Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

Monika1974,

 

Jeszcze chciałem dodać że biorę hydroxyzinum i czuję się po tym trochę lepiej..dopiero 3 tabletka a już widzę małe efekty..

 

Dzięki za wszystkie odpowiedzi,udam się do psychiatry i napiszę po wizycie czy coś jest lepiej czy nie ;)

 

Jeszcze raz dzięki..Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Otóż od jakiegoś czasu męczę się z zaburzeniami lękowymi . A ponieważ piszę już niedługo maturę to ciągle pojawiają się nowe objawy . Teraz to już sam nie wiem jaki jestem . Moje objawy to :

1. Budzę sie rano albo z myślą że nie ma sensu wstawać bo i tak cały dzień będzie do dupy . Albo przez 2 ostatnie dni budzę się z straszliwym lękiem , tak że mięśnie mnie bulą .

2.Czasem mam wrażenie że czas stoi mam wrażenie że minęła godzina a minęło 30 min To nasila się jak np jade metrem .

3. Czasem czuję zupełna pustkę i nie mogę przestać myśleć o problemie .

4.Mogę powiedzieć że mam posesje na punkcie własnego zdrowia ( w szczególności jeśli chodzi o choroby psychiczne) staram się nie czytać o nich w internecie ale myśli same przychodzą .

5. nie mogę się skupić i się uczyć

6.W głowie pojawiają się czasem ciągle te same myśli .

7. czasem mam wrażenie że gram w jakimś złym filmie i że nie ma wyjścia już nigdy nie będzie normalnie .

8.Mam wrażenie ze dni nie tworzą spójnej całości tylko pourywane fragmenty.

9. czasem mam wrażenie że co bym nie zrobił to i tak będzie do dupy .

10. wczoraj przed snem po wzięciu proszka hydroksyzyny czułem się jak totalna wydmuszka ( zero uczuć zero senności i chęci by żyć)

 

Czy to kiedyś się skończy czy po maturze będzie lepiej i co robicie z swoimi myślami lekami jak z nimi skutecznie walczyć ?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko zaczęło się jakieś pół roku temu , w tedy miałem problemy z bezsennością hydroksyzynę przepisał mi psychiatra na razie chodżę do psychologa ten polecił mi wizytę u psychiatry ale nie stery odbędzie się dopiero w czerwcu :why: czy nerwica może przejść w deprechę ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Michał 123, nerwica nie musi wcale mieć związku z depresją. depresja może się pojawić sama, bez niczego. po prostu dopada i tyle.

Proponuję Ci, żebyś się zorientował u swojego psychologa czy prowadzi jakieś terapie, bo nie warto pchać się w leki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prosze abyś przeczytał, potrzebuje pomocy.

 

Witam!.

 

Jestem nowy na forum. Mój problem zdrowotny trwa już 20 lat, ale to co się działo wcześniej nie było tak uciążliwe, m.in. był lekki strach, pocenie sie, duszności, spadek lub wzrost ciśnienia. I tak toczyło sie moje życie, gdzie zdarzały się dni dobre tzn. czułem się w pełni sił. I tak było do niedawna, dokładnie od 1 kwietnia, gdzie do tych wyrzej wymienionych problemów doszło to że nie mogę wsiąść do swojego samochodu i jechać do pracy, ponieważ w czasie jazdy zaczynają mi dygotać ręcę i nogi. Przychodzi osłabienie że nie mam siły, a potem cały drętwieje i dopada mnie strach i myśl co robić... i zaczyna się - brak śliny w ustach, co utrudnia oddychanie, oraz brak powietrza, do tego ucisk w klatce piersiowej, a serce tak mocno bije że nie da sie tego opisać.

Doprowadziło to do tego że od dwóch tygodni nie wychodzę z domu, do tego sytuacja gdzie podczas jazdy do pracy miałem atak i znalazłem sie w karetce która mnie przewiozła do szpitala.

Po badaniach, które wyszły pozytywnie wróciłem do domu z kartą informacyjną że to się dzieje na tle nerwicowym. Na następny dzień pojechałem do pracy, w trakcie jazdy bałem sie żeby mnie znów nie złapał atak, ale udało się i dojechałem do pracy. Myślałem że jużwszystko w porządku, jestem z kolegami itp, lecz po trzech godzinach pracy czuję że moje nogi są jak z waty. W szybkim tempie po tym pojawił się ból głowy, ciemność przed oczami i zasłabłem, słyszałem tylko jak koledzy wołali żeby wezwać pogotowie i wynieść mnie na świeże powietrze.

Nie mogłem nic mówić trzymałem się za klatke piersiową , bo brak mi było powietrza i dusiłem się.

I znów to samo - pogotowie, szpital.

Teraz jestem w domu, ale czuję że jest coraz gorzej, nie wsiadam do samochodu bo sie boję, nie jadę do pracy, jestem bardzo zmęczony jak wstaję, boli mnie dosłownie wszystko, odczuwam ból w stawach, boli mnie żołądek.

 

JUŻ NIE WIEM CO ROBIĆ, GDZIE SIĘ ZGŁOSIĆ, ZNALAZŁEM TO FORUM, POCZYTAŁM TROCHE, LECZ PROSZE WAS ABYŚCIE MI POMOGLI W JAKIŚ SPOSÓB, CZY KTOŚ MIAŁ JUŻ TAKI PRZYPADEK, JAK SOBIE Z TYM POMÓC, JAK KTOŚ MOŻE MI Z TYM POMÓC.

 

Pozdrawiam.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nerwowy1234, a czy miałeś robione badania pod kątem neurologicznym?

 

Mój problem zdrowotny trwa już 20 lat, ale to co się działo wcześniej nie było tak uciążliwe, m.in. był lekki strach, pocenie sie, duszności, spadek lub wzrost ciśnienia.

 

Nie korzystałeś nigdy z pomocy psychologa bądź psychiatry?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nerwowy1234, a czy miałeś robione badania pod kątem neurologicznym?

 

Nie korzystałeś nigdy z pomocy psychologa bądź psychiatry?

 

Badań neurologicznych nie robiłem, nie jestem z tym dobrze zorientowany.

 

Na psychologa powoli sie decyduje,

 

dzięki za odpowiedzi, gdybyście mieli jeszcze jakieś rady prosze pisać.

 

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moja przygoda z nerwicą lękową...

zaczęło się kiedy miałam 18 lat...zasłabłam a raczej było bardzo blisko....wyglądało to tak siedzę czytam książkę aż tu nagle niesamowity lęk, kołysanie się świata przed oczami, brak powietrza...byłam sama w domu...za telefon i przyjechała moja mama...ja w tym czasie się położyłam i uniosłam wysoko nogi aby nie stracić przytomności....

od tamtego czasu bałam się zasłabnięcia, szybko się męczyłam, męczyło mnie kołatanie serca i ból w klatce piersiowej....początkowo olewałam sprawę....jednak dwa lata temu doszło do tego że nie byłam w stanie wstać z łóżka.....ze strachu płakałam, nie byłam w stanie wyjść z domu, uczyć się pracować...kompletnie nic....moja babcia zaprowadziła mnie do psychiatry....od tego czasu czyli dwa lata biorę venlectine 75mg i jest dobrze.....

 

wszystkim którzy męczą się polecam wizytę u lekarza....chemia dużo daje jednak aby osiągnąć pełny sukces należy nad sobą pracować....trzymam kciuki za wszystkich i życzę powodzenia w walce z waszymi lękami

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zanim zaczniecie masowo łykać magnez to może dla pewności najpierw zróbcie badania, które pokażą czy faktycznie macie jakieś niedobory tego czy innego pierwiastka. Ja miałam lekki niedobór. Osłabienie po zażywaniu minęło i to by było na tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Jestem Tu pierwszy raz .

Sama nie wiem czego oczekuje ,ale nie radze sobie z tym co się dzieje.

Chodziłam po lekarzach wszystkie badania wskazywałay na to ,ze jestem zdrowa.

Dostałam skierowanie do neurologa i okazało się ,że mam nerwice lękową.

Mam nerwice lękową i nie potrafie sobie dłuzej sama z tym radzic.

Biore leki.Ostatnio zmieniłam je i moj stan sie pogorszył.

Nie wiem co mam robic.

Zapisałam sie do psychologa ,ale dopiero na 24.05.2011

Szykuje sie wyjazd na wycieczke 18.05 z dziecmi komunijnymi a ja panicznie sie boje jechac.Nie wiem czy pisze tam gdzie pisac powinnam ale chce sobie pomoc.To co sie dzieje przerasta mnie.

Chyba chce sie wygadac.

Moje bliskie mi osoby uważaja że sobie wkręcam jakies zagrożenie ,ale ten ciagły niepokój pewnie i tak też jest .

To jest okropne ,pewnie przesadzam i pisze bzdury.

Przed swiętami wyciagnełam rodzinke na zakupy mimo tego ,ze moj partner nie miał ochoty jechac pojechał a ja po wejsciu do sklepu a dokładnie duzej galeri rozpłakałam sie ,ze musze wyjsc bo się udusze.HISTERYZUJE WIEDZAC ,ZE NIC MI SIE NIE STANIE CHCE POPROSTU BYC W DOMU.

Jadąc autem często zawracam albo jade po kolezanke by dotrzymała mi towarzystwa ,ale nie zawsze ma na to czas.

Moja kochana córeczka pociesza mnie ,że musze myslec o dobrych i miłych rzeczach czy chwilach ,ale gdy dopadnie mnie panika

chce znależć sie w domu. Boje sie i sama nie wiem czego.

Jestem nerwowa wszystko mnie drażni i najgorsze jest to ,ze nie potarfie racjonalnie wytłumaczyc mojemu partnerowi co tak naprawde sie dzieje gdy zbiera mnie na płacz od tak sobie. Wie ,ze mam nerwice pod jego namową zaczełam leczenie.

Mineło 14 miesiecy jak sie lecze. Początkowo czułam sie rewelacyjnie i tu nagle taka zmiana . Nic takiego sie nie wydarzyło a ja czuje ,że oszaleje. Moge tak opisywac rozne zdarzenia .Chciałam opisac je ,ale teraz mam pustke

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, mam nerwice lekowa, hipochondria, chciałem Wam opisac swoja historie i to jak z niej wychodze, moze komus pomoze, ja ide w dobrym kierunku i wiem ze z tego wyjde, ze znajde rownowage w moje glowie miedzy swiadomosci a podswiadomoscia, ze pogodze sie z faktami i nie bede z nimi walczyl.

 

Tło:

- smierc bliskich znajomych 3 lata temu,

- dlugotrwaly konflikt w zwiazku, odkladanie slubu itd,

- stresujaca, wymagajaca praca, wzrastajaca odpowiedzialnosc wraz z awansami,

- zle metody relaksu :telewizor, imprezy (duzo alkoholu), internet,

- napad, ktory przezylem prawie 1,5 roku temu (upadek, utrata przytomnosci, obrazenia glowy i kregoslupa),

Powyzsze dzialo sie na przestrzeni kilku lat 3-4 lata, budowalem napiecie w sobie i nie wyrzucalem tego z siebie.

Napada na mnie byl kulminacja wszystkiego, od tego wydarzenia zaczalem martwic sie o swoje zdrowie (obrazenia glowy), kregoslupa a potem serce ( Pani doktor chciala zbadac czy wszystko ok, bo moze te bole glowy od serca). Zaczalem w kolko martwic sie o glowe lub serce, a kregoslup mi w tym nie pomagal, bo powodowal bole glowy (od szyjnego) i klatki piersiwej. Dodatkowo zaczalem miec problemy z zoladkiem i po badaniu okazalo sie ze mam refluks (stres go wzmaga) zoldkowo cos tam, ktory tez dokladal objawow sercopodobnych.

Oczywiscie wszystkie badania glowy, serca, pluc, krwi, itd sa w normie, a niektore nawet lepsze niz oczekiwane. Niestety najgorsze bylo ciagle myslenie ze cos mi dolega, monitorowanie sie i powodowanie nieustannego napiecia, ktore wywolywalo kolejne dolegliwosci.

Zaczalem biegac po lekarzach, stracone wieczory, wtedy najczesniej wchodzil lek, kilka razy wyladowalem na pogotowiu/szpitalu i zawsze wszystko ok.

 

Moje objawy:

- kregoslup (szyjny, prawa strona): bole szyji, klatki, bole uciskowe glowy, mrowienia, klucie pr. ramienia/kciuka, innych palcow tez

- piersiowy: bole/klucie w placech miedzy lopatkami, czasem jedna lopatka, prominiuje do reki do klatki w zaleznosci ktory nerw/miesien jest podrazniony/naciagniety,

- refluks zoladkowy klucie, pieczenie, ciezar glownie na klatce, w okolicach przelyku i gardla, ale tez w innych miejscach, dziwne smaki/zapachy z ust,

- stres: napiecie miesni, drganie miesni, ciarki i mrowienia w przeroznych miejscach (chwilowe i dlugotrwale), im dluzej koncentruje sie na danej dolegliwosci tym dluzej trwa,migreny, klucia klatki piersiowej, czasem uczucie kolatania serca/drgania klatki (moze byc subiektywne, co wykazuja badania), drganie konczyn (rak,palcow) przez stres wszystkie powyzsze dolegliwosci sa wzmagane np refluks czesciej sie odzywa, dluzej/mocniej boli glowa,

- zaczerwienie na twarzy i uszach (wypieki) w momentach stresowych, napiecia, nie mam ich gdy sie zrelaksuje,

 

Wszystko przebadane, nie mam zadnej choroby, wszystko jest pochodzenia psychogennego, jak tylko mam lepsze tygodnie, naladuje sie pozytywnie, nie monitoruje sie wszystko ucieka, nie mam dolegliwosci poza stwierdzonymi (kregoslup po upadku).

 

Przełom:

- wizyta u psychologa (behawioralnego):

- zrozumiemienie ze objawy beda i moga sie pojawiac,

- ze sa tworem funkcji mojej uwagi (jak bardziej sie na nich skupiam wtedy trwaja/pojawiaja sie)

- ze nie mozna sie sprawdzac/monitorowac/skanowac, odlozyc pomiary cisnienia/tetna i inne mozliwe gadzety,

- pogodzenie sie, ze smierc kiedys przyjdzie do kazdego, i ze wtedy nie bedziemy sie juz tym martwic, wiec czemu teraz, nie ma co tracic zycia/czasu na to, trzeba robic swoje, spelniac marzenia swoje i najblizszych

- znalezienie sobie zajec: sport, obowiazki domowe, rodzina, plany, marzenia, zwierzeta,

- wyrzucanie z siebie zlych emocji, nie kumulowanie problemow/stresu (rozmowa/placz)

- zmiana trybu/podejscia do pracy jesli jest stresujaca

 

Te wszystkie rzeczy trzeba zastosowac zeby sie uwolnic od generowania napiecia a przez co leku przed choroba/smiercia i wyjscia z petli swoich mysli/skanowania sie.

 

Co mi pomaga:

- czasem warto sie wyplakac, wyrzucic problemy, nawet w osobnosci, pozbyc sie ciezaru, zlosci na siebie, na swiat,

- rozmowa z najblizszymi (oni powinni nas wspomagac, ale nie powinni akceptowac kolejnych wizyt u lekarza itd)

- zmiana nastawienia w pracy, spojrzenie na konflikty/obowiazki z boku, to tylko praca, wynik nie musi byc idealny, moze byc akceptowalny,

- sluchawki w uszy i fajna muzyka, duzo smiechu z ludzmi z pracy, znajomymi,

- sport i jeszcze raz sport, powinnien byc na pierwszym miejscu: basen jest nieoceniony, wyrzucam cala negatywna energie, cialo jest ukrwione, dotlenione wychodze tak pozytywnie zmeczony, lepiej sypiam, lepiej funkcjonuje nastepnego dnia, rower tez jest bardzo dobry, kazdy sport jaki uprawiacie jest dobry!!!!!!!!!!!

- joga i glebokie spokojne oddychanie, bardzo dobrze relaksuje,

- unikac tabletek ( ja unikam wlasciwie nie bralem (2tyg bellergot dawno temu),

- ziola i herbaty uspokaja: rumianek, melisa, chmiel (szklanka piwa dziennie jest polecana), kozłek lekarski, ale nie caly czas bo sie przyzwyczaic mozna,

- dieta bogata w mineraly (magnez, potas, sod, wapn), antyutleniacze i wartosci odzywcze: owoce, warzywa, soki, ryby, picie wiekszej ilosci wody w ciagu dnia,

- pozytywne nakrecanie sie rano, w drodze do pracy, po powrocie, na spacerze

- brak nudy: zajecia domowe (wasza polowka bedzie was za to kochac ;), robic wszystko co sie da, zeby nie siedziec i nie myslec,

- na poczatku unikac samotnosci, bo poteguje mysli i wywoluje leki, ale w miare przelamywac i takie leki, ja drugi tydzien z rzedu spedzam po 3-4 dni sam i jest bardz ok!

- jeszcze raz sport!!! i pozytywne nastawienie (wmawianie sobie zdrowia, tlumaczenie pozytywnych wynikow badan)

- rozwiazanie wszelakich konfliktow (praca, prywatnie, religia) nie nosic w glowie kwesti wywolujacych stres,

 

Choruje od kilku miesiecy (odkad mam objawy i leki) i juz udalo mi sie miec pierwsze tygodnie/miesiac bez leku, bez dolegliwosci przezyc.

Psycholog stwierdzil ze jestem juz na tej dobrej drodze, przerwalismy narazie spotkania i radze sobie dobrze, jest coraz spokojniej i normalniej, swietne uczucie gdy po calym dniu pracy wracam do domu i wiem,ze cos zrobilem a nie myslalem tylko jak pracuje moje serce, czy glowa mnie boli itd.

Zawsze gdy odkladam sport i pozwalam sie sobie nakrecic + mam napiecie w pracy, to jest gorzej, dlatego do tego nie dopuszczam.

Wiem, ze sobie z tym poradze, planuje slub, zakup nowego mieszkania, potomka, mam dla kogo i dlaczego zyc, wiec nie chce tracic czasu na zamartwianie czy cos mi sie stanie/dolega, wiem ze jestem zdrowy, mam coraz lepsza wydolnosc, wage, nie mecze sie tak jak kiedys, znajduje znow radosc w malych rzeczach, ktore kiedys byly tylko upierdliwymi obowiazkami. Mam moja narzeczona, ktora mnie zawsze wyslucha, czasem opierdzieli ;) i jest przy mnie gdy tego potrzebuje i dzieki jej za to wielkie.

 

Mam nadzieje, ze komus z Was to pomoze, duzo pracy przed nami, ale to jest do zwyciezenia, mozna zlapac to rownowage psychiczna i fizyczna znow i cieszyc sie zyciem, ja to juz wiem, wy tez pewnie juz wiecie albo niedlugo bedzie wiedziec.

 

Powodzenia nam wszystkim. Bede tu wracal jesli ktos bedzie chcial wiecej szczegolow, to odpisze oczywiscie.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już chyba mam dosyc.. Zaczalem sobie uswiadamiac jak moje obecne zycie zblizylo sie do koszmaru- mnostwo objawow fizycznych, duzo psychicznych, masa dreczacych mnie spraw w glowie i w ciele. Mam 22 lata, na moim biurku lezy stos wynikow badan lekarskich- 0 odstepu od normy. Dlaczego wiec tak sie mecze i co mnie dreczy? Z tego co pamietam, to od dziecinstwa mialem MNOSTWO lekow w glowie, mnostwo strachu- typ nadwrazliwca- chyba nie najlepiej radzilem sobie ze stresem. Od jakichs 3 lat zaczely sie problemy ze zdrowiem fizycznym, z czego najbardziej mnie meczy i dobija- czeste sikanie. Probowalem oczywiscie znalezc przyczyne w biologii, nieksonczonosc wizyt u urologow, neurologow, gastrologow etc- nic. Dopiero niedawno zaczalem sobie uswiadamiac jak duzo rzeczy mnie dreczy rowniez w glowie- chore mysli, dziwne przekonania, nagle atakujace strachy etc- wybralem sie do psychologa, ale niestety poki co widze niewielkie zmiany. Dlatego postanowilem sobie wreszcie pomoc i dlatego pisze na tym forum- czy jest tu jakas osoba, ktora dobrowolnie chcialby pomoc rozwazyc moj przypadek? Od razu mowie ze z pewnoscia jest sporo do wyrzezbienia z takiej psychiki jak moja:) Jesli znajdzie sie chetna/chetny, prosze o kontakt. Jesli to nie ten dzial to prosze o przeniesienie.

 

pozdrawiam

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

najbardziej mnie meczy i dobija- czeste sikanie.

Od 5 miesięcy chodzę siusiu co 5-10 min. Tzn nie cały czas, jak się zdenerwuję albo jestem nerwowa cały dzień, w zasadzie zawsze jak mam nerwy, często to trwa kilka dni. Wiadomo, jestem w pracy to wytrzymuje od 20-30 min z takimi przerwami. Przyczyna - nerwy :?

 

-- 07 maja 2011, 12:16 --

 

Na szczęście nie ma tak cały czas, tylko z przerwami

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piotrowski, Skoro wszystkie badania jakie wykonywałeś nie odbiegają od normy, istnieje możliwość,że Twoje zaburzenie przedkłada się na objawy w ciele,

somatyczne.

A o efektach leczenia za pomocą psychoterapii można mówić po dłuższym okresie czasu.

Ile chodzisz czasu na terapię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie.

Pisze tu poniewaz mam nadzieje, ze ktos bedzie potrafil mi wytlumaczyc co sie ze mna dzieje... :(

Tzn. moze od poczatku:

Moja przygoda z nerwica... No cos - zaczela sie w wieku 14-15 lat. Wtedy poraz pierwszy odczuwalam problemy zwiazane z sercen (szybkie bicie jego, bole w klatce) wtedy z babcia juz niestety niezyjaca porobilam wszelkie badania krwi, tarczyca, cukier, ob, mocz i ekg. Wszystko wyszlo bardzo dobrze, a lekarka stwierdzila silna nerwice. Jednak wtedy jeszcze nie mialam zupelnie pojecia co to wogole jest i wcale sie tym nie przejelam. Mialam wtedy ciezka sytuacje w domu, w rodzinie, naduzywanie alkoholu, problemy w szkole itd. Ogolnie mowiac nie mialam czasu na kontrolowanie samopoczucia i wbijanie sobie do glowy, ze istnieje takie cos jak nerwica. Sporo czasu minelo, az do momentu kiedy mama po rozwodzenie zdecydowala sie z Nami (ja i moja siostra) wyjechac za granice. Wtedy mialam niecale 18 lat. Przez rok bylo ok chociaz nie bylo Nam latwo. Nic mi nie dokuczalo. Niestety kolejny dziwny incydent pojawil sie w wieku 19-20 lat kiedy zmarla nagle prababcia. Siedzac sama w domu dostalam nagle dziwnego ataku spowodowany szybkim biciem serca. Wybieglam przed dom niewiedzac co sie dzieje, pukalam jak szalona do sasiadow bo myslalam, ze umieram, ze serce mi zaraz stanie... Na szczescie nikogo nie bylo (obeszlo sie bez wstydu) a ja usiadlam przed domem i zaczelam sie uspokajac. Bardzo szybko tym zapomnialam do momentu kiedy nie zmarla moja ukochana babcia. Wtedy zaczelam bac sie spac w nocy, ciagle myslalam, ze ktos obok jest, balam sie wieczorami wychodzic na ulice, a na pogrzebie babci mialam straszne poczucie slabosci, omdlenia i ze nie dam rady dalej wystac... Po czasie znow minelo. Wtedy wrocilam do Polski na rok czasu. Tam poszukiwanie pracy, miedzy czasie rozstanie z chlopakiem i okresowo problemy z szybko bijacym sercem przed snem, po posilku. Wtedy jednak pomagala melisa, polopiryna, drzemka i przechodzilo. W wieku 21 lat wrocilam do Irlandi, do mamy. Tu pracowalam, ale tylko tyle. Odizolowama sie od ludzi, czesto przebywalam sama w swoim malym pokoju, wieczorami lubialam wypic przed snem 3-4 piwa, upic sie i isc spac... Czesto mowilam do siebie wyobrazajac sobie rozne sytuacje, ludzi.... Czulam sie beznadziejnie, niepewnie, bylo mi smutko, przykro, plakalam itd. Wtedy sie zaczelo.... poczucie dretwienia rak, nog, problemy z paleniem - odczuwalam po zapaleniu mokre-zimne rece. Poczucie oslabienia, spiaczki, dusznosci, myslalam, ze mam raka... chyba kazdego rodzaju. Poznalam chlopaka, spotykalismy sie az wkoncu zamieszkalismy razem, a ze mna bywalo roznie - raz lepiej, raz gorzej, ale objawy byly czesciej i coraz mocniejsze.

Wtedy myslalam, ze cos sie ze mna dzieje, ze jestem na cos chora dlatego zrobilam badania i troche sie uspokoilam. Znowu wszystko ok. W listopadzie tamtego roku przyszedl pierwszy silny atak. Zaczelam chodzic nerwowo, serce bilo jak oszalale, a ja poprostu z sek na sek. popadalam w jakas paranoje, az wkoncu wlecialam do pokoju z placzem, trzesac sie cala jak wariatka

zaczelam panikowac i mowic, ze chyba cos sie zlego ze mna dzieje, ze serce mi mocno bije i oddychac juz nie moge...

Poszlismy z chlopakiem do lekarza. Tam doszlam do siebie, zmierzono puls, cisnienie itd. Lekarz wspomnial o depresji, nerwicy i o leczeniu, przepisal leki na uspokoejnie oraz depresanty.

Po nich bylo koszmarnie, nie wytrzymalam nawet 4 nocy... Pozostalam przy lekach doraznych typu: relanium, hydroksyzyna, tranxene.

Wszystko od tamtej pory sie zmienilo. Zylam w ciaglym leku, czulam nieuzasadniony strach, niepokoj, ciagle plakalam, nigdzie nie wychodzilam, dokuczalo mi serce, dusznosci....

I tak przez dlugi okres. Potem psycholog, tabletki, zaczelam duzo czytac, poznalam troche ludzi i na dzien dzisiejszy wiem jak bardzo przebiegla jest nerwica i ile

trzeba sily by moc ja zwalczyc i pokonac. Wiem, ze objawiac sie moze w roznej postacji i kiedy tylko chce...

Jest ok, ale niestety.... popadlam w pewne bledne kolo. Od pewnego czasu bardzo szybko bije mi serce po posilku. Na poczatku wystarczyla aspiryna i przechodzilo. Jednakze pozniej juz bylo coraz gorzej.

Pewnego razu po zjedzeniu zwyczajnie zwymiotowalam bo juz wytrzymac nie moglam - zauawazylam wtedy, ze serce sie uspokoilo i zaczelam czus sie lepiej. Od tamtej pory robilam to czesciej a dzis... dzis wymiotuje kazdego dnia i kilka razy dziennie ;(

Jak tylko cos zjem czuje, ze mi w brzuchu to jedzenie przeszkadza i ide do lazienki. Juz nawet czesto nie mam sily i mi sie nie chce wymiotowac, a serce bije spokojnie to ja jednak wpadlam w straszny nawyk i musze isc cofnac bo

jesli tego nie zrobie odczuwam wscieklosc, zlosc, dziwny niepokoj w zoladku i nie uspokoje sie do momentu kiedy nie oddam tego co zjadlam :( Nie mam bulimi, ani anoreksji. Nie odchudzam sie na sile - wrecz przeciwnie. Mam apetyt, chce jesc wszystko, chce przytyc, ale

to glupie uczucie zoladka, niepokoj, nerwy powoduje, ze zwyczajnie chodze do lazienki i zwracam a juz naprawde boli mnie caly brzuch od tego, buzia, gardlo, chodze glodna, czuje sie zmeczona, slaba, chce mi sie plakac i nie wiem co robic.

Boje sie wciagnac przez to w jakies choroby, boje sie ze zniszcze sobie zoladek a co najgorsze... nie wiem jak zwalczyc to, ze tak silnie to wszystko siedzi w psychice...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×