Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja objawy


richi

Rekomendowane odpowiedzi

Witaj Avoria

Odrazu uprzedze Cie, ze nikt tu nie jest od odpowiadania na pytanko "czy to depresja" tak wiec nie szukaj tu diagnozy i naprawde nie martw sie tym,ze jej tu nie dostaniesz oki? gut :)

No a teraz bardziej do rzeczy.

Myśle, ze powinnas o tym z kims pomowic. Mysle, ze najlepiej aby tym kims byl lekarz znajacy sie na ludzkiem psychice - psycholog albo bezpieczniej psychiatra. I nie boj sie stereotypu, ze jak sie chodzi do psychiatry to jest sie innym NIE - poprostu ma sie problem. Naprawde zachecam Cie na taka wizyte. Mozesz zaczac od rodzinnego on Cie pokieruje dalej.

Avi ludzie tacy jak Ty i ja i wielu, wielu innych sa bardziej podatni na wszelkie przykrosci wiec napewno nie ma co siebie samych o to obwiniac, ze jest sie takim a nie innym. Stany depresyje oraz sama depresja sa bardzo podstepne i wplywaja niesamowicie na nastroj, pojmowanie swiata a nawet tok myslenia i rozumowania. Wspolczuje Ci, ze musisz sie trudzic z wlasnymi myslami bo wiem, ze to paskuda sprawa ale jak najbardziej Cie rozumie. Na wlasna reke mozna z tym walczyc robiac(probujac robic) to co sie lubi, wykonywac rozmaite zajecia nie wymagajace wielkiego skupienia, opieraniu sie tym niechcianym myślą gdy nadchodza (probie ucinania ich, konczenia z nimi) oraz rozmawiajac z innymi o naszych uczuciach, emocjach, bólach oraz potrzebach zwiazanych z tym. Wiem, ze na papierze wszystko wyglada pieknie ale wlasnie probojac dzialac w ten sposob da sie wyjsc na prosta. Czasem potrzeba doladowania z zewnatrz czyli lekow a mozliwe, ze byly by Ci bardzo przydatne wiec jeszcze raz namawiam na wizyte u lekarza specjalisty.

A teraz taka perspektywa bardziej czasowa.

Jak piszesz - bardzo wszystko przezywasz. Pech chciał, że musiałaś trafic na takich a nie innych ludzi w dotychczasowym zyciu ktorzy to swiadomnie albo i nieswiadomnie wykorzystali i tu szczere wspolczucia z mojej strony . Avoria takie stany depresyjne jak i sama chorobe da sie wyleczyc. Co do tego nie ma watpliwosci choc uprzedzam, ze bywa to naprawde ciezka droga. Jednak nagroda jest naprawde wspaniala wiec napewno warto walczyc. Gdy juz bedzie po tym (a mozliwe ze uda Ci sie szybko z tym uporac) spotkasz ludzi ktorzy sprawia, ze to iz przezywasz wszystko troche bardziej stanie sie darem ;) Zawsze uwarzalem, ze ludzie co lubia grywac na skrzypcach sa bardzo wporzadku ;) i tu chcialbym Cie namowic zebys nie zaprzestawala tego. 3maj sie mocno Avoria i zycze powodzenia na dalszej drodze !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli to rzeczywiście skutek przepicia to po krotszym lub dłuższym okresie po prostu minie. Ale jeśli nie jesteś pewnien to zapytaj fachowca. Moze i powtarzam tylko to co mowia poprzednicy ale wiekszej logiki w tym sie nie dopatruj. Ja zaczelem od rodzinnego lekarza wiec Tobie proponuje to samo. On Cie napewno pokieruje. A teraz zbieraj sily bo jutro a najdalej pojutrze masz wizyte ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NOm...ale ja jestem niepełnoletni...nie powiem lekarzowi przy rodzicach ze to od przepicia nie :( ? a a

 

 

ale ja juz od 3 tygodni nie pije i to uczucie takie mialem przez pierwszy tydzien pozniej minelo i byl tydzien normalny nic nie piłem i znowu sie zaczelo i mam tak az do teraz a nic nie pilem...:(

 

[ Dodano: Wto Lis 21, 2006 9:16 pm ]

a nikt z Tego forum nie mial nigdy tego typu objawów po przepiciu? :))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dziękuje.Co do psychologa to już a może dopiero w środę idę na wizytę.Coprawda cudem udało mi się na nią umówić ponieważ jak powiedziała recepcjonistka:terminy są dopiero po nowym roku w tym roku limit pacjentów czy tam godzin został wykorzystany.Ale skontaktowałam się z tym psychologiem i idę.Mama Nadzieję że mi szybko pomoże.Jeszcze raz dziękuja za bardzo miłe słowa pocieszenia :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z moich doświadczeń wynika, że głęboką depresję czasem trudno bardzo wyleczyć. Nie chorowałam może długo bo jakieś 4-5 miesięcy, ale za to bardzo intensywnie. Czułam się jak królik doświadczalny, przetestowano na mnie chyba z 10 różnego rodzaju leków, zanim lekarz dobrał właściwy ( a stało się to tylko dzięki temu, że dopadły mnie urojenia i ruszyliśmy z neuroleptykiem). Nie jestem w stanie przypomnieć sobie moich uczuć z tamtego okresu (na szczęście :)), pamiętam tylko, że to był koszmar. Ja osobiście wolę jednak nerwicę. Obawiam się, że drugiej depresji nie dałabym rady, a niestety jest bardzo duża szansa, że znów nadejdzie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A wiecie co mnie dziwi? Że często jest tak ,ze najbliżsi ludzie nie widzą co się dzieje z kims kto jest w ich otoczeniu. Wszyscy sa tak pochłonięci swoimi sprawami, pracą, studiami, realizacją wlasnych celow ,ze potarfią niezauwazyć ,ze z kims bliskim dzieje się coś złego. jak mozna niezauwazyć , że córka czy siostra ma powazny problem. Nie pomóc, nie porozmawiać, nie starac się zrozumieć? Nie chodzi mi tylko avorię, zresztą nie chce w żadnym stopniu krytykowac jej rodziny, tylko tak ogólnie naszła mnie taka refleksja.Troszke to zrzucam na karb dzisiejszych czasów, na wyścig szczurów, na biede społeczeństwa itp.Ale i tak jakoś to do mnie nie przemawia.

Avoria, może bedzie potzrebna rozmowa z całą Twoją rodziną.By cię mogli wesprzeć w trudnych chwilach muszą wiedziec co jest grane i rozumiec to.

Poza tym trafisz do dobrego psychologa, skoro przedłożył Twoje dobro nad budżet Kasy Chorych, na pewno ci pomoże :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że ludzie czasami nie chcą zauważyć, o wiele łatwiej jest żyć z klapkami na oczach. Mój tata dzisiaj to niby z ironią, pół żartem spytał się czy nie jestem na nich obrażona, a może wezwać karetke bo córka nam zaniemogła na mowę . Matka kiedy zauważyła jeszcze czerwone blizny na nadgarstku, uwierzyła, jak powiedziałam, że zachaczyłam o płot. Przyjaciele myślą, że jestem obrażona na cały świat i nic mnie nie obchodzi.

Poprostu łatwiej jest nie widzieć czyjegoś niemego krzyku o pomoc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak,tylko wszyscy mowia ze trzeba isc do psychologa. a jesli ktos nie ma pieniedzy? lub mieszka pod miastem?

ja teraz wierze,ze same leki mi pomoga. wierze,wiec juz jest lepiej.

nie mam sily pracowac nad soba, choc robie to co musze i nie wylaczam sie z zycia.

czesto mam jak zostalo w pierwszym poscie napisane, brak odczucia doslownie rzeczywistosci ktora mnie otacza. tak jakby ktos mnie wrzucil do jakiegos filmu bo nie znajduje sie tam w "calosci".

nie wiem, w sumie bzdury pisze, kazdy to wie. ale jesli Tobie jest zle, chcesz zeby ktos lub cos zwrocil Ci szczescie, to tak na prawde nikt tego za Ciebie nie zrobi. szukasz pomocy wszedzie, wchodzisz tu, pytasz, idziesz do lekarza, bierzesz leki, ale tak na prawde nikt inny "obcy" nie wyleczy tego co dzieje sie w Tobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sama mam mocny problem z alkoholem. ale, kiedys w wieku 17 l. jak pzredobrzyłam z alkoholem- miałam coś podobnego. Dziwczyna, z ktora sie zakumplowałam (był to obóz) okazała się pielęgniarka i powiedziała, że jak się ciągle pije alkhol i mało je owoców - ma sie takie sqrcze i w ogóle podobne objawy. Nakupowałam sobie mnóswto owoców i warzyw i potem wszystko minęlo i było ok :) chociaż jak mówisz, ze miałeś badania krwi.... ale mogły to być badania robione w czasie, kiedy akurat nie brakowało Ci żadnych witamin itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No więc byłam dziś na pierwszej wizycie u psychologa i dowiedziałam się że mam prawdopodobnie młodzieńczą nerwice pomieszną z depresją :( Że będę miała terapię która może trwać 9 miesięcy oraz że zacznę ją dopiero od stycznia bo wcześniej się niestety nie da :( A narazie mam skontaktować się z psychiatrą żeby dał mi jakieś leki i czekać.Może wytrzymam...muszę :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

strasznie duzo napisane o depresji.....ja wypowiem tylko malenkie zdanie na temat czym dla mnie jest moja depresja: depresja to to gdy zycie boli!!!!!!!!!,codziennie modle sie o jakas chorobe nieuleczalna bym samobojstwem nie skrzywdzila mojej mamy,wstaje bo musze jesc,jem bo musze zyc.....i tak juz 2 lata sie mecze i leki i nikt i nic mi nie pomoze...nie widac zadnej drogi bo i nie ma sie sily szukac.ot i tyle-to depresja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyskoczyła Wasza stronka. Chciałam się dowiedzieć czegoś na temat moich ostatnich zachowań i chyba znalazłam odpowiedź. Chyba zaczyna się jakaś deprecha. Ale do rzeczy. Odkąd pamiętam zawsze zasypiam kręcąc pukiel włosow, później było gładzenie ich przy każdej okazji, ale teraz przerodziło się to w drapanie sie po głowie mimo, że nic nie swędzi. Jestem rozdrażniona, momentami wręcz agresywna, drżą mi dłonie, brak mi energii do życia, czuję się bardzo zmęczona. Być może to za sprawą mojego synka, który ma nadpobudliwość psycho-ruchową i muszę mieć oczy wszędzie. Codziennie od 5 lat gnam. Nie mam czasu na myślenie o sobie, ale teraz czuję, że zaczynam się rozsypywać w pył. Mam straszne huśtawki nastroju, nie wychodzę na spacery, unikam ludzi. Gdyby nie to, że muszę nakarmić moich chłopaków (męża i syna) to pewnie jeść też bym przestała - nie mam apetytu. Dziś w pracy dopadł mnie jakiś dziwny stan. Łzy zaczęły napływać mi do oczu właściwie bez powodu - uciekłam do toalety żeby się trochę pozbierać, na szczęście nikt nie widział. Boję się tego, boję się, że pęknę i np. uderzę synka, czy rzucę talerzem o ścianę. Nie wiem co robić, bo na wsparcie męża raczej liczyć nie mogę-jemu też brakuje dla nas czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co robić? Oprócz tego, że myślisz o rodzinie, to pomyśl także o sobie! Pogadaj z mężem o swoich nastrojach, racjonalnie podzielcie obowiązki domowe, podzielcie czas na relaks (mimo że piszesz iż i jemu i tobie brakuje czasu). Musisz mieć jakąś chwilę wytchnienia, bo długo tak nie pociągniesz.

 

Niestety, internet niczego nie załatwia i moim zdaniem należałoby poszukać fachowej pomocy z prawdziwego zdarzenia. Rozejrzyj się za odpowiednią poradnią, porozmawiaj z ukierunkowanym psychologiem. Czasem sama rozmowa, a nawet świadomość tego, że robi się coś dla siebie, bardzo pomaga i pozwala na zyskanie nowego spojrzenia na problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, czasami wydaje mi się, że mąż robi wszystko bym nie miała tej "chwili". Kiedy tylko usiądę na chwilę zaraz coś chce. Nie potrafi zająć się dzieckiem na dłuższą chwilę, ba nawet nie wiem czy przez te 5 lat choć raz on wykąpał syna. Choćbym nawet chciała wyjść z domu to nie mam gdzie. Koleżanki - 0, koledzy - 1, przyjaciele - 0,0, a wyjść na miasto się boję - zbyt dużo ludzi. Właściwie gdybym miała wolny czas to i tak wynalazła bym sobie zajęcie w domu, ja chyba nie potrafię już być wolna i nie wiedziałabym co z tą wolnością zrobić.

Mówiłam o tym mężowi spytał tylko:"czy to moja wina, że nie masz znajomych..", a na moje nerwowe zachowanie poradził Prozac - "może to Ci pomoże, bo wytrzymać się z Tobą nie da". Może rzeczywiście pójdę do lekarza. W piątek w pracy dopadł mnie dziwny stan. Łzy leciały mi z oczu bez powodu, ręce drżały. Na szczęście nikt nie widział.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sallu-Andek ma rację.MUSISZ znaleźć trochę czasu dla siebie.Może na początek malutkie chwile,np.jakaś maseczka-zakomunikuj domownikom,że przez 15 minut jesteś "nieczynna",zamknji się w łazience,weź kąpiel,zrób sobie maseczkę i rób to powoli i leniwie.A z mężem-rozmowa,rozmowa i jeszcze raz-rozmowa.Tylko spokojnie,bez wyrzutów.W końcu zrozumie,że coś musicie zmienić w swoim życiu,bo taki pęd do niczego dobrego nie prowadzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem Sallu,do depresji jeszcze daleka droga i nie wmawiaj sobie jej,małżeństwo i dziecko to ogromne wyzwanie i katorżnicza praca,ja mam dwóch synów rok po roku,trzy lata siedzenia w domu i harówa,mamo jeść,mamo pić,mamo siku,mamo kupę,ja chcę,ja nie chcę i tak do porzygania...poszłam do pracy bo trzeba z czegoś żyć,dziećmi nie miał się kto zająć więc tylko nocna zmiana mnie ratowała, i tak przez 10 lat....pierwsze pięć nie spałam,nie jadłam tylko gnałam przez życie i płakałam tak jak Ty,często bez powodu,ot tak... To żaden dziwny stan,to przemęczenie,normalna reakcja. Żadne 15 minut tu nie pomoże,musisz sobie pognać jeszcze jakieś 3 lata i wszystko zacznie wracać do normy.Dasz radę. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż,ja jednak pozostane przy swoim zdaniu.Również wychowałam dwóch synów,do tego w dziecinstwie obaj cierpieli na przewlekłe choroby.Miałam dwie babcie,które mnie i moje dzieci miały w" głębokim poważaniu".Oboje z mężem pracowalismy więc na zmiany.I wiem,że człowiek musi po prostu musi znaleźć chwilę dla siebie,bo inaczej mozna wpaść w o wiele gorsze tarapaty niż sama nerwica.Poza tym dla samych dzieci i trwałości związku jest ważne żeby rodzice byli pełni sił i chęci do opieki,a nie tylko sfrustrowani,nieludzko zmęczeni i niecierpliwi.To nic dobrego nie wnosi do rodziny...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam, że codzienny choćby i kwadrans dla siebie zdziała więcej niż wspomniane przez ginę 3 lata czekania w galopie aż wszystko dojdzie do normy. A Róża poruszyła bardzo ważną rzecz, mianowicie dla dobra dziecka należy samemu być w dobrej formie.

Nie można też mówić, że do depresji daleka droga. To może stwierdzić tylko lekarz po spotkaniu konsultacyjnym.

 

Jestem za tym, że tylko rozmowa z mężem, podział obowiązków, a może i nawet terapia rodzinna może przynieść pożądane skutki. Im wcześniej się za to zabieramy, tym szybciej możemy liczyć na poprawę sytuacji. Nie wolno zostawiać problemów samym sobie, do samoistnego rozwiązania i nie wolno być w tym wszystkim samemu.

 

Nic się samo nie zrobi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie, mąż zaczyna się denerwować nawet o to, że wieczorem, kiedy spi i dziecko i czasami nawet on, ja siedzę przy komputerze. Czy nie jest tak, że traktuje mnie jak swoją rzecz, którą może przekłądać z miejsca w miejsce, robocika do wykonywania wszystkich prac. Gubię się i nie wiem jak z nim rozmawiać. On zawsze ma na wszystko gotowe riposty i argumenty, a kiedy zaczynam jakiś drażliwy temat wścieka się i wyrzuca mi wszystko od początku małżeństwa nie szczędząc mojej rodziny (z większością nie mam dobrych kontaktów głównie z jego powodu, a mam trójkę rodzeństwa). Kiedyś wspomniałam mu, że chcę iść na aerobik lub siłownię, więc zaczął później przychodzić z pracy (ok.30 min. przed zamknięciem klubu). Czuję się jak więzień, który siedzi za niewinność.

 

[ Dodano: Nie Gru 03, 2006 3:17 pm ]

Andek, ja nie wiem czy on zgodził by się pójść na jakąś terapię rodzinną. Chyba bał by się. Zdaje sobie doskonale sprawę z tego jaki ma charakter i nawet kiedy szłam do psychologa z synkiem pouczał mnie co mam mówić - ja i tak powiedziałam to co ja zaobserwowałam, on zna syna tylko z moich opowiadań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×