Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

To nie jest wykorzystywanie. To po prostu rozbicie emocjonalne, które powoduje, że musisz być z kimś. "Naturalna" oznaka kobiecej nerwicy :)

Przez to krzywdzisz nie jakiegoś faceta tylko siebie. To kobieta z nerwicą potem cierpi, nie facet. Zapamiętaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm... Jak wygląda mój atak i jak sobie radzę: To drugie byłoby prostsze. Nie radzę sobie. Ale walczę i próbuję.

Wygląda to zupełnie nieschematycznie, że tak to ujmę. Zazwyczaj jest to jednak poprzedzone gwałtownym spadkiem nastroju... Ale nie w każdym przypadku. Najgorszy dla mnie moment, to ten w którym odczuwam wewnętrzne drżenie w okolicach mostka, w środku klatki piersiowej, okolice przepony. Chociaż to raczej nie jest atakiem, lecz objawem trwającym długo po ataku. Straszne. Nie potrafię tego zlokalizować ręką, a czuję to w sobie. Sam atak to najczęściej jedna wielka duszność. Trudno się oddycha. Drżenie rąk, nóg... bardziej wyczuwalne niż widoczne. Fala gorąca. Zamykam się w swojej głowie. Często płaczę. Niestety jestem dość wrażliwy. No okej, przewrażliwiony. I łzy wcale nie pomagają. Od tego raz dostałem nawet zapalenia spojówek. Towarzyszy temu również "uczucie" dziwnego bicia serca, wtedy łapię się w okolicach piersi i uspokajam troszeczkę czując że bije normalnie. Jestem na granicy łączenia tego w parę... Skutki są widoczne, przyczyny nie. Pomimo tego, że prawdopodobnie to przez relacje z moją matką, bo dzieje się tak po awanturach, kłótniach, a ona sama inaczej postrzega rzeczywistość, w samym momencie ataku ucieka gdzieś racjonalne myślenie i pojawia się myśl, że coś z moim ciałem nie tak, że umrę, że to jakaś choroba. Nie jest to hipochondria. Po prostu obawa, lęk... A może jest... W każdym razie lekarka stwierdziła, że nie jestem hipochondrykiem. Jak sobie radzę. Psychoterapeuta kazał mi się temu poddać, zaakceptować te objawy, ale wtedy to wszystko się nasila, więc staram się robić cokolwiek innego w danym momencie (dopiero niedawno się nauczyłem bo wcześniej wchodziłem pod kołdrę i leżałem bez ruchu). A ostateczności biorę xanax, neurol czy jakiś inny alprazolam jaki mam. W dawce najczęściej 1.5 mg. Wtedy mija. Ale zostaje cholerne wewnętrzne i zewnętrzne drżenie, jakiś niepokój itp itd... I tak żyję..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychoterapeuta kazał mi się temu poddać, zaakceptować te objawy, ale wtedy to wszystko się nasila, więc staram się robić cokolwiek innego w danym momencie (dopiero niedawno się nauczyłem bo wcześniej wchodziłem pod kołdrę i leżałem bez ruchu). A ostateczności biorę xanax, neurol czy jakiś inny alprazolam jaki mam. W dawce najczęściej 1.5 mg. Wtedy mija. Ale zostaje cholerne wewnętrzne i zewnętrzne drżenie, jakiś niepokój itp itd... I tak żyję..

 

 

I znów ta sama metoda, o której pisałeś w wątku o DD. Kiedyś, już dawniej, miewałam ataki somatyczne mniej więcej raz na kwartał. Były miażdżące. Później, w gorszym okresie dopadały mnie non stop. Teraz jest o wiele lepiej, prawie nie występują, chyba, że po jakimś naprawdę emocjonującym przeżyciu, w zmęczeniu, itd. Pierwszą sprawą jest dbanie o siebie, wysypianie się, zdrowe odżywianie, unikanie używek, słodyczy (są lękotwórcze).

Co mi pomogło w uniknięciu, w pokonywaniu ataków? Na pewno odpowiednia strategia radzenia sobie z ich początkami, z tym co je powoduje. Najczęstszym odczuciem powodującym ataki somatyczne był niepokój. Nauczyłam się logicznego wywodu, że nie zawsze niepokój musi powodować atak. Nie czekałam na atak. I wówczas pojawiał się o wiele rzadziej. Potem nauczyłam się neutralizować atak w zarodku. Zajmowałam się czymś, odwracałam uwagę, jednocześnie nie produkując myśli katastroficznych. Co jednak zrobić gdy atak na dobre się pojawi? Na pewno musisz mieć świadomość, że ataki somatyczne nie zagrażają w żaden sposób Twojemu życiu, choćby wydawało Ci się, że się dusisz, umierasz, itp. To tylko nerwy. Jesteś zdenerwowany, oddychasz szybciej, hiperwentylujesz się, ciężko się oddycha, mięśnie się napinają, itd. Spróbuj, choć to trudne, oddychać wolniej, spowolnij wszystko, oddech, myślenie, nie kreuj czarnego scenariusza, nic Ci się nie stanie choć odczucie jest niezwykle przykre. Ja brałam często Validol, ziołowy preparat uspokajający i rozluźniający serce. Pomaga też zajęcie się czymś monotonnym ale wymagającym myślenia - polecam sudoku. Zauważ, że gdy zajmujesz się czymś zapominając o ataku zaczynasz lepiej oddychać, rozluźniasz się. Pomaga także ćwiczenie fizyczne, ćwiczenie kondycji. Wtedy zwiększasz pojemność płuc a serce jest bardziej wydolne. Nie bój się ataku. To ty nim rządzisz a nie on Tobą.

Kiedyś, bardzo pomysłowa psycholożka poleciła mi narysować kilka osi, każdą do konkretnej myśli. Miałam jednym kolorem zaznaczyć procentowo moje przekonanie co do konkretnej myśli w czasie ataku a innym kolorem procent spełnienia się tej myśli. Np. myślałam, że umrę będąc przekonana na 50% ale się to nie spełniło - czyli stawiam 0%. I wiesz, w wielu przypadkach to co myślałam w ogóle się nie spełniło lub spełnienie tej myśli wyraziłam w o wiele niższym procencie niż wcześniej przypuszczałam. Polecam również wstąpienie do kościoła i modlitwę - także uspokajają :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Natala =) Najgorsze jest (często nadużywam tego słowa) to, że mam też astmę stwierdzoną na spirometrze, oraz przerost jam serca i małego stopnia niedomykalność zastawki trójdzielnej, mitralnej i pnia płucnego stwierdzone na UKG serca, plus nadciśnienie. I w mojej głowie podczas każdego ataku jestem (w czasach teraźniejszych) na granicy wmawiania sobie, że to atak nerwicy. Jednak do końca nie mogę wykluczyć, że nie jest to astma, czy coś z sercem, dlatego biorę salbutamol jak mi duszno, i nie umiem oddychać, mierzę ciśnienie i tętno.. (to pierwsze mam zazwyczaj w normie po leku na nadciśnienie, a tętno u mnie jest szalone. Często w dzień ok 45 i myślał kardiolog o rozruszniku) i to sprawia pewną trudność. I tak widzę poprawę, bo w styczniu tego roku (pierwszy atak po 3 nieprzespanych nocach 31 grudnia o 4 rano) doprowadził do tego, że przez ponad półtorej miesiąca nie wychodziłem z łóżka, już prawie niczego nie jadłem, wewnętrzne drżenie nie dawało mi spokoju, i ciągle myśli, co mi jest, co mi jest). Sama świadomość naprawdę dużo daje, tak jak w wątku DD już pisałem.

 

Wysypianie się też stanowi problem. Doszedłem też do tego, że wraz z zaleceniami dobrze jest wstawać o jednakowej porze, a sen sam się ureguluje. od mniej więcej 15 roku życia spałem popołudniu i rano a wieczorem i w nocy żyłem... Teraz się przestawiłem, śpię od 0:00 do 7, jednak albo organizm nie może się odzwyczaić już 5 miesiąc, albo nie wiem co, często nie mogę zasnąć i śpię do 10. Gdy brałem przez 2 miesiące Xanax dwa razy dziennie, bo było ze mną tragicznie, spałem jak suseł. W momencie gdy od ponad miesiąca nie biorę go przewlekle nie umiem zasnąć tak od razu tylko się męczę. Miałem hydroxyzinum... Ale musiałem cholerstwo odstawić, bo mam 11 maja testy alergologiczne, i teraz jest okropnie, męczę się z tym snem. Dali mi Stilnox, ale nie działa w ogóle. Ani 0.5, ani 1, ani 1.5 tabletki. Z resztą to to samo co Nasen, a po nim skończyłem w szpitalu bo miałem halucynacje, i moja paprotka kazała mi łykać te tabletki, po całym opakowaniu przyjechali jeźdźcy z kosmosu a i tak nie zasnąłem -_- Więc wysypianie się to problem.

 

Zioła... Jakieś waleriny, Validol - nic. "Tabletki uspokajające" (ziołowe) - nic. Herbatka z melisy, kozłka lekarskiego, - nic. Teraz biorę Nervosol i również nie widzę ani progresu ani regresu, chyba że łyknę więcej, to etanol mrowi mnie w karku i się rozluźniam troszeczkę.

 

Bardzo dziękuję za odpowiedzi, zawsze bezpieczniej mi i łatwiej czytając jak inni sobie radzą. Dużo mi dały w ogóle książki o nerwicy... Polecam. Lecz trzeba uważać z literaturą medyczną, bo okazuje się że większość objawów pasuje do większości chorób =)

 

p.s.

Muzyka mi pomaga. Określona. Wybrana. Kojarząca się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To może w takim razie nerwica jest pochodną jakiejś choroby serca albo nerwicą nazywasz coś co tak naprawdę nią nie jest?

Może stan serca powoduje lęk i pogorszenie nastroju ale wiąże się to nie z lękiem a ze strachem? Może nadajesz się raczej do kliniki kardio niż do szpitala dla nerwicowców?

Co do zasypiania - mi pomaga mleko, różaniec, nudna książka. Muzyka mnie rozprasza. Zresztą, mam inny problem - jestem czasem zbyt senna. Ale to już inna bajka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O tym nie pomyślałem =) Ale wolę nie myśleć ;P

 

Nerwica została stwierdzona przez lekarza psychiatrę na podstawie wywiadu i prawdopodobnie wszystkie objawy są powodowane konfliktem z mamą, nawet moja psychiatra mówi, że moja mama ma urojenia -_- No i przez 14 lat tak mi ciągle wmawiała różne rzeczy, typu że ja biorę narkotyki, że moja babcia się spotyka ze mną poza jej plecami i mnie buntuje przeciwko niej. Zaczęło się to jak umarł jej ojciec, a mój dziadek, którego śmierć przeżywam do dzisiaj, i bardzo mi go brak, a jeśli chodzi o fobie, to zostałem niejednokrotnie pobity, byłem zastraszany w gimnazjum, tak więc wszystko ma jakiś sens... Ale oprócz tego astma i to z tym sercem... no nie wiem. trudne to jest. Może masz rację... teraz mi dałaś do myślenia... ech -_-

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam potężne lęki.. Ciągle wydaję mi się że facet za moimi plecami kombinuje.. zdradza mnie.. że pisze z kimś w internecie.. spotyka się... to jest nie do wytrzymania.. boję się.. nie przespałam ani godziny już drugą dobę.. chodzę cała roztrzęsiona... co mam zrobić.. nie mówcie tylko że najważniejsza jest rozmowa.. bo ja ciągle uważam że on kłamie.. kompletnie straciłam kontrolę nad sobą.. ratunku.. jeszcze chwila i zwariuję...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich mam na imie krzysztof mam 23lata od niedawna lapie jakies dziwne schizy kłucie serca bole głowy robiłem sobie ekg wszystko jest wporzo a w dodatku podniosło mi sie cisnienie ma 160/90 boje sie zasypiac bo mysle ze sie nie obudze pomocy czy to nerwica?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znacie kogoś kto z tego wyszedł? Ja tracę nadzieję powoli, wszędzie gdzie trafiam, pomimo tego, że mówię o swoim uzależnieniu od tabletek chcą iść na łatwiznę i mi jakieś gówna przepisują, a ja twardo recepty wywalam i walczę walczę walczę. Wierzę w to, że to jest choroba głowy i tylko odpowiednie nastawienie pomoże to zwalczyć, ale do tej pory nie udało mi się jeszcze odpowiednio nastawić hahahahahahahaha

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich bardzo serdecznie.

 

kiniu2008 - moja nerwica zaczęła się od ucisków w głowie następnie doszło wymyślanie sobie chorób , aż w końcu bóle serce i napady zimna.

 

Obecnie najgorsze są napady zimna w szczególności rano. Po przebudzeniu gdy leżę w łóżku czuje jakby serce pracowało wolniej i wolniej aż w końcu robi się taka straszna pustka , jakbym płuc nie miał (nie potrafię tego inaczej opisać). Kiedyś wpadał w panikę i było jeszcze gorzej , obecnie jest w miarę ok ponieważ nauczyłem się panować nad tą sytuacją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje problemy z nerwica zaczely sie dawno. Trudo okreslic kiedy to bylo dokladnie w czasie ...moze okolo 4 lat temu. Objawy pewnie dosc tradycyjne i calkiem powszechne:

 

-kolatanie serca, bole w klatce piersiowej

-bol brzucha

-lekkie zawroty glowy, uczucie jakbym mial zaraz pasc na ziemie tracac kontakt z rzeczywistoscia

-glosy w mojej glowie mowiaace ze to juz koniec, ze teraz umre na pewno

-uczucie leku, strach, glosy mowiace ze zwariuje

-itd

 

Ostatnio nawet za kazdym razem jak jem... dostaje moze nie ataku paniki..ale pewne mysli powoduja u mnie strach przed jedzeniem. Probujac znalezc odpowiedzi poszedlem do lekarza ktory na dzien dobry podal mi leki. Recepte wybralem, za leki zaplacilem po czym nie zazywajac ani jeden rzucilem w kat.

Calkiem przypadkiem otoz...otorzylem internet i zlalazlem czlowieka o imieniu Geert, ktory sam doswiadczyl tego wszystkiego co pewnie prawie kazdy z nas i...calkowicie sam sie wyleczyl. Oczywiscie...najpierw chodzil do lekarza jednego...pozniej drugiego...itd Oczywiste jest rowniez to...ze zaden z nich nie pomogl mu na tyle...zeby czul sie calkowicie wyleczony. Obecnie jestem na samym poczatku kursu ... ktory jak widze..powoli zaczyna pomagac. Kursu ktory w prosty sposob wyjasnia i tlumaczy z czego to sie wszystko bierze i jak z tym wlaczyc...walczyc tak..zeby sie calkowicie wyleczyc. Kurs prowadzony przez osobe...ktora sama kiedys cierpiala jak my...sama z tego wyszla...i opracowala metode...ktora pomaga innym. Whatever happens - its okay :D

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obawiam sie, ze moze w Twoim przypadku chodzic o inna chorobe psychiczna, niekoniecznie o nerwice...Idz do specjalisty.

Co masz na mysli, piszac "glosy" ??? Ze Ty sam wmawiasz sobie,ze zwariujesz/umrzesz, czy tez slyszysz jakis glos mowiacy to do Ciebie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cioran, Rozumiem,że sam zamierzasz się leczyć, bez wsparcia specjalistów.Mam na myśli psychoterapię.

 

Jest to pewnie jeden ze sposobow...tak sobie mysle. Zreszta ... po tym co przezylem kiedy pierwszy raz sluchalem Geerta bylo...niespotykane. To jest taki wspolczesnu Guru w tym temacie...tak sadze. Moze wlasnie to na mnie bardziej oddzialywuje niz sam fakt terapii.

Whatever happens ... it is okay

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A gdzie mozna uslyszec guru zwane Geertem?

W jakiej sekcie dziala? 8)

 

Coz ...calkiem przypadkiem natknalem sie na niego na youtube.com Problem polega na tym..ze ma swoja strone internetowa, ksiazke oraz ow 14 tygodniowy program na Cd ktory jest tylko w jezyku angielskim, flamandzkim, francuskim. na wszelki wypadek... moge podac jego pierwsze wideo...od ktorego wszystko sie zaczelo

Whatever happens it is okay :brawo:

 

-- 08 maja 2011, 23:13 --

 

Zaczlem stosowac metode tsunami..opracowane przez Geerta. Metoda ktora pozwala w przeciagu kilku sekund na przeksztalcenie tego stanu...kiedy czujemy ze atak paniki nadchodzi w stan zupelnego uspokojenia. Polecam..bo przy pierwszym ataku moze nie pomoc ..ale za 5 czy 10...bedziemy sobie zawsze radzic z tymi atakami czy tez stanami...kiedy mysli kaza nam myslec negatywnie powtarzajac ciagle ze cos sie zaraz stanie zlego...bardzo zlego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cioran, Rozumiem,że sam zamierzasz się leczyć, bez wsparcia specjalistów.Mam na myśli psychoterapię.

 

Jest to pewnie jeden ze sposobow...tak sobie mysle. Zreszta ... po tym co przezylem kiedy pierwszy raz sluchalem Geerta bylo...niespotykane. To jest taki wspolczesnu Guru w tym temacie...tak sadze. Moze wlasnie to na mnie bardziej oddzialywuje niz sam fakt terapii.

Whatever happens ... it is okay

 

A probowałeś terapii,że z góry zakładasz,ze właśnie Twoja odkryta metoda bardziej na Ciebie oddziaływuje?

Nie ma faktu terapii. Jest proces terapeutyczny.

Wybacz, ale nie chcę od razu odbierać Tobie nadziei na wyleczenie bez pomocy specjalisty. Tylko pamiętaj,że nikt z nas nie jest obiektywny co do siebie. Ten Pan Guru Ciebie nie zna, a Ty stosujesz jego metodę sam na sam ze sobą.No...chyba,że masz przesilenie wynikające ze stressu, więc możesz się tak relaksować, skoro daje to Tobie jakieś względne efekty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coz...to nie jest moja odkryta metoda na rozwiazanie tego problemu. Sam po czesci temu nie wierzylem poki nie uslyszalem o niej osobiscie. To nie jest tak....ze zaklada sie ze specjalista ktory ma doswiadczenie w leczeniu tych wszystkich chorob wie jak kazdego z nas wyciagnac z tego. Gdyby tak bylo...sadze ze nikt z nas nie bylby chory a jesli juz...to na pewno nie po kilka...kilkanasie lub kilkadziesiat lat. To co mi wydaje sie niezwykle wazne ...jest fakt ze ta osoba sama przezyla cos co pozwala stwierdzic ze wie o czym tak naprawde mowi. Dziwil mnie fakt... jak ostatnio rozmawialem z lekarzem... ze po 2 minutach przepisal mi tabletki. Czy on tez mnie znal ? Czy on bez zadnych innych dodatkowych badan mogl tak od razu bez wahania przepisac leki nie majac jeszcze zadnych testow zrobionych ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cioran, Takich lekarzy też nie zrozumiem nigdy. Mogleś poprosić o skierowanie na terapię. Ja tez nie biorę leków, ale na sesje terapeutyczne uczęszczam.

 

Poprosilem o skierowanie mnie na terapie. Tutaj w liverpoolu troche inaczej to dziala. Najpierw jest lekarz rodzinny on skieruje ciebie na spotkanie...ale zanim pojdziesz na spotkanie musisz czekac na telefon od `przedstawiciela grupy` ktory z toba pozniej porozmawia ...zadajac te same pytania...co lekarz rodzinny. no i pozniej juz wystarczy czekac na spotkanie. Ja juz czekam jakies 3 tygodnie na telefon. Maja do mnie zadzwonic we wtorek okolo godziny 14 :<img src=:'> Tego czego tutaj nie rozumiem to system royalistyczny i sluzba zdrowia :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×