy, a w szczególności jeden, a jak powszechnie wiadomo, w snach pojawiają się czasem emocje i uczucia, których w prawdziwym życiu nie ma. Pierwsze to sobie pomyślałam, że coby to było jakby taki się we mnie zakochał :shock: Co bym musiała mu powiedzieć, co zrobić, jak, co zmienić w swoim życiu i kogo unieszczęśliwić :roll: (Oczywiście teraz interesuję się wyłącznie uczuciami facetów tzn. mojego prawdziwego i tych wyimaginowanych/potencjalnych do mnie, a nie odwrotnie, bo swoim emocjom nie ufam).

 

Potem się pobawiłam we Freuda, zrobiłam analizę snu i moich relacji z przyjaciółmi, no i wyszło, że te moje fantazje to raczej przebijające wspomnienia o dawnych znajomych, którzy nadużyli mojego zaufania, przez to w snach niepokoją mnie relacje z tymi, którzy są dla mnie dobrzy teraz.

 

Wyciągnęłam błyskotliwe wnioski na temat sympatii i ostrożności i dopisałam sobie plusa w postępach w relacjach z ludźmi (nawiązuję i podtrzymuję przyjaźnie), ale ta wizja bycia z kimś innym niż teraz jeszcze chyba mi się przez chwilę będzie bujać po głowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ile można być z osobą, której się już nie kocha .. ? wszystko psuje się już od pół roku czasu a Ja nie mam odwagi powiedziec, że to już koniec. Jak mam zebrać siły i jak podejść do sprawy. Ona i Ja wiemy, że to już wszystko jest na wykonczeniu, ale zadne z nas nie powie tego wprost. :zonk: musze wziąść sprawy w Swoje rece i jako pierwszy zakonczyć ten dwu letni związek. tylko jak, żeby nikogo nie urazic. To nie jest pochopna decyzja tylko przemyslane kilkumiesięczne psucie się wszystkiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ona i Ja wiemy, że to już wszystko jest na wykonczeniu

 

Skoro oboje to czujecie to tylko kwestia rozmowy. nie sądzę, żeby ktokolwiek miał mieć do kogokolwiek pretensje. A nuż rozmowa pomoże, może potrzebujecie czasu, a jeżeli to faktycznie koniec, to rób wszystko by mimo bólu i żalu rozstać się tak, by za rok powiedzieć sobie cześć na ulicy.Wiem,że łatwo się mówi, ale spójrz na to sam...unieszczęśliwiacie siebie nawzajem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Postanowiłem posłuchać się rad cichej i rzeczywiście, wydaje się mniejsze natężenie tego NN. Nie mniej, to też taka jest huśtawka.. raz wydaje się lepiej, raz wszystko wraca. Jednak chyba wszystko przypominają te stany depresyjne, ciągły jakiś duszony smutek, żal, stres, napięcie.. Może w takim razie ktoś wie jak radzić sobie z tymi efektami somatycznymi, które nie tyle co mi/nam towarzyszą i przez które czujemy się źle, tylko które przypominają o nerwicy, dzięki czemu zaczynamy znowu o tym myśleć..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

domyślam się co czujesz :( mnie tego typu objawy, smutek, żal, poczucie bezradności, chęci do życia towarzyszą od 8 m-cy mam wrażenie,że bezustannie. jak sobie z tym radzę? hehe może to absurdalne, ale właściwie nie robię z tym nic. Szalenie walczyłam, odganiałam myśli przez jakieś pół roku. Nie pomagało. Wręcz przeciwnie, powracało z większym nasileniem, bo pojawiał się intensywniejszy natłok myśli typu: tak, tak kochana próbuj się oszukiwać etc. To coś strasznego, teraz czuje się takim betonem emocjonalnym. Wyjałowiona z wszelkich wyższych uczuć i poczucia szczęścia. Neguje wszystko wokół. Staram się nie ingerować w siebie za bardzo, a gdy przychodzi kryzys wbijam zęby w ścianę hehe ;)i przetrzymuje. nie wiem ile tak jeszcze pociągnę, bo np dzisiejsza noc była koszmarna. Ciągłe myśli w głowie, nie kochasz Go etc,autentycznie miałam ochotę się zabić. albo chociaż oderżnąć sobie łeb, żeby nie myśleć.heheh tego zabiegu też raczej bym nie przeżyła :) w moim przypadku, to już chyba tylko farmakologia pozostała, ale nie chcę się faszerować i tak w kółko.

 

pozostaje mi tylko wiara we własne siły.Ale DAMY RADĘ KTO JAK NIE MY!! ;):pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez chyba wyzbyłam się wszelkich uczuc wyzszych. Zobojętniłam sie masakrycznie. Te myśli nie dają mi spokoju:/ teraz znowu prześladują mnie w kwestii zaręczyn że jakby chciał to ja odmówię, albo ze w przyszłosci się nim znudzę czy go zdradze (;/) więc po co to ciągnac, albo jak jest ze mną to dobrze, jakby Go nie było to też nic wielkiego się nie stanie ;/;/ ..

u psychiatry byłam, przepisała mi leki ale zacznę brac po wszystkich egzaminach maturalnych ;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sqnik, kochana a czy Twój Partner wie przez co przechodzisz? ja nie odważyłam się tego powiedzieć, bo wiedziałam, jak potwornie Go tym zranię. Kiedyś robiłam takie podteksty, czy nie uważa, że to przyzwyczajenie etc...a potem miałam ochotę dać sobie lewą nogą kopa w mordę...nienawidzę siebie za to co się ze mną dzieje.My jesteśmy po zaręczynach. I jak myslę o nim w w kategorii mąż to czuje przez chwilę ciepełko na serduszku AAAA POOTEM JAAAZDAAA i od początku i tak do porzygu ;/ muszę coś z tym zrobić. A czy Tobie lekarz w jakiś sposób pomógł? Co Ci powiedziała na ten temat jeśli mogę wiedzieć, bo ja już sama nie wiem co w moim przypadku jest prawdą a co iluzją.Będę szukała pomocy wszędzie. najchętniej to waliłabym głową w ścianę, ot tak dla jaj, to przynajmniej nie wymaga jakiegoś specjalnego analizowania... :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, on wie o wszystkim. Musiałam mu powiedziec bo jakoś nie umiałam ukrywac przed Nim że ze mną wszystko ok. Poza tym mieszkamy razem, więc wolałam żeby wiedział..Mi sama wizyta pomogła, w ogóle lepiej mi się zrobiło z tym że ktoś mnie wysłuchał, nie zbagatelizował mojego problemu. Lepiej mi samej z tym że w końcu zrobiłam jakiś krok by było lepiej ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zagubiona13, przecież nie ja ten post pisałam :o

 

Zauważyłem jedną rzecz, w nocy wszystko mija.. w nocy wszystko w sumie jest normalne.. co to może znaczyć ?

...że huśtawki się wpisują w pory dnia? Bywa.

 

No, teraz sobie wymyśliłam, że ja absolutnie nie jestem taką partnerką, jaka jest potrzebna mojemu facetowi :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brałam zoloft przez 3 miesiące..cały czas czekałam az zacznie działać..jakoś niebardzo.. teraz jak myślę,to nie widzę roznicy wtedy jak brałam a teraz..Stan nadal trwa..9 miesiąc..niedługo wakacje.boje się..

czego? hm..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm.. dowiedziałem się, że wszystko jest spowodowane tym, że w dzieciństwie nie miałem jak odreagować stresu itp. i wszystko tłumiłem w sobie, nie wyładowywałem agresji i teraz to się zamieniło w te stany depresyjne. Terapeutka rzeczywiście bardzo wnikliwie dopytuje się o moją przeszłość, o relacje itp. i powiedziała że powinienem nie przejmować się myślami, niech one sobie po prostu przechodzą przez głowę, ale dobrze by było gdybym gdzieś wyładował tą depresję - w jakiejś czynności fizycznej. Kurcze, tylko że ja chodzę do niej od 3 miesięcy, leki biorę o 1,5 i widzę rzeczywiście zmianę, ale nie wiem jak sobie z tym ostatecznie poradzić, żeby to po prostu minęło..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podobno zoloft jest najsłabszym lekiem..

Ja niby rozpoczęłam psychoterapie..tzn generalnie nie byłam od jakiegoś miesiąca..ale mam zmaiar wrocić.

Przyczyna? podobno konflikt z moją mamą...lub brak ojca.. nie wiem doklanie bo pani psychoterapeuta wciaz mysli i probuje rozszyfrować..ale jakos nie możę mowi,ze coś ukrywam. A! I wciąz mi powtarza ,ze nie widzi tu nn... moze dlatego bo nie byla ze mna od poczatku..

i nie zna podstaw tych zachowan tzn..jak to sie zaczeło... itp...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

krzywy92, Nie martw się. Ja chodzę 20-ty miesiąc na terapię. Nie przerażaj się tą myślą bo u każdego terapia trwa inaczej. Dobrze,że są efekty,że je dostrzegasz.

Terapeuka ma rację. Relacje mama-tata-dziecko są ważne i mają wpływ na kształtowanie relacji i mechanizmów oraz wzorców w przyszłości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie stwierdzono, że byłem za bardzo podległy rodzicom, nie buntowałem się i teraz to wychodzi ;) I tak samo nie chce potwierdzić tego, że jest to nn ;)

 

Monika, zdaję sobie z tego sprawę.. tylko po prostu, hm.. jak widzę, że to się nie kończy, to się trochę gubię.. :(

 

Odkryłem jakiś sposób, żeby to wszystko przetrwać, może ktoś z niego skorzysta:

Jak pojawia się myśli biorę automatycznie, bardzo szybko głęboki oddech - wtedy (nie znam się na tym temacie, ale pewnie zachodzą jakieś reakcje) mózg nie przywołuje żadnych myśli, a oddech uspokaja organizm (napady gorąca, dreszcz, strach, duszący żal itp.) i automatycznie po tym zaczynam myśleć wprost proporcjonalnie do tworzącej się myśli (np. ale ja ją mocno kocham - i to cały czas w głowie powtarzam) i przede wszystkim zaczynam się do tych myśli uśmiechać, wywoływać radość itp..

Drugim sposobem jest skupianie się na oddechu w czasie pojawiania się myśli.. wtedy odwracamy uwagę od NN. Nie mniej ta metoda działa przynajmniej u mnie w sytuacjach kiedy NN jest w miarę uspokojone, jak to wszystko buzuje, używam metody pierwszej..

 

Kiedy NN mi się zaczęło, po pół roku (bez żadnej terapii, leków, rozmowy z kimkolwiek) odkryłem tą pierwszą metodą i jak stosowałem ją non stop przez jakieś 2 tygodnie, NN minęło.. później w czasie jak wszystko powracało, też zawsze stosowałem 1 metodę i to jakoś mijało. Teraz nie mija, może dlatego że jeszcze nie poukładałem sobie sposobu walki z tym.. nie mniej, myślę że nikt nie ma nic do stracenia jak postara się to wdrążyć w swoje kompulsje ;) Mózg po prostu zaczyna przyzwyczajać się do innego myślenia i innej reakcji na myślenie.. Najgorsze jest analizowanie, trzeba się natychmiastowo powstrzymać od myślenia o tym wszystkim (to jednak jest proste, trzeba tylko wziąć się w garść).. i w jakikolwiek sposób z tym walczyć. Jak nie walczysz, poddajesz się, tworzy się koło myśli, myśli są coraz gorsze, coraz bardziej dają w skórę. Jak się zaczyna walkę, wtedy ma się jakoś tą siłę, ma się ten cel.. i trzeba walczyć do upadłego.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×