Skocz do zawartości
Nerwica.com

jestescie uzaleznieni od...


VTEC

Rekomendowane odpowiedzi

od (podejrzewam, że nietypowo) psychodelików. jakaś "pokrewna dusza" na tym forum? całkiem typowo również - od marihuany.

 

No to mamy o czym pogadać ;)

Ostatnio doszedłem do ciekawych wniosków na temat siebie samego podczas działania tryptamin (analogów psylocyny), ogólnie tak traktuję psychodeliki. A MJ wieczorem/nocą, żeby sobie muzyki posłuchać (kocham to jak każdy dźwięk utworu jestem wstanie "zlokalizować"), czy jakiś film obejrzeć i się wkręcić w klimat. A jak pizza smakuje po zielonym, oj to jest poezja po prostu :D W ogóle wszystko smakuje zajebiście i jak na trzeźwo wielu rzeczy nie ruszę po prostu, tak po zielonej magii jestem w stanie zjeść wszystko ze smakiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam nadzieję, że rozumiesz, że fakt dojścia podczas jakiejś fazy do "ciekawych wniosków na własny temat" jest ogólnie dość złudny, bo albo odkrywamy coś na nowo, ale jesteśmy naćpani i wydaje nam się to niezmiernie ciekawe, albo odkrywamy WIELKIE NIC, które podczas fazy jest tak nadęte, że przesłania cały obraz. jest też możliwe, że faktycznie odkryjesz coś interesującego, ale wierz mi, że próby znajdowania prawdy o samym sobie w psychodelicznych podróżach prowadzą do jednej prostej: na 100% nie jestem tym szczęśliwcem, który doszedł do konstrukcji procesora po kwasie. lata brania syntetycznych tryptamin i PHEA ze stajni Shulgina, tych naturalnych i ostatnio znów syntetycznych z Purdue University i kupa jarania i litry kwasa nauczyły mnie sporo, ale to nie nauka z samych podróży, ale z chaosu jaki wkrada się w twoje życie (i prób zapanowania nad chaosem) gdy zaczyna nim rządzić substancja. nie życzę Ci tego, dlatego zastanów się czy na pewno będziesz nad tym w stanie zapanować. odpowiedź brzmi: na pewno nie na pewno. na palcach jednej ręki policzę tych, którzy potrafią. domyślam się, że 4-aco-dmt/4-ho-met, zgadłem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadłeś, w sumie to są najpopularniejsze ostatnio tryptaminy, a do tego jeszcze z fenyloetyloamin 2C-E, ale za bardzo inwazyjne jest, albo wkręca mi się ciśnienie po tym. Planuję jeszcze przetestować kilka innych substancji, ale to w swoim czasie.

Co do odkryć, zdaje sobie sprawę z tego, że to nie jest jakaś tam rewelacja i oświecenie, tylko oczywista oczywistość poznana na nowo, ale właśnie o to mi chodziło. Na co dzień, na trzeźwo wiele rzeczy mnie denerwuje, nie mogę ich do końca zrozumieć i dosłownie uciekam przed nimi. A raz na te parę tygodni (bo mniej-więcej w takich odstępach czasowych zabieram się za psychodeliki) odkrywam wszystko na nowo, ale taką drogą, która mi się podoba, już się nie boję konfrontacji z samym sobą i umiem się pogodzić z faktem, że jestem jaki jestem. I to mi zostaje potem na długi czas po tripie, tak samo jak komuś mogą te złe rzeczy zostać, które sobie wyolbrzymi wcześniej.

Czy będę wstanie nad tym zapanować? Nie wiem, powiem Ci za kilka lat, jeżeli będę jeszcze w stanie :P Na razie traktuje to jako eksperymenty, nie robię z tego codzienności (z resztą po takim wzroście tolerancji w organizmie nawet się tak nie da), nawet MJ staram się co jakiś czas odkładać,a ostatnio nawet sprawdziłem syntetyczne kannabinoidy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

widzę, że to lubisz i uwierz mi, że jesteś na dobrej drodze by stracić kontrolę. może jeszcze nie teraz, ale kiedyś. choć powtarzam: życzę abyś zaliczał się do tych szczęśliwców co potrafią z tego korzystać. i nie polecam Ci fenyloetyloamin o długim profilu działania, zwłaszcza TMA-2 i innych stymulujących psychodelików. mój przyjaciel po TMA-2 skończył bardzo źle, przez długi czas nie było z nim kontaktu. minęły trzy lata, a nie jest wiele lepiej. wprawdzie on nadużywał długo i intensywnie, ale Ciebie też to może czekać, nie oszukujmy się. jeśli powstrzymuje Cię fakt wysokiej i szybkiej tolerancji, to znaczy, że o niej wiesz, a zatem zapewne wiesz o sposobach obniżania. zaufaj, da się z tego zrobić niemal codzienność, a wysoka tolerancja stanie się argumentem niewystarczającym. no i fakt, że następnego dnia czujesz się dobrze daje poczucie fałszywego bezpieczeństwa. czemu mam sobie odmawiać skoro nie ma kaca? ale to tylko scenariusze. z Tobą może być zupełnie inaczej :) ale jak już się musisz bawić, to raczej tryptaminami - są bezpieczniejsze. a jeśli 2c-e jest dla Ciebie inwazyjne, to w 2c-p nie mierz lepiej, jest sporo cięższe. to z worka rad kahira ;) najlepsza: daj sobie z tym spokój. zajmij się czymś innym. znajdź drugą połówkę. nawet znajdź trzecią. psychodeliki to nie droga do odkrywania świata, czy siebie, a na pewno nie dla większości. hazardowo gra się nie wiedząc, w której części można się znaleźć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kieruję się zasadą "know your body, know your mind, know your substance, know your source", o zbijaniu tolerancji trochę wiem, ale jak widzisz nigdy nie potrzebowałem tego robić, bo jestem świadomy tego, że można się potem nieźle wpieprzyć. Ogólnie do niektórych grup innych substancji (opiaty/opioidy i też silne stymulanty) mam bardzo duży dystans i nawet wolę ich nie ruszać, ale psychodelikami raz na jakiś czas lubię się pobawić.

O 2C-P wiem jak działa i faktycznie nie widzi mi się to, ogólnie też wychodzę z założenia, że tryptaminy najfajniej działają i są najmniej inwazyjne z całego RC dostępnego obecnie na rynku. Co chemicy wymyślą za kilka lat, tego nikt nie wie, ale wszystko jest dla ludzi, którzy wiedzą jak się z tym obchodzić.

Ogólnie wiele rzeczy próbowałem (nawet tych trudno dostępnych, ale to stare dzieje), jednak najczęściej kończyło się tylko na pierwszym razie.

 

Swoją drogą, jak zacząłem intensywniej palić MJ, czy syntetyczne kannabinoidy to zbrzydł mi alkohol. Ale tak konkretnie i cieszę się z tego, bo uważam to za dużo gorszy syf. I mimo tego, że robię przerwy w paleniu to piwo już bardzo rzadko wypiję (a jak już to raczej takie lepsze, niepasteryzowane, dla smaku po prostu), o wódce nie wspominając.

 

Co do tego, żeby dać sobie z tym spokój - sam wiesz jak jest, ciekawość ludzka jest zbyt silna, a to, że ludzie chcą się odurzać to naturalne przecież. Grunt to żeby nie robić z tego rutyny, a raczej sobie to uświadomić.

Inne zajęcia mam, a druga połówka może poczekać. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rhodiola

Witam, wydaje mi się że jestem uzależniony od tego leku. Jest to preparat "ziołowy" więc uzależnienie jest prawie niemożliwe a jednak. Zalecana jest 1 tabletka dziennie - 200mg, a ja przyjmuje 1200 mg czyli 6 tabletek a czasami więcej, wcześniej przyjmowałem alprazolam - 3 mg dziennie przez około 4 miesięcy, dobry lek ale na dłuższą metę człowiek po nim staje się inny, lekarz to zauważył i odstawił mi wszystkie benzodiazepiny(kilka tygodni po odstawieniu było ciężkie) i przepisał Rhodiola.Co wy na to jest to możliwe że rhodiola uzależnia ? czuję się po nim lepiej, mam większą motywacje do pracy, i ogólnie tak jakoś jest lepiej, pisze że lek ten wpływa na poziom serotoniny i dopaminy w mózgu ,zwiększa jego poziom, nie chce mi się wierzyć że lek bez recepty może uzależnić (psychicznie). Czekam na opinie ? pozdrowionka dla wszystkich ...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

od wszystkiego można się uzależnić, nawet od wąchania skarpetek, jeśli daje nam to jakąś korzyść. rodholia nie zaszkodzi Ci nawet w dawce 1200mg, ale wg mnie jest to bezsens, skuteczne dawki w próbach klinicznych wahały się pomiędzy ~300-600mg. myślę, że przekraczanie tego progu nie zwiększa w sposób istotny efektów terapeutycznych, ew tylko te (znikome) narkotyczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jezu Chryste Panie Najjaśniejszy! mam natręctwo na punkcie literówek, błędów ortograficznych, przejęzyczeń, etc., jak mogłem popełnić taki błąd!? :mrgreen: dzięki Monika1974, natręctwo mam faktycznie i trochę będzie mnie to gryzło, ale dobrze, że mnie poprawiłaś :)

 

oczywiście, że Rhodiola. ale dane na temat prób klinicznych są prawdziwe:

(jakby ktoś chciał poczytać)

 

http://www.curador.net/indexfr/rosea/Shevtsov.SHR-5.2003.pdf

http://intraspec.ca/Panossian2010.pdf

tutaj niestety tylko abstrakt:

http://informahealthcare.com/doi/abs/10.1080/08039480701643290

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jezu Chryste Panie Najjaśniejszy! mam natręctwo na punkcie literówek, błędów ortograficznych, przejęzyczeń, etc., jak mogłem popełnić taki błąd!? :mrgreen: dzięki Monika1974, natręctwo mam faktycznie i trochę będzie mnie to gryzło, ale dobrze, że mnie poprawiłaś :)

Ogromnie mnie to rozbawiło. Hihi :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aktualnie: internet.

 

Reszta - kiedyś - była efektem nieudolnych prób okiełznania emocji. Bardzo nerwowo reaguję na wszystko. To mnie wyczerpuje. Tak więc zorientowałam się pewnego dnia, że jestem na prostej drodze do alkoholizmu. Jednak w miarę złapałam w tym równowagę. Chyba ze strachu, że stanę się swoim ojcem.

 

Przy diazepamie już równowagi nie złapałam. Trwało to ponad rok. W końcu opamiętałam się sama.

Do tego autoagresja która zawsze miała dla mnie jakieś rysy uzależnienia. Przestałam niemal równolegle.

 

Dziś jeszcze - papierosy w chwili słabości. Czyli w tym tygodniu jeden za drugim. Zaczynam dopiero zauważać - po 1,5 roku, że to nie ja tu rządzę.

 

Reszta moich wyskoków to raczej ciekawość, albo wspomniane wyżej impulsy, tylko na mniejszą skalę jeśli chodzi o dawki i częstość. Różne rzeczy.

 

Z pozytywnych lub obojętnych: kawa i muzyka.

 

Chyba najgorsze w nałogach jest to, że lubią się wymieniać. Kończysz jedno - zaczynasz drugie.

Więc nie wiem czy powinni leczyć tylko alkoholizm, czy lekomanię. Raczej do tego jeszcze "nałogowość".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Więc nie wiem czy powinni leczyć tylko alkoholizm, czy lekomanię. Raczej do tego jeszcze "nałogowość".

nałóg, tak myślę, jest często nie problemem samym w sobie, ale próbą samopomocy. uzupełniamy braki, maskujemy cierpienie, zajmujemy myśli lub je po prostu zabijamy. wszystko aby zachować dystans od sedna problemu. oczywiście nałóg staje się w końcu problemem, ale w większości przypadków nie jest nim od samego początku. przez większość mojego trwania w uzależnieniu potępiałem siebie, gardziłem sobą, wstydziłem się mojego nałogu i jakby miałem potrzebę ukarania się za to co robię. całkiem niedawno, hmmm.. chyba sobie wybaczyłem. nie wiem jak to nazwać, ale zrozumiałem, że choć konsekwencje były często opłakane i to nie tylko dla mnie, to nigdy nie chciałem dla nikogo źle. choć robiłem krzywdę sobie i bliskim, to nigdy tego nie chciałem. próbowałem sobie pomóc. zastąpić to czego mi w życiu brakuje czymś innym. że metoda była do dupy, cóż.. tak przebiega nauka. teraz wiem. wybaczyłem i już siebie nie potępiam. od tego momentu czuję się ze sobą trochę lepiej.

 

powinnaś przede wszystkim leczyć to co powoduje nałogi Denial.

 

miałem okresy "uzupełnionych braków", np. okresy, w których byłem zakochany. nie myślałem wtedy o narkotykach. nawet wydawało mi się niedorzeczne, że mógłbym po nie znowu sięgnąć. więc zakochujcie się ludzie! :mrgreen: to pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nałóg, tak myślę, jest często nie problemem samym w sobie, ale próbą samopomocy. uzupełniamy braki, maskujemy cierpienie, zajmujemy myśli lub je po prostu zabijamy. wszystko aby zachować dystans od sedna problemu. oczywiście nałóg staje się w końcu problemem, ale w większości przypadków nie jest nim od samego początku

 

Zgadzam się.

 

powinnaś przede wszystkim leczyć to co powoduje nałogi Denial.

 

Czyli tę moją nadreaktywność? Sama nie wiem jak to nazwać.

Byle stres, minimalna presja - a mi już tak adrenalina uderza do głowy, że aż mi ciemno przed oczami.

Jakaś denerwująca głupota - wpadam w przeogromny gniew.

 

Jestem jak jakieś dzikie zwierzę. Każdy nacisk, lub opór ze strony otoczenia - a ja już mam reakcję typu fight or flight. Zresztą... cały dzień mam taki... stan ciągłej gotowości? Od dziecka. O relaksie nie ma mowy. Nie pamiętam, żebym się kiedyś zdrowo, normalnie zrelaksowała i wyciszyła. Żebym była naprawdę spokojna. Zazwyczaj to mija tak szybko jak przyszło. Ale gdy do tego dochodzi ból, rozpacz - przestaję myśleć.

 

Chciałam to leczyć. Coś z tym zrobić. Zrozumieć dlaczego.

Po tym jak miałam z tego powodu epizody z piciem.

 

I co? Lekarz zapisał mi diazepam.

Bez sensu.

 

Próbowałam psychoterapii. Ale ona sama tak na mnie działa. Błędne koło.

Zapisałam się znowu. Mam termin na czerwiec. Ciekawe ile sesji tym razem wytrzymam.

Jestem już tym wszystkim po prostu wyczerpana. Mam dość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli tę moją nadreaktywność? Sama nie wiem jak to nazwać.

Byle stres, minimalna presja - a mi już tak adrenalina uderza do głowy, że aż mi ciemno przed oczami.

Jakaś denerwująca głupota - wpadam w przeogromny gniew.

 

Jestem jak jakieś dzikie zwierzę. Każdy nacisk, lub opór ze strony otoczenia - a ja już mam reakcję typu fight or flight. Zresztą... cały dzień mam taki... stan ciągłej gotowości? Od dziecka. O relaksie nie ma mowy. Nie pamiętam, żebym się kiedyś zdrowo, normalnie zrelaksowała i wyciszyła. Żebym była naprawdę spokojna. Zazwyczaj to mija tak szybko jak przyszło. Ale gdy do tego dochodzi ból, rozpacz - przestaję myśleć.

nie wiem Denial. wysoka reaktywność może być wywołana tysiącem rzeczy. manią, BPD, ADHD, zmianami hormonalnymi, długotrwałym eksponowanie na stres, problemami rodzinnymi/zawodowymi, traumą, antykoncepcją, nadczynnością tarczycy i wieloma innymi. te z kolei mogą być skutkiem innych, bardziej pierwotnych. chciałbym Ci pomóc, ale nie potrafię znaleźć odpowiedzi. benzodiazepiny tylko maskują objawy, częściowo wyłączają świadomość. są pomocne, ale zazwyczaj nie rozwiązują problemu. będę wyjątkowo nieskromny, ale uważam się za niezłego diagnostę - choć nie jestem ani lekarzem, ani psychologiem - ale Twoje objawy można przypisać do tak wielu rzeczy, że naprawdę ciężko coś stwierdzić. staraj się wytrwać w terapii, czasem przełom, czy jakkolwiek to nazwiesz, może przyjść bardzo nieoczekiwanie, mimo braku wcześniejszych postępów. czego Ci życzę. przełomu naturalnie, nie braku postępów :]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Więc nie wiem czy powinni leczyć tylko alkoholizm, czy lekomanię. Raczej do tego jeszcze "nałogowość".

nałóg, tak myślę, jest często nie problemem samym w sobie, ale próbą samopomocy. uzupełniamy braki, maskujemy cierpienie, zajmujemy myśli lub je po prostu zabijamy. wszystko aby zachować dystans od sedna problemu. oczywiście nałóg staje się w końcu problemem, ale w większości przypadków nie jest nim od samego początku. przez większość mojego trwania w uzależnieniu potępiałem siebie, gardziłem sobą, wstydziłem się mojego nałogu i jakby miałem potrzebę ukarania się za to co robię. całkiem niedawno, hmmm.. chyba sobie wybaczyłem. nie wiem jak to nazwać, ale zrozumiałem, że choć konsekwencje były często opłakane i to nie tylko dla mnie, to nigdy nie chciałem dla nikogo źle. choć robiłem krzywdę sobie i bliskim, to nigdy tego nie chciałem. próbowałem sobie pomóc. zastąpić to czego mi w życiu brakuje czymś innym. że metoda była do dupy, cóż.. tak przebiega nauka. teraz wiem. wybaczyłem i już siebie nie potępiam. od tego momentu czuję się ze sobą trochę lepiej.

 

powinnaś przede wszystkim leczyć to co powoduje nałogi Denial.

 

miałem okresy "uzupełnionych braków", np. okresy, w których byłem zakochany. nie myślałem wtedy o narkotykach. nawet wydawało mi się niedorzeczne, że mógłbym po nie znowu sięgnąć. więc zakochujcie się ludzie! :mrgreen: to pomaga.

 

 

Jestes szalenie mądrym czlowiekiem.Aż dobrze sie Ciebie czyta.Zero banałów,bzdur,gafomanii.Piszesz prawdę.Brawo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

objawy można przypisać do tak wielu rzeczy, że naprawdę ciężko coś stwierdzić. staraj się wytrwać w terapii, czasem przełom, czy jakkolwiek to nazwiesz, może przyjść bardzo nieoczekiwanie, mimo braku wcześniejszych postępów. czego Ci życzę. przełomu naturalnie, nie braku postępów :]

 

Dziękuję :)

 

Fakt, lista jest długa - niektóre odpadają na wstępie, innych nie wykluczam.

I dlatego najpierw spróbuję ze swoją głową co jest chyba najbardziej prawdopodobne.

Jeśli to totalnie nie wypali zacznę szukać gdzie indziej.

Tylko muszę. Kurde. Wytrzymać. I nie rzucać terapii bo mnie wnerwia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestes szalenie mądrym czlowiekiem.Aż dobrze sie Ciebie czyta.Zero banałów,bzdur,gafomanii.Piszesz prawdę.Brawo.

nie bardzo wiem co powiedzieć.

(już wiem)

dziękuję :)

Fakt, lista jest długa - niektóre odpadają na wstępie, innych nie wykluczam.

I dlatego najpierw spróbuję ze swoją głową co jest chyba najbardziej prawdopodobne.

Jeśli to totalnie nie wypali zacznę szukać gdzie indziej.

Tylko muszę. Kurde. Wytrzymać. I nie rzucać terapii bo mnie wnerwia.

terapia zawsze trochę wnerwia, nieodłączny element ;] a teraz pobawię się w lekarza, zrób takie badania :mrgreen:

- krew pełna morfologia

- OB

- aspat

- alat

- GGTP

- elektrolity - sód, potas

- TSH, fT3, fT4

- cukier

to tylko (aż) krew, ale można z niej wyczytać bardzo wiele rzeczy. mam nadzieję, że niczego nie pominąłem :mrgreen: badania nie zaszkodzą, a wykluczysz jednocześnie inne możliwości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×