Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica, a wasi bliscy


tg--ice

Rekomendowane odpowiedzi

Lekarz lekarzowi nie równy , ja raz brałam nie dopasowane tabletki to lekarz mnie nastraszył jak miałam efekty uboczne , że mogę mieć raka i serce mi może stanąć etc. Tak więc automatycznie mi objawy przeszły tylko nerwica męczyła. A jak inny to usłyszał to się pytał kto to taki mądry powiedział i jak tak można pacjentowi mówić.

 

A u mnie dobrze w miarę poza tym :mrgreen: Co prawda mogłoby być lepiej ale leki pomagają , ogólnie teraz jak już mam wolne to dużo odpoczywam , sama sobie siedzę i się relaksuję l ... tego mi było po prostu trzeba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, zatrucie przeszło w jeden dzień..

Początkowo złapałam zapalenie pęcherza, co u kobiet bywa ponoć dość częste, a potem nerki mnie zaczęły boleć, więc udałam się do lekarza.. Chciałabym być już po tym usg, byłabym o wiele spokojniejsza wiedząc co to, a teraz jeszcze święta i całe to zamieszanie :roll:

 

Tak w ogóle zapisałam się do psychologa na terapię, ze względu na mój wypis musiałam szukać nowego, mam nadzieje, że będzie znośnie i przypadnie mi do gustu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

między mną a chłopakiem się zaczęło poprawiać jak troche mi nerwica dała luzu, ale wczoraj dostałam ataku wieczorem, przez co nie było planowanego współżycia i ja mam poczucie, że był zły dziś cały dzień na mnie, że rozczarowałam go, bo miało by lepiej, a znów atak...niby mówi, że tak ni jest, żebym nie wmawiała sobie głupot, bo tak nie jest, ale ja to tak odczuwam...ciągl czuje się pod presją, że musi być szybko ok, że juz musi wszystko wrocic do normy, a jak sie pojawi slabszy dzien, atak, to znow wszystkich rozczarowuje :(

 

a rodzicie w ogole mnie nei rozumieja, boje sie przebywac w domu, bo boje sie ,ze jakmnie zacznie bolec strasznie zoladek, to nie zareaguja, tylko beda krzyczec, boje sie, ze cos mi sie bedzie dzialo, a oni nie zareaguja. Ojciec tylko na mnie wrzeszczy, a mama mowi, ze za bardzo skupiam się na sobie i powinnam przestań tak o tym myslec, ale jak chce pogadac i powtarzam ciagl ,ze sie zle czuje ,e sie boje ,ze cos mi jest, to zaczyna sie denerwowac i wkurza sie na mnie :(

 

jestem z tym sama jak palec, nikt mi nie pomorze...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

buu trzymam kciuki za to aby było dobrze ;)

 

milka89 rozumiem , co czujesz , ja miałam znowu i mam odmiennie co do bycia w domu nie chce broń Boże żeby ktoś zauważył że źle się czuję, nie chce aby pomagał bo wiem , że w moim przypadku mi to nic nie da a tylko będzie męczyło wyrzutami sumienia i gorszą samooceną samej siebie . Oczywiście każdy przypadek jest inny i nikomu niczego nie sugeruję ;)

Czytam , że rodzice złoszczą się na Ciebie za ten "egocentryzm" i tak sobie myślę na podstawie autopsji , że my nerwicowcy bardzo często tak się zachowujemy i czujemy. A ja może ostatnio Ameryki nie odkryłam ale doszłam do wniosku , że im mniej koncentruję się na atakach i ogólnie na nerwicy tym mniej ją odczuwam ! Wiem , wiem biorę leki ale nie widzę w nich jakiegoś złotego środka , coś pomagają , ale pomagają mi z tego wyjść , pomagają w mojej wewnętrznej walce.

 

Może spróbujesz mniej koncentrować się na nerwicy ? Na atakach ... skupiać uwagę na czymś innym , zawsze znaleźć choćby najmniejszy punkcik ... na którym mogłabyś się skupić i nie byłby to kolejny atak paniki ...

Spróbować przecież można , a możliwe , że zadziała ... i pomoże. I to adresuję do każdego z nas ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj mamy Niedzielę Wielkanocną.

Z tego tytułu życzę wszystkim forumowiczą przede wszystkim spokoju ducha. Oby w te święta wszyscy choć na chwilę zapomnieli o objawach i słabościach które nas męczą każdego dnia. Życzę wam obyście już każdego dnia budzili się z uśmiechem na ustach. A do tego wszystkim kobietą Mokrego dyngusa... :mrgreen:

 

WSZYSTKIM ZDROWYCH I WESOŁYCH ŚWIĄT !!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie wesołych....

U mnie sie okazało że musiałam tydzień wcześniej pojechać w rodzinne strony do mamy na święta bo wsadzili biedaczce noge w gips. Jechałam z mocnym postanowieniem że poinformuję ją o swojej NL i depresji, ale nici z tego...jest jak zawsze, mi nie wolno źle się czuć, mam wrażenie że gdybym z nią otwarcie porozmawiała to po prostu by mnie wysmiała. W związku z tym że mama unieruchomiona, na mojej głowie były zakupy (wybierałam sklepy w których było mało ludzi i leciałam przez nie jak tornado), sprzątanie (słabo mi, w głowie karuzela), wczoraj z koszyczkiem na święcenie, jakoś dałam rade, łeb mnie boli, smarkam krwią. Jutro bądź we wtorek do domu i zaczynam w końcu brać seroxat, mam dosyć, żebym nawet nie mogła wyjść normalnie z psem, bo czuje że padne..bez sensu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Święta Święta i po Świętach ! I dobrze 8) Nie było tak źle ale nie przepadam za tymi Świętami w dodatku czas mi przeleciał jak przez palce bo nic konkretnego nie zrobiłam , ale za to trochę odpoczęłam , dzisiaj miałam świetny dzień , znalazłam magię w zwykłej codzienności byliśmy z moim partnerem nad takim hmmm zalewem ... biegaliśmy boso po piasku i się ścigaliśmy a na końcu wydeptaliśmy w piasku ogromne serce na pół plaży :mrgreen: No a z okazji , że dziś lany poniedziałek nie zabrakło burzy i deszczu , tak że czuję się spełniona ! :mrgreen: Teraz zbieram się do pisania pracy na lapku bo niestety przez te Święta byłam tak nie zorganizowana , że jak zwykle zostawiałam to na ostatnią chwile 8)

 

Co do nerwicy zaczyna się odzywać gdy pomyśle , że już pojutrze będzie trzeba powrócić do rzeczywistości ... no i w tym tygodniu pewnie odwiedzę mojego psychiatrę bo leki się kończą i nie wiem czy będę nadal brać to co biorę teraz czy może coś innego , ale świetnie się czuję po tych lekach więc myślę że bez potrzeby zmieniać doktor nie będzie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Manka, też się cieszę, że święta się skończyły. Ale z drugiej strony właśnie.. ten powrót do rzeczywistości :?

Ostatnio zaczęły się u mnie pojawiać coraz częściej myśli, chyba przez ojca.. że ja też żyję w kłamstwie, że mnie też oszukiwano/oszukuje i co najgorsze że o tym nie wiem :(

Usiłuję sobie przypomnieć jakieś wydarzenia, które mogłyby o tym świadczyć..

Niektóre wspomnienia wzbudziły we mnie niepokój i wątpliwości.

Świadomie czy nieświadomie nakręcam swój umysł. Najgorsze jest to, że już nie wiem co jest prawdą. Czy to tylko myśli czy może faktycznie tak jest? Zamierzałam o tym porozmawiać z partnerem, ale to pewnie tylko pogorszy sytuację. Czuję, że muszę się odsunąć bo zostanę skrzywdzona, a z drugiej strony wiem, że to głupie, ale ta myśl wraca.

Nie umiem sobie z tym poradzić :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich po świętach...

Świętach? ja jakoś ich nie odczułem, jeden dzień, drugi, i bach, powrót do rzeczywistości, praca, i codzienność....

A do tego jakoś u mnie nie chce padać, ani kropla nie spadła, wręcz pachnie mi to suszą...chyba jakiś taniec deszczu by się przydał czy co... :mrgreen: Jak wy to robicie, że u was,co czytam to pada i pada, ja też chcę!!!

Wczoraj też wylądowaliśmy nad jeziorem, piasek woda, tylko szkoda że jeszcze kąpać się nie wypada, a ja tak lubię pływać.

Ale cieszę się że MANKA zaczynasz doceniać uroki życia, i chyba właśnie dla takich chwil po prostu człowiek żyje... Ja jeszcze chyba nie potrafię tego docenić, jeszcze chyba mi po prostu trochę brakuje takiego szczęścia, i zapomnienia... zapomnienia o wszystkim, i skupienia się na tym co dobre. Nie wiem, czy to kwestia tępa życia, czy przemęczenia, ale całe dwa dni prawie nic kompletnie nie robiłem, w sumie nawet nie chciało mi się zrobić herbaty, zamiast zamykać się w czterech ścianach, to chyba powinienem bardziej aktywnie wypoczywać, a u mnie wypoczynek ogranicza się do leżenia, lub spania, albo patrzenia się w tv, taka trochę lipa...

Ostatnio też stwierdziłem że jestem taki dość zimny dla mojej partnerki, nie wiem o co z tym chodzi, niby jest wszystko ok, ona aż się pali do mnie, a ja tak jakoś to wszystko przyjmuję bez entuzjazmu, może to wina tych tabletek które biorę, w końcu z tego co wiem, to one powodują, że mniej odczuwam emocje, nie wiem....

BUU

Tak mi się wydaje że im bardziej o tym myślisz, tym bardziej w to brniesz, i na odwrót, im bardziej brniesz, tym bardziej o tym myślisz, i powstaje nam takie błędne koło...

Z tego co mi kiedyś napisałaś, to wcale ci się nie dziwię, że masz takie ciągłe podejrzenia, sam bym na pewno tak myślał w twojej sytuacji. Nie wiem co ci poradzić?, chyba po prostu szczerze porozmawiać z ojcem, tylko czy ta rozmowa będzie szczera, skoro to on jest sprawcą tych wszystkich kłamstw...ale powinno ci się zrobić lepiej po tej rozmowie. A co do partnera, to chyba powinien wiedzieć co się z tobą dzieje, jak będziesz to ukrywać, to prędzej czy później to samo wyjdzie z ciebie, a wtedy może być już tylko gorzej.

Siedząc i myśląc o tej sprawie, to niestety ale nic nie wymyślisz, będziesz się tylko zadręczać, aż te myśli cię przerosną.

Musisz coś z tym zrobić, bo cie to zniszczy.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tg--ice, a jakie tabletki zażywasz? Mogły się pojawić jakieś skutki uboczne, albo po prostu masz 'taki okres', przynajmniej ja takie miewam.

Już rozmawiałam z ojcem nie raz. Stoi uparcie przy swoim, gra. Niby ma się czego bać, ale z drugiej strony.. To jest wszystko tak ładnie zamaskowane.. I zdaje sobie sprawę, on pewnie też, że jakbym to ja zaczęła to mama mogłaby mi nie uwierzyć, w końcu to ja jestem zaburzona.. Ona ciągle mi mówiła, że sobie wymyślam problemy. Nie byłam z nią zbyt blisko, mam do niej żal za niektóre rzeczy, ale tak cholernie mi przykro jak na nią patrzę. Strasznie mnie to już męczy i masz rację coś muszę zrobić. Niech robi co chce, ale niech mnie tym nie obarcza, niech to się nie odbija na mnie, na moich relacjach, związkach, na tym co już zbudowałam już sama wiadomość wystarczająco mną trzepnęła. Straciłam jakieś poczucie bezpieczeństwa wśród tego całego chaosu, czuję się niepewnie, nieufnie. I tak doskonale znam mechanizm błędnego koła, ale ostatnio ciężko mi to zatrzymać :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do tego deszczu to chętnie dmuchnę chmurki w Twoją strone tg--ice tylko czy mam tyle siły w płucach ? :mrgreen:

No ale pogoda póki co u mnie piękna , jeszcze tylko jutra uczelnia i 6 dni wolnego ale tym razem postaram się jakoś ten czas zagospodarować , nie tak jak ostatnio . To samo właśnie miałam przez Święta dlatego z takim entuzjazmem pisze o tym , że się skończyły :mrgreen: Ja jestem takim dziwnym typem samotnika . lubię ciszę ... spokój a jednak czasem mam ochotę żyć aktywnie takie nie co inne koło dość scentrowane :mrgreen: w przeciwieństwie do tego które wy opisujecie.

tg--ice to nie musi być wina tabletek a jeśliby nawet to zazwyczaj jest to przejściowe , też miałam podobnie na początku , ale jak będziesz się nakręcał , że to wina tabletek to z każdą kolejną będziesz żyła w takim mniemaniu . Dlatego może warto doszukać się przyczyny we własnej głowie.

buu co do Twojego problemu to nie powinnaś się obarczać winą , pogrążać w takim myśleniu , domyślam się co czujesz gdy musisz patrzeć na tak "chorą sytuację" na którą nie możesz nic zaradzić , jednak nie powinnaś się tym przytłaczać , pamiętaj każde kłamstwo ma krótkie nogi ... ja się kiedyś z tego śmiałam , i już kilka razy boleśnie się o tym przekonałam , czasami kłamstwo można utrzymywać w tajemnicy latami a jednak po jakimś czasie wyjdzie . Nie pogłębiaj się w takim myśleniu ... zostaw to samo sobie i niech będzie co ma być . Pamiętaj zmienić możesz tylko siebie , zresztą każda "złota książeczka" Ci to powie , że jeśli chcesz zmian powinnaś zacząć od siebie , bo świata , ludzi ... nie zmienisz a tylko twoje trudy pójdą na daremno , wypalisz się ... Gdyby tylko każdy człowiek chciał pracować nad sobą świat byłby piękny ! Niestety taka myśl jest jak Utopia .

Człowiek często obserwując to co się dzieje wokół dostrzega ludzkie błędy etc. i automatycznie się próbuje do nich dopasować , porównywać się ... szuka dziury w całym . Na jednych to działa jak antidotum , uczą się na cudzych błędach , na innych działa znowu przeciwnie , często nawet człowiek nie zauważy jak zacznie sobie wmawiać jakieś głupoty. A może inaczej coś , co nie ma tak naprawdę miejsca . Tak łatwo wmawiać sobie rożne rzeczy , obniżać naszą samoocenę .

 

Ja dzisiaj czekając na przystanku podsłuchałam rozmowę dwóch starszych Pań (wiem , że to nie ładnie) :P Jedna żaliła się drugiej i na odwrót , i gdy się tak przysłuchiwałam to doszłam do wniosku , że te problemy jakie ja mam i jak nazywam je "problemami na światową skale" są jak rodzynki . Doszłam też do wniosku że za cholerę nie wymieniałabym się nimi. A gdy tak patrzyłam na te Panie to ciągle się powtarzały w tych problemach , tak je utrwalały ... a nie warto się przecież utożsamiać z czymś co przecież jest tylko chwilowe ... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wybaczcie że się nie odzywałem, ale ostatnie dni miałem dość wariackie...

BUU...

jeśli chodzi o moje leki, to biorę eliceę dwa razy na dzień, mój psychiatra ostatnio jak byłem u niego to powiedział że leki mam odpowiednie, więc chyba to nie to. Problem natomiast chyba tkwi we mnie, i mojej psychice, a natomiast odkąd pamiętam to zawsze byłem mierzony tym ile zrobię, nawet rodzice gdy nie mogłem pracować, to miałem wrażenie jakby się ode mnie odsuwali, może od tego to wszystko się zaczęło. Ostatnio zauważyłem że mam jakieś zapędy schizowe, a natomiast pracoholizm. Gdy tylko jest mi trochę lepiej, to narzucam sobie dużo zajęć, wierząc, że to mi wszystko rozwiąże, a gdy natomiast jestem w tym wszystkim zabiegany, to od razu mi się pogarsza, i takie błędne koło...

Pewnie i tym razem tak było, miejmy nadzieję że to tylko taki okres...

Natomiast dość długo zastanawiałem się odnośnie twojego problemu, i chyba nie widzę tutaj innej opcji,jak trzepnąć to wszystko. Nikogo nie zmieniaj, są dorośli, i chyba wiedzą co robią. I na pewno nie zostawiaj tak sobie tego, to chyba nic nie da,zwłaszcza jak już wiesz o tym wszystkim. Życie w kłamstwie było ,,dobre" gdy o nim nie wiedziałaś, a jak wszystko wyszło na jaw, to masz wrażenie że została ci zabrana ,,jedyna pewna" rzecz na tym świecie. A tak nie jest. Spróbuj (choć wiem że to nie łatwe) odizolować się ob nich, spojrzeć na wszystko z dystansu, zająć się zupełnie czymś innym, skupić się na przykład na własnym związku, na własnych problemach. Masz swoje życie, swój świat, a oni tylko w nim mącą. Wcześniej napisałaś że twój partner czasami cię nie rozumie, może trzeba było się na tym skupić, na naprawie niedociągnięć w związku, chyba że nie chcesz...

Wiem, mi jest tak łatwo pisać o tym wszystkim, skoro to ty przeżywasz, ale pamiętaj że to zależy tylko od ciebie, życie masz tylko jedno, i zaufaj mi, jesteś za młoda żeby się tak męczyć....współczuję.

 

A tak na marginesie, to dwa dni temu wracam sobie po pracy do domu, a mój starszy na wejściu się mnie pyta, co nabroiłem?

Okazało się że przyszło pismo z sądu, że pod koniec maja, będę przesłuchiwany w charakterze światka. I nerwy jak cholera...

Około dwa lata temu, jechałem w nocy odebrać siostrę z imprezy (wiecie dobry brat) Deszcz lał, że niewiele było widać. Na przejściu wyskoczyła mi pewna kobieta, lekko ją potrąciłem, tak że tylko w samochodzie oberwałem lusterko, dostałem mandat, zabrali mi 10% zniżek z oc, i na tym się sprawa skończyła. Gorsze było po tym, jeszcze nie leczyłem się psychiatrycznie, nie wiedziałem że mam nerwicę, i gdy byłem na komendzie odebrać mandat, to już się gorzej czułem, było mi strasznie duszo. Ale gorsze były następstwa tego... następnego dnia był chyba najgorszy dzień w moim życiu! Cały dzień nie mogłem dojść do siebie, w głowie mi się kręciło, pociłem się cały, gdy tylko zasnąłem to budziłem się przerażony. Cały czas miałem uczucie lęku, wydawało mi się jakbym był w jakimś koszmarze, śnie z którego nie mogłem się obudzić. Teraz po dwóch latach chyba kobieta nie dostała żadnego odszkodowania, więc skarży moją firmę ubezpieczeniową (PZU) a ja jestem powołany na światka. Jak tylko dostałem to pismo,to wszystko zaraz mi się przypomniało, i zaraz nerwy i lęk...

Szkoda że jest to dopiero na końcu maja, tak bym poszedł od razu, powiedział co swoje, i mógł zapomnieć o tej całej sprawie, a tak to miesiąc będę się musiał borykać z nerwami, i pytaniem ,,Czego oni chcą ode mnie?"

A już prawie zapomniałem o tej całej nieprzyjemnej sprawie..... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie, przyklejanie banana i udawanie że wszystko jest ok, to chyba jedyne co nam pozostała... :roll:

Świat nas nie rozumie, bliscy nas nie rozumieją, w sumie to nikt nas nie rozumie. Ale z drugiej to można powiedzieć że przez to jesteśmy niepowtarzalni, i jedyni w swoim rodzaju.... :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam wrażenie,że moja rodzina dopiero teraz zaczęła traktować moje "schizy" poważnie. Do tej pory jak im o nich mówiłam głośno wzdychali, przekręcali oczami, nawet czasem krzyczeli, bo myśleli chyba, że tym wyrzucą mi to z głowy...wkońcu wzięli się za mnie bo byłam nie do wytzumania i kazali się leczyć...teraz starają się ze mną o tym wogóle nie rozmawiać, żeby nie zakłócać terapii. Widzę, że się martwią:( Najbiedniejszy jest mój mąż...on jest w to najbardziej zaangażowany. Na szczęście jest baaardzo cierpliwy i cały czas nastawia mnie optymistycznie, i robi wszystko żeby odwrócić moją uwagę. Choć myślę,że jeśłi ktoś nie przechodził nigdy przez to co my nie ma pojęcia jak nam pomóc...bo nie wiedzą, że to wszystko się zmienia w mgnieniu oka. Może być super, a za chwilę znowu....ja na przykład ostatnio czułam się świetnie. Nawet pomyślałam sobie że głupia byłam,że tak sobie wkręcałam...po czym zobaczyłam reklamę hospicjum...i wszystko diabli wzięli:( I znowu jest źle:( I jak ktoś kto nie wie jak to jest może wogóle próbować nas zrozumieć...?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze że mąż cie wspiera, na pewno jest to ci potrzebne, ale nigdy cię do końca nie zrozumie, nawet jakby bardzo chciał. W nerwicy niestety nic nie można przewidzieć, tak jak już napisałaś, teraz jest dobrze, ale za chwilę może być już źle. Wystarczy nieodpowiedni bodziec, sytuacja, myśl, i już jest tragedia... Nasi bliscy mogą tylko nas wspierać, ale drogę do wyzdrowienia niestety musimy przebyć sami i tylko sami, i nikt tego za nas nie zrobi....

Ale odpowiednia terapia na pewno cię postawi na nogi, powodzenia.... :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tg--ice, jakoś mi umknął Twój post. Dziękuje za zainteresowanie. Spróbuję się odciąć od tego jak tylko to możliwe. Muszę się zająć własnym życiem, nakładanie na siebie kolejnych problemów nie jest dobrym rozwiązaniem. Na pewno nie będzie łatwo. Ostatnio ta kobieta nas odwiedziła. Nie wychodziłam z pokoju bo bałam się, że jak ją zobaczę to mnie trzepnie i coś wypale. Może z czasem będzie lepiej.

Co do mierzenia osiągnięć mogę się pod tym podpisać. Zawsze czułam, że patrzy się na to co robię, na moje oceny, osiągnięcia, nie na to jakim jestem człowiekiem, co czuje. Pamiętam, że gdy podwinęła mi się noga też miałam wrażenie odtrącenia, ciągle słyszałam jakieś porównania do innych, którzy ciężko pracują, robią to i tamto. Nerwica też sprawiła, że czułam się niedoskonała, bo ogranicza mnie na wielu polach. Ale co to za życie skoncentrowane na ciągłym pościgu? Już jakiś czas temu zrozumiałam, że to nie ma sensu, chociaż siedzi gdzieś to we mnie.

2 lata to sporo czasu.. Wiem, że takie zdarzenia tylko potęgują złe emocje i człowiek chciałby jak najszybciej mieć to już za sobą. Wszystko będzie dobrze, to nie Twoja wina, tylko Twojego ubezpieczyciela

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich jak po majowym weekendzie ?

U mnie było super ... prawie :] Jak zwykle nerwica dała się we znaki. Akurat skończyły mi się leki i jutro się wybieram do psychiatry po następne , mam nadzieje , że będzie i nie ze chce sobie przedłużyć majowego weekendu :roll: W sumie to myślałam , że będzie gorzej tak obserwowałam z każdym dniem jak leki się kończą i nagle taki przestrach "A co będzie jak się skończą znowu będzie mnie męczyć jak przedtem , może jakieś skutki podstawieniowe ?!" Ale nie było tak źle , co prawda jestem bardziej niż normalnie poddenerwowana ale da się wytrzymać . A to już przeszło prawie tydzień bez leków . Widzę , że sama dużo sobie już zawdzięczam a leki mi w tym pomagają.

Tak więc jutro zapowiada się wizyta u lekarza , no i już ruszam na uczelnie , zapowiadają się dwa pracowite miesiące :] Ale dam radę przynajmniej będę miała coś co będzie mnie mobilizowało do ciągłej pracy nad sobą .

Czuję ogromną sile do zmian wszystkiego na lepsze... to chyba ta siła majowego Słońca . Zycze wam wszystkim takiej siły i mocnej nadziei na każdy dzień !

Tym czasem ja uciekam wykorzystać na 100% ostatni dzień majowego długiego weekendu . Trzymajcie się wszyscy cieplutko !!! :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sebastian86

Co rozumiesz przez ten hamulec bezpieczeństwa...?

 

Manka

Cieszę się że w końcu korzystasz z życia, i oby tak dalej. U mnie niestety ten długi majowy weekend był bardzo zimny, a wręcz w nocy były też przymrozki. Także z korzystania ze słońca, nici... Ale odpoczynek się przydał, szkoda że ta nerwica czasami daje znać o sobie, i niestety te złe chwile przyćmiewają te leprze ,ale miejmy nadzieję że będzie lepiej. A co do pracy nad sobą, to jakoś ostatnio to mam wrażenie, że jestem w punkcie bez wyjścia, że po prostu nie wiem co dalej robić, nie wiem jak dalej pracować nad sobą? Cieszę się że ty nie masz takiego problemu, pozdrawiam...

 

buu

Cieszę się że to zrozumiałaś, po prostu żyj swoim życiem, i tyle. Tylko to chyba taka trochę dziwna sprawa, skoro mimo tego wszystkiego, ta kobieta jak gdyby nigdy nic was odwiedza. Trochę to bezczelne ze strony twojego ojca, skoro przyprowadza ją do domu, ale dobra, nic mi do tego ...., ale ty rozegrałaś to po mistrzowsku i po prostu to olałaś...

Kurcze zauważyłem ostatnio, że moi rodzice stawiają prze demnom taką jakby barierę nie do przeskoczenia, mógłbym naprawdę sobie każdego dnia ręce wyrywać, a i tak nie będą zadowoleni. Może tego po prostu mi brakuje, tych słów, lub gestów, które dają do zrozumienia: ,,synu, jesteśmy dumni z ciebie" . Nigdy tego nie usłyszałem od nich. Już mój szef w pracy potrafi być bardziej ze mnie zadowolony niż moi rodzice, takie to trochę bez sensu... Całe życie chciałem im pokazać że jestem coś wart, a i tak nie potrafię... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się chyba dzisiaj za bardzo pośpieszyłam z tym , że ten dzień będzie taki przyjemny i na luzie eh. Zaczęło się psuć już koło 15 h :roll: jak zwykle czepiły mnie się jakieś dziwne leki , a co najlepsze chociaż w głowie miałam "diabelski młyn" momentami to jednak taki niebezpieczny spokój przeze mnie przemawiał a oczy normalnie zawieszały mi się w jednym punkcie , nie docierało nawet do mnie to co mówią inni chociaż przecież wszystko dokładnie słyszałam.

Potem aż do teraz było trochę lepiej , aż moja mama zaatakowała mnie . Rozumiem każdy ma prawo do gorszego dnia , u niej zdarza się to notorycznie . Po prostu każdy powód dobry jest do wyładowania emocji na kimś innym. Szczerze jestem już dorosłą kobietą, niezależna od niej , jedyne co nas łączy to toi , że mieszkamy pod jednym dachem . Czasami mam ochotę się wyprowadzić i uciec stąd jak najdalej w z drugiej jednak strony nie potrafię za bardzo jestem przywiązana i kocham . Z matką zawsze łączyły mnie chłodne relacje odkąd pamiętam może kiedyś były cieplejsze nie mniej jednak nie pamiętam tego ... I nie cierpię z tego powodu. Ale takie nieoczekiwane ataki potrafią człowieka nawet najsilniejszego zwalić z nóg tak że siedzi jak roślina i myśli sobie "Co jest grane?To się kiedyś skończy?"

Tak więc jest po prostu git majonez , poprztykałam się z matką , liczę już godziny żeby iść jutro do lekarza na dodatek dopadł mnie kaszel po wczorajszej jeździe w deszczu ;] :time:

Powtarzam jak mantrę ... ZAWSZE PRZECIEŻ TAK KUR... NIE BĘDZIE ! :bezradny:

 

-- 04 maja 2011, 18:59 --

 

otworzenie sie przed matką podzialalo kojąco. ktos taki jak matka to pewien hamulec bezpieczenstwa...

 

 

Matka działa na Ciebie jak hamulec bezpieczeństwa ? Czy oznacza to że w jakiś sposób Ci pomaga ? Bo tylko tak to rozumiem ...

U mnie jak widać działa to na odwrót :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ZAWSZE PRZECIEŻ TAK KUR... NIE BĘDZIE !

I to niestety pozostaje nam powtarzać,i po prostu żyć w przekonaniu że te słowa kiedyś się się spełnią, tylko możemy żyć tą nadzieją....

Manka, wiem co dokładnie czujesz, mnie także czasami wkur... moja mama. Czasem mamy kontakt dość dobry, że po prostu do rany przyłóż, a gdy coś ją trafi to po prostu nie ma zmiłuj, i po prostu ogień na dachu, w skrucie...

Ciekawie porównałaś człowieka do rośliny, też tak się czasami czuję, czuję po prostu bierność, że przez tą nerwicę to pół życia mi po prostu ucieka, że jestem roślinką która tylko po prostu żyje i nic nie może zrobić, tylko i po prostu żyje....

Odnośnie rodziców, to moja sprawa co do nerwicy, to skończyła się na tym że poszedłem do psychiatry, i najważniejsze że mi pomogło. Teraz nawet już nie pytają jak się czuję itp. Wcześniej gdy miałem bardziej dokuczliwe objawy, to trochę się interesowali, a teraz to już prawie nie.

Czasem mam wrażenie że zostałem sam ze swoimi problemami i lękami, tylko została mi moja narzeczona, ale ona też ma sporo swoich problemów, po prostu nie chcę jej już zamęczać moimi lękami i gorszymi dniami. Na szczęście jest to forum. Czasem nawet mam wrażenie że tutaj jestem bardziej otwarty niż przed nią, po prostu rozumiem że ona ma też swoje życie, życie poza nerwicą. Na dobrą sprawę to ona nawet nie wie co mi tam w głowie siedzi, ale z drugiej strony, to ja nawet sam do końca nie wiem.

Także manka nam tylko pozostaje wegetować i czekać na te lepsze dni, i oby było ich jak najwięcej.... :mrgreen:

Inne osoby nawet nie przypuszczają że w sumie to każdy nerw skierowany w naszą stronę, odbija się stukrotnie w naszej głowie, ale to chyba wynika z niewiedzy, że po prostu wciągając nas w stresowe sytuacje po prostu nas krzywdzą, i tyle...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×