Skocz do zawartości
Nerwica.com

była dziewczyna mojego chłopaka...


Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie,

zdecydowałam się napisać, bo zupełnie nie wiem jak się zachować. Postaram się w skrócie opowiedzieć o sytuacji w jakiej się znalazłam.

Jestem z K. już od kilku miesięcy, tak naprawdę chyba 7... Od miesiąca formalnie mieszkamy razem, w praktyce większość czasu spędzał u mnie już znacznie wcześniej. Znamy się od prawie trzech lat. On był w sześcioletnim, ja w dwuletnim związku. U mnie nie układało się przez ostatnie pół roku totalnie wcześniej dużo zaczęło się psuć. U niego też niespecjalnie, zresztą od dawna to chyba było przyzwyczajenie, przyjaźń bardziej platoniczna chyba, takie porozumienie "bo znamy się na wylot, dorastaliśmy razem" itp. itd. Spędzaliśmy ze sobą sporo czasu, poznaliśmy się, okazało się, że jesteśmy do siebie bardzo podobni, emocjonalne wrażliwce, z taką samą pasją, podobnie myślący, nie sądziłam, ze to w ogóle możliwe. Mój ówczesny facet rozstał się ze mną wreszcie - po 6 miesiącach zakończeń i powrotów - mimo moich jednostronnych prób ratowania, naprawiania wszystkiego. Chwilę potem K. zostawiła jego ówczesna dziewczyna. Bez słowa. Dla innego faceta którego poznała kilka miesięcy wcześniej. Starał się, próbował, czekał. Po miesiącu wróciła po to, by po kolejnych chyba dwóch czy trzech tygodniach znów go zostawić bez słowa. U mnie było tak samo. A my oboje daliśmy sobie wmówić wszystkie winy świata i cierpieliśmy pięć razy bardziej, bo obwiniając się za wszystko i dodatkowo - bo zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym i nie mogliśmy nic zrobić, bo chęci nie było z drugiej strony... Zaczęliśmy wtedy spędzać ze sobą mnóstwo czasu. Jakoś wzajemnie się pocieszać, cały czas utrzymując, ze żadnego związku z tego nie powinno być, bo nie chcemy być wzajemnie lekarstwem na rany. Ale oczywiście szybko zaczęło dziać się inaczej. Chyba tylko dlatego, że wcześniej już sporo czasu spędzalismy razem i ciągnęło nas do siebie. Ja szybciej uporałam się ze swoimi emocjami. Pewnie dlatego, ze miałam za sobą w przeszłości trudne rozstanie po 6 latach, depresję równiez z innych powodów i terapię. Jakos bardziej jestem chyba swiadoma własnych emocji, łatwiej mi zobaczyć gdzie manipulacja, gdzie powinnam pomyślec o sobie. Ale ponieważ jestesmy tak podobni do siebie - patrząc na niego, widziałąm siebie własnei z czasów mojego pierwszego rozstania z moja wielka miłością... Miałam świadomosć, ze jest ze mną, ale próbuje usilnie zrobic wszystko, zeby ona wróciła. I tak było do grudnia. Wiedziałm o ich kontakcie, ale starałam się zrozumieć, nie odzywałam się, wiedziałam, ze to naturalne, ze musi minąć dużo czasu... Wiem jak było w moim przypadku. Myśle, ze jeszcze na początku roku K. stawial wszytsko na jedna kartę, bez rezultatu z jej strony. A nam było coraz lepiej. Rozumiemy się, dobrze nam pod kazdym względem. K. w końcu powiedział mi, ze kocha, że chce ze mna miec normalny dom, przyszłość. Ale kontakt ich pozostał. Ja rozumiałam i nie odzywałam się zbyt wiele na ten temat. W końcu przez dłuzszy czas była cisza. K. przestał się w ogóle z nia kontaktować. Po czym ona dowiedziała się o jego przeprowadzce. I zaczęła przypominać o sobie. Powiedział mi, że dała do zrozumienia, że chce wrócić, że z tamtym chłopakiem nie do końca wszystko ok. Teraz w ubiegłym tygodniu z kolei, ze już nie ma ich związku... nic wprost, ale jakieś wiadomości podszyte różnymi intencjami. Zdaję sobie sprawę, że na mój temat równiez i nie pozytywnie. K. utrzymuje, że bez względu na to, czy ona jest z kims czy nie - on chce być ze mną, bo ze mną jest szczęśliwy, że nie wierzył, ze może być tak szczęśliwy. A ja się boję... Kilka razy nie był ze mna do końca szczery, jak mam mu zaufać? Tym bardziej, ze mówiłam mu, ze mnie to boli. Nie mam nic przeciwko zdrowemu kontaktowi nawet z była czy z byłym, ale nie w sytuacji kiedy z którejkolwiek strony jest on czyms więcej niz koleżeńską korespondencją. No i nie z taką częstotliwością. Powiedziałam mu chyba tydzień przed przeprowadzką, ze go kocham i chcę żeby był szczęśliwy i że ejsli jego szczęście jest gdzie indziej to niech je wybierze. Że nie chcę i nie stoje mu na drodze, ze w takiej sytuacji wolę się wycofać. Znów powtarzał, ze chce być ze mna, a nie z nią. Zapytałam dlaczego w takim razie ani razu nie postawił sprawy jasno - wobec niej, dlaczego jej nigdy tego nie powiedział - ze jest szczęśliwy i że chce być ze mną... Przeciez dopiero wtedy miałby szansę na zdrowy, niczym nie podszyty kontakt, może nie od razu, ale w końcu może tak. Bo w tym momencie milcząc wobec niej utrzymuje cały czas poprzednie status quo, ze jest ze mną dlatego, bo ona odeszła... Powiedział, że nie chciał jej robić przykrości. Dlaczego więc pozwala na to, zeby mnie to bolało? Ile czasu mam stać obok i rozumieć, ufać itp itd. Osobiście uważam, ze chyba jednak nic dobrego takie utrzymywanie kontaktów z byłymi nie przynosi, na pewno nie tak krótko po rozstaniu, nie w takich okolicznościach. Ale w końcu to jest Jego decyzja. Pytanie tylko czy jestem w stanie to zaakceptować... Nie wiem co robić.

 

PS> jeszcze jedno, post umieściłam tutaj, ponieważ - tak jak wspomniałam - miałam kłopoty z depresją, reaguję emocjonalnie i czuję, że zaczynam znów coraz gorzej radzić sobie z niepewnością, napięciem i emocjami...

Nie chcę znów takiego stresu, a teraz znów zaczynam się zastanawiać co jest słuszne, a co nie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

. Zapytałam dlaczego w takim razie ani razu nie postawił sprawy jasno - wobec niej, dlaczego jej nigdy tego nie powiedział - ze jest szczęśliwy i że chce być ze mną... Przeciez dopiero wtedy miałby szansę na zdrowy, niczym nie podszyty kontakt, może nie od razu, ale w końcu może tak. Bo w tym momencie milcząc wobec niej utrzymuje cały czas poprzednie status quo, ze jest ze mną dlatego, bo ona odeszła... Powiedział, że nie chciał jej robić przykrości. Dlaczego więc pozwala na to, zeby mnie to bolało?

 

Postępowałaś bardzo rozsądnie i dojrzale, ale nie możesz dać się krzywdzić. Ja na twoim miejscu postawiłabym sprawę jasno...powinien jej powiedzieć jak sprawa wygląda i poprosić żeby więcej do niego nie pisała, nie dzwoniła...... może i jestem złośnica, ja bym najzwyczajniej w świecie zażądała zerwania kontaktu...i nie chodzi o to,, żeby szpiegować czy się odzywają itd. tego bym w związku nie zniosła...

Jeśli nie umiałby tego zrobić " bo nie chce jej robić przykrości" to ja bym odeszła.... :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, uważam, że za szybko. Mam pełną świadomość, że powinno się przejść swoistą "żałobę"... uporządkować emocje, wszystkie sprawy. Nie umieliśmy inaczej, a poza tym jest nam po prostu dobrze. Nigdy wcześniej tak nie czułam...

Zaważyło to, że wcześniej mieliśmy dobry kontakt, że sporo czasu spędzaliśmy ze sobą, że ciągnęło nas do siebie. Tłumaczyliśmy sobie, że to dowód na to, że nie powinniśmy rezygnować. W międzyczasie niby na chwilę powiedzieliśmy sobie, że jednak potrzeba nam czasu tylko dla siebie, ale szybko okazało się, że nie jesteśmy w stanie...

 

Zdarzyło się kilka razy, że mówił mi np. że nie miał kontaktu, a miał. Nigdy nic poważnego, ale jednak potrafi zaważyć bardzo na zaufaniu w ogóle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdarzyło się kilka razy, że mówił mi np. że nie miał kontaktu, a miał. Nigdy nic poważnego, ale jednak potrafi zaważyć bardzo na zaufaniu w ogóle.

 

To może porozmawiaj z nim o tym dlaczego utrzymuje z nią kontakt ? Co mu to daje ? Być może taka refleksja mu się przyda :)

 

Wiesz z czego to może wynikać np. z tego że się po prostu boi twojej reakcji. Dlatego być może to zataił ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pytałam, wcześniej mówił, że byli ze sobą tyle czasu, że mu go po prostu brakowało.

 

Teraz mówi, że on kontaktu nie szuka, że odpowiada jedynie na jej wiadomości (tylko tych wiadomości jest ostatni znów sporo, w dodatku ona najprawdopodobniej zakończyła swój nowy związek).

Tak naprawdę chyba nie do końca wie co ma mi odpowiedzieć. Lub wie, a odpowiedzieć nie chce. Nie wiem.

 

A co do tego, ze się boi - pewnie coś w tym jest. Ale widzisz, ja nie jestem typem osoby, która zrobi awanturę, obrazi się lub zrobi na złość. Nigdy nie zareagowałam w ten sposób w momencie kiedy powiedział mi prawdę, nawet taką, która mnie po prostu bolała i nawet jeśli wcześniej, w tym samym temacie, nie był szczery.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak na prawdę nie powinnaś się stresować, denerwować. Myślę że on sam jest w tym wszystkim zagubiony, bo nie uporządkował jeszcze poprzedniego związku a już związał się z kimś nowym.

 

 

Porozmawiaj z nim czego on właściwie chce? Bo przecież już nie ma obowiązku, nie musi się do niej odzywać ;)

 

 

Twój parter nie wydaje mi się osobą konsekwentną ;>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twój parter nie wydaje mi się osobą konsekwentną ;>

 

Myślę, że on jest w dalszym ciągu pod wielkim jej wpływem. Stoję z boku, wiem, że mnie to dotyczy, boli, ale nie mogę też patrzeć jak ona manipuluje jego uczuciami, emocjami, nie mogłam patrzeć jak go zwodziła miesiącami, jak wywoływała poczucie winy jedno wielkie... Szkoda gadać. Ale z drugiej strony ja też tu jestem, też mam emocje i uczucia i też nie chcę znów wpędzić się w chorobę, ciągle czuć niepewności itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na pewno 6 lat tak dobrze przeczytałam jednak swoje zrobiło.

 

Może przyprowadź go na te forum. Może jak przeczyta to coś do niego dojdzie.

 

Bo niestety po raz kolejny mogę CI napisać żebyś z nim porozmawiała. O tym jak sobie wyobraża życie, czego chce? itd.

Z drugiej strony wiem jak się czujesz. I właśnie przede wszystkim nie spychaj się na drugi plan, pamiętaj o tym że Ty też jesteś. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marzannka, jak czytam, co napisałaś to serce mi się kraje. Przypomina mi się sytuacja z moim byłym. Tylko że ja mu ułatwiłam wybór - odeszłam. A on chwilę po tym związał się z tamtą, następnie po trzech miesiącach stwierdził, że to "odgrzewany kotlet" i nie ma szans powodzenia. Wtedy próbował do mnie wrócić... Istna moda na sukces. Mam nadzieję, że w Twoim przypadku zwycięży miłość pomiędzy wami dwojgiem. Ciężko mi coś doradzić. Mogłabyś sama nim pomanipulować, ale to chyba nie leży w Twojej naturze. No wiesz... zadbać o wygląd (seksowne ciuchy, nowa fryzura), dać mu powody do zazdrości - generalnie skupić całą jego uwagę na sobie różnymi sposobami.

 

To chyba lepsze niż bierna obserwacja rozwoju sytuacji. Rozmawiałaś - nie pomogło, mówiłaś o swoich uczuciach - nie pomogło, czekałaś - nie pomogło. Czas zacząć działać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

człowiek nerwica łatwo mówić jak się nie w czymś takim nie było... ja mam gówniane doświadczenie w związkach dlatego postanowiłem jak najrzadziej się wypowiadać w tych kwestiach. no tak, moja empatia pomaga, żeby coś czasem doradzić ale czasem to za mało i trza coś przeżyć, żeby wiedzieć.

a tak w ogóle wszystkie te problemy związkowe co raz bardziej pokręcone są ostatnio :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

najpierw bardzo Wam dziękuję za zainteresowanie i rady :-)

 

gdybym miała sobie sama radzić, kierując się tylko rozumem, radziłabym "zwiewaj - im szybciej, tym lepiej". Już dawno. Właściwie nawet nie zdecydowałabym się wchodzić w takim momencie w ten związek. Ale to takie asekuracyjne, bo mało czasu po rozstaniu, bo wiele emocji po poprzednim związku itp itd. A ja jestem wrażliwcem, jestem emocjonalna i czuję. I tym razem czuję, ze nie mogłam trafić lepiej - piszę o tym jak nam jest razem, o tym, ze nie ma awantur, że się rozumiemy, myślimy, czujemy podobnie, że mamy podobne pasje, że możemy razem skakać trzymając się za ręce, ale i pogadać kiedy jest jakiś kłopot. Jest nam dobrze pod każdym względem. Tylko to. Lub aż to.

Zgodnie z moim charakterem, powinnam się wycofać. Bo szkoda moich nerwów i zdrowia, zasługuję na to, żeby być dla kogoś numerem jeden. Mam poukładane życie, dobrą pracę, pasję, jestem zadbana, radzę sobie w życiu. A z drugiej strony zadaję sobie pytanie, dlaczego mam rezygnować z pierwszego w moim życiu związku, w którym czuję się tak dobrze... dlatego, ze jego byłej jednak przyszło do głowy, ze może zrobiła błąd... Dlaczego nie zaufać w to co on mi mówi? Tylko czy znów aż tak zaufać? Kurczę, w tym roku kończę 30 lat. A naprawdę znów nie wiem co robić...

 

I faktycznie, coraz bardziej pokręcone te problemy w związkach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogłabyś sama nim pomanipulować, ale to chyba nie leży w Twojej naturze. No wiesz... zadbać o wygląd (seksowne ciuchy, nowa fryzura), dać mu powody do zazdrości - generalnie skupić całą jego uwagę na sobie różnymi sposobami.

 

 

Chyba nie w mojej naturze taka manipulacja, nieświadomie każdemu pewnie od czasu do czasu się zdarza. Ale ja po różnych przejściach i po tym jak z boku patrzyłam na to co robi jego była, jestem wyczulona do granic możliwości...

Zresztą na co dzień dbam o siebie, staram się wyglądać dobrze. Kurczę, zresztą nie chciałabym żeby to miało zaważyć na Jego decyzjach...

 

Myślałaś o tym żeby go zaprosić na to forum :)

 

Ty mi podsunęłaś ten pomysł szczerze mówiąc... wcześniej w ogóle się nad tym nie zastanawiałam.

 

Pokrecone to wszystko faktycznie... Jesli mam byc szczera, oceniam, po tym co napisalas, ze jemu nadal na niej zalezy...Nie wiem, czy bardziej niz na Tobie, ale zalezy...:(

 

Jestem przekonana, ze jest dużo emocji, 6 lat to mnóstwo czasu i uczuć. Poza tym, tak jak pisałam, jestesmy bardzo podobni i pamiętam siebie po rozstaniu z moim 6-letnim partnerem. Długo się z tego leczyłam. I mam tego świadomość. I nie oczekuję tego, że zapomni o niej w tydzień, że sentyment nie zostanie. Oczywiście, ze zostanie. Naprawdę rozumiem nawet kontakt, zdrowy, kiedy sytuacja jest jasna z każdej strony. Ale skoro już zdecydował i mówi, ze chce być ze mną, to w tym momencie również liczą się moje emocje i przede wszystkim uczciwość wobec mnie, i wobec niej, i tak naprawdę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem przekonana, ze jest dużo emocji, 6 lat to mnóstwo czasu i uczuć. Poza tym, tak jak pisałam, jestesmy bardzo podobni i pamiętam siebie po rozstaniu z moim 6-letnim partnerem. Długo się z tego leczyłam. I mam tego świadomość. I nie oczekuję tego, że zapomni o niej w tydzień, że sentyment nie zostanie. Oczywiście, ze zostanie. Naprawdę rozumiem nawet kontakt, zdrowy, kiedy sytuacja jest jasna z każdej strony. Ale skoro już zdecydował i mówi, ze chce być ze mną, to w tym momencie również liczą się moje emocje i przede wszystkim uczciwość wobec mnie, i wobec niej, i tak naprawdę.

 

Oczywiscie, wrecz uwazam, ze Twoje powinny liczyc sie bardziej, niz jej...

 

Tak, jak Ty sadze, ze ona niezle manipuluje Twoim chlopakiem, mysle, ze moze u pisac, ze on jest (byl) najlepszym facetem, jakiego miala, chwalic go pod niebiosa, zalic sie, jak jej teraz zle itp. i on to wszystko chwyta, jak dobra przynete i nie chce, zeby taki jego wizerunek w jej oczach legl w gruzy, a byloby tak, gdyby jej powiedzial, ze oczekuje np. poluznienia kontaktu, bo jest szczesliwy z Toba... Czasem takie paskudne manipulantki niestetety wygrywaja, takie zycie... :bezradny: "Glupie" sa niektore chlopy, ot co ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, jak Ty sadze, ze ona niezle manipuluje Twoim chlopakiem, mysle, ze moze u pisac, ze on jest (byl) najlepszym facetem, jakiego miala, chwalic go pod niebiosa, zalic sie, jak jej teraz zle itp.

 

nie, myślę, że w tym wypadku to znacznie gorszy rodzaj manipulacji, bo dość sprawnie jest ukryta w kontekście. Ona nie jest i nie była nigdy "wprost", najlepiej zawoalować, wspólne wspomnienia, fakt, podkreślenie, że jest naprawdę fajnym facetem, ale niby nic nie znaczące przypominanie jakichś ich wspólnych zwyczajów, cytatów z "ich" piosenek, filmów, scenek ze wspólnego życia, niedomówienia itp itd. Moim zdaniem najgorszy rodzaj...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj już nie przesadzajcie.Kobiety wcale nie mają aż takiej intuicji.

Pewnie nie zawsze i nie wszystkie. Pewnie często wiele innych kwestii "kryje się" pod przykrywką kobiecej intuicji... Pewnie wiele zależy od poziomu empatii, wrażliwości, emocjonalności. Ale z własnego doświadczenia powiem Ci, że jednak coś w tym jest :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×