Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Hej,

 

ja bylam pol roku na intensywnej terapii na oddziale calodobowym, a w papierach jak mnie wypisywali to bylo zaznaczone, ze opanowalam dopiero czesc mechanizmow, ktore mna rzadza :(( Pani ordynator stwierdzila, ze na zaburzenia osobowosci takie jak nasze trzeba paru lat intensywnej terapii (najlepiej 2x w tygodniu ale kogo na to stac). Powiem, ze boje sie tej choroby ale wierze, ze cos w koncu zmienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziwne to co piszecie, mi znowu powiedziało już kilku psychoterapeutów że moje 3 miesiące terapii to dużo, bo nie można się terapeutyzować długo trzeba zacząć żyć bez terapii i zacząć zmieniać się w sobie...dziwi mnie że tyle czasu chodzicie :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy to normalne ale często mam tak,że czuję ogromny głód... do tego trzęsą mi się ręce i czuję jakbym nic nie jadł

przez cały dzień i ogólne osłabienie!

To normalne w atakach? :smile:

 

W tej chwili już raczej rzadko miewam silne ataki somatyczne ale czasem się zdarzają. To jest taka mega hiperwentylacja, człowiekowi wydaje się, że to już koniec. Kiedy atak mija wówczas dopada mnie naprawdę ogromny głód, jem dosłownie wszystko co mam pod ręką. Nie wiem z czego to wynika.

 

Co do długości terapii - 3 miesiące to naprawdę niewiele. Myślę, że 2 lata to minimum, przy średnich przypadkach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Just1na123, nie wiem czy to było do mnie pytanie ;)

siły biorę ze swojej determinacji i chęci wyzdrowienia ;)

Natalia123, to dobrze,że nie tylko ja tak mam :mrgreen:

 

Ludzie ja liczę,że terapia zajmie mi jeszcze z 2 lata więc na okrągło liczę 4 lata :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie ja liczę,że terapia zajmie mi jeszcze z 2 lata więc na okrągło liczę 4 lata :P

 

Nie licz. Szybciej skończysz. W jakiejś książce było o tym jak facet założył sobie konkretną ilość czasu na terapie co go jeszcze bardziej przyhamowało. Gdy przestał wyznaczać sobie ramy czasowe wyzdrowiał po jakimś czasie terapii (to chyba były 3 lata).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje ataki polegają na tym że dusze się w ciasnych pomieszczeniach bądź w tłocznych... Czuję się wtedy tak jak bym była pod woda i nie moge wypłynąć na powierzchnie dusze się do tego stopnia że tracę przytomność... Moja pani psychiatra powiedizła mi że 6 miesiecy terapi wystarczy,już dawno bym ją zakończyła ale sama odstawiłam leki... cz ktoś może leczy się u dr renaty świderskiej???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej,

 

ja trace przytomnosc od 2 roku zycia a mam teraz 24 lata. Nie kontroruje tych omdlen, mialam juz golona glowe i duzo obrazen ciala, pol roku temu wybilam sobie przednie zeby, ktore lecze do dzis :(

Napady paniki przewaznie przy bolu psychicznym i fizycznym sa tak nie do wytrzymania, ze zmuszona jestem opuscic wlasne cialo :( Podobno jest tak bo nie potrafie przezywac tego bolu, radzono mi znalesc swoj sposob. Dla niektorych pomaga rozmowa, innym placz hmmm tylko zebym ja sama wiedziala o co w wiekszosci przypadkow chodzi :(((

6 miesiecy to ja spedzilam w szpitalu calodobowym i mimo tego, ze pracowalam jak szalona to tak naprawde leczenie zaczyna sie dopiero teraz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

napisze wam jak ja sobie "radze" ale tylko chwilowo jak zaczyna mnie brać, może to komuś pomoże, mnie pomaga czasami. Myśle ze czesciej powinniśmy sie tu dzielic dobrymi radami a nie pisac o kolejnych objawach i sie pogrążać. Piszcie jak WALCZYCIE !!! (i że sie wam udaje :D )

O to kilka moich niekonwencjonalnych wynalazków";-)

Ja biorę: Validol- bez recepty do ssania bardzo mietowe, ożeżwiające tabletki, powodują fajny chłód w ustach

nacieram czoło, skronie, kark- Amolem- równiez orzeźwia

robie okłady na czoło zimnym ręcznikiem

biorę gorący prysznic

kupiłam termofor i przed snem grzeje nogi w łóżku- bo mam bardzo zimne

czasami zabieram sie za sprzatanie , itp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dwa lata spokoju bylo i znowu zaczely mi sie leki niepokoj pieczenie gardla ale o wiekszym nasileniu zyc sie nie chce plakac mi sie chce do tego zawroty glowy i drzenie glowy siedze w domu nie chodze do pracy mam nudnosci szukam sobie chorob wszystko mnie denerwoje jestem wybuchowy panikuje boli mnie szyja nic mnie nie cieszy siedze z glowa spuszczona i sie wkurzam mam uderzenia goraca bylem u psychiatry dal mi tritiico 150 mg na noc citabax 20 rano i doraznie afobam ale to nic nie pomaga biore juz tydzien nie moge wytrzymac psychicznie nic mnie nie interesuje prawie nic nie robie bo nie mam na nic sily ja nie wytrzymuje plakac mi sie chce; moze jestem na cos poważnie chory robilem krew i wszystko w porzadku lekarze nic nie widza a ja czuje sie strasznie trzese sie caly czas najgorzej jest rano jak ja sie boje nie mam juz nadziei ze to sie skonczy

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

 

pisze poniewaz potrzebuje pomocy. Rozstalam sie z partnerem i nie umiem sobie z niczym poradzic a w sczegolnosci ze soba. Mam nerwice lekowa wiec teraz napady paniki mam co pare godzin:( ciagle placze. Czuje sie taka niedowartosciowana. Cale poczucie wlasnej wartosci budowalam na partnerze a nie na sobie. Boje sie co teraz ze man bedzie albo, ze nigdy nie pozbede sie tych atakow a ja chce normalnie zyc.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie to od dawna sie klocilismy. Ale teraz on dostal lepsza prace, dobrze platna (wczesniej to ja zawsze lepiej wygladalam i lepiej zarabialam) i od tego momentu zaczelo sie walic. Nie bylam aniolem w tym zwiazku ale pracuje nad soba a najwazniejsze ze sie staram.

Kurcze ja wiem, ze my nie mozemy byc razem i w sumie to rozumiem ale mam jakis problem, zeby pogodzic sie ze stratami, nawet tymi co sprawiaja mi bol. Bo kazdy czlowiek ma plusy i minusy. Ale pomimo tego, ze to rozumiem to nie potrafie pozbyc sie tych napadow paniki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

 

pisze poniewaz potrzebuje pomocy. Rozstalam sie z partnerem i nie umiem sobie z niczym poradzic a w sczegolnosci ze soba. Mam nerwice lekowa wiec teraz napady paniki mam co pare godzin:( ciagle placze. Czuje sie taka niedowartosciowana. Cale poczucie wlasnej wartosci budowalam na partnerze a nie na sobie. Boje sie co teraz ze man bedzie albo, ze nigdy nie pozbede sie tych atakow a ja chce normalnie zyc.

 

-- 03 maja 2011, 19:29 --

 

http://zenforest.wordpress.com/2008/02/13/samotnosc-a-zaleznosc-od-innych/

Przeczytaj to i zobacz jak nieswiadomie uzalezniamy swoje szczescie od drugiego człowieka zamiast szukac go w sobie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale mam jakis problem, zeby pogodzic sie ze stratami, nawet tymi co sprawiaja mi bol

 

Poruszyłaś sedno patrzenia na świat osoby z nerwicą. Otóż, w nerwicy zawsze musimy mieć wyjście awaryjne, zawsze musimy mieć możliwość "cofnięcia się". Jednak w życiu bywa różnie, rozstajemy się z miejscami, rzeczami, pracą, także z ludźmi. Czasem na zawsze. Nie możemy tego cofnąć. Z ludźmi jest o tyle ciężej się rozstać, że przywiązujemy się do nich, nierzadko kochamy ich. Nasze emocje "pracują", szczególnie w związkach damsko-męskich. Kobieta z nerwicą pokłada wszelkie nadzieje w partnerze, wszystko mu oddaje, zawierzając na 150%. Jest to podejście jak najbardziej błędne, ponieważ po pierwsze, nie każdy na takie zawierzenie zasługuje, po drugie, często angażujemy się przedwcześnie bo nasze emocje nie są jeszcze dobrze uporządkowane. Myślimy, że relacja z kimś uzdrowi nas, poprawi nasze samopoczucie, nada sens i zmotywuje. Gdy jej zabraknie lub gdy nieoczekiwanie się urwie, popsuje, czujemy się gorzej niż przed wejściem w nią. Nie zawsze ale bardzo często kobiety z nerwicą są wykorzystywane, czy to psychicznie czy w najłatwiejszy sposób czyli emocjonalnie, są zdominowane przez partnerów, bez których nie mogą żyć. Nerwica bowiem utrudnia nabrania dystansu, obniża samoocenę, sprawia, że robimy wszystko by danej relacji nie utracić, jaka by ona nie była. Utrata jest gorsza niż cokolwiek. Dlatego też kobieta w takim związku często poniża się, to jej zależy, to ona zabiega, to ona drży o kolejne dni. I często mężczyźni to wykorzystują.

Moja rada jest taka: najlepiej poczekać z wchodzeniem w kolejne relacje do momentu osiągnięcia większej stabilności emocjonalnej a jeśli już w relację wchodzimy to najlepiej, o ile to możliwe, zachować dystans dopóki danej osoby lepiej nie poznamy, budować relację metodą małych kroczków, wówczas trudniej o zranienie. Dobrze też budować sobie własne cele w życiu, rozwijać swoją wysoką samoocenę ale tak by nie była ona od kogokolwiek uzależniona. Dopiero wtedy możemy wejść w relację na "równych zasadach", posiadając umiejętność asertywnej obrony własnych praw, nawet za cenę zakończenia związku bez większych zranień. Uważam, że jeśli związek nie przetrwał, jeśli mężczyzna o nas nie powalczył - po prostu nie był nam pisany. W nerwicy nie widzimy wielu negatywów, wybielamy innych biorąc winę na siebie. Dopiero po jakimś czasie, gdy stać nas na bardziej trzeźwą analizę, dziwimy się jak mogłyśmy wpakować się w coś takiego. Skoro takie błędy popełniają osoby bez nerwicy, cóż dopiero kobiety nią dotknięte. Głowa do góry! Świat jest piękny a każda z nas posiada niezbywalną wartość :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziekuje kochani za wasze posty, milo mi bardzo, ze piszecie. Czuje sie tak podle, ze kazdy przejaw ludzkiej zyczliwosci to dla mnie bardzo wiele.

Js mam to wiedze, ze nie mozna budowac swojego szczescia trybem pasozytniczym, tak jak ja to robie. Zawsze kiedy konczyl sie jeden zwiazek ja juz przeskakiwlam na nastepny i nigdy nie dalam sobie chwili pomyslec, dlaczego akurat wybieram takich parnterow albo czego ja wlasciwie chce. Dopiero terapia mi to uswiadomila, ale teraz po tylu latach zwiazkow, nie radze sobie z samotnoscia hmmm moze nie tyle z samotnoscia co z brakiem swiadomosci, ze jest ktos co zrobi dla mnie wszytko:(

Wiem, ze musze zaczac sama zyc i sama budowac swoje szczescie, na terapii tez mowiono, ze najlepiej dla mnie bedzie jak bede pare miesiecy sama. Od 9 lat nie bylam sama, ciagle ktos byl obok mnie, kogo moglam wykorzystywac a teraz . . mimo tej wiedzy i swiadomosci, nie umiem pozby sie tych atakow, jakby nie one to moglabym spokojnie dalej zyc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×