Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Mam.. że może to nie to, że skoro tak mam znaczy że pewnie do niej nic nie czuję, że może powinienem szukać dalej innej dziewczyny..

 

 

EDIT:

Czy nieregularne przyjmowanie leku ma wpływ na takiego typu huśtawki ? Został przypisany mi Zoloft, mam go brać codziennie o 19, jednak często zdarza się że jestem zmuszony wziąć go później, np o 21, 2 dni temu wziąłem o 22:30. Czy regularność w braniu leków jest istotna ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy można Kogoś tak kochać, że aż nienawidzieć?

Chyba można, bo skrajne emocje jakoś się ze sobą wiążą.

 

a czy masz myśli dotyczące tego, że z kimś innym byłoby Ci lepiej, ze ktos inny jest dla Ciebie?

Mnie to właśnie męczy. Potrafię 6 razy dziennie zmienić zdanie. Raz wydaje mi się, że trafiłam na najfajniejszego faceta na kontynencie, a o innej porze dnia myślę, że może gdzieś bliżej jest ktoś bardziej niezwykły i bardziej podobny do mnie (co jest raczej nierealne, bo nawet nie byłabym w stanie wyobrazić sobie takiego ideała, a co dopiero go spotkać, zwłaszcza, że ostatnio nie ciągnie mnie do zawierania nowych znajomości). Czasem myślę tylko o zaletach, czasem tylko o wadach mojego chłopaka.

W tej chwili piszę do niego ciepłego e-maila, bo jest w dalekiej podróży, więc i tak nie mam teraz okazji ani ochoty gadać o planach czy o uczuciach, czy o tym, że jest wiosna, a na wiosnę to ja zwykle sama nie wiem czego chcę.

Eh.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, Jejku, naranja.......jestem znowu pod wrażeniem. A jak sobie uświadomiłaś ten mechanizm? Było lepiej? Domyślam się,że musisz uczyć się/musiałaś nauczyć się bycia z kimś tak?

 

Moniko, ja to sobie uświadomiłam dopiero jakieś półtora roku - rok temu, a tamten związek zakończyłam wcześniej . Wtedy, jak zrywałam, byłam na takim etapie rozumienia tego, co się ze mną dzieje (depresja, lęki, regresja etc.), że myślałam, że aby lepiej się poczuć to trzeba poczynić zewnętrzne zmiany, tj. jak zmiana partnera, pracy, zamieszkania etc. (a jeszcze wcześniej, będąc przekonaną, że to zmiany w mózgu, liczyłam na samo działanie leków - "minie deprecha po SSRI, to i poczuję ochotę na sex i zakochanie wróci"). Niestety nie trafiłam wtedy na mądrego terapeutę, który pomógłby mi na bieżąco pracować nad tym związkiem, zastanowić się, dlaczego nie ma we mnie miłości i dlaczego nie chcę sexu. Przeciwnie, czułam sugestię t., aby nie spotykać się z kimś, do kogo nie czuję miłości. Nieprofesjonalne, dziś wiem, że w terapii odradza się podejmowanie ważnych życiowo kroków bez ich przeanalizowania.

 

Obecnie nie jestem w żadnym związku i nie zamierzam, jestem na takim dnie emocjonalnym, że randki mi nie w głowie. Samo uświadomienie sobie mechanizmu to moim zdaniem tylko wskazówka, nad czym należy pracować. Co innego intelektualne zdanie sobie sprawy z czegoś, a co innego przeżywanie i praca nad uczuciami. Ja wiem, przed czym uciekam, wiem, czego się boję, ale przeżycie tego, przepracowanie i zmiana to co innego. Na razie nie spotkałam takiego terapeuty, który pomógłby mi w tym drugim :( Próbowałam poprzeżywać pewne kwestie przy ostatnim t., ale byłam oceniana. Szukam dalej. [boję się bardzo, że nie znajdę...].

 

Ale patrząc na siebie sprzed kilku lat, widzę, że zmieniam się. Zdecydowanie nie przypominam siebie z początków choroby. Tej kukły robiącej wszystko na pokaz i chwałę, wyprutej z prawdziwej tożsamości, udającej kogoś innego nawet przed sobą, wypełniającą jakiś odgórnie ustalony plan życia, którego sama nie czuję się autorem, ale jak posłuszny automat bezmyślnie "robi, co trzeba". W końcu coś się we mnie zaczęło buntować. Tak, dalej cierpię bardzo, miewam myśli samobójcze. Chyba jestem na takim etapie, że rozwala się we mnie ta sztuczna konstrukcja i potrzebuję dużo czasu i mądrego empatycznego towarzysza, aby się poskładać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam, my też musimy się najpierw wygadać :(

 

Leki powinny złagodzić huśtawki emocji, więc chyba lepiej, żebyś poczekał na poprawę i nie podejmował pochopnie decyzji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja rozumiem.. ale do tej pory mało kto mi odpowiedział..

 

Po jakim czasie ? Widzę różnicę, rzeczywiście jest lepiej.. a jeśli chodzi o pochopne podjęcie decyzji - nie chcę z nią zrywać, bo wiem o tym że ją kocham. Nigdy w życiu nie byłem w tak udanym związku jak ten.. zresztą nawet jakbym zerwał to nie ucieknę od problemu.. zwiążę się z kimś nowym i wszystko wróci na nowo..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja dokładnie nie wiem jak to jest z tymi lekami, bo jeszcze w tym nie siedzę, ale z tego co czytałam tu na forum i na innych portalach to zazwyczaj działanie leków zaczyna byc widoczne po 2 lub 3 miesiącach.

Co do zakończenia związku w takim stanie to też jestem przeciwna. Od 3 miesięcy codziennie krązą myśli, żeby to zakończyc, że może faktycznie uczucie się wypaliło. Mimo tego,że bywają dni kiedy jestem obojętna, kiedy wszystko wydaje sie byc totalnym bezsensem wierzę w to, że przyjdzie kiedys taki dzień w którym to wszystko się skończy i znów poczuję przypływ miłosci :D dziś dopiero bede się rejestrowac do psychiatry...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich forumowiczów! Baaardzo bardzo dawno mnie tutaj nie było, ale pomyślalam, ze porzydam wam się ze słowami otuchy:) Ostatni raz to pisalam tu jakieś 2-3 lata temu. Możecie przejzec moje posty,. Na pewno od jakiejs 60 strony się zaczynają. Widze, że bardzo duzo osob nowych przybyło i że coraz więcej osób rozpoznaje nerwice natretnych myśli.

 

Najważniejsza jest wiara w to, że się z tego wyjdzie (a tak się strasznie balam, ze bede miec juz tak do konca zycia) i staranie się nie analizować swoich uczuć. Myśli muszą się uspokoić. Uwierzcie mi, mialam straszne dni, myśli samobójcze, analizowałam, za dużo myślalam, teraz jestem zupelnie innym człowiekiem, czlowiekiem myślącym w inny sposób, wiem, ze nerwica u mnie jest chorobą, która powróci, nie koniecznie z natrectwami kocham czy nie. Od ostatnich moich postów strasznie duzo sie zmienilo, skonczylam technikum, dostalam się na studia, pracuje (wlaśnie sobie w pracy siedze:) i nadal jestem z moim Tomkiem, to już ponad 4 lata:) Kochamy sie, i jesteśmy szczęsliwi. Kłócimy się czasami, no ale jak to w związku. Jestem dowodem na to, ze da sie przezwyciężyć te natretne myśli. Nie chodzilam do lekarza, nie bralam leków, jedyne co to duża dawka magnezu (możliwe iż uwierzyłam w jej dzialanie i skuteczność na stres), polecam magnez HELA MAG firmy olimp - dawka 555 miligramów. Bardzo duza dawka, wypróbujcie! Minelo już tyle czasu i ani razu mi nie powrócily myśli typu kocham czy nie kocham go.

 

Mialam ostatnio inne stresy, od września dostalam prace, pracuje w cyfrowym polsacie i mam tez punkt dialogu, mam nie miłych klientow, i na tym punkcie oszalalam, pracuje juz tu 8 miesięcy i juz teraz dopiero się przyzwyczailam. Przed praca plakałam, ze o może przyjdzie ktoś i na mnie nakrzyczy i ze to i tamto (natręctwa), teraz tak nie myśle. Fakt wspomagam się tabletkami uspakajającymi, ale jeszcze miesiąc i je odstawiam.

 

Kochani! Byka za rogi i do przodu! Nie ma co się użalać nad sobą tylko brać się w garść! I nie analizujcie, bo to jest najgorsze co moze być! Wiem, ze latwo mi jest to napisac, bo już jestem wyleczona, ale chce wam jakoś pomóc! Piszcie! Pytajcie!

 

pozdrawiam was i trzymajcie się!

pogoda piekna, idzcie na spacer, cieszcie sie z życia, bo ma się ono tylko jedno!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

najbardziej nasilone natrectwa mialam przez 2-3 miesiece, ale ogolnie to z pol roku trwalo. Najważniejsze jest to, żeby się czymś zająć i nie myśleć na okrąglo i nie analizować czy kochasz czy nie kochasz. Zajmij się czymś, szkolą, pracą, czymkolwiek zeby tylko zając myśli, bo jak sie tak siedzi i nic nie robi to wtedy się glupieje, wiem z doświatczenia;) głowa do góry, każdy z tego wyjdzie, tylko trzeba więcej wiary w siebie. Trzeba wiecej czasu poświęcić na siebie, zadbac o siebie a nie zadreczać sie czy się kocha czy nie kocha. Pomyśl tak na prawde, gdybyś nie kochał to byś się tym nie przejmowal

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I nie analizujcie, bo to jest najgorsze co moze być!

A ja przeciwnie. Mam ochotę zapisać wszystko co czuję, pozytywy, negatywy, fakty i obawy.

 

Huśtawka myśli jest nie do wytrzymania. Jak wyglądała by przyszłość z nim, a jak bez niego. A jak dobrze, a jak źle. A czy warto. A czy mnie by zależało, gdyby jemu nie zależało? :zonk:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podobnie mam ja. W jedeń dzień potrafię płakac ze szczęscia że go mam a na drugi dzień obudzę się i myśl, że jest mi przecież niepotrzebny, że spokojnie dałabym sobie radę bez niego, że szybko bym zapomniała czy zakochała się w kimś innym. Najgorsze są jednak jakieś wyobrażenia z innymi:/ póki co bywają dni lepsze i gorsze, ale przez to wszystko czuję się jakaś niespełniona. Czasem myślę nawet, że jak wyzdrowieję i już nie będę analizowac i myślec tak jak teraz to i tak będę czuła niedosyt:/ zastanawiam się czy będę wtedy umiała powiedziec że jestem szczęśliwa itp.,itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sqnik, witaj w klubie! :) Wprawdzie jestem już teraz spokojniejsza, normalnie sypiam i się tak nie przejmuję jak wcześniej. Ale te myśli kocham/nie kocham gdzieś ciągle krążą po mojej głowie. Ktoś mi powiedział, że to analizowanie bierze się z tego, że narzucone zostały mi pewne schematy (zwłaszcza przez ojca), którym chcę sprostać, a jest to niezgodne z moimi oczekiwaniami. Schematem jest posiadanie przystojnego, odważnego faceta, wygadanego, typu macho, a mi podobają się wrażliwi, spokojni, poukładani, trochę nieśmiali, bardziej chłopięcy niż męscy - taki jak mój P. Te wszelkie myśli wywodzą się z wewnętrznego rozdarcia miedzy tym jak "powinno" być, a tym co tak naprawdę "chcę". Ciężko wybrać. Wiem, że to ja będę w związku z moim facetem, a nie moja rodzina czy ludzie, ale mimo wszystko ciężko jest tak żyć wiedząc, że nie istnieje ta akceptacja ze strony innych (tzn. brak sprzeciwu, ale też brak wyraźnego poparcia). Ja od zawsze potrzebowałam wsparcia, przytaknięcia głową na wszystko co robię, a teraz mi tego brakuje. Co najgorsze łapię się na tym, że czasami podobają mi się inni, tacy właśnie z tego narzuconego schematu. Tak chyba działa podświadomość. Sama nie wiem, co robić żeby życie stało się bardziej satysfakcjonujące, nie umiem określać uczuć, cieszyć się życiem. Czy podporządkować się schematom i mieć święty spokój, czy żyć po swojemu bez poparcia innych. Na początku jak poznałam P. pomyślałam, że spróbuję, że się obronię, dam radę. Mimo, że nie jest ideałem. Ale jesteśmy tak prawie 2 lata, nie chce już mi się go bronić sama przed sobą, przed ludźmi. Chcę wiedzieć czy kocham, czy chcę z nim być czy sobie to tylko wmawiam. A może chcę być za bardzo idealna w oczach innych? Nie chcę ciągle myśleć, że coś jest nie tak, że czegoś brakuje. Mam zmienić myślenie czy faceta? Oto jest pytanie. Czasem myślę, że najłatwiej byłoby wszystko zmienić, chłopaka, miasto, hobby, ale póki niczego nie jestem pewna to chyba jest to bez sensu... Też się zastanawiam: jaki jest mechanizm - czy nerwicę tłumaczę wypaleniem uczucia czy na na odwrót.

 

-- 29 kwi 2011, 18:02 --

 

naranja, powiedz czy teraz po uświadomieniu sobie co jest przyczyną, mogłabyś być z tamtym facetem? odbudować ten związek?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ideałów nie ma :( Też się zastanawiam czy mój chłopak jest takim typem jaki lubię, czy może pasowałby do mnie ktoś zupełnie inny. Ostatnio zrobiło mi się smutno, bo... on nie lubi poezji :cry: Kiedy czuję się niepewnie zaczynam zwracać uwagę na wady :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sqnik, moje gg: 35521175, ale nie obiecuję, że znajdę wiele czasu na rozmowę. Mam ostatnio nawał roboty :/

Ideałów nie ma, to prawda. Ja też często dostrzegam wady, ale te dotyczące charakteru już jestem w stanie zaakceptować. Np. na początku całej tej huśtawki emocjonalnej ciągle rozmyślałam, że jest dla mnie za dobry, że jest za bardzo we mnie wpatrzony, że przez to zaczynam się dusić w tym związku. A moja obecna faza analizy skupia się na wyglądzie. To nie jest chłopak na pokaz, taki, który będzie się podobał tacie, ciociom, sąsiadom, którego zazdroszczą mi koleżanki. Jest przede wszystkim niski, to mu odbiera automatycznie taką powagę wyglądu. Wiem, że to potwornie próżne, bo sama idealna nie jestem. Jestem przecież z nim, a nie z jego wymiarami. Ale gdzieś ciągle odzywa się ten wzorzec mężczyzny, wyniesiony z domu. Przez to wstydzę się wychodzić do znajomych, poznawać go z rodziną. Boję się wyśmiania, uwag. Wiem, że to jeszcze bardziej pogłębiłoby wszelkie rozmyślania na temat sensu związku. Wiem, że to brzmi jak wyznania 15-latki, ale mam 21 i zawsze byłam dojrzalsza niż rówieśnicy. Im bardziej się nakręcam na ten wygląd, tym też mniejszy pociąg fizyczny do niego czuję. W domu jak jesteśmy razem zupełnie mi nie przeszkadza to jak wygląda, nie zwracam na to uwagi. Nie zostawię go z tego powodu, że nie wygląda jak model. Ale chciałabym mieć ten komfort psychiczny pojawiając się w jego towarzystwie, że wyglądamy razem dobrze, że tworzymy dobraną parę. Eh... Myśli, myśli, myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok...a co by było,przypuśćmy - gdybyście naprawdę nie kochali?

Zaczęłabym się martwić, że jestem strasznie powierzchowna :-|

Teraz sobie myślę, m.in. że jeśli jemu na mnie nie zależy, to mnie to jakoś specjalnie by to nie obeszło... A powszechnie wiadomo, że to nie prawda :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gdyby babcia miała wąsy...

Toby poszła do endokrynologa 8)

 

Przeraża mnie, jak bardzo potrafiłam być zaangażowana w uczucie, które nie miało żadnej przyszłości, jak ta miłość się wydawała WIĘKSZA od tej co ma miejsce w normalnym związku :?

 

-- N maja 01, 2011 8:49 pm --

 

Rozpracowałam jak wygląda moja huśtawka (oscylator?) emocji.

 

Nastrój: zły; związek: nie uda się => będę sama, wszystko na marne, nie dam sobie rady, nie mam perspektyw, załamię się z tęsknoty

Nastrój: dobry; związek: ma trwać => będziemy szczęśliwi razem

Nastrój: dobry; związek: nie uda się => na pewno jest gdzieś niedaleko ktoś inny, kto do mnie bardziej pasuje

Nastrój: zły; związek: ma trwać => miłość się wypali, będziemy nudni, zgorzkniali, słabi

 

I tak w kółko, w kółko, w kółko :zonk:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×